czwartek, 23 lipca 2015

Słodziaki

Indianka przeżywa poranną inwazję słodziaków :-) :-) :-)
Na jej łóżko wspięło się rude psotne acz wdzięczne kociątko o imieniu Kremella, biała w czarne łaty psinka Sabusia, oraz cała młodziutka kociarnia z Tygrysią na czele :-) Wszystko ułożone pokotem na Indiance :-) Sabusia przemoczona od deszczu ze szczególnym namaszczeniem wytarła się w kocyk Indianki :-) :-) :-)

środa, 22 lipca 2015

Zamroczenie

Indianka próbuje sobie poradzić z nawałnicą papierów, która ją zalewa.
Odczuwa coś na podobieństwo zamroczenia. Umysł nie pracuje tak szybko i jasno jak zwykł.
Musi się przebijać przez mgłę ogarniającej senności i zmęczenia. 
Wie, że to obciążenie chorobowe tak na nią wpływa. Potrzebuje lekarstw. Potrzebuje jodu. Ryb morskich. Owoców morza. Powietrza morskiego.  One zawierają jod.
Potrzebuje też mięsa, aby dodało jej energii. Bez adekwatnej do choroby diety będzie ciągle słaba i zmęczona, senna. Nie da rady sobie z nawałnicą.
Nie może czekać do grudnia na pierwszą receptę.

Z tej nawałnicy papierowej wynika jedno - jej prawa nie są respektowane.
Odmowy ubrane w wyszukane słownictwo i formułki nie przesłaniają jednak tej prawdy. Jej prawa nie są respektowane... :(((
Zdaniem Indianki działania organów ścigania i karania są nakierunkowane na to, by przy pomocy zręcznych sztuczek i manipulacji doprowadzić do odmowy ukarania winnych, którzy działają na szkodę Indianki. 
Gdy Wąs wzywał policję, że zwierzaki Indianki weszły mu na pole - przyjeżdżali natychmiast.
Gdy Wąs poranił klaczkę - była odmowa wysłania patrolu na interwencję. 
Gdy Indiance ukradziono rower - policja robi trudności. Trzy razy prosiła dyżurnego Mikulskiego aby wysłał patrol do Barszczów w związku z kradzieżą roweru zanim ten patrol wysłał. W przypadku kradzieży ważne są godziny. Rano by się może udało odnaleźć ten rower, ale w nocy po całym dniu?
Był cały dzień na ukrycie i przemalowanie roweru.

Noga Kamyka

Rząd wyłudza od obywateli ogromne haracze na ubezpieczenie społeczne, na służbę zdrowia itp. w zamian nie daje nic lub tylko pozory świadczeń zdrowotnych. Kamyka pobito, ma pękniętą nogę. Zamiast go hospitalizować - wypuszczono na ulicę. Noga go boli. Nie śpi z bólu po nocach. Kuleje. Moim zdaniem przymus płacenia haraczów dla rządu powinien zostac zlikwidowany.

Indianka

poniedziałek, 20 lipca 2015

Siła konia


W związku z tym, iż oboje Indianie senni i zmęczeni, słowem brak im sił do noszenia żerdzi i słupków znad rzeki pod ogrodzenie - Indianka uznała, iż pora wesprzeć się siłą konia. Indiana jako klacz najmądrzejsza i najbardziej zrównoważona została wybrana do tego zadania.

Zadanie polegało na przyciągnięciu dwóch ciężkich długich żerdzi naszykowanych na wyrób długiej dachowej drabiny mającej służyć jako sprzęt pomocniczy do czyszczenia komina i poprawiania dachówek. Niestety - cel nie został osiągnięty gdyż klaczka za dużo się kręciła i wykazywała nadpopudliwość.

Ale za to została oswojona ze szleją i wylonżowana na podwórku. Była też próba prowadzania konia w ręku.
Kobyłka strasznie pcha się na człowieka. Trzeba ją tego oduczyć. 

Tym razem zwierz nie pomógł Indianom, ale za to odbyła się niezbędna lekcja reagowania konia na pomoce. Zapewne trzeba wiele takich lekcji, zanim klacz zapracuje na swój owies.
Póki co darmozjad dostał trzy owsiane nagrody za jako taką wspólpracę z Indianami i na zachętę na przyszłe lekcje.

