Jedna z czytelniczek zadała mi pytanie, czy czuję się samotna? Nie. Raczej brak mi miłości. Brak bratniej duszy. Kogoś, kto by rozumiał i szczerze, bezinteresownie kochał, czystą, dobrą miłością właśnie mnie. Chyba pora pogodzić się z tym, że ktoś taki nie istnieje.
Wiązać się z kimkolwiek, aby było niby łatwiej? To nie dla mnie. Zresztą można się na tym oszukać - można się uwikłać w związek, gdzie facet okaże się zajebistym pasożytem żerującym na kobiecie. Wolę tego uniknąć. Po co mi to? Wolę być sama, niż krępować się byciem z kimś kogo nie kocham, kto w dodatku może chcieć się związać z powodów wyłącznie ekonomicznych,
Teraz mam problemy, zresztą od dłuższego czasu, więc nie ma wielu chętnych, którzy by się chcieli związać z kimś kto ma problemy finansowe. Są chłopi, co szukają darmowej gospodyni i kochanki do łóżka, a mój majątek najchętniej by spieniężyli by dofinansować swoje gospodarstwo. Są ostatni w tym, aby cokolwiek na gospodarstwie moim pomóc. Mają to w dupie. Jak dla mnie, to jest odpychający układ, wręcz obrzydliwy. Dać z siebie zrobić darmowego parobka i jeszcze oddać za friko mój tak ciężko wypracowany majątek? Nigdy.
Mieszczuchy? Mieszczuchy lubią łatwe życie usłane płatkami róż. Poza tym jeśli taki mieszczuch wielbiłby mój mąjątek, a mnie miał za nic - po co mi on?
Związek to nie handel. Związek to partnerstwo oparte na miłości. Jak dla mnie: nie ma miłości to nie ma związku.
Nie brakuje cwaniaków, którzy by chętnie przyszli na gotowe lub wzięli do siebie kobietę za darmową gospochę i kochankę. Prawdziwej miłości jednak desperacko brak.
Może jej po prostu nie ma?
Ale skoro ja potrafię kochać czystą, bezinteresowną, dobrą miłością, to mam nadzieję, że gdzieś istnieje ktoś podobny do mnie.Ja go nie spotkałam i już nie chcę czekać, że się objawi na moim gospodarstwie i obdarzy tą miłością. Generalnie daję sobie z tym tematem spokój i mam zamiar zadbać o siebie, o swoje potrzeby, drobne przyjemności i unikać tematu miłości jak ognia. Tak zdrowiej. Nie ma sensu ulegać chybionym porywom serca na podstawie znajomości internetowych i się łudzić, że miłość jest tuż tuż. To tylko moja wyobraźnia i złudzenie. Lepiej się oswoić z myślą, że jest się unikalną istotą jedyną w swoim rodzaju i jedyną na tej planecie. Reszta to nic nierozumiejące, przyziemne skrzaty czy Hobbici. No, zdecydowana większość z nich. Boją się samodzielnie myśleć i bez poparcia tłumu żadnego kroku samodzielnie nie potrafią zrobić. Taka natura stadna. Jak publika nie zaklaszcze lub nie zaakceptuje - nie podejmują żadnych działań ryzykownych. Ja jestem inna. Jestem indywidualnością. Robię i mówię to, co uważam za słuszne, bez zwracania uwagi na to co sądzi o tym tłum. Tłum samodzielnie nie myśli. Jest od dziecka programowany i postępuje mniej lub więcej z wyuczonym programem, z wyuczonymi procedurami.
Nie kieruje się sercem ni rozumem. Ja wolę kierować się sercem i rozumem, niż tym, co mi od dziecka wpajano. Jeśli to było coś dobrego - to ja to akceptuje. Jeśli to nie było dobre dla mnie - odrzucam to. Jestem jednostką myślącą samodzielnie. Sama oceniam co jest dobre, a co nie. Nie daję sobie niczego narzucać.
Można uznać, że jestem singielką z wyboru i niech tak już zostanie. Nie chcę się z nikim wiązać, chociaż było, jest i będzie mi ciężko samej. Za to nie będę miała u nogi kuli, która mnie ściąga w dół, dołuje i rozczarowuje, wykorzystuje dla własnych egoistycznych celów i podcina skrzydła. Będę wolna i będę marzyć dalej. Jestem wolna i marzę. Może w przyszłym wcieleniu spotkam tego wymarzonego mężczyznę? :)