RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
sobota, 8 marca 2014
piątek, 7 marca 2014
Czym będziecie walczyć z najeźdźcami?
Naród jest bezbronny.
Niemal pozbawiony armii.
Jedyne co możecie zrobić w aktualnej sytuacji prawnej która zabrania Polakom posiadania broni palnej - to wyposażyć się w broń sieczną, nauczyć się nią sprawnie posługiwać oraz posiąść umiejętność walki wręcz przy użyciu np. aikido, judo, taek-wondo itp. Tylko tyle możecie zrobić, ale zróbcie to abyśmy nie byli tacy bezbronni jak jesteśmy.
Zaopatrzcie się w cokolwiek może wam pomóc bronić się:
łuki, łopaty, kosy, pałki, co się nawinie pod rękę.
Zapasach żywności i wody - o suchym prowiancie i konserwach, które można długo przechowywać bez lodówki.
Czym rozpalicie ogień?
Czym oświetlicie miejsca pobytu nocą? Pomyślcie o zapałkach, zapalniczkach, zapasie gazu do zapalniczek, krzesiwach do iskania iskier do rozpalenia ogniska.
Zaopatrzcie się w pakiety nasion warzyw i szpadle, abyście mogli sobie ogródki uprawiać które was wyżywią.
Jak sporządzić granat przeciwczołgowy domowym sposobem?
W braku amunicji przeciwczołgowej ludność cywilna powinna przygotować sobie do walki z czołgami niezawodne butelki samozapalające, którymi łatwo i bezpiecznie można unieruchomić nieprzyjacielski czołg. Najlepiej do tego celu wziąć półlitrową butelkę cienkościenną - od wódki lub octu - i napełnić do 2/3 dowolną mieszaniną łatwopalną (benzyna, nafta, ropa, denaturat, benzol, aceton w dowolnym stosunku). Do butelki trzeba ostrożnie dolać kwasu siarczanego. Tak napełnioną butelkę szczelnie zakorkować i zabezpieczyć lakiem, pakiem, świecą od przenikania. Następnie sporządzić należy mieszaninę kalichloricum (wziąć z apteki, składu aptecznego, mydlarni) z pudrem cukru mniej więcej dwie trzecie na jedną trzecią. Czubatą łyżkę tego proszku rozsypać na mocnym, niemoknącym papierze (natron, pergamin) wielkości 40 na 40 cm. Jeżeli takiego proszku nie można sporządzić, wystarczy użyć chloran. Zrobić z tego szczelnie zamkniętą torebkę i przykleić lub mocno przywiązać u samej szyjki butelki. Butelkę owinąć sznurkiem z pętlą, przy czym trzeba pamiętać, że pętla powiększa rzut o 10m kosztem celności. Butelki należy przechowywać o ile możności nie oddzielnie, lecz w skrzyniach najlepiej monopolowych po 25 sztuk, gdyż są bardzo czułe na wstrząsy. Przypadkowe rozlanie płynu na sam papier, a tym bardziej z proszkiem powoduje niezwłoczny wybuch. Zwykłe rzucenie butelki na czołg lub bruk wśród maszerującej piechoty daje wynik podobny do granatu "Filipinka".
Trzeba będzie ich wypatrzeć i zlikwidować zanim nas wszystkich powystrzelają jak na Majdanie.
Zaopatrzcie się w wędki do łowienia ryb.
Instrukcja legalnego zdobycia broni palnej:
=======================================
Jeśli macie działki -pomyślcie gdzie zakopiecie lub schowacie swój majątek, tak by nikt obcy nie znalazł i nie zniszczył czy ukradł.
Pamiętajcie o papierach własnościowych.
Zróbcie kopie i laminaty aktów własności waszych mieszkań, domów. Miejcie przy sobie kopie, a oryginały zakopcie zabezpieczając dobrze przed erozją.
