sobota, 24 listopada 2012

Szlachetna Paczka


 Ktoś tutaj parę dni temu wkleił nonszalancki komentarz, w którym się durnowato pytał, czemu nie skorzystam z takiej formy wsparcia, że rzekomo każdy, który się zgłosił dostał szlachetną paczkę na święta.
Otóż informuję, że obecnie w puli rodzin potrzebujących jest tam zarejestrowanych ok. 6000 rodzin i program nie przyjmuje kolejnych rodzin. Obecnie zbiera tylko datki od darczyńców.

Powiem też, że nie można się tam zarejestrować poprzez stronę internetową Szlachetnej Paczki, chociażby dlatego, że na tej stronie nie ma takiej opcji.

Jedyna możliwość, aby zostać wciągniętym na listę rodzin potrzebujących to poprzez dotarcie do takiej rodziny przez lokalnego wolontariusza (ale nie teraz, bo już nie przyjmują nowych rodzin). Ja tu mieszkam w biedzie 10 lat i żaden wolontariusz Szlachetnej Paczki do mnie nie dotarł i wątpię, by kiedykolwiek dotarł.

Szlachetna Paczka to akcja dla garstki wybranych rodzin.
W Polsce jest na pewno znacznie więcej ludzi samotnych i rodzin potrzebujących, którzy potrzebują jakiegoś materialnego wsparcia. GOPSy i MOPSy nie zaspokajają ich potrzeb, także Szlachetne Paczki do nich nie docierają.

Przepis który mówi o tym, że można sobie odliczyć od dochodu 1 procent na cele charytatywne, ale tylko na rzecz organizacji charytatywnych - to poroniony pomysł.
Ile z tych pieniędzy idzie na utrzymanie biur i pracowników tych stowarzyszeń? A ile trafia do ludzi na prawdę potrzebujących?

Lepiej by było, by była możliwość odliczania 1 procentu przeznaczanego na cele charytatywne przeznaczane bezpośrednio dla samotnych ludzi i rodzin potrzebujących.
Gdybym była bogata, to wolałabym znaleźć sobie konkretną rodzinę lub osobę potrzebującą by ją wspomóc. Przynajmniej bym miała pewność, że dostaną ode mnie faktycznie to co potrzebują i że faktycznie to coś jest im niezbędne.

Dyskryminowanie w narodzie naturalnej chęci pomocy ludziom potrzebującym poprzez przepis uniemożliwiający darczyńcom obdarowywanie bezpośrednie wybranych osób lub rodzin, jest moralnie i etycznie szkodliwe. Uczy, by nie pomagać pojedynczym osobom, bo na pewno to są naciągacze, podczas gdy stowarzyszenia i organizacje charytatywne - to na pewno szlachetnie działające instytucje.

Ja jednak wątpię, czy intencje tych instytucji są czyste. Nikt nie publikuje na swoich stronach transparentnych zestawów ile z tej sponsorowanej forsy trafiło bezpośrednio do potrzebujących, a ile w kieszenie tych co uformowali stowarzyszenie.

Mam też podejrzenie, że stowarzyszenia te są często tworzone tylko po to, by stworzyć legalną furtkę do prania brudnych pieniędzy i przekupstwa władz. Działalność charytatywna stanowi tylko przykrywkę dla brudnych interesów. Dajmy na to, w skład stowarzyszenia takiego wchodzi żona ważnego polityka i taki lobbysta zamiast wręczać bezpośrednio łapówkę jej mężowi w zamian za przepchnięcie w parlamencie korzystnej dla lobbysty ustawy – legalnie zasila konto stowarzyszenia (niby na biedne, chore dzieci), a stamtąd setki tysięcy czy miliony po cichu trafiają do prywatnej kieszeni owej żony i jej wpływowego męża polityka. Ja bym się tym stowarzyszeniom przyjrzała na miejscu prokuratury.

Poza tym ja, jako ja - gdybym była bogata i chciała komuś pomóc finansowo, to bym chciała, by każda złotówka z mojej darowizny trafiła do głodującej rodziny, a nie na utrzymanie czyjegoś biura.
Może ktoś utworzy portal wzajemnej pomocy społecznej w Polsce? Portal, na którym darczyńcy i potrzebujący mogliby się bezpośrednio spotykać bez żarłocznych pośredników?

