wtorek, 9 kwietnia 2013

Cele na rok 2013


Indianka nakreśliła sobie na ten rok zwięzłe cele

1. Spłacić pierdolony lichwiarsko oprocentowany kredyt
2. Uzyskać maksymalnie możliwą samowystarczalność żywieniowa, czyli własne warzywa, owoce, mleko, jaja, mięso, przyprawy, herbaty, zioła, leki ziołowe. Do końca roku chce osiągnąć taki stan, aby nie musieć kupować żywności w marketach spożywczych, lecz opierać się wyłącznie na swojej żywności, wyprodukowanej w swoim gospodarstwie. No, zboża nie posieje, bo nie ma sprzętu do obróbki pola, więc mąkę będzie musiała kupować nadal. No, sól może kupić w sklepie :)

Nie będzie tu agroturystyki, nie będzie stadniny koni, nie będzie hotelu. Tak samo jak nie ma infrastruktury:
ani drogi dojazdowej do gospodarstwa, ani internetu szybkiego.

Indianka 10 lat haruje, odmawia sobie wszystkiego, by zrealizować swoje długoterminowe plany.
Niestety, skurwysyny zrobiły wszystko, by rozpieprzyć jej plany i nie dopuścić do urentownienie gospodarstwa i jego rozwoju. 

Nic to - nadal ma ziemię, dom, zwierzęta - da sobie radę. Będzie nadal prowadzić drobne gospodarstwo rolne bez angażowania się w wielkie biznesy. Wielki biznes, to wielkie ryzyko. A samo to, co doświadczyła próbując uruchomić wielkie biznesy, uświadomiło jej, że nie warto się angażować w takie sprawy.

Bo nawet jakby się jej udało uruchomić hotel i stadninę koni - to zawsze znajdzie się masa chujów, które będą ryć pod nią i działać na jej szkodę, a pierdolone przepisy wypierdziane przez władze sprzyjają chujom, a nie chronią obywatela, właściciela, a zwłaszcza drobnego biznesmena. Nie będzie biznesu - nie będzie rycia. Nie będzie stresów. Nie będzie też miejsc pracy dla miejscowych w agroturystyce, hotelu i stajni, ani zarobku dla nich. Nie będzie zysku dla miejscowych firm budowlanych i majstrów. Nie będzie zysku dla sklepów budowlanych. 
Nie będzie zysku dla sklepów rolniczych i producentów maszyn rolniczych. 

Niech jadą w pizdu za granicę zarabiać na życie. Tutaj wszystko jest tak robione, by zgnoić tego, kto próbuje wypracować sobie dobrobyt uczciwą, ciężką pracą. 

Sława Ukrainie!

Indianka zakochała się w charyzmatycznym głosie, który namiętnie przemawiał po ukraińsku na jakimś zgromadzeniu na Ukrainie. Chodziło o jakąś rezolucję. Głos krzyczał o uwolnieniu Julii Tymoszenko i innych więźniów politycznych. Grzmiał o antynarodowych ustawach, łamaniu konstytucji i się im sprzeciwiał. Indiance tak spodobała się ta przemowa, że postanowiła nauczyć się ukraińskiego :)

Szkoda, że u nas nie ma takiego charyzmatycznego przywódcy, który by zajął się tuskownią :D

