RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
czwartek, 4 sierpnia 2011
Work for work
niedziela, 31 lipca 2011
Pracowita niedziela
No i znów cały dzień zleciał na pracy mimo, że to niedziela. Gdy się wszystko robi ręcznie, bez użycia traktorów - jest cała masa czasochłonnej ręcznej pracy na gospodarstwie. Niewyobrażalnie dużo. Za dużo na dwie osoby, a co dopiero na jedną? Indianka myśli o zaproszeniu większej ilości wwooferów. Efekty ich pracy byłyby większe. Dom, siedlisko i ziemia lepiej utrzymana i zadbana. Dwie osoby harujące od rana po wieczór się mogą zajeździć, a efekty ich pracy dla niewprawnego oka i tak będą niewidoczne. Indianka jest tak zmęczona, że nie ma siły się wykąpać... Od chodzenia po polu w te i we wte mięśnie jej zesztywniały i nogi spuchły... Poza pracą w polu jeszcze musiała znaleźć czas by ugotować porządny obiad dla wwoofera i siebie. Jest naprawdę padnięta... Aż nie wierzy, że do niedawna wszystko sama robiła na gospodarstwie bez niczyjej pomocy... Absolutne szaleństwo... Ale ona kocha tę ziemię i gdy pracuje – nie czuje, że haruje. Ziemia wciąga, pasjonuje. Tyle bogactw i niespodzianek w sobie kryje... To fascynujące... To wciągające jak pasjonująca powieść...
Praca uszlachetnia – po 9 latach harówy Indianka jest szlachetniejsza od wszystkich ziemskich szlachciców razem wziętych ;))) Ale pora znaleźć czas na wypoczynek... Pora nauczyć się wypoczywać i delektować życiem wiejskim... Niestety nie można – za dużo pilnych prac czeka i domaga się interwencji Indianki. Indianka robi co może i jak może. Efekty są, ale poprzedzone ogromnym osobistym wysiłkiem. Aby ogarnąć wszystko co tu jest do zrobienia, to chyba potrzeba z 20 osób pracujących po 10 godzin dziennie przez 3 miesiące... A tu na ogół jedna pojedyncza Indianka i sporadycznie gość lub paru gości niewprawnych w pracach gospodarskich działa nad którymi trzeba czuwać nieustannie, by czego przez niewiedzę lub pomyłkę nie schrzanili (np. nie wycięli nieopatrznie krzewów i drzewek owocowych podczas koszenia trawy).
No, ale fajnie, że Indianka trafiła na ten program pomocy dla gospodarstw ekologicznych.
Lepszy rydz, niż nic. Gmina nie chciała nic Indiance pomóc w jej problemach, to dobrze, że choć obcokrajowcy trochę jej pomagają swoją pracą. Zawsze to jakaś pomoc. Szkoda, że nie wiedziała o społeczności wwooferów wcześniej np. 3 lata temu gdy postanowiła założyć sad i bardzo potrzebowała pomocnych rąk... Sama się męczyła z 1800 drzewkami... harowała jak wół od rana do nocy... Dopiero pod koniec akcji sadzenia pokazało się troje wolontariuszy, którzy posadzili końcówkę drzewek...
No, ale cóż. Szczęście, że jest ten program i choć wwooferzy bywają z rozmaitym nastawieniem – wielu ma zbyt wakacyjne nastawienie, a zbyt niskie zainteresowanie samą pracą, ale zawsze coś tam pomogą... Ziarko do ziarka, a zbierze się miarka. Choćby się taki wwoofer wlókł w nieskończoność z taczką to w końcu się dowlecze i o tę jedną taczkę Indianka będzie miała mniej wywożenia obornika na pole... :)
Poza tym bywają wwooferzy niespodzianki. Np. w polu jest niewielki z takiego pożytek, ale nagle się okazuje, że np. świetnie konfiguruje i składa komputery, a Indiance właśnie się schrzanił komputer i trzeba go naprawić... Trafiło się i tak, że jeden z wwooferów potrafi ostrzyć łańcuch od piły, ba, ma nawet uprawnienia na cięcie piłą spalinową!