Indianka

Dżdżysty, zmęczony dzień

Dziś rano jak zwykle od kilku lat Indianka obudziła się zmęczona. Kamyk nadal śpi. Wypuściła kury i indyczęta. Wpuściła kotkę Tygrysię. W związku  tym, że siąpi deszczyk, a ona ma zaległości w dokumentacji rolniczej .i korespondencji sądowej - postanowiła się skupić na papierach. Zjadła śniadanie i zmęczona położyła się znowu do łóżka, by nabrać sił.
Na jej ramieniu niczym elf pocieszyciel przycupnęła Kremella.
Słodkie kociątko zaiste.

Wczoraj była ładna pogoda i Indianka działała cały dzień na dworze próbując wciągnąć w swoje prace Kamyka.
Częściowo się to udało.

Podlała wszystkie sadzonki, rośliny domowe i mini uprawy doniczkowe i skrzynkowe. Wykąpała rośliny domowe. Opróżniła z gnojówki kasty do podlewania roślin i puste zaniosła nad rzekę by je umyć. Wycięła z wodopoju korzenie i zmobilizowała Kamyka, by wodopój poszerzył. Nie poszerzył, ale pogłębił co też było potrzebne.

Wycięła sekatorem gałązki zasłaniające widok na kartoflisko i rzeczkę. Grubsze gałęzie wyciął Kamyk piłą spalinową.
Ot takie drobne pielęgnacyjne zabiegi. 

Pozbierała gałęzie i zaciągnęła je pod dom do porąbania.
Przestawiła koźlęta. Wygrabiła i zamiotła plac przed domem.
Zbudowała schodki na ganek. Przesadziła dwie rośliny, które kicia pozbawiła doniczek zrzucając je z parapetu na ziemię.

Indianka

niedziela, 19 lipca 2015

Kremella milutką towarzyszką Indianki


Rosną kociątka Tygrysi. Wszystkie są przeurocze i zabawne.
Jednak na czoło wybija się Kremella. Towarzyszy Indiance wtulona w nią w nocy. Im blizej twarzy, tym lepiej :)
Skacze Indiance po głowie i wtula się w szyję lub pod ramię.
Kochane zwierzątko :) ♥♥♥

Indianka

Biały płot


Co prawda ten plotek stoi od kilku tygodni w tej postaci, a same słupki wkopalam 2 lata temu, ale sie nim jeszcze nie chwaliłam, więc się pochwalę teraz... ;)

Indianka

sobota, 18 lipca 2015

Herbarium Indianki


Kilka lat temu Indianka zasiała nad rzeczką miętę. Mięta się rozrosła i dostarcza Indiance surowca na herbatę.
Zbiera też rumianek z łąk. W sumie ma trzy rodzaje herbaty:
z ziela mięty, kwiecia rumianku i krwawnika.

Indianka

Ogrodzenie ogrodu


Po zaciekłej walce z niewyobrażalnym lenistwem Kamyka, przy wtórze wściekłych awantur - powstało ogrodzenie ogrodu. Jest krzywe jak chuj i chybotliwe jak kaczka. Indianka ogrodzenie sobie sama poprawi i dokończy, bo nie może liczyć na żadną pomoc Kamyka. I już nawet nie chce. Niech leser spada do Kętrzyna! :(((

Poniżej kartoflisko. Nadal nie ogrodzone. Owce i kozy wyżerają krzaczki ziemniaka... :((( Nie będzie zbioru... :(((
A leń śmierdzący gnije w wyrze tygodniami... :(((

Indianka

Slow Food Indianki


Indianka na mleku swoich kóz zrobiła budyń, naleśniki, chleb pszenny, twaróg, jogurt. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży mleka koziego kupiła cukier, drozdze, jogurt, kalafior i brokuła oraz ziemniakini chleb.