Wybierzcie kasę z banku i zainwestujcie w ziemię lub złoto. Pamiętajcie, że w przypadku wojny wszystkie wasze pieniądze przepadną w bankach. Nic nie wyciągniecie z banków.
czwartek, 6 marca 2014
Czas biegnie szybko
To niesamowite, jak szybko czas ucieka!
Budzę się. Karmię zwierzęta. Robię sobie śniadanie.
Sprzątam i ścielę w stajniach. Noszę wodę z rzeki do domu.
Sprzątam siedlisko wokół domu. Zbieram badyle, gruz.
Rąbię drzewo. Palę w piecu. Gotuję sobie wodę do mycia i zmywania. Gotuję
obiad. Rozprawiam się z korespondencją. I już wieczór.
Pora odpocząć. Wyciągnąć się w łóżku lub coś zjeść.
W tym roku wiosna jest wczesna. Warto to wykorzystać.
Bym chętnie zaorała kawał pola pod zboża i ziemniaki. Niestety - nie mam
kasy na wynajem traktora. Ręcznie skopię tyle ziemi, ile warzyw dla siebie
potrzebuję. Więcej nie dam rady. Konie mi trochę pomogły miętosząc ziemię
swoimi kopytami. Będzie lżej kopać.
Jest sucho. Warto wywieźć obornik ze stajni i nałożyć do inspektu.
Póki nie ma błota - warto też pozbierać gruz wyłażący z ziemi i wywieźć go
nad rzeczkę, gdzie dół woda wypłukała w mostku i trzeba go zasypać.
Przede mną sporo biurokracji. Miałam dzisiaj się nią konkretnie zająć, ale
już jestem zmęczona. Chce mi się spać. Może jutro znajdę siły. Dzisiaj
załatwiłam co innego - też pilnego. Pchnęłam dwie sprawy do przodu. Mimo
zmęczenia i nadmiaru obowiązków jestem bardzo wydajna i dość skuteczna w tym
co robię i czym się zajmuję.
Codziennie nakładam na siebie duże wymagania - za duże - a potem się dziwię,
że z planowych kilkunastu zadań udało mi się wykonać ledwo parę czy kilka.
Ważne jednak, że te kilka czy parę się udało zrealizować. Owocy moje pracy
są coraz bardziej widoczne i odczuwalne, mimo, że porwałam się z motyką na
Słońce i zawzięcie to Słońce motykuję od lat, nie bacząc na to, że motyka
się prawie od żaru rozpuściła :D Nie odpuszczę i już. Dopnę swego
wymarzonego celu. Każdy dzień mnie do niego przybliża. To nic, że są tacy,
co kłody rzucają pod nogi z uporem maniaka i szkodzą zawzięcie za plecami.
Przestałam się tym już przejmować. I tak sobie dam radę, bo jestem dzielna,
pracowita, kreatywna i niezwykła. Jestem pionierką na tych dzikich ziemiach.
Przybyłą z silnym postanowieniem stworzenia na ziemi boskiego raju, który
tworzę po trosze każdego dnia przy udziale wszystkich moich talentów i sił.
Niestety - każda czynność, najdrobniejsza - zajmuje czas. Ten czas tak
szybko ucieka. Trzeba brać pod uwagę też swoje siły i zmęczenie, którego na
ogół nie biorę pod uwagę pochłonięta misją którą mam do spełnienia, a
powinnam brać. Trzeba bardziej zrównoważenie rozkładać swoje siły w ciągu
dnia i tygodnia.
Nadmierna biurokracja wysysa ze mnie siły. Załatwiam, lub próbuję załatwić
sprawę po sprawie. Wymagają one czasu i koncentracji. W ciągu dnia pracuję
na dworze, a wieczorem już jestem zmęczona lub znużona i nie chce mi się
zaglądać do papierów. Z kolei gdy poświęcam na papiery dzień - to traci na
tym moja praca fizyczna. Nadal mam sporo drzewa do pocięcia. Nie mam na to
czasu. Mogłabym już zacząć przekopywać ogródek, albo wkopywać słupy
ogrodzeniowe. Nie starcza mi na to czasu. Obrządek, zmywanie, gotowanie i
papiery zajmują mi cały czas i siły.
