sobota, 29 grudnia 2012

Rodowa Siedziba Indianki

Co prawda jeszcze zima, a nawet jej środek, ale kilkudniowa odwilż odkryła ziemię, a wraz z nią badyle leżące przed domem, więc Indianka ogarnia ten temat. Trzeba dbać o dobre feng szui wokół swego domku :)

Dzień Mroźny

Dzień dziś mroźny i śliski niebywale. Częściowo roztopiony śnieg zamarzł na beton i lód. Indianka przeszła się na pole pozbierać drewno na opał. Będąc w zagajniku, zrobiła tutaj trochę porządku. Przyjrzała się połamanym uschniętym drzewom, których jeszcze nie wycięła. Piła już jest z powrotem w domu, a na niej ostry, nowy łańcuch. Trzeba będzie dociąć opału, bo w domu zimno.
Będąc w paszarni, rozwinęła kolejny balot z sianem. Rzuciła część siana przez okno koniom, a resztę zgarnęła pod ścianę, by zanieść do stajni.
Przechodząc obok swojego ogródka, zobaczyła tam połamane plastiki, które miała chęć pozbierać i wyrzucić. Niestety - przymarzły do ziemi.

Nałożyła koniom siana do żłobów. Ogarnia podwórko przed domem. Zbiera gałęzie, gałązki. Większe sztuki tnie na kawałki i układa na ganku. 

piątek, 28 grudnia 2012

Indianka Śpiąca

Dzisiaj Indianka śpiąca. Po południu padła jak kawka i przespała ciurkiem do 17.00. Wstała, zamknęła konie i kozy, rzuciła świeżą garść ziarna kurom, zajrzała do królicy i królisiów. 

Kotka Marmurka w domu, a Miriam gdzieś na dworzu. Nie pokazała się. Pewnie poluje w stajni na gryzonie, albo zapuściła się gdzieś dalej na pola. Indianka wypije herbatę i zawoła kotkę.

Dzisiaj na śniadanie zrobiła sałatkę ziemniaczaną z gotowanych ziemniaków, groszku zielonego, dwóch jaj i majonezu. Całkiem smaczna ta sałatka. Obiadu dzisiaj nie gotowała. Generalnie nie chce jej się jeść tylko spać.

Uszykowała ciasto do pieczenia chleba i zaniosła je do piekarnika. Po 22.00 uruchomi maszynę - niech piecze chleb na jutro.

Po wypiciu herbaty otworzyła drzwi na ganek, by wyjść i zawołać kotkę Miriam. Wołanie okazało się zbyteczne, gdyż kicia już czekała pod drzwiami domu ;)

Indianka poszła się położyć do łózka, a kicia razem z nią. Wpełzła pod kołdrę i rozkokosiła się w ramionach Indianki wyciągając się z lubością... ;)

Późnym wieczorem Indianka wyłączyła światło kurom i włączyła piekarnik z ciastem na chleb. Jutro rano będzie świeży chleb. Dzisiaj na kolację zje jeszcze sałatkę ziemniaczaną.

Singielki


Nie martw się Nadwiślański Wzgórzu. Stare przysłowie mówi: “Każda potwora znajdzie swojego amatora”, to i Ciebie znajdzie jakiś odpowiedni potwór ;)
Zacznij od siebie, od kochania samej siebie. Stań przed lustrem i dojrzyj w postaci którą tam widzisz, małą, bezbronną dziewczynkę. Pokochaj ją, obdarz czułością, troskliwością. Zadbaj o jej drobne przyjemności.

Pomyśl o tym, że mężczyźni bez kobiet są często zagubieni i bezradni jak dzieci we mgle. Choćby taki zdawałoby się męski mężczyzna jak Boski z “Konie Achałtekińskie...” – gdy go ciężarna żona opuściła na zaledwie kilka dni – cały świat mu się na głowę zwalił – samochód się zepsuł, biedak z buta szedł długie kilometry po nocy, konie mu uciekły, gdy znalazł – tak go koń poniósł, że mało go na brzozach nie roztrzaskał, poturbował nieszczęśnika. Ta straszna niedola spotkała go tylko dlatego, że na zaledwie kilka dni go żona zostawiła samego.
Cierpiał w samotności.

Mężczyźni to tak naprawdę słabe samczyki – bez kobiet są bardzo żałośni. To my, kobiety – wbrew pozorom – to my jesteśmy ta silna płeć, która dodaje mężczyznom odwagi i znaczenia.

Weź gorącą, długą, aromatyczną kąpiel. Rozmarz się. Pomyśl ile masz dobrych cech, jak wiele masz do zaoferowania światu. Zrób długą listę w myślach, a po kąpieli i po wypiciu ulubionego gorącego napoju – wypisz na papierze wszystkie swoje zalety, stwórz swój profil, jaki byś chciała pokazać potencjalnemu wybrankowi, poszukaj swoich zdjęć. Wybierz kilka najlepszych. Podaj znak zodiaku, bo charakter jest bardzo ważny. Napisz, czego szukasz, kogo szukasz. Czego pragniesz. I przyślij to wszystko na świeżo utworzoną specjalnie dla Ciebie i Tobie podobnym samotnym klejnotom stronę: http://wolnepanny.blogspot.com/

Dodam, że mam szczęśliwą rękę do swatania i już wyswatałam kilka par, które są od lat zgodnymi małżeństwami.

