piątek, 16 sierpnia 2013

Ogrodnik wieczorową porą


Indianka wczoraj nie wkleiła zdjęć tak jak planowała, bo miała wizytę gościa.

Prezent od gościa-ogrodnika :)


Doświadczony ogrodnik-pasjonat opowiadał Indiance o swojej pasji ogrodnictwa i swoich początkach w tej dziedzinie i jak został Mistrzem Ogrodnictwa co było opowiastką dość zabawną, a jednocześnie pokazującą jego niezłomną determinację i umiejętność dopinania swego, co jest cechą cenną u wszystkich pasjonatów. Miszczuniu udzielił Indiance kilku cennych porad – już wcześniej zresztą przez telefon naświetlił Indiance ważne aspekty ogrodnictwa i marketingu swoich plonów. Kiedyś wystarczyło umieć wyhodować warzywa by się utrzymać - teraz trzeba dodatkowo umieć sprzedać swój towar.

Pomidorki koktajlowe

Konkurencja na rynku jest duża, a potęguje ją wlewająca się przez otwarte granice Polski fala zachodnioeuropejskich i południowoeuropejskich warzyw i owoców. Polski ogrodnik nie zarabia - zarabia zachodni i południowoeuropejski ogrodnik - który generalnie finansowo i tak ma się lepiej od polskiego ogrodnika - także dopłaty ma 5 razy większe niż polski ogrodnik. 

To wszystko jest bardzo nie fair. Mówiąc bez ogródek - ma miejsce przykra dyskryminacja polskich rolników i ogrodników. Nie mają oni równych szans w zaciętej walce o konsumenta. 
Faworyzowani są zachodnioeuropejscy i południowoeuropejscy rolnicy. Nasi mogą zrobić tylko jedno - sprzedać swoją ziemię za bezcen zachodnioeuropejskim nabywcom. Ktoś ma wątpliwości czy członkostwo w Unii dobrze Polakom i Polsce służy? Nasi rolnicy polscy będą robić za parobków u obcokrajowców - na swojej ziemi, którą będą musieli im sprzedać z braku środków do życia. Czy coś można zrobić? Zmienić rząd na taki, który zadba o ten witalny sektor polskiej gospodarki. Co można zrobić oddolnie? Nie brać kredytów które wymuszają wysoką produkcję dla ich spłaty i sprzedaż płodów poniżej kosztów produkcji - aby tylko było na raty.  To jest następne nabijanie kabzy polskim pieniądzem obcych banków które mieszczą się w Polsce i dominują. Co robić? Wytwarzać żywność tylko dla siebie i swojej rodziny. Olać mieszczuchów jak mają nas w dupie pod naporem propagandy mediów. Niech kupują żarcie z Zachodu Europy. Polskie rolnictwo się zwinie, wtedy Zachodni bauerzy podniosą 10 krotnie ceny - a mieszczuchy polskie będą bulić, bo nie będzie innej alternatywy. Nie będzie marchewki ni słoniny z polskiej wsi. Będą żarcie sprowadzać z Chin. Tylko jak długo? Polska bankrutuje. Pieniądz traci wartość. Deficyt rośnie. Ani Chiny, ani Zachód za darmo mieszczuchom polskim nie da żreć. Będą musieli jechać wszyscy na Zachód i robić wszystkie najgorzej opłacane, brudne roboty. RODy? Rodzinne ogrody działkowe? Zostaną zlikwidowane. Już są pierwsze próby. Chodzi o to, by zmusić Polaka by żarł zachodnie gówno sprowadzane za każde pieniądze.

Gość był na tyle miły, że przywiózł Indiance kilka swoich warzyw i owoców by pokazać co u siebie uprawia. Były to maliny, pomidorki koktajlowe, zwykłe pomidory i ogórki gruntowe. 



Poza tym na prośbę Indianki przywiózł jej 5 litrów benzyny do wykaszarki i piły. Indianka oczywiście pieniądze za paliwo zwróciła. Co prawda chciała kupić 10 litrów paliwa, bo na tyle akurat miała pieniądze, ale lepszy rydz, niż nic. Zanim zużyje tę piątkę może się trafi inna okazja i ktoś podrzuci Indiance paliwko na chatę.
Indianka dziś się czuje tak sobie. Zaplanowała sobie na dziś lekkie prace, czyli instalowanie pastucha elektrycznego. Być może spróbuje też siatkę wolierową rozciągnąć? Trzeba też wykosić pozostałe chaszcze wokół domu i przygotować kolejne słupy do kolejnego odcinku ogrodzenia jak też zbudować przydomową wolierę dla drobiu.

Warto też do donic nasypać ziemi i posiać zioła do uprawy domowej.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Dzieło ukończone!



Dzieło ukończone! :))) Indianka wkopała SAMA 16 słupów olchowych! :)
Tym samym zakończyła grodzenie na odcinku pomiędzy stajnią "Hiacyntówką" a rzeczką Nilem :)

Siedem! :) Indianka wkopała nowe 7 słupów! Razem z tymi pierwszymi – 16!

