wtorek, 27 sierpnia 2019

„Robią nas w konia: Klęska Antysystemu i prawdziwe wyniki Eurowyborów

https://youtu.be/8wavF7C3sGM

Przyganiał kocioł garnkowi.
Kolejny, który spartolił. 

Izrael zbombarduje Palestyńczyków w Strefie Gazy. Żydzi ustawiają się w kolejce po piwo i popcorn!

Żydowska armia, od 70 lat okupująca Palestynę, zapowiada kolejne ataki na otoczoną przez nich Strefę Gazy, zwaną „największym więzieniem na świecie". Ma to być odpowiedź na trwające protesty Palestyńczyków. 30 marca, uczestniczyło w nich 20 tysięcy Palestyńczyków, do których Żydzi strzelali jak do kaczek. Zginęło 17 osób, a 1400 zostało rannych. Żaden żołnierz żydowskiej armii nawet nie został ranny.

Palestyńczycy protestują przeciw decyzji Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady USA z Tel-Awiwu do Jerozolimy oraz przeciw 70-letniej okupacji ich kraju przez żydowskich najeźdźców, którzy na mocy rezolucji ONZ z 1947 i słynnego przemówienia Davida Ben Guriona (14 maja 1948) przeprowadzają na ich ziemiach prawdziwy holokaust. W połowie maja, Żydzi planują zorganizować milionowy protest, podczas którego będą świętować 70. rocznicę „powstania państwa Izrael". Żydzi wciskają światu brednie o jakichś barbarzyńskich ambicjach Hamasu, który w po prostu dąży do wyzwolenia Palestyny spod żydowskiej okupacji, co dla nikogo nie powinno być żadnym zaskoczeniem.



https://wprawo.pl/2018/04/13/izrael-zbombarduje-strefe-gazy-zydzi-ustawiaja-sie-w-kolejce-po-piwo-i-popcorn/

Kolejna rzeź niewiniątek



Główny Lekarz Weterynarii informuje o kolejnym ognisku afrykańskiego pomoru świń w woj. warmińsko-mazurskim, tym razem zarażone stado liczyło 193 świnie. To już 17 ognisko na terenie tego województwa w 2019 r., w wyniku czego likwidacji musiało zostać poddanych 22,5 tys. świń. W całym 2018 r., w Warmińsko-Mazurskiem zabito z powodu wystąpienia ogniska ASF 5 440 świń.


https://www.farmer.pl/produkcja-zwierzeca/trzoda-chlewna/nowe-ognisko-asf-ponownie-w-pow-bartoszyckim,88050.html

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Prawa zwierząt

Postuluję, aby zwierzęta miały prawo pozostać przy swoich ukochanych właścicielach.

Indianka

Lobby HOMOSEKSUALNE chce zniszczyć rolników



Homoseksualna partia wiosna to wróg numer jeden wszystkich rolników i Hodowców w Polsce! Niech was ręka boska broni, żeby na tych faszystów głosować.



Biedrony, wasze postulaty są nic niewarte. To jest pustosłowie. Urzędnicy na samych tylko Mazurach wymordowali ponad 22 tysiące świń w 2019. To straszna i bezsensowna masakra, a wy nic z tym nie robicie. Te wszystkie świnie zostały zamordowane i spalone z powodu ledwo podejrzenia, że są chore na ASF. Również matki prośne. 

Wy nic nie robicie, żeby zwalczyć chorobę i uratować te świnie, które nie są chore, a które są zabijane, bo jest ledwo podejrzenie, że mogą być chore.

 Pasuje wam taka eksterminacja polskich świń. Świnie są celowo zarażane po to, żeby zniszczyć polską mięsną branżę.

 Gospodarstwa hodowlane są w ten sposób niszczone. Niszczone jest życie rolników, którzy hodawali te zwierzęta. Polscy rolnicy są doprowadzani do bankructwa. Ale u was jest taka znieczulica, że co was obchodzą polscy rolnicy. Wy nie jesteście empatycznymi patriotami tylko pustakami bez serca i rozumu.

