środa, 8 maja 2019

Parszywe, mordercze, komunistyczne, okrutne przepisy


Rollnick I niesobia z revolty to debile i psychopaci, którzy na siłę wyszukują haczyków prawnych dla usprawiedliwienia okrucieństwa wobec zwierząt i ich właścicieli.

Koty i kury nie mają numerów ani paszportów, bocian na gnieździe na podwórku nie ma numeru i paszportu. Dzikie kaczki w stawie nie są rejestrowane i nie mają numerów.

Przyjedziesz i wszystko zamordujesz debilu jeden z drugim, bo taki zjadliwy haczyk znalazłeś w jakiejś kolejnej popierdolonej ustawie opracowanej przez komunistycznych bandytów?

Swoją drogą jeżeli takie przepisy istnieją, które zezwalają na niewyobrażalne okrucieństwo wobec zwierząt i ich właścicieli i PiS z tym nic nie zrobił przez trzy i pół roku to znaczy, że PiS się nie nadaje do tego, żeby rządzić w naszym kraju.

PiS niewiele się różni od komuchów z poprzednich ekip. Po wyborach dobrze wystartował, miał dobre pomysły, no ale teraz to się zeszmacił, bo kontynuuje politykę komuny i postkomunistów, która zawsze traktowała ludzi jak śmieci, była bezwzględna i okrutna.

Rollnick, obiecywałam sobie, że nie będę bluzgać, ale jak czytam wypowiedzi twoje i tego debila Deruchowskiego,  to w kieszeni się otwiera nie 1 scyzoryk a 10.

Moja konkluzja jest taka, że w sytuacji kiedy mamy w Polsce do czynienia z terrorem stosowanym wobec polskich rolników i hodowców, a katami są inspektorzy weterynarii pochodzenia komunistycznego i żydowskiego, którzy z upodobaniem i pychą nadużywają swoich uprawnień do niszczenia ludzi i ich hodowli - warto by było w tej sytuacji powołać instytucję lub organizację,  która zajmie się zawodowo ubojem z konieczności takich szkodników. Korzyść indywidualna jak i społeczna byłaby ogromna.

Zapewne ustawodawca, który pisał o likwidowaniu i utylizacji zwierząt miał na myśli sytuacje skrajne, kiedy zwierzęta są skrajnie chore i totalnie cierpiące, zapuszczone, pozbawione opieki, umierające, konające,  wijące się z bólu - u mnie takiej sytuacji nie było i nie ma, i nie było takiej sytuacji u tego drugiego rolnika z Deszczna,  a mimo to są wydawane decyzje o wymordowaniu całych żywotnych stad i znajdują się psychopaci,  którzy z nienawiści do hodowcy i z chorego sadyzmu promują takie bestialstwo.

Ustawodawca nie przewidział jednej rzeczy, że fundacje i wynajęci przez nie weterynarze nagminnie wystawiają fałszywe opinie weterynaryjne na temat stanu i zdrowia zwierząt właścicielskich, bo mają ku temu powody finansowe, gdyż są beneficjentami interwencji przeprowadzanych u gospodarzy  i Hodowców.

Opinie wystawiane przez fundacje pro zwierzęce i wynajętych przez nie weterynarzy nie są obiektywne, a materiał dowodowy czyli zwierzęta przed badaniem jest poddawany przez fundacje manipulacjom typu: celowe głodzenie, zatruwanie, odwadnianie, brudzenie, kaleczenie, rozdrapywanie starych lub niewielkich skaleczeń do poziomu poważnych ran.

Rollnick,  nie wiem jaki ty widzisz sens i potrzebę mordowania zdrowych właścicielskich koni poza chęcią zemsty na osobie, która ci nic personalnie nie zrobiła, a która może nieświadomie tobie dowaliła za twoje kretyńskie anonimowe  wypluwane zza węgła wypowiedzi.

Rollnick
Wg aktualnie obowiązującego tekstu ujednoliconego w art. 31 mamy dwa punkty:

10. Po przeprowadzeniu kontroli powiatowy lekarz weterynarii albo dyrektor oddziału regionalnego Agencji może wydać decyzję nakazującą usunięcie stwierdzonych uchybień w określonym terminie.

11. Jeżeli  decyzja,  o której mowa w ust. 10, nakazująca usunięcie stwierdzonych uchybień w zakresie oznakowania zwierzęcia lub wyposażenia zwierzęcia odpowiednio w paszport, duplikat paszportu lub dokument identyfikacyjny, nie  została wykonana w terminie wskazanym w tej decyzji, powiatowy lekarz weterynarii, na podstawie oceny ryzyka dla zdrowia zwierząt i bezpieczeństwa żywności, może nakazać zabicie zwierzęcia bez odszkodowania i unieszkodliwienie zwłok zwierzęcia na koszt jego posiadacza.


Zwróć, proszę, uwagę na następujące sprawy:

1) Wbrew temu, co sugerujesz, zabicie zwierzęcia bez dokumentu identyfikacyjnego nie jest obligatoryjne. Jest tylko opcją.
2) Ewentualna decyzja o zabiciu zwierzęcia należy do powiatowego lekarza weterynarii, nie następuje automatycznie "z mocy prawa".
3) Decyzja ta może być podjęta tylko i wyłącznie w wypadku nie usunięcia wcześniej stwierdzonych uchybień przez właściciela zwierzęcia.
4) Decyzja zostaje podjęta  na podstawie oceny ryzyka dla zdrowia zwierząt i bezpieczeństwa żywności.

Sam napisałeś, że wet powiatowy i inne organa przez 20 lat mieli temat w nosie - zatem pytanie, czy zwierzęta były w tym okresie poddawane kontroli, a jeśli tak, to czy właściciel otrzymał prawidłowo napisany protokół pokontrolny z zaleceniami do wykonania. Jeśli nie, to wydawanie takiej decyzji teraz jest poniekąd "strzałem w stopę" inspektoratu weterynaryjnego. Poza tym tematem dla zdolnego prawnika jest zapewne kwestia prawa własności zwierząt i odpowiedzialności za nie w kontekście sztuk urodzonych przez te 20 lat. I druga rzecz: kwestia bezpieczeństwa żywności w opisywanym przypadku nie ma, jak sądzę, zastosowania. Pozostaje więc kwestia zdrowia zwierząt. Pytanie, czy dokładnie wszystkie 140 krów jest w tak fatalnym stanie zdrowia, że może to uzasadniać ich ubój ? Nie sądzę. Dlaczego więc chce się zlikwidować całe stado ? Bo tak najłatwiej ? 


Unia to jest źródło zła świadczy o tym między innymi taki przepis narzucany Polsce przez ten jebnięty eurokołchoz:

ustawa o ewidencji zwierząt hodowlanych  art 31 punkt 11
Ustawa o systemie identyfikacji i rejestracji daje możliwość, lecz nie nakłada obowiązku uśmiercania zwierząt nie spełniających wymogów (tak jak napisał Rollnick).

Natomiast rozporządzenie wykonawcze Komisji (WE) NR 494/98 ustanawiające szczegółowe przepisy wykonawcze do rozporządzenia Rady (WE) nr 820/97 w odniesieniu do stosowania minimalnych sankcji administracyjnych w ramach systemu identyfikacji i rejestracji bydła, obowiązujące bezpośrednio we wszystkich krajach Unii, w artykule 1 ustęp 2, nakazuje uśmiercenie nie identyfikowalnego bydła:
Cytuj
2.   Jeżeli właściciel zwierzęcia nie może potwierdzić autentyczności jego identyfikacji w przeciągu dwu dni roboczych, należy je zniszczyć bezzwłocznie pod nadzorem organów weterynaryjnych, bez odszkodowania ze strony właściwego organu.
Tak więc wet powiatowy, który wydał decyzję o uśmierceniu nie zarejestrowanego bydła bez kolczyków, podjął ją zgodnie z obowiązującym prawem.

Nawiasem mówiąc to zarówno moje konie jak i owce i kozy nie są niewiadomego pochodzenia bo są identyfikowalne i były identyfikowalne lata temu. Wystarczy trochę dobrej woli i poszperać w papierach i starych protokołach z kontroli weterynaryjnych.

A taki bękart komuny jak Deruchowski od lat kłamiąc i manipulując judził przeciwko mnie i ludzi i instytucje i inspektora weterynarii, żeby mi zwierzęta zabrał bądź zamordował.

należy uśpić i tak masz racje  konie Indianki właśnie do tego się kwalifikowały  , o czyn trąbiłem na lewo i prawo

Moim zdaniem to właśnie Deruchowski się kwalifikuje do uśpienia. Jest to wyjątkowa kanalia, która na nic innego nie zasługuje.

Natomiast samo to, że urzędowy uzurpator zwany inspektorem weterynarii nakazuje zamordowanie czyichś ukochanych zwierząt, bo ma taki przywilej mordowania cudzych zwierząt pod byle pretekstem, udowadnia jak złym tworem jest Unia Europejska i jej parszywe, zbrodnicze przepisy narzucane Polsce, Polakom, polskim rolnikom.

