sobota, 24 września 2016

Sędziowie to kasta nadludzi wyjętych spod prawa


Zgadzam się w pełni z Panem Jaki. Jestem świadkiem i ofiarą dowolnego naginania prawa na szkodę zwykłego obywatela.

Nie da się ukryć, że sądy przestępców policyjnych traktują jak nietykalne krowy, bez względu na rodzaj popełnionego przestępstwa. To maniera lewacka, postkomunistyczna, gdzie sądy programowo wszystkich zwykłych ludzi traktowały jak śmieci bez żadnych praw.

Obecnie jest podobnie, choć nie tak ostro jak za komuny.
Niemniej jednak nadal utrzymuje się tendencja by odwetowo karać ofiary przestępstw policjantów i członków ich rodzin.

Jestem tego żywym przykładem, jak z osoby normalnej, porządnej, prawej robi się na siłę przestępcę.

Sądy nie są sprawiedliwe. Łamią Konstytucję, w punkcie który mówi, że wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Policjanci i ich rodziny są ponad prawem. Są całkowicie bezkarni. Masowo krzywdzi się zwykłych ludzi.

Ja zostałam napadnięta, pobita i porwana przez policjantki chroniące prywatne interesy biznesmena zarabiającego na utrzymaniu psów.
Policjantki doprowadziły do rozstroju mojego zdrowia. Poprzez ich przemoc byłam w stanie przedudarowym. Podniosły mi potwornie ciśnienie.  Dusiłam się. Głowa mi o mało nie explodowała. Chciały mnie spryskać gazem pieprzowym, bo krzyczałam, że się duszę. Gdyby to zrobiły, zabiłyby mnie. Jeszcze w radiowozie zapowiedziała im, że je pozwę do sądu o 100.000 zł odszkodowania. Wtedy na komendzie szybciutko zmontowały przeciwko mnie fałszywe oskarżenie o rzekome naruszenie ich nietykalności i obrazę.

Na sędzi moje zeznania nie zrobiły żadnego wrażenia. Od samego początku odnosiła się do policjantek z nieukrywaną, dużą sympatią, zaś mnie wysłała na upokarzające badania psychiatryczne, by podważyć moją wiarygodność i wiarygodność moich zeznań.
Przy czym odmówiła badań psychiatrycznych policjantek.
Policjantki te są chamskie i agresywne. Nie potrafią postępować z cywilami.
Bez powodu aresztują i biją.

Policjantki nie zostały ukarane. Nawet nie wszczęto przeciwko nim postępowania. Skargi świadków i moje do komendy zostały olane.
Moja krzywda nigdy nie zostanie naprawiona i zrekompensowana, dlatego, że mamy Sąd propolicyjny, antyobywatelski.

Ja za to, że żądałam ich ukarania, zostałam fałszywie oskarżona o rzekome naruszenie tych wyjętych spod prawa nietykalnych krów.

Takich przypadków w Polsce są tysiące. Mechanizm działania ten sam.
Gdy ci policjant zrobi krzywdę jest automatycznie uniewinniony, usprawiedliwiany, a ofiara oskarżana o naruszenie i zastraszana procesem i karą. To jebana patologia, z którą nie zgadza się PiS, dlatego krzykacze pokroju Kijowskiego drą mordy, że rzekomo PiS łamie Konstytucję, bo PiS chce się tym lewackim mendom dobrać do dupy i zrobić z tym syfem porządek. Bo PiS to partia propolska, narodowa, dbająca o wszystkich obywateli tego kraju i ich prawa oraz dobro, którego zwykli obywatele są praktycznie pozbawiani przez idiotyczne wyroki z dupy wzięte, a pokrętnie uzasadniane w lewackich sądach. Dość krętactwa w sądach!

Doczekaliśmy się demokratycznego rządu, a nadal mamy lewackie sądy.
To chora sytuacja. Lewaccy sędziowie okopali się na swoich posadach i są nie do ruszenia. Nadal bezkarnie krzywdzą biednych i porządnych ludzi.
Lewaccy sędziowie to osoby pozbawione sumienia i poczucia sprawiedliwości. Oni systemowo krzywdzą ludzi. To niewiarygodnie podłe jest! :((

Nie chcemy takich sędziów w Polsce! Ich działania i sposoby sądzenia i orzekania podważają zaufanie do państwa polskiego.

Sędziami powinny zostawać osoby budzące u ludzi zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, że ich sprawy są w dobrych, godnych rękach.

Sędziowie powinni być wybierani przez społeczeństwo. Bezpośrednio.
Obecni sędziowie dziedziczą stanowiska po swoich rodzicach. Kontynuują ich złe lewackie nawyki w oparciu o stalinowskie prawo krzywdzące ludzi.

Starzy postkomunistyczni sędziowie nadal łamią prawo. Dlatego jest konieczna wymiana lewackich elit prawniczych na narodowe, obdarzone sumieniem, chrześcijańskimi przymiotami i walorem realnej sprawiedliwości. Potrzebna nam dobra zmiana!

Lechia - Anioł Oświecenia
Bijemy się o Trybunał Konstytucyjny, żeby zmienić sądownictwo w Polsce. Mamy skandaliczną decyzję sądu, gdzie są wszystkie autorytety w tej sprawie? Gdzie jest pan Rzepliński i pan Stępień? – pytał na antenie TVP Info Patryk Jaki.
– Jeżeli ktoś potrzebowałby lepszego dowodu, że sędziowie to jest państwo w państwie, że robią, co chcą, to proszę bardzo. W prawie jest napisane, że nie można zabierać dzieci z powodu biedy, a sędzia i tak to robi. Sędziowie to jest kasta nadludzi. Musimy zrobić porządek z sądami. Jeśli my, jako PiS, nie zrobimy reformy sądownictwa, to ludzie wyjdą na ulicę
– mówił Jaki.
– Oni są tylko wtedy, gdy trzeba zagrać politycznie, gdy trzeba uderzyć w polityków. Jak trzeba pomóc człowiekowi, to ich nie ma. Sąd to ma być usługa dla obywatela
– dodał wiceminister sprawiedliwości.

http://www.wsensie.pl/polska/17605-jaki-sedziowie-to-kasta-nadludzi-musimy-zrobic-z-tym-porzadek

piątek, 23 września 2016

Dzień pełen wrażeń

Był dziś. Indianka padnięta, nie podzieli się ze światem szczegółami :)
Poza tym była w Olecku. Złożyła podpisane odwołania i dodatkowe egzemplarze.

Po wczorajszym maratonie zwijania partyzanckiego ogródka, bola ją plecy.
Musi odsapnąć. Dziś odpocznie, a jutro weźmie się do roboty.

Dziś odpocznie, zrobi dobrą kolację i pomyśli nad różnymi sprawami do załatwienia. W głowie kłębi się jej wiele pomysłów i spraw do ogarnięcia.
Indianka to niezwykle intensywnie myśląca i planująca istota.

Lechia

czwartek, 22 września 2016

Sąd nasłał komornika

Żeby Indiance nie było nudno i podnieść jej i tak wysokie ciśnienie, łaskawca sąd olecki nasłał na Indiankę rączego komornika, a właściwie parę jego przybocznych, młodą blondynę i misiowatego faceta w średnim wieku, wyglądającego na byłego, wypasionego policjanta.