Polscy mężczyźni to często wyrachowane, egoistyczne skurczybyki. Ale na południu Europy mężczyźni są przyjemniejsi, bardziej wyluzowani, serdeczniejsi i rodzinni, a teraz jest tam kryzys i zaczynają rozważać alternatywne lokalizacje, nie tak ciepłe jak ich ojczyzny. Bezrobocie i bezdomność mężczyznom z południa Europy zagląda do ócz. Wielu ich zaczyna kierować swój wzrok na kraje północnej Europy, m.in. na Polskę, która słynie z tego, że silnie ekonomicznie stoi na tle innych państw. Południowcy zaczynają szukać spokojnych przystani życiowych właśnie tutaj.

Zarejestruj się na http://wolnepanny.blogspot.com/ a podeślę Ci kilku kandydatów. Będziesz miała pomocną dłoń, towarzystwo, a jak się spodobacie sobie bardziej – to przygarniesz takiego pod swe kochające, opiekuńcze skrzydła – na jakiś czas, lub na zawsze :) Bądź dobrej myśli. A gdy zyskasz rodzinę na południu Europy – to i na wakacje gdzie będzie jeździć z wybrankiem ;) Może mnie kiedyś zaprosicie? ;)))

czwartek, 27 grudnia 2012

Ostry Wsteczny

Indianka dziś duma i duma, jak zagospodarować swoją ziemię w przyszłym roku. Ogólna zasada jest taka: ostry wsteczny, minimum nakładów, zminimalizować wszelkie potencjalne straty. Nie narobić się, a zabezpieczyć sobie i swojej rodzinie w Szczecinie wyżywienie na cały rok i może troszkę zarobić na przetworach?
 
Indianka wyjdzie z ekologicznego programu, ale nie przestanie uprawiać ziemi metodami ekologicznymi. Zamiast wydawać 1000zł za certyfikację i 3000zł na opracowanie nowego planu rolnośrodowiskowego (ktorych to pieniędzy i tak nie będzie miała) - woli tę kwotę lub podobną, o ile będzie taką miała - zainwestować w coś wymiernego, np. w zakup jagniąt i drobiu.
 
Może wydzierżawi 5 hektarów pod zasiewy zbożowe? Pomysły i kalkulacje kotłują się w jej głowie. Może wydzierżawi swój staw pod hodowlę ryb?

środa, 26 grudnia 2012

Postanowienia Świąteczne?

Jakieś postanowienia Bożonarodzeniowe? Ja MAM :)
Postanowiłam się nie nadwyrężać w żadnej dziedzinie. Tzn. ani finansowo, ani zawodowo, ani remontowo.
Zrezygnować z wszelkich nowych projektów w ramach oszukańczych programów unijnych.
Nie brać żadnych kredytów na żadne inwestycje. Nie wchodzić w żadne nowe programy unijne. Wycofać się z tych starych, skoro generują tylko straty i długi oraz stresy. Przestać sponsorować obcych (wakacyjnych pomocników), skoro mnie na to nie stać. Nie inwestować kasy w ziemię, skoro jej nie mam, czyli odpuścić sobie kredyty i pożyczki od rodziny. Spłacić aktualne kredyty.

Zrezygnować z harówy typu: posadzenie 2500 drzewek owocowych w kilka tygodni. Jeśli sadzić, to kilka sztuk, bez musu, bez stresu i bez kosztów. Nic nie kupować, żadnych sadzonek. Jeśli sadzić, to tylko dzikie drzewka lub wyhodować swoje z nasion. Zrezygnować z dawnych, śmiałych, ale kosztownych planów.

Urządzić sobie niewielki, podręczny ogródek warzywny i ziołowy. Wypasać zwierzęta.
Olać remont skoro nie mam na niego kasy. Olać wolontariuszy, skoro im brak komfortu w moim domu nie odpowiada. Spróbować się uniezależnić żywnościowo tj. wyhodować tyle warzyw i zwierząt aby było co jeść przez cały rok. Znaleźć czas na leżenie na łące i wąchanie kwiatów oraz zabawy z moimi zwierzętami. Nic nie musieć. Totalnie olać. Totalna nirvana ;)))

Teraz chodzi tylko o to, by przetrwać zimę. Aby do wiosny :) Jeszcze 3-4 miesiące i wiosna :)
Czas siewów, uprawy ogródka, koniec palenia w piecu...
Zamiast dosadzać wymarznięte drzewka - Indianka posieje warzywka.

A w maju i czerwcu - Indianka będzie leżeć na łące zapomniawszy o tym pieprzonym wyścigu szczurów narzuconym przez Unię Europejską. Za mało kasy dają - za dużo wymagają. W dodatku polscy nadgorliwi urzędnicy stają na głowie, by zgnębić drobnego, biednego rolnika. Trzeba się z tego chorego klubu wypisać i tyle.