Wieczorem szybko się ściemnia, a ja ulegam znużeniu dniem pracy i chcę
odpocząć. Nie mam już tyle sił co kiedyś. Potrzebuję solidnych wakacji i
totalnego odpoczynku. Za długo i za ciężko bez odpoczynku pracuję. Już tyle
lat - rok w rok ciągle masa pracy. Czas na relax.
Czas na zminimalizowanie ilości zadań do wykonania. Maleńki ogródek zamiast
wielkiego planowanego. Tak, by ten ogródek sprawiał przyjemność i wyżywił
mnie cały rok, ale nie doprowadził mnie do skrajnego wyczerpania do jakiego
doprowadziło mnie kiedyś zakładanie i rekultywacja sadu owocowego.
wtorek, 4 marca 2014
Rosyjskie wojsko nadciąga :)
A jutro zrobię galaretę jajeczno-marchewkową. :)
Mam nadzieję, że Rosjanom będzie smakowało :D
Są zaledwie jakieś 30km ode mnie - 3500 rosyjskich żołnierzy :D
Na rancho jak zawsze mnóstwo roboty ;)
Każde ręce się przydadzą do pomocy ;)))
Pora odświeżyć sobie rosyjski :)
NIE SPRZEDAM CI ZIEMI
NIE SPRZEDAM CI ZIEMI
Przyszli cudzoziemcy, ludzie innej wiary:
„Sprzedaj chłopię ziemię, będziesz miał talary,
Zapłacimy chatę, zapłacimy pole,
Będziesz miał talarów na calutkim stole”.
- O mój panie miły! Idźże gdzie chcesz sobie,
A ja swojej roli za nic nie dam tobie!
Schowaj swe dukaty i białe talary;
Kto sprzedaje ziemię, tan nie naszej wiary.
Chcesz kupić ode mnie i role i płoty?
A kto mi zapłaci za ten miesiąc złoty?
A kto mi zapłaci za tę jasność Bożą,
Co w moje okienka świeci z każda zorzą.
Za ten dach słomiany, co mi głowy strzeże?
Za ten dzwon, co dzwoni rankiem na pacierze?
A kto mi zapłaci za tę modrą wodę,
Za ciepło słoneczne, za cichą pogodę?
Za wiosenny klekot naszego bociana?
Za piosnkę pastuszków, „dana moja! dana!”?
Za ten piasek biały, gdzie się bawią dzieci,
Za tego skowronka, co nad głową leci?
A kto mi zapłaci za tę słodycz miodu,
Co ja pszczoły znoszą do ula z ogrodu?
Za palmę, co pęka w kwietniową niedzielę?
Za tę grusze polną, co długi cień ściele?
A kto mi zapłaci za kościółek Boski,
W którym co niedzieli Bogu składam troski?
Za cmentarz przy farze, zielony jak sady,
Gdzie leża w swych grobach me ojce i dziady?
A toć to i mnie tam wnet miejsca potrzeba,
Gdy Pan Bóg zawoła; „chodź człeku do nieba”.
A toć by mi dzieci po nocach tęskniły,
Nie wiedząc, gdzie szukać ojcowej mogiły.
Nie sprzedam ci roli. Weź kupcze talary!
Kto ziemie sprzedaje, nie naszej jest wiary.
Maria Konopnicka.
poniedziałek, 3 marca 2014
WE, Polish Nation - WE DO NOT WANT ANY WAR!
We, Polish Nation – we do not want war with Ukraine and specially with Russia!
Polish Nation is NOT interested in war with Ukraine! We do not want to interfere into Ukrainian inner affairs. Ukraine is not our country and we respect Ukrainian sovereignty. We have tons of our own country problems and do not need more!