Facet położył swoją ciężką łapę na drzwiach do ganku i szarpnął mocno, ale łańcuch go zatrzymał. Indianka wyszła przed dom i uprzejmie zapytała, czego sobie państwo życzą?

Państwo życzyli sobie wtargnąć do domu Indianki i splądrować go, a wszystko dzięki łaskawcy sędziemu, który za plecami Indianki skazał ją na karę grzywny, za wykroczenie, którego nie popełniła.

Indianka odwołała się od tej kary, chciała procesu, ale sędzia nie chciał.
Sąd apelacyjny też nie chciał procesu, lecz forsę.

Sprawę sąd w Olecku w podskokach przekazał do komornika.
Indianka się odwołała, ale komornikowi to nie przeszkadza plądrować.
Kara od sędziego za niepopełnione wykroczenie: 200 zł.
Haracz od komornika za ściąganie kary: 466 zł.
Razem 666 zł. Diabelska kara od diabelskiego systemu zła opracowanego celem niszczenia Polaków, przez kastę Żydów na dziedzicznych stołkach.

Misio i blondynka opuścili Rancho, ale zagrozili, że niebawem wrócą z policją.
No to "fajnie". Może by tak wojsko polskie poprosić o pomoc? - Zastanawia się Indianka.Ktoś musi ją bronić przed agresją i chciwością tej czerwonej hołoty!:(

Czerwona hołota mimo 25 lat niby wolności i nowego, demokratycznego rządu, dalej rządzi w kraju na poziomie powiatowym. Niestety. Trzeba wyplenić to plugastwo z naszej Ojczyzny. Nie może być tak, że w naszym kraju rządzą obcy, którzy doją nas na milion sposobów z chciwym uśmieszkiem na bezdusznym pysku! :(

Czy wy też "lubicie" komorników i ten jebany system okradania Polaków w biały dzień?

Indianka postanowiła wstąpić do PiS. Tylko autentyczne prawo i sprawiedliwość może jej pomóc.

Lechia

środa, 21 września 2016

Pieczarkowa

Dziś się nic nadzwyczajnego nie wydarzyło.
Właściwie się wydarzyło, ale daleko. Sąd apelacyjny uwzględnił wniosek Indianki o ponowne badanie psychologiczne przez innego biegłego. Hurra! :) Chodzi o sprawę z policjantkami. To dobrze, bo jest szansa, że inny psycholog będzie bardziej profesjonalny i bezstronny i nie zaszkodzi Indiance w jej sprawie, tak, jak zaszkodziła psycholog Marta Bratko. Podważyła ona wiarygodność Indianki. W grubym skrócie ta kobieta wystawiła Indiance taką szkodliwą opinię: "Indianka jest normalna i może ponieść karę, ale nie dość normalna by być wiarygodna". Na tej podstawie sędzia giżycka uznała winę Indianki i całkowicie olała zeznania Indianki i jej świadków.

Marta Bratko wymyśliła sobie, że Indianka ma mechanicznie uszkodzony mózg i na tej podstawie przypisała jej cechy, których Indianka nie ma. Owe cechy stały się pretekstem do pozbawienia Indianki wiarygodności. To przykre i uwłaczające :(((

Indianka z pomocą chirurga i jego badań zaś udowodniła, że nie ma żadnego uszkodzenia mózgu, i że jej głowa jest zdrowa jak rybka. Indianka udowodniła tym samym, że opinia Bratko jest niewiarygodna.

Jest szansa na odklejenie oszczerczej, poniżającej łatki tej psycholog. Będzie też dalsze postępowanie przed Sądem, tym razem przed Sądem apelacyjnym. Indianka zyskała troszkę więcej czasu, by się do tego procesu lepiej przygotować, bo niestety na to dzisiejsze posiedzenie niezbyt się przygotowała. Zabrakło jej czasu. Wznowione postępowanie budzi nadzieję, że Indianka doczeka się wreszcie sprawiedliwości. 
Ale nie będziemy o tym pisać teraz. Dość się Indianka napisała w tej sprawie.

Podsumuje tylko, że dlatego należy wymienić prawnicze i lekarskie elity w Polsce, gdyż są w przeważającej mierze lewackie, żydowskie i szkodzą uczciwym Polakom naginając prawo i swoje opinie. Asekurując się nawzajem szkodzą ludziom. Indianka wierzy, że ta psycholog wystawiła Indiance taką szkodliwą opinię, gdyż wyczuła, że tego oczekuje sędzina i prokurator oraz policja, która za wszelką cenę chce udupić niewinną Indiankę.

Może dostała łapówkę lub obietnicę lepszej posady? Trudno to stwierdzić, niemniej jednak, wystawiła nierzetelną, stronniczą opinię na szkodę Indianki.

A postępowanie przed sądem w Giżycku dążyło do tego, by za wszelką cenę udowodnić rzekomą winę Indianki. Nie było obiektywne. Brakowało oczywistego dowodu winy, więc stworzyła ten dowód psycholożka. Po to oni są powołani w świecie lewackiej obłudy. Gdy nie ma twardego dowodu przypisywanej oskarżonemu winy, a bardzo się chce go skazać, to prosi się o opinię znajomą panią psycholog.

Pani psycholog poczuwa się do nasrania w papiery normalnej, porządnej osoby, po to, by uprawdopodobnić jej winę i gdy trzeba, podważyć jej wiarygodność. No bo sędzina dała zarobić trójce biegłych. Wszak za swoje opinie zostali sowicie wynagrodzeni. Gdyby opinia była nie pomyśli sędziny, prokuratora i policji - następnym razem, przy innej sprawie - nie byłoby zlecenia badania! Brak badania = brak kasy dla biegłego. Więc pisze się takie opinie, jakie oczekuje sędzina. Taka jest moja ocena, tego co mnie spotkało.

Czy jestem subiektywna? Bywam. Ale jednocześnie potrafię być obiektywna i wyczuwam na kilometr szwindle i świństwa.
Może ta pani psycholog nie chciała mnie personalnie skrzywdzić, ale robi od lat tego typu naciągane opinie by zadowolić sąd i tym razem też to zrobiła?

O ile dla niej jest to mało chwalebna rutyna, o tyle dla mnie taka łata i pomówienie o cechy, których nie mam jest obraźliwe i co gorsza szkodliwe, bo i uprawdopodabnia czyn, którego nie popełniłam.

U lewaków, w tym lewackich psychologów, coś takiego jak godność osobista i asertywność, szczerość u zwykłego obywatela to rzecz niebywała. W głowie się tej Polce ze wsi przewróciło! To jakaś megalomanka! Zamiast cicho dać się sponiewierać policjantkom, chciała je pozwać o odszkodowanie! Musi kurwa mać zaburzona być! Kto to widział, by biedna rolniczka stawiała się policji i patrzyła na jej brudne łapska!

A to, że dostrzega ona łamanie prawa i przepisów przez policjantki, to na pewno wynik paranoi i uszkodzonego mózgu! No bo przecież policja w Polsce nie łamie przepisów, nie bije i nie zabija! To na pewno jakieś urojenia! Paranoja!

Policjantki wcale nie chroniły interesów właściciela schroniska, kosztem dobra właścicielki psa i dobra samego psa!

A to, że świadkowie zeznali, że pies Indianki był w schronisku zaniedbany przez personel, zapuszczony, czarny z brudu - to nic.

