środa, 31 sierpnia 2016

Noc w stajni


Dzisiejszą noc Indianka spędziła w stajni. Spało się lepiej niż w domu.
Chłodniej i więcej tlenu, do tego wygodnie. Indianka lubi przewiewne pomieszczenia.

O dziwo, ani jeden komar nie odważył się ukąsić Indiankę. W ogóle ich nie było.

Nad ranem do Indianki przyszły koty na poranne pieszczoty.
Kremella wszedł pod kołderkę i przytulił się do Indianki.

Indianka

wtorek, 30 sierpnia 2016

Żydzi chcą pazernie zagarnąć polski złoty pociąg! :(((

Winni zbrodni wojennych wobec Żydów są Niemcy, a nie Polacy!!! :(((
Żydzi, odpierdolcie się od nas!!! :(((

Żydzi są odpowiedzialni za holokaust Polaków w Katyniu (12.000 ludzi polskiej inteligencji bestialsko wymordowane przez NKWD w której szeregach było sporo Żydów na dowódczych, decyzyjnych stanowiskach) oraz za śmierć i cierpienie setek tysięcy polskich patriotów w tym Żołnierzy Wyklętych wymordowanych przez komunistyczną bezpiekę w Polsce, po II Wojnie Światowej, bezpiekę, którą rządzili Żydzi, a także za zdradę stanu, zdradę Polski i Polaków: sporządzenie przez gminy żydowskie zdradzieckich list z nazwiskami i adresami inteligencji polskiej i sprzedanie ich sowietom i hitlerowcom, co równało się z wydaniem Polaków na śmierć okupantom.

Moim zdaniem Żydzi to wyjątkowo plugawy, szkodliwy, fałszywy zdradziecki naród, niosący śmierć i cierpienie gospodarzom kraju, który im gościnnie użyczył schronienia przed setkami lat, naród nie zasługujący na żadne przywileje w Polsce!

To Żydzi są odpowiedzialni za holokaust i cierpienie Polaków. Są nam winni miliardy dolarów odszkodowań.
Jesteście naszymi dłużnikami!

Indianka







Światowy Kongres Żydów: oddajcie nam „złoty pociąg” … to cena za Holokaust!


kongres zydów

Światowy Kongres Żydów wystosował apel do polskiego rządu, by wszelkie rzeczy należące do Żydów, które znajdują się w tzw. Złotym Pociągu, zostały zwrócone potomkom prawowitych właścicieli.

Organizacja zasugerowała również, że jeśli ustalenie spadkobierców byłoby niemożliwe, to „wszelkie złoto lub inna znaleziona własność należąca do żydowskich rodzin lub przedsiębiorstw musi teraz przysłużyć się polskim Żydom, którzy niestety nigdy nie zostali właściwie wynagrodzeni przez Polskę za niewypowiedziane cierpienia, jakich doznali, i katastrofalne ekonomiczne straty podczas Holokaustu”.
Generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski zapewnił jednak na razie, żeZłoty Pociąg będzie własnością skarbu państwa. 10 proc. wartości odnalezionego składu natomiast będzie – jako znaleźne – wypłacone dwóm mężczyznom, którzy zlokalizowali pociąg.

http://www.glosgminny.pl/swiatowy-kongres-zydow-oddajcie-nam-zloty-pociag-cena-holokaust/



Wyprawa w plener






Indianka udała się najpierw na wieś, by nadać obiecane paczki, a potem w plener by nazbierać darów natury. Znalazła dzikie jabłka, grzyby koźlarze i czarny bez. Wróciła obładowana. Napaliła w piecu. Upiekła kurczaka w kurkumie i ugotowała ziemniaki. Ziemniaki posypała swoim koperkiem, który zdołała w tym roku wyhodować. Zrobiła kompot jabłkowo-bezowy. Obiad wyszedł pyszny i pożywny.

Miała plan, by upiec chleb i pizzę oraz zrobić dżem, usmażyć grzyby, oraz pozmywać naczynia, ale opadła z sił po tej wyprawie i od gorąca w kuchni. W kuchni jest tak gorąco, że pot z niej kapał ciurkiem. Ewakuowała się do stajni na strych, gdzie jest łóżko, na którym spała Francuzeczka. Tu chłodniej i da się oddychać. Bezpieczeństwa Indianki strzegą konie, psy, kozy i owce. Wszystkie na podwórku przed stajnią gotowe dowalić intruzowi.

Łóżko Indianki na strychu bardzo wygodne. Przydałby się jeszcze porządny masaż obolałego od dźwigania ciężarów kręgosłupa.

Indianka

Woda Indianki


Woda zasilająca źródełko Indianki czysta jest. Spływa z zielonych łąk, nie skażonych przemysłem ni ściekami komunalnymi.
Deszczówka wsiąkająca we wzgórza, filtrowana jest przez grube pokłady ziemi i piasku. Jest miękka i zdrowa. Żyją w niej rybki, kijanki, żaby.
Gdyby to była martwa, zatruta woda, żadne żyjątko by się nie uchowało w tej wodzie. Wszystkie zwierzęta dzikie i gospodarskie piją tę wodę od lat i zdrowe są. Także poprzedni właściciele pili tę wodę. Stadko kilkunastu saren specjalnie przychodziło pić ze źródełka Indianki, a miały w okolicy wybór dziesiątek oczek wodnych i rowów melioracyjnych plus strumieni. Tutaj był ich wodopój. Tu woda najsmaczniejsza. Stadko zostało wytępione przez myśliwych i kłusowników i przestało istnieć. Ale ze źródełka nadal chętnie korzystają zwierzęta Indianki.
Tej wody Indianka używa do prania runa. Poza tym Indianka ma własną studnię na podwórku. Jeśli chodzi o wodę, jest niezależna od Matrixa :)
Podobnie z opałem. Ma swój las i drzewo opałowe. Tu też jest niezależna od systemu. Energię elektryczną też ma swoją własną. Niewielkie ilości, ale własnej. I tu uzyskała niezależność energetyczną i internetową od lokalnych porypów, którzy nie dali jej w spokoju korzystać z komputera w świetlicy.