Let Donald Tusk who administers our country right now stop deciding for us whether we want to enter the war with Ukraine. He has no right to do it to us and to Ukrainians. He is even not a real Polish person. His grandfather was German soldier in Wermaht during II World War fighting with Polish, killing Polish people. Donald Tusk has German mentality. He has no heart for Polish people. He has no heart for Slavs people. He is loyal to Angela Merkel and Germany – not to Polish Nation. He is not loyal to Polish Nation at all. Each month his government implements more and more harmful to Polish Nation rules. He acts against us and against our will. We do not want to fight with Ukrainians. We do not want to be aggressors. Let PO and EU politicians stop drawing us into any war! We even don’t have an army anymore! The present PO government have made our country vulnerable and defenceless. The government has destroyed our army. We have no chance to win! We do not want to be cannon fodder in a foreign war! We do not want foreign war move into our country! We want peace and prosperity!
Let PO politicians who administer our country presently – let them stop to implement other countries’ economic and strategic plans at our Nation and country cost!
Let PO government take care of the poverty which they have created in our country under their rules!
Polacy nie chcą wojny z Ukrainą!!!
niedziela, 2 marca 2014
Malkontent
Hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.
Hipokryzja może się przejawiać na kilka sposobów:
- oficjalne głoszenie przestrzegania określonych zasad moralnych i jednoczesne ich "ciche" łamanie, gdy nikt ważny tego nie widzi (np. głoszenie przez polityka, że walczy z korupcją i jednoczesne branie przez tego polityka po cichu łapówek),
- stosowanie różnych, sprzecznych wzajemnie zasad moralnych przy różnych sytuacjach (np. wymaganie od żony, żeby nie zdradzała, i jednoczesne zdradzanie żony),
- wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach (np. głoszenie, że zabijanie dzieci wroga w czasie wojny jest dobre dlatego, że wróg ten popełnił wcześniej zbrodnię mordując nasze dzieci), lub twierdzenie, że donosicielstwo na biedną rolniczkę i jej szkodzenie jest właściwe, bo rzekomo jest to dla dobra zwierząt (to nic, że zwierzęta i rolniczka ucierpią na tym donosie - donosiciel twierdzi, że postąpił właściwie, podczas gdy sam w sobie wie, że postąpił jak podła świnia).
- tworzenie obszarów tabu, czyli spraw, o których się nigdy nie rozmawia publicznie; zazwyczaj są to sprawy, które w świadomości wielu ludzi są niemoralne, ale są lub były jednocześnie masowo praktykowane (zob. też tajemnica poliszynela). np. udawanie, że homoseksualizm to rzecz normalna i właściwa etycznie, moralnie i gatunkowo dla ludzi.
Hipokryzja jest stałą cechą ludzkich społeczeństw. Wynika ona z jednej strony z konfliktu między indywidualnym interesem poszczególnych osób i normami moralnymi panującymi w danym społeczeństwie, a z drugiej strony z konfliktu między normami obyczajowymi i moralnymi.
- Komu zależy na szkalowaniu polskich i chrześcijańskich wartości?
- Jaki jest cel szykanowania wszystkiego co polskie, chrześcijańskie, narodowe, tradycyjne?
- Jak te szykany wpływają na widzów?
- Co większość lemingów myśli obecnie o Kościele i polskości, tradycji, historii, naszych korzeniach?
- Jaki jest cel ostateczny szykanowania polskości i wrośniętego w nie chrześcijaństwa?
sobota, 1 marca 2014
Misja Kościoła Katolickiego
Odpowiedzi na komentarze
Podobno Weterynaria ma obowiązek interweniować przy każdym donosie, nawet gdyby się zdarzały one codziennie. Nie wyobrażam sobie, abym była codziennie nachodzona przez inspektorów weterynarii czy innych instytucji. Takie działanie zakrawa na nękanie rolnika. Przecież ci urzędnicy w niczym rolnikom nie pomagają. Nic.