Odcinek między stajnią pomarańczową "Hiacyntówką" a dębem. 7 olchowych słupów wkopane.
Indiańskimi rękoma! :)))
Masa roboty! Masa roboty przy tym była! Wielki ogrom pracy Indianuś wykonała. TYMI RĘKOMA. TYMI! Nie cudzymi ;))). W sumie i słusznie – bo jej ziemia to jest Jej raj, Jej kreacja i Jej frajda. Powolutku sobie tutaj wszystko urządzi po swojemu. Nie będzie się dzielić przyjemnością tworzenia :)

Takiego wielkiego kamlota Indianka musiała wydobyć z dołu,
zanim wkopała w niego kolejny słup.
Mieszczuchy tego nie doceniają, ile daje ruch na świeżym powietrzu i satysfakcja z dobrze wykonanej roboty. I te efekty plastyczne! :) Piękne słupy. Masywne, olchowe, z prawdziwego, ręcznie obrobionego drewna. Po prostu cudo :)


Dobrze, że już ten odcinek mozolny ukończyła. Izolatory wkręciła. Sznurek elektryczny rozciągnęła. Jutro rozciągnie dwa druty – tzn. druty na dwóch poziomach: jeden na wysokości pyska konia, drugi na wysokości jego kolan, a pyska kozy i owcy. Tam zamiaruje rozciągnąć siatki wolierowe, ale nie będzie łatwo, bo teren górzysty, siatka nieelastyczna. Będzie się falowała. Trzeba będzie ciąć na odcinki, albo zaginać i zagniatać, by jako tako to wyglądało.
Ktoś ma pomysł jak rozciągnąć siatkę drucianą w krzywym terenie?
Oj, się będzie działo. Być może trzeba będzie zrezygnować z siatki wolierowej tutaj i coś innego zrobić. Dać żerdzie albo dechy.

W kopanie dołów zaangażowały się także samorzutnie kury Indianki :)

Indianka dumna jest ze swojego dzieła. W pracy towarzyszyły jej zwierzęta:
Kury, gęsi, kozy, owce, konie, pies i kicia. Przeszkadzała też wredna perlica.
Konie z wielkim respektem podchodzą do nowego ogrodzenia. Koń znakomitą pamięć. Dokładnie się przyjrzały nowemu stałemu ogrodzeniu i już na pamiętają, gdzie ono jest i będą brały na nie poprawkę galopując po łące.

Ilaste i gliniaste dna dołków trzeba było nawilżać wodą,
bo inaczej nie można było w nie wbić szpadla.

Pora na zasłużoną kolację i łyk cytrynóweczki, którą zostawił rowerzysta! :)
Trzeba uczcić to wiekopomne dzieło! :)
Jeszcze dziś wieczorem fotki ;)

Kury towarzyszyły Indiance w jej pracy cały dzień :)

Kury wyrównywały pazurami glebę wokół słupów ;)

To jeszcze nie koniec fotek. Reszta wieczorem :)


Polscy rolnicy bankrutują

“Upadnie co drugie z niemal 1,5 mln małych i średnich gospodarstw. To nie żart. To dane Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Rolnicy zwijają biznesy, emigrują do miast lub ustawiają się w kolejkach do pośredniaków.

Taki los niebawem spotka Romana Kaczmarka (35 l.) z Trzmietowa koło Bydgoszczy. – To przykre, ale u nas w rodzinie tuczarnię prowadziliśmy od pokoleń, ja muszę ją zlikwidować. Z 350 świń zostało mi zaledwie 14. Dziadek, co zakładał hodowlę, w grobie się przewraca – żali się Roman Kaczmarek w rozmowie z "Faktem".

Dlaczego tak się dzieje? Bo w skupie dostaje się marne grosze, a w sklepach szaleje drożyzna. Do tego zagraniczna konkurencja, która zalewa rynek mięsem nie z normalnych hodowli, lecz ze skomputeryzowanych ferm–fabryk. Tam nic się nie marnuje. Tam - by było taniej - nawet odchody tuczników miesza się z paszą. Żaden tradycyjny rolnik nie wytrzyma takiej konkurencji. Do tego dochodzą olbrzymie koszty prowadzenia gospodarstwa. – Można już mówić o katastrofie, bo ciągle rosną ceny pasz, energii i innych obciążeń, a ceny skupu wahają się na poziomie od 5 do 7 złotych za kilogram żywca – skarży się Stanisław Sosnowski (60 l.), hodowca z Podlasia.