Świadkowie pewnie też mają megalomanię i paranoję! Tylko trzeba ich zbadać i nasrać im odpowiednio w papierach. Da się? - Da się. Dla lewaka nie ma rzeczy świętych. Tyle, że przerażeni świadkowie widząc jak prowadzi się tę sprawę, spierdolili za granicę.

No bo przecież policja w Giżycku jest święta, uczciwa, taktowna i wcale nie bije niewinnych, bezbronnych ludzi ;)))
Wcale też nie chroni interesów lokalnych biznesmenów ;))
No bo nie da się ukryć, że schronisko zarobiło na psie Indianki kilka tysięcy.
Złotej kury znoszącej złote jaja nie wypuszcza się z chciwych łap!

Indianka wpierw rano ogarnęła papiery prawnicze. Praktycznie codziennie musi pisać pisma prawnicze. Od czasu sprawy z policjantkami, policja szczególnie sobie ją upodobała i zalewa ją dziesiątkami oskarżeń rocznie. Odpowiadanie na absurdalne zarzuty policji zajmuje Indiance bardzo dużo czasu, potrzebnego na gospodarstwie. Obornik na wywiezienie czeka. Drzewo trzeba porąbać i zwieźć. Siano wrzucić na strych. Drewno na deski potrzeć. Drzwi do stajni wstawić. Sadzonki dosadzić. Boxy porodowe dla owiec i kóz zbudować.

Nie ma kiedy! Ciągle, kurwa, napływają jakieś absurdalne oskarżenia! 😬
I od tego debila z Kowal też! 😬

Potem napaliła w piecu. Ugotowała 4 potrawy: zupę pieczarkową, ryż z mięsem, kompot, dżem. Wyplątała rano i wieczorem klacz z siatki jej partyzanckiego ogródka.
Trzeba tam coś mocniejszego wkopać. Np. słupy i dać żerdzie. No, ale nie ma oleju przepalonego do impregnacji słupów, ani innego impregnatu.
Zastanawia się, czym skutecznie zaimpregnować te słupy.

Lechia

wtorek, 20 września 2016

Dołek

Indianka naładowała dziś dwie taczki obornika i pojechała daleko w pole.
Ktoś wykopał na jej polu bardzo głęboki dół. Dół groźny dla nóg koni i innych zwierząt oraz ludzi. Koń gdyby biegnąc wpadł w tę dziurę - złamałby nogę. Zasypała ten niebezpieczny dołek. Potem poprawiła ogrodzenie przy wjeździe.

Rolnik obok skosił kukurydzę. Ogołocone pole rolnika nie będzie tak bardzo kusić dzików.

Indianka zabrała ze swojego partyzanckiego ogródka koperek i kwiaty w donicach. Robi się nocami zimno. To już jesień.

Przywiozła sobie też dwie taczki suchej rozpałki, ale nie paliła dziś w piecu.
Do pieca włożyła słomę i drzazgi. Przygotowała palenisko do rozpalenia na jutro.

Zawiozła taczką do stajni kolejne 3 słupki. W sumie materiał na ogrodzenie ogrodu przy stajni ma. Teraz pora naszykować materiał na ogrodzenie miedzy zachodniej i wzmocnienie ogrodzenia wjazdu.

Dzisiaj coś trochę jej markotno. Nic nie chce się robić. Ma blokadę. Dowiedziała się, że prąd nie będzie doprowadzony do jej domu. Została wykluczona z inwestycji modernizacyjnej przez nieuczciwego wykonawcę. Zabrał sprzęt i szpule z kablem i opuścił wieś. Nie wykonał modernizacji jej odcinka.

Żwirowania drogi dzisiaj też nie było. Raczej nie będzie wcale.

Lato się skończyło. Raczej nikt już nie przyjedzie.

Roger Waters z Pink Floyd o Żydach

Stworzył kultową muzykę, a do tego myśli :) Bravo! :)

Lechia Zachwycona :)

"W wydaniu internetowego magazynu CounterPunch okazał się wywiad z Rogerem Watersem, który wywołał burzę, zwłaszcza w izraelskiej prasie. Były frontman światowej sławy kapeli rockowej, angielskiego zespołu Pink Floyd, w bardzo ostrych (w tym niecenzuralnych) słowach skomentował działalność syjonistycznego reżimu w Palestynie, dodając, że żydowskie lobby sięga swoimi mackami daleko poza granice państwa Izrael.

Waters nie wahał się obnażyć rasowej supremacji czołowych duchownych judaizmu:
Prawicowy rabinat mówi głosem, który jest tak dziwny, że aż trudno uwierzyć, że jest prawdziwy. Oni wierzą w jakieś dziwaczne rzeczy, wiesz? 
Oni uważają, że każdy, kto na tej ziemi nie jest Żydem, powinien im służyć oraz, że rodzimi mieszkańcy regionu, których wygnali z ich własnych ziem w 1948 roku i których nadal wypędzają, to jacyś podludzie.
Skomentował także wylewnie realia polityki Stanów Zjednoczonych wobec Izraela i Bliskiego Wschodu:
Kłamstwo, które powtarzali od 20 lat to „och, chcemy pokoju” i opowiadają o Clintonie, Arafacie i Baraku spotykających się w Camp David i o tym, że już było tak blisko porozumienia i sprzedają nam historię, że „och, Arafat wszystko spierdolił.” 
Cóż, nie było tak. Fakt jest taki, że żaden izraelski rząd od 1948 roku nie traktował poważnie możliwości stworzenia państwa palestyńskiego. 
Zawsze stosowali się do idei Ben Guriona – by wypędzić wszystkich Arabów i stać się Wielkim Izraelem. 
Przykładowo, nawet kiedy Obama przybył do Kairu i wygłosił przemówienie na temat Arabów i Izraelczyków, każdy mówił: „Och, nareszcie jakiś krok w innym kierunku”. Ale jak tylko odwiedził Izrael, usłyszał, że „tak w ogóle, budujemy kolejne 1200 osiedli.” 
Dokładnie tak samo było rok temu, gdy Kerry przybył z przesłaniem z cyklu: „Spróbuję pogodzić zwaśnione strony i ustanowić pokój.” Na co Netanyahu odparował: „Pierdol się, zbudujemy następne 1500 osiedli.” 
To jest tak przeźroczyste, że trzeba mieć IQ na równi z temperaturą domową, żeby nie rozumieć, o co w tym chodzi. To tylko kwestia ogłupienia. 
Trudno jest z tym walczyć tu, gdzie żyję, w Stanach Zjednoczonych. Żydowskie lobby jest tu niesłychanie potężne, zwłaszcza w przemyśle, w którym ja pracuję, to znaczy w przemyśle muzycznym i rockowym.
Zapytany, dlaczego inni popularni muzycy nie mówią otwarcie o ich stosunku do zbrodniczego reżimu w Izraelu, Rogers odpowiedział:
Cóż, tam gdzie żyję, w USA, myślę, że 
A: boją się oraz 
B: sądzę, że propagandowa maszyna, która zaczyna się w izraelskich szkołach i ucieleśnia w pogróżkach Netanyahu, wylewa się na Stany Zjednoczone, nie tylko na falach Fox, lecz także CNN i w zasadzie wszystkich mediów Mainstreamu. 
To ogromny kontener pełen śmieci, który w moim przekonaniu wsypują w uszy łatwowiernej opinii publicznej, kiedy mówią: „boimy się Iranu, Iran dąży do zbudowania broni jądrowej…” To taktyka dywersyjna. 
Mówię ci, nie wymieniając nazwisk, rozmawiałem z ludźmi, których przeraża, że jeśli staną ze mną ramię w ramię, to zostaną dojebani. Wielokroć pytali mnie: Nie obawiasz się o własne życie? Odpowiadałem, że nie.