Darek Zjedzony czy Pojechał do Żony???

Niektórzy czytelnicy mego bloga dostają lisich pyszczków z ciekawości, co się dzieje z moimi gośćmi.
Jeden czytelnik zastanawia się, co się stało z Darkiem? Czy został zjedzony? Uciekł? Wygnany??? ;)))

Ani to, ani to, ani to. Co prawda jestem mięsożerna, ale kanibalem nie jestem. Nie ubijam też mych gości na mięso by mieć czym karmić koty i psy ;)))

Darek nie został zjedzony - Darek pojechał do żony. Wrócił do domu na Święta.

Królica i Jej Młode

Ostatecznie królica ujawniła ile ma młodych. Piątka maluśkich, żwawych, zdrowych królicząt zdrowo odchowuje się przy świeżo upieczonej matce. Troje białych i dwoje szarych. Szare wydają się większe od białych, przynajmniej jeden. Już jedzą samodzielnie niektóre pasze, np. obierki ziemniaczane. Indianka nałożyła do miseczek pszenicy, owsa, sypnęła miskę umytych obierek ziemniaczanych, zmieniła wodę w garnku. 

Wyjęła też deskę, która oddzielała gniazdo od dziur w ścianie, które prawdopodobnie wydrążyły szczury. Trochę miała przed tym obawy, czy aby szczury krzywdy maluchom nie zrobią. Jednak maluchy już nieco podrosły, a ich matka  jest bojowa. Jeśli tam się pojawi szczur - królica go pogoni. Może nawet go zagryźć. Niektóre zwierzęta, znane jako roślinożercy - w obliczu zagrożenia potrafią zabić drapieżnika, zwłaszcza drobnego drapieżnika, który zagraża im potomstwu. Królica w macierzyństwie jest dość bojowa. Potrafi fuknąć, warknąć, trzepnąć łapą i prawdopodobnie ugryźć i zagryźć.

Kura, co prawda jest wszystkożerna - zjada nie tylko rośliny, ale i robale. Potrafi też zadziobać mysz i szczura i go zjeść. Indianka widziała, jak kury zadziobały mysz, a ostatnio jak biły się o padlinę szczura.

Indianka przesunęło ździebko paletę, która tworzy ściankę boxu króliczego. Paleta okazała się bardzo poręczna. Nie tylko jest duża i z powodzeniem udaje klatkę, ale też ma miejsca na zadawanie paszy, m.in. na mocowanie siana i wsypywanie obierek, jabłek, które dzięki niej nie ulegają zabrudzeniu. Królica nie brudząc paszy, wyjada z palety wrzucone tam obierki lub jabłka i obgryza siano. Królica wygląda na zadowoloną. Nie ukrywa młodych przed Indianką. Młode choć maluśkie, wyszły już z nory wykopanej w grubej ściółce i przebywają na jej powierzchni, ssąc matkę lub pogryzając obierki. Ziarno jakoś je jeszcze nie pociąga, albo już się go objadły i mają dosyć.

Indianka gdy była w piwnicy, usłyszała kotkę Marmurkę, która wraz z Miriam była wypuszczona na dwór. Otworzyła okno piwniczne, by wpuścić Marmurkę do środka. To był błąd. Drób narobił wielkiego lamentu, trzepotania i latania z paniki. To dobrze, że drób tak reaguje na kocicę. Dzięki temu, koty się tam nie pchają im do kurnika i między innymi króliczęta są bezpieczne, bo nie wiadomo czy taki polujący kot nie pomyliłby szczura z króliczkiem. Co prawda królica - ich matka broni swoje młode zawzięcie, ale lepiej nie kusić losu.
Indianka znalazła w piwnicy dwa jaja. Wczoraj też dwa. Postęp. Kury się starają wynagrodzić Indiankę za jej trud i starania wokół nich. Dostały dużo dobrej paszy: pszenicy, dodatku paszowego, dynie do skubania, świeżą wodę.

Jeszcze gęsiom trzeba zanieść wody, bo wrzeszczą strasznie. To niesamowite, jak one potrafią wybrudzić miskę z wodą. Wybrudzić i nawrzucać do niej różnych śmieci - deseczek na przykład.

Gdy Indianka wychodziła z kurnika, coś pisnęło przeraźliwie pod jej nogami. To maleńki króliczek wydostał się z klatki i pokicał spory kawałek od niej. To niebezpieczne dla niego. Kury mogą go zadziobać jako szczura, lub kot złowić. Indianka króliczka zaniosła do jego boxu i uszczelniła box, tak, aby żaden maluszek nie mógł wykicać z niego nieopatrznie. 

Na dworze jeszcze jasno, ale pora nasypać owsa do żłobów w stajni i koziarni.

Samotna?

Jedna z czytelniczek zadała mi pytanie, czy czuję się samotna? Nie. Raczej brak mi miłości. Brak bratniej duszy. Kogoś, kto by rozumiał i szczerze, bezinteresownie kochał, czystą, dobrą miłością właśnie mnie. Chyba pora pogodzić się z tym, że ktoś taki nie istnieje.
 