Jedyne co mogą zrobić poza upierdliwym i irytującym kontrolowaniem to ukarać mandatem lub zagarnąć własność rolnika jakim jest jego inwentarz. Inwentarz ma swoją wartość. Wyhodowałam piękne konie. Łakomy kąsek dla rozmaitych cwaniaków.
Na szczęście inspektorzy muszą się trzymać litery prawa i nie mogą bezpodstawnie zabierać zwierząt. Niemniej jednak, każda taka kontrola to stres dla mnie. Tym większy, że kojarzy się z tym nieszczęsnym wyłudzeniem ode mnie psiny w 2012 roku.
Przez zaskoczenie udało się im wyludzić ode mnie psa na czas odchowu szczeniąt w schronisku. Szczenięta te (po kundlu sołysowej która nie została ukarana za puszczanie swego psa na moje gospodarstwo i podwórko) miały zostać w schronisku do adopcji, a sucka miała wrócić do domu. Do tej pory mi jej nie zwrócili mimo moich licznych pism oraz fizycznej próby odebrania psa ze schroniska.
Mój pies przebywa tam nielegalnie. Nielegalnie został zagarnięty.
Ani gmina, ani schronisko nie ma prawa zaboru psa właścicielowi bez ważnego, prawomocnego wyroku sądu. Psina została ode mnie podstępnie wyłudzona, a gdy próbowałam wielokrotnie ją odebrać na drodze formalnej - po serii odmownych odpowiedzi, dostałam w końcu odpowiedź, że psa odzyskam jak zapłacę haracz w wysokości ok. 2600zł. Jakim prawem ktoś zarabia na moim psie i to moim kosztem??? Ja nigdy nie wyraziłam zgody, aby moja psina tam została na dłużej niż odchowanie szczeniąt.
" Ba! Strach nawet przed pojawieniem się kogoś obcego, czy też znanego z racji sprawowanego urzędu przed bramą. I strasznie Ci współczuję, bo wiem, jak to jest być człowiekiem zaszczutym. I jak szybko siły i chęci odchodzą od człeka, który zmaga się z codziennym stresem (a nuż ktoś znowu naśle jakichś mądrych na stołkach, żeby sprawdzili na ile paragrafów da się pozwać do sądu delikwenta), a jeszcze ma do wykonania wiele ciężkich, fizycznych prac w gospodarstwie. Może w zimie jest ich mniej, ale targanie siana, czy słomy do obór i stajni wcale lekkim zajęciem nie jest, prawda? Sama miałam okazję (co prawda bardzo sporadycznie już teraz) popracować w polu i zagrodzie, żeby wiedzieć, że to nie takie "hop-siup". I nie załatwi się wszystkiego w pięć minut."
Teraz jestem tu sama zresztą jak większość lat na Mazurach (w mieście miałam przyjaciół i fajne towarzystwo oraz rewelacyjne układy z moimi uczniami na kursach języka angielskiego które prowadziłam), ale jest mi tak dobrze. Mam spokój i zero dodatkowych obciążeń i stresów związanych z goszczeniem obcych i ich wymagań.
Saba i Satja szczęśliwe razem na pachnącej łące. Rancho na Mazurach Garbatych, rok 2008. |
czwartek, 27 lutego 2014
Przetarg na dostawy siana i usługi polowe rozstrzygnięty!
wtorek, 25 lutego 2014
Pogadanka na komendzie
Indianka udała się wczoraj z buta na komendę w sprawie prześladowcy,
który ją nęka złośliwymi, chamskimi smsami, komentarzami pod jej blogiem oraz nasyłaniem kontroli weterynaryjnych na nią.
Gnidą, łachudrą i bydlakiem, który na nią doniósł na weterynarię nie jest Witold Z. Jest to inna osoba.