Znany rockman ujawnił też, że oferowano mu 10 milionów dolarów za zagranie koncertu w Izraelu celem pomocy w przełamywaniu bojkotu tego państwa:

Wiesz, że Shuki Weiss [znany izraelski promotor muzyczny - red.] oferował mi stutysięczną publikę w cenie stu dolarów za bilet, żebym tylko przyjechał kilka miesięcy temu na koncert do Tel-Awiwu? 
Pomyślałem sobie, Shuki, czy ty kurwa jesteś głuchy czy tylko głupi? Należę do ruchu BDS [organizacja bojkotująca Izrael - red.], za żadne pieniądze nie pojadę do Izraela, bo w ten sposób legitymizowałbym tylko politykę [izraelskiego] rządu." 

poniedziałek, 19 września 2016

Żwirowanie?

Ciasny, zakrzaczony wąwóz.


Siatka rozerwana przez dziki, nisko, tuż nad ziemią.
W zeszłym roku rolnik miał tu jeszcze dodatkowo prąd w pastuchu.
W tym roku nie ma tej elektrycznej zapory.

Ślady rycia ziemi przez dziki.

Ślady rycia ziemi przez dziki.

Ponoć droga ma być żwirowana przed gospodarstwem Indianki.
Był dziś urzędnik z Urzędu Gminy w tej sprawie.
Przydałoby się i krzaki z poboczy wyciąć w wąwozie, bo TiR z sianem ledwo przejechał ostatnio.

Wielki dzik wbił się w siatkę i rozciągnął ją, chcąc się dostać do kukurydzy.

W siatce rolnika okalającej kukurydzę, wielka dzicza dziura - ślad nocnych wypadów dzików na kukurydzę. Także ślady rycia w poboczach przy drodze gminnej. To dlatego tak wściekle ujadają psy sołtyski w nocy.

Psy sołtyski uwiązane na łańcuchach przy drodze, strzegą wejścia na łowisko.


Widać dziki podchodzą aż do nich. Ziemia przy ogrodzeniu pola kukurydzy zryta i zdeptana. Ślady racic dziczych i krowich. Chyba tam całe stado zwierząt chodzi w nocy.

Indianka zabrała do domu wyrośniętą bazylię. Noce mogą już być chłodne.
Koperek też trzeba będzie ewakuować.

Lechia

niedziela, 18 września 2016

Wściekłe dziki

Konie o świcie były za stajnią.

W nocy, już nad ranem, ale jeszcze było ciemno i ledwo zaczynało się rozwidniać, na podwórko wparowały dwa stukilogramowe rozjuszone diabły.

Ryje miały spienione. Szaleńczo miotały się po całym siedlisku.
Jeden jak opętany biegał wokół domu Indianki, a drugi wokół podwórka.
Owce i kozy spały w otwartej stajni, a konie były za stajnią. Gość spał na strychu stajni. Psy były na podwórku.

Pod gruszami obok domu Indianki, dziki wściekle rzuciły się na siebie.
Był niesamowity kwik jakby zarzynanego żywcem knura. Miotały się pod stajnią, po podjeździe, po podwórku. Latały jak opętane po łące wokół siedliska. Raz po raz wbiegały na siedlisko i podwórko. Forsowały drzwi ganku.

Gość w stajni na strychu, wyrwany ze snu, z przerażeniem obserwował wściekłe dziki przez otwór w ścianie.

Wcześniej suczka Czara uciekła na strych i wbiła mu się pod kołdrę z piskiem  przerażenia. Cała dygotała. Sonia na podwórku nawet nie śmiała szczeknąć.

Dziki zbiegły nad rzeczkę, po to by zaraz znowu wściekle szarżować na podwórko.

Tym razem, na podjazd wyszła z łączki dzielna klacz Dakota. Gdy zobaczyła szarżującego na nią dzika, odwróciła się zadem i przyjebała agresywnemu intruzowi z dwóch zadnich kopyt, brykając z takim zamachem i siłą, że zwierz został podrzucony na wysokość strychu w stajni i katapultowany daleko, aż za potężny, wiekowy dąb :))) Dzielna kobyła! :)))

To ta piękna i mężna klacz dojebała dzikowi :))))))))
Sponiewierany dzik uciekł w stronę lasu, ale drugi jeszcze buszował na podjeździe, jednak do bojowego konia nie podchodził i po pewnym czasie oddalił się w kierunku lasu.

Indianka rano zgłosiła na policji dwa wściekłe dziki z pianą na pyskach.
Mogą być zarażone wścieklizną! Były bardzo agresywne i miały pianę na pyskach wskazującą na wściekliznę. Dyżurny miał przekazać myśliwym z Koła Łowieckiego Sarna tę sprawę i powinien też powiadomić weterynarza powiatowego, o podejrzeniu wścieklizny u dzików z czuktowego lasu.

Jeśli są wściekłe, mogą pozarażać wścieklizną bydło na polach rolników.
Obok dziczego lasu pasie się 300 szerolezów!

Minął pracowity dzień. Jest 21.oo. Gość ze stajni właśnie zatelefonował, że słyszy kwik nadciągających z lasu dzików...

Lechia

Żydzi przepuścili przez katownie milion Polaków! :(((

Dlaczego Żydzi nie zostali ukarani za swoje zbrodnie wobec Polaków???!
Kiedy zapłacą za ogrom cierpienia i krzywd wyrządzonych swoim gospodarzom?

Lechia

Autor:  | 17 września 2016 | 63,393 odsłon
Katownie UB nie wyglądały lepiej (fot. Klearchos Kapoutsis, CC BY 2.0).
Katownie UB nie wyglądały lepiej (fot. Klearchos Kapoutsis, CC BY 2.0).
Wymyślne i okrutne tortury trwały całe miesiące. Taryfy ulgowej nie stosowano nawet wobec ciężarnych kobiet czy dzieci. W czasach stalinowskiego terroru w więzieniach, aresztach tymczasowych i obozach pracy życie straciły dziesiątki tysięcy ludzi poddanych bestialskim metodom śledczym.
Ubecy byli prawdziwymi potworami. Byli to ludzie zdemoralizowani, niestabilni emocjonalnie, alkoholicy i analfabeci. Zmieniali życie swoich ofiar w piekło, które podsumował katowany miesiącami rtm. Witold Pilecki: Ja już żyć nie mogę […], mnie wykończono. Bo Oświęcim to była igraszka.