Wiązać się z kimkolwiek, aby było niby łatwiej? To nie dla mnie. Zresztą można się na tym oszukać - można się uwikłać w związek, gdzie facet okaże się zajebistym pasożytem żerującym na kobiecie. Wolę tego uniknąć. Po co mi to?  Wolę być sama, niż krępować się byciem z kimś kogo nie kocham, kto w dodatku może chcieć się związać z powodów wyłącznie ekonomicznych,
 
Teraz mam problemy, zresztą od dłuższego czasu, więc nie ma wielu chętnych, którzy by się chcieli związać z kimś kto ma problemy finansowe. Są chłopi, co szukają darmowej gospodyni i kochanki do łóżka, a mój majątek najchętniej by spieniężyli by dofinansować swoje gospodarstwo.  Są ostatni  w tym, aby cokolwiek na gospodarstwie moim pomóc. Mają to w dupie. Jak dla mnie, to jest odpychający układ, wręcz obrzydliwy. Dać z siebie zrobić darmowego parobka i jeszcze oddać za friko mój tak ciężko wypracowany majątek? Nigdy.
 
Mieszczuchy? Mieszczuchy lubią łatwe życie usłane płatkami róż. Poza tym jeśli taki mieszczuch wielbiłby mój mąjątek, a mnie miał za nic - po co mi on?
Związek to nie handel. Związek to partnerstwo oparte na miłości. Jak dla mnie: nie ma miłości to nie ma związku.
 
Nie brakuje cwaniaków, którzy by chętnie przyszli na gotowe lub wzięli do siebie kobietę za darmową gospochę i kochankę. Prawdziwej miłości jednak desperacko brak.
Może jej po prostu nie ma?
 
Ale skoro ja potrafię kochać czystą, bezinteresowną, dobrą miłością, to mam nadzieję, że gdzieś istnieje ktoś podobny do mnie.Ja go nie spotkałam i już nie chcę czekać, że się objawi na moim gospodarstwie i obdarzy tą miłością. Generalnie daję sobie z tym tematem spokój i mam zamiar zadbać o siebie, o swoje potrzeby, drobne przyjemności i unikać tematu miłości jak ognia. Tak zdrowiej. Nie ma sensu ulegać chybionym porywom serca na podstawie znajomości internetowych i się łudzić, że miłość jest tuż tuż. To tylko moja wyobraźnia i złudzenie. Lepiej się oswoić z myślą, że jest się unikalną istotą jedyną w swoim rodzaju i jedyną na tej planecie. Reszta to nic nierozumiejące, przyziemne skrzaty czy Hobbici. No, zdecydowana większość z nich. Boją się samodzielnie myśleć i bez poparcia tłumu żadnego kroku samodzielnie nie potrafią zrobić. Taka natura stadna. Jak publika nie zaklaszcze lub nie zaakceptuje - nie podejmują żadnych działań ryzykownych. Ja jestem inna. Jestem indywidualnością. Robię i mówię to, co uważam za słuszne, bez zwracania uwagi na to co sądzi o tym tłum. Tłum samodzielnie nie myśli. Jest od dziecka programowany i postępuje mniej lub więcej z wyuczonym programem, z wyuczonymi procedurami.
Nie kieruje się sercem ni rozumem. Ja wolę kierować się sercem i rozumem, niż tym, co mi od dziecka wpajano. Jeśli to było coś dobrego - to ja to akceptuje. Jeśli to nie było dobre dla mnie - odrzucam to. Jestem jednostką myślącą samodzielnie. Sama oceniam co jest dobre, a co nie. Nie daję sobie niczego narzucać.
 
Można uznać, że jestem singielką z wyboru i niech tak już zostanie. Nie chcę się z nikim wiązać, chociaż było, jest i będzie mi ciężko samej. Za to nie będę miała u nogi kuli, która mnie ściąga w dół, dołuje i rozczarowuje, wykorzystuje dla własnych egoistycznych celów i podcina skrzydła. Będę wolna i będę marzyć dalej. Jestem wolna i marzę. Może w przyszłym wcieleniu spotkam tego wymarzonego mężczyznę? :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Po Wigilii

Wczoraj większość zwierzaków dostała opłatek: kury, perlica, gęsi, króliki, pies i koty. Jeszcze konie i kozy nie dostały... Ale jeszcze jest dla nich kawałek do podziału, to dostaną.
 

Święta Święta ALE...

Święta, święta - ale trzeba karmić zwierzęta. Któż ah któż to robi od lat? Pan L.? - nieeee... Pan z psiarni??? - nieee. Oni są tylko od zagarniania cudzych zwierząt - nie od pomagania.
Indianka przeto z samego rana wypuściła konie i kozy z ich stajni, sypnęła im na podwórku bogato owsa i siana. Natargała snopy siana do stajni z drugiej stajni, która pełni obecnie rolę magazynu.