Przydałaby się tez inicjatywa społeczna, która by złożyła projekt ustawy do sejmu w której znalazłoby się miejsce dla tych darczyńców, którzy chcą pomóc konkretnym osobom i rodzinom poprzez odliczenie od swego dochodu udzielanej pomocy finansowej czy materialnej.

To jest NASZE PAŃSTWO, a nie garstki posłów, którzy nie dbają o nasze potrzeby i nasze zdanie.
Skoro posłowie nie dbają o nas i nasze potrzeby – powinniśmy się sami oddolnie organizować i składać projekty obywatelskie ustaw.

Pamiętacie tego piekarza co mu interes zniszczyli i zapuszkowali go za to, że pomagał ludziom?
On powinien dostać pomnik za wielkie serce.




piątek, 23 listopada 2012

Kurczony Pieczaczek

Indianka taka wygłodniała, że aż jej się język plącze ;) Rozmrozila, pokroiła, przyprawiła i piecze kurczaczka na obiadokolację.
Żołądek jej pofrunął pod samo gardło - tak się wyrywa do tego smakowitego dania. Aby żołądek oszukać - Indianka zajęła się drobiem i królicą. Znalazła jaja. Nakarmiła i napoiła drób i królicę - a właściwie uzupełniła im karmę i wodę.
 
Kicia na dworzu - wypuszczona, by do garnków nie zaglądała, podczas gdy Indianka gotuje.
 
Kiedyż ach kiedyż ten pieczaczek będzie gotowy???

Pora Na Obiad

Indianka głodna. Pora się wynagrodzić dobrym obiadem. Dziś Indianka przyrządzi pieczonego kurczaczka i sosik dyniowy do niego (trzeba te dynie zużywać szybko).
 
 

Równowaga Prac

Niełatwo zachować równowagę prac gdy do ogarnięcia są:
  • obrządek zwierząt
  • nasadzenia ogrodnicze
  • dokumentacja rolnicza
  • przetwory
  • prowadzenie domu
  • nacięcie opału na zimę
Indianka dwoi się i troi by sprostać, ale bardzo trudno jest samej to wszystko ogarnąć. Przydałaby się jakaś życzliwa pomoc.

czwartek, 22 listopada 2012

Sztuczny Szum

To ciekawe, że akurat w momencie, gdy premieru Tusku ma negocjować forsę dla Polski - tyle odwracających uwagę zdarzeń się nasiliło: rzekomy zamach na sejm, postawienie ostatniego niezamordowanego Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu...
 
Założę się, że Tusk przegra sprawę polską w Brukseli i wie o tym z góry, dlatego robi dym w Polsce, aby nie było widać jego porażki gdy wróci sromotnie z Brukseli... ;)
 
A Wy jak sądzicie??

Dziki Ogród

Indianka postanowiła, że założy dziki ogród, składający się z dzikorosnących, ale pożytecznych roślin :)

środa, 21 listopada 2012

Niby Zamach Na Sejm ;)

Wierzycie w to? ;))) Bo ja nic, a nic ;). Coś mi się widzi, że ABW hodowało przez rok frustrata aby wykorzystać go jako powód, do postawienia muru wokół sejmu, aby naród nie mógł na polityków pluć podczas demonstracji i marszów niepodlegości oraz innych zgromadzeń ;))) No i broń Boże by naród nie mógł stawiać krzyży upamiętniających zamach na Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego rząd... bo to tak razi po oczach, ta miłość do poprzedniego Prezydenta... :)))

Poza tym nie zdziwię się, jak nagle wyskoczą z ustawą mocno zaostrzającą przepisy dotyczące ochrony urzędników państwowych, zwłaszcza posłów... ;) Pewnie ustawa gotowa w szufladzie leży, tylko potrzebny był jakiś Bruno K, by można było ją przeforsować w głosowaniu... ;)))

Polska Bieda A Bieda III Światów

Każdemu kto ma zamiar narzekać na swoją biedę radzę odwiedzenie krajów III Świata gdzie można zobaczyć mega ubóstwo, gdzie ludzie nie mając domu śpią na ulicach i utrzymują się wyłącznie z datków.
 