Kamyk w tym czasie leżał cały dzień w łóżku. Wstal wieczorem by pójść na wieś. Zanim wyszedł powiedział, że nie dołoży się do swojego wyżywienia gdy dostanie zasiłek. Nadal będzie żerował na tym co zrobi i kupi Indianka. Trzeba będzie się z nim rozstać definitywnie. Wychodzi na to, że to bezczelny pasożyt, a nie przyjaciel.

Indianka

Rzeźki poranek sobotni i poranne manewry


Indianka wstała jak zwykle o świcie. 
Wypuściła drób z kurnika. Niestety jaj w skrzynkach nie było jeszcze.

Wypuścila Indianę ze stajni, która dołączyła do pasącej się z owcami i kozami Dakoty. Na karkołomną zmianę koni była zbyt senna, więc Denver musi jeszcze trochę poczekać zanim wyjdzie na pastwisko. Gdy zostanie ukonczone drewniane ogrodzenie padoku przystajennego - wszystkie kobyłki będą pasły się jednocześnie. Póki co pasą sie na zmianę coby nie uciekały na dalekie wycieczki poza rancho Indianki. Ten system wypasu sprawia, ze trzymają się pastwisk Indianki mimo braku prądu. 
Poranne Słońce do popołudnia sprawia, ze mogą sie pasc po 2-3 sztuki jednocześnie, ale potem wraz z wieczornym zachmurzeniem zbliza sie godzina U czyli Godzina Ucieczki i jeśli sa co najmniej dwie na pastwisku - dochodzi do spontanicznej ucieczki.
Zatem przed Godziną U trzeba zamknac kobylki. Tylko jedna moze sie pasc calą noc bez obawy ucieczki. Sama nie odejdzie od stajni.

Rano skoro swit Indianka wypuszcza pozostałe kobylki.
Ale musi to robić w sposób przemyślany. Co najmniej jedna musi zostać w stajni. Najlepiej by to była ta co całą noc chodziła pod siedliskiem. Ale do tego manewru trzeba dwie osoby, a Kamykowi jeszcze się nie zdarzyło by wstał o swicie.
Jego norma wstawania to okolice godziny 10.oo-11.oo.
Lepiej go nie budzić, gdyż i tak nie wstanie tylko będzie burczał niezadowolony. On tu przeciez nie pracuje jeno spedza wakacje ;) Nikt i nic nie zmusi go, by podniósł się ze swojego wyra wczesnie rano. Z reguły podnosi się dopiero, gdy Indianka już wydoi kozy i zrobi sniadanie. Indianka powinna kasowac Kamyka za wakacje na swoim rancho. Mieszka i je za darmo.
Nie pomaga Indiance. Jak ma kaprys to cos zrobi, ale nigdy to, co potrzebuje Indianka. W jego wykonaniu dwudniowe grodzenie ogrodu zajmuje 2 miesiące i jest to partanina doprowadzająca Indiankę do szału. Budowa tego ogrodzenia kosztuje Indiankę masę nerwów i nieprzyjemności. Facet odbiera jej całą radość tworzenia. Ale skoro on tutaj jest i żre to co Indianki, to niech się przyda do czegokolwiek.

Indianka

piątek, 17 lipca 2015

Infrastruktura treningowa przyrasta

Nnno!
Wreszcie plac treningowy ogrodzony. Bardzo fajny, niebanalny plac o urozmaiconej rzeźbie terenu. Idealnie wpasowany w krajobraz.
Koniki już go sobie obejrzały i zaakceptowały.
Także 3 stabilne stanowiska uwiązowe urządzone i gotowe.
Koniki można już brać tu do pracy i ćwiczyć. W razie potrzeby jest gdzie je zakotwiczyć. Jest i wodopój. Jeszcze przydałoby się nocne oświetlenie placu. Indianka ma słoneczny pomysł jak to zapewnić :-)

Plac treningowy

Chcąc niechcąc Indiance wyszedł całkiem pokaźny plac treningowy do treningu koni. Co prawda to miał być ogród, ale póki co powstał niebanalny plac do nauki jazdy konnej.

Dzisiaj ostatnie górne żerdzie zostaną nabite. Potem trzeba będzie zrobić bramę wjazdową na plac.

