środa, 17 lipca 2019

Wyczerpujące pisma procesowe

Uff, jak ciężko się pisze, gdy człowiek chory...

https://korespondencjaprawna.blogspot.com/2019/07/ii-k-35819-wniosek-dowodowy-swiadczacy.html



15.05.2018 Stajnia Hiacyntówka
Rancho de Rebelle
Dakota de Rebelle - klacz karmiąca wówczas Drohiczyna de Rebelle.



II K 358/19 rzekome znęcanie się nad końmi
PR 1 Ds 313.2019, RSD 167/19 rzekome znęcanie się nad końmi
Sędzia Sądu Rejonowego
Mariusz Justyn Mazur
Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

Wniosek dowodowy świadczący o dobrostanie moich zwierząt oraz
  składaniu fałszywych zeznań przez fundację Molosy Adopcje


Niniejszym wnoszę o przyjęcie dowodu fotograficznego i filmowego z maja 2018.
Film był nakręcony dokładnie w dniu najścia i wszczęcia rabunku moich zwierząt.

Rabunku zwierząt fundacja Molosy Adopcje dopuściła się w nocy z 2 na 3 maja 2018 roku.
Moje gospodarstwo po rabunku owiec i kóz opuściła o drugiej w nocy! Nie zostawiła żadnego protokołu odbioru. Zwierzęta nie były badane, ani ważone, ani kolczykowane przed wywiezieniem. Do tej pory nie otrzymałam protokołu odbioru moich zwierząt. 

Ludzie z fundacji Molosy Adopcje, którzy zapędzili moje owce i kozy do rozpadającego się budynku (mam dwa budynki: bezpieczną stajnię i rozpadającą się drewutnię) narażając ich  życie i zdrowie, w pośpiechu łapali i ładowali owce i kozy do dwóch zbyt ciasnych bukmanek, tj. dwu dwukonnych przyczepek konnych. Nie ważyli zwierząt w dłoniach, nie macali, nie badali. Dodam, że owce miały na sobie około półtoraroczną wełnę, grubą, gęstą i nie było możliwości wymacać poprzez tę warstwę rzekomą ich chudość. Owce nie były zagłodzone, ani kozy nie były zagłodzone. Jedna z kóz, która im uciekła dawała mi w tamtym czasie 3 litry mleka dziennie. Świadek: Niemka, Anja Weidner. Zrobiłam też zdjęcie tego mleka oraz wymion kozy, ponieważ Elżbieta Kozłowska na internecie, na Facebooku kretyńsko szydziła, że ja "doję kozła, bo tam żadnej kozy nie ma". Dodam, że w odniesieniu do starego zdjęcia przedstawiającego mojego kozła rasy saaneńskiej, okazu zdrowia, który kiedyś u mnie szczęśliwie długo żył - opisała to zdjęcie jako wizerunek "samicy z ropiejącymi wrzodami". Przy czym wrzodami były dla niej rzepy przyczepione do brody kozła. 

Ta pani dwukrotnie udowodniła, że nie odróżnia kozy od kozła, przy czym ma tendencję do rzucania oskarżeniami na lewo i prawo i szkalowania swoich ofiar na internecie w środkach masowego przekazu takich jak Facebook, portale informacyjne typu Polsat, i wiele innych. Urządza ona też żebracze zbiórki internetowe, gdzie na podstawie fałszywych informacji o ofierze i jej zwierzętach, wyłudza grube tysiące. W moim przypadku wyłudziła około 30.000 złotych pod moje zwierzęta i celem zniszczenia mnie jako człowieka w sądzie. Pięniędzmi z tych szkalujących moje dobre imię zbiórek zasila mecenasa, który jest na jej usługach. 

3 maja 2018, po ciemku, w środku nocy, rabusie pośpiesznie wrzucali gęsto i bogato uwełnione owce na przyczepki. Ani Kamil Jacak, ani Magdalena Chłopecka czy Elżbieta Kozłowska, nie znają się na owcach i nie mają bladego pojęcia, jak powinna prawidłowa owca czy koza wyglądać, ile ważyć, ile mieć wzrostu, nadto stado było zróżnicowane, były w nim zarówno sztuki dorosłe, jak i młodzież oraz odchowane jagnięta.

Zwierzęta, zanim zostały ukradzione z mojego gospodarstwa zjadły ponad 60 bel bardzo dobrej jakości siana i sianokiszonki oraz tony zboża. Wykosztowałam się jak nigdy na zwiększone pogłowie moich zwierząt i nie zdążyłam z tych zwierząt skorzystać, bo zostałam barbarzyńsko obrabowana z moich dóbr. Straciłam wełnę, mleko, możliwość sprzedaży stada owiec dla kupca chętnego je zakupić za gotówkę lub dobrej jakości siano na kolejną zimę. 

Fatalistyczne opisy tej trójki oszustów z fundacji Molosy Adopcje są obliczone na usprawiedliwienie nielegalnego, bezprawnego zaboru mojej własności.

Są oni nie tylko ignorantami, ale także ludźmi złej woli, którzy rabują cudzy dobytek dla własnych korzyści materialnych i finansowych. Nie jest tajemnicą, że wszystkie fundacje pro zwierzęce w Polsce zarabiają dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych na tzw. odbiorach zwierząt właścicielskich. 

Są dowody pisemne, że na samej interwencji w Mirotkach, Elżbieta Kozłowska zarobiła kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ta pani nie jest szlachetną altruistką ratującą biedne zwierzątka w potrzebie. 

To wyrafinowana oszustka i naciągaczka, nastawiona stricte na pieniądz i korzyści materialne wynikające z przejmowania cudzych zwierząt, często szlachetnych, cennych koni. W imię zdobycia tych korzyści kłamie, mataczy, oszukuje, manipuluje, urządza hejty internetowe, wywiera naciski (np; na hodowcę mojej suczki Amari i właściciela schroniska w Bystrym aby wydali jej mojego psa) zastrasza na różne sposoby (pozwoliła sobie na pogróżki w stosunku do jednego z moich świadków posiadającego gospodarstwo, mecenasa Marcina Skindzielewskiego - odgrażała się, że mu "interwencję" zrobi czyli napad rabunkowy). 

Szaber czy rabunek cudzego inwentarza, często zwierząt rasowych, z dobrym papierem, jest to proceder powszechny w branży pro zwierzęcej, skrajnie patologiczny i kryminalny. 
Buta, arogancja i bezczelność tzw. fundacji pro zwierzęcych jest tak wielka, że wręcz trudna do uwierzenia, dla tych, którzy się z tym osobiście spotkali. 

Oszustki nazywające się obrończyniami zwierząt, nie są nimi, lecz skupiają się na swoich korzyściach majątkowych i finansowych kosztem bestialsko i bezwzględnie rabowanych właścicieli. 

Wytatuowany, umięśniony osiłek Kamil Jacak nie ma żadnego wykształcenia - nie tylko brak mu wykształcenia kierunkowego dającego wiedzę jak ocenić prawidłowo dobrostan zwierząt gospodarskich.

Jego narzeczona Magdalena Chłopecka nie ma wykształcenia kierunkowego także.

Elżbieta Kozłowska zaś w dniu tzw. "interwencji" jak fałszywie się nazywa bezczelny rabunek mojego inwentarza, była w trakcie pierwszego roku zaocznego kursu weterynaryjnego nie dającego uprawnień lekarza weterynarii, lecz ledwie technika.
Zjazdy co dwa tygodnie, weekendowe nie dają takiej wiedzy, jak nauka codzienna w szkole stacjonarnej, dziennej. Osoba ta nie rozróżnia kozła od kozy. Nie ma żadnej wiedzy na temat cech owiec rasy wrzosówka.
Wrzosówki to najmniejsze owieczki ras prymitywnych hodowane w Polsce od tysiąca lat, owieczki o delikatnej, sarenkowatej budowie. Niewybredne i bardzo odporne na surowe warunki chowu. Grube, gęste runo o skłonnościach do filcowania to cechy rasowe tych owiec. Warto też wiedzieć, że rasa ta była zagrożona wyginięciem i została reaktywowana z bardzo wąskiej puli osobników tej rasy, co oznacza, że aby odtworzyć tę rasę dochodziło do krycia wsobnego od samego zarania wznowienia hodowli tych owiec w Polsce.

