sobota, 23 września 2017

Uprawa grzybów w ogrodzie





Po co chodzić do lasu, kiedy można sprawić, że grzyby wyrosną w przydomowym ogródku
Po co chodzić do lasu, kiedy można sprawić, że grzyby wyrosną w przydomowym ogródku YouTube.com / Wladek2
Film reklamowy jednego przez sprzedawców grzybni leśnych grzybów. 60-letni jegomość wychodzi przed dom, widać ogródek tuje, świerki i róże, za ogrodzeniem przejeżdża tramwaj. – Idę na grzyby – mówi bohater i bierze kosz. Robi dziesięć kroków. Stękając i dysząc kosi podgrzybki pod świerkami. Za chwilę smaży na patelni...

Właśnie wybuchł szał na grzyby. W ostatni weekend przyjeżdżałem szosą pod Olsztynem. Na leśnym parkingu stało ponad 20 aut, żadnego wolnego miejsca. Samochody stały też zaparkowane wzdłuż drogi. Po 8 rano w lesie leżały już tylko obcięte nóżki grzybów. Tam, gdzie rosły kurki, darń wydrapano do gołej ziemi, chyba grabiami. Mimo to, grzybiarze biegali z kozikami w rękach. Gdyby między nimi ukazał się dorodny borowik, ani chybi polałaby się krew. Tylko po co się tak wysilać? 

Biznes ma już ofertę dla tych co nie lubią grzybiarskiej gorączki. Inwestując 40-50 złotych można uprawiać grzyby we własnym ogródku. Borowiki, koźlaki, kanie, rydze – największe rarytasy i do tego trudno dostępne. Wystarczy kupić grzybnię w płynie, podlać przydomowe tuje czy świerki i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki otwiera sięgrzybiarskie eldorado.
Grzyby z butelki
– Preparaty z grzybnią mamy od trzech lat, ale w tym roku mamy prawdziwy boom. Była susza, dopiero teraz pojawiły się pierwsze grzyby w lasach. W handlu ceny są rekordowe. Dlatego coraz więcej osób eksperymentuje z uprawą grzybów na działce czy przydomowym ogródku – mówi pani Patrycja ze sklepu Global Flowers. Opowiada, że tak naprawdę preparaty z grzybnią wynaleziono do tego, aby wspomagać rozwój roślin. W system korzeniowy aplikuje się tzw. preparaty mikoryzowe zawierające żywą grzybnię. Zasiedlając system korzeniowy rododendronów czy iglaków, powoduje, że są one w stanie zaabsorbować więcej minerałów z gleby, stają się bardziej odporne na choroby, suszę, zyskują lepszą kondycję i „dekoracyjność”. 


– Do tej pory, jeśli przy okazji stosowania szczepionek mikoryzowych pojawiły się owocniki grzybów, to był to niejako produkt uboczny stosowania tych preparatów. Ostatnio jednak klienci kupują grzybnie dla samych grzybów i podobno mają dobre efekty. Nie słyszałam, żeby ktoś składał u nas reklamację, więc sama zamierzam podlać grzybnią leśnych grzybów swoje tuje – dodaje nasza rozmówczyni. 