– Od dawna się nie opłacało, ale kiedy trzeba było dopłacać do każdego tucznika, to z ciężkim sercem zlikwidowałem stado. Będę szukał innej pracy. A najgorsze jest to, że rządzący nic nie robią – mówi rozżalony Roman Kaczmarek z Trzmietowa. “

źródło: http://finanse.wp.pl/kat,1033705,title,Polski-rolnik-bankrutuje-z-350-zostalo-mi-14-swin,wid,15893177,wiadomosc.html?ticaid=11120f

Wiadomo, że PO rząd w tej sprawie nic nie zrobi, tak jak ignoruje wszystkie protesty rolnicze i tak jak pozwala by media mainstreamu publikowały raz po raz szkodliwą propagandę przestawiającą polskich rolników jako darmozjadów zgarniających wielką kasę unijną za free – kosztem każdego mieszkańca miasta.

Ta propaganda medialna ma na celu przygotowanie gruntu pod cięcia polskich dopłat rolniczych, które i tak są najniższe w Europie, oraz usprawiedliwienie tych cięć. Głównie chodzi o to, by zniszczyć polskie rolnictwo, bo polskie rolnictwo to głównie małe i średnie gospodarstwa. Ta polityka prowadzi do uzależnienia polski od dostaw żywności z Zachodu. Polska, mimo że jest krajem rolniczym, czystym przyrodniczo i zdolnym do wykarmienia całej Europy – zostanie pozbawiona witalnego sektora swojej gospodarki – czyli rolnictwa.

Nie możemy do tego dopuścić. Musimy się przed tym bronić.

Co możemy zrobić? Musimy się ratować sami. Organizować oddolnie wzajemną pomoc i wsparcie. Kupować towary wprost od rolników z pominięciem pośredników. Bojkotować towary zachodnie – żywność zachodnią.

Bojkotować fabryki mięsa i wytwórnie żywności przemysłowej. Kupować zdrową żywność wprost od rolników. To nasz moralny i patriotyczny obowiązek. Musimy ratować nasze polskie rolnictwo

wtorek, 13 sierpnia 2013

Dziewięć! :D


To był udany dzień! Owocny, pracowity, różnorodny i niosący zadowolenie i satysfakcję z efektów działań gospodarskich Indianki.


Odcinek  ogrodzenia między dębem a rzeczką - 9 słupów wkopane - tymi rękami! :D

Z prac siłowych – Indianka dała radę do dziś ukończyć wyznaczony sobie do wykonania odcinek ogrodzenia stałego. 9 masywnych słupów olchowych pięknie rudzieje na tle soczystozielonej trawy. Izolatory wkręcone. Teraz tylko drut rozciągnąć. Póki co, wisi tam rozwieszony sznurek elektryczny. Tak czy inaczej, sam fakt pojawienia się słupów i sznurka wzbudził respekt koni. Starannie omijają te słupy podejrzewając je o prąd. Niebawem i prąd tam będzie.

Fajnie, że dzisiaj popadało i było pochmurno oraz chłodno. Dzięki temu Indiance się dobrze kopało doły pod słupy. Wypuściła też drób na łąkę i miała na niego cały czas oko, bo choć część chaszczorów wycięła wczoraj wykaszarką, to jednak nadal sporo tam jeszcze jest – a to idealna kryjówka dla czającego się na drób lisa.

Sprzedała dziś pełną wytłaczankę jaj – 30 sztuk po 15zł. Niewiele to, ale lepszy rydz niż nic. Jaja coraz większe. Trafiają się średnie i duże. Niebawem trzeba będzie dokupić pszenicę dla kur.

Kury grzebią w glebie aż miło. Wygrzebują owady, larwy, dżdżownice, wyskubują nasiona.
Dobrze przegrzebana gleba będzie się nadawała do donic na przygotowanie rozsady.

Kury całe szczęśliwe na wybiegu. Grasowały aż miło. Grzebały zawzięcie w glebie w kilku miejscach oczyszczając ją z roślin i robali. Ta przegrzebana gleba przyda się Indiance do donic.

Kury też nosiły i zjadały żaby :) Wczoraj tak samo :) Jak bociany! :))) Walczyły o te żaby między sobą :)

A owce, kozy, konie i pies zbierały gruszeczki rozsypane pod wiekową gruszą. Indianka też sobie uzbierała pół wiaderka gruszeczek. Coś z nich zrobi. Dżem, albo kompot. Albo ciacho gruszkowe upiecze.

Może też dodać pokrojone owoce do płatków owsianych i zrobić sobie takie swojskie muesli :)
Poza tym tego dnia Indianka umyła okna w kurniku, zrobiła małe przemeblowanie w stajni.
Dzień się skończył. Indianka zadowolona z dnia i jego efektów. Drób pozamykany i dobrze strzeżony. Pora spać. Oby wszystko się dobrze chowało.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Słoneczna pogoda

Od rana pełne, silne Słońce. To będzie upalny dzień. Trzeba się śpieszyć z kopaniem pozostałych dołków, bo ziemia nadmiernie i szybko wyschnie i będzie ciężko wbić szpadel.