Woda, opał, energia - własne.
Zioła, owoce, grzyby i warzywa - własne.
Jaja, mleko, mięso - własne (niebawem indyk polegnie).

Indianka dąży do samowystarczalności i niezależności od systemu.
Bo niezależność i wolność jest piękna i należy się każdemu odważnemu człowiekowi, który potrafi po nią sięgnąć.

Samostanowienie i samodzielność to podstawa egzystencji wolnego człowieka.

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Moczenie runa

Znów dużo prania. Ale tym razem ubrania powieszone rano do suszenia, już po południu były suche. Indianka złożyła je w kostkę i zaniosła do domu.

W wiadrach moczą się kolejne runa. Powiesiła do schnięcia jej ulubiony, kremowy sweterek i błękitne spodnie w prążki.

Pranie jest męczące. Wymaga noszenia wody do prania wiadrami ze strumyka. Także wożenie taczką opału z pola pod dom, by napalić w piecu, by podgrzać wodę do prania. To kilkaset metrów dziennie.

Pranie na Rancho to praca całego organizmu, a nie tylko wciśnięcie klawisza w pralce.

Drzewo przywiezione z pola odległego o kilkaset metrów od domu, należy jeszcze porąbać.

Tłuste runo wymaga długiego moczenia i wielokrotnego wygniatania i płukania.

Ciuszki ubrudzone podczas pracy na farmie, wymagają szorowania szczotką silnych zabrudzeń (błoto, sadza, sok trawy) i moczenia. To wszystko pracochłonne jest, ale da się zrobić.

Śpiąca dzisiaj jest. Osłabła i musiała się położyć na trochę, by się zdrzemnąć.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Wielkie pranie

Kociołek od kilku dni służy jako miednica do prania.


Miska z naczyniami do zmywania

Naczynia wyparzane i płukane w gorącej wodzie

Wypasiony naleśnikor ;)
Oczywiście zrobiony z wiejskich jajeczek od własnych, wolnych, szczęśliwych kur, oraz ze świeżego mleczka od swoich kóz :)

Naleśnikor Indianki: duży, masywny, pożywny. Bo duże jest piękne :)
Jeden placek syci. Podany na ceramicznym talerzu, odpowiednio dużym.

Spójrzcie na tę piękną barwę kompotu! :)
Dają ją owoce bzu czarnego. Indianka uwielbia ten kompot. Może go pić cały dzień :)

Indianka od rana zabrała się za wielkie pranie. Zaangażowała wszystkie wiadra, kociołek, sita, piec. Nanosiła się wody i opału, że hej!

Ale efekt całodziennej pracy jest zadowalający. Mnóstwo ciuszków wymoczone i przeprane w gorącej, mydlanej wodzie. Dwa wyprane, wypłukane i odcieknięte. Gotowe do powieszenia.
Już ciemno, więc jutro rozwiesi. Zanim się ściemniło, zdążyła zebrać wysuszoną wełnę z dworu.

W misce zmyła też kolejną partię naczyń. Opłukała w wiadrze z gorącą, parzącą wodą. Wysuszyła na Słońcu. Wszystkie naczynia porządnie umyte i wyparzone - lśnią!

Obrała też owoce na nasiona. Będzie siać żywopłot.
Zaparzyła świeżą miętę.

Nacięła kolejne kilkanaście słupków na ogrodzenie. Powoli słupów okorowanych przybywa. Jest ich już z 30 sztuk lub więcej. Straciła rachubę ile. Jutro policzy dokładnie.

Wieczorkiem umyła się na trawce w misce. Jest ciepło. Trzeba korzystać z tego pięknego końca lata. Kąpiel na otwartej przestrzeni z widokiem po horyzont to fantastyczna sprawa, niedostępna w terenie zabudowanym, np. w mieście lub miasteczku, czy też gęstej wsi o zabudowie typu ulicówka.
Taka kąpiel daje poczucie pełnej wolności i wyzwolenia. Jest boska.
Jutro urządzi sobie kąpiel w kaście.

Indianka jest pracowita i czyściutka.
Jutro może starczy czasu na sprzątanie kuchni?

Na śniadanie zjadła wypasionego naleśnikora w rozmiarze maxi, na lunch podobnego, lecz z zapiekanym w cieście jabłuszkiem, a na kolację naleśnikora z owocami z kompotu. Na nic innego dziś nie miała ochoty.
Tylko owoce i naleśniki ją interesowały.

Naleśnikor z zapiekanym w nim jabłuszkiem. Bardziej się piekł niż smażył :)

Wnuk, czy ja smażyłam i piekłam naleśnikora w kotle węgierskim? Nie! :P
Znów nie zgadłeś. Brak ci wyobraźni, w którą bogato wyposażona jestem Ja :)
Bida z nyndzą tam u ciebie na południu, jeżeli idzie o kreatywność ;)

Naturalnie kreatywna Indianka :)

Pogrzeb ofiar stalinistów

Bym poszła, gdybym mieszkała w Gdańsku.
Pogrzeb ofiar stalinistów teraz, a zamordowanych pół wieku temu, świadczy o tym, że dopiero teraz, za rządów Prawa i Sprawiedliwości, odzyskaliśmy wolność.

Indianka



Wyjątkowy klip! Premier Beata Szydło zaprasza na pogrzeb "Inki" i "Zagończyka". "Bądźmy tam razem. Jesteśmy im to winni". WIDEO

Wyjątkowy klip KPRM. Premier Beata Szydło zaprasza Polaków na państwowy pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”.
28 sierpnia 2016 roku odbędzie się uroczysty państwowy pogrzeb Danuty Siedzikówny „Inki” oraz Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Po 70 latach od komunistycznego mordu na polskich bohaterach, ich szczątki nareszcie spoczną w swoich grobach. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów z okazji tego dnia opublikowała klip wideo, w którym premier Beata Szydło zaprasza Polaków na uroczystości w Gdańsku.
Po wojnie skazani na śmierć i zapomnienie. Dziś przywracamy pamięć o naszych bohaterach. Pamięć o nich, o ich czynach, to najważniejsze co możemy dla nich zrobić
– mówi premier Beata Szydło.
Inka miała pozostać bezimienna. Świat miał nie znać historii dziewczyny, która zawsze wiedziała, że powinniśmy zachować się jak trzeba
– powiedział Szydło.
Jestem dumna z młodego pokolenia, które z taką pasja kultywuje pamięć o Żołnierzach Niezłomnych
– mówiła.
Bądźmy tam razem. Jesteśmy im to winni
– zaprasza premier rządu RP.




