poniedziałek, 29 lutego 2016

Oczernianie Polaków

oszczerstwo i haniebne przeprosiny

Przed lekturą poniższego tekstu zalecamy czytelnikowi zapoznanie się z najnowszym tekstem poruszającym kwestię mordu w Jedwabnem: “Pogrom” w Jedwabnem – niech Niemcy przepraszają Żydów za swoją zbrodnię!.
Tekst jest publikowany „nierocznicowo”. Celem publikacji zbioru artykułów „poza sezonem” jest umożliwienie jak największej liczbie osób zapoznania się z poniższymi faktami przed 10 lipca. Warto rozpropagować ten tekst teraz – bądź w rocznicę tej „polskiej” zbrodni.
Sprawa Jedwabnego nie jest zwyczajnym oszczerstwem. Nie chodzi w niej o to, że kilka osób mając nieuzasadniony żal do swoich polskich sąsiadów bądź Polaków w ogóle – oczernia ich. Nie chodzi o to, by pan Gross zarobił na antypolskich resentymentach diaspory żydowskiej, sprzedając im swoją książkę. Być może również szkalowanie Polaków na forum międzynarodowym nie jest tu celem. Całe to działanie jest najprawdopodobniej elementem zaplanowanej i szeroko zakrojonej akcji socjotechnicznej, mającej na celu wpędzenie Polaków w poczucie winy wobec narodu żydowskiego. Po co miałoby to być robione? Chodzi o to, że osoba, która ma poczucie winy wobec kogoś jest mniej skłonna bronić swoich racji w sporze z tym kimś, komu (w swojej opinii) wyrządziła krzywdę (tzw. „pedagogika winy”/”pedagogika wstydu”, jednym z narzędzi jest tu m. in. w film „Pokłosie”). O jaki spór może chodzić? Zdaniem profesora Pogonowskiego (http://www.youtube.com/watch?v=7xG_Qdq8vvk&feature) przedmiotem sporu jest kwestia zwrotu majątków domniemanym spadkobiercom (osobom fizycznym i instytucjom) żydowskim (patrz też Uwłaszczać na majątku narodowym aż kamień na kamieniu nie zostanie).
.
Warto również zapoznać się z filmem dokumentalnym prezentowanym w TVTrwam (http://www.youtube.com/watch?v=IQQ6-LWapj4)- wypowiadają się w nim mieszkańcy Jedwabnego (w tym naoczni świadkowie; uwaga – materiał wideo jest w kilku miejscach uszkodzony – i jest niepoprawnie zmontowany, pewne elementy się powtarzają):

Niezależnie od sytuacji w Polsce – opisywana socjotechnika jest stosowana również wobec narodów innych niż polski. Mówi o tym David Duke w filmie „How Zionists Divide and Conquer” (od 11:58) [film z polskimi napisami, dostępne przez  CC ].
Wróćmy jednak do problemu Jedwabnego. Poniższy zbiór tekstów jest kluczowy dla zrozumienia kto i w jaki sposób mordu w Jedwabnem dokonał oraz kto i dlaczego sprawcą (sensu largo, kierowniczym bądź dobrowolnym współsprawcą) tego mordu nie mógł być. Mord w Jedwabnem niekiedy bywa uzasadniany jako „słuszny odwet” polskiej ludności, która pamiętała zachowanie „sąsiadów” po 17.IX.1939 (polecam publikację prof. Krzysztofa Jasiewicza „Rzeczywistość sowiecka 1939-1941 w świadectwach polskich Żydów”). To bardzo poważny błąd. Jaki sens dla poznania prawdy o tym zdarzeniu ma usprawiedliwianie potencjalnych motywów kogoś, ktozbrodni się nie dopuścił – a mając okazję – dopuścić się nie chciał (i był raczej – ofiarą – raz przemocy okupanta, drugi raz – stalinowskiego aparatu represji (i istnieje duża szansa, że dochodzenie i proces miały podtekst nienawiści na tle etnicznym, ale skierowanym w niespodziewaną dla Grossa i polskich tumanów stronę), a trzeci raz – współcześnie – jest ofiarą kampanii oszczerstw, zdradzoną przez osobę pełniącą funkcje prezydenta III RP)?

Co zapomniano Polakom powiedzieć o procesie łomżyńskim?

Zbrodnia w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) została objęta postępowaniem dochodzeniowym w lutym 1948 roku. Postępowanie to, w sprawie ‚zbrodniczej działalności mieszkańców Jedwabnego’ prowadził Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Łomży, tzw. ‚bezpieka’, w czasach, w których UBP od góry do dołu sterowane oraz kontrolowane było przez funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego. Nikt więc nie może zarzucić wynikom śledztwa, że w jakikolwiek sposób podlegały naciskom zmierzającym do wybielania Polaków, a wprost przeciwnie, po zakończeniu śledztwa, przed sądem, wielu oskarżonych i świadków zeznawało, że różnymi, nieraz okrutnymi metodami, zmuszano ich do składania nieprawdziwych zeznań i przyznawania się do winy, czego zresztą komunistyczny sąd pod uwagę nie wziął.
Sąd Okręgowy w Łomży rozpatrywał tę sprawę w dniach 16-17 maja 1949 roku. W procesie na ławie oskarżonych zasiadły 22 osoby, z czego 12 skazano za to, że ‚idąc na rękę władzy państwa niemieckiego brali udział w ujęciu około 1200 osób narodowości żydowskiej, które to osoby przez Niemców zostały masowo spalone w stodole Bronisława Śleszyńskiego.’, pozostałych oskarżonych uniewinniono. Spośród tych dwunastu, w procesach odwoławczych uniewinniono jeszcze dwie osoby, czyli łącznie stalinowska i żydokomunistyczna sprawiedliwość wymierzyła wysokie kary dziesięciu oskarżonym.
Zauważyć trzeba, że oskarżenia i kary uniknął właściwy winny i wspólnik Niemców, kolaborant Marian Karolak, który z Jedwabnem wspólnego miał tylko tyle, że zaraz po zajęciu przez Niemców Jedwabnego został przywieziony ze Śląska i mianowany niemieckim burmistrzem, skupiając podobnych mu ludzi w podlegającym administracji niemieckiej Zarządzie Miasta. To przede wszystkim on i jego ludzie poszli na pełną współpracę z Niemcami, będąc głównymi wykonawcami niemieckiego planu zagłady jedwabińskich Żydów. Zbrodniarz, kolaborant, nie został odnaleziony, w 1949 r. twierdziło się, że zmarł, choć jak sugeruje J.T. Gross, przeżył.
Skazanymi zaś zostali:
– drugi współpracujący z Niemcami w dokonywaniu zbrodni (jak określono to w wyroku: ‚którego działanie uznać należało za pozbawione cech przymusu’, (a jest to jedyna osoba, której postawiono w oskarżeniach Sądu i na podstawie zeznań udowodniono zarzut dobrowolnego, sprawczego udziału w zbrodni), folksdojcz ze Śląska [1] Karol Bardoń (urodził się pod Cieszynem) , skazany przez Sąd na karę śmierci, której zresztą nie wykonano, w związku z bierutowskim aktem łaski zmieniającym karę śmieci na 15 lat więzienia. W aktach sprawy znajdują się cytowane w uzasadnieniu wyroku zeznania: ‚W dniu krytycznym był zaopatrzony w karabin na zbiórce (św. Józef Grądowski).’ ‚Bardoń tegoż dnia zajęty był cały czas (św. Sokołowska).’ ‚Bardoń zażądał od Niebrzydowskiego [nafty?] do podpalenia stodoły Śleszyńskiego, i takową otrzymał, a więc użył do podpalenia stodoły.’
Za winnych tego, że ‚na rozkaz Niemców wzięli udział w morderstwie około 700 osób narodowości żydowskiej przez doprowadzenie do stodoły, którą podpalono’ Sąd uznał 4 osoby:
[2] Jerzego Laudańskiego pracownika posterunku niemieckiej żandarmerii w Jedwabnem (uwaga redakcji: „praca” na posterunku sprowadzała się w przypadku J. Laudańskiego do … czyszczenia butów żandarmów – o czym sam J. Laudański, wówczas pomocnik szewca, mówi w wywiadzie, którego obejrzenie gorąco polecamy)? a więc będącego na służbie niemieckiej (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‚na rynek przyszedł razem z Kalinowskim’, ‚O Laudańskim mówią [Żydzi]Eliasz Grądowski, Abram Boruszczak i Szmul Wasersztejn’ oskarżając go o mord, Sąd uznał ich za niewiarygodnych, J. Laudański: ‚Zeznanie podpisałem pod presją, bo mnie bito i katowano, ale w rzeczywistości tak nie było; to, co powiedziałem było wymuszone, bo powiedziano mi: ‚), i skazał na 15 lat pozbawienia wolności, oraz:
[3] Zygmunta Laudańskiego, jego brata (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‚św. Borawska i Chrzanowska mówią, iż oskarżonego ściągali Niemcy na rynek, a później stamtąd uciekł’, ‚uciekł w trakcie pędzenia Żydów do stodoły’, Z. Laudański: ‚Żyluka nie widziałem na rynku, a zeznawałem na niego pod presją‚) (p.e.1984: Szczegółowy opis sprawy Z. Laudańskiego pozwala zorientować się, jak całe postępowanie i proces miały się do sprawiedliwości i uczciwości.),
[4] Bolesława Ramotowskiego (przyznał się, że pilnował Żydów na rynku i do pędzenia Żydów do stodoły Śleszyńskiego, ‚Św. Grądzka i Jarnutowska mówią, że oskarżony zostały na rynek zabrany przez Niemców’, B. Ramotowski: ‚Na zeznaniach zmuszony byłem mówić i na inne osoby, bo byłem bardzo bity‚ ), i
[5] Władysława Miciurę pracownika posterunku niemieckiej żandarmerii w Jedwabnem (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‚w pierwszej linii podlegał werbunkowi do akcji przeciwko Żydom’, W. Miciura: ‚Na zeznaniach mówiłem to, co chcieli, bo nie chciałem, żeby mi zdrowie odebrali’), i wymierzył wszystkim karę po 12 lat więzienia.
Za winnych tego, że ‚idąc na rękę Niemcom na rozkaz ujęli pierwsze co do rangi trzy osoby narodowości żydowskiej i doprowadzili na miejsce zbiórki’ Sąd uznał:
[6] Stanisława Zejera (‚na rozprawie wyjaśnił, że gestapowiec kazał mu prowadzić 2-ch Żydów, których on początkowo wziął, ale w drodze puścił’, dodając w przesłuchaniach ‚a potem uciekłem do domu’, św. Marian Rutkowski: ‚Wiem, że Zejer był podczas śledztwa bity i maltretowany’) i
[7] Czesława Lipińskiego (podczas rozprawy zaprzeczył udziału w przestępstwie, ‚Jego świadkowie jak Rybicka, Lipińska /?/, Dolewski zeznali, iż oskarżony zabrany był przymusowo, a potem uciekł’, Natalia Rybicka: ‚Józefa Sielawę oraz oskarżonego Czesława Lipińskiego zabrał z domów niemiecki żandarm.’, widziała to św. Alina Żukowska, Cz. Lipiński:.’Na zeznaniach mówiłem tak, jak ode mnie żądli, bo byłem bardzo bity.‚), skazując ich na 10 lat pozbawienia wolności.
Za winnych tego, że ‚działali na rozkaz na szkodę osób cywilnych narodowości żydowskiej przez pilnowanie ich na miejscu zbiórki’ Sąd uznał 5 osób:
[8] Władysława Dąbrowskiego (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‚Oskarżony zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia.’, ‚ z nakazu niemieckiego, popartego zastosowaniem przymusu fizycznego /uderzenie pistoletem po głowie i dłonią w twarz, od ciosu stracił ząb/ udał się na rynek, aby pilnować ludność żydowską’, w śledztwie ‚przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny’, ‚treść zeznań złożonych w czasie postępowania przygotowawczego została na nim wymuszona biciem.’, znamienna jest tu uwaga Sądu, ‚że w pierwszym stadium postępowania Niemców, polegającym na dokonaniu zbiórki Żydów – mógł oskarżony nie przewidzieć dalszych wypadków, jakimi były spalenie i rozstrzeliwanie Żydów na cmentarzu.’),
[9] Feliksa Tarnackiego (oskarżony przyznał się na rozprawie do pilnowania Żydów na rynku przez 15 minut – skąd następnie uciekł., ‚Świadkowie odwodowi Walczyński, Wacław Krystowczyk i Przestrzelski zeznali, iż oskarżony w czasie krytycznym wyjechał rowerem z Jedwabnego.’, w późniejszym procesie uniewinniony)
[10] Romana Górskiego (oskarżony przyznał się na rozprawie do pilnowania Żydów na rynku przez 15 minut, ‚Świadkowie [?]ska, Borawska, Mroczkowska zeznały, że Niemcy zabrali oskarżonego na rynek przemocą.’, R. Górski: ‚Na zeznaniach byłem bardzo bity i tak mówiłem pod wpływem bólu‚),
[11] Antoniego Niebrzydowskiego (na rozprawie wyparł się udziału w przestępstwie – przyznał jedynie, że jako magazynier nafty z czasów sowieckich – wydał Bardoniowi na żądanie naftę w ilości 8 litrów.) i
[12] Józefa Żyluka (na rozprawie do winy się nie przyznał i wyjaśnił, że wziął z młyna Żyda, którego następnie wypuścił w drodze. W czasie śledztwa zeznał, ‚że Żyda puścił na szosie, skąd on sam poszedł na rynek.’, i że ‚po tym udał się do domu i widział jak prowadzili Żydów do stodoły Śleszyńskiego.’, uzupełnia to zapis: ‚W dochodzeniu nie mówił oskarżony, iżby chodziło tu o Zdrojewicza; tą ostatnią okoliczność zeznali świadkowie odwodowi: Brzeczko i Długołęcki.’, w późniejszym procesie uniewinniony), skazując wszystkich na 8 lat więzienia.
Uzasadnienie tego wyroku wskazuje na następujące okoliczności zbrodni: ‚W morderstwie tym wzięli udział Niemcy w liczbie kilkudziesięciu (św. J. Sokołowska) w tym samych gestapowców 68 i miejscowa ludność, która do działania została wciągnięta przemocą. Żydzi zostali zgromadzeni na placu, skąd po wielu ekscesach, jak noszenie pomnika Lenina, odprowadzono ich na cmentarz, gdzie wielu rozstrzelano i do stodoły Śleszyńskiego, gdzie ich podpalono. Miejscowa ludność, a więc w tej liczbie i oskarżeni wzięci byli do udziału pod terrorem, jak to widać ze wszystkich wyjaśnień oskarżonych, gdziekolwiek by były one składane i z zeznań świadków oskarżenia i odwodowych. Przemoc zastosowana przez Niemców do oskarżonych wypływa w niewielkiej ilości w jakiej w tym dniu krytycznym zjawili się w Jedwabnem i z faktu, że Żydów należało wyciągać z mieszkań na plac zbiórki, czego sami Niemcy nie mogli dokonać ze względu na stosunkowo małą ich ilość.’ Uzasadnienie to jest jednoznacznym i wyraźnym przyznaniem, że Niemcy sterroryzowali Polaków i zmusili do udziału w zaplanowanej przez nich zbrodni. W kategoriach prawnych orzeczenie ich winy i skazanie na wieloletnie pozbawienie wolności jest niedopuszczalne, całkowicie pozaprawne, a tak właśnie Sąd ten zawyrokował.
Fakty wymuszania zeznań Sąd skwitował stwierdzeniem: ‚Niektórzy z oskarżonych na swoje usprawiedliwienie podawali, że byli bici w Urzędzie Bezp. i dlatego zeznania składali pod presją. Ponieważ wielu oskarżonych badanych było równocześnie w Prokuraturze i zeznania tutaj złożone pokrywają się z zeznaniami w U.B., przeto zarzut składania przez oskarżonych zeznań pod presją – należy odrzucić, a to co zeznali w U.B. i Prokuraturze za prawdę uznać.’ A to znów naruszenie fundamentalnych zasad prawnych, nakazujących, by w niepewności (a tu niemal wszystkie oświadczenia skazanych fakt wymuszania zeznań potwierdzały) rozstrzygać na korzyść oskarżonego.
Sąd wyłączył ze sprawy pozasądowe oświadczenie Szmula Wasersztajna, określił niewiarygodnymi zeznania św. Henryka Krystowczyka (agenta NKWD, który uciekł wcześnie z Jedwabnego, w obawie przed represjami, i świadkiem zdarzeń nie był), zeznający Żydzi Eliasz Grądkowski (deportowany wówczas wgłąb Rosji) i Boruszczak (nie był mieszkańcem Jedwabnego) świadkami zbrodni również nie byli, więc ich informacje ‚z powyższych względów [należy] traktować jako dowód uzupełniający, przyjmując iż świadkowie ci posiadali jedynie informacje o oskarżonych osobach.’ Jak wiadomo Jan Tomasz Gross swój skandaliczny paszkwil ‚Sąsiedzi’ oparł niemal całkowicie na informacjach pochodzących z tych właśnie źródeł. Zaznaczyć tu trzeba, że ci wszyscy, w czasie mordu w Jedwabnem nieobecni, złożyli najbardziej szkalujące Polaków ‚informacje’, oświadczenia i ‚zeznania’.
Sąd operując liczbami, dotyczącymi Żydów, ofiar zbrodni, w kilku miejscach przytaczał sprzeczne dane, nie poparte jakimikolwiek dowodami, podając je przede wszystkim na podstawie żydowskich materiałów propagandowych oczerniających Polaków, wielokrotnie wyolbrzymiających rozmiary zbrodni, w których liczbę ofiar podawało się od 1200, do nawet kilku tysięcy, co pewnie wymagałoby zbudowania specjalnie dla nich największej w świecie stodoły.
W śledztwie badano sprawy dotyczące kilkudziesięciu (przynajmniej 90) Polaków podejrzanych (nie mylić z oskarżonymi i uznanymi za winnych) o udział w zbrodni, ostatecznie stawiając zarzuty wobec 22 osób, z czego dwunastu uznał za winnych, w tym jednego folksdojcza, ‚którego działanie uznać należało za pozbawione cech przymusu’. Wiadomo dzisiaj, że o podobne jak tych jedenastu (a po późniejszych 2 uniewinnieniach tylko dziewięciu) ‚przestępstwo’ można byłoby jeszcze podejrzewać przynajmniej dwadzieścia innych osób narodowości polskiej (liczbę ogólną osób narodowości polskiej uczestniczących w tej zbrodni o nieustalonym przez Sąd stopniu odpowiedzialności ocenia się na 20 do 30), a mniejsza liczba oskarżonych była wynikiem niezidentyfikowania wielu podejrzanych (duża ich część nie była ‚sąsiadami’, mieszkańcami Jedwabnego, np. chłopi z okolicznych miejscowości), ich nieuchwytności (np. Józef Sobuta [zastępca, czy sekretarz burmistrza Karolaka, ale jak twierdził później w magistracie ‚wykonywał tylko prace dorywcze’, w późniejszym śledztwie św. Julian Sokołowski zeznał: ‚Sobuta w tym czasie pomagał niemieckim żandarmom w spędzaniu Żydów na rynek’, ‚koło stodoły byli tylko przeważnie sami Polacy, którymi dowodził ob. Sobuta’, św. Józef Grądowski: ‚ przy stodole obecny był cały zarząd magistratu’, w 1953 r. a potem w 1954 r. Sąd w Białymstoku nie uznał zarzutów stawianych konkretnie Józefowi Sobucie i go uniewinnił] przebywał w szpitalu psychiatrycznym), nie ujęto wspomnianego Mariana Karolaka oraz Czesława Laceicza, Jerzego Tarnackiego [w czasie wojny i mordu służył w jedwabińskiej żandarmerii niemieckiej, ukrywał się do 1952 r., późniejszy informator UB ‚Ujawniony’], Juliusza Szmidta, Józefa Wasilewskiego, Jerzego Niebrzydowskiego, Michała Trzaski, Wacława i Mieczysława Borowiuków), bądź zgon (nie żyli już:. Stanisław Sokołowski, Eugeniusz Kalinowski, Józef Kobrzyniecki, Bolesław Rogalski, Władysław Modzelewski i Bronisław Śleszyński).
Przeprowadzone w latach 1948-1949 postępowanie w ewidentny sposób wskazuje na to, że jego celem było uzasadnienie tego, iż to Polacy byli sprawcami zbrodni w Jedwabnem, bez względu na wymowę faktów. Widać wyraźnie, że nie podjęto skutecznych starań, by wyjaśnić sprawstwo niemieckie, znaleźć i ustalić odpowiedzialnych po tej stronie, mimo iż niezaprzeczalnym faktem jest, że była to zbrodnia dokonana przez Niemców na polskich obywatelach narodowości żydowskiej,nie zapominając o kilku Polakach, którzy spaleni zostali również w stodole Śleszyńskiego. Polacy uznani ‚na siłę’ winnymi zbrodni, zostali skazani. Spośród kilkudziesięciu przynajmniej Niemców, którzy zaplanowali, zorganizowali i zrealizowali ten bestialski mord, do dzisiejszego dnia nie został oskarżony i skazany żaden z tych Niemców.
Jeśli w kontekście faktów związanych z przebiegiem oraz wynikami śledztwa i procesu łomżyńskiego jakiś ‚Polak’ identyfikuje się z ‚Polakami’ odpowiedzialnymi za niewymuszone, bądź wynikającej ze służby Niemcom podległości sprawstwo zbrodni, tj. folksdojczami (np. Karol Boroń), funkcjonariuszami i pracownikami niemieckiej żandarmerii (np. Jerzy Tarnacki, Jerzy Laudański, Władysław Miciura), czy, będącymi na usługach niemieckich kolaborantami (niemiecki Zarząd Miasta z głównym współwinnym, współorganizatorem mordu, burmistrzem Marianem Karolakiem i jego pomocnikami, np. Józefem Sobutą), to nie ja! Ja raczej opowiadam się za prawdziwymi Polakami, którzy mieli to nieszczęście, że zostali przez Niemców i ich pomocników sterroryzowani, wyposażeni w kije i pałki oraz zmuszeni do dozorowania i konwojowania Żydów. A najbardziej za tymi, którzy w tych tragicznych chwilach znaleźli okoliczności i sposoby, aby uchronić od śmierci kilka istnień ludzkich, czego przykłady są udokumentowane. Dlatego Panie Redaktorze Miecugow, jeśli mogę coś poradzić, niech pan bije się w piersi raczej za Niemców i ich pomocników, niż za Polaków.
‚Sprawców’ osądzono i ukarano. Od 1949 do 2000 roku właściwie nie zrobiono większych postępów w rozpoznawaniu okoliczności mordu w Jedwabnem. Impulsem do podjęcia takich działań niewątpliwie były prowokacyjne kłamstwa i oszczerstwa J.T. Grossa. IPN wdrożył więc dochodzenie, którego kierownictwo powierzył prokuratorowi Ignatiewowi.