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Indianka kominiarką

Indianka wyczyściła wyczystkę piecową i wlot rury przy wyczystce. Niby nic tam już nie ma. Wywaliła 3 wiadra smoły i popiołu. Rozpaliła ogień przy rurze wlotowej, aby rozgrzać komin. Ogień się pali w piecu dobrze, ale cały dym idzie na chałupę. Wyjrzała przed dom. Spojrzała na wstrętny komin – z niego sporadyczne kłąbki dymu się od czasu do czasu wydobywają, ale niewielkie. Dalej pali w wyczystce, aby rozgrzać rurę i komin. Rura letnia. Komin syczy jak stado żmij. Może się go uda rozgrzać i osuszyć? W kuchni tyle dymu, że nie da się już oddychać. Indianka wietrzy dom na oścież, ale kłęby dymu są zbyt gęste, by szybko je wywiało. Ewakuowała się do gabinetu :) Jest umorusana czarną sadzą. Ręce, ciuchy, wszystko. Czyszczenie komina to prawdziwie brudna robota :). Być może okaże się, że to co wybrała z pieca i rury to za mało. Być może w kolanku u góry rury zalega smoła. Z trudem poruszyła regulatorem ciągu. Dobrze, że się w ogóle rusza. Coś tam chrzęści. Znaczy sadza jest i smoła i zalega. Teraz Indianka nie może otworzyć drugiej wyczystki, bo piec gorący, więc nie ma na czym stanąć by się do rury dobrać, a w kuchni pod sufitem wisi gęsta trująca chmura dymu. Trzeba odczekać, aż się przynajmniej przewietrzy z grubsza. Poszukać jakąś dechę, którą będzie można położyć na piecu i wleźć na niego z kombinerkami i kluczami by odkręcić wyczystkę.

W kwietniu jak w garncu :)


Na dworze około zera. W domu plus 5 C. Na dworze z dachów kapie woda, a z nieba prószy śnieg. Indianka wygląda z niecierpliwością nadejścia wiosny :) 

Komina teraz nie da się używać – prawdopodobnie wielka bryła lodu siedzi w kominie. Trzeba wytrzymać do wiosny, aż ta bryła się sama wytopi. Trochę to potrwa, bo nawet jak świeci Słońce i rozpuszcza śnieg na dachach – to w kominie lodu ono nie rozpuści, bo tam promienie Słońca nie docierają.

W międzyczasie Indianka wpadła na nowy, rewolucyjny sposób ogrzewania chałupy :D Właściwie, to nie jest jej nowy sposób. To jest jej stary trzyletni już pomysł.
Pora go zastosować w praktyce :D Indianka bardzo by się chciała podzielić z narodem swoim pomysłem, ale... zbyt wiele pojebanych przepisów wypierdziało z siebie to Państwo i Indianka nie ma ochoty dzielić się swoimi rewelacyjnymi pomysłami na tanie grzanie domu :D Trzeba podnieść swój próg prywatności, bo w zbyt wielu ludziach jest masa jadu i złości ;))) Zaraz by się ktoś zaczął doszukiwać dziury w całym :) „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. A raczej: „Jak oczy nie widzą, to wątroba nikczemnikom z zawiści nie gnije”. :) Oczywiście, nie chodzi o prąd. Indianki pomysł to genialny pomysł. Tani, prosty i skuteczny :) Pomysł nie koliduje z żadnym pojebanym przepisem, ale... zawsze się może znaleźć menda, która go odpowiednio parszywie zinterpretuje i spowoduje nowe, zbędne kontrole :)
Więc lepiej go zachować dla siebie :) A szkoda, bo wiele marznących osób mogłoby z niego skorzystać :) Pomysł powinien zadziałać. Nie ogrzeje całego domu, ale nieco podniesie temperaturę w środku, tak, że nie powinna spaść poniżej zera :)

Tymczasem na dworze lecą płatki śniegu wielkości wacików. :D
Trzeba iść zamknąć konie w stajni, aby patyczaki nie zmokły. 

Indianka zamknęła patyczaki. Nakarmiła i napoiła kozy. Klacze jedzą siano w stajni ze żłobu. Przydałyby się paśniki nad żłobami. Pewnie kiedyś tam były, zanim miejscowi wyrwali sobie, nim Indianka kupiła to gospodarstwo. Trzeba będzie zrobić nowe paśniki stalowe. Dla koni i kóz. Proste i narożne. 



sobota, 6 kwietnia 2013

Piękna pogoda

Na dworzu piękna pogoda – ciepło, słonecznie. Zapowiada ona przybycie wiosny.

