wtorek, 13 kwietnia 2010

Po sprawiedliwość

Rano na przystanek w Sokółkach. Spotkała elektryka z uprawnieniami, z którym już wcześniej rozmawiała. Elektryk jeszcze do końca tygodnia zajęty, a Indianka i tak czeka na spóźniony bojler, więc odłożyła ten temat na następny tydzień. Nadjechał autobus.
 
Indianka wyruszyła do Olecka po sprawiedliwość. W Olecku rozmawiała kolejno z grubaskiem, potem z nowym dzielnicowym Kowal, a na końcu miała bardzo interesującą rozmowę z panem wice komendantem. Naświetliła panu komendantowi swoją sprawę, Pan komendant naświetlił Indiance swój punkt widzenia, następnie Indianka naświetliła swój punkt widzenia, ponownie pan komendant naświetlił swój punkt widzenia i na sam koniec Indianka ponownie naświetliła swój punkt widzenia ;)
 
Następnie Indianka udała się po nowy cartridge, bo czeka ją wiele pism do napisania... ;)
Wcześniej, w drodze na komendę, wstąpiła do obuwniczego i nabyła prześliczne rumiankowe kaloszki. Na ryneczku zaopatrzyła się w nowe, ładne, bawełniane skarpetki oraz wkładki do kaloszków. W Lewiatanie kupiła rękawiczki ogrodnicze, w ogrodniczym konewkę i nasionka – czyli jest przygotowana do prac ogrodowych.
 
Niestety, tradycyjnie jak co roku o tej porze – najpierw musi się uporać ze sprawami papierowymi.
Gumiś, co prawda na Mazury przyjechał, ale postawił Indiance chamskie ultimatum typu:
„Jak nie zapłacisz stówy taryfiarzowi za kurs z Ełku do ciebie to jadę dalej do Gołdapii do świniarza”
Indianka się zagotowała: „To jedź dalej!!!” – odrzekła gniewnie i wyłączyła komórkę. „Co za bezczelny typ!” – pomyślała. „Co gościu sobie myśli?!! Co on sobie wyobraża?!! Dzięki za takich pomocników! Niech spada na drzewo!”
 
W ogrodniczym spotkała pannę Ewę, co jej kilka lat temu zrobiła paskudne, ośmieszające zdjęcie, które następnie upubliczniła bez zgody Indianki, a ku jej wielkiej przykrości. Od tamtej pory obie panny się nie widziały. I teraz nagle spotkanie po kilku latach... Przez moment Indianka wahała się, czy nie udusić przewrotnej panny Ewy, ale jakoś rozmowa potoczyła się miło, więc nie było klimatu na udusiny... ;)
 
Gdy wracała PKSem na chatę, kierowca autobusu nabrał chęć na kiełbaskę Indianki, ale Indianka szybko kiełbaskę zjadła, zanim kierowca upomniał się o swego kęsa. Na otarcie łez dostał czekoladkę. Smakowała mu... ;)  Tym razem Indianka została wypuszczona na zakręcie (ale to był inny kierowca – nie ten wredny co dziewuchę wiózł kosztem Indianki).
 
Niestety, dzień Indianki zepsuł nonszalancki kurier DHLu, który akurat tuż przed wysiadką zdenerwował ją informacją, że nie dostarczy jej przesyłki, na którą Indianka czeka już dwa tygodnie.
Indianka wściekła się. To ostatnia paczka jaką DHL Indiance ma zaszczyt dostarczyć. Więcej paczek Indianka nie ma zamiaru dostawać przez niekompetentny, nonszalancki, amatorski DHL z Ełku.
 
Indianka pomaszerowała z drobnymi, na szczęście niezbyt ciężkimi zakupami do domu. Po drodze stwierdziła, że droga obeschła i względnie normalnie można dojechać na jej gospodarstwo.
 
Dotarła do domku i rzuciła się na łóżko by wypoooocząć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!