Polak potrafi
Większość preparatów z grzybnią to produkty polskiego Mykofloru należącego Włodzimierza Szałańskiego z miejscowości Rudy na lubelszczyźnie. Od 1999 roku eksperymentuje z zastosowaniem grzybni w ogrodnictwie. Przekonuje, że udało się mu wyhodować grzybnię trufli, a z niej uzyskać te wyjątkowo cenne grzyby. Byłby to cios dla całego przemysłu truflowego we Włoszech, gdzie dorodne i pachnące grzyby osiągają ceny rzędu kilku tysięcy euro za sztukę. Mykolfor z dumą prezentuje łany borowików wyrastających w przydomowych ogródkach.
W całej sprawie jest jednak sporo przesady, nadużyć i tanich chwytów reklamowych. Sprzedawcy, zwłaszcza z Allegro, reklamują się grafikami, które zestawiają okazałe prawdziwki z jednym ogródkowym świerkiem, albo nawet roślinami w doniczkach. Aż tak pięknie nie jest. Serwis Grzybyhobby.pl rozwiewa trochę mitów na ten temat. Po pierwsze, w ogrodzie muszą rosnąć drzewa, pod którymi w naturze także występują grzyby, na przykład dęby, brzozy, sosny i świerki. Szczepionkę należy wylać wprost do odsłoniętych korzeni rośliny. Owocniki grzybów leśnych pojawią się dopiero wtedy, gdy rośliny ogrodowe stworzą silny związek z grzybnią. To może potrwać rok, a nawet dwa. Krótko mówiąc, w domowym ogródku należy skopiować warunki, jakie występują w prawdziwym lesie, a i tak nie nie ma gwarancji, że po kilku miesiącach zbierzemy składniki na omlet z borowikami.
– Nie znam badań naukowych, gdzie udowodniono od czego konkretnie zależy pojawienie się owocników grzybów, zwłaszcza tych leśnych. Ogródkowe borowiki to kwestia korzystnego zbiegu warunków i wytrwałości – opowiada Jacek Śledziewski z firmy Planto. Twierdzi, że na pewno nie uda się wyhodować domowych kurek, co najbardziej emocjonuje grzybiarzy amatorów. Zachęca jednak do uprawy gatunków grzybów, które łatwo przystosowują się do sztucznych warunków. To pieczarki (wyrosną nawet w kartonie na balkonie), boczniaki, których grzybnię kupuje się wraz z gotowym podłożem. Można też uprawiać grzyby na drewnianych pniach – tu sprawdza się azjatyckie shii-take albo ucho bzowe (podobno bardzo smaczne i zdrowe).
Ciekawą technologię opracowano przy uprawie czubajki kani. Grzybnia kani świetnie przyjmuje się na ziarnie zbóż, co opatentowała jedna zagranicznych firm. Kanie sadzi się wkopując w ziemię 3-kilogramowy pakunek (podłoże wraz z zaszczepionym ziarnem) wprost pod korzenie traw. Te szlachetne grzyby wyrastają po dwóch miesiącach. Ich kapelusze to prawdziwy rarytas przyrządzany w panierce jak kotlety schabowe. – Nadal chodzę do lasu, ale dla przyjemności, żeby zażyć ruchu. Nie szukam grzybów, tylko je zbieram – zarzeka się Jacek Śledziewski.

http://natemat.pl/155621,poradnik-antygrzybiarza-nie-lubie-chodzic-po-lesie-kupuje-grzybnie-w-internecie-i-prawdziwki-rydze-kanie-kosze-pod-domem

Kalina koralowa


Od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy owoce

kaliny są jadalne i czy ta roślina mi się może przydać. Może :)
Indianka


Korale kaliny koralowej

by Inez Herbiness 06/11/2013
kalina1

Skandal! Anglojęzyczna wersja spotu IPN o historii Polski zablokowana przez YouTube


Super animacja na dole strony:

Wersja polska o II Wojnie Światowej i okupacji niemieckiej i sowieckiej


FILM about Poland! (HD) Niezwyciężeni | The Uncon…: 
http://youtu.be/pKt_ceflTcY
Wersja angielska, którą jakiś zawistny fiut zablokował.

Konsultacje społeczne w sprawie kształtu przyszłej konstytucji

http://radioszczecin.pl/1,360100,konsultacje-spoleczne-w-sprawie-ksztaltu-przyszl&s=1&si=1&sp=1

Ja chcę by Konstytucja gwarantowała podstawowe prawa i wolności i by żaden przepis nie mógł tego prawa podważyć.