Kupując materiał zarodowy z w innych stad można się spodziewać dostać sztuki wybrakowane, przebrane. Mogą mieć wrodzone wady genetyczne, które mogą przekazywać dalej w kolejnych pokoleniach.

Niemniej jednak, na moim gospodarstwie, w moim stadzie nie było ani masowych padnięć owiec ani pojedynczych, a zwłaszcza z powodów genetycznych.

Należy tu podkreślić z całą stanowczością, że masowe padnięcia zrabowanych owiec nastąpiły po ich uprowadzeniu z mojego gospodarstwa i umieszczeniu wbrew mojej woli na gospodarstwie wytypowanym przez wójta.

Ludzie z tego gospodarstwa są mi znani. Mieliśmy kiedyś konflikt z uwagi na to, że sprzedali mi spleśniałe siano dla moich zwierząt, czyli są to osoby, które karmią zwierzęta byle czym.

Z relacji inspektora PIW Olecko Salamona wynika, że podczas jego wizyty w tym gospodarstwie w Sokółkach nie było paszy, a potem była jakaś spleśniała.

Z dokumentów sprawy administracyjnej wójta, wynika też, że pierwszego dnia po kradzieży moich owieczek i kóz, zwierzętom podano wbrew mojej wiedzy i woli silny środek rzekomo odrobaczający, po którym nastąpiły zgony. Albo dawka była za duża, albo podano im coś innego - truciznę.

Dziwi też info w aktach wójta o kaszlu, wymiotach, odwodnieniu. U mnie zwierzęta nie kaszlały, nie wymiotowały, nie miały szans na odwodnienie. Widać i słychać to bardzo dobrze na moim filmie z dnia 2 maja 2018 roku. Żadne zwierzę nie kaszle, nie jest chore, nie wymiotuje. Zwierzęta są spokojne i zrelaksowane. Znają mnie, więc nie uciekają przede mną (ja nakręciłam ten film w dniu kradzieży mojego stada w 2018 roku). Moje owce i kozy to zwierzęta gospodarskie, zadbane, pielęgnowane, karmione i pojone, w razie potrzeby dojone, strzyżone. 

Zwierzęta nie miały żadnych chorób skór. Runo było sukcesywnie strzyżone, kozy były dojone. Tam w dziupli wójta pewnie kozy dostały zapalenia wymion, bo tam przecież nikt ich nie doił. Po co się wysilać. 

Nadto, oceny Elżbiety Kozłowskiej w odniesieniu do rabowanych gospodarstw zawsze są drastyczne i nieuczciwe, chyba, że ma w tym interes, aby było inaczej.

W interwencji przeprowadzanej przez pana Jandę na innym gospodarstwie na południu Polski, zwierzęta stały w mokrym gnoju po kolana nie mając nawet źdźbła czystej słomy, a koń zamknięty źrebięciem wrósł dożywotnio w ciasną dziurawą szopkę pozbawioną automatycznego poidła i bez możliwości wyjścia na dwór i pobrykania, prosięta leżały w czarnym, mokrym, mażącym się gnoju, wszystkie zwierzęta były wymazane odchodami od stóp do głów, a pani  Elżbieta Kozłowska usprawiedliwiała to gospodarstwo zawzięcie, twierdząc, że jest wszystko okay.

U mnie warunki były i są o niebo lepsze, a mimo to, Elżbieta Kozłowska perfidnie zakłamuje rzeczywistość, twierdząc, że u mnie jest "syf i obóz koncentracyjny dla zwierząt" i pod takim hasłem urządza publiczne zbiórki na prawnika przeciwko mnie i rzekome utrzymanie moich zwierząt poza moją farmą, podczas, gdy utrzymanie dla moich zwierząt ja mam na mojej farmie, lepsze, niż jest ona w stanie zaoferować.

Owce natomiast wbrew mojej woli wójt przetrzymuje na farmach, które nie mają elementarnych warunków do chowu owiec i kóz, utrzymywane są w budynkach całe lato, gdzie zdychają niedożywione z głodu i pragnienia.
W zeszłym roku wójt załatwił mi w ten sposób 20 owiec i kóz plus niepoliczone jagnięta i koźlęta rodzące przez owce głodzone przez wójta i jego personel. 

3 maja 2018 roku Elżbieta Kozłowska załadowała stado 50 owiec i kóz na łapu capu do dwóch małych przyczepek konnych z narażeniem życia i zdrowia moich zwierząt i wywiozła w nieznanym mi kierunku. Podczas transportu padły 3 owce na skutek zadeptania w ścisku w którym zostały stłoczone. Inspektor Salamon potwierdził podczas przesłuchania, że pierwsze zgodny owiec były spowodowane zadeptaniem w ścisku przyczepki konnej. 

Na zdjęciu klacz Dakota de Rebelle patrzy na mnie i nie wstajenie ucieka - ufa mi. Wie, że jej krzywdy nie zrobię.
Widoczne 2 okna z 11 stajennych. Te dwa są oszklone od lat. Foto zrobione przez otwarte wejście do stajni. 

We wnęce okiennej widoczna lizawka solna. Czyli nieprawdą jest, że w stajni nie ma okien, ani że nie są oszklone, a ściółka jest mokra i brudna. Widać gołym okiem, że koń leży na czystej, suchej słomie. Rabunek owiec i kóz miał miejsce dwa tygodnie przed tym zdjęciem i na filmie z tego dnia widać idealnie czystą ściółkę w stajni w której na foto leży klacz.

Widać też, że w stajni są powykładane lizawki solne. Koń drzemiący po całonocnym wypasie jest czysty, dobrze zadbany, spokojny, bezpieczny. Budynek ten nadal stoi i jest bezpieczny i nie jest to ten budynek, którym epatuje internety Elżbieta Kozłowska manipulująca materiałem dowodowym. 

W tym czasie, gdy robiłam foto, byłam po nieudanej próbie odrobaczenia koni.

Piotr Chlebus z Vetolu w Olecku odmówił odrobaczenia moich koni i nawet nie sprzedał mi pasty na odrobaczenie. Zaczął robić mi trudności w obsłudze weterynaryjnej na skutek nacisków PIW Olecko, inspektorów Dariusza Salamona i Kornela Laskowskiego, którzy uknuli spisek przeciwko mnie aby mnie skrzywdzić i obrabować z moich zwierząt pod pretekstem rzekomego ratowania zwierząt.

To oni sprowadzili na moje gospodarstwo Elżbietę Kozłowską prezes Fundacji Molosy Adopcje. Przyjechała do mnie na pewniaka mając poparcie PIW Olecko. Jestem pewna, że przyczyną odmowy przez lokalnych weterynarzy usług weterynaryjnych dla mnie był ten spisek, bo inspektorzy PIW Olecko nie chcieli, abym miała aktualne odrobaczenie, gdyż mnie fałszywie oskarżali o brak zapewnienia opieki weterynaryjnej dla moich zwierząt. 
Aby słowo stało się ciałem, zrobiono wszystko, by mi uniemożliwić zapewnienie opieki weterynaryjnej moim zwierzętom. 

W lutym lub w marcu 2018 zanim weterynarz Piotr Chlebus wrócił z urlopu, zgodził się odrobaczyć moje konie, owce i kozy. Dzwoniłam wtedy do niego w tej sprawie. W drugiej połowie marca urodził się ogierek Dar de Rebelle i miał biegunkę, trzeba mu było podać antybiotyki i leki.

Zadzwoniłam po weterynarza firmy Vetol z Olecka, Piotra Chlebusa, który po powrocie z urlopu i zapoznaniu się z tym co mu mieli do przekazania jego wspólnicy z Vetolu i inspektorzy z PIW Olecko, zaczął kręcić:
Nie chciał przyjechać na obdukcję zagryzionych przez psa Józefa Naruszewicza 6 owiec. 
Nie chciał też przyjechać leczyć źrebaka, ale zgodził się sprzedać antybiotyk i lekarstwa dla źrebięcia oraz szczepionki i środki na odrobaczenie psów i kotów.

Pojechałam rowerem w mróz do Olecka i kupiłam antybiotyki, leki i inne specyfiki. 
Poinstruował mnie, jak mam zrobić zastrzyk i gdzie się wkłuć. Mam tę notatkę na kawałku papieru firmowego z jego firmy. Wystawił też rachunek za zakupione medykamenty. Rachunek uiściłam natychmiast. 