Aby plac nadawał się na ogród, trzeba będzie siatkę naciągnąć i nabić dodatkowe żerdzie na dół i w połowie wysokości ogrodzenia.

W planach jest duży lonżownik o średnicy 20 metrów. Tam najpierw Indianka będzie układała swoje konie. Urządzi wszystko po swojemu, aby trening był maksymalnie przyjemny dla niej i jej koni.

Na dokończenie budowy ogrodzenia czeka też padok wschodni na zboczu wzgórza z szeroką panoramą na okolicę. Tam będą chodziły wszystkie konie jednocześnie. Mają tam stały dostęp do wody i przyjemny zagajnik chroniący przed upałem.


Przyjmę wolontariuszy, praktykantów, podróżników

Słowem osoby chcące poznać osobiście szlachetną idealistkę i jej liczne sympatyczne zwierzęta oraz przyłożyć się do budowy świetności unikalnego rancza jednocześnie spędzając zdrowo czas na świeżym powietrzu :-)
CV z listem motywacyjnym na:
Rajdy.konne(@)tlen.pl

czwartek, 16 lipca 2015

Tymczasem

Gdy Kamyk udzielał się towarzysko na wsi w Sokółkach tracąc rower Indianki wśród nowopoznanych "kolegów", Indianka posadziła i posiała 12 warzyw i ziół. W doniczkach póki co. Potem, gdy zostanie wreszcie ukończone ogrodzenie ogrodu - podrośnięta rozsada trafi do ogrodu. Przesadziła też i reanimowała 14 sadzonek drzew i krzewów ozdobnych i owocowych. One też trafią do ogrodu, jak tylko powstanie mocne, szczelne ogrodzenie. W sumie 26 gatunków roślin przesadziła i posiała Indianka w ciągu jednego dnia :-) Tymi rękami! :-)
Na pohybel internetowym cwelom z gównobuka i ku pocieszeniu Wlady, coby jej przykro nie było, że na darmo sadzonki i nasionka posłała Indiance. :-)
A i na leniwym Kamyku zarobi, gdy będzie chciał świeżych warzyw i ziół z ogródka Indianki :-) :-) :-)

środa, 15 lipca 2015

Burzliwy poranek


Rankiem Indianka wyszła z siebie widząc po raz kolejny oporne do wstawania i pyskujące arogancko leniwe cielsko rozwalonego w łóżku lesera.
- Spierdalaj do Kętrzyna ty leniwa świnio!!! - wrzasnęła rozwścieczona.
- Policja? Proszę usunąć z mojego domu i gospodarstwa tego typa! - poprosiła dyżurnego.

Po godzinie Kamyk z ociąganiem wyszedł z domu Indianki w asyście policji. Jednak nie spakował się. Poszedł z pustymi rękami.
Ruszył na wieś, i potem dalej na Olecko. Daleko nie uszedł, gdyż pomiędzy Żydami a Mściszewem napadło na niego 4 napakowanych gangsterów w wieku 35-40 lat jadących ciemnym samochodem na warszawskich numerach zaczynających się na litery WE. Jechali od strony Mściszewa w kierunku Żyd. Skatowali chlopaka. Przetrącili mu nogę i połamali nos. Odjechali. Nie mogąc wstać wezwał pogotowie. Przyjechało na sygnale. Zabrało go do Olecka. Umyto mu twarz, przepłukano nos, zrobiono prześwietlenie nosa i nastawiono złamany nos. Opatrunku nie założono. Kamyk domył twarz w łazience.

Potem prześwietlenie nogi. Wykryto pęknięcie kości strzałkowej pod kolanem. Zabroniono nadwyrężać tę nogę przez co najmniej miesiąc. Kazano człowiekowi z pękniętą kością nogi iść sobie do apteki i kupić bandaż elastyczny i zalożyć sobie go na to pęknięcie (jakość komorotuskiej slużby zdrowia, czyli skrzyzowanie bareizmu i badziewia ;))).

Ranny Kamyk nie zostal hospitalizowany i nie miał się gdzie podziać, więc trafił z powrotem pod skrzydła Indianki.
Dziś wieczór grzeczny i cichutki jak trusia ;)

- Kamyku - mój nadworny dojczy - rzekła przekornie Indianka -piąta koza uwiązana na zachodnio-północnym winklu...