Jak UB katowało świadków podczas dochodzenia w sprawie Jedwabnego i jak wyglądał proces w Łomży – sprawa Z. Laudańskiego.

(fragment tekstu Wiesława Wielopolskiego, W Jedwabnem Laudańskiego gnali gestapowcy, Tygodnik Głos NR 27 (884) 7 lipca 2001 za Wiadomości Piskie)
(…)Wkrótce do Jedwabnego zjechało UB. Nabrali ludzi na samochody i zawieźli do Łomży. Tam tak zaczęli ich tłuc, że podpisywali co tylko bijący chcieli. (Podkr. moje – WK.) Sielawina i Kalinowska, które nie umiały pisać ani czytać, „podpisywały” krzyżykami wszystkie protokoły, które im podsuwano. Niebrzydowskiego, który za pierwszych Sowietów pracował w MTS, zaczęli tłuc w pięty, żeby podpisał, że widział Laudańskich przy pędzeniu i paleniu Żydów w stodole. Chłop nie wytrzymał i podpisał. Przez długi czas nie mógł chodzić.
W łapach UB
Wreszcie przyszedł czas i na Zygmunta. Przesłuchania odbywały się według schematu: zaciemniony pokój, śledczy za biurkiem i ciągle te same pytania – kogo widział przy mordowaniu Żydów?
Próbował uczciwie wyjaśniać, że przy tym nie był i nikogo nie mógł widzieć. Wtedy śledczy naciskał przycisk na biurku, gasło światło, a z sąsiedniego pomieszczenia wpadało trzech rosłych ubowców. Jedno uderzenie wystarczało, by leżał na podłodze. Leżącego kopali, gdzie popadło: po głowie, brzuchu, nerkach – nie wybierali. Gdy starał się osłaniać głowę – dostawał w genitalia, gdy chronił przyrodzenie – kopali w głowę, gdy mdlał – cucili wodą i znów bili. Po takiej „obróbce” mówił właściwie wszystko co chcieli. Starał się jednak podawać nazwiska tych, którzy byli poza zasięgiem UB albo nie żyli. (Podkr. moje – WK.)
Na początek wymienił Karolaka, niemieckiego burmistrza w Jedwabnem – wyśmieli go. Podał nazwisko Kalinowskiego i Kurzeniowskiego, bo doszły go słuchy, że nie żyją. Zmusili go do wymienienia nazwiska Mariana Żyluka, jednak później został on przed sądem uniewinniony (okazało się, że gdy Niemcy mordowali Żydów, siedział w areszcie na posterunku żandarmerii w Jedwabnem).
Przy podpisywaniu protokołu śledczy dopisał, że w czasie przesłuchania nie stosowano przymusu fizycznego. Laudański gwałtownie zaprotestował. Śledczy nie ponaglał. Znów nacisnął przycisk na biurku, znów zgasło światło i wpadało trzech ubeckich opryszków. Cios w głowę, podłoga, kopy ubeckimi butami, ból, utrata świadomości. Nie chciał umierać w katuszach, jakie zadawali mu żydowscy oficerowie UB. (Podkr. moje – WK.) Liczył, że przed niezawisłym sądem dojdzie prawdy i sprawiedliwości.
„Ludowa” sprawiedliwość
Sędziemu poskarżył się już w pierwszym dniu procesu. Opowiedział jak go bito, jak wymuszano zeznania i dyktowano co ma powiedzieć. (Podkr. moje – WK.)
„Niezawisły” sąd ze zrozumieniem wysłuchał podsądnego, po czym zwracając się bezpośrednio do Zygmunta sędzia zapytał, czy dysponuje on… zaświadczeniem lekarskim potwierdzającym doznane urazy.
Takiego chwytu Laudański nie przewidział.
W czasie procesu nie zeznawał żaden obiektywny świadek. O tym, że pani Marianna Supraska zeznała w śledztwie, że Laudańskiego gestapowcy gnali razem z Żydami, dowiedział się z publikacji profesora Tomasza Strzembosza w „Rzeczpospolitej” z 31 marca 2001 roku.
Na sali sądowej ze zdumieniem oglądał zeznających. Henryk Krystowczyk, jeden ze wspomnianych czterech braci, zeznał że na czas pogromu wrócił akurat z Wołkowyska i ukrywając się u swego stryjecznego brata Wacława przy ulicy Przestrzelskiej, widział przez dziurę w dachu, jak Zygmunt wraz ze swym ojcem Czesławem Laudańskim pędzili Żydów „piaszczystym gościńcem” do stodoły Śleszyńskiego. W dokładnym rozpoznaniu Laudańskich nie przeszkadzała mu ani dwustumetrowa odległość, ani rosnące na tej przestrzeni drzewa i zarośla, które – jak to w lipcu bywa – pokryte były obfitym listowiem. Jak rozpoznał Czesława Laudańskiego, ojca Zygmunta, który w tym czasie z niedowładem nóg leżał w łóżku? Pozostało to jego tajemnicą… jak również sądu, który tym bredniom dał wiarę.
Zaprzeczenia na nic się nie zdały. Sensownych wyjaśnień, jak chociażby Wacława Krystowczyka, stryjecznego brata świadka i jednocześnie właściciela domu, z którego jakoby wspólnie mieli widzieć Laudańskich, sąd nie brał pod uwagę. Wacław zdecydowanie zaprzeczył obecności Henryka w swoim domu, jak również wykluczył możliwość ukrywania się tam brata bez wiedzy gospodarza. Dementował tym samym kłamstwo o wspólnej obserwacji przez dziurę w dachu.
(…)

Haniebny list prezydenta odczytany w Jedwabnem

Uczestnicy
uroczystości upamiętniającej
70. rocznicę mordu w Jedwabnem
Szanowni Państwo!
Łączę się w zadumie i modlitwie ze wszystkimi zgromadzonymi podczas uroczystości odbywających się w siedemdziesiątą rocznicę mordu w Jedwabnem.
W tym właśnie miejscu, 10 lipca 1941 roku, żydowscy mieszkańcy Jedwabnego i okolicznych miejscowości zostali w okrutny sposób pozbawieni życia. Zginęli mężczyźni, kobiety i dzieci, starzy i młodzi. Ocaleli tylko nieliczni, którym w porę udało się zbiec. Zginęli – spaleni żywcem – niemal wszyscy żydowscy obywatele Jedwabnego. Ich krzyk trwogi, dobywający się z płonącej stodoły, mimo upływu dziesięcioleci nie milknie.
Chociaż sprawcy tej zbrodni zostali zaraz po wojnie osądzeni, dopiero dziesięć lat temu pełen obraz tej tragedii dotarł do świadomości i sumień milionów Polaków.Wielu ludziom trudno było uwierzyć, że ten odrażający mord został popełniony polskimi rękamiPotwierdzają to jednak badania i publikacje historyków, jak również śledztwo przeprowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej.
Zbrodnia ta wydarzyła się w nieludzkich czasach II wojny światowej, gdy nie było tutaj państwa polskiego, zniszczonego agresją dwóch totalitaryzmów we wrześniu 1939 roku. Wojna, straszliwa II wojna światowa, podczas której także Polacy byli bezwzględnie wyniszczani i prześladowani, wyjaśnia okoliczności tej zbrodni, ale jej w żadnym stopniu nie usprawiedliwia.
Dlatego, właśnie jako Polak i Prezydent Rzeczypospolitej, z uznaniem wspominam postawę mojego poprzednika, Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który przemawiając przed dziesięciu laty tu w Jedwabnem, znalazł w sobie wystarczająco dużo siły, by w imieniu swoim oraz – jak się wyraził – tych Polaków „których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią”, przeprosić za ten mord. Nazwał on wówczas sprawców tej zbrodni po imieniu: określił ich jako „winnych wobec Rzeczypospolitej, wobec jej wielkiej historii i wspaniałych tradycji”.
Tak, ci ludzie sprzeniewierzyli się Rzeczypospolitej. Podnieśli rękę na swoich żydowskich współobywateli. W tej stodole w Jedwabnem sprawcy tych zdarzeń, sami tego nie rozumiejąc, podpalili także wielowiekowe ideały Rzeczypospolitej, dumną tradycję kraju, który nazywano kiedyś w Europie państwem bez stosów.
Mieszkańcy Jedwabnego, obywatele polscy narodowości żydowskiej spłonęli w tej stodole zapędzeni do niej przez swych polskich sąsiadów. Zginęli – za przyzwoleniem okupanta – bo byli Żydami(ten fragment jest wyjątkowo haniebny i oszczerczy – p.e.1984)
Odczuwamy do dziś ból i wstyd z powodu tego co się wtedy stało.
Z szacunkiem i wdzięcznością myślimy równocześnie o tych Polkach i Polakach, którzy w tym straszliwym piekle wojny i zniszczenia nieśli pomoc Żydom. Również tu, na Podlasiu. Ci ludzie nie dali się sterroryzować karą śmierci wymierzaną przez Niemców za pomoc okazywaną żydowskim współobywatelom. Ratowali ich udzielając im pomocy i schronienia. Wielu, niekiedy całe rodziny, zapłaciły za to najwyższą cenę.
Szanowni Państwo,
Jedwabne to nie tylko nazwa symbolizująca dramatyczne wydarzenia z czasów II wojny światowej. To także ważny znak w zbiorowej świadomości i pamięci Polaków. Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą. Długo trwało, zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem. Że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów.
Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej od początku wspierał ten trudny proces. Chylę czoła przed wysiłkiem, jaki dla oczyszczenia historycznej pamięci i przywrócenia dobrych relacji między Polakami i Żydami podjęli wszyscy moi poprzednicy. Przywrócili oni stosunkom polsko – żydowskim wymiar, jaki powinny mieć relacje między narodami zamieszkującymi tę samą ziemię.
Dziś w siedemdziesiątą rocznicę mordu w Jedwabnem nie sposób jednak nie myśleć przede wszystkim o samotności, przerażeniu i cierpieniu jego ofiar. Opłakujemy je również teraz, po siedemdziesięciu latach. Chcemy – wraz z dzisiejszymi mieszkańcami Jedwabnego – do końca zrozumieć wymowę tego, co się wtedy stało, oraz uświadomić sobie to, co dziś musi zostać w nas ocalone jako pamięć, przestroga, zobowiązanie.
Wtedy nie było tu Rzeczypospolitej. Ale dziś ona jest. Jest i słyszy skargę, niegasnący krzyk swoich żydowskich obywateli. Dziś – w Jej imieniu – oddaję cześć ich cierpieniom. I raz jeszcze proszę ich o przebaczenie.
Bronisław Komorowski
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Poszukiwany Hermann Schaper

Marszrutę morderców z SS latem 1941 roku można zrekonstruować: w końcu czerwca Wizna, 5 lipca Wąsosz, 7 lipca Radziłów, 10 lipca Jedwabne, w sierpniu (bez dokładnej daty) Łomża, około 22 sierpnia Tykocin, 4 września Rutki
Nazwisko poszukiwanego: Hermann Schaper. Ostatnie miejsce zamieszkania: nieznane. Być może Lüneburg lub Lüdenscheid w Niemczech. W każdym razie coś na Lü… Tak twierdzi świadek, który rozmawiał z nim w roku 1979. Jednak 22 lata temu gubią się ślady tego człowieka. Kto może znać jego dalsze losy?
Przypuszczalnie nie żyje. Już wtedy bowiem był przewlekle chory, cierpiał na prostatę. A może jednak żyje. Pacjenci chorzy na prostatę dożywają niekiedy sędziwego wieku. Gdyby jeszcze żył, to niedawno, 12 sierpnia, obchodziłby swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Miejsce urodzenia: Strasburg w Alzacji, w roku 1911 należący do Rzeszy Niemieckiej, od roku 1919 do Republiki Francuskiej.
Etat Civil de Strassbourg, który w zasadzie powinien aż do śmierci prowadzić rejestr osobowy wszystkich urodzonych w mieście, nie odnotował jego zgonu. Wszelako zdarza się, że niemieckie urzędy stanu cywilnego nie wysyłają do miejsca urodzenia kopii aktu zgonu niemieckich Alzatczyków urodzonych przed pierwszą wojną światową, mimo że przepisy tego wymagają. Urzędy stanu cywilnego w Lüneburgu koło Hamburga i Lüdenscheid na obrzeżach Zagłębia Ruhry również nie potrafią pomóc. W spisie abonentów niemieckiej telekomunikacji figuruje 34 Hermannów Schaperów. W 31 wypadkach pomyłka, w trzech pozostałych od tygodni nikt nie podnosi słuchawki. Natomiast pod nazwiskiem Schaper niemiecka książka telefoniczna wymienia 3421 abonentów, kilku z nich może być spokrewnionych z poszukiwanym.
Akta Hauptsturmführera
Schaperem interesuje się obecnie kilku polskich historyków z Instytutu Pamięci Narodowej. Może wkrótce zainteresuje się nim też prokuratura, gdy otrzyma raport historyków badających archiwa w celu wyjaśnienia zbrodni wojennych popełnionych we wschodniej Polsce. Jeden z nich natrafił na akta Hauptsturmführera Schapera. Dotychczasowe materiały archiwalne, które obejmują zarówno dokumenty urzędowe, jak i zeznania świadków wskazują, że Schaper prawdopodobnie kierował „akcją likwidacji Żydów” w Jedwabnem.
10 lipca 1941 roku był gorącym letnim dniem. Na rynku naprzeciwko pobielanego kościoła z dwoma wieżami zatrzymało się kilka samochodów osobowych, z których, jak zeznali potem świadkowie, wysiadło od ośmiu do dwunastu mężczyzn. Kilku nosiło mundury, inni byli po cywilnemu. Rozmawiali po niemiecku. Jednym z nich był najprawdopodobniej Schaper.
Opinie na temat tego, co się dokładnie stało w Jedwabnem od przybycia Niemców do zachodu słońca, gdy dym i swąd palonych ciał zaległby nad miasteczkiem, są różne. Dokładnie 22 lata później polskie władze umieściły pamiątkową tablicę przy drodze, przy której stała spalona stodoła: „Miejsce kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliły żywcem 1600 osób”. Tablicę tę usunięto wiosną 2001 roku.