Medykamenty zabrałam i pojechałam do domu. Było mi ciężko samej leczyć, ale dałam radę. Po pierwszym lub drugim szczepieniu Niemka pomogła mi trzymać źrebaka, gdy się wyrywał. Ona trzymała ogierka, a ja się wkłuwałam. Zrobiłam to dobrze i skutecznie. Konika wyleczyłam. Nie można mnie oczerniać, że nie dbam i nie leczę zwierząt. Robię to, mimo, że lokalna klika mi to utrudnia. 

Ściółka w połowie maja 2018 nadal była czysta, mimo, że konie częściej chowały się do stajni przed owadami po wzroście temperatury w maju.
Na tym zdjęciu stajnia nie jest tak idealnie czysta jak była 2 maja 2018, ale i tak jest bardzo czysta jak na standardy stajenne. Moi sąsiedzi tak czysto nigdy nie mieli i nie mają. U nich jest syf.

Ja odchody na bieżąco sprzątam. U mnie nie ma mokrego gnoju. Z dwóch powodów: kocham moje zwierzęta i dbam o nie, jestem bardzo czystą osobą i sprzątam wokół siebie i u moich ukochanych zwierząt, a drugi powód - mój sposób utrzymania zwierząt jest genialny: zwierzęta nie są trzymane w zamknięciu, większość czasu spędzają na wybiegu, na dworze i większość odchodów zostawiają na polu lub podwórku, dzięki temu w stajni nigdy nie jest naprawdę brudno. To co narobią jest usuwane na bieżąco i niesione z namaszczeniem do ogrodu jako drogocenny nawóz pod moje warzywa. W stajni, na podwórku i w obejściu: czysto, schludnie. Przed rabunkiem i po rabunku zwierząt w maju 2018 roku regularnie codziennie był sprzątany świeży obornik z podwórka i stajni. Na filmach z tego dnia widać, że jest czysto na podwórku i w stajni. 

Aczkolwiek zdjęcie powyższe jest z 15.05.2018 roku (data zrobienia zdjęcia zawarta w pliku zdjęcia), ale stajnia nie odbiega znacząco od stanu z dnia 2 i 3 maja 2018, kiedy zostałam fałszywie posądzona o "2 metry gnoju! Zwierzęta stoją po kolana w gnoju". Opowiastka o dwóch metrach gnoju to kłamstwo. 

Nie było ani gnoju, ani dwóch metrów. Nie było też zwierząt stojących w gnoju. Za to był film nakręcony dokładnie w dniu 2 maja 2018 roku na którym widać czyściutką ściółkę w mojej stajni. W stajni ja zazwyczaj sprzątam codziennie i słomy nie żałuję zwierzętom. 

Brak zakazu użytkowania budynków w tamtym czasie. Budynek po dziś dzień stoi i się nie zawalił ani nie ukruszył. W budynku nie ma nic, co mogłoby spowodować zranienie zwierzęcia. Na podwórku ani na polu też nie ma żadnego żelastwa. Żelastwo, które wykopałam koparką za domem, podczas równania terenu, należało do poprzednich właścicieli gospodarstwa. Po wykopaniu zostało przebrane i sprzątnięte. Od dawna w tym miejscu nie ma nic, co mogłoby skaleczyć zwierzę.

Ja nie odpowiadam za śmieci zostawione przez poprzedników i ukryte pod warstwą ziemi. Nie wiedziałam, że tam tyle tego było. Owca, która miała pogryzione nogi przez psa Wąsewicza, nie skaleczyła się, lecz właśnie miała nogi pogryzione przez psa. 

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego inspektor Salamon z PIW Olecko stara się być adwokatem psów moich sąsiadów. Nie było go tu, gdy pracownik Wąsewicza szczuł psem moje owce, więc jakim prawem podważa moje zeznania? Nie badał tej rannej owcy, ani on, ani Kornel Laskowski, gdy tu byli w połowie kwietnia 2018 roku.

Mieli powiedziane wyraźnie skąd rana na nogach rannej owcy. Widać było, że to pogryzione. Zamiast zawiadomić policję i prokuraturę i spowodować postępowanie przeciwko Wąsewiczowi, napuścili na niewinną hodowczynię złodziejską fundację Molosy Adopcje. :(((

To co oni mi zrobili, to łajdactwo. Tacy degeneraci nie powinni pracować w PIW. Nieuczciwość pracowników korporacji państwowej jaką jest zbiór Powiatowych Inspektoratów Weterynarii świadczy o tej korporacji. PIW ma obowiązek działać uczciwie i nie generować niepotrzebnych strat w inwentarzu rolników. Ich sprowadzenie bandyckiej fundacji na moje gospodarstwo skończyło się tragicznie dla mnie i moich zwierząt.

PIW Olecko, skoro chciał odebrać mi zwierzęta, powinien to zrobić osobiście, albowiem ma takie uprawnienia. Nie jest potrzebna do tego fundacja pro zwierzęca. Fundacja pro zwierzęca to tylko jeden z uprawnionych do odbioru. 

PIW Olecko robiąc odbiór byłby zobligowany do sporządzenia protokołu odbioru zwierząt na miejscu na moim gospodarstwie, musiałaby zwierzęta przed wywiezieniem zbadać i zakolczykować. Gdyby to zrobił, to by się okazało, że nie było podstaw do wywiezienia zwierząt, albowiem sam brak kolczyków to nie jest wystarczająca przesłanka do zaboru inwentarza. 

Łatwiej inspektorom było sprowadzić na moje gospodarstwo wyspecjalizowaną w kradzieżach i matactwach fundację, niż samemu skutecznie zadziałać. Ponadto ja jako właścicielka wpisałabym się na protokole i wpisałabym tam prawdę o aktualnym stanie zwierząt, odniosłabym się też do wyssanych z palca zarzutów. 

Tymczasem nieprzypadkowo fundacje ekoterrorystyczne działają w ten sposób, że natychmiast nachalnie wywożą wszystkie zwierzęta zdrowe i w dobrej kondycji, a potem nagle okazuje się, że niby były chore. Ukrywają zrabowany inwentarz w złodziejskich dziuplach i manipulują materiałem dowodowym, fabrykują fałszywe dowody znęcania się.

Już na etapie interwencji mają liczne manipulacje i fałszerstwa. Przykłady ich opisałam w poprzednim piśmie dowodowym i opiszę tych manipulacji i fałszerstw więcej. Wystarczy porównać zdjęcia robione zwierzętom przeze mnie i fundacyjne. Różnica jest diametralna.
Na moich zdjęciach robionych przed kradzieżą mienia, zwierzęta wyglądają dobrze, a na zdjęciach fundacyjnych tragicznie. 

U wójta z głodu skonało 20 owiec i kóz, a na skutek szeroko rozwiniętej fali hejtu i nienawiści oraz strat ekonomicznych wygenerowanych przez klikę Molosy - wójt Locman - PIW Olecko doszło do śmierci całej cennej linii mojej klaczy Dakota. Po szerokim zniesławieniu mnie przez ww organizacje i instytucje, był ogromny problem z zakupem dobrej jakości paszy i dowiezieniem jej na moje gospodarstwo.

Ludzie się odwrócili ode mnie. Dostawcy nie chcieli dowozić paszy. Musiałam bazować na tym, co kupiłam jesienią, a to się okazało nie dość pożywne, być może zawierające jakieś szkodliwe rośliny i konie zaczęły chudnąć i chorować, a weterynarze zniechęceni nagonką na mnie, odmówili udzielenia pomocy koniom w potrzebie, wykręcając się tanimi wymówkami. 

Ten uszkodzony budynek, którym epatuje internety oszustka Elżbieta Kozłowska prezeska fundacji Molosy Adopcje, to aktualna drewutnia. Jest to uszkodzony budynek w którym trzymam drzewo i czasem paszę, ale nie trzymam tam zwierząt.

Dawniej, gdy budynek był w lepszym stanie, były tam nocowane zwierzęta. Stąd warstwa starej, suchej ściółki i słomy. Starej ściółki nie usuwałam, bo próbowałam uprawiać w tym budynku pieczarkę na oborniku.

W tym samym czasie, gdy inspektor PIW Olecko, Kornel Laskowski pisał na mnie donos do Centaurusa, by Centaurus zagarnął moje zwierzęta, a bywszy słusznie spławionym, potem pisał do pazernej na cudze konie fundacji Molosy Adopcje, mój sąsiad Józef Naruszewicz nie miał stajni dla swojego bydła, a utrzymywał w chlewiku w wielkim ścisku wiele sztuk bydła i inspektor Laskowski o tym wiedział, a mimo to tam nie napuścił fundacji, tylko do mnie, gdzie budynek ogromny i spełnia wymogi minimalnego utrzymania zwierząt, pełniąc rolę wiaty.

