Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 grudnia 2010

Hydraulik ze Skierniewic

Pan hydraulik dzielnie z rurami walczy, ale czy mu materiału i czasu starczy?
Wioska odcięta od świata -  zwałami śniegu zasypana.
Nie ma jak dostarczyć rury i inne hydrauliczne bzdury...
Na dworze huczy śnieżyca.
Dom ma ośnieżone wysoko lica.
Czy to centralne w końcu powstanie?
Czy Indiance grozi zamarzanie?
ps. Pozdrawiam wszystkich moich zatroskanych Przyjaciół :)
żyję i walczę o normalne warunki mieszkaniowe wbrew wszystkiemu...

niedziela, 28 marca 2010

Remont metodą gospodarczą

Poznam osoby, które zechcą mi pomóc wyremontować mój wiejski dom na Mazurach. W zamian za pomoc, oferuję zakwaterowanie i wyżywienie, a po remoncie dla pomocników pobyty agroturystyczne oraz paczki z wiejskim jadłem gratis.

niedziela, 21 marca 2010

Gumiś wybyty

Gumiś wybył na Śląsk celem sprzedaży swego wiejskiego mieszkania.
Mieszkania nie sprzedał. Kasy nie ma. Śle smsy, że on „by wrócił, ale nie ma za co.” Indianka mu pożyczyła pieniądze na pociąg, gdy wyjeżdżał. Teraz on jest u siebie, wśród rodziny i znajomych – niech oni mu pożyczą na pociąg, jeśli chce jechać. Gdy tu jechał, lekką ręką roztrwonił kilkaset złotych i jeszcze nachlany przyjechał. Po kilku dniach dostał telefon z domu, że zgłosił się kupiec na jego mieszkanie. Pojechał je sprzedać. Wycyganił kasę od Indianki na tę podróż. Pojechał. Sprzedaż nie doszła do skutku i Gumiś spłukany siedzi na Śląsku czekając aż mu manna z nieba sama spadnie. Indianka powiedziała mu, że jeszcze parę dni na niego poczeka, a jak on nie dotrze, sama zabierze się za remont domu.

czwartek, 18 lutego 2010

Plastikowy wężyk

Bystre oczko Indianki dojrzało plastikowy wężyk sprytnie wkręcony w przedłużkę łączącą kranik ze ścianą w łazience szpitalnej.
Oto rozwiązanie problemu braku bieżącej wody w łazienkach Indianki.

Nie trzeba kuć i niszczyć kafelków. Można wodę puścić plastikowymi wężykami po kafelkach i zamocować je w fugach – tak jak to zrobiono w tej łazience szpitalnej w Olecku. 



ODPOWIEDŹ NA KOMENTARZE
Plastikowe wężyki też mnie odstręczały. Ujrzałam je na praktycznym przykładzie i nie wyglądają tak tragicznie jak sobie to wyobrażałam.

Poza tym aktualnie modne łazienki są tak brzydkie, że w tym kontekście taki mały prostacki wężyk nie powinien nikogo razić. Jak ja ten wężyk przeżyję, to ewentualni goście także. ważne, że będzie bieżąca woda w łazienkach.

Nie znam innego sposobu jak w istniejących już łazienkach doprowadzić wodę bez rozkuwania ścian i niszczenia kafelków.

Plastikowy wężyk to chyba najprostszy, najtańszy i najszybszy sposób na doprowadzenie wody do łazienek.

Ten wężyk co widziałam to białawy był, ale może są różnobarwne?

Cowboy, masz inny pomysł jak bez kucia ścian, łamania kafelków i wyrywania popękanej instalacji doprowadzić wodę do łazienek i kuchni?