Prawdziwymi intencjami waszych postulatów nie jest ochrona zwierząt tylko zamach na polskich hodowców. Wy chcecie zakazać polskim rolnikom i innym hodowcom hodowli zwierząt. Preteksty są różne.

Króliki, lisy, nutrie zawsze były hodowane w klatkach z konieczności, a nie dla widzimisię hodowcy. Te zwierzęta są trzymane w klatkach ze względów bezpieczeństwa.

Można wprowadzić normy nakazujące zastosowanie odpowiednio przestronnych i wygodnych klatek, ale zakazywać stosowania klatek, gdzie one są niezbędne to jest po prostu likwidacja branży mięsnej i futerkowej.

Wy tylko niszczycie to co dobre, to w czym Polska jest dobra, w czym przoduje, czego nam inne kraje zazdroszczą.

Wy wchodzicie ze swoimi brudnymi buciorami w te hodowle i je niszczycie aby wyciąć polską bardzo dobrze rozwiniętą branżę.

Jesteście szkodnikami i faszystami niszczącymi polską hodowle i polskich hodowców. Niszczycie polskie rolnictwo krok po kroku, po to by inne rolnictwa w innych krajach mogły na tym skorzystać i zarabiać wielkie pieniądze.

Wyborcy partii Biedronia jesteście tylko i wyłącznie marionetkami, bezmyślnymi, pionkami w rękach cwaniaków. Jak wam się uda wasz zbrodniczy, szkodliwy proceder to Polska zostanie kompletnie pozbawiona zwierząt, a ja jako hodowca się na to nie zgadzam, bo ja kocham zwierzęta i chcę żeby one żyły w naszym kraju tak jak żyły do tej pory przez tysiące lat.

Indianka

Barbarzyństwo Niemców



To, co odkryła Leszczyńska, wykraczało poza zwykły opis barbarzyństwa. Po przyjeździe większość ciężarnych kobiet zostawała wysyłana do komór gazowych, inne zabijano na miejscu.
Tylko nieliczne mogły liczyć na miejsce w szpitalu, ale to wcale nie była dla nich łaska tylko skazanie na jeszcze większy koszmar.
Niemka imieniem Klara, która służyła w szpitalu jako położna jeszcze przed przybyciem Stanisławy nie była tak naprawdę akuszerką, a aborterką ponieważ uważała, że każde z tych dzieci – nieważne czy ma szansę się urodzić czy nie – musi być martwe.
Topiła więc niemowlaki w wiadrze z wodą, a gdy przestawały krzyczeć wyrzucała je za barak gdzie służyła za strawę dla szczurów.
To samo miała robić Polka, ale dzielnie odmówiła. Stanisława powołała się na przysięgę Hipokratesa, o której nawet w dzisiejszych czasach zapomina wielu lekarzy dokonujących aborcji.
https://nczas.com/2019/08/26/co-laczy-roberta-lewandowskiego-i-josefa-mengele-brutalna-prawda-w-ktora-ciezko-uwierzyc/

Wypędzeni, wymordowani, wyszydzeni

Widzicie analogię?

Indianka

Wypędzeni, wymordowani, wyszydzeni

Data publikacji: 2015-09-06 07:00
Data aktualizacji: 2015-09-10 09:35:00
OPINIE
Dawid Lasocinski/FORUM
Zniszczenie ziemiaństwa polskiego było bodaj najpotworniejszym, bo najbardziej nieodwracalnym cięciem w zbrodniczej lobotomii, której przed siedemdziesięciu laty poddano Polaków. Operacja ta wyeliminowała z szarej tkanki narodu nie tylko znaczną część ośrodków odpowiedzialnych za pamięć – ale także za zdolności motoryczne ogłuszonego pacjenta. Wściekły atak na ziemiaństwo był bowiem nie tylko atakiem na polską tradycję narodową w samym jej mateczniku, ale także, a może przede wszystkim, śmiertelnym ciosem w bazę materialną, bez której nie może być mowy o jakiejkolwiek indywidualnej niezależności, a więc w odniesieniu do narodu – o niepodległości.