Śnieg leży, ale topnieje powoli. Z dachów kapią ciurkiem krople wody z roztopionego śniegu. Konie pasą się na podwórku przed paszarnią. Jedzą siano w usypanym przez Indiankę stogu. Kozy nakarmione i napojone. Konie też napojone. Pora zanieść im owsa i zgarnąć nieco słomy do kurnika. W domu zimno – piec nie działa, bo komin niedrożny. Zupełnie nie ma ciągu i nie da rady napalić. Podrośnięte siewki warzyw padają. Szkoda. Ale co robić? Jest za zimno, a pieca nie da się rozpalić. Może smoła lub lód jest w kominie. Ale nie ma tam łatwego dostępu. Indianka na dach nie wejdzie na pewno. Potrzebne drabina albo wylot ze strychu na dach, aby można było bezpiecznie i samej czyścić i przepychać komin w razie potrzeby. Kominiarze nigdy tego nie zrobili porządnie. Zawsze trzeba po nich poprawiać, więc nie ma sensu ich wzywać. Trzeba będzie coś zrobić z tym kominem, albo postawić nowy, jeśli ten okaże się zbyt kosztowny w naprawie. Między kanałami są przebicia i to one osłabiają ciąg. W tej chwili w kanale, do którego jest podpięty piec kuchenny zupełnie nie ma ciągu. Martwota. Dobrze, że już się cieplej robi. Ale sadzonki i tak się zmarnują, co najmniej część :(

piątek, 5 kwietnia 2013

Kurnik

Konie i kozy nakarmione, sianem, słomą i owsem dogodzone, wodą napojone.

Pora na porządki w kurniku. O dziwo Indianka jeszcze ma na to siłę. To nic, że jest siedemnaście po dwudziestej trzeciej... ;) Indianka ogarnęła kurnik. Urządziła go na nowo. Jutro za dnia jeszcze pościeli świeżą słomą i urządzi kurom nowe, czyste gniazda. Kury nakarmione, gąski też. Królikom trzeba będzie box wysprzątać i je w nim umieścić, aby się tak nie panoszyły po całym domu. Wystarczy tego plądrowania ziemniaków i nie tylko... ;)

Piątego w piątek

Indianka własnym oczom nie wierzy,

Kwiecień, wiosna - a za oknem śnieg leży!

Leży, leży, a nowy opad raz po raz śnieży!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Śnieg i zamieć

Na dworzu śnieg, a w duszy zamieć. Indianka rozmyśla nad różnymi sprawami i osobami, a właściwie to myśli i uczucia szaleją w jej duszy nieokiełznane.

Na dworzu śniegu napadało. Są zaspy. Konie już napojone - odkopały sobie spod śniegu wczoraj wyłożone im na podwórku siano i spożywają zgodnie. Trzeba nakarmić kozy, posadzić te sztobry wreszcie, napalić w piecu, zrobić obiad i pomyśleć. Inaczej – w trakcie prac gospodarskich Indianka będzie myśleć. Zawsze myśli o różnych sprawach, często bardzo oderwanych od tego, co akurat robi. Ruch na świeżym powietrzu sprzyja owocnemu móżdżeniu. No i trzeba w końcu do tych papierów zajrzeć. Nikt tego za Indiankę nie zrobi. Musi sama uporać się z pismami urzędowymi.

środa, 3 kwietnia 2013

Prywatyzacja LOTu

LOT powinien trafić w ręce Romana Kluski jako rekompensata za rozpierdolenie przez fiskusa jego wielkiej firmy komputerowej. Państwo polskie jest to jemu winne. Musi być jakaś sprawiedliwość w tym kraju. Kluska to solidny gospodarz i firma. Jemu bym się nie bała oddać LOT w ręce: sam do wszystkiego doszedł, bez oślizgłych układzików. Ciężką pracą i mądrym pomyślunkiem. Zbudował potężną, znakomicie funkcjonującą firmę, która by nadal istniała, gdyby nie fiskus. Ma doświadczenie w budowie dużego biznesu od podstaw, ma doświadczenie w zarządzaniu wielką firmą. Będzie umiał idealnie dobrać oprogramowanie i sprzęt komputerowy do obsługi LOT. Jemu należy się LOT!