Niedzielne śniadanko Rancherki :)

Masywny naleśnik z cukrem podany na ogromnym, ceramicznym talerzu do pizzy.
No właśnie. Pora na pizzę z pieca :)



Kompot z jabłek i czarnego bzu. Pyszny i zdrowy!

Na śniadanko naleśniki z czterech swojskich jaj, mąki, na kozim mleku.
Do popicia kompocik z jabłek i czarnego bzu.
Prosty i zdrowy posiłek. Zero chemii.

Eko Indianka :)

Motto: 
NO GMO! NO CHEMISTRY!
won GMO! Won CHEMIA!

Zamach Stanu Komorowskiego. Orędzie nagrano przed zamachem smoleńskim?


Moim zdaniem Platforma w 2010 roku przejęła nielegalnie władzę w wyniku przeprowadzonego przez siebie w spisku ze służbami rosyjskimi zamachu stanu. Było na to przyzwolenie Zachodu.

Indianka


http://pressmania.pl/?p=12932


Zamach Stanu Komorowskiego. Orędzie nagrano przed zamachem smoleńskim?

    Zamach Stanu Komorowskiego. Orędzie nagrano przed zamachem smoleńskim?

    Przejęcie obowiązków Prezydenta RP po zamachu smoleńskim dokonano z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez ówczesnego Marszałka Sejmu RP. Czy nagrane orędzie do narodu to także mistyfikacja i materiał przygotowany dużo wcześniej?
    Orędize KOmorowskiego z 10 kwietnia 2010 opublikowane na TV Info o 5;57 rano
    W XXI wieku nic nie można ukryć, a najbardziej skrywana prawda ujrzy światło dzienne jeśli zostanie opublikowana w Internecie. Dociekliwi Internauci od 5 lat zastanawiają się jak to możliwe, że na oficjalnym portalu TVP Info orędzie do narodu wygłoszone przez Bronisława Komorowskiego po zamachu smoleńskim i zamordowaniu Prezydenta RP Śp. Prof. Lecha Kaczyńskiego zostało opublikowane już o 5:57 czyli na kilka godzin przed rzekomą katastrofą samolotu Tu-154M.
    Warto  również zwrócić uwagę na to jak ten materiał został przygotowany. Profesjonaliści zastanawiają się  jak to możliwe, by w tak krytycznym momencie aż tak dobrze, w tak krótkim czasie przygotować do wygłoszenia Orędzia Marszałka Komorowskiego. – Kiedy zobaczyłam w dniu tragedii ten materiał – byłam  w szoku… – to jest niemożliwe żeby było to orędzie do narodu z 10 kwietnia zostało nagrane tak profesjonalnie, w tak krótkim czasie. Jeśli weźmie się również pod uwagę fakt, że Komorowski mówi na nim takim tonem, jak gdyby nic się nie stało, bez emocji. Analizując to nasuwa się tylko jeden wniosek: zostało to nagrane przed tym co się wydarzyło w Smoleńsku – mówi specjalista pracujący dla niemieckiej ZDF, który od lat realizuje tego typu materiały z politykami w Europie.
    Przygotowanie takiego materiału jest czasochłonne i wymaga wielkiego wysiłku. – Kiedy moja ekipa nagrywała takie orędzia, przygotowanie trwało od tygodnia do min. 2-4 dni. Nie wierzę zatem, że było możliwe przygotowanie tak profesjonalnego materiału w kilka godzin po Smoleńsku, gdy emocje sięgały zenitu. W tamtym czasie nawet dziennikarzom w TV, w tym dniu drżał głos, a Komorowskiemu – NIE? A nawet był nadzwyczaj spokojny. Mało tego TŁO BYŁO dobrane, jak gdyby już na KAMPANIĘ PREZYDENCKĄ? – pyta nasz ekspert.
    Nawet były Prezydent Aleksander Kwaśniewski był wstrząśnięty, a Komorowskiego to nie ruszało? To niemożliwe!
    https://www.youtube.com/watch?v=h-MX0Bjjy7Y
    W tej sytuacji trzeba zadać pytania: KTO? JAKA EKIPA TO NAGRAŁA? I w którym DNIU to się działo? Warto znaleźć tych ludzi i przepytać na wykrywaczu kłamstw… – Kiedy zobaczyłam ten materiał – jestem w stanie w to uwierzyć, że ten materiał przygotowano wcześniej. „Orędzie” wygląda na takie, które nagrano PRZED ZAMACHEM Smoleńskim – stwierdza osoba z branży medialnej. Jeśli weźmie się również pod uwagę fakt, że na oficjalnym portalu TVP Info orędzie do narodu wygłoszone przez Bronisława Komorowskiego po zamachu smoleńskim i zamordowaniu Prezydenta RP Śp. Prof. Lecha Kaczyńskiego zostało opublikowane już o 5:57 czyli na kilka godzin przed rzekomą katastrofą samolotu Tu-154M. Zapala się czerwone światło?
    A zatem jeśli Orędzie Komorowskiego do narodu opublikowano przed katastrofą nie na jakimś podrzędnym portalu, tylko na oficjalnej stronie TVP Info, to dziennikarze mieli do niego dostęp znacznie wcześniej? Pisał o tym również już w 2010 roku bloger Pluszaczek TUTAJ.
    Wiąże się z tym również inna historia, która dotyczy samego przejęcia władzy w państwie przez Komorowskiego. – Przejęcie władzy przez Bronisława Komorowskiego po katastrofie smoleńskiej miało cechy zamachu stanu – mówił 10 kwietnia 2010 roku minister z kancelarii Lecha Kaczyńskiego Andrzej Duda, który zeznał to na posiedzeniu sejmowym.
    Potwierdza ten fakt również Jacek Sasin, który 10 kwietnia rano przebywał na cmentarzu w Katyniu. Minister w tamtym tragicznym dniu był na miejscu katastrofy Tu-154M około godziny po zamachu smoleńskim. Rozmawiał wówczas telefonicznie z Andrzejem Dudą, który relacjonował mu działania podjęte w Warszawie przez Kancelarię Sejmu. – Duda powiedział mi, iż jest takie oczekiwanie ze strony marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, wyrażone przez szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czaplę, aby stwierdzić, że nastąpiły konstytucyjne przesłanki do tego, by pan marszałek Komorowski rozpoczął wykonywanie funkcji prezydenta – tłumaczy Sasin. Jak dodał, Duda wtedy miał w tym kontekście użyć słów: „Tu już trwa zamach stanu„.
    Według relacji Sasina, Duda spytał Czaplę na jakiej podstawie stwierdzono zgon prezydenta. Miał usłyszeć odpowiedź, że na podstawie medialnych doniesień o katastrofie i zgonie prezydenta. – Minister Duda zdecydowanie odmówił podjęcia działań na tej podstawie – powiedział Sasin.
    Były minister w Kancelarii Prezydenta relacjonuje, że w kolejnym telefonie do Dudy z Kancelarii Sejmu poinformowano go, że prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zadzwonił do premiera Donalda Tuska i przekazał informację, że prezydent Lech Kaczyński zginął w katastrofie lotniczej. Dodał, że wówczas zostały uruchomione procedury przejęcia funkcji prezydenta przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Sasin podkreśla, że te działania Kancelarii Sejmu miały miejsce 10 kwietnia między godziną 11 a 12, podczas gdy ciało Lecha Kaczyńskiego zostało zidentyfikowane tego dnia, ale dopiero wieczorem.
    Jacek Sasin, podkreśla, że uderzał „nadzwyczajny pośpiech” Kancelarii Sejmu w przejęciu prezydentury w Polsce po Lechu Kaczyńskim, który – według niego – nie miał żadnego uzasadnienia. – Nasz kraj nie był bezpośrednio zagrożony jakimikolwiek wydarzeniami czy to wewnętrznymi, czy zewnętrznymi, które nakazywały podejmowanie takich działań, które – nie chciałbym używać słów „być może” – ale przynajmniej na granicy prawa, być może z przekroczeniem konstytucji się odbywały – ocenia były z-ca szef Kancelarii Prezydenta RP.
    Przejęcie obowiązków Prezydenta RP po zamachu smoleńskim dokonano z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez ówczesnego Marszałka Sejmu RP. Czy nagrane orędzie do narodu to także mistyfikacja i materiał przygotowany dużo wcześniej? A zatem wszystko to było dobrze zaplanowane, czyli to był element zaplanowanej operacji?
    By | Kwiecień 11th, 2015|Polityka|114 Comments




