Byłam w kilku punktach miasta. Wróciłam obładowana torbami po uszy. Najważniejsze zdobycze tego dnia to 3 rozbrajające, śliczniutkie świerczki – miniaturki, które będą robić za choinki w święta, a po świętach pójdą na glebę, a jak da się je wkopać to - w glebę.
Ogólnie dzień udany - miłe kontakty z narodem z wyjątkiem zetknięcia z jednym parszywym skunksem na sam koniec dnia co mi zepsuł dobry humor swoją obrzydliwą chciwością i cwaniakowaniem.
Dzień nieco męczący, a na pewno męczący powrót z ciężkimi tobołami. Niby niewiele czego kupiłam, ale suma summarrum ciążyło mi bardzo, a zwłaszcza bardzo niewygodnie się wracało przez pola z tymi czterema wielkimi torbami.
W ciemnościach przez pastwiska wiodły mnie jasne smużki przyprószonych śnieżkiem wydeptanych latem krowich ścieżek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!