Chcę też ciepłą wodę w kranach. Podgrzewacz przepływowy? Jaki najlepszy?
 

czwartek, 21 stycznia 2010

Indianka zbiera na remont domu

Drogi Czytelniku,
Podoba Ci się ten blog? Chcesz go czytać dalej?  Jeśli tak, wspomóż Indiankę dowolną kwotą... lub zbędnym sprzętem przydatnym na gospodarstwie... dobrym słowem, lub pomocą fizyczną...
Każda, nawet drobna pomoc będzie mile widziana... :)
Z góry dziękuję, nawet za drobne kwoty :) Zmobilizują mnie do dalszego pisania... :)

Pozdrawiam,
Indianka

wtorek, 12 stycznia 2010

Kamienne domy

Indianka latem będzie miała do remontu stare, kamienno-gliniane obory, więc cieszy się, że trafiła na forum ludzi, których pasjonuje ta sama tematyka... Warto dzielić się swymi doświadczeniami, by uniknąć popełnienia błędów i by znajdować optymalne rozwiązania nurtujących budowniczego dylematów...

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Ganek ocieplany

August zabrał się za ocieplanie ganku wełną mineralną, którą Indianka kupiła i przywiozła przed świętami. Indianka i Agata z doskoku mu pomagały. Ścianki ocieplone. Pora ocieplić dach ganku. To już jutro. 


Ścianki i sufit trzeba będzie obić deskami, ale to już później, gdy Indianka dostanie dopłaty, bo aktualnie kasy niet. Nie ma też dojazdu do gospodarstwa – zawalony śniegiem. A może by tak kupić krajzegę i narżnąć desek z własnego drewna? Co prawda u Indianki prawie nie ma szlachetnych drzew, jest tylko olcha, no ale i olchą można by obić te ścianki... Krajzega to byłoby optymalne rozwiązanie: oszczędność na kupnie desek z tartaku i transporcie ich na gospodarstwo, możliwość docinania na bieżąco tylko tyle ile akurat potrzeba, wygodne cięcie drewna i gałęzi na opał i przede wszystkich niezależność i wygoda w dostępie do taniego budulca. Olcha to słabej jakości drewno na deski, bo łatwo pęka i się odkształca, ale świeżo ścięta i przybita się trzyma, poza tym jest bardziej odporna na warunki atmosferyczne niż sosna itp.  


Obecnie to i tak zwykłe dumanie, bo Indianka nie ma możliwości kupienia krajzegi do tarcia desek, ani operowania piłą spalinową, która ostatnio wysiadła. No i w przypadku cięcia grubych drzew trzeba by najpierw wystąpić o pozwolenie i za nie zapłacić. Do wycinania gałęzi, odrostów i młodych samosiewów pozwolenia nie trzeba. Są to cięcia sanitarne, niezbędne do utrzymania ziemi w dobrej kulturze rolniczej. Naciętych gałęzi starczy do ogrzania domu. W lesie Indianki leży też wiele samoistnie opadłych gałęzi i gałązek, są wiatrołomy, trafiają się uschnięte kikuty drzew - w pierwszej kolejności najpierw to drewno trzeba zagospodarować z pożytkiem dla gospodarstwa i domu.



Co prawda sąsiadujący tubylcy rżną drewno kiedy chcą, jakie chcą i ile chcą i to nie swoje, ale państwowe i nikt ich za to nie ściga i nie karze, ale zapewne gdyby Indianka ścięła nielegalnie jedno swoje drzewo, to zawistni szabrownicy donieśliby do Gminy, a gminiarze nie omieszkaliby przyczepić się do Indianki i wymierzyć karę grzywny za nielegalną wycinkę. Gminiarze pobłażają miejscowym, zasiedziałym osadnikom i patrzą przez palce na ich wykroczenia i inne rozmaite grzeszki, a nowych osadników nienawidzą i tępią.


Gdy lokalne pijaczki nie mają za co się nachlać, to bezczelnie podsypują solą w samym środku wsi wielkie, stare, szlachetne, wartościowe drzewo i taki zabytek przyrody usycha. Następnie piszą wniosek do Gminy o zgodę na wycinkę tego zatrutego, suchego drzewa. Dostają zgodę i ścinają to ukatrupione drzewo, a jego drogocenne drewno sprzedają, a za zarobioną kasę chleją do upadłego.

sobota, 9 stycznia 2010

Indianka chora

Nadal Indianka chora, ale zabrała do łóżka dokumentację rolniczą i ją porządkuje odpoczywając często, bo się szybko męczy, taka osłabiona jest.