Rola polskiego dworu nie ograniczała się bynajmniej – jak wielu dzisiaj sądzi – do funkcji dekoracyjno‑sentymentalnych. Owszem – dwór był nierzadko najpiękniejszym, bo najmniej prowizorycznym, a najbardziej stałym, nierzadko wręcz odwiecznym elementem polskiego pejzażu prowincjonalnego. Ale przecież jego estetyka ściśle odpowiadała funkcjonalności – ta zaś wynikała przede wszystkim z autentycznych potrzeb i realnych możliwości gospodarczych. Dwór polski zapisany w legendzie literackiej: Soplicowo, Nawłoć, Wierna rzeka czy Wilko – to obraz o tyle mało realistyczny, że stanowczo za mało w nim po prostu codziennej, ciężkiej pracy. Bo polski dwór był przede wszystkim ośrodkiem zarządzania przedsiębiorstwem rolno‑spożywczym. Zasada zastaw się, a postaw się na dłuższą metę tu nie działała – kto żył ponad stan, ten i ziemię tracił, i sam dwór wraz z nią. Ci zaś, co trwali, zapewniali podstawy materialne nie tylko własnemu klanowi – ale całemu narodowi.

Dobrze wiedzieli o tym wszyscy jawni wrogowie i fałszywi przyjaciele niepodległej Polski – dlatego dwór polski stawał się pierwszą ofiarą ich akcji zaborczych i pacyfikacyjnych. To ziemiaństwo – jako oczywistą ostoję i esencję polskości – brano na celownik podczas „legitymowania ze szlachectwa” prowadzonego przez władze carskie po kolejnych powstaniach. Notabene: kto inny te powstania prowokował – ale to ziemiaństwo przede wszystkim płaciło rachunki. Płaciło daniną krwi ziemian poległych, więzionych, zesłanych – i ruiną majątków, plądrowanych i konfiskowanych.

Wystarczy jeden przykład z historii poprzedniego stulecia: nie byłoby wszak żadnej partyzantki ani nawet konspiracji w terenie na większą skalę, gdyby nie właśnie ziemiańskie dwory – ogniwa akcji „Tarcza” (albo: „Uprawa”, „Ochrona”, „S1”), w ramach której koordynowano pracę zaplecza materialnego AK. Była to praca systematyczna i wymierna (w gotówce i w naturze) – i bynajmniej niepozbawiona najwyższego ryzyka.
Gdyby nie „Uprawa”–„Tarcza” – przyznawał po wojnie generał Bór‑Komorowski – Armia Krajowa nie mogłaby była spełnić wielu swoich zasadniczych zadań (…) opieka „Tarczy” uchroniła od głodu, demoralizacji i rabunku wiele oddziałów partyzanckich powstających jak grzyby po deszczu po 1943 roku.
Jaka była cena tego patriotycznego zaangażowania? Proszę wziąć do ręki i bodaj tylko przerzucić monumentalną, dwutomową Listę strat ziemiaństwa polskiego 1939–1945 opracowaną przez profesora Krzysztofa Jasiewicza…

Stara złodziejska doktryna
Władza komunistyczna nie przypadkiem właśnie „panów” i „obszarników” plasowała na czele listy przeznaczonych do eliminacji „wrogów ludu” – obok innej kategorii najgorszych burżujów‑wyzyskiwaczy: fabrykantów, kamieniczników, kułaków (tj. szczególnie gospodarnych chłopów) i klechów (tj. samowystarczalnych proboszczów lub przeorów). Ich wszystkich trzeba było obrabować pod pretekstem „przywracania ludowi jego własności”, by następnie zabrać się za wszystkich pozostałych.

Po posiadaczach znaczniejszych majątków stopniowo bowiem przychodziła pora na posiadaczy czegokolwiek. Na początek jednak trzeba było jednych poszczuć na drugich – najprościej: zachęcając do rabunku albo przynajmniej współuczestnictwa w paserstwie. Dokonano tego, sięgając do ugruntowanego repertuaru propagandy rewolucyjnej: ogłoszono tak zwaną „reformę rolną”. Komuniści sowieccy wcale nie musieli wykonywać tej pracy od podstaw – co najmniej połowę roboty wykonali za nich wcześniej rodzimi rzecznicy „postępu”. Już przed wojną poważne sukcesy odniosła wszak agitacja wśród „ludu pracującego miast i wsi” – prowadzona nie tylko przez sowiecką agenturę, ale i przez rodzimych szermierzy „postępu”. Chodziło o spektakularne zakwestionowanie prawa własności. A ziemiaństwo było idealnym, bo w gruncie rzeczy bezbronnym kandydatem na pierwszą ofiarę.