A pracownikom polskiego Sanepidu oraz weterynarzom powiatowym oraz tym posłom co wymyślają coraz to bardziej utrudniające swobodny obrót produktami rolnymi i spożywczymi przepisy w Polsce bym poleciła wycieczkę po rzeźniach Dalekiego Wschodu, aby ostudzić ich zapały w gnębieniu polskich rolników co do sposobu uboju zwierzyny i przetwarzania mięsa... ;)
 
Niesamowite, realne zdjęcia pokazujące styl życia na Dalekim Wschodzie: http://esid.blog.hr/
 
Dzisiaj Indianka nie będzie się dołowała, że nie ma traktora i ciężko jej ziemię uprawiać ;)
 
Nie będzie też płakać, że ma wielką dziurę w dachu :)
 
Za to ma dom i ziemię, która jest w stanie ją utrzymać, jeśli dobrze ją zagospodaruje. Co prawda nie może zaorać pola, ale za to może posadzić tradycyjne drzewa owocowe, które zasypią ją kiedyś morzem owoców :)

Mokry Dzień

Wstał mokry dzień, a wraz z nim wstała piękna Isabelle ;))) Trzeba sobie budować dobre samopoczucie od rana ;)))
 
Na zewnątrz wilgotno. Nie wiadomo, czy padało w nocy, czy to taka rosa intensywna. Fakt, ze jest mokro.
 
Indianka wyjęła rozleniwioną spaniem w ciepłym łózku kicię i delikatnie wystawiła ją za drzwi wejściowe do domu by się załatwiła i przewietrzyła.
 
Dzisiaj trzeba się zająć papierami. Na ogród nie będzie czasu, ale Indianka chce chociaż kilka malin wkopać. To tak w ramach dotlenienia się. Po spacerze na świeżym powietrzu mózg lepiej pracuje.
 
Pije herbatę i pisze posta. Ze śniadaniem można by jeszcze trochę poczekać - nie jest głodna.
 
 

wtorek, 20 listopada 2012

Indianka Myśli

Indianka obudziła się dziś przed piątą rano i myśli. A jak Indianka dużo myśli, to na pewno coś ciekawego wymyśli ;)))
Jak narazie już godzina dojrzała do opuszczenia domu i wynijścia na zewnątrz. Zwierzętom trzeba dać jeść i pić. Kota wypuścić na spacer.
W ogrodzie posadzić maliny, których nie zdążyła posadzić wczoraj zajęta owijaniem ałyczy w sadzie.
Przejść się po ziemi i zaplanować przyszły rok gospodarski.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Galopem Przez Pole



Indianka dała owsa: gęsiom, koniom i kozom. Konie po owsie rozbrykały się. Latały i brykały z wysoko zadartymi ogonami. Lekko i wysoko unosiły nogi jak na defiladzie. Radośnie galopowały po przestronnej łące. O mało druta przy podwórku nie rozerwały, tak je animusz roznosi. W przyszłym roku Indianka wynajmie trenera koni i każe mu je ujeździć. Nareszcie będzie miała wierzchowca. Skończy się chodzenie z kapcia na zakupy do wsi.

A konie czerwonego betona pewnie stoją w stajni w gnoju, który robią pod siebie ;) Pewnie kopyta im gniją od tego gnoju. Trzeba będzie zawiadomić weterynarza powiatowego, że beton konie zaniedbuje ;)))

Gąski po spożyciu owsa, ochoczo powędrowały nad sadzawkę, którą im pokazał Indianka.
Widać, że im się tam bardzo podoba i dobrze się czują w wodzie.

Koniki pomaszerowały do sadu kosić krótką trawę, która odrasta i daje im świeże, młode źdźbła.

Dzisiaj ciepło, więc zamiast wkopywać maliny, Indianka poszła zakładać osłony na ałycze. Gdy wieje wiatr znacznie trudniej je się zakłada i na ogół jest to zimny, nieprzyjemny wiatr. Trzeba wykorzystać dobrą pogodę.