Co prawda Indianka dziś nic od AAczy nie chce – pozwoliła im pospać i odpoczywać, ale August zmobilizował się sam i rozpruł schody na strych chałupy, a teraz je składa.


Agata zainspirowana programem w TV eksperymentuje z kajmakiem. Ciasteczka już upieczone, teraz pora na kajmak... Kajmak na kozim mleku of course... :) 
A wcześniej usmażyła placki ziemniaczane. Też dobre.

piątek, 8 stycznia 2010

Serce

Indiankę boli serce. Musi odpocząć. Dzisiaj chyba AAcze będą musieli sobie sami ugotować obiad. 

Wiele spraw przytłacza Indiankę. Zabierze się za nie stopniowo, po kolei.

* * *
Indianka chora. Chora i osłabiona. Leży i słabym głosem dyryguje z łóżka AAczami. Kazała Augustowi rozebrać klaustrofobiczne, drewniane ścianki na korytarzu. Zrobiło się przestronnie – tak jak lubi Indianka. Ogołocone z cienkiej zabudowy schody na korytarzu wyglądają ciekawie. Te na strych wyglądają tyrolsko, a te do piwnicy – sycylijsko. Przedsmak zagranicy...

sobota, 12 września 2009

Remont obory

Dziś kolejny dzień remontu obory. Naprawiamy i uzupełniamy co się da i z czego się da.
Trochę materiałów mam i wyrabiamy najpierw to, co mam.
Inseminator zadziwia mnie swoją niezmordowaną, zdyscyplinowaną pracowitością. Dobry jest!
Jest czasem zarozumiały i wkurzający, ale jest w porządku. Równy gość.

Pomagam mu jak mogę i umiem. Jestem jego prawą ręką. Przynoszę i podaję narzędzia, przynoszę i nalewam wody do betoniary, wycieram szyby i luskfery, przynoszę materiały budowlane, zaprawy, kamienie, nadzoruję stan prac i instruuję o jaki efekt mi chodzi. Idzie nieźle. Do tej pory mamy już zrobione 4 okna luksferowe, 4 parapety, obrobione 3 głębokie otwory okienne i zaczęte łatanie ubytków w ścianach, które są ogromne. Mam nadzieję, że starczy cementu na oborę i zostanie na załatanie ścian w piwnicy, tj. w jednym pomieszczeniu chociaż. Dwóch okien w oborze chwilowo nie możemy wykleić luksferami, bo krzyżaki konstrukcyjne się skończyły. Tak się zastanawiam, czy dałoby się coś w zastępstwie użyć. Jakbym tak dorwała kawał jakiegoś grubego plastiku i wycięła z niego te krzyżaki? Musiałabym mieć solidne nożyce takie jak do blachy. Mam coś takiego, ale zjechane mocno. Nie wiem, czy dam radę wyciąć te krzyżaki. Trzeba spróbować.