To pokazuje, że jestem w tej sprawie ofiarą szykan nieuczciwych urzędników oraz fundacji. Ten odbiór w dniu 3 maja 2018 roku nigdy nie powinien mieć miejsca. Zwierzęta były zadbane, bardzo dobrze traktowane, karmione, pojone. Niczego im nie brakowało, a zdarzenia z psami sąsiadów były na bieżąco zgłaszane w UG Kowale Oleckie i na Komendzie Powiatowej Policji w Olecku. O dziwo, odpowiedzialne za podjęcie odpowiednich kroków organy publiczne, takich kroków nie podjęły. Nie jest mi wiadome, aby Naruszewicz lub Wąsewicz zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej za zagryzione i pogryzione owce. W tym temacie Komenda Powiatowa Policji w Olecku nie dopełniła swoich obowiązków służbowych. Za to z lubością i szyderstwem brała udział w rabunku moich zwierząt i poniewieraniu mnie. 

adres internetowy filmu potwierdzającego dobrostan moich zwierząt w dniu 2 maja 2018 roku:

Proszę zwrócić uwagę na ściółkę w stajni zwierząt, jaka czyściutka.

Film jest nakręcony dokładnie 2 maja 2018 roku kilka godzin przed kradzieżą mojego stada owiec i kóz. Wcześniej tego dnia było najście prezeski fundacji Molosy Adopcje - Elżbiety Kozłowskiej, która arogancko i chamsko się zachowywała na moim gospodarstwie, panosząc się po moim gospodarstwie w tym po stajni z czystą ściółką, gdzie fałszywie mordę darła, że w stajni jest "dwa metry gnoju i zwierzęta stoją po kolana w gnoju". 

Ta kłamczucha Elżbieta Kozłowska prezeska fundacji Molosy Adopcje świadomie działa na moją szkodę składając fałszywe zawiadomienia na mnie oraz fałszywe zeznania w sądzie. Mam nadzieję, że zgodnie z prawem pójdzie siedzieć. Postaram się tę oszustkę i złodziejkę wsadzić do pudła za krzywdy wyrządzone mnie i moim zwierzętom. Gdyby nie jej oszczerstwa, fałszywe zeznania, kłamstwa, manipulacje i ingerencja w moje gospodarstwo - wszystkie zwierzęta by żyły, a ja bym miała dochód z wełny, mleka i sprzedaży jagniąt. 

Proszę pana mecenasa by nagrał dla Sądu zdjęcia w kolorze i film na płytkę i dostarczył do Sądu, albowiem, w kolorze i na filmie znacznie lepiej widać, że stajnia była czyściutka.
Tych dowodów mam dużo więcej i bym prosiła, by wszystkie zdjęcia i filmy kolorowe zgrywać na płytę i przekazywać je do Sądu jako dowody w sprawie. Ja nie jestem w stanie. W tej chwili jestem bardzo chora i raczej to potrwa.

Z poważaniem, 
Naturalistyczna hodowczyni koni: Izabella Redlarska, Rancho de Rebelle, Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, tel. 511945226, https://korespondencjaprawna.blogspot.com

Pora zająć się łajdakami co mnie obrabowali

Jeszcze nie jestem zdrowa, nadal się czuję źle, ale robię co mogę w temacie moich zwierząt.
Właśnie dobieram się do dupy łajdaków, którzy zniszczyli moje hodowle zwierząt, którzy mnie okradli i doprowadzili do śmierci moje zwierzęta, a mnie do rozstroju zdrowia.

Indianka waleczna, choć boleściwa

Migrena

Boli głowa od strony prawego ucha. 

wtorek, 16 lipca 2019

Elwira Jakubiak z Fundacji Molosy Adopcje oderwała deskę od drewnianej podłogi

Elwira Jakubiak z Fundacji Molosy Adopcje oderwała deskę od drewnianej podłogi w stajni, którą to podłogą była zabudowana dziura do piwnicy i odsłoniła tę dziurę by zrobić zdjęcie fałszujące rzeczywiste warunki panujące w stajni. Przy okazji niechcący sfotografowała ściółkę stajni, która jak widać była czysta. Trudno będzie zeznawać w sądzie kłamiąc, że w stajni był mokry gnój, warstwa 2 metrów mokrego gnoju...  😀

Elwira Jakubiak kolejny Łowca Srokaczy

Jak widać kolejna miłośniczka srokatych koni przyjechała kraść moje srokate piękności 🙁



To ta gruba kobieta o twarzy starego mężczyzny.
Panoszyła się na moim podwórku i łapała moje zwierzęta!

Elwira Jakubiak biorąca udział w rabunku moich zwierząt oderwała deskę


Elwira Jakubiak wice prezes organizacji:
Stowarzyszenie Wszystkie Zwierzęta Duże i Małe
ul. Stacha Konwy 11, 18-400 Łomża
tel. 516407789, 600721456, 504958182, Facebook
NIP 7182143357 REGON 36373126000000

 oderwała deskę od drewnianej podłogi w stajni, którą to podłogą była zabudowana dziura do piwnicy i odsłoniła tę dziurę by zrobić zdjęcie fałszujące rzeczywiste warunki panujące w stajni. Przy okazji niechcący sfotografowała czystą, suchą ściółkę stajni, która jak widać na zdjęciach była czysta. Trudno będzie zeznawać w sądzie kłamiąc, że w stajni "był mokry gnój, warstwa 2 metrów mokrego gnoju"...  😀











Kolejna manipulacja oszukańczej fundacji Molosy Adopcje


Cwaniary z fundacji Molosy Adopcje i spółka rozgrzebały podłogę w stajni odsuwając na bok fragment drewnianej podłogi, którą została zabudowana dziura w podłodze ceglanej i sfotografowały tę dziurę oraz zamieściły zdjęcia na internecie szczując, że w stajni jest dziura w którą wpadają zwierzęta i giną oraz łamią sobie nogi.

Pójdzie zawiadomienie na Fundację Molosy Adopcje o stworzenie niebezpieczeństwa w stajni.

Gdzie była właścicielka stajni, gdy łaziłyście bez jej zgody po jej budynkach?

Obecnie piwnica w stajni jest całkowicie zasypana ziemią i nie ma tutaj żadnej dziury: ani odkrytej ani przykrytej. Budynek stajenny jest całkowicie bezpieczny.
Wszelkie elementy, które mogłyby stwarzać jakiekolwiek zagrożenie lub posądzenie o zagrożenie zostały usunięte.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Okna, lizawka solna i czysta ściółka w stajni

15.05.2018

Rancho de Rebelle
Dakota de Rebelle - klacz karmiąca wówczas Drohiczyna de Rebelle.

Klacz patrzy na mnie i nie wstaje, nie ucieka - ufa mi. Wie, że jej krzywdy nie zrobię.
Widoczne 2 okna z 11 stajennych. Te dwa są oszklone od lat.
We wnęce okiennej lizawka solna.

Ściółka nadal czysta, mimo, że konie częściej chowały się do stajni przed owadami po wzroście temperatury w maju.
Stajnia nie jest taka idealnie czysta jak była 2 maja 2018, ale i tak jest bardzo czysta jak na standardy stajenne. Moi sąsiedzi tak czysto nigdy nie mieli i nie mają. U nich jest syf.

Ja odchody na bieżąco sprzątam. U mnie nie ma mokrego gnoju. Z dwóch powodów: jestem bardzo czystą osobą i sprzątam wokół siebie i u moich ukochanych zwierząt, a drugi powód - mój sposób utrzymania zwierząt jest genialny: zwierzęta nie są trzymane w zamknięciu, większość czasu spędzają na wybiegu, na dworze i większość odchodów zostawiają na polu lub podwórku, dzięki temu w stajni nigdy nie jest naprawdę brudno. To co narobią jest usuwane na bieżąco i niesione z namaszczeniem do ogrodu jako drogocenny nawóz pod moje warzywa. W stajni, na podwórku i w obejściu: czysto, schludnie.

Aczkolwiek zdjęcie powyższe jest z 15.05. 2018 roku, ale stajnia nie odbiega znacząco od stanu z dnia 2 i 3 maja 2018, kiedy zostałam fałszywie posądzona o "2 metry gnoju! Zwierzęta stoją po kolana w gnoju".