Praca W Domu To Też Praca

Zdaniem Indianki prowadzenie domu - innymi słowy praca w domu - to jest także praca zawodowa. Wymaga ona wielu różnorakich umiejętności. Od poziomu tych umiejętności i stopnia zmechanizowania prac domowych - zależy jej wydajność. Także od powierzchni do ogarnięcia, a także, czy Pani Domu ma jakąkolwiek i jakiej jakości pomoc. Znaczenie ma takze, czy Pani Domu także poza pracą w domu na rzecz domu i rodziny musi pracować poza domem i ile czasu.
 
Indianka jednocześnie pracuje poza domem - na gospodarstwie swoim, gdzie dba o zwierzęta, ogród i sad - jak i w domu. Jako, że na gospodarstwie jest mnóstwo absorbującej, ciężkiej fizycznie pracy - brakuje jej czasu na ogarnięcie spraw domowych. Fakt, że dom jest w stanie pernamentnego remontu też nie pomaga, a utrudnia dbanie o dom.
 
W związku z nadmiarem prac na gospodarstwie - prace domowe schodzą na plan dalszy. Teraz jest jeszcze końcówka sezonu sadowniczego i Indianka ma do posadzenia jeszcze maliny i kilka innych roślin, więc jest zajęta w ogrodzie.
 
Tak czy inaczej - pracuje cały dzień - od rana do ciemnej nocy. Świątek czy piątek. Non stop. I jak słyszy, że jakaś durna dziumdzia lub czerwony beton komentuje durnowato, że Indianka nie ma nic tam do roboty i nic nie robi całymi dniami tylko stuka w klawiaturę komputera - to Indiance się tomahawk w kieszeni otwiera ;)))
 
 

niedziela, 18 listopada 2012

A co ona tam ma takiego do roboty???



Indianka postanowiła odpowiedzieć na to zadziorne pytanie posłyszane od nieżyczliwych plotkar (chodzi o plotki produkowane głównie przez te czerwone betoniary – te same na które robi ich mąż, a dzieci pomagają w domu w pracach domowych oraz na gospodarstwie – z ich perspektywy, jak już całą rodzinę zagnają do roboty, to one faktycznie nie mają co robić – co najwyżej złośliwy komentarz posłać zapracowanej, samotnej kobiecie).

Dzisiaj na przykład Indianka wykonała lub wykonuje poniższe czynności:
1. Nakarmiła i napoiła konie, kozy, kury, królicę, gęsi, kota i psa.
2. Naprawiła zerwany drut pastucha przy domu.
3. Zrobiła śniadanie ;)
4. Przebrała jabłka i te zgnite odłożyła na bok do osobnego wiadra do wyniesienia na dwór.
5. Szoruje przypalone gary.
6. Myje talerze.
7. Usuwa donice ze schodów i wynajduje dla nich miejsca na meblach.
8. Rozmraża kurczaka na obiadokolację (obiadu dzisiaj jeszcze nie jadła) (przyniosła kurczaka z zamrażarki w piwnicy, opróżniła i umyła miseczkę, nalała gorącej wody do nie i umieściła w niej kurczaka aby odtajał).
9. Robi drobną przepierkę bielizny (co 15 minut trzeba załączać praleczkę wirnikową)
10. Ściągnęła mądrą książkę do poczytania na długie, zimowe wieczory.
(parę minut zajęło zanim wklikała się na odpowiednią stronę, bo internet wolno się czołga jak ten ślimak)