 My Polacy musimy opuścić tę piekielną organizację, która każe mordować nasze ukochane zwierzęta. W Komisji Europejskiej i w Parlamencie Europejskim większość to źli ludzie są - zakłamani, obłudni, podli - sprzedani korporacjom i lobbystom.

W imię obcych interesów zwalczane jest polskie rolnictwo, polscy rolnicy, polscy hodowcy, polskie hodowle. Jest to działanie na szkodę narodu polskiego i polskiej racji stanu. Akceptowanie brukselskich przepisów i narzucanie ich w Polsce Polakom jest działaniem na szkodę narodu polskiego i polskiej racji stanu. To jest zdrada Narodu i Ojczyzny.

Indianka




Pani Izabelo, 

Wracając kilka tygodni temu z delegacji służbowej do Giżycka i Staruch Juchów, kierowany ciekawością zjechałem odrobinę z trasy i miałem wątpliwą przyjemność rzucić okiem na pani tzw. rancho, dzięki czemu uzyskałem pewne potwierdzenie swojego przekonania na temat pani działalności. I choć nie pochwalam formy, w jakiej odbywa się nagonka na forum RV, to sam fakt jej istnienia uważam za jak najbardziej zasadny, podobnie jak popieram odebranie pani zwierząt oraz dążenie do ukarania pani z całą surowością.

Zgodnie z moją zasadą "nierozgrzebywania patyczkiem" nie zamierzam wgłębiać się w pani opinię na mój temat, która to opinia pozostaje dla mnie całkowicie bez znaczenia. W mojej (rzecz jasna subiektywnej) ocenie jest pani osobą dotkniętą poważnymi zaburzeniami natury psychicznej, dlatego też nie zamierzam prowadzić z panią jakiejkolwiek rozmowy, gdyż moim zdaniem "z definicji" nie może być pani dla kogokolwiek partnerem do dyskusji (poza, oczywiście, osobami pani pokroju). 

Pozostaję bez poważania 
R.




Człowieku Ty jesteś debilem. Jesteś zwykłą parszywą hieną i debilem. Nie życzę sobie żeby taki śmieć jak ty, takie parszywe gówno nachodziło moje gospodarstwo, więc chuju wypierdalaj!
Jesteś porypanym młotem nie wartym, żeby na ciebie nasrać. Pieprzony bydlak!

 Indianka





wtorek, 7 maja 2019

Dzień w ogrodzie



Piękna pogoda dziś.  Cały dzień w ogrodzie jestem.
Kury się pasą na łące. Na razie lisa nie widać, ale muszę sobie zorganizować jakiegoś psa do pilnowania drobiu.

Posiałam aksamitkę. Posadziłam cebulę zwykłą i dymkę. Tę zwykłą to na szczypior, a dymka niech sobie rośnie duża. Jutro będę siać marchew, pietruszkę oraz rzodkiewkę i co mi wpadnie w ręce.

Posadziłam aronię. Zrobiłam kolejny inspekt, a nawet dwa.
Powoli ogród się zapełnia.

A wieczorem trzeba usiąść do pism procesowych.
Samo się nie napisze. Czas mija, a ja jeszcze pozwu nie napisałam.
No, ale to wina traumy z której nie mogę się otrząsnąć.

Indianka

NIE dla roszczeń żydowskich!

https://www.instagram.com/p/Bt-6HQNI9uN/?utm_source=ig_web_button_native_share

Moje owce




Lato 2016, po wiosennym strzyżeniu. 


poniedziałek, 6 maja 2019

Apel do rządu PiS

Żydzi mają od dawna kopie notarialne, kopie nieruchomości, map, ich położenia i zadłużenia. Wszystko z naszych archiwów. Ciekawe, kiedy ktoś na górze to w końcu zrozumie.

Państwo prowadzicie tajne rozmowy z Amerykanami na temat roszczeń dla Żydów. Proszę to wszystko ujawnić dla nas, dla obywateli. Proszę zagwarantować ustawowo i w konstytucji, że nie będziemy płacić żadnych uroszczeń dla nikogo.

Ustawę o IPN zmieniliście na tupnięcie Izraela i zdanie w sprawie wypłaty roszczeń też zmienicie. Nie wierzymy wam na gębę.

Proszę zagwarantować w konstytucji brak realizacji uroszczeń!

Przede wszystkim trzeba zauważyć, że te roszczenia są realizowane od lat. Odbywa się to bez fajerwerków, w ramach tak niewinnie nazwanych procesów jak wskrzeszanie życia żydowskiego. Przez długie lata mnie to zupełnie nie przeszkadzał, dopóki nie zrozumiałem, że to są przyczółki.

Indianka


Polska nikomu nie będzie wypłacać odszkodowań z II wojnę światową.” 1. Roszczenia żydowskie nie dotyczą „wojny”, tylko majtków sprzed wojny. 2. Roszczenia żydowskie w sensie prawnym nie są żadnym „odszkodowaniem” tylko próbą wymuszenia transferu kapitału. Uważajcie co mówią
‼️

Szukanie nowych, przyjaznych miejsc w sieci



  • May 6th, 2019

Szukanie nowych, przyjaznych miejsc w sieci

Odkąd zostałam cenzorsko zbanowana na dwóch, najbardziej popularnych portalach takich jak Facebook i Twitter, postanowiłam znaleźć sobie jakieś nowe przyjazne miejsca, gdzie mogę pisać swobodnie i utrzymywać kontakty z ludźmi.

Dzisiaj w nocy był przymrozek i chociaż zabezpieczyłam drzewka przed nim, to jednak nie wszystkie i niezbyt dokładnie niestety, więc martwię się czy nie przemroziło kwiatów.

Znajoma Niemka, która mnie odwiedza na ranczo, mówi, że nie było znacznego mrozu, tylko bardzo słabiutki przymrozek, więc jest szansa, że nie uszkodził kwiatów i pączków z których mają wyrosnąć owoce.

Tyle, że ja nie mam pewności czy minus 1 nie wystarczy żeby zabić kwiaty i przyszłe owoce. Byłoby szkoda, bo naprawdę niektóre drzewka mają mnóstwo kwiatków.

Czy mogłam lepiej zabezpieczyć drzewka? Mogłam. Teoretycznie mogłam.
Ale w praktyce nie mogłam, bo nadal jestem przybita, załamana i zrozpaczona i sparaliżowana po krzywdzie jaką mi wyrządzono po raz kolejny, tym razem 8 kwietnia 2019.

Czuję się jak ranne zwierzę, z którego uchodzi krew. Nie mam psychicznej siły by cokolwiek robić. Wszystko straciło sens. 17 lat mojej ciężkiej pracy poszło na marne. Zniszczyli moje hodowle :(((

8 kwietnia 2019 roku zostałam napadnięta i obrabowana z moich ukochanych koni, ulubionego psa i innych zwierząt. Było to dla mnie przeżycie niezwykle traumatyczne i dramatyczne. Do tej pory nie całkiem się pozbierałam. Jestem psychicznie rozbita, rozkojarzona.

Do tego wiem, że grozi mi niebezpieczeństwo ze strony ludzi, którzy mnie napadli i mnie okradli. Będą chcieli się mnie pozbyć. To bezwzględni ludzie. To zorganizowana grupa przestępcza w skład której wchodzi: fundacja, wójt, policja, inspektorat weterynarii, skorumpowani weterynarze oraz prokuratura. Wykorzystują oni swoje uprawnienia do łamania prawa, do jego nadużywania. Nie ma żadnej instytucji realnie kontrolującej nad nimi. Te zaś które są, działają w sposób asekurujący bandytów.

Wątpliwa jest też rola lokalnego sądu, chociaż może nie usankcjonuje tego bezprawia, które miało miejsce. Zobaczymy.

Indianka

Przyjmę konie na wypas


Przyjmę od 15 maja konie na wypas w zamian za naukę mnie jazdy konnej lub za pieniądze.

W ofercie wypas na 10 hektarach urozmaiconych łąk.

Rancho ogrodzone siatką i drutem, na zielonych, naturalnych łąkach znajdują się czyste oczka wodne i strumyki, wodopój z bieżącą wodą, zadrzewienia. Teren pagórkowaty o zróżnicowanej roślinności.

Indianka
tel. 511945226

Fotka z 2 maja 2019


niedziela, 5 maja 2019

Konrad Berkowicz zaprasza :)))


Pan Konrad Berkowicz, jeden z liderów Partii Wolność i KONFEDERACJI Korwin Braun Liroy Narodowcy zaprasza na spotkania przedwyborcze ze swoją niezwykle tolerancyjną i otwartą na wszelkie płcie osobą ;)))

https://twitter.com/KonradBerkowicz/status/1125124871787294727

Tragedia hodowcy bydła z Deszczna. Chcą zamordować rolnikowi stado bydła!