1. Zagwarantowanie prawa do własności.
2. Nikt nie ma prawa wyrzucić mnie z mojego domu, zabrać mój dom, nałożyć na mnie jakąkolwiek karę, która pozbawiłaby mnie domu i możliwości mieszkania w nim.
3. Nikt nie ma prawa narzucać mi jak i z czego ma być zbudowany mój dom.
4. Zakaz opodatkowania wody, ziemi, powietrza, upraw, zwierząt.
5. Nikt nie ma prawa mi zabrać moich zwierząt.
6. Nikt nie ma prawa zabrać rodzinie dziecka.
7. Nikt nie ma prawa zmuszać mnie do płacenia ubezpieczenia i innych podatków.
8. Żaden funkcjonariusz nie ma prawa się znęcać nad cywilem.
9. Ciało kobiety należy do niej i ona decyduje co z nim robi.

Obiad na bogato


Po uduszeniu kurczaka z warzywami i kanią, zjedzeniu obiadu - pora na sjestę. Indianka obiadem poczęstowała Brunhildę.
Brunhilda zjadła warzywa i grzyby ze smakiem i udała się nocować nad jezioro.
Indianka zaś spoczęła na swym podniebnym łóżu, przestronnej, przewiewnej letniej rezydencji.

Polska wygrała z UE! Nie będzie kar za nieprzyjmowanie uchodźców!

http://m.telewizjarepublika.pl/polska-wygrala-z-ue-nie-bedzie-kar-za-nieprzyjmowanie-uchodzcow%2C38237.html

Zwycięstwo! 😊

Co to za grzyby? Jadalne?



Chyba to
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Maślak_sitarz


Mój nie ma pierścienia, trzon i spód kapelusza żółty, kapelusz śliski, grzyb brudzący bardzo, pory kapelusza duże, rósł pod sosną.
Wierzch kapelusza beżowy.

inne nazwy: grzyb wolak, sitacz, sitek, sitka, sitnik, sitosz, grzyb sitarz, rzeszotnik

Kapelusz
Średnica 4-10 cm, kolor żółtobrązowy lub czerwonoochrowy, gładki, nagi po deszczach bardzo śluzowaty. U młodych okazów jest półkulisty, potem płaski, u starszych staje się powyginany, a nawet płytkowklęsły. Skórka daje się łatwo zdjąć w całości[4].
Rurki
Przyrośnięte do trzonu, a nawet zbiegające po nim. Na młodych owocnikach szarożółtawe, później żółte, w końcu brązowe. Od miąższu kapelusza oddzielają się trudno[4]. Pory rurek bardzo duże i przypominają swoim wyglądem oczka sita. Stąd też pochodzi nazwa gatunkowa[5]
Trzon
Wysokość 2-8 cm. Jest cylindryczny, pełny, włóknisty, bez pierścienia. U góry żółtawy lub żółtobrązowy, u podstawy czerwonobrązowy[4].
Miąższ
Lepki i elastyczny, nie łamliwy. W kapeluszu elastyczny, bladożółty, w trzonie włóknisty, czerwonobrązowy.
Wysyp zarodników
Żółtooliwkowy. Zarodniki o średnicy 7-13 × 3-5 µm[6].

Występowanie i siedliskoEdytuj

Na półkuli północnej jest szeroko rozprzestrzeniony, na półkuli południowej występuje tylko w Nowej Zelandii[7]. W Polsce jest gatunkiem pospolitym, najczęściej występującym wśród wszystkich maślaków[8]
Występuje na suchych, piaszczystych glebach towarzyszącym sośnie zwyczajnej, z którą współżyje w mikoryzie. Owocniki pojawiają się od lipca do października[5]. Często rośnie wśród wrzosów[8].

ZnaczenieEdytuj

Grzyb jadalny o średniej wartości smakowej i odżywczej. Smak nieznaczny, niekiedy kwaskowaty, zapach niewyraźny, smakowo gorszy niż inne gatunki maślaków. Nadaje się do suszenia i marynowania z innymi, smaczniejszymi grzybami. Często bywa też silnie zarobaczywiony[5]. Po ugotowaniu zmienia kolor na czerwonofioletowy, co niektórych odstrasza od jego spozywania[8

Świergot ptaków

Indiankę obudził o świcie świergot ptaków tuż za głową.
Ptaszki szalały na ceramicznym dachu jej letniej rezydencji.
Powietrze rześkie. Temperatura przyzwoita: 14 stopni C.