Indianka wypuściła na wolność drób, a do domu wpuściła kotkę, aby zajęła się myszami i szczurami tutaj buszującymi. Leniwe gryzonie, zamiast iść żerować na pełne żywności zielone łąki – uparcie koczują w domu Indianki robiąc szkody.

Indianka czuje się dzisiaj całkiem dobrze, nie przygniata jej nadmierna senność.

Niemniej jednak gdy stanie w szranki z ziemią w pełnym Słońcu – jej energia może szybko wyschnąć wraz z narastającym upałem. Zatem trzeba się doładować kawą. Jeść się nie chce. Może potem. Za jakieś dwie godziny kopania.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Pięć :)

Pięć! PIĘĆ! P I Ę Ć ! :)))

Indianka jest genialna! :) Wykonała swą niedzielną prace na 5! Nawet na 5+, bo nadkopała kolejne dołki. Wkopała 5 na 9 przygotowanych do wkopania słupów ogrodzeniowych na tym odcinku. Za rzadko, by powiesić siatkę, ale wystarczająco gęsto by rozciągnąć pastuch elektryczny i włączyć trzepiący mocno prąd :) Pod domem zawsze najlepiej trzepie prąd :)

Prace powoli posuwają się do przodu. Od gadania się nie posuwają, tylko od kopania :) Możliwe, żeby dzisiaj wkopała tych słupów więcej, ale zajęta była jeszcze inną pilną pracą, która pochłonęła większość jej sił.

Tak czy inaczej – odcinek pastucha między dębem, a rzeką jest w zasadzie gotowy, a niebawem zagęszczone słupy pozwolą na instalację siatki wolierowej, która przynajmniej w jakimś stopniu zabezpieczy drób przed lisem. Generalnie to da tyle, że drób nie będzie się rozłaził zbyt daleko od siedliska i dzięki temu będzie bezpieczniejszy. Lis często się czai nad rzeką w chaszczach. Trzeba te chaszcze albo wypaść kozami, albo skosić wykaszarką, by lisiura nie miał za łatwo.

Pasja: drób! :)

Gęsi Kubańskie Garbonose - gęsi Indianki :) (foto: Sven C.)

Indianka odkryła w sobie nową pasję :) Drób! :) Drób drób drób! :D

Warunki na farmie ma wspaniałe, choć zagrożeń tutaj dla drobiu też mnóstwo:
lisy, jastrzębie, kuny, tchórze, łasice. Ciężko odchować tu drób. Trzeba budować woliery, uszczelniać budynki. Puszczać psa aby gonił lisa i inne drapieżniki. A i to może nie wystarczyć. Lis się może podkopać, a kuna lub łasica wejść po budynku do drobiu.


Sabunia troskliwie opiekuje się gęsiętami :) Dobra psinka! Nie da nikomu ruszyć maleństw... :)
Saba spisuje się wspaniale. Troskliwie opiekuje się gęsiętami. Goni lisiurę zawzięcie. Para dorosłych gęsi daje sobie radę sama. Wie, że trzeba trzymać się blisko podwórka i siedliska. Nie zapuszcza się daleko w pole. Żeruje wokół domu i głośno wrzeszczy gdy widzi coś podejrzanego.

Tymczasem Indiankę boli nóżka od kopania. Nakopała się setnie. Urażona kolcem stopa nadal boli, a nawet bardziej. Ale nic to. Ważne, że dzieło posuwa się do przodu :)




Czarna Kawa

czarna kawa co ma postawić na nogi :)
pożywna jajecznica z grzybami
śniadanie niedzielne - paliwo niezbędne do pracy przy ogrodzeniu :)

Ufff... Słoneczko świeci. Jest ładnie. Aby nie było dzisiaj za ładnie, bo ziemia wyschnie i Indianka zaplanowanych słupów nie wkopie.

Pije czarną kawę aby się postawić na nogi. Całe życie nie piła kawy, bo to trucizna. Ale ta trucizna chyba trochę ją budzi. Skoro nie ma królewicza, który by ją obudził pocałunkiem, to musi to zrobić czarna kawa :)

Przed nią wiele słupów do wkopania. Kopie się nie za lekko, zwłaszcza tam gdzie glina. No, ale trzeba powalczyć. Najpierw napoi i nakarmi zwierzynę, a potem szpadel w dłoń i do boju :)
Na śniadanie zrobiła sobie jajecznicę z grzybami na sosie kurczakowym, do tego chleb domowego wypieku. Posiliła się i teraz może iść ciężko pracować :)

sobota, 10 sierpnia 2013

Operacja "ogrodzenie"

Linka do czerpania wody i izolatory do drutu
Miarka do mierzenia głębokości dołka i linka do wiadra do wody
pierwszy słupek
Drugi słupek ;)
Szpadel czerwony
Taczka do gleby
Wiadro do czerpania wody, a obok dołek gliniasty zalany wodą dla rozmiękczenia gleby

Indianka cała mokra. Jej ciuchy całe mokre i szczelnie obciskają jej ciało. Mokry podkoszulek piękne podkreślił jej biust. Włosy mokre. Falują. Indianka pochłonięta akcją “ogrodzenie” nie założyła kurtki przeciwdeszczowej. Deszcz ciepły jest. Przyjemny. Leje aż miło :) Ziemia wspaniale nasiąka wodą.