Widziałam to stado na filmie. Piękne, zadbane, dobrze odżywione krówki i cielątka będą debile zabijać! Że też takie bezduszne cyborgi są na stanowiskach i mają władzę, by niszczyć polskie hodowle. Wstyd i hańba. :(((

Pasie rolnik od 20 lat piękne, zdrowe, zadbane bydło na czystych, ekologicznych łąkach nadrzecznych, a debile odgórnie zarządziły bezsensowny mord tego wspaniałego stada. W głowie się nie mieści, do czego są zdolni decydenci na stołkach. Szok i niedowierzanie. Zabiją i spalą zdrowe matki i cielątka. 170 sztuk dorodnego bydła polskiego pójdzie do krematorium, jak za Hitlera szli Polacy.

Oj, nasz kraj zmierza w fatalnym kierunku, w fatalnym. Toż to gorzej niż za Hitlera!
Nie słyszałam, by Hitler kazał mordować polskie bydło i palić. Gigantyczne bestialstwo i marnotrawstwo, gigantyczna krzywda tego biednego człowieka. Szok, szok, szok. 😨

My koniecznie musimy zmienić władzę w Polsce, bo widzę postępujący terror antypolski, antyrolniczy. NIC tego nie usprawiedliwia, a zwłaszcza ich pomówienia, że bydło zagłodzone i zaniedbane. Ja tam widzę na filmie piękne, okrąglutkie krówki i zadbane, żwawe cielątka.

Komuchy na stołkach niszczą polskie dobro, polskie hodowle. Na taczki z nimi i won!

Co za debile! Chcą wydać 350 tysięcy z budżetu państwa na zabicie 170 krów i obciążyć kosztami właściciela stada! Zlicytować jego gospodarstwo! To są skończeni kretyni! Takich faszystów powinno się odsunąć od władzy! 

Postuluję o karę śmierci dla urzędnika, który okradnie lub skrzywdzi rolnika! Trzeba takie zapisy wprowadzić do polskiego prawa.

Takie działania jak prezentuje ta władza to są skrajnie faszystowskie działania, antypolskie i antyrolnicze!

Około 170 krów, które pasły się na polach w gminie Deszczno Inspektorat Weterynarii chce zabić.
Taką decyzję podjął Wojewódzki Lekarz Weterynarii.
W sprawie interweniował też lubuski wojewoda.

Ponad 140 krów i byków od prawie 20 lat były wypasane na łąkach znajdujących się nad rzeką Wartą. (Raczej nie było to od razu 140 sztuk bydła, tylko rozmnożyło się z latami - u mnie np. 17 lat temu gdy kupiłam gospodarstwo wokół mnie leżało ponad 100 hektarów zarośniętego po szyję ugoru, w tym zapuszczone ziemie po PGR. Zaniedbane pola zarastały krzakami i drzewami, nie było komu uprawiać).

Powiatowy lekarz weterynarii bez badania bydła posądził je o choroby.

Do bydła należącego do rolnika dobrali się animalsi z Gorzowa Wielkopolskiego z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" w Gorzowie Wlkp.

Powiatowy lekarz weterynarii skierował zawiadomienie do prokuratury.

Stado zostanie zamordowane w najbliższych dniach. Kosztami w wysokości 350.000 zł zostanie obarczony właściciel bydła.

Krwawy komunista Lenin zamordował 10 milionów chłopów. 

W Polsce dopiero morduje się rolnikom bydło. Komunistyczne władze wsadzają rolników do więzienia.

Rolnik zostanie umieszczony w zakładzie psychiatrycznym, albo w więzieniu. Jego majątkiem podzielą się lokalni beneficjenci.

Do Polski zostanie sprowadzona wołowina z USA i Izraela.
Polskie rolnictwo ma być zlikwidowane.

http://gorzow.tvp.pl/42456136/tragedia-bydla-z-deszczna-stado-musi-zginac?fbclid=IwAR0Ru_BfS6uuGMGWSTmBgnbiRoqPC82yXe8FDCbg2m_66z27uMTiKKyZpx


A teraz policzymy ile i kto zarobi na tym rolniku i jego bydle:

170 Krów x 5000 zł =

350.000 zł za zabicie

Licytacja gospodarstwa za 1/10 wartosci I sprzedaż  za grubo więcej.


Postulaty wyborcze do Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy: 

1. Wyjebać z Polski w pizdu wszystkie inspektoraty weterynarii i fundacje tak zwane pro zwierzęce.

2. Obciążyć finansowo wszystkich sprawców likwidacji polskich hodowli.

3. Surowo ukarać wszystkich winnych niszczenia polskich hodowli.

Oburzona Indianka 


sobota, 4 maja 2019

ZERO zaufania do rządu PIS




Krzysztof Bosak: 
- ludzie z rządu PiS liczą na gwarancje swojej egzystencji w polityce w USA lub w Izraelu,
- Konfederacja jest albo przemilczana albo pod ogniem ataków medialnych,
- Uroszczenia żydowskie to nie odszkodowanie ale wymuszenie, grabież, haracz...
- Mam jak najgorsze przeczucia: ZERO zaufania do tego rządu do tych ludzi - oni kręcą!

Głosuję na Konfederację!



KANDYDACI DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO

26 maja 2019 r. 
głosujemy 
na listę nr 1

#DrużynaKonfederacji



Zacna drużyna Konfederacji:



Dakota latem 2016



Dakota w 2016 roku. Koń piękny, zadbany, trenowany.
W 2018 szczęśliwie oźrebiła się. Urodziła pięknego, zdrowego ogierka Drohiczyna.
W kwietniu 2019 miała nieszczęśliwy wypadek na polu w wyniku, którego poroniła i padła :(((

Zanim przyjechał weterynarz, prosiłam by pomógł jej wydalić źrebaka. By wywołał przyśpieszony poród. Gdy przyjechał, dał jej 3 kroplówki i zastrzyk, nie dał środków poronnych.

Roniącej klaczy weterynarz podał zastrzyk rozkurczowy. Zastrzyk pomógł na kolkę, ale zaszkodził porodowi. Nie mogła przeć.

Nie mogła wydalić źrebaka, który był martwy po tym jak runęła i się poobijała i gnijący płód zatruwał jej organizm. Z pochwy ulewały się gnijące wody płodowe, drogi rodne nabrzmiały.

Policja wzięła mnie na przesłuchanie. Długo mnie przesłuchiwali, jakby to nie mogło poczekać. Śpieszyło im się, aby mnie fałszywie oskarżyć o znęcanie.

Nikogo w tym czasie przy klaczy nie było, by podać jej wodę i pomóc urodzić. Żaden z 4 policjantów, ani weterynarz nie napoili konia.

Gdy po przesłuchaniu przyszłam, klacz wierzgała nogami z bólu, leżała na boku, tarzała się, ale nie mogła wyprzeć płodu. Klacz męczyła się. Podałam jej wodę, bo była bardzo spragniona. Okryłam derką. Miałam nadzieję, że mimo wszystko urodzi sama. Niestety, nad ranem serce stanęło.

Wielka tragedia i strata, wykorzystana przez hienę i złodziejkę z fundacji Molosy Adopcje do grabieży mojego całego stada koni. :(((

Indianka

Przemowa Krzysztofa Bosaka na Marszu Suwerenności

Ernest Korus (@EJKorus) Tweeted:
Gorąco polecam przemówienie @Krzysztofbosak z #MarszSuwerenności.

"Pamiętajcie, że granice dla masowej emigracji, dla islamizacji w Europie Zachodniej otwierała tak zwana "prawica" [...]"

#Konfederacja
#RuchNarodowy

https://t.co/tAAZbHuqLS https://twitter.com/EJKorus/status/1124389143415595011?s=17

piątek, 3 maja 2019

Wyniki oględzin

Kozłowska, minęły 3 tygodnie odkąd ukradłaś moje konie i inne zwierzęta i chcę zobaczyć wyniki badań oraz aktualne zdjęcia zwierząt.
Prześlij mi te materiały na mojego emaila:

Rancho(@)adres.pl

Marsz Suwerenności pod hasłami antyunijnymi przeszedł ulicami Warszawy


Nawet niemiecki Onet obiektywnie napisał o Konfederacji.  Cud.