Wstała. Przeszła się do domu. Wypuściła kury z kurnika.
Szczenięta i kocięta za nią biegły. Konie pasą się na łące przed domem.
Kozy słyszała gdzieś z tyłu za stajnią.

Wróciła na attik. Przygotowała kurczaka do pieczenia.
Namoczyła fasolę. Brak oleju. Nie może usmażyć kurczaka.
Trzeba się bujnąć na wieś. Nie chce się. Jest znowu śpiąca.
Później. Musi dospać.


Domowik


Domowik, domowoj, domowy, domownik – duch opiekuńczy, zamieszkujący zapiecek domu. Dbał o dobrobyt gospodarstwa, w zamian za schronienie i posiłek pozostawiany przy piecu przez gospodynię. Domowik rzadko pokazywał się właścicielom domu, często jednak można było usłyszeć jak zaniedbany domowik tłukł talerze i bił dzieci lub ściągał na domowników inne nieszczęścia.
W wierzeniach słowiańskich utarł się przesąd, że dusze, które nie trafiły do Nawii, stają się szkodliwe dla ludzi (np. Utopiec – demon wodny, czy Południca nękająca chłopów pracujących w polu), jednak wiele z nich pozostaje neutralnych (Leszy – opiekun lasu), lub są w stanie wspierać człowieka jeśli ten wykaże nimi zainteresowanie i złoży im ofiarę w postaci strawy. Demon ten był rozpoznawalny na całym obszarze terenów przedchrześcijańskiej Polski. Wraz z biegiem czasu, Kościół podchodził coraz bardziej krytycznie do opiekuńczych duchów domowych i zaliczył je do „szatańskich”, a funkcje opiekuńcze przypisywał aniołom stróżom.
domowik
Autor: Vasylina

Domowik przedstawiany był jako mały, stary dziadek zarośnięty gęstą brodą, w zdartych ubraniach. Często mógł przybierać również postać kota, bądź węża. Mimo swoich małych rozmiarów domowoj miał władzę nad wszystkimi innymi demonami domowymi. Potrafił również przywoływać demony negatywne w celu ukarania swoich gospodarzy za złe traktowanie, ponieważ wszystkim na czym zależało domowikowi było zapewnienie mu wygodnych warunków i zainteresowania nim przez właścicieli. Towarzyszką domowego była domowicha, która prawdopodobnie lepiej rozpoznawana jest pod imieniem kikimora. Pomocne domowiki były demonami pożądanymi przez gospodarzy, dlatego podczas zmiany miejsca zamieszkania proszono je o przeniesienie się wraz z chlebodawcami.
Mieszkaniem ich są zwykle piece od chleba, podpiecki i podkominki. Są to istoty z ogromnymi głowami, małej nader postawy, krępej tuszy i brzydkiej płaskiej twarzy o włosach szorstkich i strzępiastych. Przemieszkują one tylko w domach, które mają drzwi kilkoro, a to na krzyż ustawionych” („W. Ks. Poznańskie”, s. 20—22)
domowik
Autor: Ivan Bilbin

Niestety dobre czasy małych pomagierów są już dawno za nami, a szkoda, bo wielu z nas przydałoby się wsparcie w utrzymaniu porządku naszego obejścia, bądź współczesnego mieszkania. Kto nie chciałby wsparcia w obowiązkach domowych w zamian za odrobinę darów w postaci jedzenia dla domowika?

Podobne wpisy:

Bannik, opiekun łaźni


Bannik lub łaziebnik jest słowiańskim demonem zamieszkującym łaźnie. Bannik to demon opiekuńczy, wręcz strażnik słowiańskich łaźni lub mniejszych bani, które w ówczesnych czasach znajdowały się w każdej gospodzie. Łaziebnik dbał o czystość i porządek w łaźni, pilnował ubrań osób zażywających relaksujących kąpieli. Zapewniał też komfort kąpieli dbając o idealną temperaturę wody w pomieszczeniu i odpowiednią twardość brzozowych lub dębowych witek do smagania się po ciele. W zamian za pieczołowite wypełnienie swoich obowiązków pozostawiano mu codziennie odrobinę wody w bani lub cebrze. Dostrzec tutaj można podobieństwo do innych demonów domowych wykonujących pewne czynności za odrobinę strawy lub schronienie.
bannik
Autor: Aleksandr Kostenko