Kolejne zadania ukończone:
1. Duży gar doszorowany, umyty i wyparzony – godzina: 18:21
2. Średni garnek doszorowany: 18:23
3. Kurczak rozmrożony – można go pociąć na kawałki - 18:28
4. Opłukała duży garnek i nałożyła do niego wczoraj pokrojonych jabłek - 18:38
5. Umyła średni garnek - 18:39
6. Pozbierała plastiki po jabłkach i umyła je - 18:45
7. Starła stół - 18:46
8. Zmieniła wodę w misce do mycia naczyń - 18:47
9. Pozbierała i namoczyła kolejne plastiki do mycia - 18:56
10. Kroi cebulę - 18:57
11. Wstaśtała małą kanapkę, bo kurczak późno się upiecze, a ona głodna teraz.
12. Kroi kurczaka - 19:07
13. Pokroiła i przyprawiła kurczaka, zmyła kilka naczyń - 19:35
14. Przyniosła kapustę z piwnicy i starła półki w lodówce - 19:37
15. Sprzątnęła ze stołu - 19:38
16. Wstawiła patelnię na gaz  - 19:38
17. Nalała olej rzepakowy na gorącą patelnię - 19:39
18. Nałożyła pokrojone części kurczaka na rozpalony tłuszcz - 19: 40
19. Zmyła kolejne naczynia i dolała wody do pieczeni - 19:58
20. Obrała kapustę z uszkodzonych, podgniłych liści – 19:59
21. Myje podpleśniałą z wierzchu dynię – 20:01
22. Pokroiła kapustę - 20:06
23. Załączyła praleczkę z bielizną – 20:07
24. Pokroiła dynię i dodała część do pieczeni - 20:20
25. Zabrała garnek psu i go wyparzyła wrzątkiem - 20:22
26. Zaniosła resztki do kurnika
27. Przyniosła ziemniaki z piwnicy
28. Zajrzała do pieczeni i dodała nieco siekanej kapusty
29. Pora obrać ziemniaki – obiera ziemniaki- 20:43
30. Ziemniaki obrane i wkrojone do pieczeni, coby nie palić dwóch palników i gaz zaoszczędzić - 21:04
31. Dodała wody i kostkę smakową do pieczeni - 21:05

Oj – obiadokolacja bardzo późno dzisiaj będzie... za to będzie królewskie danie o niesamowitym sosie curry dyniowo-kapuścianym :)

32. Jeszcze trzeba obrać ziemniaki na jutro (część już obrane), bo jutro będzie zajęta innymi pracami, na dworze i w oborze, więc woli sobie dzisiaj przygotować składniki na jutrzejszy obiad. Pieczeń będzie na dziś i jutro, tylko trzeba ziemniaki będzie jutro ugotować. Obiera ziemniaki - 21:07
33. OBIAD GOTOWY! - 21:20

Każda prosta czynność, każda duperela zajmuje sekundy, minuty, niekiedy godziny. I tak cały dzień pracy się z nich tworzy. Kobieta ciągle w biegu – cały dzień.
A czerwone bromby co się nudzą w domu przed TV – tylko je stać na złośliwe, durne komentarze typu: „A co ona tam ma takiego do roboty???

No, niestety zabrakło czasu i sił na przyrządzenie świeżego kompotu z jabłek, więc zamiast niego będzie gorąca herbata :)

Ale przepyszna obiadokolacja wynagrodzi ten brak świeżego kompotu oraz dzisiejszy trud gotowania :)

Listopadowa Krzątaninka

Co prawda Indianka ma mnóstwo roboty na dworze przed zimą, także mnóstwo w kuchni - kilogramy jabłek i dyni czekają na przerobienie, także stosy papierów wołają o jej zainteresowanie - jednak postanowiła wyznaczyć sobie dzienne skromne zadanko mające na celu udrożnienie swobodnej komunikacji na parterze domu, bo jak na razie trudno się tu poruszać. Dziś zatem wzięła na cel schody na strych. Postanowiła je uprzątnąć z tego co na nich stoi, bo się musi dostać na strych by powiesić mokre pranie do wysuszenia ;)
 
Przekradając się ostrożnie przez swoją kuchnię i korytarz, rozmyśla listopadowo nad dalszym losem swoim i swojego gospodarstwa. Głowa pełni myśli. Indianka na pewno coś ciekawego wymyśli ;)

