wtorek, 11 października 2016

Deszczowy poniedziałek

W poniedziałek Indianka i Kamyk zmokli pracując na dworze przy drewnie, a potem suszyli się pracując pod dachem domu.

Wieczorem Kamyk wlisił się na salony, usmażył frytki i namówił Indiankę na obejrzenie na laptopie filmu, który okazał się brutalną, krwawą jatką. Indianka ze stresu przedawkowała herbatę uprzejmie zaparzaną i serwowaną raz po raz przez Kamyka :)

Wypiła aż trzy kubki herbaty. Herbatę zalewaną wrzącą wodą z Indianki nowego, pojemnego czajnika, który nabyła, gdyż stary czajnik spłonął na ognisku dosyć dawno temu i wygląda tragicznie oraz dno ma wybrzuszone do góry, co bardzo zmniejsza jego pojemność i użytkowość. Niewielka ilość wody wylewa się z niego podczas wrzenia i przestawiania. Nowy czajnik tego feleru nie ma.

Dzień minął w miarę spokojnie, nie licząc wybuchu gniewu Indianki, podczas demontażu rozwalonych przez Kamyka okien. Kamyk zdejmując zniszczone przez siebie skrzydła, niemiłosiernie utyskiwał, że ciężko zdjąć skrzydła, był bliski rezygnacji, już rezygnował z zadania, co wyprowadziło poszkodowaną Indiankę z równowagi: "Rozpierdoliłeś mi okna, to teraz naprawiaj debilu!!!"

Po północy, czyli po obejrzeniu w sumie drugiego filmu, bo pierwszego nie dało się oglądać osobie wrażliwej, jaką jest Indianka, Kamyk udał się do swojej przepastnej i przewiewnej siedziby w stajni, gdzie znajduje się jego łóżko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!