Jeśli jednak bannik wykonywał swoją pracę, lecz nie otrzymywał w zamian żadnego wynagrodzenia, mścił się na gospodarzach na wiele wymyślnych sposobów. Był między innymi oskarżany o pośliźnięcia i oparzenia gorącą wodą lub parą, której postać mógł przybrać. Co gorsza, zaniedbany i zdesperowany demon mógł być odpowiedzialny za utonięcie lub przeniesienie ofiary do pobliskiego zbiornika wodnego i zwabienie innych demonów wodnych. Wraz z powstawaniem łaźni publicznych łaziebnik zaczął stawać się negatywnym demonem. Zapomniano o jego pozytywnych cechach i zasługach, a zaczęto traktować jak intruza. Ostatecznie jego pozytywny wizerunek odszedł w niepamięć, gdy po epidemii dżumy nadeszła epoka brudu i ludzie zaczęli uważać, iż częste kąpiele szkodzą zdrowiu. Zaczęto wtedy wieszać podkowy nad wejściem do łaźni, w celu zniechęcenia łaziebnika do zamieszkania w niej.
bannik
Autor: EvelineaErato

Postać bannika czy łaziebnika przedstawiana jest dość jednoznacznie. Najczęściej widywany był jako mały, karłowaty starzec o wielkiej głowie, długim nosie i zmierzwionych czarnych włosach na całym ciele. Charakteryzował się też długimi kończynami i drobnymi, ale ostrymi zębami. Bannik posiadał również zdolności zmiennokształtne, towarzyszył ludziom pod postacią kota, psa lub królika. Częste były też przypadki, kiedy niezadowolony bannik przyjmując postać pary wodnej oparzył swoich gospodarzy.

Podobne wpisy:

https://slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/demony-domowe/bannik/

Rzepliński krytycznie o słowach Królikowskiego. „Ja bym nie używał takiego argumentu”

– Ja bym nie używał takiego argumentu, że to jest atak na prezydenta – mówił w "Piaskiem po oczach" prof. Andrzej Rzepliński, komentując słowa prof. Michała Królikowskiego.Przypomnijmy, wieczorem w czwartek 22 września RMF FM poinformowało, że pro...

Wprost - 22 września 2017

http://a.msn.com/r/2/AAsmFtZ?a=1&m=PL-PL

Królikowski wziął milion złotych od spółki aresztowanej przez prokuraturę za wyłudzenia VAT. Jest podejrzenie prania brudnych pieniędzy.

piątek, 22 września 2017

W Polsce powstał pierwszy w całości nadawany po ukraińsku program informacyjny


Na antenie Superstacji w sobotę został wyemitowany pierwszy odcinek programu informacyjnego skierowanego do mniejszości ukraińskiej w Polsce. Nadawane w całości w języku ukraińskim „Na Czasie UA” wywołały skrajne reakcje internautów.

Ukraiński program na antenie Superstacji będzie emitowany w każdą sobotę o godz. 21:45. „Na Czasie UA” ma mieć charakter informacyjno-poradnikowy i prezentować najważniejsze z punktu widzenia Ukraińców wydarzenia, a także poruszać tematykę stosunków 
polsko-ukraińskich. W opisie pierwszego programu odcinka czytamy: „Na Czasie UA” to cotygodniowy program o charakterze informacyjno-poradnikowym dla 1,5 mln Ukraińców mieszkających w Polsce.

Program - nadawany w języku ukraińskim - przedstawia najważniejsze wydarzenia z życia ukraińskiej mniejszości w naszym kraju, a także te istotne z punktu widzenia polsko-ukraińskich stosunków dwustronnych. Ukraińscy dziennikarze tworzący program starają się również odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące problemów codziennego życia w Polsce. Dzięki rozmowom z zaproszonymi do studia gośćmi program "Na Czasie UA" jest platformą porad oraz wskazówek, które mogą ułatwić życie mieszkającym w Polsce Ukraińcom.