Indianka

Marsz Suwerenności zorganizowała wystawiającą listy w wyborach do PE koalicja Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy, stowarzyszenie Marsz Niepodległości oraz Młodzież Wszechpolska. Demonstracja odbyła się w związku z 15. rocznicą wejścia Polski do UE.
Uczestnicy manifestacji skandowali antyunijne i antypisowskie hasła: "Precz z UE", "Tu jest Polska, nie Bruksela", "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela suwerenność nam odbiera", "Raz sierpem raz młotem unijną hołotę" "PiS, PO – jedno zło". Demonstranci mieli biało-czerwone flagi, sztandary z emblematami Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej i zaledwie kilka transparentów. Na jednym z nich widniał napis: "Chwała bohaterom, śmierć komunistom", na innym na czarnym tle znajdowały się unijne gwiazdy przekreślone czerwoną kreską. Nie było banerów z symbolami uznawanymi za rasistowskie.
Na godzinę przed wymarszem demonstracji do zebranych na placu Zamkowym przemawiali liderzy koalicji. - PiS podpisywał traktat lizboński, to niech się tłumaczy. PiS spowodował, że utraciliśmy suwerenności. Powinien na kolanach przepraszać – przekonywał lider Konfederacji i partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke. Podkreślił, że Polacy chcą silnej i suwerennej ojczyzny opartej na tradycyjnych wartościach.
- Nie chcemy cesarstwa niemiecko-francuskiego. (…) Suwerenność to polski język, polska złotówka – dodał startujący na listach wyborczych komitetu Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy poseł Marek Jakubiak.
Poseł Piotr Krzysztof Liroy-Marzec z koła poselskiego Konfederacja oznajmił, że Polska musi się wyzwolić "od kacyków partyjnych". Wskazał, że może to osiągnąć tylko dzięki zjednoczeniu wszystkich, dla których suwerenność jest najwyższą wartością. Podkreślił, że "suwerenność to filar niepodległości".
Prezes Ruchu Narodowego poseł Robert Winnicki przekonywał zebranych, że Konfederacja jest jedyną siłą, która może zapewnić Polsce suwerenność. - Oni (PiS) to wiedzą, że prawdziwi patrioci lgną do Konfederacji, dlatego są w panice (…). Dlatego poszedł rozkaz: walić, czym się da, ale walą na oślep, (…) dlatego się kompromitują, (…) ale my będziemy pamiętać, my ich rozliczymy" – zapowiedział Winnicki. "Powiem wam, dlaczego walą na oślep, (…) dlatego, że im się jarmułki zsunęły na oczy (…), te jarmułki, które tak często zakładają, już im przyrosły do mózgów – dodał.
Po przemówieniach, o godz. 14.00 marsz wyruszył Krakowskim Przedmieściem. Na czele jego uczestnicy nieśli baner z hasłem "Nie dla UE". Przy pomniku Mikołaja Kopernika na Krakowskim Przedmieściu ustawiła się kilkudziesięcioosobowa grupa kontrmanifestantów z hasłami: "Nacjonalizm równa się faszyzm", "Narodowcy wstyd", "Polexit stop". Kolejna grupa przeciwników marszu zgromadziła się na skrzyżowaniu ulicy Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Śpiewali "Odę do radości", hymn UE.
Kilka osób przeciwnych Konfederacji wtargnęło na ulicę. - Doszło do próby zablokowania legalnego zgromadzenia. Z naszej strony podjęliśmy stosowne działania. Osoby blokujące zostały usunięte z trasy. Wobec osób naruszających prawo podjęte zostaną kroki wynikające z obowiązujących przepisów prawa – poinformował rzecznik stołecznej policji kom. Sylwester Marczak.
Marsz zakończył się przed siedzibą przedstawicielstwa Komisji Europejskiej na ul. Świętokrzyskiej.

Kontrowersje wokół Marszu Suwerenności

Organizacji marszu od kilku dni towarzyszyły liczne kontrowersje. W piątek stołeczny ratusz wydał zakaz przeprowadzenia Marszu Suwerenności. Decyzję o zakazie władze Warszawy argumentowały m.in. zajęciem terenu przez Kancelarię Prezydenta, która na placu Zamkowym organizuje uroczystości z okazji 3 maja. W niedzielę przewodniczący Koła Poselskiego Konfederacja Jacek Wilk przekazał na Twitterze, że warszawski sąd uchylił zakaz przeprowadzenia marszu. Władze Warszawy złożyły zażalenie na to postanowienie. We wtorek zażalenie oddalił Sąd Apelacyjny. Tym samym manifestacja mogła się odbyć.
Władze Warszawy deklarowały, że jeśli na Marszu Suwerenności pojawią się hasła rasistowskie, ksenofobiczne czy faszystowskie, demonstracja zostanie natychmiast rozwiązana.
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/marsz-suwerennosci-pod-haslami-antyunijnymi-przeszedl-ulicami-warszawy/3r8408c

czwartek, 2 maja 2019

Wolne kury ♥️

Moje szczęśliwe, wolne kury 

Moje kury bezpieczne, bo sędzia nie zgodziła się, by kryminalistka Kozłowska i wspierający ją prokurator Truchan je ukradli.

Indianka

Rocznica napadu na moje gospodarstwo w dniu 2.05.2019


Podsumowanie napadu rabunkowego na moje gospodarstwo dokonanego przez fundację Molosy Adopcje w dniu 2 i 3 maja 2018 roku:

https://youtu.be/7jrOruAOxrs

Ukradziono mi stado zdrowych, prawidłowo odżywionych, żwawych owiec i kóz.


Izabella INDIANKA Redlarska

„Marsz Suwerenności - Polska w Europie ojczyzn”

Relacja z Marszu Suwerenności

1 maja 2019 roku, w 15. rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, ulicami Warszawy przeszedł Marsz Suwerenności organizowany przez Konfederację, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości i Młodzież Wszechpolską. Hasłami marszu były: „Tu jest Polska, nie Bruksela! Nie dla UE! Precz z Unią Europejską”.
 
Zgromadzenie, w którym udział wzięło kilka tysięcy osób, rozpoczęło się na Placu Zamkowym przemówieniami liderów Konfederacji. Wielokrotnie podkreślano, że Unia Europejska jest tworem odbierającym Polsce suwerenność i ograniczającym jej rozwój gospodarczy. Konfederaci wskazywali, że dopóki rządy RP będą wieszać się klamek obcych stolic, dopóty nie ma mowy o niepodległości i suwerenności państwa polskiego. „Nie jesteśmy i nie zamierzamy być prorosyjscy” – oświadczył Krzysztof Bosak odnosząc się do nagonki na Konfederację rozpętanej w ostatnich dniach przez media prorządowe.


https://wprawo.pl/2019/05/01/marsz-suwerennosci-przeszedl-ulicami-warszawy-tu-jest-polska-precz-z-unia-europejska-wideo/

Koniokradzie Deruchowski, dbaj o moje konie!

Ty stary pierniku i cuchnący bździunie, dbaj o moje konie!
Wypuszczaj moje klacze na pastwisko! Masz je odkarmić i wytrenować,
bo za dwa miesiące zabieram je!

Izabella INDIANKA Redlarska

Rocznica brutalnej napaści na moje zwierzęta


Przypominam tak było


Post z dnia NIEDZIELA, 3 CZERWCA 2018


Terror 2 i 3 Maja 2018 roku

Sygn. Akt 1 Ds 451/18
napad i kradzież zwierząt przez funkcjonariuszy publicznych

Terror 2 i 3 Maja 2018 roku

Dnia 2 maja 2018 roku, po południu poszłam przed farmę na południową miedzę poprawić pastuch elektryczny. Ledwo wyszłam i poprawiłam sznurki, nagle nadjechało gestapo NWO (tak bezwzględni i okrutni ci ludzie byli jak za II Wojny Światowej niemieckie gestapo).
Trzy auta: radiowóz osobowy, biała kosztowna bryka szemranej fundacji i wypasiony wóz terenowy inspektora weterynarii.

Oczywiście nikt wcześniej do mnie nie raczył zadzwonić i uprzedzić o tejże jakże nieprzyjemnej wizycie. No bo nie chodziło, żeby mnie uprzedzać, aby wizytować czy aby cokolwiek wyjaśniać. Chodziło o bezczelną grabież mojego inwentarza w świetle niby prawa.

Na miejsce przybyły następujące osoby:
Białym kosztownym autem za 400.000 złotych:
Dwie panie z fundacji Molosy Adopcje: Elżbieta Kozłowska i jej koleżanka (brunetka)
Towarzyszący im jak go określiły „wolontariusz” - wytatuowany rosły właściciel schroniska dla koni, Kamil Jacak.

Radiowozem policyjnym, osobowym:
dzielnicowy Paweł Warsiewicz oraz policjant Krystian Ułanowski.

Eleganckim, drogim wozem terenowym:
pan inspektor PIW Olecko, Kornel Laskowski.

Wypasione auta bogaczy zrobiły na mnie tym większe wrażenie, iż biedna ja od 15 lat jeżdżę do Olecka i z powrotem na rowerze, jako, że mnie nie stać na auto. Wszystkie środki jakie miałam, zawsze pakowałam w gospodarstwo, które wymaga ogromnych nakładów. Na auto nigdy nie starczyło.

Ad rem! Przybyli państwo z miejsca mnie zaatakowali oskarżeniem, że rzekomo znęcam się ze szczególnym okrucieństwem nad moimi ukochanymi zwierzętami i w związku z tym, fundacja je zabiera.

Zamurowało mnie. Jak to? Na jakiej podstawie prawnej? Pani z fundacji Molosy Adopcje (w tym czasie nie wiedziałam z jakiej, gdyż się nie przedstawiła) wspomniała coś o donosie i ustawie o ochronie zwierząt.