Indianka wkopała dwa olchowe słupy ogrodzeniowe oraz nadkopała kilka kolejnych dołków. Wkręciła izolatory. Sprawdziła linię prostą ogrodzenia. 

Tam gdzie się ciężko kopało – wlała wodę do dołka, aby rozmiękczyła glebę. Potem się tak obficie niebo rozpłakało – że nie musiała już dolewać wody wiadrem, bo zrobił to za nią dobry deszcz. Deszcz kocha Indiankę ;) Bóg go przysłał, aby ułatwił pracę pracowitej dziewczynie.
Dzięki odpowiedniej aurze i sprzętowi Indianka da radę w ten weekend postawić nowy odcinek ogrodzenia. Ciężko się kopie, ale powinno być łatwiej po takich rzęsistych deszczach. 


Indianka przemoczona do suchej nitki weszła do domu, by zrobić sobie obiadek i odpocząć po tym mozolnym wysiłku. Za taką ofiarną pracę należy się pieczony kurczaczek z ziemniaczkami i sosem dyniowym :) 


Dzień jest idealny na kopanie. Po obiedzie chciałaby kontynuować pracę, tak aby ten dzień zamknąć bilansem chociaż 4 słupów wkopanych.
Narzędzia do walki z ziemią o solidne ogrodzenie :)

  1. Wiadro z linką do pobierania wody z rzeczki i nawadniania zbitej ziemi, zwłaszcza gliniastej.
  2. Grabie do nagarniania wykopanej ziemi pod słup.
  3. Szpadel do kopania i wybierania ziemi z dołka.
  4. Taczka na wydobytą ziemię.
  5. Taczka na kamienie.
  6. Słupy do wkopywania
  7. Tyczki oraz izolatory do wyznaczania linii prostej ogrodzenia stałego.
  8. Wkrętak do izolatorów uzyskany z połamanej tyczki pastucha elektrycznego.
  9. Linka do czerpania wody z rzeczki
  10. Miarka do mierzenia głębokości dołka
  11. Komórka do dokumentacji poczynionych prac fizycznych

Mokro

Nareszcie leje! Jakże cudownie mokro. Aż kląszczy! :) Teraz Indianka będzie mogła urzeczywistnić swoje plany kopawcze. Szpadle już czekają w rzędzie.

Indianka się zaraz odpowiednio ubierze i idzie dźgać ziemię i wkopywać swoje piękne, rude słupy :D Pogoda sprzyja! :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rowerzysta


Do Indianki dotarł niespodziewany gość. Rowerzysta z Pruszkowa koło Warszawy. Zmierza do Bartoszyc. Zna Indiankę z bloga, którego podczytywał 3 lata temu. Ostał na jeden nocleg w namiocie Czegewary w stajni. Wykąpał się w kaście na dworze. Podczas kąpieli został uraczony prysznicem z nieba. Nagle zerwał się wiatr i luneło. Indiankę też schlustało, akurat jak niosła naczynia i herbatę do stajni, gdzie jedli kolację. Zjedli razem kolację ze wspólnych składników. Wcześniej naprawił kółko do taczki - to jest załatał je. Zrobił przegląd rowerów i wyznaczył ich słabe punkty. Najbardziej kosztowna będzie wymiana przerzutki, która jest połamana. Trzeba też wymienić 3 szprychy w drugim rowerze. Ile mógł, tyle poprawił te rowery. Ustawił i napompował koła.

Jak zdąży przed wyjazdem, to zajrzy do wykaszarki i spróbuje zlikwidować wyciek paliwa. Wieczorem przy kolacji fajnie opowiadał o filmach, które widział. O jakimś radzieckim “Los człowieka” i o amerykańskim horrorze pt. “Lśnienie” Z kolei Indianka opowiedziała mu o korporacji Monsanto :) Jak przejmuje rynki żywnościowe na świecie i truje ludzi chorobotwórczymi produktami spożywczymi.

Gość wyciągnął cytrynówkę, która była pyszna. Własnej roboty. Sok z cytryny, skórka z cytryny, miód, cukier, goździki, ziele angielskie i spirytus :) Indianka przyniosła szkło. Wypili za spotkanie. Gdy niebo pokryła gęsta sieć gwiazd – senna Indianka ewakuowała się do domu spać. Jak to Indianka :) Wierna jak zawsze swoim niezłomnym zasadom...

Rano zajrzał do wykaszarki. Znalazł przetarcie w zbiorniku na paliwo. Na połowie wysokości zbiornika jest dziura, przez którą się wysącza paliwo. Czyli można lać paliwo tylko do połowy i uważać jak się kładzie na ziemię wykaszarkę, aby paliwo nie wyciekało ze zbiornika.