Aby dostać się na Komendę Olecko, trzeba przejść przez tę urokliwą rzeczkę. |
poniedziałek, 24 lutego 2014
CouchSurfing 2012
Drogo, ale sianokiszonka jest z reguły droższa od siana z uwagi na owijanie
Jest też towarem bardziej pożądanym w rolnictwie, paszą bardziej wartościową,
No, rozerwało. Pięć krów mi rozerwało podczas porodu. Miały za duże cielaki
i nie dały rady się wycielić, trzeba było krowy ciąć i cielaki wyciągać,
a jak były za duże mimo to, to wyciągać po kawałku cielęta aby krowę
Większość moich krów miała ciężkie porody, ciężko się cieliły, a 5 krów
To co się miało zmarnować to i tak się zmarnowało.
Oho, tak sobie myślę, że ja u niego na pewno paszy nie kupię. Może być
Za siano prosto z pola policzył sobie aż 100zł (zapytałam go ile by wziął za
Na pewno u niego kupować paszy ani cieląt nie będę.
Ale nikt na nikogo nie donosi. Każdy ma tutaj jakiś swój interes.
Weterynarze zarobili na inseminacji, a teraz na próbie ratowania krów i
Tak tutaj trzymają psy od wielu, wielu lat. Nikt z tego nie robi afery.
Sąsiadka co na mnie lubi donosić sama trzyma psa w metalowej beczce na polu,
Psy i lisy przywlekły te kości z innego gospodarstwa.
Psy i lisy na tym korzystają. Mają co jeść. Nierzadko ratuje im to mięso
Życie na wsi jest brutalne. Wymaga hartu ducha. Śmierć jak i wypadki oraz
Natomiast przeciętny wieśniak jest rozbrajająco chciwy i interesowny.
W sumie nie ma się co dziwić. Ciężko pracują przez cały rok, świątek i
Natomiast idealistka taka jak Ja, która trzyma zwierzęta głównie dlatego. że
I nie zwiodą mnie tutaj eleganckie woale elokwetnej wypowiedzi.
Intencje tych hien są dla mnie jasne od samego początku.
Teraz próbują tylko dosztukować do swojej podłości odpowiednią ideologię, by
Dostały więcej, niż miały obiecane. Miały spać na łące w swoim namiocie.
Dostały co prawda nie przygotowany dla gości pokój (bo nie miał go nikt
Wiedziały o niekończącym się z braku funduszy remoncie, o tym że Gospodyni
Miały swój namiot? Miały. Miały w nim nocować? Miały.
Zamiast tego wpakowały się do mojej sypialni zmuszając mnie do emigracji do
Wszczególają się z niezwykłą pieczołowitością w każdy najdrobniejszy
grzeczności wyświadczonej im przez Gospodynię.
Podróżujący też niekiedy padają ofiarą molestowań ze strony gospodarzy.
Nie zostały ani pobite, ani zgwałcone, ani okradzione, ani zwymyślane.
Przyjęła je uprzejma, choć uboga i na dorobku Gospodyni. Podzieliła się tym
Gdy się okazało, że przyjechały na całe dwa tygodnie bez grosza licząc na to,
Siedzą na mnie jak ten upiorny dżin juz od dwóch ponad lat. Ciągle im mało.
Nasyłają na mnie różnych patałachów aby mi podkładali świnie, składali
One piszą i kontaktują się z różnymi moimi znajomymi i nieznajomymi lub ledwo
Skontaktowały się z nim wyszperawszy go na liście moich znajomych na znanym portalu społecznościowym. Zatruły go - jego umysł i serce. Podpuściły. Sprytnie zmanipulowały. Łepek przyjechał z odpowiednim nastawieniem. Szpiegował mnie dla nich i przez
Uniemożliwiłam mu to. Wtedy wpadł we wściekłość. Doszło do słownego starcia.
