Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akcja psychiatryk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akcja psychiatryk. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 sierpnia 2017

Lewicowa opieka społeczna składa donosy

Opieka społeczna żadnej pomocy Indiance nie udzieliła, ale ochoczo zdążyła złożyć wniosek do weterynarii o kontrolę w gospodarstwie Indianki. To ewidentne nadużycie uprawnień.

Opieka nie opiekuje, tylko instytucje szczuje!
Widać klan Maciejewskich chce wojny z Indianką! 😈

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Pogróżki i najścia

W związku z internetowymi pogróżkami napuszczania na mnie kolejnych nalotów różnych instytucji, ostrzegam, aby parkować auta poza moim gospodarstwem. Osoby wchodzące na moją posesję bez mojego zaproszenia lub zgody, będą fotografowane, a ich zdjęcia zamieszczane w Internecie, na moim blogu.

Izabella Redlarska
511945226

Donos z internetu






Ten donos mógł anonimowo pod fikcyjnym nazwiskiem napisać policjant, np. Maciejewski.

Zastanawia błyskawiczność reakcji służb i ofensywność. Dzisiaj wpłynął donos i w te pędy przygnało ekipę czteroosobową, jeszcze tego samego dnia. To niebywałe! Anonimowy donos pod fikcyjnym nazwiskiem i błyskawiczna reakcja. Razi kontrast priorytetowego traktowania w stosunku do podpisanych moich pism, cudzych anonimów.

Indianki pisma nigdy nie są rozpatrywane dopóki ich nie podpisze długopisem. A tu ktoś anonimowo wysyła donos, bez podpisu, i zaraz od ręki po paru godzinach tego samego dnia na Rancho wali uzbrojona w policję opieka społeczna. 😁
Dwie pracownice opieki społecznej w obstawie dwóch policjantów, gwałtowne dobijanie się do drzwi... Dziwne.😵 Co najmniej zastanawiające. 😱

No i te pytania: Pierwsze jakie zadano, to to, czy leczę się psychiatrycznie. Odrzekłam, że nie. Poirytowana kretyńskim pytaniem socjalnej, zapytałam, czy ona się leczy psychiatrycznie, bo jeśli tak, to ona nie może zajmować tego stanowiska i nękać mnie na moim gospodarstwie. Policjanci parsknęli smiechem, a socjalna zdenerwowała się.

 Potem po godzinie za moimi plecami telefon do mojej Mamy i wyciąganie z niej poufnych informacji na mój temat, w tym takich niezwiązanych ze stanem domu.
Oczywiście pierwsze pytanie pracownicy opieki społecznej było czy jestem psychicznie chora, czy leczę lub leczyłam się psychiatrycznie.

Mama odrzekła zdziwiona, że nie. Rzekła, że ani nigdy nie byłam psychicznie chora, ani nie jestem i nie byłam leczona. Na koniec oczernianie mnie przed moją Mamą
(ściema, że jestem brudna i mam kołtuny).
No i sugestia, że ja zostanę umieszczona gdzieś daleko, a moje zwierzęta zagarną tajemnicze "czynniki".  Tego to już za wiele! Wygląda to na ustawkę! 🙅
To zakrawa na nękanie i kradzież inwentarza przy użyciu lokalnych służb i instytucji!

Tymczasem w sądzie za miesiąc będzie rozpoznawane moje zażalenie na odmowę wszczęcia postępowania wobec świetliczanki Krystyny Maciejewskiej o napaść, szykanowanie i nękanie mnie oraz składanie fałszywych zeznań na moją szkodę.

W Komendzie Policji w Olecku pracuje syn tej świetliczanki, kapitan Marcin Maciejewski.

W opiece społecznej w Kowalach Oleckich pracuje synowa świetliczanki, pani Maciejewska, żona Marcina Maciejewskiego.

Sądzę, że mam do czynienia ze zmową i lokalne służby są wykorzystywane do zrobienia mi krzywdy. Już mi z góry zapowiedziano, że żadnego mieszkania zastępczego nie dostanę, dofinansowania naprawy dachu i sufitu nie dostanę, miejsca w  domu pomocy społecznej w Kowalach nie dostanę, w Olecku też nie... Więc gdzie? W psychiatryku chcą mnie umieścić? To po to te brednie o kołtunach itp.?
Jest zbierana przeciwko mnie dokumentacja tendencyjnie redagowana, by przedstawić mnie maksymalnie negatywnie, jako osobę obłąkaną, konfliktową i nie dbającą o zwierzęta. Szykuje się skok na moją wolność, moje zwierzęta i moje gospodarstwo.

Zaniepokojona Indianka



Kolejny donos


Za sprawą kolejnego donosu syfiarzy, Indiankę odwiedziła ekipa opieki społecznej z obstawą policyjną.

Indiance pokazano donos od niejakiego Adama Biały z internetu. Pewnie to fikcyjne nazwisko. Ten donos był podstawą interwencji pracowników opieki społecznej i policji na gospodarstwie. Ale po co policja?? Indianka czuje się osaczana.