Ptaszek ma śpiewać

Powołany w 1944 roku aparat bezpieczeństwa stanowił zbrojne ramię komunistów, konieczne do utrzymania władzy w Polsce. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego dysponowało ogromnymi funduszami, przekraczającymi budżet wielu innych kluczowych resortów. Pod koniec 1944 roku bezpieka zatrudniała około 2500  osób, rok później już około 24 000 a w 1953 roku – ponad 33 000 funkcjonariuszy cieszących się wieloma przywilejami.
Witold Pilecki w czasie procesu. Wkrótce miał zostać skazany na śmierć i zapomnienie (fot. domena publiczna).
Witold Pilecki w czasie procesu. Wkrótce miał zostać skazany na śmierć i zapomnienie (fot. domena publiczna).
Nie znamy dokładnej liczby aresztowanych przez bezpiekę za tak zwane działalność antypaństwową. Jeśli wierzyć danym ówczesnego Departamentu Więziennictwa, w okresie 1945–1953 przez więzienia i obozy przewinęło się około 1 000 000 osób. Minister Bezpieczeństwa Publicznego Stanisław Radkiewicz tak wypowiadał się na temat metod działań aparatu bezpieczeństwa:
autorytet siły, przemocy, stanowi rezerwę, do autorytetu uciekać się należy wtedy, gdy trzeba bić, aresztować, osadzać. Wtedy postawa musi być bezwzględna.
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
bezwzględną postawę wierzył dyrektor Departamentu Śledczego (III) MBP płk Józef Różański, który wyznawał zasadę, że ptaszek ma śpiewać. Był sadystą czerpiącym satysfakcję z katowania więźniów. Włodzimierz Lechowicz usłyszał od niego:
Zdechniesz wtedy, kiedy my zechcemy, ale przedtem sto razy przeklniesz chwilę, kiedy cię matka urodziła. Będziemy wypruwać z ciebie żyły i łamać ci kości, a w drugim pokoju będziemy je składać na nowo – aż do skutku i jak długo zechcemy.
Kazimierz Moczarski doświadczył w ubeckiej katowni aż 49 rodzajów tortur (fot. domena publiczna).
Kazimierz Moczarski doświadczył w ubeckiej katowni aż 49 rodzajów tortur (fot. domena publiczna).

49 rodzajów tortur

Ubeccy kaci kopali i bili przesłuchiwanych pięściami, a także pejczami, linkami powleczonymi gumą, gumowymi pałkami, skórzanymi pasami z metalowymi sprzączkami, pękami kluczy czy kolbami karabinów. Kazimierz Moczarski, w czasie okupacji szef Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, doświadczył aż 49 rodzajów tortur.
Pisarz wymienił je w liście do Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego w Warszawie z 24 lutego 1955 roku. Oprócz najwymyślniejszych sposobów bicia wyliczył też między innymi wyrywanie włosów z różnych części ciała (w tym z narządów płciowych), miażdżenie palców, wyrywanie paznokci, przypalanie płomieniem lub papierosem i wielodniowe pozbawianie snu.
Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1945–1954 (fot. domena publiczna).
Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1945–1954 (fot. domena publiczna).
Metody śledcze UB doskonale zapamiętał także Stanisław Krupa, niegdyś żołnierz Batalionu „Zośka” AK, osadzony w niesławnym X Pawilonie więzienia mokotowskiego na Rakowieckiej w Warszawie. Jego relację cytuje w swojej książce „Bohaterowie z dołów śmierci” Waldemar Kowalski:
Kiedy moi oprawcy stwierdzili, że bicie już na mnie nie działa, sięgali po inny sposób. Wiązano mi ręce oraz nogi i sadzano na haku (…). Boże, cóż to za koszmarna tortura! Cały ciężar ciała spoczywa na centymetrowej grubości końcówce wbitego w ścianie i zagiętego (…) żelaznego haka. W dodatku sadzają cię tak, żebyś opierał się na kości ogonowej. Nawet niewielkie poruszenie powoduje, że hak wbija się w odbytnicę.
Popularną metodą „ujawniania prawdy” było również przetrzymywanie więźnia w mokrym lub suchym karcerze. W pierwszym przypadku celę wypełniano wodą lub szambem. Generał August Emil Fieldorf „Nil” spędził w takich warunkach trzy tygodnie. W drugim wariancie więzień przez wiele dni siedział w całkowitej izolacji, w półmroku, we własnych odchodach.

Pojedziecie do Brzezinki

Oprawcy nie mieli litości nawet dla ciężarnych kobiet i dzieci. W lipcu 1955 r. Tadeusz Płużański ujawnił przerażające szczegóły śledztwa w piśmie wysłanym z więzienia we Wronkach do Rady Państwa PRL:
W stosunku do żony mojej zastosowano system maltretowania, zalewania potokiem rynsztokowych wymysłów, deptania jej godności kobiecej. Szantażowano ją, że jeżeli nie podpisze wszystkiego, co podsuwają jej do podpisu, ja zostanę rozstrzelany.
Ława oskarżonych w czasie procesu Witolda Pileckiego i jego współpracowników, w tym Tadeusza Płużańskiego, 1948 r. (fot. domena publiczna).
Ława oskarżonych w czasie procesu Witolda Pileckiego i jego współpracowników, w tym Tadeusza Płużańskiego, 1948 r. (fot. domena publiczna).
Stanisława Płużańska była wówczas w ciąży. Poroniła wskutek tortur i nie otrzymała żadnej pomocy lekarskiej. Skrajnie wyczerpana traciła świadomość, majaczyła, krzyczała. Doszła do siebie w szpitalu więziennym w Grudziądzu, gdzie niemal umierającą kobietą zajął się tamtejszy lekarz.
Nawet dzieci nie traktowano ulgowo. Łódzki IPN postawił dwóm ubekom – Tadeuszowi Królowi i Tadeuszowi Molendzie – zarzuty fizycznego znęcania się nad uczniami szkół średnich w Piotrkowie Trybunalskim i Wolborzu, którzy rozpowszechniali niepodległościowe ulotki.
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
W czasie wielogodzinnych przesłuchań Król bił chłopców pięściami, kawałkiem kabla i gumową pałką. Przywiązywał ich do drążka głową w dół, po czym kopał ich po głowie i żebrach. Z kolei Molenda lubował się w biciu wiszących tak samo dzieci kablem po pośladkach. W aktach sprawy czytamy ponadto, że:
krępowano im [uczniom – A.B.-R.] ręce w nadgarstkach uprzednio przełożywszy je pod nogami, a po przełożeniu kija pod ręce podwieszano […] między dwoma biurkami, kneblowano ich, po czym wlewano wodę do nosa.
Gen. August Emil Fieldorf „Nil” był torturowany, a następnie został powieszony w więzieniu na Rakowieckiej (fot. domena publiczna).
Gen. August Emil Fieldorf „Nil” był torturowany, a następnie został powieszony w więzieniu na Rakowieckiej (fot. domena publiczna).
Niektórzy przesłuchiwani nie mieli nawet 15 lat. A koszmar dopiero się dla nich zaczynał. Latem 1951 roku większość nastolatków skazano, a wyrok mieli odsiedzieć w obozie „reedukacyjnym” w Jaworznie. Jerzy Biesiadowski, jeden z torturowanych chłopców, a w III RP oskarżyciel posiłkowy w procesie swoich oprawców, relacjonował:
Więźniowie dobrze zapamiętali komendanta Salomona Morela. Podczas pierwszego apelu powiedział do nas: „Nie przeżyjecie, pójdziecie do Brzezinki. Chyba, że będziecie posłuszni”.
Napis wyryty przez jednego z więźniów w jednej z cel dawnej siedziby Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, w kamienicy na ulicy Strzeleckiej 8 (fot. Kacper.jackiewicz.1998, CC BY-SA 3.0 PL).
Napis wyryty przez jednego z więźniów w jednej z cel dawnej siedziby Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, w kamienicy na ulicy Strzeleckiej 8 (fot. Kacper.jackiewicz.1998, CC BY-SA 3.0 PL).
Jerzy Kmiecik dodawał:
Na powitanie usłyszeliśmy od Morela: „Nie przyjechaliście tu po to, aby żyć, ale zgnić”. Sądziłem, że trafiliśmy do Oświęcimia.
Do tych nielicznych oprawców, których dopadła po latach sprawiedliwość, należał też Mieczysław Wybraniec, skazany na 6 lat więzienia, choć prokurator domagał się wyższej kary. Był ponoć tak okrutny, że nawet koledzy nazywali go katem, a przełożeni ukarali go za to, że zamęczył przesłuchiwanego w czasie śledztwa. Wyroku doczekał tylko jeden z maltretowanych więźniów.