Nie było ani gnoju, ani dwóch metrów. Nie było też zwierząt stojących w gnoju. Za to był film nakręcony dokładnie w dniu  2 maja 2018 roku na którym widać czyściutką ściółkę w mojej stajni. W stajni ja zazwyczaj sprzątam codziennie i słomy nie żałuję zwierzętom. 

Brak zakazu użytkowania budynków w tamtym czasie. Budynek po dziś dzień stoi i się nie zawalił ani nie ukruszył.

Ten drugi budynek, którym epatuje internety oszustka Elżbieta Kozłowska prezeska fundacji Molosy Adopcje, to aktualna drewutnia. Jest to uszkodzony budynek w którym trzymam drzewo i czasem paszę, ale nie trzymam tam zwierząt.

 Dawniej, gdy budynek był w lepszym stanie, były tam nocowane zwierzęta. Stąd warstwa starej, suchej ściółki i słomy. Starej ściółki nie usuwałam, bo próbowałam uprawiać w tym budynku pieczarkę na oborniku.

adres internetowy filmu potwierdzającego dobrostan moich zwierząt w dniu 2 maja 2018 roku:
https://youtu.be/U91ldW-ANSQ

Proszę zwrócić uwagę na ściółkę w stajni zwierząt, jaka czyściutka.

Film jest nakręcony dokładnie 2 maja 2018 roku kilka godzin przed kradzieżą mojego stada owiec i kóz. Wcześniej tego dnia było najście prezeski fundacji Molosy Adopcje - Elżbiety Kozłowskiej, która arogancko i chamsko się zachowywała na moim gospodarstwie, panosząc się po moim gospodarstwie w tym po stajni z czystą ściółką, gdzie fałszywie mordę darła, że w stajni jest "dwa metry gnoju i zwierzęta stoją po kolana w gnoju". 

Ta kłamczucha świadomie działa na moją szkodę składając fałszywe zawiadomienia na mnie oraz fałszywe zeznania w sądzie. Pójdzie siedzieć. Postaram się tę oszustkę i złodziejkę wsadzić do pudła za krzywdy wyrządzone mnie i moim zwierzętom. Gdyby nie jej ingerencja w moje gospodarstwo - wszystkie zwierzęta by żyły, a ja bym miała dochód z wełny, mleka i sprzedaży jagniąt. 


Indianka

Lizawka solna w zagrodzie



16.05.2018
Rancho de Rebelle

Na gospodarstwie są zawsze wyłożone lizawki solne dla zwierząt: w stajni oraz na podwórku i w zagrodzie.
Zwierzęta z nich korzystają chętnie.
Zapas kostek soli nadal mam w domu.

Indianka

Dobrostan na Rancho


16.05.2018
Rancho de Rebelle

Za drewutnią znajduje się moja półtorahektarowa zagroda, ogrodzona przeze mnie, gdzie na zimę stawiana jest pasza w belach: sianokiszonka i siano.
Siano jest przykrywane plandekami.
Część siana jest składowana w stajni i drewutni oraz na podwórku.

Na zdjęciu w zagrodzie widać pozostałość po sianokiszonce.
W zagrodzie jest zbiornik wodny z czystą wodą. Zwierzęta z niego piją i taplają się w nim, chłodzą kopyta, myją nogi. Dopóki woda w zbiorniku jest, zwierzęta piją tutaj. Gdy woda latem podczas suszy zasycha - piją z innych miejsc, w tym z wodopoju na polu przy rzece. 

W zagrodzie są wypasane konie, owce, kozy razem lub osobno zależnie od sytuacji i potrzeby. W zeszłym roku w zagrodzie była odizolowana od ogiera klacz Denver ze źrebakiem zaraz po urodzeniu ogierka Delawara. 





Stajnia moich koni


24.05.2018
Rancho de Rebelle

Stajnia pełni rolę wiaty - otwartego schronienia dla wszystkich moich zwierząt. Stajnia jest bezpieczna. Stajnia jest przewiewna. Chroni przed deszczem, wiatrem, śniegiem, Słońcem.

Wyposażona w łącznie 7 przeszklonych okien oraz 4 otwory okienne bez szyb, kilka wywietrzników grawitacyjnych oraz 3 wejścia. 

Wewnątrz są koryta do zadawania paszy.
Woda pitna znajduje się na polu, w specjalnie urządzonym przeze mnie dla zwierząt wodopoju zasilanym stałym dopływem czystej wody pitnej. Źródło jest czynne i dostępne przez cały rok. Nie zamarza i nie zasycha. Zwierzęta mają dostęp do wodopoju 24 godziny na dobę.

Zimą zwierzęta są karmione w kilku miejscach: w stajni, na podwórku, w zagrodzie, gdzie są zazwyczaj składowane bele siana i sianokiszonki. 

Siano zazwyczaj kupuję gotowe w belach lub kostkach. Dawniej wynajmowałam rolników do koszenia. 


Kopyta Dakoty po struganiu


foto 22.07.2018
Rancho de Rebelle

Autoimmunologiczne zapalenie wątroby

Wydaje mi się, że mogę to mieć.

"Zwykle dominującą, a niekiedy jedyną i bagatelizowaną skargą chorego jest znużenie, utrudniające codzienną aktywność i nasilające się w ciągu dnia."

Poproszę o skierowanie na badania pod tym kątem. 

Cukrzycy nie mam. Badania wykluczyły.
Niedoczynność tarczycy mam. Badania potwierdziły. 
Zaburzenia hormonalne mam od dziecka. 
Reumatologiczne zapalenie stawów przechodziłam dwukrotnie w dzieciństwie. 
Byłam hospitalizowana i zdiagnozowana.
Przechodziłam potworne bóle reumatyczne. Byłam sparaliżowana z bólu. Nie mogłam podnieść ani zgiąć ręki. Gdy lekarz zginał mi nogę, wyłam z bólu. Zabrali mnie do szpitala. Leżałam tam kilka tygodni bardzo chora i zrozpaczona, bo rodziców długo nie widziałam. Mieli dużo kilometrów do szpitala w Szczecinie, bo wówczas mieszkali aż w Jasienicy za Policami. Po wyjściu wiele wizyt u doktor Bodych, specjalistki reumatologia. Przez 7 lat byłam kłuta wpierw co tydzień, a potem co 2 tygodnie. Wstrzykiwano mi debecylinę. Musiałam przez 7 lat jeździć do przychodni w śródmieściu Szczecina, na Niebuszewo po te zastrzyki. Obrzydło mi to. Byłam tak pokłuta, że pielęgniarka miała problem wkłuć się. Co tydzień igła w pośladek. Potem już było okay. Choroba zaleczona. Nie chorowałam. Przez lata byłam zdrowa i pełna energii. 

Od 10 lat czuję się ociężała, znużona i od kilku lat senna co przybiera formy skrajnej senności, wręcz uporczywej śpiączki w ciągu dnia. 
Mam plamy wątrobowe na ciele. 
Jestem uczulona na tłustą wieprzowinę, po kapuście mam wzdęcia.
Wydaje mi się, że mam powiększoną wątrobę.
Powiększony brzuch na to wskazuje.

Indianka schorowana :(

niedziela, 14 lipca 2019

W Polsce powiatowej rządzi lewica

W Polsce powiatowej rządzi lewica. Lewica z czasów PRL zachowała stanowiska w samorządach, w lokalnych urzędach. Kolejne pokolenie czerwonych obsadza stanowiska w urzędach i w samorządach i ci ludzie pozbawieni elementarnych zasad etycznych, etyki zawodowej, zwykłej ludzkiej moralności - mają wpływ na społeczeństwo. To oni są weterynarzami powiatowymi, to oni są wójtami, to oni pracują w rozmaitych organach państwowych, to oni mataczą, to oni manipulują, to oni popełniają przestępstwa i są non-stop bezkarni.

Indianka

sobota, 13 lipca 2019

Cejrowski o #SzymonkuWalcz, Bodnarze i Jasnej Górze 2019/06/25 Radiowy P...

Recepta i zalecenia




Na foto recepta i zalecenia po wizycie lekarki.
Ja nie mam dostępu do apteki, jestem zbyt chora by jechać 20 km do Olecka na rowerze. Nawet nie wiem, czy tam jest otwarta w sobotę apteka, a zwłaszcza, czy ma te leki w ofercie.