    sobota, 27 sierpnia 2016

    Jabłuszko

    Indianka dziś nie napaliła w piecu, bo się nie opłacało.
    Namoczona w wiadrach, kaście i wannie wełna była zbyt brudna, by ją prać i płukać w końcowej, ciepłej wodzie.
    Musi swoje odmoknąć w chłodnej wodzie, by rozpuścić pot owczy i brud. Słońce wodę podgrzewa. Po paru godzinach robi się letnia. Po kilku - ciepła.
    Wciąż mało wiader i kast. Indianka odzyskuje kolejne wiadra zajęte przez co innego. W każdym wiadrze moczy się wełna.

    Na śniadanie wypiła kompot i zjadła owoce z niego.
    Na obiad zrobiła sobie kogel-mogel.
    Na kolację zjadła jabłuszko.
    Nie chciało się jeść. Przybita była pogróżkami, a po za tym było zbyt gorąco, by jeść. Apetyt wyparował.

    Zebrała wysuszone pranie: ubrania i runo. Jutro zważy runo. Po wypraniu i wysuszeniu jest ono nie tylko czyste, ale i dużo lżejsze.

    Lekka






    Wczoraj wieczorem, po łąkowej kąpieli w blasku zachodzącego Słońca, po umyciu włosów i po wyszorowaniu całego ciała szczotką kąpielową i szorstką gąbką, Indianka czuła się tak lekko i ożywiona, jakby nie miała tych swoich 75 kg, lecz dużo mniej. Musi bardziej zadbać o swoje samopoczucie. Poświęcić sobie czas na pielęgnację swojego zdrowia. Odsunąć toksycznych, patologicznych psychopatów od siebie. Odetchnąć głębiej.

    Dziś znowu namoczyła kolejną partię runa. Ma też kolejne ubrania do prania.
    Pranie runa zajmuje niemiłosiernie dużo czasu. Trzeba kilkunastokrotnie zmieniać wodę.



    Na zachodniej flance jej gospodarstwa good news :) Pojawił się silny pastuch elektryczny. Teraz już jest ogrodzona z każdej strony.


    Bydło rasy Charolaise

    Niebawem zyska towarzystwo wielkich, mięsnych, agresywnych (agresywnych według panów, którzy mają z tą rasą do czynienia tutaj i pracują z tym bydłem na co dzień) krów rasy francuskiej Charolaise. Bydło Charolaise jest największą rozmiarowo rasą francuskąKrowy ważą od 750 do 950 kg. To piękne, imponujące krowy. Bardzo drogie, ale Indii marzy, że sobie kiedyś cielaczka od takiej krowy kupi, odchowa i wykorzysta do prac polowych, gdy krówka podrośnie. Ta rasa jest postawna i doskonale umięśniona. Bardzo silne bydło.

    Opis bydła rasy
    Charolaise
    Typ użytkowy: Mięsny
    Kolor: Bydło generalnie jest koloru białego, czasami beżowego. Śluzawica jest koloru jasno - różowego. Zwierzęta są rogate, chociaż w populacji występują też bezrogie sztuki. 
    Rozmiar: Rasa dużego kalibru
    Region pochodzenia: Francja, Europa

    Historia rasy: Bydło rasy Charolaise pochodzi z centralnej Francji, z okolic dawnej prowincji o nazwie Charollais. Wywodzi się od lokalnego bydła o białym umaszczeniu, pierwsze wzmianki o białych krowach pochodzą z roku 878. W 16 i 17 wieku rasa ta była popularna w okolicach miejscowości Lyon i Villefranche. Bydło to było użytkowane jako zwierzęta pociągowe, jako źródło wołowiny i mleka. Pierwsze księgi hodowlane powstały we Francji w latach 1864 i 1882. Generalnie pracowano nad rozmiarem oraz umięśnieniem. Po II Wojnie Światowej zaczęto interesować się tą rasą na całym Świecie. W roku 1964 wyeksportowano 259 byków oraz 1605 krów. Z roku na rok liczby te rosły. 