Bandytę nago do dołu

Z ustaleń IPN wynika, że łącznie w okresie stalinizmu wydano w Polsce ponad 8 000 wyroków śmierci. Prawie 5900  z nich orzekły sądy wojskowe (wykonano niemal 50%). Jeden ze świadków cytowanych przez Władysława Kowalskiego w „Bohaterach z dołów śmierci” opisał przebieg egzekucji:
(…) co najmniej trzech strażników prowadziło skazańca do starej kotłowni, w południowo-zachodniej części podwórza więziennego. Trzymany pod ręce przez dwóch strażników wchodził do środka. Kiedy przekroczył próg – padał strzał w tył głowy, w potylicę. Na ogół jeden strzał wystarczał. Ci, którzy zabijali, mieli wprawę, nie chybiali, za pierwszym strzałem rozwalali mózg.
Tablica upamiętniająca ofiary więzienia na Rakowieckiej umieszczona na jego murach (fot. Wistula, CC BY-SA 3.0).
Tablica upamiętniająca ofiary więzienia na Rakowieckiej umieszczona na jego murach (fot. Wistula, CC BY-SA 3.0).
Zmarłych i zabitych dzielono na cztery kategorie: zmarły w więzieniu, samobójca, stracony na mocy wyroku oraz „bandyta”, czyli zwykle żołnierz podziemia niepodległościowego. Tylko ciała samobójców i skazanych na karę śmierci naczelnik mógł wydać rodzinie za zgodą szefa WUBP, po uzgodnieniu z miejscowym prokuratorem. Inne trafiały do bezimiennych grobów.
Ciała chowano w miejscach kaźni lub na nieuczęszczanych, odosobnionych terenach, jak Pola Mokotowskie czy Las Kabacki. W pierwszych latach stalinizmu zamordowani trafiali też w rejon Toru Wyścigów Konnych na Służewcu. Szczególnie hańbiące było grzebanie na wysypiskach śmieci czy w dołach kloacznych. „Bandytów” często oddawano do zakładów anatomii, gdzie ich szczątki służyły jako materiał do ćwiczeń dla studentów medycyny.
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Waldemara Kowalskiego pt. „Bohaterowie z dołów śmierci” (PWN 2016).
Od wiosny 1948 roku miejscem pochówku dla zamordowanych stał się teren tuż przy murze Cmentarza Powązkowskiego, czyli dzisiejsza „Łączka”. Najwyżej dwumetrowe doły kopano jeszcze za dnia. Więźniów grzebano bez trumien, często po kilku w jednym dole, nago lub w bieliźnie, czasem w papierowych workach po cemencie. Zdarzało się, że ubierano ich w mundury Wehrmachtu.
Z relacji strażnika Władysława Turczyńskiego, który zajmował się grzebaniem ciał więźniów, wynika, że spoczywa tam prawie 300 osób. Co z pozostałymi? Historyk Krzysztof Szwagrzyk pisał, że w latach 1944–1956 na samym Mokotowie śmierć poniosło ponad tysiąc osób. Do tego należy doliczyć setki ofiar z więzień w Białymstoku, Krakowie, Lublinie, Wrocławiu i innych miastach.
Kwatera na Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa wiele ofiar Więzienia Mokotowskiego na Rakowieckiej (fot. Zlisiecki at pl.wikipedia, CC BY-SA 3.0).
Kwatera na Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa wiele ofiar Więzienia Mokotowskiego na Rakowieckiej (fot. Zlisiecki at pl.wikipedia, CC BY-SA 3.0).
Rodziny często nie wiedziały, jak zmarli ich bliscy, i w wielu przypadkach do dziś nie znają miejsc ich spoczynku. Do tej pory na „Łączce” znaleziono szczątki ok. 200 osób, publicznie poinformowano o identyfikacji 40 z nich. Pracami ekshumacyjnymi kieruje dr Szwagrzyk. Autorowi „Bohaterów z dołów śmierci” powiedział, że dziś to dla Polaków sprawa święta.

***

„Bohaterowie z dołów śmierci” to publikacja poświęcona ludziom, którzy „żyją”, choć już dawno zostali zamordowani. Sądzonym, ale pozbawionym prawa do obrony. Tym, o których – jeśli przyjrzeć się intencjom katów – mieliśmy mówić tylko mimochodem, widząc w nich bandytów, pospolitych zbrodniarzy, zdrajców narodu, antypaństwowych szkodników. Bohaterom, którzy ginęli w kazamatach więzienia mokotowskiego po odczytaniu sentencji wyroku, rzekomo „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej”.
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/09/17/oswiecim-to-byla-igraszka-co-dzialo-sie-w-katowniach-ub/

sobota, 17 września 2016

Pod Szczecinem odkryto ślady naszych przodków sprzed 9000 lat


Czy są to ślady Słowian? Możliwe, że tak. W końcu w ciągu ostatnich kilku tysiącleci, Słowianie zamieszkiwali całą Europę, także krainy nadbałtyckie.

Za to wykluczone, by były to ślady Żydów, albowiem przybyli oni do Polski ledwo kilkaset lat temu.

Zatem kraina polska ma co najmniej dziewięciotysięczną historię osadnictwa, wolnego od Żydów! Warto do tej pięknej tradycji wrócić, by odnaleźć zatracone słowiańskie szczęście i beztroskę :)
Bądźmy znów zdrowi i szczęśliwi, niczym cudownie ocalałe od żydowskich wpływów, plemię Hunzów!

Nasi żydowscy goście stanowczo za długo się u nas zasiedzieli. Pora, by uwolnili nas od swego uciążliwego towarzystwa.

Nasi przodkowie posługiwali się narzędziami typu włócznie, budowali szałasy i łodzie, mieli swoją religię. Lud ten umiał rysować, rzeźbić.
Bogata dekoracja może mieć znaczenie symboliczne.
Może być zaczątkiem pisma lub samym pismem.

Tematyka rysunków na tej włóczni pokazuje, że ludziom tym znakomicie były znane zwierzęta i ptaki leśne. Zapewne polowali na nie i żywili się nimi.

Posiadanie łodzi wskazuje, że łowili ryby. Szałasy, łodzie i myślistwo mogą wskazywać na wędrujący tryb życia.

Postać z jelenimi rogami może być przedstawieniem słowiańskiego bóstwa, boga Welesa. Jest on w późniejszej słowiańszczyźnie przedstawiany, jako mężczyzna z potężnymi rogami. Moim zdaniem, ta rogata postać potwierdza, że znalezisko dotyczy prastarych Słowian.