Suma summarrum – warto zapraszać wwooferów, zwłaszcza tych z obcych krajów. Są pogodni i pozytywnie nastawieni, chętni do pomocy. Polscy wwooferzy chyba bywają wredniejsi, być może to wynika z faktu, że jesteśmy jako naród dość wredni i zawistni.
Polska tolerancja i gościnność – to już raczej mit. Ogólnie Polacy stali się cwani, wredni, zawistni. Na szczęście nie wszyscy, ale taka jest ogólna tendencja. Polacy nie potrafią cieszyć się z sukcesów swoich sąsiadów, znajomych. Przeważnie zżera ich zazdrość i okazują ją w kąśliwy i niewybredny sposób. Małostkowość, hipokryzja, czepianie się, złośliwe plotkarstwo – to brzydkie cechy ludzi maluczkich.
Indianka ma nadzieję, że naród polski zmienia się na lepsze. Indianka ma nadzieję, że nowe pokolenie Polaków będzie fajniejsze, życzliwsze. No bo stare zgregi to się raczej nie zmienią. Jak zrzędzili - tak i zrzędzić będą i pluć na to co wykracza poza ich przyziemne rozumki i czego nijak pojąć nie potrafią.
piątek, 29 lipca 2011
Grill
Koniec lipca
poniedziałek, 25 lipca 2011
quadem po zbożu
piątek, 22 lipca 2011
Wichura uszkodziła dachy i ścianę
Polska zalana a Afryka schnie
kosztowne straty idące w miliony, a nawet miliardy strat, niszcząc ludziom
domy, pola uprawne i zakłady pracy, tymczasem w Afryce panuje potężna susza
i głód.
Polska może wyprodukować więcej żywności niż wolno jej sprzedać w Europie,
tymczasem w Afryce setki tysięcy ludzi głodują i umierają z głodu.
Jednocześnie w Polsce brakuje taniej energii.
Polska powinna zbudować tani i szybki w budowie rurociąg z tworzywa
sztucznego którym by nadmierne ilości wód powodziowych byłyby wysyłane do
Afryki.
Afryka powinna zbudować na Saharze kolektory słoneczne zbierające
energię elektryczną i wysyłać prąd do Polski kablem wkopanym w ten sam rów w
którym będzie wkopany rurociąg z wodą powodziową.
Polska nadwyżki żywnościowe których nie może sprzedać w kraju ani w Europie
powinna wysyłać do Afryki. Polska powinna wymieniać z Afryką wodę na prąd.
Afryka dostanie wodę i przestanie głodować, Polska dostanie tani prąd i
zyska niezależność energetyczną od Rosji.
Ponadto w czasie gdy w Polsce są nadwyżki żywności, których Polska nie może
sprzedać, Państwo powinno zorganizować przerzut żywności z Polski do
głodującej Afryki.
W zamian za żywność wysłaną do Afryki, Polska powinna
otrzymać z Afryki dodatkowe ilości taniego prądu, powinna mieć 50% udziału w
kolektorach słonecznych budowanych w Afryce lub mieć możliwość korzystania z
innych zasobów naturalnych Afryki jak gaz, ropa, węgiel, marmur, wapień czy
złoto lub rudy żelaza.
Polska powinna mieć też co najmniej 50% udziałów w systemach nawadniania
Afryki, w tym w systemach nawadniania plantacji warzyw i owoców, zbóż oraz
50 % udziałów w afrykańskich plantacjach warzyw i owoców, zbóż oraz w
hodowli bydła mlecznego i mięsnego w Afryce, które to hodowle staną się
możliwe po zaopatrzeniu Afryki w skuteczne systemy nawadniania pól i
plantacji.