    Charakterystyka rasy: Bydło Charolaise jest największą rozmiarowo rasą francuską. Krowy ważą od 750 do 950 kg, wysokość w kłębie wynosi 140 cm. Dorosłe buhaje osiągają wagę pomiędzy 1000 a 1400 kg, wysokość w kłębie wynosi 150 cm. Najcięższe sztuki osiągają wagę ponad 1500 kg. Bydło to posiada masywny kościec, cielęta rodzą się z wagą 40 - 45 kg. Przy nieodpowiednim żywieniu przedporodowym mogą rodzić się cielęta przekraczające 60 kg masy ciała. Duże cielęta są odpowiedzialne za trudne porody, które w tej rasie często występują. Bydło Charolaise późno dojrzewa, płodność jest niższa niż u innych ras. Jako zalety można podać zdolność do szybkich przyrostów oraz do uzyskiwania wybitnego umięśnienia. Nie ma ryzyka zbytniego przetłuszczenia tuszy. Zwierzęta powinny być karmione intensywnie. Na okres zimy Charolaise nabiera gęstszą okrywę włosową, w naszym klimacie w ciężkich warunkach zimowych zwierzęta te powinny być utrzymywane w oborach. Należy dodać, że bydło Charolaise ma spokojny temperament, jest tym samym łatwe w obsłudze. Stada powinny być prowadzone przez osoby posiadające doświadczenie, przy złym zarządzaniu można stracić 50 % cieląt z powodu ciężkich porodów."


    Charolaise

    Do niedawna uznawana za jedną z najlepszych ras bydła mięsnego. Jest to największa pod względem kalibru i masy ciała francuska rasa mięsna. Została wyhodowana w centralnej Francji, w regionie Saone et Loire, a wywodzi się bezpośrednio od bydła roboczego z okolic Charollais. Bydło to kształtowało się w łagodnym klimacie na terenach żyznych pastwisk. Później stosowano dolew krwi starej, angielskiej rasy shorthorn i użytkowanie dwukierunkowe: jako siła roboczo-pociągowa oraz jako opasy, dostarczające dobrej jakości mięsa. Od 1920 roku charolaise wykorzystywane jest wyłącznie w kierunku mięsnym. Księgi hodowlane zostały założone w 1864 roku.
    Szczególne, międzynarodowe znaczenie rasa ta uzyskała po II. Wojnie Światowej, przede wszystkim jako komponent ojcowski do krzyżowania towarowego. Zdecydowana poprawa wartości opasowej (przyrosty dobowe i wybitne umięśnienie) cieląt mieszańców pochodzących z krzyżowania buhajów omawianej rasy z krowami o mlecznym typie użytkowości sprawiła, że 92 kraje importowały buhaje charolaise z Francji. Przez kolejne dekady rasa ta dominowała w obrocie międzynarodowym materiałem hodowlanym w obrębie ras mięsnych. Do Polski rasa ta została sprowadzona po raz pierwszy w 1961 roku. Od lat 90. jest sukcesywnie wypierana z rynków światowych przez inną francuską rasę limousine, która ze względu na mniejszy udział asystowanych porodów i lepszą wartość rzeźną (głównie mniejszy udział kości w tuszy) zastąpiła ją na pozycji lidera w europejskiej populacji bydła mięsnego.
    Zwierzęta tej rasy są rogate, o jednolitym białym, czasami słomkowym umaszczeniu. Skóra jest niepigmentowana, a śluzawica, rogi i racice jasne. Głowa szeroka, szyja krótka i dobrze umięśniona. Posiadają głęboką i dobrze wysklepioną klatkę piersiową, szeroki, długi i dobrze umięśniony zad.
    Charolaise jest rasą późno dojrzewającą. Jałówki osiągają dojrzałość hodowlaną między 18. a 24. miesiącem życia. Masa dorosłych krów wynosi 700-900 kg, a buhajów 1000-1200 kg przy wysokości w kłębie odpowiednio: 140 i 150 cm.
    Płodność jest niższa niż u innych ras, a ruje są często trudne do wykrycia. Zdarzają się trudne porody, choć selekcja znacznie tę cechę poprawiła. Masa cieląt po urodzeniu jest duża i wynosi przeciętnie: 40 kg – jałówki, 45 kg – buhajki. Przyrosty dobowe opasów są bardzo wysokie i wynoszą 1200 -1500 g. Od opasów uzyskuje się dużo, dobrej jakości mięsa z małą zawartością tłuszczu.
    Chów i hodowla tej rasy wymaga intensywnego żywienia oraz starannej opieki.

    Groźby karalne


    Wczoraj w nocy Indianka usłyszała od stalkera pogróżki, iż zostanie ze swego Ranch'a wywieziona martwa, w plastikowym worku, a jej dom i całe siedlisko zostanie spalone :((((((

    Czyściutkie


    Wszyćkie czyściutkie: Indianka, zastawa, sterta runa.
    Jeszcze niestety zostało wiadro słoiczków i butelek do mycia. Na szczęście to końcówka. Jutro skończy to zmywać. Ma jeszcze furę wełny do prania. Mozolnie to pranie i zmywanie idzie, wolniej niż by chciała, ale idzie. Powolutku przerobi co ma przerobić.

    Indianka

    piątek, 26 sierpnia 2016

    Chora tarczyca

    Indianka ma to samo, co ta pani z artykułu poniżej, ale Indiance lekarz niczego nie zalecił. Musi sama się leczyć. Skorzysta też z pomysłu na jazdę konną. Jazda konna angażuje wszystkie partie mięśni, także te zazwyczaj nieużywane. O mięśniach Francuzeczka podpowiedziała.