Nie ugięłam się. On pomaszerował do Internet cafe we wsi i stamtąd nadawał na
Nie chcę takich tutaj widzieć. Po co mi oni? Nie są mi do niczego potrzebni.
Zakłócają tylko mój spokój ducha i moje szczęście prywatne.
Unia i Polska w tej chwili się roi od miliona zjadliwych, w większości zbędnych i utrudniających życie przepisach, nakazach, zakazach, restrykcjach.
Wszystkie one oczywiście mają sensownie lub w miarę sensownie brzmiące
Indianka
sobota, 22 lutego 2014
Naród kocha Indiankę :)
Pan Adam nie jest zły, ale to nie to samo co Pan Marek. Pan Marek to prawdziwy posłaniec niczym Merkury :) Nawet patronem jego znaku zodiaku jest właśnie Merkury czyli mitologiczny posłaniec.
Przyjechała od Ani paczuszka z anglojęzycznymi powieściami (yahoo! :D) oraz powidełka porzeczkowe własnej roboty, a także słoiczuś z podgrzybkami.
Słoiczuś zawierał tak pyszną zawartość, iż zniknął w gardziołku Indianki niemal jednym haustem. Niedoczekał smażenia jajecznicy, do której się Indiana przymierzała. Wyborna zaprawa marynaty była tak smaczna (zaprawiana miodem i nie tylko) że zdarzyło się Indiance wypić ją jednym haustem zaraz po skonsumowaniu przepysznych grzybków.
Indianka ma słabość do grzybków. Wie o tym Radek i jakiś czas temu podesłał Indiance grzybnie do zaszczepienia pieńków. Jak się uda, będą własne grzyby.
Byłoby cudownie. Grzybnia na pniaku owocuje po 3 i więcej lat w kilku rzutach rocznie.
Dżemik porzeczkowy też smaczny. Taki gęsty jak galareta. Do ciasta smarowania w sam raz.
Indianka upiekła chleb czosnkowy i przymierza się do pieczenia ciasta. Tym razem będzie porzeczkowe, z warstwą porzeczek :)
Nadszedł też tajemniczy list od tajemniczej osoby z Warszawy. A w nim kolorowa gazeta ogrodnicza zachęcająca do uprawy własnego pięknego ogrodu warzywnego oraz kilka paczuszek użytecznych nasion. Piękna zachęta do ogrodniczenia :)
Indianka pięknie dziękuje Ani, Radkowi oraz tajemniczej osobie z Warszawy :) Bóg zapłać :)
Nadeszła też nowa Burda, która Indianka zaprenumerowała na pół roku, bo na dłużej niestety nie było ją stać, ale dobre i to. Już kilka czasopism z wykrojami ma. Jest podstawa do szycia nowych fajnych ubrań. Indianka chce wrócić do swojego wyuczonego rzemiosła czyli krawiectwa i szyć kreatywne, romantyczne rzeczy jakie lubi :) W tym celu potrzebuje wykroje. Co prawda jako wykształcony krawiec konstruktor modelarz odzieży potrafi sama konstruować od zera i modelować odzież, ale ma tyle pracy na farmie, że zabrakłoby jej czasu na mozolne konstrukcje. Trzeba sobie ździebko życie ułatwiać jak jest taka możliwość. Nadto sama Burda w sobie jest tak inspirująca, że warto ją mieć dla samej inspiracji :)
Teraz pora zdobyć sprawnego, ręcznego lub nożnego Singera w dobrym stanie, aby Indianka mogła szyć bez prądu.
Nadto Indianka woli maszyny z ręcznym lub nożnym napędem, gdyż są bardziej dokładne w szyciu (wygodniejsze zwłaszcza przy szyciu skomplikowanych elementów), a poza tym taka maszyna nożna potrafi wspaniale rozładować nadmierną energię motoryczną Indianki, która by inaczej mogłaby długo przy maszynie nie usiedzieć.