Kolejna postać, to postać tańcząca. Bóg Kupała jest przedstawiany w późniejszej słowiańszczyźnie jako grający na flecie i tańczący mężczyzna.

Trzecia postać z zawiniątkiem może to być Jaryła, ewentualnie Mokosza. Oba te słowiańskie bóstwa przedstawiane są z przedmiotami w rękach. Jaryła (jare znaczy letnie) trzyma jajo (symbol płodności) i zboże (pokarm, obfitość), czyli obfite plony i dary lata.

Mokosza w późnej słowiańszczyźnie przedstawiana jest w długiej szacie i trzyma w jednym ręku róg, zapewne z winem, a w drugiej dzban miodu lub mleka. Stawiam na miód pitny i mleko. Do dziś jest znane utarte powiedzenie: "kraina mlekiem i miodem płynąca." Taka była kiedyś Lechia. 

Jest też inny słowiański bóg przedstawiany z dzbanem z wodą lub mlekiem.

Sama zaś scenka rodzajowa, zapewne przedstawia fragment mitologii słowiańskiej. Spotkanie trzech bóstw prasłowiańskich nad jeziorem Świdwie na Pomorzu Zachodnim, w pobliżu słowiańskiej osady i dawnego miejsca kultu. W pobliżu znajduje się miejsce pradawnego kultu, zapewne upamiętniające to mitologiczne spotkanie trzech bóstw słowiańskich. Stąd wiemy, mamy potwierdzenie, że Słowianie mieli mitologię.

Warto zauważyć podobieństwo nazw jeziora Świdwie i słowiańskiego boga, Światowida. 


Świdwie. Światowid. To prawdopodobnie to synonimy. Dwie lekko zmodyfikowane upływem czasu nazwy tego samego bóstwa.

Obecnie jezioro zwane jest Świdwie. Dawniej jego nazwa mogła brzmieć Światowid.
Równie dobrze w dwóch słowiańskich językach, nazwa tego samego bóstwa mogła się lekko różnić. W jednym słowiańskim plemieniu, nazywano Światowida, Świdwiem.

Sziwa to Bóg hinduski.
Świdwie. Sziwa. Brzmi podobnie.
Czym charakteryzował się Sziwa?

Stawiam hipotezę, że archeolodzy nad jeziorem Świdwie odkryli pradawne miejsce kultu słowiańskiego boga Światowida. 

Słowiańskie miejsce kultu Światowida sprzed 9000 lat.
To by było dowodem, że Słowianie na tych ziemiach żyją co najmniej 9000 lat. To szmat czasu i arcystara cywilizacja. 
Zatem nasze słowiańskie korzenie na ziemi Polskiej mają co najmniej 9000 lat. Jesteśmy tu od pradawnych czasów! To nasza rodzima ziemia!
Nie Żydów, ani Arabów. Tylko Słowian - jednej z najstarszych cywilizacji na Ziemi. 


Światowid, to ktoś, kto widzi lub zna świat. Być może to jezioro i jego okolice to miejsce kultu Światowida. Nazwa jeziora na to wskazuje. Jezioro wiedzy o świecie, jezioro znające świat, jezioro boga znającego świat.
Być może jasnowidz o imieniu Światowid wróżył z wód tego jeziora, przepowiadał przyszłość lub według Słowian, bóg Światowid zamieszkiwał to jezioro.

Można przypuszczać, że dwóch bogów przybyło łodziami w odwiedziny do trzeciego, mieszkającego na miejscu, nad jeziorem.

Moim zdaniem scenka przedstawia spotkanie Welesa, Kupały i Jaryły i miała miejscem latem, po 20 czerwca (Noc Kupały to 21 czerwca) w lipcu lub sierpniu, czyli w okresie zbiorów dojrzałych plonów zboża
(Polska kilka tysięcy lat temu była cieplejsza, więc zbiory zboża zapewne były w lipcu, a nawet w czerwcu).

Posąg słowiański z poprzednich moich postów przedstawia bal boga trygława, składający się z postaci Welesa z rogami w ręku, Jaryły z zawiniątkiem w rękach (to może być woreczek ze zbożem). Trzeciej postaci nie widać. Może być to tańczący, grający na flecie radosny Kupała.

Zatem nasza genealogia ma co najmniej 9000 lat. Zapewne cywilizacja ta jest dużo starsza, niż 9.000 lat, jako, że trzeba było długiego czasu, by człowiek zaczął wytwarzać narzędzia, łodzie, szałasy, rysunki i pismo oraz praktykować religię, oraz ustanawiać miejsca kultu.

"Niezwykle interesujący jest szereg oryginalnych, niespotykanych dotąd znaków, występujących w jednym ciągu w bezpośrednim sąsiedztwie sceny obrzędowej."   - wygląda mi to na pismo.

Cywilizacja słowiańska była rozwiniętą cywilizacją.
Zapewniam, że Żydzi nie ściągnęli nas z drzew by wszystkiego uczyć od zera. Słowiańska cywilizacja jest dużo starsza, niż żydowska.

Archeolodzy, pokażcie zdjęcia Polakom! Nie ukrywajcie przed nami tego znaleziska! :) Dajcie nacieszyć oczy!

Lechia

WŁÓCZNIA SPRZED 9 TYS. LAT - UNIKATOWE ODKRYCIE POD SZCZECINEM

Włócznię obrzędową sprzed 9 tys. lat - drewnianą, zdobioną rytą dekoracją, odkryli archeolodzy w Bolkowie obok jeziora Świdwie (woj. zachodniopomorskie). - To jedyne znalezisko tego typu znane z terenu Europy - podkreśla w rozmowie z PAP prof. Tadeusz Galiński.

Znajdowała się ponad metr pod powierzchnią torfu. Kształtem przypomina wydłużone pióro wiosła. Zachował się wyjątkowo duży jej fragment, mierzący około 40 cm długości i prawie 10 cm szerokości. Według wstępnej analizy przedmiot wykonano z drewna jesionu - opowiada kierownik wykopalisk, prof. Tadeusz Galiński ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.

W przypadku włóczni z Bolkowa archeolodzy mają do czynienia z nietypowym zabytkiem. Prof. Galiński zaznacza, że w Europie nie odkryto dotychczas podobnego przedmiotu z tego okresu. O unikatowym charakterze znaleziska przesądza obecna na jego zewnętrznej, lekko wypukłej stronie bogata dekoracja - przeplatające się wątki geometryczne i zoomorficzne.

- Budowa włóczni, ale przede wszystkim obecność ornamentyki oznacza, że przedmiot miał charakter obrzędowy, związany z wierzeniami ludów mezolitycznych, zamieszkujących położone nad jeziorem osady i obozowiska łowieckie - mówi prof. Galiński.

Społeczności żyjące w okresie mezolitu dość często zdobiły używane przez siebie przedmioty. Z terenu Europy znane są ryty wykonywane na różnych zabytkach wykonywanych z poroża i kości zwierzęcych, drewna, a rzadziej także na wyrobach z bursztynu, bułach krzemiennych i kamiennych otoczakach. Przedstawiają one bogactwo stylizowanych wyobrażeń zwierząt leśnych, ptaków, ryb i roślin, a także postaci ludzkich. - Ale tylko w niewielkiej części są one dla nas w miarę czytelne - dodaje prof. Galiński.