Konie i kozy poszły się napić i pospacerować, więc jest szansa w spokoju zanieść owies do żłobów. Siano tam już jest. Natargane ręką czyją??? Pana L.? Pana z psiarni??? - nieeee... Żaden z nich się nie wysila.

Oni są tylko do mądrzenia się i oczerniania rolnika. Oni nikomu żadnej pomocy nie udzielają. 

Dziś odwilż. Renifer wygląda na zainteresowanego ciąganiem sanek, więc Indianka zabrała się za ich udoskonalanie, coby się je wygodniej ciągnęło zarówno człowiekowi, jak i zwierzowi.

Sanki przerobione. Indianka pociągnęła je sama po opał. Renifer stał wyraźnie zawiedziony.
Ciężko się ciągnęło pełne sanki z powrotem, bo nowego śniegu nawiało.

Indianka z trudem przyciągnęło pół taczki. Teraz musi odpocząć chwilę. Kozy i konie chodzą leniwie wokół siedliska i po siedlisku. Niech chodzą. Kozła nie można teraz oddzielić od kóz, bo wszystkie pójdą za nim po opał, a tego Indianka nie chce.

Zrobiona świeżo ścieżka powinna ułatwić przyciągnięcie drugiej taczki (sanek) opału. Indianka spróbuje za moment...

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Radosnych, Obfitych Świąt Bożego Narodzenia!


Wszystkim dobrym ludziom, którzy na takie święta w pełni zasługują :)
Myślę o Was i o Waszym dobru mnie wyrządzonym - czy to dobrym słowem, dobrą radą czy wręcz wspaniałym podarunkiem świątecznym.

Wasze dobro wróci do Was pewnego, pięknego dnia, bo zasługujecie na to :) Ja się postaram na pewno odwzajemnić :)

Dobrego wypoczynku i pełnych stołów smakowitości świątecznych w otoczeniu kochającej rodziny... :)

Indianka :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Tuż Przed Wigilią

Indianka choć zdrowie nieco kuleje i ciagle czuć niestrawność w organiźmie, zadowolona, że udało jej się zabezpieczyć na święta zwierzęta w paszę.
 
Sama też nie będzie miała takich biednych świąt jak się spodziewała mieć. Choinki co prawda nie będzie, ale za to będzie co jeść i menu urozmaicone.
 
Wypuściła zwierzęta na podwórko gdzie im dała owies i siano. Pogoda ładna, choć mroźno. Za to słonecznie.
 
W domu napaliła w piecu i grzeje wodę do mycia i prania, zamiata podłogę w kuchni i sypialni.
 
Trzeba upiec chleb na jutro i przygotować coś lekko strawnego na obiad, albo dziś sobie pogłodować profilaktycznie, aby oczyścić organizm z resztek toksycznej kiełbaski... ;)

Grypa Żołądkowa

Indiankę wczoraj rozłożyła potworna grypa żołądkowa. Grypa, albo kiełbaska co ma zawartość 10 procent tłuszczu, a reszta to spulchniacze, wypełniacze, soja GMO i mnóstwo chemikalii. Żołądek Indianki odwykł od przemysłowego jedzenia i go po prostu nie trawi. Organizm na prostym wiejskim jedzeniu oczyścił się z chemikalii i GMO. Po czystej kozinie czy wołowinie własnej hodowli nigdy nie zdarzyło się jej tak ciężko chorować czy w ogóle chorować na żołądek. Natomiast wczoraj po tej kiełbasce (raczej po niej, bo odbijała się potwornie) - mało ją nie rozerwało. Czyściło ją wszystkimi otworami - jak psa chorego na parwowirozę. Odwodnila się tak, że mało nie zemdlała. Dzisiaj organizm już prawie czysty od tego syfu, ale musi uważać co je i najlepiej dzisiaj nic nie jeść, bo żołądek totalnie rozregulowany... Tylko herbatka ziołowa dziś i może potem jakiś kleik ryżowy.

sobota, 22 grudnia 2012

Siano Dojechało

Z trudem, bo droga na gospodarstwo obecnie nieprzejezdna. Trzeba było ciężarówkę traktorem holować na podwórko i z podwórka.