Choć raz Kamyk bez szemrania wydoił wszystkie kozy i zrobił obiadokolację ;)

Indianka

wtorek, 14 lipca 2015

Przysługa

W niedzielę w przypływie szlachetnego altruizmu Kamyk postanowił zrobic wielką przysluge koledze z Sokólek.
Obiecał jemu, ze naprawi mu szwankujacy motorower oraz pomoze przy  "rozpołowieniu" ciągnika. Miał niby cos przy tym zarobic, potem okazalo sie ze jednak za darmo.
Nowopoznany kolega Janek na okolicznośc tej naprawy byl juz pare dni wczesniej poczestowal Kamyka piwem i to niejednym, a nawet wódką. Kamyk czuł sie zobowiązany i ochoczo ruszył na wieś wypinając sie na Indianke i jej zaplanowane grodzenie. Wziął i pojechał na rowerze Indianki. W niedzielę do późna w nocy siedział u kolegi i grzebal w motorze. Telefonicznie zapytany przez Indianke, czy wraca na noc, czy tam bedzie nocowal, stwierdził przy zachęcającym akompaniamencie gościnnego kolegi Janka, że zanocuje, bo już ciemno i słabo widać drogę, a rower ma niesprawne światła.
- A gdzie rower? - zapytała jak zawsze zapopiegliwa Indianka.
- W szopce zamknięty, bezpieczny. - uspokoil Kamyk.
- Tutaj nikt obcy nie weźmie, psy są i kłódka! - dodał Janek.
- A Kamyk będzie miał gdzie tam spać?
- Iiizaa, tutaj jest spania a spania! - dobrodusznie zapewnil Janek.
Uspokojona co do bezpieczeństwa Kamyka i rowera Indianka usnęła. W nocy po północy obudzil Indiankę Kamyk na motorowerze. Przyjechal po plecak na zakupy. Zostal oddelegowany przez kolegę i jego ojca do zakupu piwa i chleba na stacji paliw. Wziąl plecak i pojechał. Zrobił zakupy i zawiózł im je. Siedział u nich do rana, a rano przyjechał motorowerem na podwórko Indianki, by zrobic przeglad motoroweru, przesmarowac go i podokręcac to co luźne wykrył podczas jazdy nim po zakupy.  Na miejscu u Indianki Kamyk zrobił przegląd motoroweru, przesmarował smarem Indianki łożyska w kołach, podokręcał jej narzędziami ten wehikuł i odwiózł go włascicielowi do Sokółek. Ojca Janka odebrał ze sklepu w Sokólkach i odwiózł go domu. Poszedl po rower do szopki.
A szopka pusta!
A gdzie rower? - zapytal Kamyk.
- Janek pojechal rowerem do sklepu Renaty i tam go pod sklepem zostawil. - wyjasnil ojciec Janka. 
Kamyk poszedl pod sklep, a rowera niet.
Sklepowa powiedziała, ze Janek byl tym rowerem pod sklepem, ale pojechal na nim z powrotem do swojego domu. 
Skądinąd wiadomo, że Janek wracając zahaczył o dom Wojtka i Sławka gdzie tam drinkowali razem. Kamyk słyszał tych kolegów w tle, gdy rozmawiał z Jankiem przez telefon dopytując się o jakąś częśc motoroweru.

Indianka wieczorem poszła z Kamykiem do Barszczów po swoj rower, ale nie oddali. Janek pokrzykiwal groznie. Kazal im się wynosić. Wezwała policje. Policja była i sprawdziła. 

Chodzą słuchy, że rower został przehandlowany na wódkę.
Będzie wniosek o ukaranie, chyba, że rower cudownie wróci do Indianki sam.