Komuniści mieli doskonałe wyczucie w tej sprawie – rozumieli, że ludzie zaproszeni do współuczestnictwa w grabieży staną się automatycznie zakładnikami „władzy ludowej”, która umożliwiwszy im chwilowe wzbogacenie, tym łatwiej będzie mogła ich samych wyzuć później z wszelkiej własności, zapędzając do kołchozów. W Polsce proces ten nie został na szczęście sfinalizowany z taką konsekwencją, jak w wypadku innych podbitych narodów. Ale puszczone wówczas w ruch mechanizmy propagandy judzącej przeciwko „dworom i pałacom” były identyczne. A jak trwałe, tego dowodzą do dziś pokutujące w propagandzie Post‑PRL‑u klisze propagandowe, które jeszcze po śmierci obrażają pamięć dobrych Polaków i dobrych gospodarzy – polskich ziemian.

Przede wszystkim zaś trwają – jako integralny element systemu prawa obowiązującego w Polsce – słynne „dekrety wywłaszczeniowe” PKWN. Bezprawie dokonane za PRL przez polskojęzyczną władzę sowiecką zostało po latach podżyrowane i opatrzone pieczęcią z orłem w koronie przez Post‑PRL.

Ziemię odebrano obszarnikom jak najzupełniej słusznie – możemy przeczytać na forum internetowym „Gazety Wyborczej” – obszarnicy bowiem, aby posiąść swoje latyfundia, musieli najpierw wydziedziczyć z tej ziemi chłopów, którzy pracowali na niej odwiecznie. Reforma rolna była po prostu aktem dziejowej sprawiedliwości. Tak więc i dziś zdaje się prawym dziedzicom idei Proudhona i Lenina, że własność to kradzież. Z tym fundamentalnym nonsensem nie będziemy tu szerzej polemizować. Zauważmy tylko, że o ile nabycie własności w dawnej Polsce wiązało się częstokroć z publicznymi aktami wierności Rzeczypospolitej, Koronie Polskiej, czy personalnie Królowi Jegomości – o tyle nabycie własności w PRL i Post‑PRL wiązało się z reguły z aktami niewierności, nielojalności, odstępstwa od idei i praktyki polskiej niepodległości. To fundamentalna różnica – na naszą niekorzyść, rzecz jasna.

Warto też wspomnieć, że przynależność do stanu rycerskiego bynajmniej nie była dawnymi czasy pojmowana jako li tylko przywilej. Bo to był przede wszystkim obowiązek wiernej służby – aż do ofiary z własnego życia, o majątku nie mówiąc, w wojennej potrzebie na każde Ojczyzny wezwanie. I był ten obowiązek pojmowany i realizowany bardzo dosłownie – aż do samoniszczącej przesady. Właśnie z tego powodu bynajmniej nie każdemu chłopu czy mieszczaninowi marzył się szlachecki klejnot – czego dziś nie pojmuje mentalność zdefektowana przez jakobińską i bolszewicką propagandę.

Niepowetowana szkoda dla całej Polski
Zagłada ziemiaństwa – czy to przez dosłowną, fizyczną eksterminację (zabójstwa, wywózki i więzienia), czy to przez deklasację (wypędzenie i szykanowanie) – dokonała się ze szkodą nie bynajmniej samych ziemian tylko. Jest to niepowetowana strata dla całego narodu i cios w najżywotniejsze ośrodki całej polskiej cywilizacji. Wyeliminowano bowiem jedyną w polskiej strukturze społecznej tak liczną grupę ludzi mimo wszystkich wyjątków jednak normatywnie pracowitych i pobożnych – a zarazem wolnych i na swą miarę niezależnych, bo niefundujących rodzinnej egzystencji na państwowym etacie czy zagranicznej dotacji. Ludzi niezależnych od kaprysów innych w dostatecznym stopniu, by przynajmniej przy własnym stole – czy za oknem rządzą akurat Moskale, czy Prusacy – mogli sobie pozwalać na fanaberię bycia Polakiem.