Jaki przepis tej ustawy naruszyłam i w jaki sposób? Pani Kozłowska (wówczas nie wiedziałam, jak się nazywa, bo się nie przedstawiła) nic nie odpowiedziała, tylko nachalnie wdarła się na moje gospodarstwo bez okazania mi nakazu sądowego, prokuratorskiego czy jakiejkolwiek decyzji w sprawie zaboru moich zwierząt. Wdarła się w asyście wyżej wymienionych osób w tym policji i inspektora Laskowskiego, którzy stanowili wyraźnie straż przyboczną owej fundacji.
3 osoby z fundacji, 2 policjantów, 1 inspektor czyli razem 6 osób wtargnęło wbrew mojej woli na moją prywatną posesję.

Moje pytania skierowane do nachodźców dotyczące tego, jak się nazywa fundacja i kto wydał decyzję o zaborze moich zwierząt, pozostały bez odpowiedzi. Pani Kozłowska tylko odpowiedziała na moje protesty co do wtargnięcia na moją posesję, że ja tutaj nic nie mam do gadania, bo ona wchodzi i tyle, a policja jest tu po to by jej to ułatwić.

Policjanci powiedzieli, iż są przydzieleni tej fundacji do asysty podczas zaboru moich zwierząt.
Inspektor Laskowski zaś był także przydzielony do asysty dla fundacji, skierowany do pracy przez swojego szefa, inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona.

Przybyłe osoby wdarły się na moje gospodarstwo wbrew moim protestom. Panoszyli się na mojej ziemi, zakłócali mir gospodarstwa.

Gdy weszliśmy na podwórko, na podwórku przed domem, w cieniu domu leżały pokotem moje owce i wypoczywały. Odpoczywały po godzinach pasienia się. Leniwie żuły treść swoich żołądków. Kozłowska zagnała je do wyłączonej z eksploatacji, uszkodzonej stajni i zrobiła im zdjęcia w środku. Sfotografowała też uszkodzoną stajnię z zewnątrz.

Druga stajnia, ta w dobrym stanie, nie bardzo ją interesowała. Weszła co prawda do niej, ale fakty oczywiste negowała. Nie zauważyłam, aby ją fotografowała z zewnątrz, tak jak napawała się fotografowaniem tej gorszej stajni (której zdjęcia skwapliwie zamieściła na stronie profilowej Facebooka przestępców zajmujących się znęcaniem nade mną od 5 lat).

W dniu przybycia Kozłowskiej, w stajni znajdowała się gruba warstwa suchej, czystej słomy. Kobieta ta skwitowała, że to dwa metry gnoju i choć stajnia była pusta w tym momencie, dodała, że zwierzęta stoją w gnoju po kolana. Te wszystkie fałszywe oskarżenia i pomówienia, miały służyć grabieży moich zwierząt, pod płaszczykiem ustawy o ochronie zwierząt.

W stajni poza suchą, czystą ściółką, znajdowało się kilka bel siana dobrej jakości.
Kobieta z fundacji zarzuciła, że siano jest zgniłe.

W stajni znajdowały się także lizawki solne dla zwierząt. Tego nie raczyła dostrzec.

Wyszliśmy na podwórko. Pani władczym gestem wyciągnęła do mnie rękę naciskając:
„Paszporty! Nie masz?? To znaczy, że konie są kradzione! Wobec tego zabieram konie!”

Oczywiście zaoponowałam, wyjaśniając, że to są wszystkie moje konie, które się tutaj w większości urodziły.

„Nie masz dowodu, że to są twoje konie, więc je ukradłaś i ja je zabieram”.
Obecny inspektor Laskowski, który od lat kontroluje moje gospodarstwo i setki razy widział tu moje konie, nie zareagował. Nie wyjaśnił kobiecie z fundacji, że moje konie są tutaj od zawsze.

Oczywiście, kobieta nie ma prawa fałszywie mnie oskarżać o kradzież, bez jakichkolwiek dowodów.
Brak paszportów, to nie jest dowód kradzieży i przesłanka do wywozu zwierząt i ta pani doskonale o tym wie. Zastraszając i terroryzując mnie w ten sposób, złamała prawo.

Następnie pani Kozłowska oświadczyła, że zwierzęta są głodzone, nie mają paszy objętościowej ani treściwej i że to jest znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

Zaprotestowałam, że przecież jest w stajni pasza, na łące rośnie trawa, a w domu mam jeszcze paszę treściwą. Pani zażądała wejścia do mojego domu. Nie miałam ochoty tego agresywnego, roszczeniowego indywiduum wpuszczać do mojego prywatnego domu, tym bardziej, iż sobie uzurpowała prawo łażenia po całym moim domu włączając w tym piwnicę, gdzie jak twierdziła, według niej leżą odgryzione przeze mnie łby królików!

Poprosiłam by do środka domu wszedł zamiast Kozłowskiej inspektor Laskowski.
Kornel Laskowski zażądał zaś eskorty policjanta Krystiana Ułanowskiego.
Weszli obaj. Pokazałam im 7 worków paszy treściwej, pozostałość z ostatniego zakupu tony owsa i jęczmienia. Razem naszym oczom ukazało się 350 kg paszy treściwej. Laskowski zapisał, że jest 140 kg.

Wyszliśmy na pole, gdyż kobieta z fundacji zarzucała mi, że zwierzęta nie mają dostępu do wody.
Podprowadziłam ich pod pojemny zbiornik wodny zabezpieczający wodę na długie tygodnie suszy.
Płynie w nim bieżąca, czysta woda wypływająca z ziemi. Zwierzęta gospodarskie i dzikie piją z tego źródła wodę od setek lat.

Pomimo, że woda jest w zbiorniku czysta i orzeźwiająca, Kozłowska nazwała tę wodę „płynącą gnojowicą”. Wszyscy moi sąsiedzi poją swoje bydło ze stawów i rzek i tam nikt ich nie szykanuje, o czym doskonale wie inspektor PIW Olecko Kornel Laskowski. Tymczasem inspektor Laskowski usłużnie w stosunku do fundacji, złapał za telefon i zaczął obdzwaniać moich sąsiadów wypytując ich, czy nawożą swoje pola gnojowicą.

Według niego nawożenie sąsiednich pól gnojowicą, miało przesądzać o tym, iż woda w moim wodopoju jest brudna. Nie zrobił badania wody, absolutnie nie. Tylko pomówił moją wodę o zanieczyszczenie. Przy czym wodopój jest zasilany głównie wodami opadowymi spływającymi z pól, gdzie gnojowicy nie stosowano, nadto zanim woda opadowa dotrze do dreny, a z dreny do wodopoju, jest filtrowana przez grube warstwy piachu i zanim dotrze do wodopoju, jest czyściutka.

W wodopoju żyją kijanki i drobne rybki, a to wskazuje na to, że jest to woda czysta.
Ja piję tę wodę i moje zwierzęta od 15 lat. Nigdy się nią nie zatruliśmy. Gdy kupiłam gospodarstwo, zanim myśliwi wytłukli stado 14 saren, które się pasły w okolicy i na moim gospodarstwie, te sarny właśnie piły wodę z tego ujęcia wodnego. Myślę, że mając do dyspozycji wiele stawów w okolicy, przychodziły specjalnie do mojego wodopoju, bo tutaj woda jest najlepsza, najsmaczniejsza. Wydeptały nawet ścieżkę do tego mojego wodopoju.

Insynuowanie, że woda pitna moich zwierząt jest zatruta i na tej podstawie fałszywe oskarżanie mnie o niepodawanie wody zwierzętom oraz oskarżanie mnie na tej naciąganej podstawie o znęcanie się nad moimi zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, jest parszywą zagrywką inspektora PIW Olecko (Państwowy Inspektorat Weterynarii w Olecku) Kornela Laskowskiego jak i pracownicy Fundacji Molosy Adopcje, Elżbiety Kozłowskiej.

Oboje ci państwo przekroczyli tu swoje uprawnienia. Wnoszę o ich ukaranie i zasądzenie zakazu wykonywania funkcji publicznych dożywotnio, gdyż działali w złej wierze, w celu zniszczenia mnie i mojej hodowli zwierząt.

Wnoszę o delegalizację Fundacji Molosy Adopcje, albowiem jest to twór przestępczy, łamiący prawo, zajmujący się agresywnymi, aroganckimi, chamskimi najściami i kradzieżą cudzego inwentarza oraz obrażaniem i poniżaniem właścicieli zwierząt.

Obecni nie przyjęli do wiadomości, iż na terenie gospodarstwa jest w sumie 7 oczek wodnych, trzy cieki wodne. Nie obeszli całego gospodarstwa. Większość oczek wodnych nie ma połączenia z polami sąsiadów, a ja nie stosuję nawożenia na moich łąkach. Łąki mam ekologiczne, naturalne.

Łąki są nawożone jedynie naturalnie poprzez pasące się moje zwierzęta.

Przy takiej ogromnej ilości wody, gdzie zwierzęta same wybierają skąd wodę pić, piją swobodnie kiedy chcą i ile chcą, oskarżono mnie o niepodawanie zwierzętom wody!

