Udało się załatwić transport dla Francuzów i jeszcze przy okazji zakupy. Duże zakupy... ;)
Indianka zadowolona. Francuzi okazali się miłymi intelektualistami, z zawodu naukowcami.
Miło się z nimi gawędzi na tematy wielkie, naukowe i egzystencjonalne.
Francuzi mimo udanych naukowych karier zamierzają osiąść na wsi i prowadzić sielskie życie oraz żyć z wytwarzania zdrowej żywności. We Francji fajnie to jest zorganizowane.
Małe farmy produkują żywność dla np. dwudziestu stałych odbiorców z miasta. Odbiorcy ci płacą coś jakby roczny abonament bez względu na to czy rolnikowi obrodziło w polu czy nie i w zamian otrzymują stałe dostawy żywności od nich. Rolnik jest zabezpieczony – ma zabezpieczony zbyt, a klienci mają zapewnione stałe dostawy zdrowej, wartościowej żywności. Dzięki temu małe francuskie farmy są rentowne i farmerzy nie muszą dorabiać w miastach, by się utrzymać, tak jak to dzieje się w Polsce... Sprzedają warzywa, owoce, mleko, jaja i mięso wprost z farm do miast. BEZ POŚREDNIKÓW. Dzięki temu, są w stanie się z tej produkcji rolnej utrzymać.
Indiankę zaciekawił ten roczny stały abonament. Chyba wypróbuje to w Polsce, jak tylko uda jej się zdobyć traktorek ogrodniczy, coby dać radę obrabiać ziemię pod warzywa dla większej ilości mieszczuchów smakoszów zdrowego jadła. Trzeba zdobyć traktorek, albo przetrenować konia do pracy w polu. Trochę go szkoda, bo szlachetny, ale mógłby popracować zamiast tylko paść się jak ten ostatni darmozjad.
no, organizacja to podstawa, a nie wolna amerykanka jak u nas..ale jak nie obrodzi, to co dostarczy?
OdpowiedzUsuńAleż my mieszczuchy marzymy o ekologicznej żywności bo wciąż nie mamy pewności co kupujemy nawet na targowiskach. Uprawiaj i sprzedawaj. Nie potrafię jeść sera białego kupionego w sklepie odkąd zjadłam ser kupiony na wsi.
OdpowiedzUsuńWitaj Indianko!
OdpowiedzUsuńSpytaj jeszcze Francuzów jak u nich wygląda sprawa produktów regionalnych i co robią producenci zdrowej żywności w zimie.
Już kiedyś poruszałem tu sprawę "Sękacza z Mazur Garbatych". Sękacz jest produktem wybitnie z tego regionu. Ostatnio w Tesko (na dolnym śląsku) kupuję za każdym razem taki z Mrągowa i obserwuję, że szybko go w sklepie ubywa (32 zł/kg). W innych marketach nie ma wcale.
Indianka rozeznana w świecie (Australia, Francja, Kolumbia, Wiktor Irlandia )i bardzo zaprawiona w dążeniu do celu i pysznych wypiekach, znalazła by zbyt na całym świecie a towar ma raczej dłuższą przydatność.
Piecyk bardzo tani (i ja nie jestem ich dystrybutorem).
Pozdrawiam
Marek