NIEMIECKIE WYDANIE „SĄSIADÓW”

Adam Michnik: Gross jak Jaspers i Mickiewicz
We wstępie Jan T. Gross pisze, że nie poczynił żadnych zmian w stosunku do oryginalnego wydania polskiego: „Nie ma nic, co chciałbym dodać do wypowiedzi wydania oryginalnego”. Uważa, że po starannym zbadaniu sprawy przez historyków i dziennikarzy nie musi nic zmieniać. Niemiecki czytelnik nie dowiaduje się więc od Grossa, że straszna liczba 1600 ofiar jest wielokrotnie za wysoka, nie dowiaduje się niczego o ekshumacji, o znalezieniu łusek z niemieckich karabinów i niemieckiego pistoletu oficerskiego. Niemiecki czytelnik nie dowiaduje się także o badaniach IPN w niemieckim Centrum Dokumentacji Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu.
Eksperci z Ludwigsburga już przed 40 laty odkryli, że Einsatzkomando SS pod dowództwem hauptsturmführera Hermanna Schapera od końca czerwca do początku września 1941 r. przeprowadziło w przynajmniej sześciu miejscowościach w okręgu Łomża „akcję likwidacji Żydów”. Przed czytelnikiem ukrywa się też, że izraelskie urzędy, niezależnie od niemieckich, również zrekonstruowały drogę morderców z SS.
Książkę opatrzył przedmową Adam Michnik. Pisze w niej o Grossie tak: „Jego odwaga stawia go w jednym szeregu z Karlem Jaspersem, Thomasem Mannem, Günterem Grassem i Hannah Arendt. Wpisuje się on w długi szereg znakomitych polskich intelektualistów, sięgający od Mickiewicza i Słowackiego do Gombrowicza i Miłosza, którzy odsłaniają zakłamanie i powierzchowność panujące w obszernych częściach polskiej kultury narodowej”. T.U.
Jan T. Gross, amerykański socjolog pochodzący z Warszawy, uważa, że wie, co się wtedy wydarzyło. We wstępie do niemieckiego wydania swojej książki „Sąsiedzi”, która teraz ukazała się w Niemczech, pisze: „W tym dniu w lipcu 1941 jedna połowa ludności zamordowała drugą połowę, około 1600 mężczyzn, kobiet, dzieci”.
Gross pisze dalej: „Udział Niemców 10 lipca 1941 ograniczył się przede wszystkim do robienia zdjęć i filmowania przebiegu wydarzeń”.
Przedtem mieli oni jednak zezwolić radzie miejskiej Jedwabnego na „zrobienie porządku” z Żydami. Gross odwołuje się do zeznań ocalałych, na których opierała się polska prokuratura w roku 1949 w czasie procesu przeciwko dwudziestu mieszkańcom Jedwabnego z powodu „współudziału w morderstwie”. W oczach sądu głównymi sprawcami byli niemieccy okupanci. Gross odrzucił tę tezę. Instytut Pamięci Narodowej chciał jednak mieć pewność i dlatego wysłał swojego eksperta do Centrum Dokumentacji Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu koło Stuttgartu. Ponieważ Gross wyszedł od tezy, że Niemcy podczas zbrodni w Jedwabnem byli jedynie widzami, dlatego w ogóle nie szukał w Ludwigsburgu. A znalazłby tam bardzo szybko.
Co ustalił radca Opitz
W Ludwigsburgu przed prawie czterdziestu laty radca Sądu Okręgowego Opitz, którego imię nie jest znane, zajmował się sprawą „eksterminacji Żydów” w okręgu Łomża (akta nr 5 AR-Z 13/62). Opitz oparł się przy tym przede wszystkim na wypowiedziach członków SS, którzy byli przesłuchiwani dwadzieścia lat po wydarzeniu, oraz na wypowiedziach ocalałych Żydów, którzy najczęściej mieszkali wtedy w Izraelu. Nie miał do dyspozycji akt polskich, nie było bowiem wtedy stosunków dyplomatycznych między RFN (czy jak się wtedy jeszcze mówiło NRF) a PRL, nie mówiąc o współpracy organów sprawiedliwości.
Opitz ustalił, że w tym okręgu „akcję przeciwko Żydom” przeprowadziło Einsatzkomando SS Zichenau-Schröttersburg. Zichenau nazywali niemieccy okupanci miasto Ciechanów, Schröttersburg natomiast to Płock. Komando SS otrzymało rozkaz zapełnienia „próżni bezpieczeństwa policyjnego” w obszarze Łomży i przeprowadzenia „czystki”, jak to się mówiło w nazistowskim języku. Chodziło o wymordowanie żydowskiej ludności. Marszruta morderców z SS latem 1941 roku daje się dobrze zrekonstruować zarówno na podstawie niemieckich dokumentów, jak też dzięki zeznaniom świadków: w końcu czerwca Wizna, 5 lipca Wąsosz, 7 lipca Radziłów, 10 lipca Jedwabne, w sierpniu (bez dokładnej daty) Łomża, około 22 sierpnia Tykocin, 4 września Rutki. Ponadto wymienione są „akcje Żydowskie” w Zambrowie i Borkowie.
Einsatzkomando postępowało według tego samego schematu jak w wielu innych miejscowościach w obszarze od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne, na dzisiejszej Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii rekrutowało przede wszystkim z miejscowych „dołów” młodych mężczyzn, którym obiecywało łupy i bezkarność. Wykorzystywało przy tym tradycyjny antysemityzm w tych krajach. Rząd i Kościół w Polsce przed drugą wojną podżegały nastroje antysemickie, które umocniła jeszcze okupacja sowiecka od września 1939 do czerwca 1941, bo w oczach wielu Polaków część Żydów sympatyzowała albo nawet kolaborowała z okupantem.
Dowództwo nazistowskie dobrze znało te nastroje. Reinhard Heydrich, jeden z dowódców SS, napisał w swoim rozkazie z 1 lipca 1941: „Polacy zamieszkali na tych terenach okażą się na podstawie swoich doświadczeń antykomunistyczni, a także antyżydowscy”. Zalecił wykorzystanie odpowiednio nastawionych Polaków jako „element inicjujący do pogromów”.
Tego rozkazu trzymał się także dowódca Einsatzkomando Zichenau-Schröttersburg, były komisarz kryminalny Schaper. Według świadków osobiście kierował „akcjami żydowskimi” co najmniej w odległym od Jedwabnego o 15 kilometrów Radziłowie oraz w oddalonym o 30 kilometrów Tykocinie. Tego wszystkiego dowiedział się radca sądowy Opitz od władz izraelskich. Otrzymał bowiem z Tel Awiwu raport (sygn. P. Ain. – 0189) biura śledczego do ścigania zbrodni nazistowskich przy sztabie policji izraelskiej, sporządzony w języku niemieckim 23 stycznia 1963 roku przez referenta śledczego N. Derschowitza.
Odpowiedzialność Einsatzkomando
Izraelskie urzędy odszukały ocalałych z akcji „Einsatzkomando SS” w obu miejscowościach. Chaji Finkelstein z Radziłowa, mieszkającej wtedy w Haifie, pokazano 20 zdjęć nazistowskich funkcjonariuszy. Wskazała na dwa zdjęcia Schapera i powiedziała: „Widziałam go na rynku, jak wydawał rozkazy”. W Radziłowie, tak jak w Jedwabnem, kilkuset Żydów spędzono do stodoły i podpalono. Niemcy użyli przy tym, jak ustalili Izraelczycy, powołanej przez siebie polskiej policji pomocniczej. Również grupa ludności miejscowej brała udział w polowaniu na Żydów. Przy czym polscy współsprawcy, jak obecnie wiadomo, dopuścili się szczególnie szokujących okrucieństw.
Podczas badania sprawy Tykocina izraelscy urzędnicy przesłuchali pochodzącego stamtąd Izchaka Felera. On również zidentyfikował Schapera na podstawie zdjęć. Żydzi z Tykocina wedle relacji Felera zostali rozstrzelani w pobliskim lesie przez Niemców przywiezionych czterema ciężarówkami. Polscy chłopi musieli wcześniej wykopać wielkie doły. Urzędnikom izraelskim jednak nie udało się wtedy odnaleźć świadków naocznych z Jedwabnego. W izraelskich archiwach, w tym także w Yad Vashem, są dalsze relacje na temat zbrodni popełnionych przez Einsatzkomanda w Polsce wschodniej. Gross z nich nie skorzystał.
Na podstawie informacji z Tel Awiwu i protokołów z przesłuchań niemieckich funkcjonariuszy Opitz w Ludwigsburgu doszedł do wniosku, że Einsatzkomando Schapera było odpowiedzialne także za masowy mord w Jedwabnem. Wynika to również z planów obszaru operacyjnego, ponieważ esesmani działali przed i po 10 lipca 1941 w sąsiednich miejscowościach.
Postępowanie zostało umorzone
Opitz przesłał swój raport do prokuratury w Hamburgu, która w roku 1964 wszczęła dochodzenie przeciwko Schaperowi z powodu mordowania Żydów w okolicach Łomży (akta nr 141 Js 223/64). Schaper mieszkał wtedy w Hamburgu, jako sublokator u Krögera na Strandweg 9, w eleganckiej dzielnicy Blankenese. Bezpośrednio po wojnie zniknął, żył pod fałszywym nazwiskiem Karl Bielinski w różnych miejscowościach. W 1953 roku jednak urzędnicy z Hamburga odkryli, że nazwisko jest fałszywe (akta nr 9 Js 2759/53).
Podczas przesłuchania przez prokuraturę tego miasta w 1964 roku jako zawód Schaper podał „urzędnik handlowy”. Jednakże zaprzeczył, żeby kiedykolwiek słyszał nazwy miejscowości Radziłów, Rutki, Zambrów, Jedwabne i Wizna. Potem zaplątał się w sprzecznościach: raz mówił, że był kierowcą, innym razem, że załatwiał w Łomży sprawy administracyjne, jeszcze innym razem, że miał ścigać podwójnych agentów. Kierownik niemieckiej administracji cywilnej w Łomży, niejaki hrabia von der Groeben, zeznał natomiast do protokołu, że słyszał, iż Schaper miał tam prowadzić rozstrzeliwanie Żydów.
Postępowanie zostało umorzone 2 września 1965 z braku dowodów. W uzasadnieniu hamburski starszy prokurator napisał, że co prawda ocaleni z Radziłowa i Tykocina rozpoznali Schapera jako kierującego akcją, jednak, jak pokazuje doświadczenie, przy identyfikacji na podstawie zdjęć możliwe są pomyłki. Dalej niemiecki prokurator stwierdził: „Nawet jeśli Schaper nadzorował gromadzenie Żydów, to jeszcze nie dowodzi, że wiedział, iż zostaną następnie zabici, a cóż dopiero, że on sam w tym zabijaniu jakoś uczestniczył”. Również wypowiedź hrabiego von der Groebena nie stanowiła dowodu. Był to czas, gdy większość niemieckich prokuratorów niezbyt się wysilała, żeby oskarżyć nazistowskich sprawców.
Ale Schaper trafił jeszcze za kratki prawie dziesięć lat później za popełnione w Polsce zbrodnie. W 1974 roku spędził kilka miesięcy w areszcie śledczym, zanim jego adwokatowi udało się załatwić mu zwolnienie. Dalej odpowiadał z wolnej stopy. Sąd był zdania, że nie zachodzi niebezpieczeństwo ucieczki, Schaper prezentował się jako porządny obywatel, który stawiał się punktualnie na wszystkie rozprawy. W tym czasie był już rencistą, przeszedłszy przed ukończeniem 65 roku życia w stan spoczynku z powodów zdrowotnych. Jego dolegliwości prostaty nasiliły się. Musiał, jak przypominają sobie uczestnicy procesu, nosić pieluchę, co było dla niego krępujące. Jednakże starał się na zewnątrz zachować wyprężoną postawę.
Skazany na sześć lat
Sąd w mieście Giessen w Hesji stwierdził ostatecznie w „procesie gestapo” w roku 1976, że on oraz czterech innych członków komando SS Zichenau- -Schröttersburg winni są „współudziału w mordzie na Polakach i Żydach”. Za głównych winowajców uznano nazistowskich zwierzchników, którzy wydali gardzące człowiekiem ustawy i przepisy. Jednakże oskarżeni musieli przecież rozumieć, że „przepisy prawa karnego dla Polaków” (Polenstrafrecht), jak i represji wobec Żydów stanowiły „moralny upadek” i były bezprawne. Działali oni z nienawiści rasowej, tudzież z „niskich pobudek”.
Schaper został skazany na sześć lat. Jednak jego adwokat złożył rewizję i były Hauptsturmführer SS pozostał na wolnej stopie, bo nie zachodziło przecież niebezpieczeństwo ucieczki. Adwokat argumentował, że Schaperowi nie można zarzucić nienawiści rasowej, bo twierdzi, że wśród jego przyjaciół miał kilku Żydów. A poza tym, on tylko wykonywał rozkazy. Ta argumentacja pozwoliła Schaperowi i jego adwokatowi wygrać przed Trybunałem Federalnym w Karlsruhe. Najwyżsi sędziowie uznali, że w sprawie Schapera sąd w Giessen nie sprawdził dostatecznie zarzutu „nienawiści rasowej”, i przekazali jego postępowanie do innej izby karnej. Do drugiego procesu jednak nigdy nie doszło, ponieważ stan zdrowia 68-letniego wtedy Schapera pogorszył się na tyle, że na podstawie zaświadczenia lekarskiego nie mógł brać udziału w rozprawie.
W czasie procesu w Giessen wyszło na jaw, że archiwum gestapo z Zichenau-Schröttersburga dostało się w polskie ręce. Gdy Armia Czerwona latem roku 1944 posuwała się na zachód dużo szybciej niż oczekiwali tego Niemcy, jeden z esesmanów otrzymał zadanie zniszczenia akt. Kazał wszystko załadować na ciężarówkę, którą jednak zapewne w panice porzucił w lesie. Z akt tych cytowali ku wielkiemu zaskoczeniu niemieckich prawników polscy oskarżyciele posiłkowi. Dopiero niedawno okazało się, że akta gestapo leżą przypuszczalnie w Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Tylko część została dotychczas przejrzana. Gross nie wiedział najwyraźniej o tym, w każdym razie tam nie szukał.
Dowód, czyli 100 łusek
Jednakże ani dotychczas sprawdzone warszawskie dokumenty, ani akta procesowe z Giessen, ani raporty z Ludwigsburga, ani protokoły z Tel Awiwu nie zawierają jednoznacznego dowodu na to, że niemieccy okupanci przy mordzie Żydów w Jedwabnem odegrali decydującą rolę. Jednak w maju 2001 roku, prawie 60 lat po zbrodni, dowód taki został znaleziony w postaci prawie 100 łusek oraz kilku pocisków z karabinu i pistoletu. Eksperci IPN zbadali mianowicie teren, gdzie stała stodoła, do której spędzone zostały ofiary. Na początku Związek Gmin Żydowskich w Polsce protestował przeciw temu, bo zakłóca to spokój umarłych. Ostatecznie znaleziono kompromis – został wykopany rów przez teren, rabini odmówili w czasie prowadzenia prac modlitwę za zmarłych.
Eksperci odkryli nie tylko szczątki ofiar, lecz znaleźli także amunicję. Skoro tylko mała część grobu została zbadana, eksperci nie wykluczają, że znajduje się tam jeszcze kilkaset dalszych łusek (p.e.1984: Lech Kaczyński uniemożliwił dokończenie badań, na co zwróciła uwagę pani halszka w komentarzu poniżej). Amunicja pochodziła z niemieckich karabinów „Mauser”, rok produkcji 1938, oraz z pistoletu „Walter”, noszonego przez niemieckich oficerów. Nie ma żadnych wskazówek, że strzały zostały oddane w innym dniu niż owego 10 lipca. Co prawda zmieniali się okupanci podczas wojny – najpierw Niemcy, potem Armia Czerwona, znów Niemcy, wreszcie znów czerwonoarmiści, jednak Jedwabne nigdy nie było terenem bezpośrednich działań wojennych.
Tym samym teza, że Niemcy nie brali czynnego udziału w mordzie Żydów w Jedwabnem, została poważnie podważona (raczej – całkowicie obalona – p.e.1984). Ciekawe, że Gross nie odnosi się do tego faktu ani słowem w niemieckiej edycji, która w tych dniach ukazała się w wydawnictwie C.H. Beck w Monachium.
Wykopaliska wykazały ponadto, że w stodole nie mogło zostać spalonych 1600 osób, jak głosiła tablica pamiątkowa z roku 1963, lecz około 250. Inne masowe groby, które zostały opisane w książce, najwidoczniej nie istnieją. W grobie masowym w Jedwabnem znaleziono także biżuterię oraz monety, w tym również złote rublówki. Prokurator, który badał ponownie ten grób masowy, uważa: „Liczba 1600 jest tylko symboliczna”. Mimo to międzynarodowe media powtarzają tę szokującą swoją wielkością liczbę. Dla moralnej oraz prawno – karnej oceny nie ma to żadnego znaczenia, czy było 250 czy 1600 ofiar, ma jednak znaczenie dla rekonstrukcji wydarzeń.
Teza Grossa nie do utrzymania
Że w Polsce w tamtych latach panowały silne nastroje antysemickie, że mężczyźni z Jedwabnego i z przyległych wsi brali udział w masakrze, że stali się mordercami i złoczyńcami nie ulega najmniejszej wątpliwości w obliczu zeznań świadków. Jednakże wersja Grossa, że istniało porozumienie między radą miejską Jedwabnego a Niemcami w sprawie zamordowania żydowskiej ludności, nie da się udowodnić na podstawie relacji świadków. Nie było mianowicie w ogóle rady miejskiej w Jedwabnem. Niemcy użyli raczej wygodnych dla siebie kolaborantów. Obaj mężczyźni na czele administracji nie pochodzili zresztą z Jedwabnego, jeden przynajmniej z nich był kryminalistą.
Pojęcie rady miejskiej sugeruje, że jej decyzje były akceptowane przez większość mieszkańców i że istniała miejscowa elita. Ta jednak w ciągu dwóch lat okupacji radzieckiej została deportowana przez tajną policję i większość z niej zginęła, m.in. proboszcz, aptekarz, burmistrz, większość pozostałych członków rady miejskiej, komendant posterunku policji, prawie wszyscy nauczyciele i pozostała inteligencja, kilku rzemieślników.
Gdy latem 1941 roku Niemcy przybyli do Jedwabnego, zastali pozbawioną kierownictwa i zdezorientowaną, straumatyzowaną społeczność, w której nie było żadnych autorytetów. Ton nadawało pospólstwo, jeden z ocalałych Żydów mówi wprost o „miejscowych zbirach”. Jednakże jest zupełnie prawdopodobne, że większość katolickiej ludności przynajmniej w pierwszych godzinach owego 10 lipca cieszyła się z szykan przeciwko żydowskim sąsiadom, którzy przed południem musieli pod strażą plewić na rynku chwasty, bo wszyscy Żydzi według Polaków sympatyzowali z Sowietami.
Zmuszanie Żydów do poniżających „prac oczyszczających” należało do typowych elementów wymyślonych przez Niemców w „akcjach żydowskich”. Po anszlusie w 1938 roku w Wiedniu Żydzi przy wrzaskach przechodniów czyścili ulicę szczoteczkami do zębów. W Radziłowie, a więc trzy dni przed mordem w Jedwabnem, musieli zbierać zwierzęce odchody. Pewien świadek, którego wypowiedzi dla Grossa posiadają najwyraźniej wartość dowodową, miał tam w ogóle nie widzieć Niemców. Stąd również w odniesieniu do Radziłowa w obliczu wielości wypowiedzi świadków zarówno Polaków, jak też Żydów nie ulega wątpliwości, że część miejscowej ludności brała udział w mordzie.
Nie inaczej było w Jedwabnem. Ocaleni opowiadają, że było od trzydziestu do czterdziestu, którzy w brutalny, sadystyczny sposób pędzili, bili, torturowali, zabijali Żydów; którzy jeszcze wieczorem tegoż 10 lipca podzielili między siebie ich dobytek; którzy jako pomocnicy Niemców wzięli na siebie ciężką winę. Jednakże szokująca teza, że jedna połowa mieszkańców napadła na drugą połowę, wydaje się w świetle dokumentów i relacji świadków nie do utrzymania. Materiały archiwalne i wyniki ekshumacji przemawiają przeciw tej tezie. To raczej Niemcy ten mord wymyślili, zorganizowali, wyreżyserowali i swoją bronią ostatecznie dopełnili.
Autor, slawista i historyk, jest długoletnim korespondentem monachijskiego dziennika „Süddeutsche Zeitung” w Warszawie i autorem trzech książek o stosunkach polsko-niemieckich. W języku polskim ukazała się: „Niemcy w Polsce. Historia mniejszości w XX wieku”. Niniejszy tekst ukazuje się jednocześnie w „Rzeczpospolitej” i „Süddeutsche Zeitung”.