Woda w moich zbiornikach jest czysta. Potwierdzają to żyjące w nich kijanki wodne i drobne rybki.
Jest to woda naturalna, taką jaką zwierzęta dzikie i gospodarskie piją tu od setek lat, a zapewne i tysiącleci.

Niestety okazało się, iż woda naturalna jest wodą wstrętną zarówno fundacji, jak i inspektorowi.
Jednak inspektorowi Laskowskiemu nie przeszkadza, iż zwierzęta np. sąsiadującego Naruszewicza piją wodę z jego brudnych stawów rybnych, do których spływają ścieki z pól oraz do których szczają wędkarze łowiący odpłatnie ryby w tych stawach. Tam kontroli i zaboru zwierząt nie będzie, bo chodzi o to, by zniszczyć moją hodowlę i gospodarstwo.

Bardzo wredna była też reakcja pani Kozłowskiej z fundacji niby pro zwierzęcej, gdy demonstrowałam mój wspaniały wodopój wykopany w zeszłym roku przeze mnie moim ukochanym zwierzątkom. Wskazałam, że dbam o moje zwierzęta i ich dobrostan, gdyż wszelkie dotacje rolnicze jakie do mnie niekiedy docierają rocznie (a są one niewielkie, wielkości mniej więcej jednej pensji prokuratora czy sędziego, do tego mocno okrawane lub całkowicie zajmowane przez komorników) inwestuję w jego poprawienie, i tak, sama nie mając w domu komfortu bieżącej wody (mam zepsutą hydraulikę, potrzaskane rury wodne) zainwestowałam w zeszłym roku 3 tysiące złotych w pogłębienie płytkiej kałuży i zrobiłam zapas wody moim zwierzętom na cały rok, w tym na wypadek suszy, co procentuje w tym jakże suchym roku. Moim zwierzętom zabezpieczyłam wodę nawet na całe suche lato. Choćby woda wyschła wszędzie, to w tym wodopoju zawsze będzie, gdyż napływa zawsze świeża.

Reakcja Elżbiety Kozłowskiej z fundacji pseudo pro zwierzęcej:
„To ja to zgłoszę ten zbiornik do nadzoru budowlanego, że go nielegalnie wykopałaś.”

Doprawdy, zamiast się cieszyć, że zwierzęta są zabezpieczone w wodę na cały rok, baba chce donosić??? Co to za osoba w tej fundacji siedzi i udaje miłośniczkę zwierząt??? Czy takie reakcje są zgodne ze statutem Fundacji Molosy Adopcje? Działanie na szkodę dobrostanu zwierząt?

Gdy staliśmy nad tym wodopojem i ja protestowałam, oburzona ich oszczerstwami typu:
„znęca się ze szczególnym okrucieństwem, bo nie podaje zwierzętom wody” co jest absolutnym, absurdalnym oszczerstwem, pan pseudo wolontariusz pozwolił sobie na uwagi ad personam typu:
„Tobie bolca potrzeba”.

Stojący obok policjanci nie zareagowali właściwie na takie obrażanie mnie. Zaśmiali się. Stali tuż tuż, wszystko słyszeli. Gdy zwróciłam im uwagę, że ludzie z fundacji mnie obrażają, dzielnicowy Paweł Warsiewicz powiedział, że on nic nie słyszał. Ten drugi policjant też „nic nie słyszał”.

Napastnicy oświadczyli, że moje zwierzęta będą zabrane.
Protestowałam oczywiście. Na łące nieopodal, w blasku Słońca, pasły się moje śliczne konie.
Wyglądały cudownie.

„Podejdźmy do nich i obejrzyjmy je z bliska, jak ślicznie i zdrowo wyglądają.
Nie są w żaden sposób zaniedbane, ani nie mają ran, śladów bicia, katowania itp.” - zachęcałam.

Rabusie nie byli zainteresowani podchodzeniem do moich koni. Z daleka było widać, że wyglądają świetnie, nie ma żadnych oznak zagłodzenia, odwodnienia, bicia, katowania, krępowania.
Zwyczajnie, że nie ma żadnych podstaw do zaboru na podstawie ustawy o ochronie zwierząt.
Oglądanie zdrowych, zadbanych koni nie było im na rękę, gdyż kolidowało z planem ich grabieży pod pretekstem rzekomego zaniedbania czy znęcania się.

Prosiłam też osobno policjantów, by podeszli ze mną do koni. Odmówili. Powiedzieli, że oni są tutaj tylko jako eskorta, nie znają się na koniach i podchodzić nie będą.

Odrzekłam, że nie trzeba się znać, aby zobaczyć, czy koniom sterczą kości i zwierzęta chwieją się z głodu na nogach, nie trzeba się znać na koniach, aby zauważyć ewentualne rany czy ślady bicia.

Panowie policjanci nie chcieli pomóc, nie chcieli być obiektywni. Oni przybyli na moje Rancho tylko jako bezrozumna eskorta, siła zbrojna do okradzenia mnie z mojego majątku. Tym samym nie dopełnili swoich obowiązków służbowych w kwestii ustalenia, czy rzeczona „interwencja” fundacji miała swoje uzasadnienie prawne, podstawę prawną zgodną z ustawą o ochronie zwierząt.
Tym samym przyczynili się do tego, że Fundacja Molosy Adopcje nielegalnie wywiozła moje owce i kozy oraz psy.

Psów w ogóle nie oglądano, bo były w domu. Koni z bliska nie oglądano. Owiec nie badano. Żadnego zwierzęcia konającego lub ciężko chorego nie zastano. Żadnych szczątków zwierząt nie odnotowano.

W stajni, na polach i w domu pasza. Zwierzęta wszystkie w dobrej i bardzo dobrej kondycji, zadbane, kochane, przez zimę przezimowane na ponad 60 belach dobrej jakościowo paszy i tonach paszy treściwej, ze swobodnym dostępem do wody i stajni przez całą dobę – ot tak postanowiono ukraść pod przykrywką ustawy o ochronie zwierząt.

Od nocy 3 maja 2018 roku moje zwierzęta są przetrzymywane przez fundację Molosy Adopcje w niewiadomym dla mnie miejscu na cudzej farmie, w szopie, bez dostępu do wody i paszy, jak wynika z komunikatów zamieszczanych przez Elżbietę Kozłowską na Internecie, na stronie Rancho Romantica de Syf (strona-paszkwil, autorstwa stalkerów, którzy znęcają się nade mną psychicznie od 5 lat).

Agresywne i bezwzględne towarzystwo składające się z członkiń i wolontariusza Fundacji Molosy Adopcje oraz inspektora PIW Olecko, Kornela Laskowskiego, dwóch policjantów: Pawła Warsiewicza i Krystiana Ułanowskiego (nie wylegitymował się należycie i nie zdążyłam odczytać prawidłowo jego nazwiska), udało się na drogę gminną przed moim gospodarstwem, gdzie stało przy samochodach, a następnie się w nich pozamykało, odmawiając mi odpowiedzi na pytanie, co planują, na co czekają i czyja to decyzja była, by mnie nachodzić i pozbawiać zwierząt.

Kolejno podchodziłam do tych aut i pytałam przez szybę, na co czekają i czy zamierzają zagarnąć moje zwierzęta i jeśli tak, to na jakiej podstawie. Elżbieta Kozłowska warknęła przez szybę, do mnie: „Spierdalaj gówno”. Policjanci nie chcieli rozmawiać. Ułanowski siedział w radiowozie, śledził mojego bloga na smartfonie i analizował ostatnie moje wpisy z najścia, które zdążyłam zrobić na bieżąco, gdy na mnie napadli.

Inspektor Kornel Laskowski także zamknięty w swoim aucie, prowadził głośną rozmowę na głośnomówiącym z wójtem Kowal Oleckich Krzysztofem Locmanem. Słyszałam głos Locmana, gdy podawał nazwiska gospodarzy w mojej okolicy, gdzie wywieźć moje zwierzęta.
Byłam oburzona! Chciałam rozmawiać z Locmanem, ale Laskowski mi to uniemożliwił.
Poczułam, że mam do czynienia z okropną, bezwzględną mafią :(((
Poszłam do domu doładować komórkę i zadzwonić do adwokata, by przyjechał na miejsce i bronił mnie i moich zwierząt, by przynajmniej porozmawiał z nimi, bo mnie oni całkowicie ignorowali i za moimi plecami organizowali transport do nielegalnego wywiezienia moich zwierząt.

Po podładowaniu komórki, porozmawiałam z adwokatem i wróciłam na drogę przed moim gospodarstwem, gdzie koczowali najeźdźcy. W międzyczasie dojechało schroniko w Bystrym, pan Kuncewicz z małżonką oraz dwóch jego pracowników. Pan Kuncewicz z żoną w aucie osobowym, a jego pracownicy w aucie schroniska, służącym do zabierania psów. Był to granatowy samochód z paką, a w niej z klatką.