    "Kinga Rusin dziesięć lat temu nie mogła sobie poradzić z chronicznym zmęczeniem i ciągłymi wahaniami wagi. Poszła do lekarza i okazało się, że wszystkiemu winna jest choroba. By pokonać chorobę, powinna uprawiać dużo sportu.


    Diagnoza była bezlitosna, Kinga Rusin usłyszała: „Ma pani chorobę Hashimoto” – mówi nam znajomy dziennikarki. – Nie miała wyjścia, musiała wywrócić swoje życie do góry nogami i zmienić wszystkie nawyki – dodaje.

    Lekarze zalecili Rusin ruch i odpowiednie odżywianie. Do jej grafika na stałe weszło bieganie i jazda konna. Ale dziennikarkę ciągnęło do sportów wodnych. W końcu już jako dziewczynka uwielbiała pływać, uczyła się nawet pływania synchronicznego. I tak zrodził się pomysł, by trenować kitesurfing.

    – Początki były mało obiecujące, ale ja lubię wyzwania. Im gorzej mi szło, tym bardziej chciałam– opowiada „Gwiazdom Extra” Kinga Rusin. – Pamiętam radość i satysfakcję, kiedy w końcu stanęłam na desce i popłynęłam! Kiedy już oderwałam się od ziemi, chciałam fruwać jeszcze wyżej. A kiedy pofrunęłam, chciałam robić chociaż najprostsze tricki – dodaje.

    Teraz Kinga Rusin na kite’a wyjeżdża kilka razy w roku. Tego lata pruła przez morskie fale na greckiej wyspie Rodos. Towarzyszyły jej córki. – Pola pływa już od kilku lat. Młodsza córka woli zwykły surfing. Patrzenie na nie, kiedy uprawiają sport, to dla mnie powód do dumy i satysfakcji. Kładłam na to przez całe życie duży nacisk, bo sport dyscyplinuje i uczy odpowiedzialności – opowiada nam prowadząca „Dzień dobry TVN”.

    Po powrocie z tej wyprawy Kinga Rusin ma mnóstwo sił na nowe wyzwania. A tych jej nie brakuje – już wkrótce do księgarń trafi jej książka „Jak zdrowo i pięknie żyć, czyli ekoporadnik”. AZ"

    Bulwersujące zeznania ws. katastrofy smoleńskiej


    Od marca przed sądem toczy się proces Tomasza Arabskiego, byłego szefa kancelarii Donalda Tuska i innych urzędników sądzonych za niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska. Za pierwszym razem Arabski nie stawił się w sądzie, za drugim - przyszedł, ale nie przyznał się do winy, wygłaszając jedynie oświadczenie i odmawiając odpowiedzi na pytania sądu. Bardziej wylewni byli pracownicy kancelarii prezydenta. Jeden z nich wyznał, że przed feralnym lotem 10 kwietnia 2010 roku, podczas przygotowywania wizyty "istniało w świadomości", że rosyjskie lotnisko jest nieczynne!


    Świadek Maciej J. jako urzędnik Kancelarii Prezydenta RP zajmował się sprawami zagranicznymi. Jak się okazuje, jego zeznania przed Sądem Okręgowym w Warszawie, mogą pogrążyć dawnych współpracowników byłego premiera Donalda Tuska! Maciej J. zeznał bowiem, że od swojego przełożonego, ministra Mariusza Handzlika, dowiedział się, że były naciski ze strony Kancelarii Premiera Rady Ministrów i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by prezydent w ogóle nie leciał do Katynia.

    Mocniejsze słowa pojawiły się w dalszej części zeznań urzędnika: – To, że lotnisko jest nieczynne, istniało w świadomości w momencie przygotowywania tej wizyty.  Dodał, że „biorąc pod uwagę poprzednie wizyty, Rosjanie na nasze prośby dostarczali sprzęt i ludzi, którzy je obsługiwali”.

    Według J., wariant, by lądować gdzie indziej, nie był rozważany, bo „odległości są ogromne, aby wylądować w Moskwie i przejechać samochodami do Smoleńska”. Zeznał, że kwestia, czy lotnisko było zdatne do lądowania, nie leżała w kompetencji jego biura. – Lotnisko jakoś tam funkcjonowało – wyjaśnił.

    Świadek w marcu 2010 r. wysłał maila do kolegi z kancelarii prezydenta, by sprawdzić, „co jest z lotniskiem w Smoleńsku”, bo pojawiła się plotka, że „Rosjanie twierdzą, że ono niezbyt działa”. Pytany, czy była jakaś reakcja, J. odparł, że nie pamięta. J. zeznał, że Rosjanie mówili, iż podczas wizyty Donalda Tuska 7 kwietnia lotnisko w Smoleńsku będzie w pełni gotowe, ale dodawali, że „utrzymanie pełnej gotowości 10 kwietnia będzie trudne”. (Rosjanie tuż przed lądowaniem Lecha Kaczyńskiego zdemontowali system nawigacji naziemnej i wykręcili reflektory z pasa do lądowania by uniemożliwić polskim pilotom bezpieczne lądowanie. Podczas próby lądowania samolotu, wieża lotniska podawała pilotom prezydenckiego samolotu fałszywe dane mające doprowadzić do rozbicia samolotu).

    Urzędnik mówił też, że „było przekonanie, że sprawa lotniska jest rozwiązana”. Świadek był obecny na lotnisku w Smoleńsku rankiem 10 kwietnia. Według niego, pojawiały się wtedy informacje, że samolot z prezydentem ma lądować w Brańsku lub Moskwie, a potem że „będzie robił próbę podejścia do lądowania”. Potem J. usłyszał huk, po czym „zaczął się ruch na lotnisku”. Przy budce kontroli lotów J. usłyszał słowa zdenerwowanego Rosjanina w mundurze polowym, które miały sprowadzać się do tego, że „mówił załodze, by nie lądowali” .

    Oskarżyciele prywatni - 11 rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, m.in. bliskich Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Zbigniewa Wassermanna i Sławomira Skrzypka - zarzucają Tomaszowi Arabskiemu, który kierował kancelarią premiera Donalda Tuska w latach 2007-2013, m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego, oraz niesprawdzenie statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem".