Znalazłam w domu jodynę i fioletowy spirytus. Nasączyłam wacik i wcisnęłam do ucha.

Indianka obolała i cierpiąca 😥

piątek, 12 lipca 2019

W oczekiwaniu na doktora


Zaraz będzie lekarz. Obejrzy moje schorzenie i zadecyduje co dalej. W głowie i na głowie ból. Okropne samopoczucie.

Mija godzina, a lekarza nie ma. Nie rozumiem. Mam umrzeć bez podstawowej opieki lekarskiej?

Strasznie głowa boli. Chyba zasnę jak ból da. Nie dobrze mi.

20.50
Była doktor na wizycie domowej.
Zbadała. Przepisała leki.
Tylko nie mam jak ich wykupić.

Czy jest jakaś internetowa apteka gdzie można leki zamówić?
Nie ma możliwości dostania się do Olecka.

21.50
Po wizycie nic mi lepiej. Dalej boli głowa koszmarnie. Nie pozostaje mi nic innego jak cierpieć. Może samo przejdzie. Jak dam radę to po czosnek podjadę jutro do najbliższej wsi rowerem. Mój czosnek jeszcze nie gotowy - rośnie. Czosnek krew przeczyści i działa jak naturalny antybiotyk. Może bąble wysuszy i stan zapalny zmniejszy.

Gdy byłam dzieckiem i lekarz przyjeżdżał na wizytę domową to robił zastrzyk i podawał leki. Zostawiał zapas leków i zalecenia.
Gdy jakichś leków nie miał, wystawiał receptę do zrealizowania i mama lub tata wykupywali.


Nie zgadzam się na pobranie organów

W razie śmierci nie zgadzam się na to by pobrano ode mnie organy.
Chcę być pochowana w całości.

Mój cały majątek zapisuję mojej mamie.

Brunhilda może mieszkać na moim gospodarstwie tak długo jak moja mama się będzie zgadzała na to.

Moją ostatnią wolą jest aby wszystkie moje zwierzęta wróciły na moje gospodarstwo.

Brunhilda ma zaopiekować się zwierzętami jeśli tu chce mieszkać.

Izabella INDIANKA Redlarska

Ból narasta

Pogotowie odmówiło przyjazdu - chyba się za słabo zareklamowałam.
Wieczorem będzie lekarz obejrzeć tą głowę. Zobaczymy może da mi skierowanie do szpitala. Czuję się okropnie jakbym miała zapalenie mózgu. 

Zarzuty to nie wyrok

Od zarzutów opartych na fałszywych historyjkach, na pomówieniach, na oszczerstwach,  na manipulacjach,  na mataczeniu, na fabrykowaniu dowodów przeciwko niewinnej hodowczyni - do wyroku sądu jeszcze daleka droga, także bym prosiła, aby osoby które nielegalnie przetrzymują moją własność, moje zwierzęta - aby  nadmiernie się nie przyklejały do moich koni. Wcześniej czy później konie będą musiały oddać.

To, że jeden koń zachorował, a drugi miał wypadek  to nie jest oznaka znęcania się ani nawet zaniedbania bo wierzcie mi lub nie, ale zwierzęta czasami chorują, czasami mają wypadki, a wszystkie zdychają wcześniej czy później.

Być może udałoby się te dwa poległe konie uratować, gdyby nie nagonka na mnie, gdyby nie ta fala nienawiści wylewająca się szerokim strumieniem z internetu zniechęcająca vetów od udzielania pomocy moim zwierzętom.

No i nie zapominajmy o tym, że rok temu lokalni weterynarze byli obdzwonieni,  aby nie udzielać pomocy moim zwierzętom. To bardzo ograniczyło, a nawet uniemożliwiło zapewnienie zwierzętom pomocy.

Hodowca nie może być ukarany za to, że w wyniku zaszczuwania nikt nie chciał pomóc chorym koniom.

Gdy zwierzę cierpiało potrzebowało pomocy - pomocy nie było, ale gdy zdechło to natychmiast znaleźli się w trybie ekspresowym weterynarze do robienia sekcji zwłok i wrabiania niewinnego hodowcy w znęcanie się.

Taka sama sytuacja miała miejsce rok temu, gdy potrzebowałam wynająć weterynarza z Vetolu, aby przyjechał odrobaczyć konie to nie tylko odmówił przyjazdu, ale nie sprzedał nawet środków na odrobaczenie.

A potem ta hipokryzja, to pierdolenie: "o, nie zapewniła opieki weterynaryjnej - taka zła jest".

Pewne osoby powinny beknąć za zablokowanie mi dostępu do usług weterynaryjnych i fałszywe oskarżenia.

 Indianka niezłomna

czwartek, 11 lipca 2019

Boli głowa

Nie dość, że mnie boli głowa od tego jakby poparzenia: bolesna skóra na połowie głowy, za uchem, wokół ucha i ucho bolesne - to gdy  wyszłam na dwór osa zaatakowała i użądliła w to bolesne czoło. Teraz leżę wyczerpana, osłabiona i obserwuję co się dzieje. Jak mi się to zacznie rozchodzić na drugą półkulę głowy to dzwonię po karetkę. Teraz próbuje się przespać i zobaczymy co później, co będzie dalej. Te bomble, jakby poparzenia to takie szkliste, podchodzące ropą.
Może faktycznie to barszcz. Jechałam na rowerze, wiało - może zwiało na mnie te chemiczne opary? 

Śmierć 9-miesięcznej Blanki z Olecka. Gdańska prokuratura przejęła śledztwa

Informacja o ogólnym stanie konia Fineasz oo





Informacja o stanie zdrowia Fineasza oo - foto konia

Foto konia zrobione 10 czerwca 2018
Foto dokumentacji zrobione 17.06.2018
Rancho de Rebelle


Szczepienie przeciwko grypie koni dnia 10.06.2018


Foto:
22.06.2018
Rancho de Rebelle

Szczepienie koni miało miejsce 10 czerwca 2018.
Szczepiła lekarz weterynarz Izabela Laszczyńska.
Na foto wpis do paszportu Fineasza oo.

Z tego co sobie przypominam to w czasie szczepienia koni nie miałam jeszcze paszportu ogiera, dostałam go jakiś tydzień później, dlatego potem uzupełniłam w odnośnych rubrykach zgodnie z prawdą fakt szczepienia, a w tym szczepionkę podaną i wkleiłam znaczek ze szczepionki podanej ogierowi oraz wpisałam dane weterynarza szczepiącego. Wszystko zgodnie z prawdą.



Opinia hodowcy o stanie zdrowia i odżywienia koni

Foto:
22.06.2018
Rancho de Rebelle

Dobra opinia doświadczonego, wieloletniego hodowcy arabów o stanie zdrowia i odżywienia moich koni.

Poświadczenie ostrugania kopyt przez hodowcę

22.06.2018
Dowód pielęgnacji kopyt moich koni.
Konie nigdy nie miały gnijących strzałek.
Kopyta ścierają sobie na codzień naturalnie, gdyż chodzą swobodnie po łąkach całą dobę przez cały rok.

Poświadczenie zapłaty za paszport Fineasza oo


22.06.2018
Rancho de Rebelle

Dowód zapłaty przeze mnie za paszport konia sprzedanego mi wcześniej przez hodowcę.

Ogier arabski Fineasz oo jest moją własnoscią


22.06.2018 
Rancho de Rebelle

Paszport Fineasza oo


22.06.2018
Rancho de Rebelle

Koń czteroletni odchowany u mnie od źrebaka.
Ogier jest moją własnością. 
Nikt nie ma prawa nic z tym koniem robić bez mojej pisemnej zgody.

Fineasz oo zwany Fennix de Rebelle

22.06.201
Rancho de Rebelle

Moje zwierzęta na łące


22.07.2018
Rancho de Rebelle
Wszystkie zwierzątka radośnie i zgodnie pasą się razem

Obraz sielanki zburzonej przez zorganizowaną grupę przestępczą rabującą gospodarstwa w celach uzyskania korzyści majątkowych i finansowych.