Ile jest dziś w Polsce takich rodzinnych kręgów, w których niepodległość może być podtrzymywana bez obawy, że zagrozi to karierze partyjnej lub korporacyjnej? Sytuacja rysuje się pod tym względem niewątpliwie bardziej tragicznie niż jeszcze przed stu laty – zanim (sic!) Polska odzyskała niepodległość.

W naładowanym faktografią, a zarazem łamiącym serce filmie dokumentalnym Andrzeja Gajewskiego Zagłada ziemiaństwa polskiego (prod. Film Open Group 2013) Rafał Ziemkiewicz przytacza mrożącą krew w żyłach anegdotę z okresu „transformacji” lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Oto pytany wówczas o sprawę tak zwanej reprywatyzacji, tj. możliwości zwrotu mienia zagrabionego przez komunistów prawowitym właścicielom Bronisław Geremek (1932–2008), jeden z czołowych wówczas demiurgów Post‑PRL‑u miał wyjaśnić, że nic takiego w żadnym wypadku nie nastąpi, bo to nie nasz elektorat. Nie dziwota więc, że na tak zaprojektowanym fundamencie wyrasta nam tu od ćwierćwiecza coś tak dalece odbiegającego od marzeń o wolnej Polsce. Marzeń, które przecież przez stulecia piastował i przechował właśnie polski dwór.



Grzegorz Braun
Artykuł ukazał się w 40. numerze magazynu "Polonia Christiana"


Read more: https://www.pch24.pl/#ixzz5xf1r12Hy

niedziela, 25 sierpnia 2019

Sędziowie - przed nimi tylko krok do boskości

Blokada na Instagramie 😂

Dzisiaj była akcja. Wytłumaczyłam głównemu propagandyście Izraela jak bardzo podli są Żydzi.
Ledwo przeczytał na Instagramie co mu napisałam, tak mnie wściekle zbanował, że nie mogłam nigdzie komentować ani nawet lajkować 😂
Ale przynajmniej mam pewność, że przeczytał i że ruszyło go 😀😎
Trzeba niezłomnie szerzyć prawdę o stosunkach polsko-żydowskich. 😇
To mój patriotyczny obowiązek.

Indianka

Gdyby nie Polacy Izrael w ogóle by nie powstał! Ks. prof. Tadeusz Guz u Roli o nagonce na Polskę!

„Sekielski - Reakcja 1.0 na Jego Film „Tylko nie mów nikomu” | by Dawid Mysior 🕶🇵🇱”

sobota, 24 sierpnia 2019

„Eutanazja | by Dawid Mysior 🕶🇵🇱”

„Katolicko lecz Zadziornie | by Dawid Mysior 🕶🇵🇱”

https://youtu.be/FFlnIwQjz_A

Katolicy to mądrzy i wykształceni ludzie, a sekta LGBT to zaburzony ciemnogród.

Lasy amazońskie są niepalne

Czyli media kłamią albo jest to planowe wypalanie Amazonii.
Mnie też było sobie trudno wyobrazić tę wilgotną wręcz mokrą dżunglę, że się zapaliła i płonie masywnie. Przecież tam wilgotność powietrza wewnątrz dżungli sięga 80%.