Podeszłam do pana Kuncewicza i dowiedziałam się, że to pan wójt Locman zlecił mu przyjazd i zabór moich psów. Nie umiał powiedzieć na jakiej podstawie zabiera mi się psy. Stwierdził tylko, że ma podpisaną umowę z Urzędem Gminy Kowale Oleckie i gdy z Gminy jest zgłoszenie do odbioru psa, przyjeżdża i zabiera. Nie on podejmuje decyzje o zabraniu, tylko wójt.

Wcześniej dochodząc do drogi na której stali napastnicy, próbowałam dowiedzieć się od kobiety z fundacji, jak się nazywa ona i jej fundacja, oraz czy ma nakaz zaboru zwierząt lub inną decyzję administracyjną, ale odrzekła, „spierdalaj, to nie twoja sprawa”.

Żaden z obecnych mi informacji nie udzielił. Pozamykali się w samochodach i nie chcieli ze mną rozmawiać. Miałam włączoną komórkę, a na linii adwokata. Odzywki kobiety z fundacji (Elżbiety Kozłowskiej, jak później ustaliłam) słyszał pan adwokat. Także podałam telefon z adwokatem na linii panu Kuncewiczowi, a potem dzielnicowemu Pawłowi Warsiewiczowi. Adwokat usiłował się dowiedzieć, czy zgromadzeni dysponują decyzją na piśmie o zaborze zwierząt. Dowiedział się, że nie. Nikt takim pismem nie dysponował i nie był w jego posiadaniu, czyli był to nielegalny zabór, zwykła kradzież.

Zgromadzeni koczowali na drodze przed moim gospodarstwem do nocy. Gdy już było całkiem ciemno, przyjechały dwie przyczepki konne i cała te menażeria, wszyscy ci ludzie z drogi jak i przybyłe przyczepki konne ciągnięte przez wozy osobowe – wszystko to wtargnęło na moje gospodarstwo, na moją ziemię, na moje podwórko.

W nocy nie było widać inspektora weterynarii Kornela Laskowskiego. On zdaje się odjechał wcześniej sprzed gospodarstwa.

Po przyjeździe zgromadzone osoby bez okazania mi jakichkolwiek dokumentów, bez sporządzenia jakiekolwiek protokołu, bez informowania mnie o tym co robią, zaczęły polowanie na moje zwierzęta.

Wszystkich obecnych głośno poinformowałam, że to co robią jest nielegalne, że są złodziejami i bandytami, że kradną moje zwierzęta. Kazałam im opuścić moje podwórko i gospodarstwo. Nie reagowali.

Zgromadzeni grabieżcy zagnali moje owce i kozy do rozpadającej się stajni, powyrywali drzwi, ustawili barykady. Podjechali kolejno jedną, a potem drugą przyczepką konną typu bukmanka i załadowali 44 owce i kozy na te przyczepki.

W tym czasie na podwórku była inna para policjantów. Nie było już dzielnicowego Warsiewicza i policjanta Krystiana Ułanowskiego. Był policjant Adamski i policjantka Rymarczyk. Oboje chodzili za mną krok w krok, uniemożliwiając mi podejście do moich owiec. Policjant Adamski zachodził mi drogę i odpychał mnie brzuchem. Odepchnął mnie tym swoim brzuchem tak z 20-30 razy.

Para ta przyjechała tym razem dużym radiowozem z paką na więźnia, przypuszczalnie na mnie. Wyglądało to tak, jakby się przygotowali na okoliczność aresztowania mnie.
O ich niecnych zamiarach upewniłam się, gdy Adamski w ciepłą majową noc założył na ręce czarne , skórzane rękawiczki. Szykował się do obezwładniania mnie i bicia.

Widząc te rękawiczki, zapytałam go wprost otwartym tekstem, czy chce mnie bić?
Oczywiście zaprzeczył, ale nie umiał wyjaśnić, po co mu te rękawiczki. Było to tuż przed odjazdem przyczep z moimi owcami.

W którymś momencie poszłam za dom zrobić siku. Policjanci poszli za mną.
Wtedy Adamski poświecił reflektorem po polu i z daleka zobaczył na polu moje konie.
Powiadomił obecnych kłusowników, że na polu są moje konie, wskazał im je.

Konie były na moim polu, ale Adamski powiedział, że biegają po polu sąsiada i że za pastwiskiem nie ma ogrodzenia, choć jest ono od co najmniej dwóch lat. Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje, też krzyczała, że moje konie biegają po polu sąsiada. Oboje nie mają pojęcia jak przebiega granica na moim gospodarstwie, a do tego celowo zakłamywali rzeczywistość.

Koniowozy z owcami odjechały. Owce ściśnięte jedna na drugiej beczały. Prosiłam policjantów o interwencję w związku z zagrożeniem życia i zdrowia owiec i kóz, ale oni odmówili interwencji.
Powiedzieli, że oni są tu tylko jako asysta dla fundacji. Nic nie chcieli pomóc. Ułatwiali tylko wywóz moich zwierząt. Wcześniej też ich poinformowałam, że nie ma podstaw do wywozu zwierząt i to jest zwykła kradzież. Odpowiedzieli, że oni są tylko jako asysta dla fundacji.

Zarówno przed odjazdem przyczep jak i po odjeździe, wszystkich obecnych ponownie głośno poinformowałam, że to co robią jest nielegalne, że są złodziejami, kradną moje zwierzęta. Kazałam im opuścić moje podwórko i gospodarstwo. Nie reagowali. Weszłam do domu. Policjant Adamski zamknął mnie od zewnątrz w domu. Nie mogłam wyjść, a oni urządzili obławę na moje konie. Ludzie z fundacji nęcili moje konie marchewkami.

Znęcili ogierka, który zaciekawiony dał im się złapać. Prowadzili go już na podwórko, a za nim szły klacze. Wtedy w akcie desperacji pragnąc uniemożliwić złodziejom kradzież moich ukochanych koni, złapałam za trąbkę i latarkę i zaczęłam przez okno trąbić i błyskać światłem.

Konie spłoszyły się i uciekły i nie dały już do siebie rabusiom podejść. Podejmowali oni jeszcze wielokrotne próby złapania koni, a obecny na podwórku Kami Jacak powiedział, że on stąd bez koni nie odjedzie, bo on tu po konie przyjechał.

Obserwowałam łapankę przez okna domu, ze strychu. Dostałam amoku. Krzyczałam, że są złodziejami, hienami cmentarnymi i żeby opuścili mój teren i zostawili mnie i moje zwierzęta w spokoju. Trąbiłam trąbką i błyskałam latarką. Konie galopowały po pastwisku w kółko i uciekały przed koniokradami.

Policjant Adamski stojąc na dole przed moim domem, straszył mnie ukaraniem mandatu za zakłócanie ciszy nocnej. Wyśmiałam go, bo komu miałabym zakłócać ciszę nocną, skoro na kolonii mieszkam tylko ja?

Kozłowska z fundacji domagała się od Adamskiego, aby mnie aresztował, ale byłam w domu, a on nie miał nakazu włamania się do mego domu, więc tylko drgnął, ale nie próbował wtargnąć do środka. Zżymał się, że nic nie mógł tym razem zrobić. Tak jak wcześniej skutecznie uniemożliwił mi podejście do moich owiec i kóz, ułatwił złodziejom rabunek, tak teraz mógł sobie tylko pogadać o zakłócaniu ciszy nocnej. Byłam wysoko, poza jego zasięgiem i szalałam.

Moje rozpaczliwe, rozdzierające noc i serce krzyki sprawiły, że Kuncewicze poczuli się nieswojo, nie w swojej bajce. Zapragnęli się wymiksować z tego najazdu i obławy. Pan Kuncewicz po cichu podszedł do ściany budynku gdzie stałam w otwartym oknie i krzyczałam i zaproponował mi deal.
Powiedział, że on i jego ludzie odjadą, jak dam im psy z domu, a bez wsparcia Kuncewiczów fundacja koni nie złapie.

Wcześniej faktycznie Kuncewicze brali aktywny udział w łapaniu i ładowaniu moich owiec i kóz i chyba bez ich pomocy fundacja nie dałaby rady złapać owiec. Myślę, że gdyby nie wsparcie policji i Kuncewiczów, fundacja nie dałaby rady złapać moich owiec i kóz i je wywieźć.

Tak więc gdy Kuncewicz zaproponował deal, psa za konie, wrzuciłam na szalę z jednej strony pieska, a z drugiej stado 6 koni i doszłam do jasnego wniosku, że trzeba psa oddać. Lepiej było nie ryzykować, że tłum ludzi urządzi obławę na moje konie i w końcu je wyłapie.

Wystawiłam suczkę za okno. Złapali ją. Jeszcze chcieli trzeciego psa, ale go nie było. Niemka wyprowadziła w pole i ukryła. Kuncewicz nie wierzył, że nie ma trzeciego psa w domu. Wpuściłam go do środka by sprawdził. Sprawdził. Na łóżku leżały koty, ale koty go nie interesowały.

Kuncewicze zabrali dwa pieski (pierwszą suczkę złapali wcześniej, gdy wjechali na podwórko) i odjechali. Osłabiona siłowo fundacja straciła morale, ale Jacak naciskał na łapanie koni. On bez moich koni nie myślał wyjeżdżać z mojej posesji.