Pod nagraniem umieszczonym na YouTubie nie brakuje pozytywnych komentarzy, niemniej jednak przeważają opinie negatywne, poruszające choćby kwestię banderyzmu i nawiązujące do zbrodni popełnionych przez UPA. 

Źródło: http://www.prawdaobiektywna.pl/media/powstal-pierwszy-w-calosci-nadawany-po-ukrainsku-program-2751.html © http://www.prawdaobiektywna.pl

Uważam, że bardzo dobry pomysł! 👍

Ukraińcy łatwiej odnajdą się w realiach Polski, poczują się jak prawdziwi obywatele Polski, łatwiej i sprawniej się zintegrują z naszym społeczeństwem.

Polacy zaś będą mieli szansę porównać dwa słowiańskie języki i nauczyć się ukraińskiego, aby sprawniej porozumiewać się ze swoimi ukraińskimi pracownikami i prowadzić interesy z Ukrainą.

Co do banderyzmu, to oczywiście zakazany w Polsce musi być, jako morderczy ruch, który wymordował mnóstwo Polaków.
Powinien ustawowo być zakazany, jak faszyzm i komunizm.

Lechija

Zaczynają się prześladowania Polaków za granicą

Rodacy, zbierajcie kasę na zakup mieszkań i domów w Polsce i wracajcie!
Lechija

Portal polishexpress.pl donosi, że do ich redakcji trafił alarmujący list od czytelniczki. Polka pracująca w zakładzie pracy w Nottingham w Wielkiej Brytanii informuje, że nasi rodacy otrzymali od szefostwa zakaz mówienia w języku ojczystym!

Polacy we wspomnianym zakładzie pracy stanowią 95% pracowników, naturalne więc, że chcą się porozumiewać między sobą w ojczystym języku. Jak się jednak okazuje, osobom zarządzającym firmą to się nie podoba. Wszelki opór naszych rodaków od razu spotyka się z groźbami zwolnienia z pracy. Pracuję w magazynie Vision Express w Nottingham. W ubiegły czwartek tj. 14 września Team Leaderowie ogłosili nam pracownikom nowe zasady dotyczące używania języka polskiego na terenie zakładu. 

Dodam, iż 95% załogi to Polacy, a zakaz komunikowania się w naszym ojczystym języku obowiązuje również na stołówce, więc jeśli dzwonię np. do męża według nowych zasad muszę rozmawiać z nim po angielsku, a jeśli chcę rozmawiać po Polsku, powinnam wyjść na zewnątrz budynku – opisuje sytuację.

Źródło: http://www.prawdaobiektywna.pl/swiat/polscy-pracownicy-w-wielkiej-brytanii-dostali-zakaz-mowienia-po-polsku-w-zakladzie-pracy-w-nottingham-2771.html © http://www.prawdaobiektywna.pl

Waszczykowski pytał USA o Smoleńsk i nie mógł uwierzyć w odpowiedź. "Ja w MSZ-ecie tego nie znalazłem"

Witold Waszczykowski w czasie spotkania z Polonią opisywał, jak MSZ chciało uzyskać od Amerykanów informacje dot. katastrofy smoleńskiej. Waszczykowski "usilnie pytał" sekretarza stanu USA Rexa Tillersona, ale usłyszał, że Amerykanie już wszystko...

Gazeta.pl - 22 września 2017

http://a.msn.com/r/2/AAsl4Aq?a=1&m=PL-PL

Amerykanie przekazali informacje na temat zamachu w Smoleńsku prokuratorom za rządów PO a oni je zniszczyli?

Jan Tomaszewski: ustawa dezubekizacyjna krzywdzi? Wiem, że w drużynie zawsze było kilku takich, którzy donosili

Czy Adam Nawałka, tak jak jego dawni koledzy z Wisły Kraków, może dostać niską emeryturę? - Taka jest ustawa i trudno z nią polemizować - mówi Jan Tomaszewski o ustawie dezubekizacyjnej, na mocy której sportowcy zatrudnieni w przeszłości w milicyj...