Przedwiośnie


Na podwórku fikają radośnie konie. Jeszcze śnieg leży, ale jest ciepło, nie ma wiatru. Czuć ocieplenie i zbliżającą się wiosnę. Córcia Indiany bryka, fika i kopie. Rozpiera ją energia. Matka jej bardzo mleczna. Mała rośnie w oczach. Galopuje razem z matką po podwórku i wokół siedliska. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Piosenka o priorytetach


On i ona rozmawiali na różne tematy.
Odbyli polityczne i społeczne debaty.
Ona zauważyła, że mają podobne, wręcz identyczne odczucia.
Pomyślała, że da się na tej podstawie stworzyć wierne uczucia.

Polubiła go. Polubiła go. Polubiła go.
Zaprosiła go. Zaprosiła go. Zaprosiła go.

Powiedziała: zbudujmy radosną, szczęśliwą rodzinę!
Powiedział: “Ja nie mogę, Ty masz tam chorą gminę!
“Ja muszę mieć profesjonalne studio nagrań,
Nie nadaję się do Twoich wiejskich zadań.”
Ja nie mogę żyć bez głośnej muzyki.
A dla Ciebie punk to same ryki. :))))
Chciałabyś mężczyznę, który Cię wspiera.
A Ja boję się, gdy koń na mnie napiera.
Ty nie lubisz pić tanich wódek,
A mnie nudzi wiejski ogródek.
Ty potrzebujesz kogoś kto umie trzymać kielnię,
A ja chcę się muzycznie rozwijać i iść na uczelnię!

Bezradnie opadły jej smukłe ręce...
I napisała tę piosenkę naprędce :)))

Tam gdzie nie ma miłości – tam nie ma radości...
Tam gdzie nie ma miłości – tam nie ma przyszłości... ;)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Indianka wychodzi za mąż! :)

Indianka odnalazła swoją bratnią duszę i postanowiła, że z nim będzie budować przestrzeń miłości :) Królewicz jest wspaniały: młody, przystojny, utalentowany i oryginalny :) Ma w sobie to coś, co Indianka lubi. W najważniejszych sprawach życia zgadza się z Indianką, mają podobne, a niekiedy identyczne poglądy polityczne i społeczne. Królewicz ma swoje zainteresowania, a Indianka swoje i to jest piękne – dzięki temu w ich związek zostanie wniesione dużo urozmaicenia :) Indianka będzie królewicza swego wspierać w jego hobby, a On będzie Indiankę wspierać w jej poczynaniach i planach. Razem zbudują swój osobisty, cudowny raj na Ziemi :)

Ujeżdżą konie i będą kłusować po okolicy i kąpać się radośnie w jeziorach :)

Rano śniadanie na trawie, w dzień uprawa ekologicznych warzyw i trening koni, wieczorem zakrapiane dobrym alkoholem ogniska i śpiewy przy gitarze :) Będzie bosko :) Najciekawsza część będzie w nocy, ale tę część doby Indianka spowije gęstym woalem tajemniczości :)))

niedziela, 31 marca 2013

Indianka płacze...


Indianka płacze. Skurwysyny jebane nie dają jej zagospodarować się i stanąć na nogi. Bez przerwy rzucają kłody pod nogi :(((. Znów dostała odmowę przyznania wnioskowanych dotacji... Dom w ruinie, nie ma czym uprawiać pola, dług w banku, a skurwiele ciągle zapierdalają jej forsę... :(

http://www.youtube.com/watch?v=n6P0SitRwy8

Indianka jest dzisiaj także w nieprzysiadalnym nastroju... ;)))
http://www.youtube.com/watch?v=pxCr5UsPEQ0