    W procesie oprócz Tomasza Arabskiego są także Monika B. i Mirosław K. z kancelarii premiera oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. "

    Źródło: Fakt.pl

    Trudno będzie udowodnić konkretnym osobom spisek i zamach stanu. Zamachowcy i spiskowcy od 6 lat zacierają ślady.
    Od 6 lat też intensywnie urabiają opinię publiczną, tak, by wmówić prostym ludziom, że to ofiary tego mordu są same sobie winne.
    To parszywe zagranie jest.

    Jednak Bronisław Komorowski wygłosił i nagrał mowę kondolęcyjną dotyczącą katastrofy w Smoleńsku, ZANIM doszło do niej. To świadczy o tym, że brał udział w spisku. Wiedział, co jest planowane. Jego orędzie portale opublikowały PRZED zamachem.



    https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&url=https://www.youtube.com/watch%3Fv%3Dg8S24Gid5pA&ved=0ahUKEwjTrPjpm-POAhVJXCwKHTDqAeoQtwIIHzAB&usg=AFQjCNECjPMzSYMeE6sGDP5WtapOAj387A&sig2=V3rF4WJh31MiRun8_xSOcA

    Więcej o wpadce z orędziem:
    http://pressmania.pl/?p=12932

    Piorę i piorę!



    Indianka wykorzystuje piękną pogodę i swój strumyk, mega piec i kociołek Órbana oraz kilka wiader i sit i koszy by wyprać jak najwięcej wełny i ubrań. Już się suszy kolejna partia runa oraz rządek bielizny oraz szorty. W praniu jeszcze są koszulki, dresy, oraz następna partia tłustej wełny. 

    Pranie tłustego runa pochłania ogromne ilości wody i czasu oraz opału do podgrzewywania wody. Najpierw trzeba runo długo moczyć, wygniatać, często zmieniać wodę, znowu moczyć. Trzeba kilkanaście razy zmienić wodę, zanim stanie się czysta.

    Indianka

    Przegrana Platforma-uzurpator narzuca swoje rządy poprzez swój Trybunał Konstytucyjny

    TK musi być niezawisły, niezależny od PO, a taki nie jest. Działania
    TK to próba odebrania władzy demokratycznie wybranemu rządowi PiS. To forma zamachu stanu. Jest to sabotaż prawny TK Rzeplińskiego o podłożu politycznym skierowany przeciwko nowej władzy reprezentowanej przez Prawo i Sprawiedliwość.

    Sejm za rządów PO, zdominowany przez PO wszedł w przyszłe kompetencje PiSu, przewidując jego zwycięstwo w wyborach, wybrał przychylnych Platformie sędziów Trybunału Konstytucyjnego na zapas, aby podważali konstytucyjność reform PiS i tym samym blokowali niezbędne reformy naprawcze państwa.

    To jest nieprawidłowość, na którą nie zareagował uzależniony finansowo i politycznie od PO, ówczesny Trybunał Konstytucyjny z Rzeplińskim na czele.

    TK musi być bezstronny, niezawisły. TK pod przewodnictwem Rzeplińskiego nie jest niezawisły ani bezstronny. Wisi on na pasku Platformy. To jest nieprawidłowość. Sytuacja patologiczna, naruszająca demokrację w Polsce.

    Ten stan powoduje sabotowanie przez TK demokratycznie wybranego rządu PiS. Ja bym rozwiązała TK Rzeplińskiego całkowicie, gdyż działa on na szkodę Narodu polskiego i interesu Polski. To troll. To koń trojański podrzucony przez PO, który ma zniszczyć polską demokrację od środka.

    Należy unieważnić tę uzurpatorską ustawę przeforsowaną szybciutko przez PO tuż przed wygraną wyborów przez PiS, albowiem narusza ona zasady demokracji. Naród wybrał PiS do rządzenia, a TK narzuca nowemu rządowi widzimisie PO i krępuje władzę wykonawczą rządu PiS. TK ogranicza demokratycznemu rządowi PiS efektywne i skuteczne sprawowanie władzy. W rezultacie TK blokuje niezbędne reformy potrzebne naszemu państwu, m.in. zrównanie emerytur ubeków do emerytur zwykłych obywateli.

    To niedopuszczalne, aby ubek który nic nie wyprodukował, ani nigdy nie dołożył się do budżetu państwa, dostawał z podatków ciężko pracujących Polaków 20.000 zł emerytury miesięcznie, a przeciętny Polak harujący w fabryce pół wieku, ledwo 800 zł emerytury. To rażąca niesprawiedliwość społeczna. Nie ma na to zgody ciężko pracujących Polaków.

    Trzeba rozwiązać TK Rzeplińskiego, gdyż bruździ nam, zwykłym Polakom.
    Ja też nie chciałabym, aby TK Rzeplińskiego rozpatrywał moje sprawy.
    Oni są niewiarygodni i niegodni zaufania społecznego. Nie ufam temu składowi TK. To oni zaakceptowali zabór emerytur Polaków z OFE oraz podniesienie nam wieku emerytalnego do 67 roku życia. Oni wsparli złamanie naszych praw, praw zwykłych Polaków. Oni tylko walczą jak lwy o zachowanie przywilejów swoich i ubeków. To świńskie zachowanie jest. Won od koryta!

    Indianka

    czwartek, 25 sierpnia 2016

    Dzień pogodny

    Kociołek węgierski do gotowania potraw dla całej drużyny harcerskiej :)
    Po ugotowaniu karmy psom na kościach z mięsem i ryżem, posłużył jako miednica do mycia sterty naczyń.

    W kociołku ustawionym na polowym piecyku, wygodnie namacza się i pierze wełnę.
    Oglądaj narodzie ile zastosowań znalazł kociołek w praktycznych rękach Indianki :) 
    Boskie pieczary zebrane z łąki Indianki.
    Piękny grzybowy plon :)

    Dzień nie zawiódł. Jest pięknie. Ciepło. Słonecznie.

    Indianka posadziła porzeczki i jeszcze kilkanaście innych sadzoneczek.

    Wybrała taczkę błota spod ganku i wywiozła na pole. Błotem obłożyła posadzone w dołkach sadzoneczki i krzaczki porzeczek.