Na odjezdnym ładnie pożegnał się. Pocałował po szarmancku Indiankę w rękę, a nawet w policzek. Pojechał. Po chwili wrócił szukając pompki. Po półgodzinie znalazł ją w swojej torbie.
Znów się pożegnał. Tym razem metodą na "niedźwiedzia" - tak szczerze i od serca ;)
Przycisnął Indiankę mocno do swego korpusu po czym zauważył - "Ale cycki to ty masz fajne!"
"Szerokiej drogi!" - śmiała się Indianka i pośpiesznie weszła do domu, by mu coś jeszcze ciekawego do głowy nie przyszło na temat jej biustu :D

środa, 7 sierpnia 2013

Metoda Małych Kroczków

Indianka przeszlifowała starą podłogę od psiej budy
 usuwając zanieczyszczenia i zasinienia drewna.
Indianka, gdy nie ma siły pracować, narzuca sobie Metodę Małych Kroczków. Wybiera wówczas zadania cząstkowe takie jak na przykład dziś. Jest zbyt duszno i gorąco, by ciężko fizycznie pracować, ale za to pogoda jest w sam raz na szlifowanie i malowanie elementów, które tej konserwacji i zdobienia wymagają. Indianka lubi takie rzeczy robić, więc z tym większą przyjemnością się nim oddaje.

Stary koszyczek na chleb zyskał nowy wygląd i życie :)

W ten sposób nadała nowe życie staremu, pociemniałemu koszyczkowi na chleb oraz odrestaurowała podłogę od psiej budy. Mała rzecz, a cieszy :) Przeszlifowane i przemalowane elementy już schną rudziejąc pięknie w zachodzącym Słońcu.

A tu świeżo pomalowany koszyczek na chleb.
Psia podłoga przeszlifowana, pomalowana i schnie :)


Jajecznica

Jaja na naleśniki.
Jaja na ciasto drożdżowe :)
Jajecznica na cebulce na patelni.
Kromki swojskiego chleba domowego wypieku.
Śniadanie :)
Smakowita jajecznica ze świeżych jaj prosto od indiańskich kur :)

Indianka sprzedała 30 jaj po 15 zł i jeszcze zostało jej drugie tyle na jajecznicę, naleśniki i na ciasto. Wreszcie ma gaz! Może smażyć naleśniki i gotować obiady na kuchence gazowej. Zjadła już swoją smakowitą jajecznicę smażoną na cebuli i teraz zaparza herbatę miętową do picia. Jest duszno. Może będzie dziś padać.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Szukam transportu


Szukam taniego, regularnego transportu do przewozu niewielkiej ilości jaj na trasie:
Kowale Oleckie – Szczecin
Kowale Oleckie – Warszawa
Kowale Oleckie - Kętrzyn
Kowale Oleckie - Poznań
Kowale Oleckie - Gdańsk
Kowale Oleckie - inne miasta.

Mości Król

Mości Król Reproduktor we własnej, królewskiej osobie :) Będzie krył królice indiańskie :)

Po południu przyjechał Mości Król Reproduktor :) Przywiózł go dawny listonosz, który obsługiwał ten rewir lata temu.

Nowa wykrętarka Indianki. Bardzo sobie ją chwali.
Ułatwia jej różne czynności m.in. wyśmienicie się nadaje do dziurkowania donic, skrzynek, wykręcania śrubek, jak też Indianka ma nadzieję że będzie przydatna przy przykręcaniu desek do słupków ogrodzeniowych.

Indianka umiejętnie otworzyła zaśrubowaną skrzynkę przy pomocy wkrętarko- wykrętarki. Wykręciła kilkanaście śrubek. Jedną z nich użyła do naprawy wideł.
Duża, solidna i pojemna skrzynka ze sklejki. Indianka słono zapłaciła za przesyłkę, wręcz połowę wartości królika, więc warto tę skrzynkę wykorzystać w gospodarstwie. Wyśmienicie się nada na duże gniazdo dla kur.
Skrzynka jest pojemna i masywna – w sam raz na nowe gniazdo dla kur.
Nasypie do niego suchego siana i ustawi w zacisznym miejscu w kurniku, aby kurki się w niej śmiało niosły.

Indianka naprawia widły.


Indiankę znowu morzy nieopanowany sen. Chyba powinna się wybrać do lekarza by sprawdzić co jej jest i zobaczyć czy lekarze na to coś potrafią poradzić. Jest osłabiona i śnięta jak ryba. Nie ma siły nic robić.

Jest prawie siódma wieczorem. Nadal gorąco. Indianka poszłaby kosić, ale nie da rady. Jest wyczerpana. Łyknie kawy. Może to coś pomoże. Wczoraj kawa troszkę poprawiła samopoczucie.

