poniedziałek, 1 grudnia 2008

Owocny pierwszy dzień grudnia...

17.00

Minął owocny, pogodny dzień. Ciepło, miło było.
Wcześnie rano Miecio starannie posławszy swoje łóżeczko, poszedł pozbierać resztę porozrzucanych na drodze zakupów i poszukać zagrabiony rower.

Znalazł tylko margarynę. Spotkał Bułka i pojechali do Kowal załatwiać swoje sprawy urzędowe.

Ja tymczasem wypuściłam zwierzęta do wodopoju i krzątałam się po domu.

Przed południem wrócił Miecio i zjadł śniadanie. Wypiliśmy herbatę i poszliśmy sadzić ostatnie nieposadzone drzewka i krzewy. Posadziliśmy fachowo co było do posadzenia. Nawet kilka wcześniej przeze mnie posadzonych krzewów owocowych przesadziliśmy w bezpieczniejsze i łatwiejsze do pielęgnacji miejsca.

Nad rzeczką powstał szpaler owocowy drzewek owocowych i krzewów... Każdemu drzewku starannie wybierałam miejsce, bacząc na spodziewane zimne wschodnie i północne wiatry. Te wrażliwsze gatunki drzew owocowych posadziliśmy w miejscach maksymalnie osłoniętych od wiatrów. Pomiędzy drzewami Miecio wykopał listewki czyli wąskie grządki pod krzewy i byliny. Miecio wspominał, że na Zachodzie to ludzie potrafią wykorzystać każdy kawałeczek ziemi by coś posadzić lub posiać. No oczywiście – choćby Anglicy zakładają perfekcyjne ogródki... Gdy moje nasadzenia się przyjmą – powstanie piękny, użytkowo-ozdobny sad, zbliżony wyglądem do planowego ogrodu. Właściwie to będzie ogród pełen drzew, krzewów, kwiatów, warzyw... Na razie łąka jest częściowo podziurawiona dołami pod przyszłe drzewka, częściowo już z łąki sterczą pojedyncze badyle, które mam nadzieję, że zamienią się kiedyś w przecudne drzewa owocowe...

Mam zamiar ten hektar łąki leżący w zakolu rzeczki dokładnie zagospodarować. Pozostałe 4 hektary to będzie już raczej stricte sad wyposażony w starannie dobrane odmiany drzew owocowych na odpornych na mrozy podkładkach. A ten sadek przy rzeczce to ma być taki bardziej różnorodny ogród bogaty w rozmaite gatunki drzew, krzewów, bylin, ziół, warzyw... No i z racji tego, że ten hektar to w większośći jałowy piasek – trzeba go głęboko ryć i nadziewać obornikiem, by te moje drzewa miały co jeść. Przy rzeczce są fajne, żyzne paski i tam posadziłam najbardziej wymagające glebowo drzewa, krzewy, byliny. Natomiast większość tej jałowej łąki wymaga mega nawożenia. Na szczęście mam masę znakomitego obornika zarówno krowiego, jak i końskiego i koziego.

Wiosną kupiłam lekką, aluminiową taczkę. Jest bardzo poręczna do wywożenia obornika. Ale przydałaby się jeszcze taka jedna. Wtedy jedno z nas by nakładało obornik na taczki, a drugie woziło go na łąkę. Szybciej wywieźlibyśmy obornik do przyszłego sadu. A w drodze powrotnej można by było ładować gałęzie na opał lub kamienie. Podwójna korzyść z dobrej organizacji pracy.

Jutro chciałabym zdjąć darń przy ogrodzeniu wschodnim sadku i posadzić ałyczę. Od południa są już wykopane dołki pod pigwę. Jeszcze kilka dołków gdzieś trzeba wykopać pod tę pigwę, bo zostało mi jeszcze 5 sadzonek do wysadzenia. Pigwa jest wspaniałą rośliną. Pięknie wygląda, pachnie i dobrze smakuje. W dodatku mało wymagająca i odporna na mrozy... Ileż cudownych roślin będę miała w mym wymarzonym, bajkowym ogrodzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!