Znikające wyniki badań archeologicznych

Co do wyników badań archeologicznych, to wyparowały, nie ma ich w publikacji IPN „Wokół Jedwabnego” wyszukiwanie na google łańcucha jedwabne site:ipn.gov.plmauzer albo jedwabne site:ipn.gov.pl mauser daje tylko jeden link – i to po angielsku!:
http://ipn.gov.pl/en/commission/selected-investigations/finding-of-a-bullet-…
„The Head Commission for the Prosecution of Crimes against the Polish Nation informs that on Monday, June 4, 2001, the search and examination of the victims’ remains in Jedwabne will be finalised. June 1 and 2, 2001, are the last two days when the archeological and investigative works are being continued. On May 31, 2001, a bullet jacket, of most likely a 9 mm caliber, was found among the human ashes. The core of the bullet melted which leads to a conclusion that it had been put into fire. Also, on one of the skeletons another fired bullet was found, most likely of a 7.9 mm caliber of the Mauser’s system. The above-mentioned items as well as dozens of other bullet shells have been found in the area of the barn. They will be subject to further investigation.
Warsaw, June 1, 2001″
Zauważmy, że IPN żyje z naszych podatków. A my w naszym języku nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się z ich strony WWW rzeczy fundamentalnych. Na szczęście możemy się ich dowiedzieć skądinąd:

Relacja księdza E. Orłowskiego

Świadectwo sąsiada
Ks. Edward Orłowski, Niedziela – Tygodnik Katolicki 29/2001 22.07.2001
(Skrót relacji zamieszczony został już wcześniej w naszej witrynie jako „Ksiądz Edward Orłowski o Jedwabnem)


(… pominięty fragment tekstu można przeczytać tu …)
Dlaczego poczułem się upoważniony do zabierania głosu w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem? Ponieważ miałem bardzo szczegółowe informacje o przebiegu tego mordu na Żydach od ks. Józefa Kęblińskiego, który opowiadał mi o tym wielokrotnie. Dzięki temu czuję się świadkiem pośrednim.
Sprawa korzeniami sięga roku 1939, kiedy do Jedwabnego przyszli Niemcy, ale na podstawie umowy Ribbentrop – Mołotow ustąpili miejsca Sowietom. Po wkroczeniu Sowietów, Żydzi przywitali ich kwiatami, objęli stanowiska w urzędzie miejskim. Utworzyli z młodych Żydów sowiecką milicję i przystąpili do współpracy z NKWD. Współpraca ta polegała na tym, że udzielali oni NKWD szczegółowych informacji, a ponieważ w październiku 1939 r. zawiązał się ruch oporu, była to szkoła do kształcenia w walce partyzanckiej trzech powiatów: łomżyńskiego, białostockiego i augustowskiego. Zgromadziło się tu trochę ludzi z podwarszawskich i warszawskich szkół wojskowych. Mieszkali oni i działali w Jedwabnem, ale Żydzi ich szpiegowali, dlatego też przenieśli się do sąsiedniej wsi Kubrzany, ale i tam ich szpiegowano. Wtedy przenieśli się za Biebrzę, na tereny bagienne, do uroczyska Kobielno, gdzie była leśniczówka, która stała się miejscem ich pobytu. Ale i tam ich wyszpiegowano, mieli w tym swój duży udział Żydzi jedwabieńscy. W dzień Zesłania Ducha Świętego1941 r. najechało NKWD i oddziały Armii Czerwonej, i rozegrała się walka, w której zginęli partyzanci, ale o wiele więcej żołnierzy NKWD.
Po tym wypadku były najboleśniejsze zsyłki. Żydzi przygotowywali listy patriotów, ludzi wartościowych, wykształconych, których należało jak najszybciej wywieźć.Czynnie więc uczestniczyli Żydzi w aresztowaniach, przyprowadzali enkawudzistów w miejsce zamieszkania skazańców i wraz z NKWD wywieźli ich furmankami do Łomży na stację kolejową. To Żydzi uzbrojeni w karabiny konwojowali furmanki. Matki i żony aresztowanych błagały Żydów – sąsiadów, aby umożliwiono ucieczkę ich mężom i synom, w czasie drogi do stacji. Żydzi jednak nie dopuścili do żadnej ucieczki. Nieznany jest ani jeden przypadek, aby komuś pomogli uciec.
Najbardziej tragiczny był ostatni konwój, tuż przed wkroczeniem Niemców do Łomży, czyli przed wybuchem wojny niemiecko – sowieckiej. Pociąg, składający się z wielu wagonów bydlęcych, nie zdążył zabrać wszystkich ludzi. Pozostałych więc umieszczono w więzieniu, oczekując na następny transport. 22 czerwca 1941 r. Niemcy wkroczyli do Łomży, więźniowie sforsowali drzwi i zamki i wydostali się z więzienia, powracając do Jedwabnego, spotykając tu Żydów, którzy ich konwojowali.
Mieszkania Polaków były zajęte, rodziny były wywiezione w głąb Rosji, Polacy wracając, nie mieli gdzie się podziać.
10 lipca 1941 r. Niemcy zorganizowali likwidację Żydów w Jedwabnem. Przez pierwsze dni, poprzedzające tę likwidację, Żydów zganiali na rynek do pracy celem wyrywania trawy, po tym wyrywaniu trawy rozpuszczali ich do domów. Na drugi dzień powtórzyli te same działania, dopiero trzeciego dnia postanowili ich zamordować. Tak więc dopiero trzeciego dnia dokonano spalenia Żydów.
Ks. Kębliński mieszkał na plebani, którą Niemcy zwrócili po „Selsowiecie”. Niemcy mieli kwaterę w starej aptece. Zwrócili ks. Kęblińskiemu plebanię po „Selsowiecie”, również tutaj mieszkał z księdzem przez krótki czas kapelan niemiecki. Ponieważ ks. Kębliński znał język niemiecki, z konieczności stawał się tłumaczem, między Polakami i Niemcami, Żydami i Niemcami. Dowiedział się ks. Kębliński od Niemców, że Żydzi będą zniszczeni, bo jeden z żandarmów udzielił informacji, że przyjechało do Białegostoku komando w liczbie 240 Niemców , które zrobi porządek z Żydami. Ks. Kębliński próbował tłumaczyć, że może jednak udałoby się ocalić tych Żydów. Żydzi nawet chcieli zebrać kosztowności celem przekupienia Niemców. Ale Niemcy oświadczyli, że to jest niemożliwe. Powiedzieli, że tam, gdzie stanie noga żołnierza niemieckiego, Żyd nie ma prawa żyć.
Ks. Kębliński ostrzegł niektórych poważnych Żydów. Mógł o tym powiedzieć tylko tym, których uważał za zdolnych do dyskrecji, bo inaczej sam zostałby rozstrzelany.
W dniu, kiedy spędzano na rynek nie tylko mężczyzn, ale kobiety i dzieci, ks. Kębliński poszedł, na posterunek do oficera, wysokiej rangi, który dowodził całą akcją i tłumaczył mu; jeżeli winni są wam mężczyźni i posądzacie ich o sympatię do komunizmu, to przecież dzieci i kobiety są nic niewinne. I usłyszał odpowiedź: „Czy ty nie wiesz, kto tu rządzi? Nie wtrącaj się, jeśli chcesz mieć głowę na karku i zachować życie”. Otworzył drzwi i potężnym głosem krzyknął :Rauss i ks. Kębliński opuścił posterunek. Czuł się całkowicie bezradny. Na słupach wisiały ogłoszenia, że kto ukryje Żyda lub ułatwi ucieczkę, będzie rozstrzelany do trzeciego pokolenia. Widział, jak Polacy byli zmuszani, wyganiani na rynek, celem pilnowania i konwojowania Żydów prowadzonych do stodoły. Ale nikt się nie domyślał, jaki będzie tego finał, ani Żydzi, ani Polacy. Żydzi poszli z rzeczami potrzebnymi im do użytku codziennego, spokojnie, nie domyślali się, co ich czeka. Ks. Kębliński przypuszczał, że Żydów mogło być od 150 do 200,
O samym momencie wiemy tylko to, że nastąpił wybuch, krzyk. Wiemy, że Żydzi próbowali uciekać ze stodoły, ale stodoła była szczelnie otoczona przez uzbrojonych Niemców. Tylko Niemcy byli uzbrojeni, wiadomo, nie zgodzili się dać broni nawet Karolakowi, agentowi niemieckiemu, którego Niemcy mianowali burmistrzem.
Dzieło więc ostatecznej zagłady Żydów było tylko i wyłącznie dziełem Niemców. Polacy byli zmuszeni do pilnowania pod groźbą utraty życia. Z zeznania Żyda, dochodzącego spadku w urzędzie Sądu Rejonowego w Łomży wynika jednoznacznie, że Żydzi zostali spaleni w stodole przez Niemców. Do stodoły wepchnięto też ispalono co najmniej trzech Polaków; wepchnięci zostali przez Niemców.
Żydzi mieli ze sobą przedmioty użytku codziennego, łyżki, widelce, rzezak miał nóż. Żydzi nie wiedzieli, że idą na śmierć. Ów nóż był przeznaczony do uroczystości rytualnych.
Na tym relacja została zakończona, zawiera ona pięć kart zapisanych na plebani w Jedwabnem, w obecności niżej podpisanych osób:
Ks. Edward Orłowski (pozostałe podpisy nieczytelne)
Jedwabne 10 czerwca 2001 roku
Podkreślenia w tekście moje – WK.
Ks. Edward Orłowski, Niedziela – Tygodnik Katolicki, 2001-07-22

Epilog

Na koniec chciałbym zaprezentować małą próbkę tego, jaki użytek z łgarstw Grossa robią wiadome środowiska w celu ogłupiania Polaków. Linki te zamieszczam, aby czytelnikom uświadomić powagę sytuacji. „Antysemityzm według Tomasza Lisa”:
http://www.youtube.com/watch?v=Jn9uRxSqOdw
http://www.youtube.com/watch?v=-FtrW1biW6k
http://www.youtube.com/watch?v=YXeUjORILTs
http://www.youtube.com/watch?v=hPgG1ERQJXE

Materiały

Część sygnatur akt procesowych: http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_667.html i adnotacje o ich „niedostępności”.
Trochę skanów (nieczytelnych niestety i odpisów z akt procesowych):http://www.bialystok.ap.gov.pl/lomza/jedwabne.html
We „Wokół Jedwabnego”, tom II, rozdziały 
Marek Wierzbicki – Relacje represjonowanych obywateli polskich o sytuacji społecznej i stosunkach polsko-żydowskich pod okupacją sowiecką w obwodzie białostockim
Waldemar Grabowski – Dokumenty Polskiego Państwa Podziemnego o sytuacji na Białostocczyźnie po 22 czerwca 1941 roku
Edmund Dmitrów – Dokumenty niemieckie dotyczące działań oddziałów operacyjnych niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Łomżyńskiem i na Białostocczyźnie latem 1941 roku
Sylwia Szymańska, Andrzej Żbikowski – Relacje ocalałych Żydów o losach ludności Żydowskiej w Łomżyńskiem i na Białostocczyźnie po 22 czerwca 1941 roku
„Wokół Jedwabnego”, tom II 
Krzysztof Persak – Akta postępowań cywilnych z lat 1947-1949 w sprawach dotyczących zmarłych żydowskim mieszkańców Jedwabnego
Krzysztof Persak – Akta procesu z 1949 roku dwudziestu dwóch oskarżonych o udział w zbrodni na ludności żydowskiej w Jedwabnem

Sygnatury dokumentów i niedostępnych akt sądowych i procesowych, na podstawie których dokonano wyboru zeznań do publikacji IPN (nie wszystko, co się znalazło tu:http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/…..tykul.html jest w IPN-owskim „wyborze”).

Polacy mają przepraszać za Jedwabne. Mają uznać zbrodnie SS i Gestapo za własne zbrodnie. Ale w jakim celu? By zaszczepić w nich poczucie winy wobec Żydów.

Prawda o „pogromie" w Jedwabnem. Mordowali Niemcy, a nie Polacy!
Przed lekturą poniższego tekstu zalecamy czytelnikowi zapoznanie się z najnowszym tekstem poruszającym kwestię mordu w Jedwabnem:

"Pogrom" w Jedwabnem – niech Niemcy przepraszają Żydów za swoją zbrodnię!

10 lipca minie kolejna rocznica niemieckiej zbrodni w Jedwabnem, mordu dokonanego przez gestapo i Einsatzkomando SS pod dowództwem hauptsturmführera Hermanna Schapera na Żydach. Udział Polaków w tej zbrodni był wątpliwy. W najlepszym przypadku pilnowanie Żydów było wymuszone biciem przez hitlerowców pod karą śmierci, za nie dostosowanie się do przymusu hitlerowców.

Fragmenty stenogramów z procesu łomżyńskiego (w 1949 r.) pokazują, jak biciem i torturami Żydzi zmuszali Polaków do zeznawania nieprawdy na polską niekorzyść:

(…)(Skazano) Władysława Dąbrowskiego (na rozprawie nie przyznał się do winy, 'Oskarżony zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia.', ' z nakazu niemieckiego, popartego zastosowaniem przymusu fizycznego /uderzenie pistoletem po głowie i dłonią w twarz, od ciosu stracił ząb/ udał się na rynek, aby pilnować ludność żydowską', w śledztwie 'przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny', 'treść zeznań złożonych w czasie postępowania przygotowawczego została na nim wymuszona biciem.'(…)

Źródło: Co zapomniano Polakom powiedzieć o procesie łomżyńskim?
Jak wyglądało to bicie przez śledczych z UB, wiemy ze sprawy Zygmunta Laudańskiego, skazanego w 1949 na 12 lat więzienia za rzekome zamordowanie Żydów (polecamy również wywiad z niewinnie skazanym w tym samym procesie Jerzym Laudańskim, do dziś nie zrehabilitowanym, mimo apelów do IPN):

Wiesław Wielopolski, W Jedwabnem Laudańskiego gnali gestapowcy, Tygodnik Głos NR 27 (884) 7 lipca 2001 za Wiadomości Piskie
(…)Wkrótce do Jedwabnego zjechało UB. Nabrali ludzi na samochody i zawieźli do Łomży. Tam tak zaczęli ich tłuc, że podpisywali co tylko bijący chcieli. Sielawina i Kalinowska, które nie umiały pisać ani czytać, "podpisywały" krzyżykami wszystkie protokoły, które im podsuwano. Niebrzydowskiego, który za pierwszych Sowietów pracował w MTS, zaczęli tłuc w pięty, żeby podpisał, że widział Laudańskich przy pędzeniu i paleniu Żydów w stodole. Chłop nie wytrzymał i podpisał. Przez długi czas nie mógł chodzić.(…)

Wreszcie przyszedł czas i na Zygmunta. Przesłuchania odbywały się według schematu: zaciemniony pokój, śledczy za biurkiem i ciągle te same pytania – kogo widział przy mordowaniu Żydów?

Próbował uczciwie wyjaśniać, że przy tym nie był i nikogo nie mógł widzieć. Wtedy śledczy naciskał przycisk na biurku, gasło światło, a z sąsiedniego pomieszczenia wpadało trzech rosłych ubowców. Jedno uderzenie wystarczało, by leżał na podłodze. Leżącego kopali, gdzie popadło: po głowie, brzuchu, nerkach – nie wybierali. Gdy starał się osłaniać głowę – dostawał w genitalia, gdy chronił przyrodzenie – kopali w głowę, gdy mdlał – cucili wodą i znów bili. (…)

Zmusili go do wymienienia nazwiska Mariana Żyluka, jednak później został on przed sądem uniewinniony (okazało się, że gdy Niemcy mordowali Żydów, siedział w areszcie na posterunku żandarmerii w Jedwabnem).

Przy podpisywaniu protokołu śledczy dopisał, że w czasie przesłuchania nie stosowano przymusu fizycznego. Laudański gwałtownie zaprotestował. Śledczy nie ponaglał. Znów nacisnął przycisk na biurku, znów zgasło światło i wpadało trzech ubeckich opryszków. Cios w głowę, podłoga, kopy ubeckimi butami, ból, utrata świadomości. Nie chciał umierać w katuszach, jakie zadawali mu żydowscy oficerowie UB.(…)

Źródło: http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_511.html

To dość niespodziewany obraz wypadków, nie taką wersję przedstawiono w mediach, prawda? Z jakiej racji Polacy mają przepraszać i poczuwać się do jakiejkolwiek winy? To nie sąsiedzi napadli na sąsiadów. Tymczasem osoba pełniąca funkcję prezydenta III RP pisze w liście odczytanym w Jedwabnem w 2011 roku:

Mieszkańcy Jedwabnego, obywatele polscy narodowości żydowskiej spłonęli w tej stodole zapędzeni do niej przez swych polskich sąsiadów. Zginęli – za przyzwoleniem okupanta – bo byli Żydami.
Co wynika z tego listu? Że Polacy byli napastnikami, a wina Niemców polega wyłącznie na bierności wobec polskich działań (jeśli ktoś w to wierzy – niech lepiej zapozna się z tekstem „Jedwabne oszczerstwo i haniebne przeprosiny").
Czyżby Polacy z Jedwabnego tak nienawidzili „żydo-komunistów", że, starym polskim zwyczajem, zapędzili kobiety i dzieci do stodoły i żywcem spalili? Sprawdźmy więc, ile żydowskich kobiet i dzieci albo choćby i Żydów spalili żywcem Polacy między 1918 a 1939? Ani jednego. Nawet ma kresach, gdzie miały miejsce lokalne pacyfikacje wsi, z których bandy żydowskie i ukraińskie ostrzeliwały w 1939 r. polskie oddziały, nie doszło do incydentów palenia ludzi żywcem.
Może Niemcy mieli takie zwyczaje? Sprawdźmy. Okazuje się że już od września 1939. Popatrzmy (opisane zbrodnie to wierzchołek góry lodowej): Zbrodnia w Szczucinie, Zbrodnia w Uryczu, Synagoga w Będzinie. Po 1939 jeszcze niejednokrotnie staroniemiecką (a nie – staropolską) tradycją palono ludzi żywcem: Zbrodnia w Ciepielowie 1942, „4. VII. 1943, Bór Kunowski – 43 osoby spalono żywcem w stodole za udzielanie pomocy oddziałowi partyzanckiemu, składającego się głównie z Żydów, którzy uciekli z getta.";"VIII. 1944, Sasów – za udzielanie pomocy około 100 Żydom ukrywającym się w pobliskich lasach, Niemcy zamordowali i/lub spalili żywcem wszystkich mieszkańców wsi, pilnując, by nikt nie uciekł z płomieni.", 18 V 1943 roku w Szarajówce Niemcy spalili żywcem 58 osób, zastrzelili 9 i zniszczyli całą wieś., Zbrodnia w Podgajach – SS-mani spalili żywcem jeńców z 3. pułku piechoty 1 Dywizji WP. Gardelegen – 13 kwietnia 1945 Niemcy (jednostka SS) spalili żywcem w stodole 1016 osób, więźniów obozu koncentracyjnego.
Dlaczego Polacy dziś nie wiedzą nic o tych zbrodniach? Bo to jest ta historia, której Polaków nikt w III RP nie chce uczyć. Polacy mają przepraszać za Jedwabne. Mają uznać zbrodnie SS i Gestapo za własne zbrodnie. Ale w jakim celu? By zaszczepić w nich poczucie winy wobec Żydów. Aby zażegnać niebezpieczeństwo odrodzenia „polskiego antysemityzmu". Niestety, to, co dziś jest zwalczane w mediach jako „polski antysemityzm" to każda forma obrony polskich praw, jeśli tylko pojawia się konflikt interesów ekonomicznych bądź politycznych pomiędzy Polakami a Żydami. Każdy przejaw asertywnej postawy Polaków wobec roszczeń żydowskich jest formą antysemityzmu. Jest nim nawet wskazanie narodowości osoby działającej na szkodę narodu polskiego (bo nie ma podwójnej lojalności narodowej). Trudno być asertywnym wobec kogoś kogo się skrzywdziło. Dlatego podłe oszczerstwa o polskiej winie za mord w Jedwabnem są ciągle kolportowane.
Oszczerstwa te są tym podlejsze, że wbrew własnemu interesowi narodowemu, Polacy – zarówno indywidualnie, jak i w sposób zorganizowany, poprzez instytucje państwa podziemnego – starali się nieść pomoc eksterminowanym przez Niemców Żydom. Wielu Polaków straciło wskutek tych działań życie. Niemcy mordowali całe rodziny, palili wsie. Dokumentuje to film Krzysztofa Wojciechowskiego „Spalone wsie za Żydów".
Obowiązkiem Polaków wobec narodu polskiego było szanować polską krew, a nie szafować nią w czasie okupacji. Śmierć pomordowanych za ratowanie Żydów jest dziś tym tragiczniejsza, że nie służyła ratowaniu Polaków, tylko substancji biologicznej innej nacji, konkurującej z Polakami ekonomicznie i politycznie na ziemiach polskich. Ofiara Polaków, będąca jednocześnie szczytem heroizmu i altruizmu, podeptania własnych interesów narodowych w imię wartości humanistycznych – motywowana empatią – jest dziś oceniana przez Żydów tak:
(Fragment wywiadu z żydowską socjolog Barbarą Engelking-Boni)
– Za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci.
– (B. E-B:) Kara śmierci groziła za mnóstwo rzeczy. Dlaczego ludzie chodzili na tajne komplety, wydawali i czytali gazetki podziemne, słuchali radia, a przede wszystkim – konspirowali? Przecież za to też można było zginąć. Można było zginąć i za nic – w łapance czy publicznej egzekucji. Jak do tej pory udokumentowano śmierć ok. 800 Polaków za pomaganie Żydom. Szacuje się, że pomagało ok. 300 tysięcy. Może więc zagrożenie karą śmierci nie było tak nieuchronne, jak się powszechnie sądzi. Myślę, że inne rodzaje działalności konspiracyjnej były o wiele bardziej niebezpieczne. Tyle że jedne stanowiły akt patriotyzmu, a drugie nie. Ratowanie Żydów po prostu nie należało do repertuaru walki z okupantem.
Źródło: http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1243150,5,dzial.html , str 5
Polacy na oszczerstwa i na takie ataki jak powyżej odpowiadają (zgodnie z intencjami atakujących) wyliczaniem polskich zasług, porównaniami z zachowaniami innych narodów. Czy ma być nam przykro, że za ratowanie Żydów zamordowano „tylko 800 Polaków"? Mamy za to przepraszać tak, jak za Jedwabne? Pora zacząć akcentować, że narażanie życia przez Polaków w innych sprawach niż polskie jest niezgodne z polskim interesem narodowym. Śmierć nawet jednego Polaka w niepolskiej sprawie – to o jedna śmierć za dużo.
Skąd się wzięła u Żydów taka pogarda i niechęć wobec Polaków? Dlaczego to akurat Polacy mają walczyć z „traumą" swoich „przewin" wobec Żydów w czasie okupacji niemieckiej? Oprócz przyczyn zaprezentowanych powyżej (oraz w tekście Jedwabne oszczerstwo i haniebne przeprosiny) powód może być prozaiczny. Bohaterska postawa Polaków kontrastuje jaskrawo z postawą samych Żydów. O tej postawie niewiele można się dowiedzieć w szkole, o kolaborantach z Żydowskiej Gwardii Wolnosci (tzw. „Żagiew") pisał Albin Siwak, pewne informacje można znaleźć na wikipedii: „Żagiew", Grupa 13. Działalność „Żagwi" (i działalność Żydów dla Gestapo) jest kluczowa dla zrozumienia problemu. Nie dość, że ci Żydzi mordowali sami swoich i pomagali hitlerowcom, to jeszcze na dokładkę – utrudniali Polakom ratowanie ich współplemieńców (choćby poprzez prowokatorów z ŻGW i liczną agenturę żydowską w gestapo). Żydzi-agenci udawali uciekinierów z getta – a potem donosili – z oczywistym skutkiem – na pomagających im i ukrywających ich Polaków. Wiele polskich rodzin zostało dzięki żydowskim agentom rozstrzelanych. Polskie podziemie było świadome zagrożenia. Grasujący po lasach i miasteczkach agenci żydowscy byli neutralizowani przez polskie formacje podziemne. Podobnie byli zwalczani udający partyzantów bandyci (jedną z lepiej znanych żydowskich band rabunkowych jest oddział braci Bielskich). Z powodu takich działań dokonywanych przez oddział dowództwem B. Piaseckiego stworzono mit, że ONR mordował niewinnych Żydów w czasie wojny (co miało być powodem odwetowego mordu na synu Piaseckiego). Aby uprawdopodobnić swoją wersję, Żydzi kompletnie przemilczeli epizod kolaboracji z hitlerowcami. Polakowi ratującemu Żydów zagrażali zarówno Niemcy, jak i niezwykle liczni żydowscy donosiciele-mordercy. Znacznie liczniejsi procentowo (a kto wie czy i nie liczebnie) od donosicieli-Polaków. W tym kontekście opowieści W. Bartoszewskiego, jakoby nie należało się bać Niemców, tylko Polaków nie zawierają drobnego szczegółu. Najbardziej należało się bać Żydów.
O wiele szerzej omawia tą problematykę Roman Kafel w książce Spotwarzona przeszłość, której lekturę gorąco polecamy.
Na zakończenie zapoznajmy się z próbką tego, jak wygląda biczowanie Polaków przez media – "Antysemityzm według Tomasza Lisa" (youtube usunęło te materiały, pozostawiamy linki jako ślad – jeśli ktoś dysponuje kopią programu T.Lisa – będziemy wdzięczni za wgranie na rutube.ru, skąd tak łatwo nie zniknie – i przesłanie nam linków):
_www.youtube.com/watch?v=Jn9uRxSqOdw
Kopia: Antysemityzm według Tomasza Lisa cz. 1 z 4
_www.youtube.com/watch?v=-FtrW1biW6k
_www.youtube.com/watch?v=YXeUjORILTs
_www.youtube.com/watch?v=hPgG1ERQJXE
Sprawą oszczerczej propagandy w kwestii Jedwabnego zajmuje się m. in. wyspecjalizowana żydowska organizacja propagandowo-dezinformacyjna, tzw. hasbara. Czytelnikowi może się wydawać, że hasbara to jakaś bajka. Jest w błędzie. Jeśli ktoś nie wierzy, że cytowany poniżej fragment to wypowiedź agenta hasbary, niech przyjrzy się jego wypowiedziom w innym wątku. Takich agentów w polskim internecie mogą być setki. Tu mamy inny przykład dezinformacji w sprawie Jedwabnego, szerzonej na niepoprawnych.pl przez niejaką „matkę trzech córek" (aka Klio).
Fragment tekstu Klio p.t. „Zmierzyć się z prawdą", opublikowanego na nieistniejącej już platformie gazetawirtualna.pl. (niestety nie dysponujemy zrzutem ekranowym całego tekstu – wypływa stąd nauka, że w wojnie informacyjnej z hasbarą trzeba wyrobić sobie nawyk zachowywania każdej wypowiedzi, która demaskuje tą agenturę – zacieranie śladów przez hasbarę jest nagminnie stosowaną, standardową taktyką – oni nie lubią być chwytani za słowo).
(…) Nastał czas zemsty. Jedwabne i pobliski Radziłów stały się teatrem scen, które trudno sobie wyobrazić. Watahy brutalnych , żądnych zemsty i odwetu, pijanych wyrostków i miejscowych chuliganów – bezkarnych aprobatą nazistów, zaatakowały spędzonych na rynki miasteczek, przerażonych Żydów. Poszturchiwaniom, ciosom i upokarzającemu traktowaniu nie było końca. Podniecano się wzajemnie inspirując do coraz brutalniejszych pomysłów na zwieńczenie samosądu. Orgia przemocy dokonała się w ogniu. W stodołach Jedwabnego i Radziłowa spłonęły żywcem setki kobiet, mężczyzn, starców i …dzieci.
Nie znalazł się tam nikt, kto śledząc zza firanek rozgrywające się wydarzenia, wykrzesałby w sobie odwagę by stanąć naprzeciw katom… Zgroza! Gdzie byli wtedy kapłani tych katolickich parafian? Ich bracia w posłudze, mieszkający w pobliskich miasteczkach kijami odpędzali agresywnych młodzieńców od żydowskich okien, a z ambony grzmieli jak ten w Knyszynie, co ,, … każdej niedzieli wygłaszał kazanie do wiernych, aby nie prześladowali Żydów i im pomagali, ponieważ nie wiadomo, co czas może przynieść…" (…)
Tekst, którego fragment przytaczamy powyżej agentka hasbary bezczelnie zalinkowała pod wypowiedzią p.e.1984 na niepoprawni.pl (konto p.e.1984 na niepoprawni.pl zostało zablokowane w grudniu 2012): niepoprawni.pl/blog/5990/jedwabne-niemiecka-zbrodnia-dosc-przepraszania#comment-310605
Aktualizacja 10.07.2013: Tekst został ponownie opublikowany przez „matkę trzech córek", tym razem na niepoprawni.pl (link) i na kilka godzin znalazł się wśród tekstów promowanych przez tą witrynę (grupa tekstów wyróżnionych u góry strony głównej – ciekawe, jakich walorów doszukała się w nim administracja niepoprawni.pl …). Tekst został zdjęty z promowanych natychmiast po pojawieniu się naszego komentarza (konto „pmn").
Omawianie manipulacji w sprawie Jedwabnego to materiał na odrębny artykuł, dlatego wątek nie będzie w tym tekście rozwinięty.
Inny przykład działania żydowskiej agentury propagandowej – Hasbary w sprawie Jedwabnego
(Komentarz [już usunięty, niestety nie dysponujemy zrzutem ekranowym] pod tekstem „Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne"; uwaga: to jest najbardziej prostacka „hasbara", ale występują i bardzo subtelne formy, które są omawiane w tym tekście)
Szanowny Panie Katolik,
wzmiankowane przeprosiny (lub brak takowych) naprawde malo kogo obchodza. Sprawa i tak stracila na aktualnosci. Dzis i tak zadnych Zydow do zadnej stodoly w panskim pieknym kraju nie da się zapedzic, bo ostatnie niedobitki wypedzono w ramach lajdackiej, rasistowskiej czystki etnicznej juz ponad czterdziesci lat temu. Juz panski kraj i tak jest zupelnie judenrein, a pozydowskie domy i nieruchomosci zaludniaja panscy rodacy.
„zagadkowe spalenie Żydów „
Jakie znowu „zagadkowe", Szanowny Panie Katolik? Nic nie ma „zagadkowego" w fakcie, ze Polacy mordowali Zydow w pogromach, jak się nadarzala okazja i jak okupant zapewnial bezkarnosc. Pogrom w Jedwabnem nie byl ani jedyny ani najwiekszy. Jeszcze wieksza liczbe Zydow wymordowano w podobnie okrutny i sadystyczny sposob, poprzez spalenie zywcem, w pobliskim Radzilowie. Zadna to „zagadka", wsz IPN nawet sprawe badal, dopoki sp Lech Kaczynski (wowczas minister sprawiedliwosci) nie nakazal przerwac badan, bo spod ziemi zaczely wylazic niewygodne fakty (p.e.1984: agentowi hasbary chodzi zapewne o znalezienie łusek 7,92mm wymieszanych ze szczątkami – istotnie Lech Kaczyński zareagował na panikę wśród środowisk żydowskich wstrzymując ekshumację, a po jej wznowieniu – okazało się, że ustalił z rabinami, iż szczątki nie będą przemieszczane w trakcie prac – czyli – że ekshumacja się nie odbędzie, a jedynie jej pozorowanie).
„Nie ma pełnej jasności, co do okoliczności wydarzeń w Jedwabnem. Nie tylko co do rzeczywistej liczby ofiar,"
Jest pelna jasnosc co do faktu, ze Zydom w Izraelu (a takze tym zyjacym w diasporze) cala sprawa zwisa nizej, niz biust czterdziestolatce. Stodol ci u was dostatek, Szanowny Panie Katolik, benzyna bez kartek, zapalki w kazdym sklepie – tylko ze nie bardzo jest kogo do tej czy innej stodoly zagonic. Tak to juz bowiem jest, ze jak się kogos zbyt dokladnie wyczysci etnicznie, to potem nie ma komu do..lic.
Z tego wlasnie powodu folksdojczeria kominowo-gazownicza w dzisiejszych czasach zawodzi swoje gorzekie zale na Internecie, wymachuje transparentami „Smierc garbatym nosom", maluje „Zydzi do gazu" na scianach – ale dokopac na ogol nikomu nie moze, bo nie ma komu dokopac. I z tego przykrego powodu folksdojczeria na zadne nowe zlote zniwa jus się raczej nie zalapie.
Źródło: Komorowski błaga Żydów o przebaczenie. Za Jedwabne (komentarz hasbaryty „ZGLOS DO USUNIECIA")

Wrogie Polakom obce agentury kolaborują z najgorszymi łajdakami

Jak donosi zorganizowana grupa przestępcza publikująca mowę nienawiści pod specjalnie do tego celu stworzoną stroną na Facebooku (Rancho Romantica de Syf) - zainicjowaną przez dwie lesbijki żydowskiego pochodzenia - mowę nienawiści skierowaną w kierunku zniszczenia jednej konkretnej patriotycznej Polki - kilka agentur obcego mocarstwa weszło z kryminalistami we współpracę łącząc siły w nękaniu samotnej kobiety z Mazur. Tak jak za II wojny światowej Żydzi kolaborowali z faszystami niemieckimi, których celem było wyniszczenie całych narodów i zajęcie ich domów i ziem, tak współcześnie działające agentury obcego, agresywnego mocarstwa, kolaborują z najnikczemniejszymi łajdakami, łącząc siły w zwalczaniu najmniejszych przejawów polskości i inicjatyw narodowowyzwoleńczych, bo to, że Polacy nie są wolni w swoim kraju, to chyba nikt już wątpliwości nie ma?

Moim zdaniem, statutowym celem tych wrogich Polakom organizacji
jest zwalczanie wszelkich objawów polskości, patriotyzmu i wolności polskiego słowa pod płaszczykiem zwalczania rzekomego antysemityzmu i rzekomej ksenofobii.

Kryminaliści zaprosili do współpracy w haniebnym procederze stalkingu następujące organizacje:

Cert.gov.pl
www.jewish.org.pl Gmina Żydowska
http://www.nigdywiecej.org
http://www.zglosnienawisc.otwarta.org

Jeśli ten blog zniknie, potwierdzi to moją tezę, że Polską i Polakami rządzą Żydzi, a nie Polacy. Państwo polskie, w tym polskie instytucje mają obowiązek chronić polskich obywateli przed wrogimi nam nacjami. Jeśli tego nie robią - zdradzają Polaków. Zdradzają nas!

Polska Konstytucja RP gwarantuje nam Polakom wolność słowa, poglądów i wyznania. Państwo polskie ma obowiązek strzec przestrzegania Konstytucji RP w Polsce.

Moim poglądem jest, że Żydzi niszczą nasz polski Naród i kraj.
Mój pogląd opieram na historii i przekazach ustnych i pisemnych ofiar holokaustu Polaków i ich oprawców oraz na współczesnych świadectwach świadków żydowskich zbrodni, terroru oraz oszustw dokonywanych na polskich obywatelach.

Mam prawo wyrażać swój pogląd publicznie. Nikt nie ma mnie prawa za to karać czy szykanować.

Nie jestem żadnym antysemitą, ani ksenofobem.
W Polsce nie ma antysemitów!
Antysemici okupowali Polsę w latach 1939-1945.
Byli to Niemcy faszystowscy. Mordowali i głodzili na śmierć Żydów jak i Polaków.

Nazywanie Polaków, którzy ratowali Żydów z narażeniem swojego życia antysemitami to hańba i ordynarne chamstwo. Tego typu antypolskie organizacje nie mają moralnego prawa bytu w kraju, który Żydów gościnnie przyjął przed wiekami i ofiarnie bronił przed Niemcami w czasie II wojny światowej.

Postuluję do polskiego rządu, aby zdelegalizował te agentury wrogiego Polakom Izraela, a ich członkom kazał opuścić nasz kraj! :(((
Polska jest krajem Polaków i to my, Polacy tu mamy rządzić i czuć się dobrze i bezpiecznie. Prawo Polaków do wolności słowa, poglądów i wyznania musi być przez Żydów szanowane!

niedziela, 28 lutego 2016

Zagraniczni oszuści okradają podatników polskich na kolosalne kwoty!