Zgrzana

Elektryczne sznurki pastucha.
Ufff... jak gorąco :). Indianka jako rzekła niżej – musiała zweryfikować swoje dzisiejsze plany. Jest za gorąco by ciężko fizycznie pracować w żarze. Zatem zajęła się przerabianiem pastucha elektrycznego. Próbuje uciekać do cienia gdzie to tylko możliwe. Przerobiła i poprawiła już ok. 200 metrów pastucha elektrycznego. Pora wybrać siano spod niego i wykosić to co jeszcze niewykoszone a dotyka druta i pożera prąd osłabiając moc uderzeniową pastucha.

Pastuch elektryczny rozciągnięty na nowych olchowych słupach ogrodzeniowych wykonanych przez Indiankę.

Klamki do bramki pastucha elektrycznego.

Konie, mimo wolności – wybrały stajnię jako miejsce dziennego pobytu. Stoją tam godzinami rzadko wychodząc na dwór. Jest im najwyraźniej za gorąco.
Pora na lunch.

W kurniku Indianka znalazła kolejne 3 niezwykle jajowate jajeczka, ale ma chęć na kurczaka na luncho-obiad.

Kurczak się już piecze. Jeszcze ziemniaki trzeba obrać.

40 jajeczek!


Młodziutkie kurki niosą swoje pierwsze jajeczka.
Jajeczka są malutkie, więc cena na jajeczka to 50 groszy za sztukę.
Zatem dziesiątka jajeczek to tylko 5zł, a 40 jajeczek to tylko 20zł.
Kurki zapraszają na jajeczka :)

Jaja od indiańskich kur łąkowych :)



I tutaj nasuwa się Indiance spostrzeżenie. Kupowane czasem gotowe odchowane kury, niby młode kokoszki co się nigdy nie niosły – po pewnym czasie aklimatyzacji w nowym miejscu od razu niosą duże jaja. Wniosek jest taki, że wcale nie są młode, bo młode kurki niosą właśnie maleńkie jajeczka.

Czyli handlarze drobiu, którzy rozprowadzają drób i sprzedają kury jako niby młode kokoszki co dopiero zaczną się nieść – po prostu oszukują klientów.
Przywożą stare kury już wyeksploatowane i sprzedają je w cenie młodych kurek, które są droższe.

Dzisiaj Indianka wymieni siano w gniazdach kur, aby miały miękkie i czyste gniazda do składania jajeczek :) Składają jajeczka w 4 gniazdach.
Pora też ukosić im świeżej trawy i ziół do dziobania.

Wypuściła 3 kobyły na dwór, aby się najadły świeżej trawy. Chyba się dzisiaj zajmie pastuchem elektrycznym w pierwszej kolejności.

Pogoda piękna i aż się prosi, aby kurki wypuścić na dwór, ale Indianka będzie daleko od domu kosiła trawę dziś, więc nie zostawi kurek na pastwę lisów i jastrzębi na dworze. Dzisiaj muszą zostać w kurniku, więc dostaną dużo zielska do dziobania w środku. Bardzo trudno na kolonii upilnować drób przed zagrożeniami jak się nie ma woliery, a nawet i woliera nie gwarantuje bezpieczeństwa zwierząt, bo lis może się podkopać pod wolierą, a kuna po wolierze wejdzie do środka i tak dopadnie kury.

Indianka ma ochotę na swoje jajeczka, ale jest akurat równo 40 sztuk, więc zostawi dla klienta.
Dziś na śniadanie dżem. Ale jajeczka kuszą :)

Indianka się dzisiaj późno obudziła. Już jest 9.00. Upalnie. Gorąco. Musi zweryfikować swój plan pracy na ten dzień.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Plan dnia na jutro

O świcie:

Koszenie trawy i

Rano:

zwożenie siana

pojenie i karmienie zwierząt

Śniadanie: chleb świeży z dżemem,

Rozebranie pastucha przy domu i jego przebudowa

Koszenie pod pastuchem

Zgrabianie ukoszonej trawy dla królików, koni i drobiu

Siew warzyw i ziół w skrzynkach

Jeśli będzie lało – układanie kostek na strychu w stajni, a po deszczu wkopanie kilku słupów ogrodzeniowych

Między 13.00 a 15.00 szlifowanie kolejnych słupów ogrodzeniowych (tańsza taryfa wtedy jest)

15.00 szykowanie obiadu i ok. 16.00 obiad

Po obiedzie jeśli starczy sił malowanie słupów, a jeśli nie to drzemka

Wieczorem zwożenie siana taczką

To takie ogólne wytyczne. Wszystko się może zmienić w trakcie dnia zależnie od pogody i samopoczucia Indianki oraz jej inwencji twórczej :).

A papiery? Nie ma czasu na papiery.

Pomalowane

Słupy olchowe w trakcie malowana drewnochronem.