W Afryce powinny także zostać zbudowane stacje uzdatniania wody powodziowej,
gdyż jest ona brudna i jest siedliskiem groźnych chorób, więc w postaci nie
oczyszczonej nie może zostać zaoferowana Afrykanom. Polska takie stacje może
zbudować i powinna być ich właścicielem w 50%.
Polska jako kraj rozwinięty może pomóc Afryce. Jest w stanie położyć
rurociąg jak i zbudować farmy kolektorów słonecznych, systemy nawadniania,
oczyszczalnie ścieków i stacje uzdatniania wody.
Polska ekonomia na tych inwestycjach by zyskała, naród polski nie miałby
zalewanych domów i pól i przestałby ponosić wielomilionowe straty, problem
powodzi zostałby rozwiązany kompleksowo i skutecznie na stałe, Afryka by
zyskała wodę i możliwość rozwoju upraw i hodowli, rząd polski skupiłby od
polskich rolników i przedsiębiorców nadwyżki żywności i wysłał do Afryki,
gdzie tę żywność rozdałby głodującym Afrykanom. W zamian za tę pomoc
otrzymałby od Afryki tani prąd lub dostęp do złóż naturalnych typu gaz czy
ropa - zależnie od potrzeb Polski.
W ten sposób taka współpraca i wzajemna wymiana i pomoc pomogła by
gospodarkom zarówno Polski jak i Afryki.
Polska jest przygotowana technicznie do budowy takiej infrastruktury,
polskie firmy potrzebują zleceń, polscy rolnicy muszą sprzedać nadwyżki
żywności zamiast pozwalać, by tony żywności gniły z braku kupca lub z powodu
embarga Rosji.
Polska powinna zainteresować się Afryką i zacząć z nią korzystną współpracę.
Afryka to ogromny rynek zbytu. Tam setki tysięcy ludzi nie ma co jeść! Nie
ma też waluty by zapłacić, ale ma surowce naturalne i możliwości produkcji
ogromnych ilości energii elektrycznej za pośrednictwem kolektorów
słonecznych.
Polscy megarolnicy mogliby w Afryce stworzyć ogromne plantacje warzyw,
owoców, zbóż. Mają oni sprzęt i doświadczenie rolnicze. Natomiast specyfika
afrykańska wymagałaby wybrania takich upraw, które miałyby tam jak
największe szanse powodzenia. Mamy rzesze doradców rolniczych, którzy
mogliby być przydatni w Afryce po doszkoleniu się pod kątem możliwych upraw
i hodowli afrykańskich.
Afryka to setki tysięcy kilometrów ugoru. Trzeba to zagospodarować z
pożytkiem dla wszystkich.
Po uruchomieniu rurociągu z wodą powodziową i przesyłu prądu z Afryki do
Polski, Polska powinna odstąpić od kontraktu na gaz z Rosją, gdyż jest on
dla Polski skrajnie niekorzystny, a do tego Putin przyczynił się do
ogromnych strat rolników polskich i polskich przedsiębiorstw spożywczych
poprzez nałożenie embarga na polskie warzywa i owoce.
Polska nie może nabijać kabzy krajowi, który raz po raz nakłada embarga na
polską żywność i powoduje tym samym wielomilionowe straty i bankructwa
polskich firm i rolników.
Polska musi mieć niezależność energetyczną. Musi mieć kilka alternatywnych
źródeł energii i to taniej energii.
Polscy rolnicy i polskie firmy powinny mieć ułatwiony formalnie dostęp do
samodzielnych, niezależnych źródeł energii takich jak kolektory słoneczne,
baterie słoneczne, turbiny wodne, małe niegroźne wiatraki (z wyjątkiem tych
wielkich przemysłowych wiatraków które emitują szkodliwe ultradźwięki i nie
powinny być stawiane na lądzie).
Rząd powinien wprowadzić dotacje dla wynalazców alternatywnych sposobów
pozyskiwania energii, dotować badania w tym kierunku.