Tym razem, w odszyfrowaniu rytów na włóczni z Bolkowa, wykorzystano m.in. zdjęcia rentgenowskie.

Obecność różnych kombinacji wątków geometrycznych

- Wykazały one obecność różnych kombinacji wątków geometrycznych w postaci pojedynczych i zgrupowanych trójkątów, zygzaków, jodełki, pionowych i poziomych krótkich karbów oraz dominującego motywu krótkich prostopadłych nacięć, uszeregowanych wzdłuż linii. Widoczne też są przedstawienia stylizowanych postaci ludzkich i zwierzęcych - dodaje badacz.

Z analizy wynika, że centralne miejsce w obrazie tworzonym przez ryty zajmuje scena obrzędowa z udziałem trzech postaci ludzkich. Jedna z nich występuje w charakterystycznej masce, wykonanej z szeroko rozgałęzionego poroża jelenia.

Druga z postaci przedstawiona jest bez ubrania - narysowano ją pojedynczą grubą kreską. Jej pozycja sugeruje, że wykonuje taniec. Ręce ma uniesione ku górze. Natomiast trzecia przedstawiona jest w długiej szacie i niesie jakieś zawiniątko. Scena rozgrywa się nad brzegiem jeziora, w sąsiedztwie dwóch łodzi. Po przeciwległej stronie, w tle, widoczne jest obozowisko złożone z przynajmniej czterech szałasów, przedstawione w formie szeregu stykających się wysmukłych trójkątów.

W gąszczu nacięć i rytów archeolodzy dostrzegli też wyobrażenia zwierząt leśnych i ptaków.

- Niezwykle interesujący jest szereg oryginalnych, niespotykanych dotąd znaków, występujących w jednym ciągu w bezpośrednim sąsiedztwie sceny obrzędowej. 

Włócznię odkryto w czasie wykopalisk prowadzonych w sąsiedztwie wcześniej badanego sanktuarium (słowiańskiego?) z początków mezolitu. Zdaniem archeologów około 9 tys. lat temu w tym miejscu odbywano tajemnicze rytuały. Ślady tej enigmatycznej działalności archeolodzy badają od 2012 r. W tym czasie odkryli m.in. meteoryt umiejscowiony wewnątrz jednego z szałasów, drewnianą kadzielnicę używaną w czasie rytuałów, laskę o nietypowym kształcie, a nawet przedmiot wykonany z kory brzozowej, który określono mianem fragmentu maski obrzędowej.

Dopiero specjalistyczne badania wieku drewna, z którego wykonano włócznię, pozwolą ostatecznie stwierdzić, czy i ten zabytek należy wiązać z sanktuarium (Słowian?).

Tegoroczne wykopaliska w Bolkowie prowadzono latem. Wsparł je Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Szczecinie.


Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/polska/news-wlocznia-sprzed-9-tys-lat-unikatowe-odkrycie-pod-szczecinem,nId,2276554#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Meteoryt mógł służyć jako święty kamień do przepowiadania przyszłości, jako święty kamień do komunikowania się z innym światem np. światem zmarłych lub inną cywilizacją, np. pozaziemską.
Jezioro w tym miejscu mogło powstać na skutek uderzenia meteorytu.
Słowianie musieli być świadkami upadku tego meteorytu na Ziemię.
Upadek meteorytu w tym miejscu zapewne wywołał pożar lasu i prawdopodobnie krater w którym powstało jezioro Świdwie.
Czy Światowid to nie był przypadkiem pozaziemski przybysz?
Jego imię/określenie wskazuje, że to był ktoś o wielkiej wiedzy o świecie.
Był też czczonym bóstwem. Był uważany za wszechwiedzącego boga.
Czy był kosmitą? Czy ten odłamek meteorytu, to jest fragment statku gwiezdnego? Na pewno pirytowy kamień nie pochodzi z Ziemi.

Archeolodzy znaleźli fragment meteorytu w szałasie sprzed 9 tys. lat

10.06.2014 ARCHEOLOGIAHISTORIA I KULTURA
Fot. T. Galiński
Fragment meteorytu odkryli archeolodzy z Instytutu Archeologii i Etnologii (IAE) PAN w Szczecinie wewnątrz pozostałości szałasu sprzed ponad 9 tysięcy lat w Bolkowie nad jeziorem Świdwie na Pomorzu Zachodnim.
Jest to naturalny fragment meteorytu pirytowego o kształcie walcowatym z mocno porowatą, pofałdowaną powierzchnią boczną. Ma wysokość 8 cm, szerokość przy podstawie 5,3 cm i przy wierzchołku 3,5 cm.

Meteoryt przyniesiono do szałasu jako przedmiot szczególny, bo pochodzący z +innego świata+, z czego musiał zdawać sobie sprawę ówczesny człowiek, doskonale znający się na kamiennych surowcach. Rzecz stała się obiektem wierzeń, a może nawet rekwizytem szamańskiej (słowiańskiej?) magii” – powiedział PAP prof. Tadeusz Galiński z IAE PAN, kierownik badań. Zdaniem odkrywcy archeologia nie notowała dotąd podobnych znalezisk.

Według profesora znaleziony fragment jest nadspodziewanie ciężki. „Dodatkowo jego kształt w profilu bocznym nasuwa różne skojarzenia – zapewne znalazca sprzed tysiącleci dopatrywał się w nim kształtów z tajemniczego świata duchów – dodał naukowiec.

Niezwykłemu znalezisku towarzyszyły liczne narzędzia wykonane z krzemieni, drewna, kości i poroża oraz bogata grupa przedmiotów związanych z kulturą duchową – amulet, kościane ostrze włóczni z rytym ornamentem oraz tzw. laska magiczna z poroża zdobiona motywami geometrycznymi.

Obok pozostałości po szałasie żerdziowym, w którym znajdował się meteoryt, archeolodzy odkryli drugą, niemal identyczną konstrukcję. W obu z nich, odkopanych w warstwie torfu w centralnej części, zachowały się ślady po paleniskach.

Ślady po paleniskach świadczą o tym, że lud ten umiał posługiwać się ogniem, piec nad nim potrawy i ogrzewać się nim. Prawdopodobnie znał zboże, więc zapewne wypiekano placki z gniecionego zboża.

Podstawą wyżywienia myśliwych stanowiło mięso dzikich zwierząt i ptaków oraz ryb. Zbierali też leśne jagody, owoce, grzyby, orzechy.
Lasy były w tym czasie bogate w zwierzynę. Polowali. 
Zwierzęta dostarczały pożywienia, skór i futer.

Jako myśliwi zapewne mieli grupę krwi 0, czyli taką jaką ma mięsożerna Indianka. To moi przodkowie!

Wykopaliska w Bolkowie trwają od kilku lat. Odkrycia meteorytu dokonano podczas zeszłorocznych prac, jednak dopiero teraz, dzięki zastosowaniu specjalistycznych analiz, udało się ustalić badaczom pochodzenie nietypowego przedmiotu.

Badania wykopaliskowe prowadzone są przez Instytut Archeologii i Etnologii PAN. Jest to program badawczy, finansowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400731,archeolodzy-znalezli-fragment-meteorytu-w-szalasie-sprzed-9-tys-lat.html