    Zmyła kolejną stertę naczyń. To już końcówka. Zostały jeszcze słoiki i butelki.

    Pierze na dworze wełnę i bieliznę oraz ciuchy robocze.

    Na obiad zrobiła potrawkę z wołowiny z warzywami.

    Na łące zebrała piękne pieczarki polne. Zrobi sos do mięsa na jutro.

    Na piecu ugotowała kompot jabłkowy, świeżą miętę i karmę dla psów.

    Ziemniaki się skończyły, a swoje jeszcze rosną. Trzeba było użyć ryżu.

    Wełnę wysuszy na wielkiej plandece na dworzu, w cieple słońca, bo musi ją rozłożyć cienką warstwą, gdyż słabo schnie.

    Weekend zapowiada się słoneczny i upalny. Wreszcie wełna doschnie.

                                                 ***

    Wyprała i rozłożyła wełnę. Jeszcze musi pieczarki umyć i pokroić.
    Chyba ususzy je nad piecem na potem, bo na razie jest co jeść.

    Dzisiaj zjadła kogel-mogel z 4 roztartych żółtek z cukrem, bo miała ochotę na coś słodkiego.

    Garnuszek mleka koziego czeka na przerób na budyń. Jeszcze jednak trzeba podłożyć do pieca.

    Wieczorem, po opróżnieniu kociołka z runa, umyła go i nalała sobie do niego czystej wody do mycia. Zamiast chlapać w domu, umyła się na łące.
    Po umyciu się, wylała wodę i wlała świeżą w której namoczyła kolejną partię brudnego runa. Lanolina kapitalnie rozpuszcza brud. Po nocnym moczeniu, będzie co płukać.
    Jest to zaiste bardzo fajny, wielofunkcyjny kociołek. Prosty w swej istocie i użytkowaniu. Indianka zadowolona z kociołka. Chyba go nazwie na cześć węgierskiego prezydenta "Orban".

    Do płukania i odciekania z brudnej wody runa, Indianka używa wielkich sit, zrobionych z wiader ogrodowych. Pomysłowość Indianki nie zna granic :) Z taką kreatywnością to trzeba się urodzić :)

    Indianka

    Smutna

    "Dzisiaj będę smutna." - postanowiła Indianka. Jest jej smutno i nie ma zamiaru tego na siłę zwalczać. Ma prawo być smutna.

    Pracuje. Różne budujące prace wykonuje, ale nie cieszą jej. Oczy mokre i coraz mokrzejsze. Dzisiaj sobie popłacze. A jutro dowali tym wszystkim skurwysynom, którzy jej zatruwają życie. Tym w necie i tym w powiecie.

    Prokuratorzy będą odpowiadać za zaniedbania i bezduszność!

    Zbigniew Ziobro: prokuratorzy będą odpowiadać za zaniedbania i bezduszność

    "Specjalny wydział powołany w ramach struktury prokuratury ds. ścigania przestępstw prokuratury i sędziów będzie zajmował się sprawami, które budzą poważne wątpliwości - poinformował dzisiaj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Bezduszność działań prokuratorów musi budzić sprzeciw. Lekceważenie spraw musi budzić sprzeciw - zaznaczył minister.

    Minister Ziobro podkreślał, że ceni zdecydowaną większość prokuratorów i będzie starał się poprawiać ich warunki pracy, ale jednocześnie polskiemu wymiarowi sprawiedliwości potrzebna jest realna odpowiedzialność prokuratorów za zaniedbania i bezduszność. - Będą prowadzone śledztwa, będą kasacje, musi być ścieżka dyscyplinarna. Nikt nie jest bezkarny - podkreślał.

    - Ja nie jestem tu od dbania o korporacyjne interesy, a o dobro obywateli. W szczególności w tych przypadkach, gdy zagrożone jest życie obywatela - po to obywatele płacą podatki. (...) Jestem przekonany, że prokurator to zawód z misją. Prokuratorzy bez empatii nie powinni po prostu pełnić tego zawodu. (...) Bezduszność działań prokuratorów musi budzić sprzeciw. Lekceważenie spraw musi budzić sprzeciw - zaznaczył minister.

    - Powodem moich działań są zatrważające sytuacje. Znamy przypadki, gdy wymiar sprawiedliwości notorycznie ignorował i lekceważył informacje, które wskazywały na zagrożenie czy niebezpieczeństwo i wymagały interwencji. Tu można podać przykład małej Klaudii z Pucka (zabitej przez rodziców zastępczych - red.). W efekcie bezczynności wymiaru sprawiedliwości doszło do brutalnego zabicia Klaudii. Nie ma mojej zgody na takie postępowanie prokuratorów, którzy nie chronią życia słabszych. Będę bronił prokuratorów, gdy będzie trzeba, ale nie w takich sytuacjach - podkreślał Ziobro.

    Minister podał również przykład z Poznania jako kolejny powód podejmowania działań dyscyplinujących w stosunku do prokuratorów. - W Poznaniu młoda kobieta błagała wręcz o pomoc prokuratorów. Czuła się zagrożona ze strony byłego partnera, który znęcał się nad nią i groził jej. Spotkało się to z powolną, biurokratyczną, bezduszną postawą prokuratury. 

    W mojej ocenie również miały miejsce zaniedbania wobec ponawianych przez kobietę próśb. Skończyło się tragicznie, Monika została zamordowana. (...) Nie ma mojej zgody na taką bierność i bezduszność. Zleciłem prowadzenie śledztwa, aby ocenić, czy doszło rzeczywiście do zaniedbań, które pociągną do odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratorów. To dramat, kiedy finałem bezczynności jest śmierć kobiety - dodał.

    Minister Ziobro podkreślił, że jego działania to: "sygnał dla wszystkich prokuratorów". - Niepokojące sygnały będą sprawdzane. Podkreślę, że nie jestem po to, by strzec interesu prokuratorów. (...) Podkreślę jednocześnie, że szanuję i cenię ogromną część prokuratorów. To oni na moją prośbę analizowali śledztwa, które wzbudziły poważne podejrzenia i stały się podstawą do podjęcia działań o charakterze dyscyplinarnym - skonkludował."