Wojna Ekonomiczna

Wojna ekonomiczna, to wyższa forma zwykłej wojny militarnej. Agresja ekonomiczna rózni się od agresji militarnej tym, iż wojna militarna jest z reguły otwarta, widoczna, objawia się użyciem przemocy fizycznej, militarnej, krwawym mordem przy użyciu broni, natomiast wojna ekonomiczna to pokrętna, podstępna intryga mająca na celu przejęcie kontroli nad rynkami zbytu i w efekcie nad państwami, przy użyciu skomplikowanych instrumentów prawnych, finansowych, handlowych i marketingowych oraz przy użyciu szantażu i łapówkarstwa.
Nasz kraj został zaatakowany. Rosja też została poddana próbie ataku, ale na jej szczęście siedzi tam na stołku doświadczony oficer KGB - Putin, który dokładnie zna podstępne metody inwazji, bo był ich uczony przez lata. Putin nie zgadza się na wprowadzenie GMO do Rosji, bo dokładnie wie, czym to grozi. Wie, że celem jest przejęcie kontroli nad danym państwem, w które są pompowane produkty GMO.
Putin to rosyjski tyran, który chce zachować władzę, dlatego nie zgadza się na GMO, bo nie chce stracić kontroli nad swoim własnym państwem. Nie wierzę, by kierował się dobrem swojego narodu (zwłaszcza po tym jak wydał rozkaz zagazowania rosyjskich cywilów w teatrze, tylko dlatego, że został on opanowany przez czeczeńskich partyzantów walczących o wolność) - główną przesłanką jego działania jest zachowanie suwerenności jego kraju i chociaż uważam go za łajdaka, który tłumi wszelkie ruchy narodowowyzwoleńcze w krajach byłego związku radzieckiego np. w Czeczeni - mimo to cenię go wyżej niż "polskiego" (ja nie wiem czy on jest polski i nasz - mam wątpliwości) Komora.


Art. 5. Konstytucji Rzeczpospolitej Polski
"Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju."
Wprowadzenie Organizmów Genetycznie Modyfikowanych do Polski to naruszenie niepodległości jej terytorium, odebranie obywatelom prawa do zdrowej żywności, narażenie ich zdrowia i życia na szwank, pogwałcenie dziedzictwa narodowego i niszczenie środowiska naturalnego.
Poprzez wprowadzenie ustawy o GMO została złamana Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej, czyli nasze podstawowe, elementarne i konstytucyjnie gwarantowalne prawa obywatelskie.
Ta szkodliwa ustawa powinna zostać zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego i unieważniona.

piątek, 21 grudnia 2012

Export Polskiej Żywności do Rosji - PRZEGRANY

Putin właśnie w Rosji wprowadził zakaz handlu produktami GMO. Komor właśnie wpuścił do Polski produkty GMO.
Co to oznacza? Oznacza to, że nasza żywność do Rosji nie pojedzie i właśnie straciliśmy strategicznego odbiorcę naszej polskiej produkcji.
Polska nie zarobi. Polskie rolnictwo padnie. Polskie zakłady spożywcze padną. Polska gospodarka padnie. Czeka nas mega kryzys gospodarczy.

Komor Podpisał Wyrok na Polskę

Komor podpisał wyrok na Polskę - zatwierdził wpuszczenie do naszej ojczyzny rakotwórczych organizmów genetycznie modyfikowanych, które od tego momentu będą masowo nas zalewać i truć. Będziemy chorować, a niewydolna służba zdrowia i tak nam odmówi leczenia i chemioterapii. Będziemy cierpieć na raka, na bezpłodność, liczne alergie i inne schorzenia.

To skandaliczna decyzja wymierzona w dobro wszystkich Polaków. To zamach na nasze zdrowie. Komor zrobił to wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa żywności i zdrowia publicznego narodu, wbrew wszelkiej logice i dobru narodowemu swoich rodaków.Wbrew woli narodu. Zrobił nam wielką, nieodwracalną krzywdę, gdyż jak raz się skazi kraj GMO - to nie ma odwrotu. Rośliny GMO krzyżują się z rodzimymi roślinami i skażają niepostrzeżenie kolejne połacie kraju. Wnet cały kraj będzie wytwarzał wyłącznie rakotwórczą żywność na licencji Monsanto, które zacznie dyktować ceny żywności w sklepach. Gdy już będzie monopolistą na żywność - będzie je podnosić jak jej będzie pasowało. Nie będzie was stać by kupować. Półki będą pełne ich szkodliwych produktów, a wy będziecie głodować.

Myślę, że to nie tylko gigantyczna łapówka od Monsanto, ale także ta korporacja ma na niego mega haka - na przykład dowód planowania i zlecenia/przeprowadzenia zamachu na świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego rząd. Stąd taka skandaliczna i wołająca o pomstę do nieba decyzja. Myślę, że on tutaj już nic do gadania nie miał. Myślę, że to tylko marionetka w rękach Monsanto. Wygląda na to, że już nie mamy niezależnej, suwerennej władzy w naszym państwie. Zostaliśmy sprzedani dla Monsanto.

Przegraliśmy wojnę ekonomiczną i utraciliśmy suwerenność naszego kraju jednym podpisem Komora. 

W dniu 21 grudnia 2012 - przegraliśmy wojnę o suwerenność naszego kraju. Bez jednego wystrzału. Nawet bez adekwatnej wzmianki w mediach. Po cichu. Od dnia 21 grudnia 2012 jesteśmy własnością obcej korporacji. Tak się teraz przeprowadza współczesne wojny. Podstępnie i po cichu. Niepostrzeżenie. 

Jedyne co możemy teraz zrobić - bronić się przed napływem tych genetycznie modyfikowanych organizmów jak się da. Unikać ich jak się da. Zbierać polskie, nieskażone tradycyjne nasiona i przechowywać dla przyszłych pokoleń. Grodzić swoje ziemie wysokimi, gęstymi żywopłotami, aby zapobiec krzyżowania nasion rodzimych ze  złowieszczymi mutantami GMO. Kupować tylko zdrową żywność wolną od GMO. Karmić zwierzęta tylko paszami bez dodatków GMO. 