Moja betoniara mnie dziś miło zaskoczyła, że ona od razu zaskoczyła i działa normalnie :)
To jest nowa stara betoniara. Nowa, bo nigdy nie używana, stara – bo ma już z 5 lat :D
Nie było okazji jej użyć do tej pory. Mój pierwotny remont chałupy i siedliska zatrzymał się kilka lat temu z braku jakichkolwiek funduszy i jakiejkolwiek pomocy w remoncie. Panom z Ekogwarancji tłumaczyłam, że ponieważ nie stać mnie na zakrojony na szeroką skalę remont i wynajęcie koszmarnie drogiej brygady budowlanej (a ci to się cenią ponad miarę) - prowadzę remont partyzancki :D - to jest, jak się zdarzy okazja, że spotkają się w tym samym czasie, materiały, narzędzia i odpowiedni człowiek – to niejako przy okazji coś się robi, małymi etapami, niedużymi kosztami, sposobem gospodarczym, z dużym udziałem moich własnych łapek.
Takim sposobem, pewien lokalny podrywacz prowizorycznie doprowadził mi bieżącą wodę do kuchni, trener koni poza trenowaniem koni przykręcił kilka gniazdek i kinkietów oraz wymienił wodomierz, a inseminator poza inseminowaniem moich krów – wstawił drzwi i teraz łata ze mną oborę :)
Byle do przodu :) Nie chce mi się czekać na dopłaty by ruszyć z wielkim remontem, bo te dopłaty przyznawane memu gospodarstwu i tak są za małe na tak forsowny remont jakiego wymaga moja siedziba. Przez lata mego mieszkania tutaj i odmawiania sobie wszystkiego (żadnego wyjścia do kina, teatru, dyskoteki, zakupu perfum czy drogich kosmetyków, żadnego nowego ciucha) i skąpienia na jedzenie, a nawet głodowania - zgromadziłam sporo materiałów i narzędzi dzięki czemu jest czym robić i z czego robić te naprawy, remonciki, modernizacje. Więc robię. Jest pewien plus tego, że to powolnie postępujący remont – mam czas na przemyślenie różnych opcji i rozwiązań remontowych oraz modernizacyjnych i wybieram te optymalne.


piątek, 11 września 2009

I stało się okno

Ulepiliśmy w czwartek z Inseminatorem okno z luksferów. Kończyliśmy po ciemku. W piątek rano dowiem się co nam wyszło ;)

wtorek, 28 kwietnia 2009

Umorusana - but happy :)

Nareszcie coś drgnęło. Wstawiłam nowe drzwi od południa i od północy.

Przez południowe wejście pięęękny widok, aż przez chwilę pożałowałam, że jednak nie wstawiłam w tym miejscu szklanych drzwi.
Prześliczny widok na łąki, pastwiska, sadek, rzeczkę, drogę - po prostu cudo.
Ale pełne, mahoniowe drzwi z dużym witrażem też ładnie się prezentują. Namęczyliśmy się z nimi dzisiaj większość dnia, bo lekko zwichrowane się okazały i nie można było ich dobrze wpasować w otwór o tym samym rozmiarze. W końcu je wcisnęliśmy. Miałam w tym swój znaczący udział - wbrew znajomemu, który strasznie oburzony był, że kobieta zabiera głos w sprawach remontu: "Pani się na tym nie zna!!!" - zeszlifowałam flexem resztki zaprawy z cegieł i lekko podszlifowałam te cegły - i dopiero wtedy te drzwi wcisnęliśmy w ciasny otwór.

Natomiast z drzwiami od północy poszło łatwo - myk i zapiankowane już. Kotwy wkręcimy za parę dni, bo znajomy jutro nie może, a poza tym trzeba świetlik zamówić nad te drzwi. Stare drzwi na razie jeszcze zostały, bo nad nowymi brak tego świetlika i by mi tu wiało i było zimno nocami.

Mój dom dzięki tym nowym drzwiom zrobił się od razu jakiś taki przyjemniejszy, zwłaszcza dzięki tym południowym drzwiom. Dużo przyjemniej wychodzi się przez południowe drzwi z pięknym widokiem, niż przez te północne.
Graciarnia została odblokowana i niebawem mam nadzieję zyskać podłogę w tym pomieszczeniu.

Póki co, muszę zainterweniować w gminie, bo mi woda zalewa piwnicę - główny zawór cieknie.
Tak sobie marzę i rozmyślam, że chyba przerobię ganek na kurnik i będę wchodzić do domu tylko od południa.

Tyle, że schody jakieś muszę zrobić drewniane. I tak kury się pchają na ten ganek pasjami.
Chyba urządzę im tak kurnik. Przy najmniej na razie. Jeszcze się zastanowię nad tym.
Ganek cieknie. Przydałoby się coś zrobić z daszkiem. Poza tym to dobre miejsce na skład drewna.

Może urządzę tam właśnie skład drewna? Pomyślę.