Listopadowe Zadumanie

Indianka w ten piękny, mglisty, chłodnawy i wilgotny dzień listopadowy zadumała się nad losem swoim i swojego gospodarstwa. Ona i Ono - to jedność. Trzeba mądrze zaplanować ich przyszłość... :)

sobota, 17 listopada 2012

5ć Miseczek Jabłek

Opisywanie w postach co się już zrobiło dodaje otuchy. Dlatego Indianka pisze tego bloga tak długo i regularnie ;) Indianka obrała już pięć miseczek jabłek. Obrała, pokroiła, wydłubała z kilkadziesiąt nasion. Wyszły dwie miseczki obierek. Królica się ucieszy :)

Samoorganizacja



Co prawda roboty masa. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Jak się Indianka jednym zajmuje – to drugie na tym cierpi. I trzecie. I czwarte. I piąte. Grunt to podstawa, a podstawa to nie pękać ;)))
Trzeba się przeorganizować. Na dworze masa roboty to fakt – po niej nie ma sił na nic innego, ale trzeba sobie narzucić rygor, dopóki stoją kosze i wiadra z jabłkami w domu i dopóki dynie czekają na obróbkę w piwnicy.
Niektóre dynie pleśnieją. Większość wygląda dobrze, ale nie ma co czekać – trzeba przerabiać dary natury z takim trudem wyhodowane i przytargane.

Indianka postanowiła narzucić sobie rygor – codziennie obrać miseczkę jabłek i skroić jedną dynię.
Dzisiaj skroiła już 3 miseczki jabłek – jedną za dziś, drugą za wczoraj i trzecią za jutro. Na dynię jakoś nie ma dzisiaj ochoty. Jutro się zabierze za jedną, a nawet może za dwie. Jak na razie wpadła w trans obierania jabłek (tych co jeszcze ocalały).

Obróbka jabłek - Podział na czynności:
1. Przebrać jabłka
2. Umyć jabłka
3. Obrać jabłka
4. Skroić jabłka
5. Wydłubać nasionka z jabłek
6. Skrojone jabłka włożyć do lodówki
7. Nasionka osuszyć suszarką do włosów (w domu taka wilgoć, że nie schną nasiona a pleśnieją)
8. Obierki zanieść królicy (tej jedynej co ocalała z pogromu królików dzięki temu, że ma kojec w piwnicy domu).

Lepiej zrobić mniej, a do końca. 

Jutro obierze kolejną partię jabłek, umyje i wyszoruje z przypalonego dżemu duży gar i spróbuje rozpalić w piecu, bo na piecu dżem się nie przypala tak jak na kuchence gazowej. No i szkoda gazu. Trzeba oszczędzać gaz.
W domu zimno – warto napalić i nagrzać wody do mycia garów.

Jutro też trzeba będzie usmażony dżem od razu zapakować do słoików i wyparzyć słoje.

Dzisiaj sobota. Pora na słuchowisko powieści „Moja Antonia”. Podczas słuchowiska bardzo fajnie obiera się jabłka. 


Niewiele



Niewiele na polu podziałało się. Robota idzie dziś jak krew z nosa – powoli się sączy. Jest zimniej i wieje zimny wiatr. Indianka wyniosła na pole zgniłe jabłka by posiać je w rzędach drzewek. Rozdeptała je i  chyba trzeba je przysypać ziemią aby gryzonie nie zżarły. Wykopała z pola piasek dla kur i zaniosła im do ich podziemnego kurnika. Dwa jajka znalazła w gnieździe. Będą na obiad do frytek. 

Dziki sporo pola zryły. Zrobiła parę fotek. W sadku owinęła dwie ałycze. Źle się owijało, bo mocno wiało.
Wczoraj był idealny dzień na owijanie – zero wiatru i ciepło. No, ale była zajęta innymi pracami.

Konie dostały owsa z jęczmieniem. Kozy dostały owsa. Gęsi też, ale kozy im zjadły. Kozy przegoniły gęsi. Gęsi wkurzone. Dostaną osobno owies. Już po 13.00. Już nie chce się w sadzie pracować. Chyba biometr jest niekorzystny. Najchętniej położyłaby się spać. Ciężko się zmobilizować do dalszej pracy. Na polu znalazła czystą glinę. Będzie się nadawała do załatania szpar w kominie. Trzeba ją wykopać i przynieść.
Dzisiaj już wiele nie zwojuje. Nowy odcinek żywopłotu nieposiany. Brak siły i czasu. Dynie się psują. Jabłka już się zepsuły. Nie ma czasu i sił by przerabiać to wszystko. Za dużo pracy w jednym czasie się uzbierało. 
Indianka jest zmęczona.

