wtorek, 11 sierpnia 2009

Pechowy poniedziałek

W poniedziałek rano wściekłam się, bo facet co miał mi kosić poleciał w kulki ze mną. Przyjechał z tępymi żyletkami i kosił za wysoko zostawiając połowę trawy nieskoszone. Gdy poprosiłam aby wymienił żyletki i niżej kosił udał głupa i zjechał z pola, mówiąc, że szef mu tak kazał kosić, a jakbym coś mówiła, żeby wracał.
 
To mnie rozsierdziło. Zadzwoniłam do jego szefa, ale nie odbierał. No to posłałam mu parę soczystych smsów.
 
Dostałam pocztą też nowy wodomierz, ale o za małej przepustowości i to też mnie wnerwiło.
 
Agroturystka nie wpłaciła zadatku. Chyba zrezygnowała z przyjazdu. Kolejny powód mojego złego humoru.
 
No i ktoś kogo lubię zakomunikował, że nie przyjedzie, bo zużył cały swój urlop na Woodstock.
 
Byłam tak zła, że postanowiłam wywieźć te złe emocje poza moje gospodarstwo i pojechałam kilka kilometrów by obejrzeć wóz konny, maszyny konne, baloty siana, używany traktor. Pojechałam na rowerze. Jechało się fajnie, wracało strasznie ciemno, bo się dobrze gadało z gościnną rolniczką i zeszło nam do późna i wracałam już po nocy. Dynamo nie chciało zadziałać. W końcu światełko zabłysło i porządnie oświetliło mi drogę, ale to już na końcowym odcinku, najniebezpieczniejszym, bo krętym i wyboistym.
 
W miarę szybko znalazłam się w domku i moim łóżku. Home sweet home...
Nie ma jak w domku... :) Zły humor rozlazł się po kościach i już nie jestem tak rozdrażniona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!