Rząd powinien skończyć z monopolem zakładów energetycznych i umożliwić
szarym obywatelom budowanie własnych urządzeń wytwarzających energię.
Właściciel niewielkiej turbiny wodnej powinien mieć możliwość dzielenia się
z sąsiadami zasobami energetycznymi w sposób legalny i całkowicie
uprawniony.
Wsparcie drobnych zakładów energetycznych rozładuje część zapotrzebowania na
energię elektryczną i w przypadku kolejnego zakręcenia przez Rosję kurka z
gazem - nie zatrzyma pracy wielu zakładów pracy i nie odbierze ludziom w
zimie gazu do ogrzewania ich domów i gotowania posiłków.
P
Polska musi być niezależna energetycznie od Rosji, zwłaszcza, że Putin raz
po raz odstawia numery z zakręcaniem kurka z gazem lub nakładaniem na Polskę
szkodliwego embarga. Polityka Putina działa na szkodę Polski i MUSIMY SIĘ od
niego uwolnić jak najszybciej.
wtorek, 19 lipca 2011
Ruch narasta
dzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem oraz razem
współdziałać...
środa, 13 lipca 2011
Warsztaty ekologiczne i gospodarskie
ekologiczno-gospodarskie. Bierze w nich udział grzeczny i spokojny Wiktor,
który ostatnie pół roku spędził w Indiach gdzie żył i pracował w rozmaitych
zgrupowaniach, przez parę dni był przesympatyczny, bystry i wesoły
Kolumbijczyk Herman, który studiuje budownictwo we Francji i biegle włada
trzema językami: hiszpańskim, francuskim i angielskim, niebawem przyjedzie
Murzynka Sarta również z Francji. Indianka komunikuje się z nimi po
angielsku, gdyż wszyscy świetnie znają ten język. Kursanci praktycznie
codziennie ćwiczą co innego - wprawiają się w różnych umiejętnościach,
poznają różne narzędzia ogrodnicze, sadownicze i gospodarskie, uczą się nimi
prawidłowo posługiwać. Jest trochę prac ogrodowych, sadowniczych,
porządkowych, ogrodzeniowych, konserwacyjnych i domowych. Indianka
cierpliwie i dokładnie objaśnia każde zadanie, pokazuje, na czym ono polega
i instruuje warsztatantów. Niekiedy i ona sama uczy się czegoś nowego od
swoich gości - na przykład informatyk Wiktor doszkala Indiankę w obsłudze
komputera. Parę kolejnych osób chce przyjechać na Rancho by wziąć udział w
warsztatach, ale Indiance schrzanił się komputer i Internet i ma problem z
ich zaproszeniem. Wiktor - informatyk z zawodu - pomaga uporządkować
komputer i skonfigurować go na nowo oraz odblokować dostęp do Internetu.
Czas w miłym i ciekawym towarzystwie płynie bardzo szybko i przyjemnie.
Pogoda piękna. Indianka zadowolona z WWOOFERÓW! To był zaiste znakomity
pomysł, by zaprosić tych sympatycznych ludzi na Rancho.
poniedziałek, 11 lipca 2011
Free Ecological Workshops at the Rancho
niedziela, 3 lipca 2011
Indianka szkoli wwoofera
grzecznie wykonuje polecenia Indianki.
piątek, 1 lipca 2011
Ekomanewry
prawdziwy wwoofer, a nie bezczelny naciągacz.
środa, 29 czerwca 2011
Oszust
oszust, stąd jego karygodne zachowanie. Indianka oświadcza, że nie przyjmie
na farmę do programu WWOOF nikogo, kto nie jest członkiem organizacji WWOOF
i nie przestrzega zasad tej organizacji. Ponadto każdy przyjeżdżający na
farmę będzie skrupulatnie legitymowany.
wtorek, 28 czerwca 2011
Ping-pong
niedziela, 19 czerwca 2011
Wykaszanie, oranie, równanie, sianie, grodzenie
sobota, 18 czerwca 2011
WWOOF
Rancho na Mazurach Garbatych |
What is WWOOF? Co to jest WOOF?
