sobota, 26 stycznia 2013

Wiosenne punktowe porządki

Podobno wielki mróz na Mazurach. Podobno minus 22C.

Indianka tego tak nie odbiera. W domu w miarę ciepło – pali w piecu. Na dworze, gdy idzie karmić zwierzęta ubrana cebulowo – nie czuje zimna. Wczoraj było bardzo ładnie, słonecznie, zero wiatru.

Dziś troszeczkę wiaterku, zimniej i trochę fruwającego rzadko puchu śnieżnego.

Nakarmiła zwierzęta. Rozebrała taczkę. Przyniosła trochę rozpałki do domu. Napaliła w piecu. Pozmywała naczynia. Zrobiła śniadanie i obiad. Nakarmiła drób, króliki, psa i kota.

Od tygodnia jest offline. Wyłączyli Internet. Zastanawia się, czy nie zrezygnować zupełnie z umowy o Internet w domu. Rocznie kosztuje to 600zł. Sporo. Marna jakość, a wydatek znaczny.

Byli dzisiaj faceci z zakładów energetycznych sprawdzać licznik. Niebawem przyjdzie nowy rachunek za prąd. Jeśli będzie zbyt duży – nie da rady go opłacić. Wyłączą wtedy i prąd.

Bez prądu, bez Internetu – trudniej, ale da się żyć. Trzeba będzie kupić lampy naftowe i naftę. Właściwie ma już coś takiego.

Lampę oliwną i kaganek oborowy. Ludzie 200 lat temu nie mieli ni prądu, ni Internetu. Fajnie by było zachować okno na świat w postaci Internetu. Ale bez prądu i tak nie da rady.

Zaczęła dziś wiosenne porządki. “Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj”.

Wiosną nie będzie miała na to czasu. Poza tym, w tej chwili i tak nie może ciąć drzewa na opał, bo piła w serwisie.

Jest weekend, pora zabrać się za różne zaległości, w tym te papierowe.

Pewnie niebawem wyłączą prąd, wiec trzeba te pilne pisma napisać jutro. Dziś już jest późny wieczór i ona jest zmęczona i śpiąca.

Obiad na jutro ugotowany, więc to zajęcie odejdzie z grafika dnia. Zwierzęta chyba całego siana nie zjadły, ale jeśli nawet, to jutro dołoży im kolejną partię z tego rozwiniętego dzisiaj balota.

Dzisiaj zaczęła wiosenne porządki punktowe. Punktowe, bo nie ma czasu na całość. Wyszorowała kilka garnków, zamiotła pod piecem w miejscu, gdzie miały stanąć donice z wysianymi nasionami. Ustawiła tam donice ściśle.

Z pieca wybrała wiadro popiołu i wysypała nim ścieżkę do pastucha odgradzającego jej dom od reszty podwórka. Tam wyniosła klaczom wiadro z letnią wodą. Zrobiła kilka kursów aż się napiły do syta.

Potem wyłożyła im sporo siana przed stajnią. Osobno dla kóz po drugiej stronie stajni, aby sobie w drogę nie wchodziły.

Dziś na obiad pieczony kurczaczek z duszoną marchewką i gotowanymi ziemniakami. Do popicia kielich słodkiego wina. Sante zostawił niedopitą butelkę wina, a na jej dnie akurat tyle wina, co na jeden kielich. To wino bardzo smaczne i słodziutkie. Takie jak Indianka lubi.

Ciekawe, czy jutro starczy jej czasu i sił by zająć się papierami?

Co prawda jest obecnie sama i zadanie przytargania drewna z pola spada znowu na nią, ale z kolei, gdy był Włoch, musiała się wysilać by dobre posiłki dla niego szykować, a dla siebie nie musi tak się nadwyrężać – może zjeść byle co. Jutro nie będzie to byle co, bo ugotowała obiad na dwa dni, a nawet na trzy dni. Może się uda jutro skoncentrować na papierach. Najpierw z rana trzeba będzie napoić zwierzęta i nawalić im siana kopę.

W łazience w pralce leży niedokończone pranie. Trzeba je dokończyć dziś, bo jest gorąca woda na piecu. Indianka śpiąca, zmęczona – już się jej nie chce, ale jutro rano woda będzie chłodna lub letnia. Trzeba więc wykorzystać ją dzisiaj, póki gorąca. Wypłucze w gorącej wodzie to pranie i idzie spać. Jak da radę – to jeszcze je wyciśnie i powiesi by wyschło na jutro.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!