Indianka

"Warunki naturalne.W Amazonii występuje wielka liczba gat. roślin i zwierząt. Doliny dużych rzek (zwane várzeas) i wybrzeża często zajmuje roślinność pionierska, z typami przejściowymi od pływających traw do wilgotnych lasów równikowych i namorzynów. Wyróżnia się 2 dolinne formacje leśne: stale zalane lub podmokłe — igapó, oraz sezonowo zalewane — várzea. Na obszarach niezalewanych, zw. terra firme, występują najbardziej typowe dla A. lasy — eté. Tworzą one również 2 formacje: lasy gęste na obszarach o większych opadach i lasy otwarte na suchszych terenach. Na Wyż. Gujańskiej i na przedgórzu Andów występują równikowe lasy górskie. Północno-zachodnie części A. zajmuje campinarana. Na południu regionu występuje duży obszar z roślinnością o cechach przejściowych między lasami a sawannami, zw. cerradão (ponad 0,5 mln km2). Wzdłuż rzek spływających z Wyż. Brazylijskiej rosną lasy galeriowe. Ponadto w środkowej, południowej i wschodniej części A. spotkać można naturalne sawanny (cerrados, llanos): od cerradão przypominających lasy do sawann trawiastych. W Amazonii nie ma pór bezdeszczowych, zróżnicowane jest natomiast nasilenie opadów w ciągu roku; w środk. A. roczna suma opadów wynosi 2000–3000 mm, u podnóża Andów — do 7000 mm. Bardzo gęstą sieć rzeczną tworzy Amazonka z licznymi i wielkimi dopływami; doliny rzek są okresowo zalewane, a w dolnym biegu Amazonki i jej delcie tereny bagienne zajmują znaczne obszary. W Amazonii utworzono liczne rezerwaty i parki nar.; największy z nich — Jaú zajmuje pow. 2,3 mln ha. Ochronie podlegają tereny indiańskie."

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Amazonia;3868505.html




Cejrowski o pożarze Amazonii: „Lasy amazońskie są nie-palne. Trzeba się bardzo napracować”


Wojciech Cejrowski odniósł się do doniesień o wielkim pożarze w Amazonii. Jak podkreśla, z własnego doświadczenia wie, że ogień nie mógł wybuchnąć sam z siebie, gdyż trzeba się solidnie napracować, by w tamtym regionie rozpalić ognisko, które zaraz nie zgaśnie.
– Lasy amazońskie są NIE-palne. Aby sobie wypalić małe pole trzeba się BARDZO napracować – stwierdził Wojciech Cejrowski.
– Najpierw trzeba zwalić wszystkie duże drzewa, potem wykarczować resztę i palić kawałkami. Amazońskie ogniska gasną same z siebie, trzeba je stale wachlować, rozdmuchiwać. Amazońskie drewno, nawet suche, palić się nie chce. Dlatego Indianie na rozpałkę lubią stosować nasze plastikowe butelki. Stare butelki i zapalniczka zastępują dzisiaj dawniejsze koraliki przywożone na wymianę. Powód? Rozpalanie ognia – dodał Cejrowski.
– W jednym z odcinków „Boso” pokazywałem Indiankę, która wraz z mężem idzie na polowanie. Jej rola to nieść żywy płomień. Idzie za mężem i w małej tykwie, lub skorupie starego glinianego garnka, niesie płomyk, o który stale dba. Czemu? Bo gdyby zgasł, to w Amazonii nie ma jak rozpalić ognia. Oczywiście istnieją techniki pocierania patykiem o patyk, ale to zawsze robota ŻMUDNA. Ogień w Amazonii rodzi się niechętnie za to bardzo chętnie gaśnie – zaznaczył podróżnik.
– Jak w tej sytuacji oceniać pożary lasów amazońskich? Nie wiem. Widziałem zdjęcia i filmy, ale… widziałem też na WŁASNE oczy, na żywo, że Amazonia jest niepalna. Jej niepalność znam z OSOBISTEGO doświadczenia liczącego trzydzieści lat. Więc? Nie dowierzam. Nie chce mi się wierzyć w te pożary. A jednocześnie głupio mi to mówić w sytuacji, gdy widzę filmy. Ha! A może ktoś podpalił ropę? Nie wiem. Szukam odpowiedzi i mi się rachunki nie zgadzają. Ot co. Sam z siebie amazoński las palić się nie chce. Gdyby mi ktoś postawił zadanie podpalenia dużej połaci lasu w Amazonii, to bym go poprosił o napalm, lub dynamit do wysadzenia ropociągu – ocenił.

http://kontrrewolucja.net/wiadomosci/cejrowski-o-pozarze-amazonii-lasy-amazonskie-sa-nie-palne-trzeba-sie-bardzo-napracowac?fbclid=IwAR3WpdsdBT4ZJhmcAcl0wQb_NrkqeuMTnCOcyGDOnWuQrQdHTOmSkmp4OWo

Żydowskie bezczelne wyłudzenia

Nieruchomość należy odebrać Żydom i zwrócić ją do Skarbu Państwa Polskiego.