Kupujcie żywność od drobnych rolników małorolnych - tych którzy nie stosują chemii i GMO w swoich uprawach i hodowli zwierząt. Nie zważajcie na przepisy, które taki bezpośredni handel utrudniają - nie są one ustanawiane, by chronić wasze zdrowie, ale by wyeliminować konkurencję jaką są dla Monsanto drobni gospodarze produkujący prawdziwie zdrową żywność. 

Monstanto kupi lub już kupiło wszystkie rzeźnie i firmy nasienne w Polsce, po to by przejąć całkowitą kontrolę nad sferą spożywczą naszego kraju - po to, by zacząć kontrolować nasz kraj i nasz naród.

Wymuszą, a właściwie już zostało to wymuszone - wprowadzenie takich przepisów weterynaryjnych i sanepidowskich, aby uniemożliwić drobnym gospodarstwom produkcję zdrowej żywności na miejscu, w tych gospodarstwach, które to robiły od setek lat.

Bądźcie świadomi, że wasze alergie mogą być powodowane przez GMO zawarte w produktach przez was spożywanych, a nie przez rodzaj danego produktu. 

Wiedzcie, że duże fermy drobiu, trzody czy bydła korzystają z paszy GMO od lat, bo jest tańsza i dostępna na przystępnych warunkach. Np. rolnik dostaje warchlaki do odchowu i gotową paszę GMO na kredyt firmowy, który jest rozliczany pod odchowaniu tuczników i ich zdaniu do firmy, która dostarczyła warchlaki i paszę GMO. Do Polski co dwa tygodnie zawijają statki z Ameryki południowej załadowane tanią paszą GMO. Rocznie dostarczają miliony ton tej trucizny. Jest ona rozprowadzana w naszym kraju od lat. Można ją zamówić wprost od dystrybutora, lub kupić w każdym sklepie rolniczym, który zajmuje się handlem paszami.

Wiedzcie, że wielcy producenci masowej żywności - nie jedzą tego co produkują.
Z reguły obok wielkich kurników i tuczarni przemysłowych trzymają drobne stadka zwierzyny tego samego gatunku hodowanej na naturalnych paszach, bez GMO. Hodują te stadka na własne potrzeby. Jedzą jaja i mięso z tych własnie drobnych, przydomowych stadek zdrowego chowu. Nie jedzą żywności, którą produkują dla supermarketów.

Hodowcy wiedzą od lat, że z chowem przemysłowym jest coś nie tak. Oni zauważyli, że z paszą GMO jest coś nie tak. Widzą po swoich zwierzętach. Kury nioski - po kilku miesiącach nieśności są sprzedawane tanio do drobnych gospodarstw, bo taka kura nie dożyje w zdrowiu 3 - 5 lat, jak zdrowo hodowana kura powinna żyć. Te kury chorują, pękają im żołądki. Nikt nie sprawdził, czy nie jest to efekt działania paszy GMO.
Ja myślę, że jest. Sztuczne pasze z hormonami wzrostu, z antybiotykami, z GMO - to trucizna dla zwierząt i dla ludzi, którzy jedzą te zwierzęta i produkty od nich pochodzące np. jaja.

Czytajcie opisy na produktach spożywczych które kupujecie. Nie znajdziecie tam wzmianki, że dany produkt został wyprodukowany w oparciu o GMO, ale możecie założyć,  że raczej tak, zwłaszcza produkty zawierające soję. 90 procent światowej produkcji soi to soja GMO, więc jest ogromne prawdopodobieństwo, że ta wymieniona w opisie danego produktu soja - to soja GMO.

Warzywa i owoce, które nie psują się w naturalny sposób, a zachowują dobry wygląd bardzo długo, po to by nagle rozpaść się - to najprawdopodobniej produkty GMO. 
Współczesne badania nad GMO prowadzone przez wielkie obce korporacje skupiają się nie tylko nad tym, aby tępić chwasty i wytworzyć odporne na opryski warzywa i owoce, ale także ingerują w DNA roślin uprawnych, po to, by wyglądały one długo na świeże, po to by były dobrze wybarwione. Nad smakiem jeszcze nie udało im się zapanować, bo z reguły te cudownie soczyste i pomarańczowe pomidory są bez smaku, mimo dobrego wyglądu.

https://www.youtube.com/watch?v=G95rkY-rEQk


Era Renifera

Indianka dzisiaj zaczęła Erę Renifera - Era Renifera to era naturalnej energii pociągowej, nie zanieczyszczającej środowiska spalinami, bazującej na naturalnie wyprodukowanym napędzie występującym powszechnie w naturze czyli na sianie, owsie, trawie.