The Aims of WWOOF are: / Celami WWOOF są:
- · To give experience of life in the countryside
- · To help the organic movement which is labour intensive and does not rely on artificial fertilisers, herbicides or pesticides
- · To give people a chance to meet, talk, learn and exchange views with others in the organic movement
- · To provide an opportunity to learn about life in the host country by living, and working together
Za komuny za odmowę w „pracach społecznych” groziły represje i różne nieprzyjemności. Np. ktoś kto odmówił brania udziału w takim czynie społecznym – mógł zostać zwolniony z pracy lub zdegradowany, albo obcinano mu premię lub utrudniano np. dostęp na uczelnię jego dziecku itp.
piątek, 17 czerwca 2011
Pod namiot
- sprzątanie stajni, koziarni, obory, kurnika
- koszenie trawy
- kopanie ziemi pod warzywa
- budowa ogrodzenia stałego
- sadzenie różnych sadzonek
- bielenie stajni
- zgrabianie siana i ustawianie w snopki
- zbieranie gałęzi w lesie i znoszenie ich pod dom
- zbieranie ziół
środa, 15 czerwca 2011
Extreme Makeover
Roztargniona
Indianka nie pamięta, co wczoraj robiła :))) Coś robiła, ale nie bardzo pamięta co i nie wszystko. Pewnie dlatego, że robiła kilka czynności na raz, rozmawiała z kilkoma osobami na raz i jednocześnie oglądała witryny internetowe i TV.
Aaaa... już coś świta :))) ściągnęła z netu pożyteczne informacje, które będzie musiała sobie przyswoić. Trwało to wieki, bo internet na wsi mazurskiej w jej okolicy ślimaczy się jak prawdziwy winniczek. Właściwie winniczek szybciej się posuwa po trawie, niż strony wgrywają się na ekran...
Między wgraniem jednej a drugiej strony Indianka wywoziła obornik.
Wieczorem znacznie rozbudowała sektor wypasowy w sadzie. Właściwie Indiana to wymusiła na Indiance, bo wylazła spod pastucha swojego sektoru do kolejnej części sadu.
Strasznie sprytna ta klacz i wywrotowy charakter ma. Trzeba będzie drut rozciągnąć w tym sektorze, bo taśma to dla Indiany niewielka przeszkoda.
Indianka nie jest pewna, czy jej tego drutu starczy, bo już kawał ziemi ogrodziła drutem.
Najpierw trzeba będzie ogródek szczelnie odseparować od kóz, to wtedy jeśli coś zostanie z tego drutu będzie to można użyć do wzmocnienia ogrodzenia sektora wypasowego w sadzie.
No i pojemniki do wysiewu nasion skończyły się. Indianka sieje w doniczkach. Zostały już tylko doniczki bez dziurek, więc Indianka nałożyła wiertło odpowiedniej grubości na wiertarkę i wierci dziury w doniczkach. Część z nich jest pusta, część pełna.
W części doniczek posadzone są rośliny, które aby kwitły potrzebują ciasnych doniczek, więc trzeba je będzie przełożyć do mniejszych doniczek.
Dzisiaj chłodno. Indianka po nawierceniu doniczek wybiera się z tym majdanem na dwór, na jej roboczy stół, coby w domu nie nabrudzić.
W doniczkach Indianka w domu sieje zioła, które będą mogły być użytkowane w kuchni w domu, a część z nich będzie można wysadzić do gleby na dworze.
Bazylia ładnie rośnie na parapecie. Indianka posiała też szczypiorek ogrodowy i pietruszkę naciową ozdobną w doniczkach.
Indianka ma jeszcze sporo nasion do wysiania. Trzeba przygotować kolejną partię donic i szybko siać, aby to zdążyło urosnąć tego lata...