W Polsce nasi starsi bracia, którzy przecież w pana Jezusa nie wierzą, wierzą jednak (a nawet to czynią), że cudownie mnożą „na gojach" pieniądze — jak ryby, chleb, mannę na pustyni, za czasów Mojżesza. To niewiarygodne, że polski rząd aż tak dał się ujarzmić i robi wszystko czegokolwiek Żydzi sobie zażyczą. A życzą sobie dużo (i coraz więcej), widząc, że to oni tu decydują, a nie Polacy.
Bo jakże inaczej nazwać, jak określić, jak znaleźć właściwe słowa na to, co od wielu lat się dzieje z tzw. odszkodowaniami za utracone w czasie wojny mienie? W świetle prawa (i wiedzy, jakiej nie udało się Żydom do końca zniszczyć) żaden obywatel brytyjski (ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów) nie może przedstawiać jakichkolwiek roszczeń majątkowych wobec Polski. A tymczasem Izrael domaga się od Polski sześćdziesięciu pięciu miliardów dolarów odszkodowań. Wielokrotnie słyszałem od Gomułki, ja i wielu obecnych przy tym gdy to mówił, że Polska zrzekła się po drugiej wojnie światowej repasacji od Niemiec. I nieraz w okresie PRL czytałem, że są wypłacane przez Niemcy te odszkodowania. Co zresztą do dziś łączy Izrael i Niemcy to symbioza wspólnych interesów, bo przy okazji Żydzi gdzie tylko mogą to wybielają faszystowskie Niemcy, a obciążają na przykład obozami śmierci oraz mordowaniem Żydów (jeśli gdzieś była ku temu okazja) nas Polaków. Również i za czasów Gierka on sam często mówił o całkowitym uregulowaniu przez Polskę tego, co Żydzi się domagali od Polski. Tak Gomułka, jak i Gierek przytaczali niemal te same dowody i argumenty, o których obecnie pisze Ryszard Ślązak. A dodam tu, że znam człowieka, bo lecieliśmy do Libii tym samym samolotem i po czterech latach również wracaliśmy razem. Mogę tu śmiało zaświadczyć, że Ślązak miał bardzo dobrą opinie jako fachowiec od finansów międzynarodowych (gdyż właśnie w tej dziedzinie doktoryzował się i specjalizował). Wiele osób znających szefa biura radcy handlowego dziwiło się dlaczego to nie Ślązak jest szefem, a kto inny. No ale szef biura miał plecy jak to się mówiło, Ślązak ich nie miał. Zresztą za czasów ambasadora Kukuryki i Ślązaka miał miejsce taki przypadek, że Warszawa przysłała do biura radcy handlowego, na zastępcę szefa, rodowitego Żyda, z żoną i dzieckiem. Cała ta żydowska rodzina miała wygląd stuprocentowych Żydów, co spowodowało, że żadne z nich nie mogło nawet wyjść na ulicę, bo banda wściekłych arabów (zwłaszcza młodzież) zaraz by ich ukamienowała. Nie mogli sobie nic kupić do jedzenia, nie mówiąc już o tym, że wszystkie drzwi w ministerstwach, do których z urzędu musiał ten nasz Żyd chodzić, natychmiast się przed nim zamykały. Czyli że nie mógł on nic załatwić dla firm, które tu wykonywały wielkie kontraktowe roboty. I nie wiadomo jak by się ta historia skończyła, bo nikt w biurze radcy handlowego, nikt w ambasadzie i nikt w konsulacie w Trypolisie nie miał odwagi powiedzieć lub napisać do władz, że tu w Libii to ich zabiją to raz, a po drugie nic on nie załatwi, bo nosa z domu nie wysunie na ulicę. Już w tych czasach bano się panicznie urazić Żydów i powiedzieć im „zrobiliście państwu polskiemu krzywdę" i „naraziliście tych troje ludzi tu na śmierć". Dopiero jak przyjechał do nas do Libii generał Baryła to ja mu tu w detalach to wyjaśniłem i on po powrocie do Warszawy spowodował, że prosto z Libii wysłali tego Żyda do Brukseli, ale już na szefa biura radcy handlowego, a nie na zastępcę.
Sprawy ruszyły jak Ślązak został zastępcą szefa, gdyż autentycznie był osobą kompetentną w tej finansowej grze, jaką tam prowadzono z poszczególnymi ministerstwami naszej firmy. Przez całe cztery lata pobytu w Libii co do kwalifikacji Ślązaka nikt nie miał uwag. Odwrotnie — oceniano go bardzo wysoko. Natomiast za Ślązakiem do Libii przyleciała też jego opinia, do ambasad socjalistycznych. Opinia niedobra, bo ostrzegająca przed nim pracowników ambasad. Dlaczego? Do dziś nikt tego nie wyjaśnił, a wiele osób w Polsce o tym wie i mówi. Ale to były skomplikowane czasy i sam Ślązak jedynie, jeśli by chciał, to by wyjaśnił. Natomiast nie mam powodu nie wierzyć temu co napisał Ryszard Ślązak w materiale dotyczącym tzw. odszkodowań. Tym bardziej, że porównując jego materiały i te, którymi dysponowało Biuro Polityczne w tamtych latach, stwierdzam, że one prawie się pokrywają. Ryszard Ślązak pisze, że Wielka Brytania, wkrótce po ogłoszeniu przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowe i prezydenta Bieruta ustawy o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z 3 stycznia 1945 roku, jako pierwszy kraj zgłosiła roszczenia odszkodowawcze za utracone mienie ocalałe z wojny dla brytyjskich instytucji i obywateli. Zastosowany termin „obywatel brytyjski" oznacz? wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii i osoby pozostające pod ochroną brytyjską, zarówno w Zjednoczonym Królestwie ja- i w jego koloniach (Izrael), na innych terytoriach znajdujących się pod jego protektoratem, jak na przykład właśnie Palestyna. Wielka Brytania używała też terminu brytyjskie osoby zainteresowane, który oznaczał wszystkie osoby fizyczne posiadające brytyjskie obywatelstwo. Własność brytyjska oznaczała wszelkie mienie, prawa i interesy dotknięte różnymi polskimi zarządzeniami nacjonalizującymi i wywłaszczeniowym Rząd Brytyjski zawierał ten układ odszkodowawczy w imieniu własnym i obywateli brytyjskich. Rozmowy jakie prowadzono na wspólnych zespołach ekspertów, a także na specjalnych polsko- brytyjskich konferencjach, na których uzgadniano wzajemne należności. Najpierw podpisywano protokoły uzgodnień. Było ich kilka, gdyż w miarę jak napływały wnioski o odszkodowanie, Brytyjczycy rozszerzyli swoje pozycje odszkodowawcze. Rząd brytyjski przedkładał stronie polskiej wymagane dokumenty, a jeśli ich nie było, uzyskiwał od obywateli, którym miało być przyznane odszkodowanie oświadczenie o zrzeczeniu się raz na zawsze roszczenia wobec Polski. Obecnie zatem żaden obywatel brytyjski, ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, nie może ponownie występować o jakiekolwiek roszczenia majątkowe, na przykład o zwrot mienia lub nieruchomości w jakiejkolwiek formie. Nie może też występować o odszkodowanie pieniężne. I tu trzeba to wyjaśnić — polskie władze zataiły rozmowy na temat odszkodowań przed krajową i emigracyjną opinią publiczną oraz rządem na uchodźctwie. Jednym z powodów było to, że strona polska nie wyrażała zgody, aby na brytyjskiej liście odszkodowawczej znajdowały się osoby narodowości polskiej należące do emigracji wojennej lub powojennej. Brytyjczycy nie zgadzali się na zachowanie tajemnicy, choćby dlatego że musieli dawać w prasie ogłoszenia, aby brytyjskie instytucje i obywatele całej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów zgłaszali rządowi swoje roszczenia ekonomiczne wobec Polski. Przy tym strona Polska nie była informowana, od kiedy dana osoba fizyczna zgłaszająca żądania odszkodowawcze jest obywatelem brytyjskim. Przyjęto zasadę, że musi być obywatelem Wielkiej Brytanii w momencie ostatecznego podpisywania umowy odszkodowawczej. Emigracja polska w Zjednoczonym Królestwie nie zgłaszała roszczeń do państwa polskiego. Większość Polaków, którzy zostali na emigracji nie wiedziała, że rząd w Warszawie odmówił im odszkodowania penalizacyjnego, uważała jednak, że to, co mogło im się należeć, powinno przejść na własność rodzin pozostałych w kraju. Ponadto oni chcieli wrócić do Polski. Zgłaszane roszczenia podlegały weryfikacji. Sprowadzano czy zgłaszający miał uprawnienia do danego roszczenia, czy nieruchomość, za którą miało być wypłacone odszkodowanie rzeczywiście znajdowała się na terenie Polski, czy nie została przed wojną lub w czasie wojny lub po wojnie zbyta innym obywatelom polski, albo przejęta za długi. Weryfikację najpierw formalnie prowadził rząd brytyjski i dopiero potem przedstawiał roszczenia władzom polskim. Dokumenty przedkładane przez Brytyjczyków konfrontowano z ocalałą z wojny dokumentacją z Polski. Było z tym dużo problemów, gdyż Niemcy, nierzadko z kryminalną nadgorliwością, niszczyli dokumenty, które zdobyli w okupowanym kraju. Brytyjczycy w tej sprawie często kompromitowali się, gdyż przedstawiali także niezweryfikowane rzetelnie wnioski zgłaszane przez oszustów. Było też bardzo dużo przypadków roszczeń majątkowych za nieruchomości położone na wschodnich terenach przedwojennej Polski, które po wojnie zostały utracone na rzecz ZSRR, jak na przykład w Łucku, Tarnopolu, Stanisławowie czy we Lwowie. Obie szrony powołały swoich ekspertów, którzy wspólnie mieli zweryfikować uprawnienia odszkodowawcze do poszczególnych pozycji z listy. Rząd brytyjski przysłał do Warszawy ekspertów i ci razem z Polakami sprawdzali zarówno dokumentacje, jak i stan faktyczny ocalałych nieruchomości w terenie. Szacowali wartość nieruchomości, przyjmując przedwojenny poziom polskich cen lub powojenny cen brytyjskich, o co wnosili Brytyjczycy. Wychodzili oni z założenia, że odszkodowania powinny w jakimś stopniu zabezpieczać egzystencję materialną otrzymujących je osób. A to prowadziło do zawyżania wartości nieruchomości. We wnioskach od osób prywatnych niemal zawsze podawano, że nieruchomość jest zabudowana, tak jakby te tereny nie zostały zniszczone w czasie wojny. Już pierwsze wizytacje wskazanych nieruchomości warszawskich, łódzkich i z innych miast unaoczniały ekspertom że budynki zostały niemal zupełnie zniszczone i są kupą gruzu, który trzeba gdzieś wywieźć. Dla strony Brytyjskiej było to bardzo krępujące i od tego momentu zaczęli dokładnie sprawdzać stan nieruchomości zgłaszany we wnioskach. W Warszawie po wojnie działało Biuro Odszkodowań Wojennych, które inwentaryzowało zniszczenia i rabunek dokonany przez Niemców. I to biuro prowadziło i gromadziło informacje o rozmiarach strat na teren a przedwojennej Polski. Po dwóch latach rozmów, 30 października 1947 roku, podpisano pierwszy protokół w sprawie odszkodowań za brytyjskie interesy ekonomiczne dotknięte polską ustawą nacjonalizacyjną. Strona polska wyraziła zgodę na całkowite i wszechstronne wzajemne uregulowanie spraw ekonomicznych żądając jednocześnie zwrotu złota Banku Polskiego, wywiezionego przez rząd Polski we wrześniu 1939 roku. Bano się, że złoto wpadnie w ręce Niemców lub Rosjan. Już gdy złoto było w Anglii to tak Anglicy, jak i Amerykanie stwarzali problemy i nie dopuszczali polskich przedstawicieli do tego złota. Ale jest i druga sprawa, sprawa innego złota. Niemcy zrabowali z Polsce czterdzieści trzy tony złota. Były to kosztowności zagrabione w czasie wojny i przetopione. Rabowano ludność, muzea i instytucje. Po kapitulacji III Rzeszy znalazły się te czterdzieści trzy tony złota w rękach Komisji Trójstronnej, w dyspozycji Stanów Zjednoczonych. Złoto to pochodziło z całego obszaru Polski, z rabunków kościołów i grabieży stolicy Polski — Warszawy. Polskie roszczenia miały być zaspokojone, o ile w pełni zostaną zaspokojone roszczenia brytyjskie. Na co rząd polski wyraził zgodę. Zimna wojna zahamowała jednak to rozwiązanie. Istnieją dokumenty z których wynika, że Komisja Trójstronna zwlekała ze zwrotem tego złota i kosztowności (pod pozorem ryzyka, że po zwróceniu mogą to złoto zabrać nam Rosjanie). A tak naprawdę to Światowa Rada Żydów zablokowała tę decyzję twierdząc, że Izraelowi ciągle należą się odszkodowania od Polski. Również w PRL zażydzony rząd, partia, MSW i wojsko nie protestowały, a siły narodowe nie miały głosu i to złoto zostało nadal w dyspozycji Komisji Trójstronnej Stanów Zjednoczonych. Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych przedstawiciele państw zachodnich obiecywali Polsce zwrot tego złota. Ale jak wielokrotnie o tym mówił Gierek, a później Jaruzelski, nigdy to nie nastąpiło, gdyż lobby żydowskie dobrze pilnowało tego złota. A po zmianie ustroju kolejne formacje, które były i są przy władzy, milczały i milczą na ten temat. Końcowy układ odszkodowawczy z Wielką Brytanią, zwany dalej umową indemnizacyjną, podpisano 11 listopada 1948 roku. I tekst tego układu przekazano do Organizacji Narodów Zjednoczonych, a znajduje się też na stronie internetowej ONZ. Lista miast jest długa. Są na tej liście prawie że wszystkie miasta w Polsce i informacja że odszkodowania wypłacono całkowicie. W samym załączniku do umowy brytyjskiej odszkodowawczej było 240 nieruchomości objętych odszkodowaniami. Najwięcej ich było w Warszawie. Niestety, ale z polskiej strony nikt wtedy jak wypłacano te odszkodowania nie pomyślał, żeby skrupulatnie wprowadzać do ewidencji fakt, że daną nieruchomość spłacono w ramach odszkodowań i stała się ona wyłączną własnością Skarbu Państwa. Przyczyn tego stanu było kilka. Przede wszystkim wielki bałagan w administracji spowodowany wojną. Ale tak naprawdę czuwali nad tą sprawą ludzie Jakuba Bermana — żeby nie było dokumentów, bo już wtedy myśleli, że upomną się kolejny raz o odszkodowania. W tym czasie obrót ziemią w Polsce (rolną) był zakazany. Ale odbywało się to na umowy pisane ręcznie lub nawet ustne gdzie takich umów nie rejestrowano. Od 1950 roku księgi wieczyste zostały zawieszone, po cichu zniesione. Ale nie usprawiedliwia to obecnej administracji państwowej. Mając szeroki dostęp do informacji, za które nieruchomości przy każdej z dwunastu międzypaństwowych umów indemnizacyjnych zapłacono odszkodowanie, powinna natychmiast uzupełnić odpowiednią ewidencją. Ale zrobiono to specjalnie by dać możliwość oszustom by „odzyskali" zbyte już raz lub objęte umowami nieruchomości. Liczą, że obecna władza i cały aparat administracji nie wie o takich umowach i wypłaconych odszkodowaniach. Tym samym świadomie zrobiono pole dla oszustów. Ostateczna kwota odszkodowania przyjętego przez Polskę do zapłaty, po wzajemnym skompensowaniu innych należności i zobowiązań został ustalona na sumę 5,465 milionów funtów szterlingów co na ówczesne czasy było sumą horrendalną szczególnie dla wyniszczonej Polski. Wartość tego odszkodowania odpowiada obecnie 6 miliardów dolarów. I Polska zapłaciła je w ratach w ciągu paru lat. Zatajonym przed narodem faktem jest to, że zniszczony wojną kraj zapłacił odszkodowanie także spadkobiercom osób, które nigdy nie były obywatelami naszego państwa. I o tym fakcie doskonale polski rząd wiedział. Roszczenia Żydów dominowały w ostatniej umowie i tą umową zakończono kwestie odszkodowań. Czyli że Polska w pełni spłaciła swoje zobowiązania. Sprawa roszczeń majątkowych głównie pożydowskich została raz i na zawsze załatwiona i ponowne roszczenia nie mogą już być zgłaszane. Więc dlaczego są? Bo nawet gdyby Polska raz jeszcze wypłaciła odszkodowania Żydom to i tak za parę lat ich potomkowie wymyślą nową formułę odszkodowań i tak będzie bez końca, bo ten pasożyt sam od ofiary nie odczepi się nigdy. Po spłaceniu przez Polskę roszczeń nikt nie przypuszczał, że za kilkadziesiąt lat powstaną grupy przestępców które zechcą ponownie wrócić do tych spraw. Wówczas obie strony uważały i podpisały porozumienie uważając tą sprawę za ostatecznie zamkniętą. Tymczasem znów są zgłaszane zbiorowo i indywidualnie różnorodne roszczenia oparte na fałszywych przesłankach. Nagle pojawiają się rzekomi spadkobiercy, którzy dziwnym trafem odnajdują się po niemal 70 latach od zakończenia wojny. Wszelkie mienie z mocy prawa objęte tą umową odszkodowawczą, podobnie jak pozostałymi tego rodzaju umowami międzypaństwowymi, z mocy prawa przeszło na własność Skarbu Państwa i tak powinno być wykazywane we wszystkich urzędowych ewidencjach. Należałoby zwrócić uwagę czy obecnie nieuprawnione osoby, niebędące prawnymi spadkobiercami lecz często ludźmi podstawionymi, nie występują fałszywymi roszczeniami o zwrot nieruchomości ujętych na liście brytyjskiej. Bo po uzyskaniu prawnej decyzji o zwrocie nieruchomości osoby te natychmiast ją zbywają, a następnie znikają z polski. Można odnieść wrażenie, że nikt w Polsce nie nadzoruje wykonania umów odszkodowawczych, oraz dopełnienia obowiązku wpisu w ewidencjach geodezyjnych i majątkowych w starostwach, gminach i w sądach powszechnych, a przede wszystkim w ewidencji majątku Skarbu Państwa. Państwo Polskie nie tylko że się nie broni przed przejmowaniem nieruchomości, za które już społeczeństwo zapłaciło i to w bardzo trudnych powojennych czasach, ale przyzwala, bo akceptuje takich hochsztaplerów jak minister finansów czy spraw zagranicznych. A to od nich dużo, bo najwięcej, zależy czy jako urzędnicy najwyższej rangi pomagają rozkraść Polskę, czy też zauważą co się dzieje i zablokują. Obecnie po raz kolejny trwa proceder wyłudzania państwowych i samorządowych nieruchomości. Pod pretekstem reprywatyzacji różnego rodzaju cwaniacy z kraju i zagranicy, a najwięcej z Izraela, fałszują akty prawne i testamenty, przejmują niemalże imiennie. Nikt nie panuje nad tym, co w tej materii się dzieje. Władze samorządowe przekazują kamienice, place i zakłady, za które po wojnie państwo polskie już zapłaciło byłym właścicielom. Kto jest temu winien? Głównie to premier Tusk, gdyż to za jego kadencji najwięcej było tych przekrętów. Nie chciał, mimo że liczne organizacje do niego o tym pisały, nie polecił wyegzekwować od podwładnych jakichkolwiek konkretnych działań. Świadomie przymykał oczy na rabunek majątku narodowego i prywatnego. Po prostu chciał, by za te dobra kolejny raz złodzieje wydarli od nas podatników olbrzymie sumy. Odpowiedzialni są też ministrowie finansów, tacy jak Jan Vincent Rostowski, Żyd polski wychowany w ZSRR w Rostoku i przybierający nazwisko od miasta Rostów. On po cichu ale bardzo skutecznie akceptował tą rabunkową aferę. Odpowiedzialny jest też Mateusz Szczurek, który wspiera ten złodziejski proceder. Często bywa tak, że Polak rodowity jest stokroć groźniejszy od Żyda na stanowisku jakie zajmuje. Sześć lat Rostowski robił dla swych braci Żydów wszystko, nie patrząc na fakty, że już te sprawy dawno zostały uregulowane. Nie informowano opinii publicznej, nie informowano sejmu lub senatu. Bo i po co. Taki bufon jak marszałek senatu zaakceptuje wszystko, byleby zadowolić Żydów. A że naród polski na to musi pracować? Ale nie on. On czerpie z kasy ile chce i jeździ po całym świecie, bo go Żydy za tą pomoc zapraszają. Od lat ludzie pełniący różne funkcje kontrolne, mający z mocy urzędu obowiązek przygotować i podjąć decyzje o przejęciu spłaconej nieruchomości przez skarb państwa (bez takiej decyzji gmina nie może, nie chce pomóc w odnalezieniu niezbędnych dokumentów zagranicą) — minister sprawiedliwości M. Biernacki i jego poprzednik Krzysztof Kwiatkowski robili tak mało lub inaczej, robili wszystko, by odwrócić uwagę sędziów od nieuczciwego działania wielu adwokatów i urzędów, które to w sposób rażący łamią prawo i świadomie działają na szkodę Polski. A mają służbowy obowiązek stać na straży interesów polskiego państwa. Okradanie państwa polskiego szło i idzie pełną parą przy cichej akceptacji kolejnych ministrów i kolejnych premierów. Okrada się nas wszystkich byleby zadowolić te kręgi żydowskie, które mają wpływ na to, że kolejny raz poprą tych, co dają im Polskę okradać i to bezczelnie i wielokrotnie. Za urząd, że umocnią Żydzi Polaka, on sprawi że wolno im będzie bezkarnie dokonywać grabieży na narodzie polskim. Taką mamy władzę, którą to sami wybieramy. Rząd ten niby-polski do dziś nie polecił podwładnym swym zrobić i udostępnić centralny rejestr nieruchomości, za które państwo polskie w latach 1948-1970 zapłaciło odszkodowania przedwojennym właścicielom, obywatelom dwunastu państw, na mocy podpisanych układów indemnizacyjnych. Załączniki do tych umów z wykazem kamienic, za które byli właściciele lub spadkobiercy pobrali duże pieniądze, ukazują się one w Internecie oraz pisała o tym „Myśl Polska". Często bywa, że urzędnicy gminni lub inni znajdując taką interesującą nieruchomość wpadają w euforię. Bo dla takich mieszkańców kamienic oznacza to, że nie zostaną wyrzuceni na bruk przez nowego właściciela lub że czynsze nie wzrosną ponad miarę. Dla gminy to oznacza powiększenie majątku. Taka nieruchomość jest przez państwo spłacona. Tyle że nie można jej wpisać do ksiąg wieczystych. W całej Polsce czeka kilka tysięcy kamienic, których adresy znajdują się w załącznikach do umów odszkodowawczych zawartych przez Polskę z kilkoma krajami. W samym tylko Krakowie jest kilkaset nieruchomości, które oczekują na zmiłowanie ministra finansów. A bez takiej decyzji ministra finansów potwierdzającej przejście na skarb państwa gmina nie może wpisać nieruchomości do ksiąg wieczystych. Tak więc widzicie państwo ile zależy od ministra, który celowo torpeduje uregulowanie tych spraw, bo on wie że już są lub zaraz się znajdą bracia gotowi do tzw. udowodnienia że to im się jak psu kości należy. W samym Krakowie działa zespół fachowców, którzy zbadali stan prawny ponad 700 kamienic, w tym również tych znajdujących się na listach indemnizacyjnych. Co mają robić gdy według nich nie ma żadnych przeszkód, aby wpisać kamienice do ksiąg wieczystych jako własność Skarbu Państwa, a ministerstwo w tej sprawie przez dziesięć lat lub więcej nie podejmuje w tej sprawie decyzji? Robi to celowo, by umożliwić oszustom z Izraela nabycie tych kamienic. A dlaczego polskie państwo nie jest przychylne polskiemu obywatelowi. Bo polski obywatel nie zagwarantuje, że dany minister będzie ministrem dalej. A żydowski oszust tak. On wpłynie tam, gdzie zapadają decyzje o najwyższych stanowiskach, że dany minister jest dobry i powinien nadal być ministrem. Oto konkretny przykład. W załączniku do listy brytyjskiej kamienica przy ulicy Grodzkiej nr 13 w Krakowie znajduje się pod pozycjami 101 i 102. I jest informacja, że odszkodowanie za nią otrzymali obywatele brytyjscy Ella Barker i Frederick Bandet, oboje Żydzi, 26 maja 1960 roku. Otrzymali pieniądze za tą właśnie kamienicę w Krakowie i w obecności    notariuszki pani    Brown    podpisali    oboje oświadczenia w języku angielskim takiej oto treści: „W związku z otrzymaniem płatności od komisji ds. Odszkodowań Zagranicznych ze środków funduszu Polski zrzekamy się wszelkich roszczeń wynikających z nacjonalizacji, wywłaszczeń i innych działań podjętych w Polsce." Urząd gminy krakowskiej skopiował te oryginały, będące w Ministerstwie Finansów w Warszawie, uwierzytelnił je i wystąpił do ministerstwa finansów o stwierdzenie przejęcia nieruchomości na własność Skarbu Państwa. Minister finansów trzydziestego pierwszego sierpnia 2007 roku przesłał do gminy Kraków zaświadczenie o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego dokonania w księdze wieczystej wpisu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, gdyż „na mocy postanowień układu indemnizacyjnego zawartego w dniu jedenastego listopada 1954 roku przez rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, za przedmiotową nieruchomość pp. Elli Barker i Frederickowi przyznano odszkodowanie. Wszyscy byli pewni, że najwyżej za kilka miesięcy będzie decyzja. Nie ma jej do dzisiaj. Pracownicy gminy mówią, że niektóre kamienice, za które państwo polskie zapłaciło zagranicznym właścicielom lub ich spadkobiercom, czekają na decyzje jeszcze dłużej. Na wszelkie monity ministerstwo odpowiada, że „przepisy procedury administracyjnej wymagają od prowadzącego postępowanie organu administracji publicznej, aby przed wydaniem decyzji prawidłowo ustalił krąg stron postępowania i zapewnił im czynny udział we wszystkich czynnościach". Warto tu zacytować opinię dyrektora Departamentu Finansów Jacka Jerka. Napisał dwudziestego ósmego maja 2013 roku, że umieszczenie kamienicy w spisie nieruchomości, za które wypłacano odszkodowanie, i sam fakt zrzeczenia się praw przez spadkobierców to za mało, aby państwo stało się jej właścicielem. Ale za to ten sam departament szybko i skutecznie załatwia odzyskiwanie przez Żydów i to nie właścicieli ani też ich dzieci, ale podstawianych oszustów, uznając, że są to mimo dalekiego pokrewieństwa spadkobiercy. I oni nie mają żadnych trudności w przeprowadzaniu spraw na swoją korzyść. Najbardziej ludzi bulwersuje, i słusznie, fakt, że państwo polskie w niezwykle trudnym okresie powojennym znalazło miliony dolarów, aby zapłacić odszkodowania byłym właścicielom, a obecne władze nie potrafią wpisać tych nieruchomości do ksiąg wieczystych jako swojej własności. Jest rzeczą bezsporną, że te tysiące nieruchomości, za które państwo zapłaciło, powinno się wpisać do ksiąg wieczystych jako własność Skarbu Państwa i to zaraz po uprawomocnieniu się umów odszkodowawczych, a nie teraz, po ponad pół wieku. Trzeba tu bardzo mocno podkreślić, że Polska co do grosza zapłaciła wszystkie wynegocjowane kwoty.
Wielokrotnie o tym mówił Gomułka jak również Gierek, co ja osobiście słyszałem. Wszelkie roszczenia odszkodowawcze muszą teraz kierować do rządów swoich państw. Jaki więc jest sens poszukiwania przez urzędników Ministerstwa Finansów spadkobierców skoro i tak nie należy się im żadne odszkodowanie? Minister Finansów, mając dowody, że odszkodowanie zostało wypłacone i nastąpiło zrzeczenie się prawa własności, powinien od razu wydać decyzję o przejęciu nieruchomości przez skarb państwa, a gmina wpisać ten fakt do księgi wieczystej. Bronienie się to sytuacja patologiczna. Krakowscy urzędnicy mówią wręcz o bardzo chorym państwie i wielokrotnie już występowali o uproszczenie procedur przejmowania przez skarb państwa nieruchomości wymienionych w załącznikach umów indemnizacyjnych. Ryszard Ślązak powtarzał ten fakt wiele razy, że uczestniczył w powstawaniu umów, zarówno z Wielką Brytanią, jak i ze Stanami Zjednoczonymi. Każda pozycja umieszczona w załączniku do tych umów była weryfikowana w terenie przez fachowców z Polski i z zagranicy. Jeżeli jakaś nieruchomość znalazła się w załączniku do umowy, to znaczy, że za nią zapłacono, a były właściciel lub spadkobierca zrzekł się swojej własności. Tym samym sprawa jest zakończona raz i na zawsze, i nie ma co kombinować jak to robią pseudopolskie władze. Umieszczanie na liście jest niepodważalnym dowodem, że nieruchomość stała się własnością państwa i dysponując takimi dowodami minister taką decyzje powinien wydać natychmiast. O zmianę przepisów dotyczących przejmowania przez państwo nieruchomości, za które wypłacono odszkodowania apelują prezydenci miast, organizacje lokatorskie, czasami nieśmiało posłowie, ale bez skutku. Państwo ma nadal problemy, i to wielkie, z przejęciem swojej własności. A oszuści, którzy w tym czasie przejmują bardzo dużo kamienic, nie mają żadnych problemów z udowodnieniem tak zwanej swojej władności. Byli pracownicy Ministerstwa Finansów opowiadają, że w czasie przemian ustrojowych całymi tonami ważne dokumenty dotyczących czasów PRL, a szczególnie tych, gdzie udokumentowano, że zapłacono na odszkodowania, wywożono na przemiał do Konstancina-Jeziornej. W tych zakładach przemiału papieru pracownicy wynosili całymi workami wyłącznie druki weksli bankowych, które to miały dobrą cenę wśród kolekcjonerów tych weksli. Prawie codziennie przyjeżdżali pracownicy Ministerstwa Finansów, by pilnować żeby szybko zniszczyć te tony papierów. Wyraźnie zależało nowej władzy w 1990 roku, by szybko i skutecznie te dokumenty były zniszczone. Obecnie Ministerstwo Finansów odpowiada zainteresowanym że podjęło kroki by uzyskać kopie tych zniszczonych dokumentów w wielu krajach. Skoro ta sama władza niszczyła, mówią zainteresowani tym problemem, to ta sama władza będzie robić wszystko, by nie uzyskać tych dokumentów i stworzy problemy takie, żeby nie dojść do prawdy i nie odzyskać tych kopii. A Kraków na przykład nie chce czekać i nie wierzy tej władzy. Prezydent Jacek Majchrowski zwrócił się w 2012 roku do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z prośbą o pomoc w kontakcie z państwami zachodnimi w celu odszukania dokumentów dotyczących krakowskich kamienic, za które to po wojnie Polska wypłaciła odszkodowania. W czerwcu 2013 roku wysłał list ponaglający do ministra spraw zagranicznych. Odpowiedzi do dziś nie otrzymał. W październiku poseł Andrzej Duda złożył w sejmie trzy interpelacje na ten temat, skierowane do premiera Tuska, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów. Stwierdził w nich, że nieuregulowany stan prawny krakowskich kamienic objętych układamy indemnizacyjnymi to jeden z najpoważniejszych problemów miasta. Bez odpowiednich dokumentów może ono stracić bardzo dużo budynków. Zarówno gmina Kraków, jak i skarb państwa ponoszą milionowe straty z tego powodu. Kamienice niszczeją, bo nikt nie chce inwestować w cudzy majątek. Na wszystkie interpelacje udzielono posłowi odpowiedzi. Wszystkie były optymistyczne, że poszukiwania trwają, dużo się robi, będzie lepiej, w wielu sprawach nastąpiła nawet „szczególna intensyfikacja". Tak więc uśpiono taką odpowiedzią czasowo władze Krakowa. A minister Sikorski nawet palcem nie kiwnął w tej sprawie. Bo i po co. Przecież on to trzyma dla swoich żydków. A oni nie będą mieli trudności by to odzyskać. Tak więc władze Krakowa nie wiedzą, za ile kamienic państwo polskie po wojnie zapłaciło byłym właścicielom i ile z powodu braku dokumentów przejęli i ciągle przejmują oszuści, którym to niby-polska władza idzie wyjątkowo na rękę i umożliwia przejęcie tych dóbr. Nawet jeśli uda się gminie zgromadzić wszystkie niezbędne materiały w tej sprawie, to władza w Warszawie potrzebuje wielu lat, by się namyślać i wrazić zgodę. Tak więc mamy niby-polski rząd, ale rodakom on nie służy. Robi się tysiące utrudnień, by nie załatwić sprawy. To tak, jakby rodzice mający dzieci i majątek, po cichu ten majątek oddali w obce ręce, a własne dzieci puścili z gołymi rękoma. Tak. Mamy rząd, który świadomie okrada własny naród i ciągle mówi, że jest dobrze, uczciwie i sprawiedliwie. Słowem nie wspomną, że są dokumenty, że Polska spłaciła swe długi całkowicie. Słowem też nie wspomną, że nie zwrócono Polsce depozytu złota, które rząd polski oddał pod opiekę w Anglii. Tak samo z 42 tonami złota przetopionego w Polsce z rabunku Polski przez Niemców, a następnie przejęciem tegoż złota przez Amerykanów, po upadku hitlerowskich Niemiec. Pazerność Żydów nie zna granic, a że to oni rządzą w Ameryce, a nie Amerykanie, to polska boi się słowem urazić sojuszników i zażądać zwrotu tego złota i uznania faktu, że Polska po wojnie uregulowała wszystkie swoje długi! Tak, proszę państwa. Ten wyśmiewany i obrzydzany przez Żydów Gomułka oddał wam co do grosza, a nawet dużo więcej. Bo to przecież nie Polska wypowiedziała Niemcom wojnę a Niemcy Polsce. I to nie Polacy zrabowali mienie żydowskie, tylko Niemcy, którzy rabowali tak Żydów, jak i Polaków, jak również mordowali tak samo Żydów, jak i Polaków. Po was Żydach została w Polsce historia, którą to skundleni polscy ministrowie naciągają na waszą korzyść. A prawda była przez całe wieki taka, że zdradzaliście tą Polskę, która was przygarnęła pod swój dach jak was wiele innych krajów wyrzucało ze swego terytorium. Jako goście w naszej ziemi chcieliście zrobić nieraz z gospodarza parobka. Świadczą o tym do dziś istniejące na świecie dokumenty, że żądaliście, by Polska nazywała się Judeo-Polonia. A obecnie wasze plany to opanowanie Słowian w Polsce i na Ukrainie i zrobienie państwa pod wasze potrzeby, gdyż z Arabami już długo nie da się żyć. i tu kłania się teza Kissingera, że za dziesięć lat nie będzie Izraela tam gdzie obecnie jest. Bo chcecie zrobić tu, u nas, swoją ojczyznę, na terytorium Polski i Ukrainy.
Albin Siwak
Był to fragment fenomenalnej książki p. Albina Siwaka pt: „Syndrom Gotowanej Żaby".

