niedziela, 7 grudnia 2008

Owocna niedziela

To był bardzo rzetelnie przepracowany dzień. Trzeba kopać póki się da. Niebawem znowu spadnie śnieg i złapie mróz i nic się w sadzie nie zrobi. Jest masa roboty do zrobienia, więc nie ma co czekać do wiosny, bo się nie wyrobie z tym sadem.

Wieczorem zabraliśmy się za prace domowe - ja ugotowałam pyszny gulasz wołowy i naszykowałam mięsa na najbliższe dni. Miecio pozmywał gary. Piorę ciuchy, bo dużo gorącej wody mamy - zagrzała się aż miło w wielkich kotłach na piecu. Trzeba ją wykorzystać maksymalnie do zmywania, prania i mycia się zanim ostygnie.

Po podwórku biegają już dwa kundle sąsiadów. Ten drugi to kundelek od Naruszewiczowej.
Krew mnie zalewa. Rozważam zakup wiatrówki.

Drugi sposób pozbycia się intruzów - spuszczenie kaukaza. On rozszarpie te kundle w drobny mak. Tylko kłaki zostaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!