Spojrzała na pogodę – tylko cztery dni bez deszczu. Ha! Nie ma co spać – trzeba działać. Potem będzie się fatalnie pracowało w zimnym deszczu i mroźnym wietrze...


piątek, 16 listopada 2012

Szesnasta Szesnastego

No - szesnasta. Ciemno. Pora skończyć robotę zewnętrzną. Kozy, konie i gęsi napasione. Kozy pękate – wyglądają jak owce. Dwie gąski pluskają się w sadzawce. Chyba są tam bezpieczne od lisa. Konie skubią trawę w sadzie. Starannie. Dziś ciepło było. Indianka popracowała ciężko w sadzie kopiąc dołki pod żywopłot. Posiała około 90 pestek żywopłotu na jednym odcinku i posadziła kilkanaście bulw innego żywopłotu na innym odcinku. Jutro sprawdzi, czy dziki wygrzebały. Oby nie znalazły.

Trzeba ogrodzenie od strony lasu poprawić i wzmocnić. Dołożyć jeszcze jeden drut. Nie bardzo jest z czego dołożyć ten drugi drut, ale może się uda chociaż częściowo odzyskać drucik z innych miejsc i tam to ogrodzenie przy lesie połatać i wzmocnić. Gdy będą jakieś pieniądze – trzeba będzie kolejną szpulę drutu kupić. Póki nie ma – można spróbować dać tam stare sznurki elektryczne. One też przewodzą prąd, zwłaszcza w dnie mokre tłuką porządnie. Ach... izolatorów też brak. Chyba, żeby wykręcić z innych, nie tak pilnych i zagrożonych miejsc.

Jutro Indianka maliny przesadzi w nowe, odpowiednie miejsce, coby zgrabny szpaler z nich utworzyć. Ciekawe, czy się przyjmą. Trzeba spróbować. Na wiosnę się okaże, czy się przyjęły.

Indianka też znalazła w sadzie czysty piasek który będzie dobry do zadołowania na zimę sztobrów, które nie zdąży posadzić teraz przed mrozem.

Jutro warto by było wysprzątać boxik dla gąsek i kolejny box dla kóz. Trzeba też wyczyścić ponownie żłoby dla koni i wysprzątać dwa kolejne.

Jutro konie dostaną oprócz owsa – jęczmień. Jest bardzo pożywny.

Pora na obiad i odpoczynek. Indiankę boli kręgosłup od dzisiejszego kopania. Napracowała się dzisiaj. Wczoraj i przedwczoraj zresztą też.

Zalesienie

Indianka zauważyła, że na jej ziemi najlepiej rośnie olcha. Nawet bobry jej nie lubią, więc nie ścinają. Może się to im zdarzyć sporadycznie, gdy zabraknie im budulca, ale sama olcha w sobie im nie bardzo smakuje.
Więc może zalesić? Najprościej by było zalesić ziemię. Olcha tu bardzo dobrze rośnie, bo ziemia kwaśna, gdzieniegdzie torfiasta. Olcha sama się rozsiewa, więc nawet jej sadzić nie trzeba. Gdyby jej co roku nie wycinała, to by już tu dawno las gęsty miała. Nie ma co walczyć z naturą. Niech zarasta ziemia gliniasta i torfiasta.
Indianka postanowiła, że zalesi swoje gospodarstwo i tyle z rolnictwa.
Indianka będzie mieszkała w lesie - tak jak pierwotnie planowała. Tylko, że kiedyś planowała zakupić kawałek ziemi w lesie lub z lasem, a teraz las sam wyrośnie wokół niej i wszystko zarośnie. Przynajmniej opału na zimę nie będzie brakowała i budulca na płot, budy, kurniki itp.
Kupi kiedyś trak i będzie wyrabiała szczebelki do ogrodzeń i je sprzedawała i z tego się utrzymywała.