Sport.pl - 22 września 2017

http://a.msn.com/r/2/AAsl1ug?a=1&m=PL-PL

No proszę, by na Olimpiadę jechać trzeba było być kapusiem 😏

W ciągu pół roku urodziło się prawie 250 tys. dzieci więcej niż przed rokiem. Rafalska: Imponujący wzrost

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/358974-w-ciagu-pol-roku-urodzilo-sie-prawie-250-tys-dzieci-wiecej-niz-przed-rokiem-rafalska-imponujacy-wzrost?utm_campaign=Feed:%20wPolitycepl%20(wPolityce.pl%20-%20Najnowsze)&utm_medium=feed&utm_source=feedburner

Polska kocha dzieci 😊❤

NOWE FAKTY ws. kobiety, której norweskie władze chcą zabrać dziecko. Silje Garmo przerywa milczenie



Chcieli zabrać dziecko, bo matka była zmęczona. Norwegowie uciekają do Polski i proszą o pomoc. NOWE FAKTY


O azyl w Polsce ubiega się obywatelka Norwegii, która uciekła z kraju przed kontrowersyjną interwencją urzędu ds. dzieci (Barnevernet). Matkę próbowano pozbawić prawa do wychowywania córki, ponieważ kobiecie zarzucano nadużywanie paracetamolu oraz „zespół przewlekłego zmęczenia". Wniosek o azyl w Polsce dla Silje Garmo oraz jej 8-miesięcznej córeczki złożyli już prawnicy Instytutu Ordo Iuris. Sprawa ma charakter precedensowy.

Historia kobiety nw pierwszej chwili wydaje się nieprawdopodobna. Do Instytutu Ordo Iuris zgłosiła się obywatelka Norwegii Silje Garmo, która wraz z 8 miesięczną córeczką uciekła do Polski po kilku miesiącach nieustannej inwigilacji przez cieszący się złą sławą norweski urząd ds. dzieci (Barnevernet), który groził kobiecie odebraniem dziecka jeszcze przed jego narodzeniem. Powodem interwencji urzędu był zarzucany matce „zespół przewlekłego zmęczenia" oraz nadużywanie paracetamolu. Jak się okazało zarzuty urzędników nie były poparte żadnymi dowodami.
Powodem interwencji był donos. Wcześniej kobiecie odebrana została starsza córka - obecnie 12-letnia. 


- Teraz rozumiem, skąd się wzięło stwierdzenie, które słyszałam w USA, że Norwegia to ostatnie komunistyczne państwo nowoczesnego świata. Ten, kto się sprzeciwia władzy, jest wysyłany do psychiatry i pozbawiany wszelkich praw. To jest dla mnie bardzo smutne, bo zawsze byłam bardzo dumna z Norwegii. Mój przodek pisał norweską konstytucję, a ja z tego kraju muszę uciekać – mówi Silje Garmo w rozmowie z „Naszym Dziennikiem". 

Jak dowiedział się portal niezalezna.pl, po przyjeździe do Polski, Silje Garmo zwróciła się o pomoc do Instytutu Ordo Iuris. Wcześniej Instytut wspierał polskie rodziny w walce z Barnevernet. 


- Po zbadaniu sprawy, również na miejscu w Norwegii, prawnicy Ordo Iuris przygotowali w imieniu matki i jej 8 miesięcznej córki wniosek o azyl, złożony 31.08.2017 r. do Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców w Warszawie. W piśmie uzasadnili, że zgodna na udzielenie azylu beneficjentce Ordo Iuris jest konieczna dla zapewnienia jej i małoletniej córce przestrzegania ich podstawowych praw gwarantowanych normami międzynarodowymi. Jednocześnie udzielenie ochrony dziecku i matce przed arbitralną i sprzeczną z międzynarodowymi standardami interwencją w życie rodzinne, jest realizacją norm Konstytucji RP i interesu Rzeczypospolitej stojących na straży rodziny, rodzicielstwa i dobra dziecka wyrażającego się w prawie do wychowania przez biologicznych rodziców. W opinii prawników Ordo Iuris działania administracji norweskiej wobec Silje Garmo oraz jej córki naruszyły m.in. art. 8 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, który gwarantuje poszanowanie życia rodzinnego i prywatnego, art. 9 Konwencji o Prawach Dziecka zobowiązujący państwo do poszanowanie prawa dziecka do pozostania i wychowania przez biologicznych rodziców – relacjonują dotychczasowy przebieg całej sprawy prawnicy Ordo Iuris.