Podejmowali jeszcze próby złapania koni. Zeszłam na dół na chwilę. Gdy wróciłam na strych zobaczyłam odjeżdżające koniowozy. Była druga w nocy. Nie widziałam, czy były pełne czy nie. Sądziłam, że udało im się konie złapać i załadować. Wyczerpana i zdruzgotana poszłam spać.

Rano, czy raczej po południu, gdy się obudziłam 3 maja 2018 roku, niespodziewanie przez okno usłyszałam tętent koni i gdy wyjrzałam, zobaczyłam moje skarby na łące! Moja radość była wielka! Niepokój też, bo wiedziałam, że bandyci wrócą po moje najpiękniejsze na Mazurach konie.

Od tamtego czasu boję się gdziekolwiek wyjechać, aby nie zostać okradziona z koni.

Moje owce i kozy są głodzone przez fundację i wójta Locmana. Doprowadzili do śmierci 5 owiec i na tym nie koniec, jak zdradziła urzędniczka gminna, Małgorzata Bartczak. Wójt wyniszcza moje stado :(((


Popełnione przez urzędników, funkcjonariuszy i fundację przestępstwa:

  1. napad
  2. kradzież
  3. zakłócenie miru gospodarstwa
  4. groźby karalne
  5. znieważenie
  6. zastraszanie
  7. nękanie
  8. znęcanie psychiczne nade mną
  9. znęcanie fizyczne nad moimi zwierzętami
  10. doprowadzenie do uśmiercenia moich 5 owiec
  11. niedopuszczanie mnie do akt sprawy
  12. niedopuszczanie mnie do uczestnictwa w postępowaniu o odebranie tymczasowe owiec
  13. niedopuszczanie moich dowodów w sprawie
  14. oszczerstwa i pomówienia
  15. składanie fałszywych zeznań
  16. Udział w zorganizowanej grupie przestępczej
  17. nielegalny transport
  18. transport niehumanitarny


Niehumanitarny transport fundacji
W nocy (pewnie po to, by nie było widać co się dzieje i jak to się drastycznie odbywa, oraz by zwierzęta senne były łatwiejsze do złapania) załadowali ponad przepisową ilość zwierząt na strasznie małej powierzchni, w ogromnym ścisku. Na pewno kilka sztuk owiec udusili w tych maleńkich przyczepkach (jest potwierdzenie o padłych 3 sztukach owiec w pierwszych dniach po uprowadzeniu owiec i kóz).
Słyszałam, jak beczały duszone i tratowane owce...



Baba z fundacji nie przedstawiła się, ani nie podała nazwy fundacji.
Znalazłam ją po gębie na Facebooku, wśród znajomych Jacaka.
Nie wiedziałam, jaka fundacja mnie okradła.



Policja też ze mną pogrywała, nie chcieli rozmawiać, nie odpowiadali na pytania. Zamknęli się w radiowozie i przeglądali mojego bloga na smartfonie. Ten policjant Krystian Ulanowski (czy jak mu tam - nie doczytałam nazwiska, bo tak mi zatrzasnął błyskawicznie legitymację policyjną przed oczyma) przeglądał.



Numery aut biorących udział w kradzieży moich zwierząt:
(Niemka spisała na moją prośbę)
Te auta wtargnęły na mój prywatny teren w nocy:



radiowóz policyjny: HPT  2033
Samochód osobowy: WPR 95903
Audi silver ehepaar NNM 07RA
Opel bl Liefer wagen NGI 7V57
Anhanger wagen NE 6177E
Anhanjar NO 4932 P



Auta uczestników biorących udział w ataku na moją farmę w dzień 2.05.2018
HPT ZO28 radiowóz osobowy z obsadą:
dzielnicowy Paweł Warsiewicz i Krystian Ulanowski
NOE 10 MW granatowy samochód inspektora Kornela Laskowskiego
WPR 95903 białe auto złodziejskiej fundacji z obsadą:
dwie kobiety i mężczyzna:
Elżbieta Kozłowska (ta najbardziej agresywna i chamska)
Kamil Jacak "wolontariusz" (wytatuowany, rosły bysior)
trzeciej osoby danych nie znam: brunetka
Podczas ich napaści i grabieży, padały wulgarne teksty pod moim adresem, między innymi: Kozłowska sobie pozwoliła nazwać mnie "niewyjściowym ryjem na którego się jej nawet nie chce wysrać" i "gównem".

Naturalistyczna hodowczyni koni, owiec, kóz:

Izabella Redlarska
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie
tel. 511945226

Leniwy dzień





Dzisiaj wypoczywam po dwóch intensywnych dniach w które zrobiłam łącznie 70 km na rowerze co jest dla mnie dużym wysiłkiem fizycznym. Wyprawy były związane z próbą odzyskania moich ukochanych zwierząt zrabowanych mi przez lewicową eko terrorystyczną Fundację Molosy Adopcje.

Nie mam auta, ani możliwości pojechania autobusem, więc byłam zmuszona jechać rowerem wpierw do Olecka, a następnego dnia do Kowal Oleckich.

W poniedziałek pojechałam rowerem do sądu, a potem do prokuratury oleckiej. Złożyłam pisma procesowe.

We wtorek pojechałam rowerem do Kowal Oleckich, do Urzędu Gminy, by tam złożyć moje wnioski o zwrot moich zwierząt oraz zajrzeć do akt.

Wczoraj cały dzień w ogrodzie pracowałam lecząc zakwasy po tych wyprawach rowerowych.

Dziś spadł deszcz, zrobiło się zimniej, pochmurniej, a ja czuję się nadal zmęczona po tym wysiłku trzydniowym, więc odpoczywam sobie w łóżku.

Tymczasem rano niespodzianka.  Dzwoni Brunhilda 😀
Trochę się zdziwiłam, że chce przyjść i działać w ogrodzie, po tym jak się na nią wczoraj wydarłam za to, że mi zniszczyła porzeczki, gdy ja rowerowałam po powiecie w sprawie moich zwierząt.

Niszczycielska Niemka ma zakaz dotykania moich roślin, ale lubi przebywać w moim ogrodzie i coś w nim dłubać.

Gdy zadzwoniła i zapytała czy może przyjść powiedziałam, że jak chcesz to przyjdź, a ona na to, że ona już stoi przed moimi drzwiami  😀 ha ha ha.
"No to wchodź i zjedz śniadanie 😀"

Zjadła śniadanie i poszła do ogrodu, a i ja zaraz wstanę, zjem i się przejdę sprawdzić czy mnie znowu czegoś nie wyrwała 😀

Indianka

Święto polskiej flagi

Dzień flagi, a ja nie mam żadnej flagi, nad czym bardzo boleję.
Może ktoś mnie poratuje polską flagą?

Indianka

Marsz Suwerenności 2019!

Bździągwy z revolty położyły się na ulicy

Bździągwy z revolty położyły się na ulicy w Warszawie i darły mordy:

"Stop Indiance!"

Ale policja w Warszawie nie jest taka głupia jak w Olecku i wyniosła bździągwy z ulicy. Dzięki temu Marsz Suwerenności mógł być kontynuowany ❤

Pasożyt okradł mnie i wyłudził 30 000 zł

Elżbieta HIENA Kozłowska z pseudo fundacji pro zwierzęcej to jest pasożyt, który żyje z rabunku cudzego mienia, w tym mojego mienia.

To jest pasożyt, który okradł mnie z mojego dobytku i wyłudził od ludzi 30 000 zł.
Oszustka oszukała ponad pół tysiąca ludzi, wśród których znakomita większość dokonywała wpłat w dobrej wierze, sądząc, że pomaga zwierzętom.

Indianka

Krzysztof Bosak o Marszu Suwerenności, Konfederacji i atakach na jego o...

Kilka obrazów z Marszu Suwerenności w Warszawie

Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) Tweeted:
Kilka obrazów z #MarszSuwerenności. Dziękuję Wam wszystkim za obecność. Bez żadnego wsparcia wspólnie tworzymy najlepsze wydarzenia! 👌🏻 

Duża frekwencja na Marszu Suwerenności

Polska Liderem 🇵🇱 (@PolskaLiderem) Tweeted:

Jak na długi weekend majowy i blokadę medialną naprawdę nie ma się czego wstydzić jeśli chodzi o frekwencję #MarszSuwerenności.

Osobiście obawiałem się, że będzie dużo gorzej.
Świetna oglądalność w internecie (na samym youtubie ponad 13 tys. widzów) napawa optymizmem.


Transmisja Marszu Suwerenności

Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) Tweeted:

Trzy godziny transmisji całego #MarszSuwerenności ze wszystkimi przemówieniami i wieloma ciekawymi rozmowami z sympatykami i przechodniami - realizacja @wrealu24_pl+@MediaNarodoweMN.
W sumie już prawie 80 tys. wyświetleń!



Szkoda, że mnie tam nie było!
Niestety walka z lokalną mafią pochłania wszystkie moje siły :(((

Indianka