Drohiczyn de Rebelle

22.07.2018
Rancho de Rebelle

Koza mleczna


22.07.2018 
Rancho de Rebelle





środa, 10 lipca 2019

Article from the Jerusalem Post

Amerykanie od najmłodszych lat będą uczeni nienawiści do Polaków.
Kongresmeni nie używają słowa "Niemcy" tylko zastąpili je całkowicie słowem "naziści". Nazistami są nazywani polscy patrioci maszerujący 11 Listopada podczas marszu Niepodległości. Propaganda nienawiści do Polaków uprzedzająca wielką agresję na Polskę nasila się. Jeszcze kilka dekad i nikt nie będzie wiedział w Ameryce, że drugą wojnę światową wywołali Niemcy i że to Niemcy napadli na Polskę, która jako jedyna broniła się przed agresją niemiecką. Mega manipulacja ma na celu przygotować grunt pod żydowska agresję na Polskę. 


WJC calls on Congress to make Holocaust education mandatory in US schools 

S2E2: Splits

Krowy odebrane rolnikowi poszły do rzeźni


Krowy odebrane rolnikowi poszły do rzeźni 

Powiatowy lekarz weterynarii ze Szczytna ujawnia ciemną stronę głośnych akcji "ratowania zwierząt". 22 krowy odebrane rolnikowi zostały przekazane "obrońcom zwierząt". Już dwa dni później zwierzęta trafiły do rzeźni.
Zabrane od rolnika liczące 22 krowy stado po dwóch dniach zostało zabite w rzeźni.
- Jaki to ma sens? Trzy instytucje są angażowane przez 4 lata, aby uzyskać sądowy nakaz odebrania zwierząt i skazanie rolnika za znęcanie się nad zwierzętami. Krowy są odbierane i trafiają do pogotowia dla zwierząt. Już 2 dni później zostają zabite w rzeźni - mówi Wirtualnej Polsce dr Jerzy Ryszard Piekarz, Powiatowy Inspektor Weterynarii w Szczytnie.
Śmierć zwierząt wyszła na jaw, kiedy zadowolone z efektów interwencji inspektorki postanowiły sprawdzić, co dzieje się uratowanymi krowami. Po kilku miesiącach od przekazania krów pracownikom "Pogotowia dla zwierząt" w Trzciance sprawdziły numery krowich kolczyków. Przeżyły szok. System rejestracyjny wskazał, że 17 krów zostało zabitych już trzeciego dnia od "akcji ratunkowej". Trzy kolejne krowy przerobiono na hamburgery w ciągu tygodnia.
Wydarzenia miały miejsce w 2016 roku. Jak dodają inspektorzy, smutny finał podobnych akcji powtarza się regularnie. To ciemna strona głośnych akcji rabowania zwierząt. Okazuje się, że odebrane krowy I świnie są  sprzedawane do rzeźni. Nowy opiekun, który od "obrońców praw zwierząt" dostaje inwentarz za darmo, ani myśli tworzyć szczęśliwą zagrodę. Wiosną I latem trochę podkarmi i najbliższym transportem wysyła do rzeźni, inkasując pieniądze za cudze dobro.

To wypacza sens reagowania na donosy

- Mam teraz dwa postępowania związane z odebraniem zwierząt gospodarczych. Nie wiem, czy przekazanie ich organizacjom społecznym ma sens. Finał w rzeźni wypacza seans reagowania na donosy - oburza się Inspektor.
Dodaje, że w sprawie "skandalu " z zabitymi krowami powiadomił sąd w Szczytnie. Napisał do Najwyższej Izby Kontroli. Wiadomo też, że dzielnicowy ze Szczytna pojechał na rozmowę do "obrońców praw zwierząt". Ci zaś oświadczyli, że przekazanie zwierząt nowemu opiekunowi i ubicie w rzeźni odbyło się zgodnie z lewicowym prawem. 😈😈😈
Kontrowersyjna akcja ratunkowa obciąża sumienia pracowników "Pogotowia dla zwierząt" w Trzciance (woj. wielkopolskie). - My nie ratowaliśmy tych krów. To nie była nasza interwencja. Po wyroku sądu zlecono nam ich przekazanie od hodowcy do wskazanego nowego właściciela. Może on swobodnie decydować o dalszym ich losie, bo takie niestety mamy prawo. Pierwsze słyszę, że te krowy trafiły do rzeźni, ale nowy właściciel ma prawo nimi dysponować - mówi WP Grzegorz Bielawski, z Pogotowia dla Zwierząt w Trzciance.
Wyjaśnia, że bardzo trudno jest znaleźć rolnika, który przygarnie krowę czy świnię na dożywotnie utrzymanie. To praca i koszty liczone w tysiącach złotych miesięcznie. - Aktualnie coraz częściej odmawiamy wykonywania wyroków dotyczących przepadku zwierząt gospodarskich. Bo kiedy nowy opiekun zdecyduje o przekazaniu zwierzęcia do rzeźni, my jesteśmy w tej sytuacji bezradni i atakowani przez hejterów - dodaje Bielawski.
Inna sprawa, że nad "Pogotowiem dla zwierząt" gromadzą się czarne chmury. Starosta z Trzcianki złożył wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia. Uzasadnia to wieloma skargami na bezzasadne interwencje w obronie dobra zwierząt.
Jak opisywał "Głos Wielkopolski" aktywiści mieli manipulować nagraniami wideo ze swoich interwencji. Zatrzymywali rasowe psy, przetrzymywali je i nie chcieli wydać właścicielom, pomimo korzystnych dla nich decyzji. Aby wykazać słuszność interwencji, mieli poddawać badaniom inne zwierzęta niż te odebrane podczas interwencji.
Rok temu sąd potwierdził niektóre z zarzutów i wydał wyrok nakazujący rozwiązanie "Pogotowia". Grzegorz Bielawski poinformował, że w wyniku odwołania sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia.

https://wiadomosci.wp.pl/krowy-odebrane-rolnikowi-bestii-poszly-do-rzezni-smutne-kulisy-akcji-ratowania-zwierzat-6400701215585921a


Potrzebna organizacja zbiórki

 Szukam stowarzyszenie, które zorganizuje zbiórkę pieniędzy na prawnika dla mnie celem odzyskania moich zwierząt oraz ukarania fundacji Molosy Adopcje za zniesławienie mnie i psychiczne znęcanie się nade mną.

511 945 226


Fineasz oo


Foto: 16.05.2018
Rancho de Rebelle

Klacz Denver de Rebelle młp


Na pierwszym planie klacz Denver de Rebelle

Foto z 16 maja 2018
Rancho de Rebelle


Druga to ta klaczunia co mi w tym roku padła i źrebaczek od niej z tyłu. Przez masowe szkalowanie mnie przez Elżbietę Kozłowską z fundacji Molosy Adopcje miałam ogromny problem żeby dokupić I dowieźć paszę i sprowadzić weterynarzy. Kontrahenci szydzili, lekceważyli, odmawiali mi dostaw i usług, lub co najmniej utrudniali sprzedaż ich towarów i usług. 

Elżbieta Kozłowska zaszczuła mnie i zaszczuła moje zwierzęta. Moje zwierzęta ucierpiały na jej procederze i wszędzie obecnej mowie nienawiści do mnie, mojego gospodarstwa, moich zwierząt. To bardzo zła osoba jest: pełna nienawiści, podłości, cwaniactwa. Przez nią padła mi cała linia Dakoty oraz u wójta 20 owiec i kóz.

Przez tę kobietę poniosłam gigantyczne straty hodowlane, ekonomiczne, materialne, finansowe.
Zniszczyła moje wieloletnie hodowle.


Polski sąd uratował rosyjską rodzinę





Bolące plamy


Takie coś mi się zrobiło I promieniuje od ucha.  Ucho jest kompletnie czerwone i
bolesne w dotyku.  Skóra bolesna z grudkami na pół głowy i się ta powierzchnia bolesna rozrasta.

Mam wyczuwalne bolesne grudki. Takie jakby krosty na połowie głowy czuję, gdy dotykam.

Na szyi w jednym miejscu takie zgrubienie, stwardnienie bolesne. 
Zaczyna mnie boleć pod prawą pachą. Wydaje mi się, że to reakcja alergiczna.

Jestem osłabiona. Rano na chwilę wstałam, a potem znowu do łóżka i przespałam kilka godzin. 

Wsparcie prawne potrzebne



Zostałam okradziona z moich zwierząt i wrobiona w znęcanie się.

Osoby, które mnie okradły - zniesławiły mnie.

Od kilku lat znecaja się nade mną psychicznie.

Potrzebuję profesjonalnego wsparcia pro publico bono.