A może ten przyjazd policji to była prowokacja, próba wyprowadzenia Indianki z równowagi? Pokaz irytującej, policyjnej buty.

Uporczywe nękanie

Od 5 lat łamane jest prawo, popełniane są przestępstwa wobec mnie,
a lokalne organy zamiast zająć się nimi, tak jakby współpracują ze stalkerami, przyczyniając się do kontynuacji i rozwoju nękania.
Taką patologię należy zgłosić do CBA i sprawdzić, jaką faktycznie rolę pełnią lokalne organy w nękaniu osoby.



Art. 190a. Uporczywe nękanie - stalking


Dz.U.2016.0.1137 t.j. - Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny

§ 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność,
podlega karze pozba­wienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Wywiad


Dzisiaj był wywiad. Zastanawiający.

czwartek, 15 grudnia 2016

Stalkerzy zamieścili korespondencję sądową na Facebooku

Stalkerzy zamieścili korespondencję sądową z kierowniczką sekretariatu wydziału karnego na Facebooku, podając jej dane osobowe i narażając na śmieszność. Ciekawe, czy policja się wreszcie nimi zajmie?
Przypominam, że dane osobowe stalkerów są w aktach policyjnych i sądowych, umorzonej sprawy o stalking, sprawy z mojego wniosku.
Nigdy nie byli nawet przesłuchani, więc swobodnie i bezkarnie opluwają mnie aż od 4 lat i zatruwają mi życie napuszczanymi przez nich kontrolami.
Lechia zaciekawiona

środa, 14 grudnia 2016

Rozprawa

Oskarżający Wąs i jego adwokatka prywatna. Wąs woli wydać 1600 zł na prywatnego adwokata, zamiast włączyć elektryczny pastuch za kilkanaście groszy dziennie!

Adwokatka Wąsa wygłosiła długą, nudną mowę końcową. Przynudzała jak cholera. Snuła i snułła te swoje insynuacje z dupy wzięte. Trzeba powiedzieć, że się mocno prężyła za te 1600 zł, ale i tak wypadła blado i niewiarygodnie. Jej oskarżenie głównie opierało się na insynuacjach i domniemaniach, a nie na faktach.

Zaś adwokat Indianki błysnął kunsztem oratorskim, mocno osadzonym w realiach sporu toczącego się między Wąsem i Indianką.

Trzeba przyznać, że miło zaskoczył Indiankę, która już przywykła do zerowej lub półgębkiem wygłaszanej obrony adwokatów z urzędu, niewinnej, świętej Indii. Tym razem mowa pana adwokata Indianki, była brawurowa.

Za kilka dni Sąd wyda wyrok. Indii wniosła o jej uniewinnienie, albowiem jest niewinna, a zarzucany jej czyn nie nosi znamion wykroczenia.

Był to ekscytujących dzień, tylko szkoda, że kosztem zwierząt Indii, które w tym dniu znów za sprawą mściwego, czyhającego na grunta Indii Wąsa, pozostawały bez opieki.

Wcześniej, Wąs na miedzy kilka razy powiedział Indiance, że będzie ją tyle razy pozywał, aż ją zlicytują. Zły człowiek to jest. Pazerny na cudzą własność, gdyż w świetle istniejącego prawa, tylko sąsiad z tej samej gminy może kupić grunt Indii. Wąsowi wcale nie chodzi o zabezpieczenie swych pól, albowiem nie dokłada należytej staranności w ich zabezpieczeniu (wystarczyłoby włączyć pastuch elektryczny od czasu do czasu), lecz jego celem jest nękanie biednej, samotnej kobiety pozbawionej prądu, która nie ma możliwości włączenia swojego pastucha.

Na uwagę zasługuje fakt, iż kierowniczka wydziału karnego dostała jątrzący donos (pokazała email) od rozwórzastej pedalicy z Nowej Huty rzygającej na Indii na Facebooku i gdzie się da, dzień w dzień od 4 lat, i w związku z tym donosem, kierowniczka na widok Indii podskakiwała jak na rozżarzonych węglach i wszczynała pretensjonalną dyskusję z Indii, na którą Indii nie miała czasu ni ochoty.

No, ale przynajmniej Indii dostała od niej jeden interesujący ją dokument, który wcześniej ta kobieta nie dała Indiance doczytać. 

Niestety, na pozostałe dokumenty musi jeszcze czekać, bo tym razem wyrosły nowe przeszkody uniemożliwiające zapoznanie się z materiałem dowodowym zawartym w aktach dwóch spraw w sprawie o rzekomo bezzasadne wezwanie policji (było zasadne jak cholera, Indianka została napadnięta w świetlicy!).

Indianka obronna

wtorek, 29 marca 2016

Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"

Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.
Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
 ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.
Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.
Sprawdzał w bazie danych osób poszukiwanych, czy jestem poszukiwana tenże widoczny tutaj Łukasz Ratuszny.

Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.

Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.

Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.

Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.

Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.

Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.

Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.

Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.

Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami  komputerowymi.

Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.

Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.

W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.

Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁

O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.

No i zaczęło się 😈

Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer! 

Cdn. w sądzie.