sobota, 27 lutego 2016

Indianka poleca



Dobra żywność i Wolność wyboru


Szanowni Państwo, zapraszamy na konferencję prasową pt. „Dobra żywność i Wolność wyboru”, która odbędzie się w Sejmie 29 lutego o godzinie 12:00. Organizatorzy konferencji: KUKIZ’15 i przedstawiciele Krajowej Kampanii BEZPOŚREDNIO OD ROLNIKA.

a
Kilka dni temu Biuro Analiz Sejmowych zgłosiło „wątpliwości” do projektu ustawy o sprzedaży żywności przez rolników. Projekt ten, czytelny i prosty, został napisany przy szerokiej współpracy z rolnikami. Przywraca on tradycyjną rolę rolnika jako wytwórcy i przetwórcy, a jednocześnie otwiera nowy rynek naturalnej i zdrowej żywności dla konsumentów. Projekt cieszy się dużym poparciem wśród rolników i konsumentów!
Na konferencji przedstawiciele Krajowej Kampanii BEZPOŚREDNIO OD ROLNIKA, rolnicy i konsumenci, reprezentujący tysiące Polaków przedstawią swoje argumenty dlaczego wspomniany projekt ustawy o sprzedaży żywności przez rolników jest dobry i powinien być PILNIE wprowadzony w życie. BRONIMY PROJEKTU bo chroni: prawdziwe rolnictwo, żywność wysokiej jakości, zdrowie Polaków, naturalną i kulturową różnorodność, żyzność gleb, niezależność żywnościową, wolność wyboru. Także promuje i popiera: uczciwość, odpowiedzialność, patriotyzm, rodzinne gospodarstwa rolne, polską najlepszej jakości żywność.
WIĘCEJ PETYCJA:
http://www.petycjeonline.com/alarm-bronmy-dobrej-zywnosci
ORAZ LIST OTWARTY DO PREMIERA I RZĄDU RP
http://icppc.nazwa.pl/pliki/2016/alarm.pdf DODATKOWE INFORMACJE:
Cała ustawa (projekt):
http://orka.sejm.gov.pl/Druki8ka.nsf/Projekty/8-020-67-2016/$file/8-020-67-2016.pdf
Odpowiedzi z BAS
http://icppc.pl/pliki/2016/BAS_Marszałek.pdf
http://icppc.pl/pliki/2016/BAS_Opinia.pdf
Grupa reprezentująca Krajową Kampanię BEZPOŚREDNIO OD ROLNIKA:
1. MAŁGORZATA DĄBROWSKA – ROLNICZKA
2. TADEUSZ DĄBROWSKI – ROLNIK
3. ELŻBIETA BARANEK – ROLNICZKA
4. Dr Jacek J. Nowak, em. prof. SW, niezależny naukowiec
5. DR DOROTA STASZEWSKA – LEKARZ MEDYCYNY NIEKONWENCJONALNEJ
6. SIR JULIAN ROSE, PREZES Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC, ROLNIK I PISARZ
7. EWA  WÓJCIK, Piastowa Paczka
8. JADWIGA ŁOPATA, GOSPODARSTWO EDUKACYJNE EKOCENTRUM ICPPC www.eko-cel.pl , laureatka ekologicznego Nobla
OSOBA KONTAKTOWA TEJ GRUPY:
JADWIGA ŁOPATA, koordynatorka Krajowej Kampanii BEZPOŚREDNIO OD ROLNIKA
==========================
Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114  biuro@icppc.pl
www.icppc.pl   www.gmo.icppc.pl   www.eko-cel.pl
WEŹ UDZIAŁ W WARSZTATACH W EKOCENTRUM ICPPC www.eko-cel.pl

Patriotyzm Fiskalny

Postuluję, aby wszystkich obywateli polskich zwolnić z podatku od dochodu w kwocie 60.000 zł rocznie (w UK kwota wolna od podatkuy to 58.000 zł - czyli da się), pod warunkiem, że wydadzą tę kwotę wyłącznie na produkty polskie, polskich producentów, polskich wytwórców, polskich rolników.

Z czego co najmniej 12.000 zł rocznie z wyżej wymienionej kwoty ma stanowić roczny wydatek osoby na zakup żywności od polskich rolników.

Może jedna osoba nie przeje za tysiąc złotych miesięcznie,
ale jej dzieci i rodzice emeryci pomogą :-)

Oczywiście w tej opcji też nie ma mowy o płaceniu haraczu na ZUS i KRUS.
Każdy będzie się ubezpieczał indywidualnie, we własnym zakresie, w sposób dowolnie wybrany - czy przez zakup nieruchomości, czy też poprzez lokaty bankowe, czy w prywatnych funduszach emerytalnych, czy w funduszach inwestycyjnych. Pełna wolność wyboru, z jednym ograniczeniem:
muszą to być polskie banki i fundusze, oraz polskie nieruchomości.

Korzyści:
Potężny zastrzyk gotówki dla polskiej gospodarki
Potężny napęd rozwoju polskiej gospodarki w tym rolnictwa
Błyskawiczne wyjście z kryzysu gospodarczego
Błyskawiczna spłata zobowiązań zaciągniętych przez poprzednie postkomunistyczne rządy
Cel: ogólnonarodowy dobrobyt

Indianka


piątek, 26 lutego 2016

Kto i co nam grozi?

O zbrodniach żydowskich, panoszeniu się Żydów w Polsce i roli Wałęsy w sprzedaniu nas Żydom:

https://m.youtube.com/watch?v=NoYji-YNI8g

To tragedia narodowa Polaków, że wymordowano nam 90% inteligencji i my pozbawieni mądrych, polskich mężów stanu daliśmy się wodzić obcym nacjom (Żydom, Rosjanom) za nos ponad pół stulecia.

To świadczy o tym, jak ważna jest edukacja młodych Polaków.
Musi być ona pozbawiona żydowskiej/unijnej propagandy, oparta na polskiej historii i tradycji. Musimy odzyskać narodową tożsamość.
Wychować nowych patriotów polskich.

Czytałam wczoraj coś równie przerażającego i przygnębiającego jak ten reportaż powyżej. O manewrach wysoko postawionych manipulatorów w kierunku zmiany cywilizacji na taką, która będzie wyznawać antychrysta. Jestesmy z tą chorą zmianą powoli oswajani, krok po kroku. Przyszłość ludzkości rysuje się obrzydliwie...

A tu opis nadchodzącej religii zła i cywilizacji antychrysta, która tłumaczy te siłowe wciskanie Polakom gender i innych dewiacji oraz obcych kulturowo muzułmanów:

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/miedzynarodowe-memorandum-2014-roku-w-sprawie-utworzenia-nowej-religii-swiatowej-2016-02

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/iluminaci-nowy-porzadek-swiata-2014-04

Nasi wrogowie chcą rozbić jedność narodu polskiego krusząc jego tożsamość kawałek po kawałku. Po to, by nim całkowicie zawładnąć i wziąć do mentalnej, duchowej i ekonomicznej niewoli.