Indianka


Tak Żydzi odzyskują mienie. W Lublinie przejęli budynek, za który wcześniej dostali odszkodowanie. Teraz nieźle na nim zarabiają.


W ostatnich miesiącach głośno jest o ustawie 447 JUST, w ramach której Żydzi domagają się od Polski zwrotu mienia bezspadkowego. Sprawa nie jest jednak nowa, bo już w 2001 roku państwo polskie oddało Gminie Żydowskiej wartościową nieruchomość w Lublinie.
Sprawa jest o tyle bulwersująca, że wcześniej, bo w 1964 roku Polska za ów nieruchomość zapłaciła odszkodowanie. Tak wynika z archiwalnych dokumentów.
W 1960 roku Polska – oczywiście jako PRL – podpisała układ odszkodowawczy z rządem USA. Chodziło o majątki polskich Żydów, którzy wyemigrowali z kraju po II wojnie światowej.
W ramach porozumienia Polska przekazała Amerykanom na ten cel 40 mln dolarów. Z puli przeznaczone zostało 177 tys. dolarów odszkodowania za lubelską jesziwę, budynek mieszczący się przy ul. Lubartowskiej 57 (obecnie nr 85) w Lublinie.
Pieniądze trafiły do The Theological Seminary Yeshivath Chachmey (Lubelskie Seminarium Teologiczne Yeshivath Chachmey Lublin) z Michigan.
Zgodnie z umową, wszelkie prawa do ubiegania się o zwrot bądź o odszkodowanie w związku z utratą wymienionej nieruchomości, zostały utracone.
Tymczasem po 1989 roku i zachodzących w Polsce zmianach ustrojowych, żydowskie środowiska upomniały o pozostawiony na polskich ziemiach majątek. W tym także o budynek, za który zostało wypłacone odszkodowanie w 1964 roku.
Powstała specjalnie do takich przypadków Komisja Regulacyjna do Spraw Gmin Wyznaniowych Żydowskich zwróciła mienie Żydom.
Od 2001 roku jesziwa ponownie należy do środowisk żydowskich, a konkretnie do Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
Wychodzi zatem na to, że jesziwę zwrócono Żydom dwukrotnie. Najpierw w 1964 roku, gdy wypłacono sowite odszkodowanie, a następnie w 2001 roku, gdy teoretycznie nie posiadający praw do nieruchomości, otrzymali ją na własność. Początkowo funkcjonowała tam filia Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, a w 2013 roku budynek został przekształcony w hotel.
Źródło: dziennikwschodni.pl/nczas.com

Żydowska nagonka na amerykańskiego historyka krytykującego ustawę 447 i roszczenia wobec Polski

Bardzo mocne dowody na powiązanie polskich lekarzy i urzędników z koncernami farmaceutycznymi

Suweren nie zgadza się na dymisję Ziobry


Nie ma zgody na dymisję ministra Zbigniewa Ziobry.
Lewicowe burki łapy precz od naszego ministra sprawiedliwości!


Kara grzywny za nazwanie Polaka faszystą



Mam po dziurki w nosie upadlanie Polaków przez tę lewicową hołotę, która się wywodzi w prostej linii od zbrodniarzy komunistycznych, którzy pastwili się nad polskimi patriotami, nad naszymi rodakami, którzy torturowali i mordowali Polaków i nigdy nie ponieśli kary za swoje zbrodnie, a teraz śmią otwierać swoje chamskie, prowokatorskie pyski by szkalować i obrażać Polaków.

Postuluję o karę grzywny w wysokości 5000 zł dla sprawcy za nazwanie Polaka faszystą oraz automatyczne zadośćuczynienie dla poszkodowanego w kwocie 10.000 zł. 

Robią nas w konia