Urządzenia wymagające aktywnej współpracy rąk i nóg to coś dla Indianki.
Indianka zabrała skarby przywiezione przez listonosza do domu by się nimi nacieszyć wieczorową porą.
Wiosną czyli już niebawem będzie siać i zakładać z ogromną frajdą swój nowy ogród warzywny, latem będzie czytać książki angielskie wyciągnięta na łące w otoczeniu jej ukochanych zwierzątek, a zimą będzie szyć nowe kreacje :)
Ach, życie jest cudowne :)
W dodatku kilka fajnych osób zadzwoniło do Indianki i coś się będzie ciekawego na rancho Indianki latem działo :)
Póki co z wodą jest masakra - zamarzła dwa miesiące temu i nie ma bieżącej. Coś tam cieknie z trudem z rury w piwnicy, ale woda nie dochodzi do kuchni i Indianka ma problem z myciem i gotowaniem oraz kąpielą. Z trudem nabiera wody do gotowania z rury w piwnicy, do mycia nosi wodę wiadrami z rzeczki, bo szybciej i łatwiej, choć ciężej, bo kawał trzeba wiadra nieść, a następnie tę rzeczną wodę trzeba przegotować na piecu. Uciążliwe jest to jak cholera, no ale co robić. Woda wygląda na czystą, ale lepiej przegotować.
Jest jeszcze ciek wodny w którym woda jest idealnie czysta, ale trudno z niego coś nabrać, bo bardzo płytki, a dojście do niego bardzo niewygodne, bo błotniste. Tam poją się zwierzęta.
Indianka ma na podwórku starą zawaloną studnię, którą by warto oczyścić i udrożnić aby mieć własną wodę pod ręką. Trzeba to będzie zrobić.
Rachunek za wodę wodociągową za kolejny okres przyszedł o 500 procent wyższy. To jakaś paranoja :(. Jak można zrobić podwyżkę opłaty za wodę o 500 procent? Ani to woda gorąca jak w bloku. Ani dużego zużycia nie ma. A tu nagle 500 procent więcej. Normalnie szok.
Indianka musi znaleźć czas by zbadać ten absurdalny rachunek. Skąd taaaka podwyżka???
Indianka postanowila, że będzie zbierać deszczówkę do mycia. Miękka woda i czysta prosto z nieba. Idealna do podlewania roślin oraz do mycia włosów.
Rośliny Indianki bardzo lubią deszczówkę oraz wodę z oczek wodnych. Tego akurat nie brakuje na ziemi indiańskiej.
Co prawda deszczu teraz brak, ale na pewno będzie i to taki obfity, że aż będzie chlustało na boki.
Dzisiaj silna, gęsta jak mleko mgła zapowiadająca duże opady deszczu niebawem.
Wracając do tego co przyjemniejsze - Indianka chce znaleźć czas na chociażby przejrzenie swoich nowych skarbów.
Zacznie od czasopisma ogrodniczego :) Już niebawem siewy :) Ziemię jeszcze trzeba przygotować, ale z grubsza jest gotowa.
Jesienią i zimą konie skarmiała kostkami siana na terenie swojego planowanego warzywnika i konie spisały się na medal skopując tam ziemię porządnie kopytami. Permakultura w najczystszej formie :D Darń przekopana i zniszczona, obornik z ziemią wymieszany. Bosko :)
Będzie dużo mniej pracy wiosną przy kopaniu grządek pod warzywa :)
A i ogrodzenie Indianki bardzo pomocne będzie w ochronie warzyw przez indiańską zwierzyną. Gospodarowanie Indianki zgrabnie układa sie w ładną, sensowną i gospodarną całość :) Indianka rada z efektów swojej pracy :)
czwartek, 20 lutego 2014
Slow food Indianki
- słodkie ciasto kakaowo-orzechowe
- galareta jajeczna
- chlebek kminkowy
- pizza indiańska ;)