ILUMINACI – CHAZARSCY BOGOWIE PIENIĘDZY
Fascynacja okultyzmem w elitarnych kręgach finansowej arystokracji jest znana od dawna, kilka lat temu do Internetu trafiły prywatne zdjęcia z okultystycznego balu Rothschildów najbogatszej dynastii świata. Dynastie chazarskich bankierów od stuleci praktykujące okultystyczną kabałę są założycielami tajnych stowarzyszeń, zakonu illuminati oraz międzynarodowego syjonizmu i masonerii.

http://wolna-polska.pl/nwo/rothschildowie











środa, 24 lutego 2016

Kasa dla mazurskich dzieci już jest na kontach gmin! :-)

No i co głąby? Beata nie dotrzymała słowa? Już jest gotowy działający program i kasa na kontach gmin!
I co Platfusiarnio i KODaki? Nie jest wam głupio? Sami żryjcie szczaw i mirabelki :-) Mazurskie dzieciaczki będą jadły szyneczki! :-) :-) :-)

Wiadomości › Regionalne › Olsztyn PAP 30 minut temu
"Kwotę 675,6 mln zł otrzyma w tym roku warmińsko-mazurskie na Program 500 plus
Kwotę 675,6 mln zł otrzyma w b.r. województwo warmińsko-mazurskie na realizację Programu 500 plus. Od 1 marca w urzędzie wojewódzkim uruchomiona zostanie infolinia, gdzie będzie można kierować pytania dotyczące wypłaty świadczenia - podało we wtorek biuro prasowe wojewody.

k poinformowała rzeczniczka wojewody warmińsko-mazurskiego Bożenna Ulewicz, na realizację zadań wynikających z Ustawy o pomocy państwa w wychowaniu dzieci na 2016 rok, dla województwa warmińsko-mazurskiego przyznano środki w łącznej wysokości 675,6 mln zł, w tym 665,3 mln zł dla gmin oraz 10,3 mln zł dla powiatów.

Z kwoty 665,3 mln zł dla gmin, na wydatki bieżące w tym koszty obsługi i programu, wypłaconych zostanie 664,3 mln zł; 917 tys. zł przeznaczone zostanie na wydatki inwestycyjne. Jak podkreśliła Ulewicz, do środy wojewoda przekazał na konta gmin, z przeznaczeniem na koszty obsługi na pierwszy miesiąc wdrożenia programu ogółem prawie 3 mln zł, w tym nieco ponad 2 mln zł na wydatki bieżące i 917,9 tys. zł na wydatki inwestycyjne.

- W trakcie realizacji programu potrzeby będą weryfikowane i na podstawie informacji będą dokonywane zmiany w budżetach, a w razie konieczności wystosowane zostaną wnioski do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o zwiększenie budżetu wojewody z rezerwy celowej budżetu państwa z przeznaczeniem na zabezpieczenie prawidłowej realizacji zdania do końca bieżącego roku - podała rzeczniczka.

Olsztyn ma dostać w pierwszej transzy 49 mln zł na realizację programu - podał PAP wiceprezydent Olsztyna Jarosław Słoma. Dodał, że samorząd planuje zatrudnić do obsługi programu od 20 do 25 osób. Realizacją programu zajmie się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej a gmina na potrzeby obsługi mieszkańców przeznaczy dodatkowy budynek przy ulicy Cichej.

Elbląg ma otrzymać w pierwszej transzy 41 mln zł - podała rzeczniczka elbląskiego Urzędu Miasta Joanna Urbaniak. Podkreśliła, że rodzice będą mogli pobierać wnioski w Urzędzie Miasta w Departamencie Świadczeń Rodzinnych przy ulicy Jaśminowa, ale także we wszystkich placówkach oświatowych - szkołach, przedszkolach i żłobkach. Przyjmowanie wniosków będzie możliwe drogą listowną, elektroniczną a także osobiście w biurze podawczym w specjalnym punkcie i 7 stanowiskach w Departamencie Świadczeń Rodzinnych. Samorząd Elbląga zatrudni dodatkowo trzy osoby do obsługi petentów.

Jak dodała rzeczniczka wojewody, od 1 marca w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie uruchomiona zostanie infolinia pod numerem 55 237 45 94, za pośrednictwem której pracownicy Wydziału Polityki Społecznej będą udzieli osobom zainteresowanym informacji z zakresu ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci. Dodatkowo na stronie internetowej Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie w zakładce polityka społeczna/ rodzina 500 plus umieszczane są wszelkie informacje dotyczące realizacji wspomnianej ustawy. Na początku marca w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie samorządowcy z regionu przejdą szkolenie dotyczące wypłaty świadczeń na dziecko."

http://wiadomosci.onet.pl/olsztyn/kwote-675-6-mln-zl-otrzyma-w-tym-roku-warminsko-mazurskie-na-program-500-plus/dh4xcn

Brawo Beata! :-)
Naprawdę jesteś Wielka :-)
Bóg zapłać za wielkie serce dla polskich dzieci!
Serdeczne pozdrowienia z Mazur! :-) :-) :-)

Obrona fałszywie oskarżonego o zdradę

Poniżej wypowiedzi Wałęsy w sprawie teczki TW Bolka i jego obrona.
Ja mu wierzę. Dajcie mu spokój proszę, bo go zaszczujecie na śmierć.
Na Wykopie są też skany instrukcji UBeckich, jak skłócić Wałęsę z
Anną Walentynowicz i informacja, że wcześniej działania UBeków doprowadziły do odsunięcia Anny Walentynowicz od środowiska działaczy solidarnościowych.

Czy UB bruździłoby Wałęsie, gdyby był faktycznym ich współpracownikiem?
Zastanówcie się. Swojego by nie atakowali.

Zniszczyli większość akt stworzonych podczas jego inwigilacji przez UB.
Akt w których był materiał udowadniający jego rzeczywistą walkę o obalenie komuny. Zaatakowaliście bohatera, a nie zdrajcę. Daliście się wkręcić w hejt nad niewinną osobą poprzez wyrachowane manipulacje Platformy Obłudnej i starej UBecji z nią współpracującej. Tak to widzę.

24.02.2016 8.30 Wykop
Lech Wałęsa:

Proszę o ksero wszystkich dokumentów , które Wam się nie podobają ,Które są brzydkie .

Ja udowodnię publicznie że to jest podrobione .Na tym dokumencie jest na przykład 9 osób w śród tych osób na pewno nie znam i na pewno nie spotkałem dwóch osób .

Zapytajcie te osoby .Czy mogłem cokolwiek na nie donieść .nie widząc ich nigdy .
,
Jakie to proste i tak po kolei kartka po kartce .

Rzucono publicznie z premedytacją materiały z fabrykowane paszkwile , pomówienia , kłamstwa i ja to udowodnię .

Ja z tymi papierami nie mam nic wspólnego .

***

Abp Głódź mówi że wyrządziłem jakieś krzywdy ,aż się prosi by zmierzyć ,kto więcej ? .....Oświadczam że nie znam żadnej krzywdy wyrządzonej .Proszę o konkrety gdzie co komu kiedy ? To co opowiadają Jagielski Szyler Lenarciak to bezczelne kłamstwa .To wytworzyła SB by brać na moje konto pieniądze .Ja musiałem spotkać się w pracy na polecenie kierownika i nie z SB a z kontrwywiadem i było tego może 5 razy do 1976 r .Potem zapowiedziałem kierownikowi by mnie nie odrywano w pracy do tych panów a jeśli mnie zawoła to jak zobaczę kto i tak wyjdę bez słowa ..Potem było kilka wezwań formalnych do komendy i tu musiałem stawić się na wezwanie ale tego taż było około 5 razy dp 1976 r.W żadnym tych spotkań nie padło z mojej strony żadne nazwisko ,ani jakikolwiek donos .Proszę mi wierzyć .To jest do udowodnienia na tych upublicznionych przez IPN ostatnio dokumentach

***

Ja nie widziałem dokumentacji ,która jest pokazywana przez IPN .Słyszę jednak teksty jak zachowanie

czy informacje .porażająca .Uczestniczyłem w różnych sytuacjach , ale w porażających czy przerażających nigdy a już

moje postępowanie nigdy takowych nie produkowało .Niech mi ktoś powie o co tu chodzi .Dobrze by było też otrzymać

ksero całości tych materiałów by się można odnieść . .Kto widział może Pan Kuczyński bo mówił porażające niech mi

powie tą drogą o co chodzi .Będę w sobotę w Warszawie .

***

Panie Prezydencie Duda ja tu nie mam do czego się przyznać z tego co wiem to Pan ma doczego się przyznać ..Pozdrawiam LW

***

Jeszcze raz informuję nie donosiłem i nie brałem pieniędzy ,mogę już to udowodnić sami możecie to sobie udowodnić .w tych 9 nazwiskach podanych publicznie na które żekomo miałem donosić są ludzie których nigdy nie widziałem i Oni nie widzieli mnie.Czekam na następne . .

***

Nie wierzyłem po tym zniszczeniu dokumentów z mojej działalności około 90 grubych tomów, i pozostawieniu kilku przygotowanych kartek że dojście do prawdy będzie możliwe .A jednak po publikowaniu tych dokumentów będą pojawiać się tak oczywiste kłamstwa i manipulacje że fakt podrabiania i robienia będzie bez problemów widoczny . po tych czterech pierwszych kartkach już można daleko to udowodnić cdn

***

Odpowiadam na pytania P .Walentynowicz poraz setny .

Pytania te przygotowała SB i podrzuciła P.Walentynowicz można odpowiedzi tu znaleźć a dowód takiego ostępowania dołączę

***

Już z tej upublicznionej dokumentacji można bezdyskusyjnie udowodnić nawet największym przeciwnikom i niedowiarkom kłamstwa . .Czekam na więcej szczególnie na donosy by wykazać a raczej Te nazwiska wykażą że to nieprawda że nie mieli prawa tu się znaleźć że to jest robione fabrykowane że to podróbka przez innch speców

***

Panie Cenckiewicz PRZEPRASZAM PANA i dziękuję że opublikowane zostały te materiały .

Ja załamałem się wtedy kiedy dowiedziałem się że zniszczone zostały około 72 tomy z mojej działalności ,i że zniszczono 14 tomów przygotowanych na moje sądzenie a pozostawiono tylko niewiele .Wiedziałem że podrabiali ale wiedziałem że udowodnić w tych warunkach będzie trudno , a wręcz nie możliwe .Popełnili jednak błędy , które z opublikowaniem będą wychodzić .Nie mam dziś pretensji do Pana wręcz przepraszam bo w prowadzili Pana w błąd właśnie nad produkcją którą wykonali w którą trudno nie uwierzyć .Jak będzie miał Pan czas to zapraszam na pogadanie .Dziękuję też Panu Friszke który naprowadził mnie na ich błędy powiedział na przykład że nie przypuszczał iż tych spotkani było tak wiele .No i właśnie było bardzo niewiele a Oni by brać pieniądze wykazywali że się spotykają . . Życzę owoców w tej skomplikowanej Pana pracy L.Wałęsa

***

Chcecie to wierzcie chcecie nie wierzcie moje sumienie czyste lw

***

Rozwiązałem .wreszcie rozwiązałem .na bazie tych dokumentów Proszę to sprawdzić .

Jeszcze raz Oświadczam

1] nie współpracowałem z SB

2] nie donosiłem nigdy na nikogo

3] nie brałem żadnych pieniędzy

4] nie dałem się złamać

.Natomiast dałem się podejść na chwyt ze zgubą pieniędzy i kontrolą wydatków .Masz miękkie serce musisz mieć twardą .

....Podpisałem dwa podobne , główne dokumenty , przy dwóch świadkach , to umożliwiło Sbeką pobieranie pieniędzy dla siebie nie dla mnie i o dziwo robili to po kolei różni i to dość długo .Ja dawno zdecydowanie zerwałem kontakty

.Musieli wykazywać że współpracuję i pisali za mnie donosy .by brać na moje konto pieniądze .

Materiały ręcznego opisu które w padały podczas rewizji i zebrane z różnych miejsc podbudowywały ich bezczelne działania ..

Kapitanie Graczyk to Pan mnie tak urządził ,a ja się zlitowałem nad Panem ..Jedno pytanie pozostaje, czy zrobił Pan to w pojedynkę czy robiliście to zbiorowo

.Panie Boże dzięki CI AMEN . lw

***

UBecka prowokacja

Sądzę, idąc za głosem mojego przenikliwego umysłu, że cała ta "Bolkowa" afera, to przewrotna prowokacja wymierzona nie tyle w Wałęsę, co w PiS. Chodzi o to, by ośmieszyć, skompromitować IPN oraz PiS, i ukazać PiS i ludzi z nim sympatyzujących jako ślepych, fanatycznych oszołomów. W tej grze przypadła PiSowi rola złego policjanta, a Platfusiarni tego dobrego.

Za kilka tygodni okaże się - po wielu, szczegółowych i profesjonalnych expertyzach, że pozyskane od Kiszczakowej dokumenty, to bezwartościowa, sfabrykowana przez pazernych na kasę UBeków makulatura.

Jest to genialny chwyt socjologiczny. Ludzie, którzy obecnie angażują się w totalny hejt nad niewinnym, starym człowiekiem (72 letnim) za niedługi czas odkryją, że wystrychnięto ich na dudka. Wtedy do ataku medialnego ruszy Platfusiarnia, uderzając w PiS, jako w sprawcę ogólnokrajowego hejtu nad niezłomnym bohaterem narodowym.

Zważcie, że wiekowy Wałęsa bardzo przeżywa ten ogólnopolski atak na niego. Serce mu łamiecie. Może ono nie wytrzymać. Może się zdarzyć, że zaszczujecie go na śmierć. Gdy się tak zdarzy, odpowiedzialność za spowodowanie śmierci bohatera narodowego spadnie na PiS, bo został wkręcony podrzuconymi aktami w zniesławienie niewinnego człowieka - poprzez to, że je ujawnił publicznie zanim zbadał ich autentyczność.

Wtedy polskojęzyczne media wzbudzą falę nienawiści do członków PiS, a na wierzch wypłynie "szlachetne" wstawiennictwo za Wałęsą przedstawicieli Platfusiarni. PiS straci popularność i wielu wyborców, którzy zaczną przychylniej spoglądać na Platfusiarnię, jako na zbiorowisko "równych gości", którzy od samego początku wspierali ikonę Solidarności i dawnego prezydenta Polski.

Zrobią wam mentalnego fikołka :-)
Dojdziecie do wniosku, że jednak trzeba przegonić "fanatyczny" PiS i wrócić w ramiona starej postkomuny w postaci Platfusiarni i PSL.
I o to w tej aferze chodzi :-)
Celem jest PiS.

Łączewski pisał do Lisa o "zmianie strategii" w zwalczaniu PiSu.
O taaaką strategię mu chodziło? :-) :-) :-)
Zobaczył, że patetyczne (pathetic - śmieszne, żałosne) demonstracje KODu nie robią na nikim wrażenia i nie są wstanie wciągnąć obywateli w ogólnopolski pucz obecnego rządu PiS i wpadł na pomysł z teką "Towarzysza Bolka"? Warto się nad tym zastanowić.

To, że za tym całym zamieszaniem stoi PO i PSL, wskazuje pewność, z jaką stają po stronie Wałęsy. Oni po prostu wiedzą, że ta teka jest sfabrykowana, bo sami maczali w tym palce.

To ciekawe, że z 90 akt ubeckich dotyczących działalności Lecha Wałęsy na rzecz obalenia komuny w Polsce ostała się tylko jedna teczka dotycząca rzekomej jego współpracy. Lech Wałęsa to nie zdrajca, to ofiara.
To prostolinijny, honorowy człowiek, któremu na sercu leżało dobro Polaków i Polski, dlatego obalił komunę. Ja mu wierzę.

Na temat grubej kreski się tu nie będę wypowiadać, bo to osobny temat.
Sądzę, że w tym temacie popełnił kolosalny błąd zostawiając przy władzy starą nomenklaturę. Zostawił niewdzięczną żmiję, która go po latach zawłaszczania majątku narodowego i życia jak pączek w maśle - ukąsiła go zdradziecko.
To przykre, ale takich chwytów po ludziach bez zasad moralnych i honoru można się było spodziewać.

Indianka






wtorek, 23 lutego 2016

Wierzycie Kiszczakowi i innym UBekom?

Ja nie wierzę. Wierzę Wałęsie. Wierzę, że UBecy wykorzystali go do wyłudzania pieniędzy na jego konto.
Sfabrykowali zawartość jego teczki, by mieć podkładkę pod wypłaty kasy dla siebie. A zaczęło się od tego, że pierwszy UBek wcisnął Wałęsie kit o zgubionych pieniądzach na samochód. Wałęsa z litości podpisał pod jego wpływem lojalkę, że będzie współpracował, by gościu miał podkładkę pod wypłatę kasiory z kasy UBecji, ale Wałęsa realnie nie współpracował. Być może podpisał też kilka kwitów odbioru pieniędzy od tego UBeka, których to pieniędzy nie dostał.
W ten sposób był wilk syty i owca cała.
Wałęsa nie stracił pracy i ominęło go sporo innych represji, kolegom nie zaszkodził, a UBek dał mu spokój, bo zarabiał na figurancie, który stanowił pretekst do wypłat kasiory z kasy UBecji.
Tworzył fałszywe donosy w zastępstwie Wałęsy, wykorzystał też notatki prywatne Wałęsy znalezione przy nim podczas rewizji.
Podrobił jego podpis i charakter pisma w kolejnych pseudo donosach.
Inni UBecy korzystali z tej dojnej krowy także preparując całą grubą teczkę z materiałami wywiadowczymi. Tak powstały opasłe akta rzekomej współpracy Wałęsy z UBecją. Gruby przekręt.

Teka wpadła w łapy Kiszczaka, który zaczął nią grać. Umierając Kiszczak chciał zemścić się na Wałęsie, który obalił jego dawny świat - komunę, za której Kiszczak był znanym i znaczącym, wpływowym i bezwzględnym draniem, który trząsł Polską. Zemsta Kiszczakowi się udała. A może żona Kiszczaka zapragnęła znów się znaleźć na świeczniku i temu wyciągnęła trupa z szafy? Z opisu jej osobowości wynika, że to próżna megalomanka, która i dawniej próbowała wyjść z cienia męża.

Wałęsa:

Rozwiązałem .wreszcie rozwiązałem .na bazie tych dokumentów Proszę to sprawdzić .
Jeszcze raz Oświadczam
1] nie współpracowałem z SB
2] nie donosiłem nigdy na nikogo
3] nie brałem żadnych pieniędzy
4] nie dałem się złamać
.Natomiast dałem się podejść na chwyt ze zgubą pieniędzy i kontrolą wydatków .Masz miękkie serce musisz mieć twardą .
….Podpisałem dwa podobne , główne dokumenty , przy dwóch świadkach , to umożliwiło Sbeką pobieranie pieniędzy dla siebie nie dla mnie i o dziwo robili to po kolei różni i to dość długo .Ja dawno zdecydowanie zerwałem kontakty
.Musieli wykazywać że współpracuję i pisali za mnie donosy .by brać na moje konto pieniądze .
Materiały ręcznego opisu które w padały podczas rewizji i zebrane z różnych miejsc podbudowywały ich bezczelne działania ..
Kapitanie Graczyk to Pan mnie tak urządził ,a ja się zlitowałem nad Panem ..Jedno pytanie pozostaje, czy zrobił Pan to w pojedynkę czy robiliście to zbiorowo
.Panie Boże dzięki CI AMEN . lw