Mogę zapłacić 10% od kwoty uzyskanego odszkodowania lub zadośćuczynienia.

511945226 Izabella Redlarska

Suczka Amari na wolności


Moja sunia przed kradzieżą, na moim polu.
Teraz od 3 miesięcy w klatce w Bystrym.

Wójt Locman złośliwie nie chce oddać mi mojego psa, którego dla niego ukradła Kozłowska z policją. To mafia. Bezduszne cyborgi bez sumienia. Państwo PiS to państwo skurwieli na stołkach.

Delaware de Rebelle młp


Konik przed kradzieżą.
Tu je zboże z koryta.

wtorek, 9 lipca 2019

Kury oczywiście też zapierdoliliśmy

Widzę, że BOZ rozsmakował się w podpierdalaniu żywca rolnikom.

Od braci Skorupów wyłudzili stado krów oszukując ich, że za 3 lata oddadzą.

W międzyczasie nie tracą czasu i oskubali kolejne gospodarstwo:




Pastwisko zachodnie moich koni


2 czerwca 2019
Ogrodzenie: od zachodu: mocny pastuch elektryczny składający się z trzech grubych drutów, od północy: siatka leśna, od południa: rzeka, od wschodu: moja siatka leśna.
Na tym pastwisku znajdują się: dwa stawy oraz trzy rzeczki rzeczki, a także dodatkowe punkty wodne.

Od wschodu i południa pastwisko osłonięte drzewami, od północy i północnego wschodu: wzgórzami, od zachodu wzgórzami.


Pastwisko moich koni


2 czerwca 2019 Rancho de Rebelle

Wójt Skórcza zabija kuce???

https://youtu.be/f6Gkq88f9_w

Wychodzą coraz to ciekawsze kwiatki z interwencji w Mirotkach.

Czyżby wójt skurczybyk ze Skórcza zabijał kuce? 🐎🐎🐎

Matko i córko coraz większy cyrk. 😁



Akt oskarżenia to nie wyrok

Fundacja Molosy Adopcje fałszywie oskarża hodowców i właścicieli zwierząt i robi to nagminnie od kilku lat.

Jednak oskarżenie, zwłaszcza takie oparte na fałszywych zeznaniach jest nic nie warte albowiem to nie jest wyrok sądu. 

Potworna alergia

Coś mnie ugryzło w ucho i po tym spuchło mi ucho, pół głowy, pół szyi i mam straszną, bolesną wysypkę. Mózg też nie pracuje należycie. Nie jestem w stanie już żadnego pisma napisać w obronie moich zwierząt i gospodarstwa. Chciałabym się sklonować i podzielić obowiązkami z 10 Indiankami. 

Różaland przemówił



https://youtu.be/30aKL3yD-kI

Jest tutaj dużo o matactwach fundacji Molosy Adopcje.
Zapraszam do obejrzenia ciekawego materiału filmowego.

poniedziałek, 8 lipca 2019

Krętacze z fundacji Molosy Adopcje byli dzisiaj grillowani

W dniu 8 lipca 2019 roku odbyła się kolejna rozprawa, kolejne posiedzenie sądu w sprawie numer
IIK 624/18 

Dzisiaj na przesłuchanie przybyło szemrane towarzystwo fundacji Molosy Adopcje. Była Elżbieta Kozłowska, Magdalena Chłopecka i Kamil Jacak.
To te persony brały udział w napadzie na mnie półtora roku temu, drugiego i trzeciego maja 2018 roku podczas którego obrabowały moje gospodarstwo ze stada owiec i kóz oraz dwóch psów.

Wszyscy mataczyli, a najbardziej chyba Magdalena Chłopecka, która aktualnie ma już inne nazwisko. Kłamała tak zawzięcie, że aż nie mogłam wyjść z podziwienia, że tak gładko jej to szło.

Przedstawiła się jako narzeczona Kamila Jacaka i za nic nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że zmieniła nazwisko Chłopecka na zupełnie inne niemające nic wspólnego z Jacakiem.  W końcu wyjaśniło się, że to rozwódka. Od tamtej pory kiedy tu była - rozwiodła się. Stąd zmiana nazwiska.

Kozłowska zrobiła zdjęcia mojego bloga z relacją z poprzedniej rozprawy i doniosła do sędzi, że uwieczniłam poprzednią rozprawę na moim blogu.

O treści zeznań nic nie powiem, bo sędzia prosiła po donosie Kozłowskiej o mojej relacji z poprzedniej rozprawy, abym nie pisała o treści zeznań w sprawie grabieży 2018.

W sumie nie ma o czym mówić, bo to było do przewidzenia, że będą zawzięcie kłamać, ale za to udało się pięknie wykazać ich totalny brak kompetencji w temacie zwierząt, ich kondycji i zdrowia.

Magdalena Chłopecka, która brała udział w kradzieży moich zwierząt jako wolontariuszka o dziwo nie rozróżnia podstawowych pojęć: nawet nie wie co to jest gospodarstwo. Nie rozróżnia gospodarstwa od siedliska. Mówiła o gospodarstwie, a miała na myśli siedlisko, także z jej wypowiedzi wychodziły brednie.

Jacakowi niechcący udało się powiedzieć dwukrotnie prawdę.

Specjalnie nie przejęłam się ich zeznaniami,  bo są łatwe do udowodnienia, że to po prostu brednie i zwykłe kłamstwa.  Oni nie mają żadnych dowodów,  że się znęcałam nad zwierzętami, albo, że je zaniedbywałam.  To wszystko brednie wyssane z palca. Ich dzisiejszy żałosny bełkot to pokazał bardzo wyraźnie.

Mam zdjęcia i filmy które zadają kłam ich zeznaniom. Poza tym moi świadkowie, a jest ich kilkunastu, zeznają prawdę na temat mojego gospodarstwa. Potwierdzą, że moje zwierzęta były zawsze zadbane i dobrze traktowane przez 17 lat, także spoko.

Po prostu gang laików półtora roku temu wziął się za "ratowanie" zwierząt nie mając o tym zielonego pojęcia. Nie potrafią ocenić czy zwierzęta wymagają ratowania czy nie. To ignoranci bez podstawowego wykształcenia w tym kierunku.

Jacak w dodatku nie ma żadnego wykształcenia poza wykształceniem klaty :) Trzeba przyznać, że klatę ma wydatną. To jego Kozłowska zabiera na interwencje w charakterze straszaka. Powiedział, że współpracuje z nią aż 3 lata.

W związku z kłamstwami i matactwami szajki z Molosów Adopcji złożyłam wniosek formalny o wizję lokalną na moim gospodarstwie, ale sędzia odmówiła udziału w tym, co nie rokuje dobrze, bo bardzo łatwo mogłaby zweryfikować ich kłamstwa na temat mojego gospodarstwa. Widać nie chce prawdy. To rokuje źle. A może jej się po prostu nie chce jechać na moje gospodarstwo. Tak czy inaczej, źle to rokuje.

Taka wizja lokalna pomogłaby zrezygnować z wielu przesłuchań. Po co przesłuchiwać kilkunastu świadków skoro można pojechać na gospodarstwo i zobaczyć na własne oczy jak ono wygląda i że jest wszystko co potrzebne dla zwierząt, zarówno pastwisko, woda, schronienie, ogrodzenie, zagroda, opieka. Wszystko.

Kozłowska i jej mecenas bardzo ostro bronili się przed tą wizją. Dwukrotnie wnioskowali o nie przeprowadzenie wizji lokalnej na moim gospodarstwie. To pokazuje jak bardzo kłamią i mataczą w sprawie mojego gospodarstwa.  Panicznie boją się starcia z rzeczywistością, aby ich kłamstwa i matactwa nie zostały obnażone.

Ponownie wnioskowałam o zwrot moich zwierząt - na to sędzia, że ona nie ma tutaj władzy w tym temacie, bo to nie sąd zarządził zatrzymanie moich zwierząt. Prawdopodobnie muszę założyć osobną sprawę o zwrot zwierząt.

Przed rozprawą było starcie w poczekalni pod salą rozpraw.  Towarzystwo z Molosy Adopcje pyskowało do mojego mecenasa.  On chyba tak tego nie zostawi  i słusznie. Czuję, że będzie pozew.

Indianka

niedziela, 7 lipca 2019

Indiana przed kradzieżą


Stajnia czysta, wybielona, w korycie siano, na podłodze ściółka. W stajni pasą się moje konie.