Indianka

niedziela, 12 lipca 2015

Walka o ogrodzenie ogrodu

Indianka toczy heroiczną walkę z Kamykiem o budowę ogrodzenia ogrodu. Nygus broni się rękami i nogami. Rano do południa śpi. Po południu wstaje i pali papierosa. Pije kawkę. Pali drugiego papierosa.
Je śniadanie. Oczywiście wyżera Indiance zapasy, bo swoich nie zrobił. Czeka na gotowe - aż Indianka wydoi kozy, zbierze jaja, zrobi śniadanie. Potem godzinami wpatruje się w swojego androida.

Zniecierpliwiona Indianka domaga się, by Kamyk wziął się za jakąkolwiek robotę. Słyszy: "zaraz", "zdążę", "nie śpieszy się", "mam czas". Nie chce ani sprzątnąć kuchni, ani pokoju który zajmuje - pomieszczeń z których za darmo korzysta.

Kamyk nie robi nic. Wiadra z wodą ze źródła nosi Indianka. Indianka zmywa naczynia i gotuje, zajmuje się zwierzętami. Kamyk tylko bawi się z kociakami i szczeniakami. Czasem przygna zwierzęta gdy pójdą za daleko. Czasem coś ugotuje z kończących się zapasów żywności Indianki. Czasem pogrzebie w pile i tępym łańcuchem potnie na krótkie klocki 20cm drewno pod domem, do pieca do którego wchodzą metrowej długości kłody. Kompletnie bez sensu. Przy tym marnuje paliwo potrzebne do cięcia żerdzi na ogrodzenie. Nie chce wkopać żadnego słupka, ani dociąć równej żerdzi na płot. Jest krnąbrny i samowolny. Nigdy nie robi nic, o co go prosi Indianka. Uważa, że nie trzeba grodzić ogrodu, bo w tym roku już nic nie urośnie (o pomoc przy grodzeniu był proszony ponad pół roku temu). Twierdzi, że Indianka ma sobie sama grodzić ten ogród i pastwiska, bo jemu się nie chce. Po wielkich awanturach natnie co kilka dni po max kilka żerdzi. Po kilku kolejnych dniach przyniesie ze dwie żerdzie cienkie i krzywe jak chuj i rzuci pod rząd słupków wkopanych przez Indiankę rok temu.
Gdy Indianka tłumaczy baranowi, że krzywe i cienkie żerdzie konie połamią i jeszcze nie daj Boże nadzieją się na nie - nie dociera. Nic go to nie obchodzi. Gdy tłumaczy, że będzie problem naciągnąć siatkę na krzywe żerdzie - nie dociera. Taki pomocnik to żaden pomocnik. Z takim cokolkwiek zrobić to męczarnia. Indianka ma go po dziurki w nosie. Będzie musiał iść do pracy i zarobić na swoje jedzenie. Indianka darmozjada za friko w nieskończoność nie będzie karmić. Nie stać ją na to. Nie pozwoli mu się bez końca wykorzystywać. Nie chciał jej pomóc grodzić ogród na wiosnę - to niech kupuje sobie żarcie w markecie w Olecku za swoje pieniądze zarobione na budowie np.

Śpiąca Królewna potrzebuje 7 krasnoludków!


U Indianki wykryto groźną chorobę powodującą ogromną śpiączkę.
Indianka zapada w coraz dłuższe letargi.
Potrzeba co najmniej 7 krasnoludków aby ogarnąć to, co jest do ogarnięcia na farmie i w domu.
Krasnale, przybywajcie i rękawy zakasajcie! :)

607507811
rajdy.konne(@)tlen.pl

Indianka

czwartek, 9 lipca 2015

Zmiana warty


Indianka rano i po południu podziałała wczoraj. Kamyk źle się czuł - bolała go głowa i żołądek. Wstał około pierwszej po południu. Głowa przestała boleć, ale coś go telepało w żołądku.
Jednak na tyle lepiej się poczuł, że wieczorem sam wyruszył po zboże dla kur. W tym czasie Indiankę ogarnęła tak przemożna senność, że bezwiednie zasnęła gdy tylko położyła się.

Dziś rano znowu Kamyk śpi jak kamień, a Indianka od rana działa.
Wypuscila kury, zrobila zmiane koni, policzyła owce i kozy na podwórku. Rzuciła kurom garść zboża.
Wystawiła lampki solarne i solar do ładowania.