poniedziałek, 17 października 2016

Napaść na klacz Denver

Głęboka rana cięta ostrym nożem, prawdopodobnie myśliwskim.

Rana 3 cm od serca.

Żaden weterynarz nie chciał klaczy pomóc.

Rok temu Wąs zaatakował klacz Denver, a sąd olecki nie dopuścił sprawy na wokandę (zapewne dlatego, że to brat policjanta).

Teraz kolejny wsiowy łachmyta napadł na tę samą klacz i ją głęboko zranił nożem (a może ten sam?). Klacz ma wielką, głęboką ranę wymagającą szycia.

Wykrwawiła się i osłabła.
Gdy Indianka ją znalazła rano, klaczuś dygotała i ledwo trzymała się na nogach. Utyka też na tę nogę, nad którą znajduje się rana. Indianka zadzwoniła na pogotowie weterynaryjne w Olecku. Pogotowie odmówiło udzielenia pomocy klaczy (!).

Indianka zadzwoniła do inspektoratu weterynarii, tego samego, co ją nęka notorycznymi kontrolami i wyłudził od niej psa 4 lata temu (pretekst: donos lesb krakowskich Marty P. i Izki U. oraz łańcuch). Poprosiła głównego lekarza weterynarii, by wpłynął na pogotowie weterynaryjne, by udzieliło rannej klaczy pomocy. Ponoć inspektor Salamon próbował, ale bezskutecznie.

Indianka wezwała policję i pokazała ranną klacz policji oraz opowiedziała o nocnych najściach na jej gospodarstwo, które mają miejsce ostatnio. Powiedziała też o tym, że pogotowie weterynaryjne odmówiło pomocy i leczenia klaczy. To zdaje się jest złamanie etyki lekarskiej i nie tylko?

Policjanci obejrzeli rannego konia i zrobili zdjęcia rany. Na ich sugestie, by wezwać innego weterynarza, Indianka powiedziała im, że obdzwoniła kilku dalszych, ale albo nie umieli szyć konia, albo nie mieli medykamentów typu antybiotyk czy znieczulenie, czy surowica tężcowa, albo byli na spędach lub podczas innego zabiegu.

Ostatecznie wysłała Kamyka by pojechał do Olecka po leki dla konia. (Tak, tak, ten opluwany przez skurwysynów z syfiarni Kamyk jest więcej wart niż te zasrane służby lokalne, bo ma serce dla zwierząt, w przeciwieństwie do obłudnej, pedalskiej syfiarni z Facebooka i lokalnych służb).

Policjanci mijali go po drodze, bo nie było autobusu i musiał jechać okazją. Nie podwieźli go do lecznicy dla zwierząt. Przyśpieszyli gazu widząc go, gdy próbował ich zatrzymać. Wiedzieli, że jedzie po leki dla konia. Ot, cała prawda o tutejszych "wrażliwcach". Oni tu tylko walą na Rancho jak w dym z gotowymi mandatami, gdy koza bratu policjanta wejdzie na jego zaorane pole by się przebiec.

Lechia w krainie nieodpowiedzialnych idiotów i znieczulicy absolutnej


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!