Zwrot wyłudzonych składek ZUS i KRUS


Indianka złoży też wnioski o zwrot wyłudzonych od niej i jej byłych pracodawców składek ZUS i KRUS. Zwrot wyłudzonych składek wraz z odsetkami ustawowymi. Zrewaloryzowanych składek wraz z odsetkami. Tego sporo jest. Samego KRUSu Indianka zapłaciła ponad 12.000zł. Indianka potrzebuje gotówkę, by iść do dentysty i by wynająć sobie fizjoterapeutę do kręgosłupa. Indiankę bolą zęby i kręgosłup i potrzebuje realnego leczenia, a nie zrywać się o 4 rano raz w miesiącu by się załapać na pierdolone punkty albo czekać rok w kolejce do fizjoterapeuty i jeździć dziennie 100km i wydawać na te przejazdy 50zł dziennie, aby jej fizjoterapeuta z urzędu kręgosłup wymasował. Indianka potrzebuje kasy tu i teraz i lekarza dojeżdżającego do niej, gdy jest chora i potrzebuje pomocy. Nie chce łaski pazernych instytucji, które się migają od swoich obowiązków wobec ubezpieczonej i wprowadzają opłaty od większości usług lekarskich oraz pełną odpłatność za leki. Indianka potrzebuje żywej gotówki, by zapewnić sobie dobrą opiekę lekarską oraz by wykupić sobie odpowiednie leki. Indianka nie zgadza się, by wielkie, pazerne instytucje państwowe okradały ją od lat z jej pieniędzy i stawiały sobie za to potężne pałace, podczas gdy Indianka mieszka w zrujnowanym domu i nie ma szans na jego remont, ani na rzetelną opiekę lekarską.

Zbyt ciężko, by finansować darmozjadów

Indiance jest bardzo ciężko i nie stać jej, aby utrzymywać panią wójt czy Tuska i jego świtę. Indianka postanowiła wystąpić z wnioskami o dożywotnie zwolnienie z wszelkich podatków (grabków).

Gmina w ciągu ostatnich 10 lat przeprowadziła za nasze pieniądze dwa kapitalne remonty swojej siedziby. Urzędnicy siedzą w ciepłych, dobrze ogrzanych, ładnie umeblowanych, wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt biurowy, czystych pokojach, biorą regularne pensje  bez względu czy pracuje czy siedzi i pije kawę i gaworzy, podczas gdy Indianka świątek/piątek ciężko haruje,  żyje w zimnie, nędzy i wiecznie nie ma pieniędzy. Gdy potrzeba, Gmina nie udziela żadnej pomocy samotnej rolniczce w potrzebie. Zatem nie należy im się ani grosz od Indianki.

budynek gminy Kowale Oleckie: http://www.gmina.kowale.fr.pl/www/


Polskie chrześcijaństwo

Chrześcijaństwo ma przynajmniej ugruntowaną wielowiekową pozycję:strukturę, majątki, kościoły piękne, sztukę sakralną, plebanie, wierzenia, tradycję, prowadzi zapisy historyczne, przede wszystkim czynnie prowadzi swoich wyznawców ku Bogu, wspiera ich w ciężkich chwilach, dodaje otuchy tak jak to
robił Papież Jan Paweł II. A pogaństwo? Dawno zatarte. Nikt nic nie wie o dawnych wierzeniach słowiańskich, o bogach słowiańskich, rytuałach. Biała plama. Jeśli mam wybierać między tym, co znane, lubiane i akceptowane, co niesie za sobą realne wartości ludzkie i wiarę w dobro, a tym o czym nic nie
wiadomo - to wolę chrześcijaństwo.

Poza tym nasze polskie chrześcijaństwo jest przesiąknięte dawnym słowiańskim pogaństwem, stąd: pisanki, choinki, święto zmarłych. Nasze polskie chrześcijaństwo to konglomerat chrześcijaństwa i słowiańskich wierzeń. Musimy chronić nasze polskie chrześcijaństwo, bo jest unikalne i bardzo nasze, bardzo polskie, bardzo słowiańskie. Chrześcijaństwo polskie to nie tylko religia, ale i kultura oraz pamięć i historia przeszłych pokoleń, naszych przodków. Pierwsze polskie dokumenty pisane w języku łacińskim, a potem polskim powstały dzięki chrześcijańskim zakonnikom, którzy byli jedynymi piśmiennymi ludźmi w Rzeczypospolitej polskiej. To polskie chrześcijaństwo pomogło nam, Polakom i wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej polskiej przetrwać 124 lata ciemiężnej i okrutnej niewoli zaborców: Rosji, Austrii i Prus, 6 lat krwawej, bestialskiej niemieckiej okupacji hitlerowskiej oraz 40 lat parszywej sowieckiej komuny. To nasze polskie chrześcijaństwo pomogło nam, Polakom wydobyć się z bagna w którym trwaliśmy przez niemal pół wieku. To nasz polski Papież tchnął wiarę w naród: "Niech zstąpi duch Twój w ten Naród" i sprawił, że Naród podniósł się i zrzucił kajdany komuny - obcego, rosyjskiego systemu totalitarnego narzuconego nam Polakom siłą po II Wojnie Światowej. Narzuconego krwawą przemocą i zastraszaniem i terroryzowaniem obywateli polskich.

Moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasze polskie chrześcijaństwo wzbogacać starosłowiańskimi tradycjami, rytuałami, aby znajdować podobieństwa istniejące w obu religiach czyli w chrześcijaństwie i
pogaństwie słowiańskim i je eksponować, łączyć. Czasy inkwizycji się dawno temu skończyły i nikt nikogo za herezję nie spali. Jeśli takie dodanie indywidualnego rysu polskiemu chrześcijaństwu miałoby mu pomóc przetrwać i zjednoczyć większe rzesze wyznawców - to czemu nie? Nikt wtedy nie będzie zarzucał polskiemu chrześcijaństwu, że to obca religia wcielona do Polski siłą ponad tysiąc lat temu przez obcych misjonarzy.

To fakt, że chrystianizacja polski miała przebieg krwawy. Ale to było dawno. Bardzo dawno. Obecna forma chrześcijaństwa jest wzorem humanitaryzmu. Jest oparciem i wskazówką moralną dla milionów zagubionych dusz. Gdy wszystko wokół zawodzi - możesz zawsze zwrócić się do Boga. On cię wysłucha. Bóg jest
uniwersalny. Każda religia widzi tego samego Boga przez swój własny pryzmat.Ale to jest ten sam Bóg. Nieważne jak Go zwią: Bóg, Budda czy Allah. To ta sama postać.

Zakłamanie i obłuda instytucji, organizacji i stowarzyszeń wyłudzających podatki i datki od obywateli

Czy w tym kraju znajduje się chociaż jedna instytucja, organizacja czy stowarzyszenie, które REALNIE pomaga drobnym rolnikom zagospodarować się i ruszyć z rentowną produkcją rolną? Czy istnieje chociaż jedna organizacja, która REALNIE pomaga rolnikom znajdującym się w ciężkiej sytuacji materialnej i finansowej?

Wesołych Świąt!

Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja!
Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę radości i pogody ducha w oczekiwaniu na zbliżającą się wiosnę. Niech ten czas upłynie pod znakiem radosnego odpoczynku :)
 
Życzy: Indianka
 


piątek, 29 marca 2013

Obudzona!

Mimo, że mróz i na dworze piździ i nic, ale to nic nie zapowiada wiosny – Indianka właśnie obudziła się z zimowego snu i zaczęła kopać po kostkach tych, co jej namolnie szkodzą. Czuje w sobie wielki przypływ energii i konstruktywnej agresji.

Rozprawi się z łachudrami w try miga.

Wieje!

Jak strasznie wieje! Na dworze słonecznie, ale wiatr dokuczliwy zamiata podwórko.

Indianka wypuściła konie by się napiły wody. Sypnęła im ziarna. Wypiły wodę, zjadły ziarno i schowały się do stajen. Będzie trudno nosić im paszę z paszarni do boxów przez całe podwórko, tak silnie wicher dmie. Indianka się ciepło ubrała, założyła grubą uszatą czapę na głowę i idzie nosić siano do boxów. Kozy też już napojone i zjadły swoje ziarno. Wicher wyciąga z domu resztki ciepła. Trzeba dobrze napalić w piecu. Coś tam się nieśmiało tli, ale nie daje wystarczającego ciepła w domu. Przy piecu 14 C, pod oknem kuchennym 10 C, w sypialni i gabinecie zimniej.