Na koniec tego pracowitego dnia Indianka pomalowała dechę siedziska wozu konnego oraz dwa słupy ogrodzeniowe i trzy trzonki od narzędzi gospodarskich. Towarzyszyła jej wiernie suka Saba.

Świeżo pomalowane ręką Indianki słupy ogrodzeniowe i decha siedziska od wozu konnego,
a przy okazji orczyk od wozu i trzonki od narzędzi ogrodowych.

Siano zmarnowane. Niestety, nadaje się tylko na ściółkę. Konie go nie chcą jeść...
Zwiozła też kolejne 3 kopiaste taczki siana. Również w asyście Saby, która wybrała się na spacer wraz ze swoją Panią.

Już noc. Pora spać.

Jak mucha w smole

Indianka rusza się dziś jak mucha w smole, ale się rusza :)

Przestało padać. Zrobiło się ciepło. Napoiła zwierzęta. Przywiozła z pola dwie ciężkie taczki siana dla koni zamkniętych w stajni. Muszą na razie być zamknięte w stajni, póki ogrodzenie nie jest skończone. Wypuszcza tylko po jednej, po dwie sztuki – wtedy trzymają się siedliska i łąki przy stajni i brak ukończonego ogrodzenia nie przeszkadza.

Pasie młode gąski. Tzn. ma je na oku, aby lisiura nie poniósł. 


Wytyczyła słupkami plastikowymi ogrodzenie stałe. Udało się wbić kolce w ziemię, ale ledwo wbić i to tylko kolce. Ziemia za twarda, aby kopać. Za mało napadało. Może sobie tylko przygotować stanowisko pracy, a że to też jest dość pracochłonne i ciężkie zadanie – to zabiera jej to trochę czasu i sił.

Indianka wyznaczyła nowy odcinek ogrodzenia stałego. Wyznaczyła go plastikowymi tyczkami.

Ogrodzenie przenośne pod pastuch. Słupki plastikowe wyznaczają miejsca pod wkopanie słupów olchowych.

Już po południu. Trzeba coś przekąsić i odpocząć ździebko, bo jest padnięta i śpiąca znowu. 

No, ale miała szlifować siedzisko do wozu, końcówkę trzonka od wideł oraz kolejne słupki, bo jest ich za mało do wkopania. Ta wszechogarniająca senność ją dobija. Nie może się obudzić :) Ciężkie powieki same opadają. Powłóczy noga za nogą. SPAĆ! 
Może zastrzyk kawy pomoże?

Wyszlifowane zręczną ręką Indianki siedzisko dębowe do wozu drabiniastego

Kolejny słupek ogrodzeniowy wyszlifowany ręką Indianki.
Indianka ma dużą wprawę w szlifowaniu.
Szlifuje szybko i dokładnie.

Flex Indianki. Dysk szlifierski już zużyty. Wymaga wymiany. Póki co, Indianka jeszcze go dobija :)
Na słupki szkoda dobrego dysku, bo i tak się szybko zużyje.
Nowy, niezużyty dysk najlepiej używać do szlifowania płaskich powierzchni, bo dłużej posłuży.
Natomiast podczas szlifowania krzywizn jakby nie uważać -
zawsze się dziabnie krawędzią dysku jakąś nierówność czy sęk i papier ścierny jak i dysk się szybko zużywa.


Green Day - Wake Me Up When September Ends
http://www.youtube.com/watch?v=ci5D5r6ZjXA


Leje, och jakże leje :)

Indianka chyba wyprosiła w niebie ten deszcz :) Nie mogła wbić szpadla w ziemię, nawet kolca od tyczki plastikowej – teraz będzie mogła :)

Ciśnienie atmosferyczne wczoraj musiało być bardzo niskie, skoro ją tak totalnie morzyło. Dzisiaj też czuje się śnięta jak ryba. Śpiąca królewna nie może się dobudzić.

Po ścianie w sypialni leje się woda. Podstawiła miskę, ale to niewiele da. I tak zalewa pokój.

Może jak się wypłacze to niebo doszczętnie, ciśnienie będzie znośne?

Indianka ma mnóstwo pracy i nie może tak spać całymi dniami.

W tej chwili nie ma siły by wstać. Jest słaba jak niemowlę.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Obiadek

Dziś po powrocie z wyprawy do kościoła Indiankę zmógł sen. Przespała parę ładnych godzin. Była bardzo zmęczona. Jednak masz do kościoła na piechotę to spory wysiłek, zwłaszcza gdy się idzie długo i po trudnym spacerowo terenie.

Gdy się ocknęła – zajęła się zwierzyną i szykowaniem obiadu.

Dziś na obiad upiekła sobie kurczaczka z ziemniakami i sosem cebulowym.

Ten piekarnik to kupiła w zasadzie do pieczenia ciast, ale z braku gazu używa go obecnie do przygotowywania obiadów. Jednak, jeśli w tym tygodniu nie trafi się klient na jajeczka – to upiecze wielkie, smakowite ciacho :) Póki prąd jest :D