W związku z nową erą, a właściwie z potrzebą wspomożenia swoich wątłych sił - dziś po raz pierwszy Indianka użyła zwierza do przyciągnięcia sankami do domu opału z lasu oraz paczek od Mikołaja :))

Mikołaj przybył czerwonym blaszanym zaprzęgiem napędzanym na gaz. Dojechał do wjazdu na rancho Indianki i tu czekał, aż Indianka do niego dobije z oddalonego o około 500 metrów domu.
Przez telefon powiedział, że są paczki w tym jedna bardzo ciężka i aby Indianka po nie wyszła, bo Mikołaj Listonosz nie da rady sam się z nimi dotarabanić pod dom Indianki oraz by wzięła sanki, bo jedna paczka duża i bardzo ciężka.


Indianka wcześniej tego dnia użyła zwierza do przywiezienia opału z zagajnika. Zwierz okazał się rewelacyjny - ciągnął równo i nawet razu nie wywalił ładunku.

Przeto Indianka zwierza wynagrodziła owsem i ponownie skierowała do zadania pociągowego. Poszli razem do Mikołaja Listonosza Marka. Tam odebrali od niego paczki wcześniej przygotowane i wysłane przez dobre Elfy z centralnej Polski - generalnie z Polski A.

Indianka naładowała paczuszki na sanie i ruszyła zwierza. Początkowo nie chciał iść, ale potem jak się rozbujał - to poszedł tak rączo, że Indianka została daleko z tyłu, podczas gdy zwierz pośpiesznie truchtał do domu ciągnąc za sobą sanie z paczkami.


Tylko jedna paczka się zsunęła od pędu. Renifer dzięki śniegowi - szedł równo wcześniej wygarniętą ścieżką - nawet nie zboczył. Szybko zaciągnął paczki pod stajnię, gdzie zabrał się ochoczo do wcinania owsa i obierek ziemniaczanych.


Indianka uradowana pomaszerowała za zwierzem pod stajnię, gdzie uwolniła go z pakunków. Paczki zaniosła do domu. Ponownie zaprowadziła zwierza na pole, gdzie zgubił paczkę. Włożyła paczkę do sanek i pozwoliła, by zwierz ponownie rączo potruchtał do domu pod stajnię, gdzie czekał na niego rozsypany owies.

Gdy Indianka dotarła na siedlisko, pochwaliła zwierza, pogłaskała po futrzastym czerepie i pokazała mu, gdzie leży owies, bo nie zauważył. Zwierz CHĘTNIE rzucił się na ziarno, a Indianka zabrała paczkę z sanek, zaniosła do domu, wróciła, uwolniła zwierza z sanek i wypuściła na spacer pozostałe kozy, by mogły się nacieszyć pięknym, słonecznym dniem. Indianka weszła do domu, gdzie kontynuowała gotowanie obiadu.

Kicia Miriam pierwsza zaczęła rozpakowywać paczkę wyczuwszy w niej kiełbasę. Indianka niezadowolona wystawiła niesforną kocicę na podwórko, by w spokoju zjeść obiad i otworzyć własnoręcznie paczki. Kocica nie odpuszczała. Powiesiła się na klamce od drzwi wejściowych i bujała się na niej próbując
otworzyć drzwi. Nie udało się jej.

Zaczęło się ściemniać. Indianka wcześniej w ciągu dnia nawiozła sankami siana i nasypała owsa do żłobów. Teraz tylko otworzyła szeroko drzwi i wpuściła łakome towarzystwo do środka. Kozy szybko wbiegły do swojego boxu gdzie zabrały się za owies, konie raźno wkroczyły do swojej stajni gdzie dobrały się do siana i owsa w żłobach.

Indianka zamknęła zdyscyplinowane zwierzęta i pomaszerowała do domu. Za nią wślizgnęła się Miriam, która dobrała się od razu do plasterków kiełbasy wrzuconej do kociej miski. Marmurka już wcześniej miała okazję zjeść kiełbaskę. Miriam zjadła, ale była zbyt nahalna, więc Indianka wyniosła ją ponownie na podwórko, by się w spokoju nacieszyć zawartością paczek. Poczęła je z radością rozpakowywać delektując się każdym drobiazgiem...

Pozdrowienia dla kochanych Elfów:
Wiesławy, Wojtka, Marty i Elżbiety :) Niech Bóg Wam wynagrodzi te piękne prezenty gwiazdkowe :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Kosteczka

Indianka nadal czuje się osłabiona, więc się dziś nie nadwyręża specjalnie. Nakarmiła zwierzęta, przyciągnęła sankami parę kłód do pieca i generalnie zajmuje się domem - sprząta, zmywa, gotuje, podkłada opału do pieca, wyciera kurze, pierze ciuchy, suszy, składa wysuszone ciuszki w kosteczkę i starannie układa na półeczkach.
 
Indianka podejrzewa, że Marmurka wysysa z niej siły witalne. Marmurka, gdy była zdrowa - gnieździła się w łóżku gościa. Teraz, gdy jej ospałość zamieniła się w dziwaczne lumbago - kocica z upodobaniem przesiaduje w łóżku Indianki i zasysa z niej życiodajne siły. Dlatego Indianka taka osłabiona.
 
Buziaki dla Pani Marioli :)