Obywatelka Norwegii formalnie może przebywać w Polsce bez większych problemów jedynie na mocy obowiązujących porozumień międzynarodowych, jednak norweskie władze mogą wystąpić o wydanie 8-miesięcznej córki i poddanie Silje Garmo procedurze ekstradycyjnej.


- Do Ordo Iuris dociera coraz więcej sygnałów o norweskich rodzinach szukających w Polsce schronienia. Wniosek o azyl Silje Garmo jest precedensem i wielu Norwegów czeka na decyzję polskich władz, licząc że to właśnie w Polsce odnajdą sprawiedliwość - tłumaczy mec. Jerzy Kwaśniewski, wiceprezes Instytutu, który wraz z  mec. Filipem Wołoszczakiem reprezentuje obywatelkę Norwegii.

Należy podkreślić, że okryty złą sławą norweski system ingerencji w rodziny, w tym właśnie urząd ds. dzieci (Barnevernet), są obecnie przedmiotem ośmiu postępowań toczących się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Rodzice zaskarżyli bowiem praktyki urzędu odbierającego dzieci wskazując wprost, że metody działania urzędu są po prostu „nieludzkie". Okazuje się, że powody zabierania dzieci z biologicznych rodzin są zazwyczaj błahe: „przewlekłe zmęczenie" matki, złe warunki materialne, konflikty rodzicielskie. Czasem nawet Barnevernet otwarcie podważa prawo rodziców do wychowania własnych dzieci, tak jak miało to miejsce w głośnej sprawie rumuńskich rodziców, oskarżonych o „radykalne chrześcijaństwo i ideologiczną indoktrynację", tylko dlatego, że córka zaśpiewała w szkole chrześcijańską piosenkę.
 
Prawnicy Instytutu Ordo Iuris alarmują, że ofiarami norweskiego urzędu padają często dzieci polskich emigrantów. Odebrane, trafiają do opiekunów, którzy nie tylko nie znają języka polskiego lecz bardzo często przejawiają otwartą wrogość wobec kultywowania tradycji narodowych lub religijnych dziecka. 
 
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, ze ratyfikowana w 2016 roku przez Norwegię konwencja haska o jurysdykcji z 1996 roku powinna pomóc polskim rodzinom, które postanawiają wrócić do Polski po wszczęciu postępowań i odebraniu dzieci przez Barnevernet. Jednak do dzisiaj strona norweska nie wykonuje swoich zobowiązań do współpracy w tym zakresie.
 
Z ustaleń portalu niezalezna.pl wynika, że Instytut Ordo Iuris przedstawi sprawę Silije Garmo 20 września podczas konferencji OBWE w Warszawie, wskazując na mechanizm funkcjonowania norweskiego urzędu ds. Dzieci (Barnevernet) jako przykład systemowego łamania prawa do poszanowania życia rodzinnego oraz prawa do sprawiedliwego procesu i praw dziecka.



http://m.niezalezna.pl/203937-nowe-fakty-ws-kobiety-ktorej-norweskie-wladze-chca-zabrac-dziecko-silje-garmo-przerywa-milczenie

NOWE FAKTY ws. kobiety, której Norweskie władze chcą zabrać dziecko. Silje Garmo przerywa milczenie

http://m.niezalezna.pl/203937-nowe-fakty-ws-kobiety-ktorej-norweskie-wladze-chca-zabrac-dziecko-silje-garmo-przerywa-milczenie