RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
środa, 18 marca 2015
Wiosenne porządki
wtorek, 17 marca 2015
Nad Niemnem
Home sweet home :-)
Miło i wygodnie u sąsiadki było, ale jednak nie ma jak własna skorupa :-) :-) :-)
Indianka ochoczo zabrała się za codzienny obrządek wcześnie rano, potem napaliła w piecu, pokroiła słoninę i usmażyła ją wytapiając smalec. Dodała siekaną cebulę, przyprawy. Tak powstał domowej roboty smalec ze skwarkami i cebulką. Aż 5kg słoniny tak przerobiła.
Dzień dłuższy i widno dłużej. Można więcej podziałać.
Niestety Kamyk wczoraj wyruszył w świat w swoich sprawach i nie ma komu pomóc Indiance budować ogrodzenie.
Na pociechę odnalazła i uruchomiła stary discman. Włożyła powieść czytaną przez lektora pt. : "Nad Niemnem". W nocy sobie posłucha.
W końcu odrobinę relaxu się Indiance należy.
Wybory sołtysa 2015
W wyniku pierwszego głosowania ogłoszono remis. Każdy z kandydatów otrzymał po 12 głosów. Staśkowi zabrakło głosów sąsiadek co to gorąco deklarowały poparcie dla niego, ale zamiast przyjść głosować wolały tego dnia chlać. Niestety dla Staśka podczas powtórnego głosowania stracił on jeden głos na korzyść Naruszewiczowej. Tym samym będzie ona sołtysować kolejne 4 lata.
Oznacza to, że przez kolejne 4 lata nie będzie energicznego sołtysa zdolnego cokolwiek dla wsi korzystnego wywalczyć. Stasiek sprawiał wrażenie zdeterminowanego w sprawie dróg w Czuktach. Może by zawalczył z Urzędem Gminy o budowę dróg we wsi? Indianka oddała swój głos dla niego.
Zebrania nie zaszczycil swoją obecnością nowy wójt gminy czyli "czcigodny" Krzysztof Locman. Już po wyborach na wójta i czas antenowy nie w cenie.
Teraz niewygodny czas realizacji obietnic wyborczych. Lepiej się wkurzonym rolnikom nie pokazywać na oczy :-) :-) :-)
Po wyborach sołtysa wybrano Radę Sołecką. W poprzedniej kadencji przewodniczącą Rady była sołtys Naruszewiczowa. Tym razem się jej nie udało wbić w to stanowisko. Zgłosiła ona do Rady swego syna Karola, ale i on przepadł w głosowaniu i nie załapał się do Rady.
Do Rady zgłoszono dwóch młodych Domańskich - Krzysztofa i Tomasza oraz starego Wojtka Łukasika - emigranta z miasta, organizatora ciekawych imprez w Czuktach. Przewodniczącym Rady Sołeckiej został właśnie on.
Po ogłoszeniu wyników wyborów prowadząca zebranie przyjmowała wolne wnioski. Ku zaskoczeniu Indianki Stasiek Domański i nowy mieszkaniec Czukt mieszkający pod lasem, a właściwie już w lesie solidarnie domagali się remontu drogi dojazdowej do owego mieszkańca. Domagali się także doprowadzenia wodociągu z wodą pitną do jego siedliska, a nawet autobusu szkolnego do odbioru jego dziecka do przedszkola w Sokółkach.
Tyle troski o nowego mieszkańca? Indianka była w szoku mając w pamięci ignorowanie przez wieś jej apeli do wójt o remont i udrożnienie dróg w Czuktach w tym drogi dojazdowej do jej gospodarstwa. 12 lat temu podczas zebrań wiejskich lekceważono Indianki wnioski o remont dróg w Czuktach i wręcz zakrzykiwano ją. Nie dawano dojść do głosu. Dlatego przestała przychodzić na zebrania zrażona znieczulicą i głupotą tych ludzi.
A tu proszę jaka zmiana postawy. Widać dojrzeli. Szkoda, że tak póżno. Gdyby solidarnie z Indianką walczyli o poprawę infrastruktury wsi Czukty 12 lat temu to do tej pory drogi by były porobione!
Padł też stary wniosek Indianki sprzed lat o oświetlenie uliczne wioski. Tym razem z innych ust niż indiańskie.
Natomiast Indianka zabrała głos w sprawie świetlicy wiejskiej w Sokółkach. Wnioskowała o przesunięcie godzin otwarcia świetlicy tak, by była otwarta 8 godzin dziennie, gdyż za tyle ma płacone pracownica świetlicy Maciejewska, oraz by świetlica była otwarta od 12.00 do 20.00 czyli w godzinach dogodnych dla użytkowników. Rano zazwyczaj nikogo nie ma, a wieczorami są chętni gdy świetlica zamknięta.
Indianka rano robi obrządek, a dzieci okoliczne są w szkole. Świetlica świeci pustkami. Świetliczanka siedzi tam na darmo, a na to Gminy nie stać. Natomiast po południu jest wielu chętnych użytkowników. Brakuje komputerów. W związku z tym Indianka wnioskowała o udostępnianie przez Maciejewską wszystkich 7 komputerów, a nie zamykanie połowy komputerów na klucz, by dzieci musiały walczyć o dostęp do komputerów. Scysje z tym związane są zbędne i nie pożądane. Świetliczanka powinna tak gospodarować zasobami świetlicy by nie generować konfliktów. Jeśli ona tego nie potrafi trzeba będzie oddać świetlicę pod zarząd sołtysów by oni tam zrobili wreszcie porządek. Wszak świetlica jest dla mieszkańców, a nie dla Maciejewskiej.
Stasiek Domański i inni mieszkańcy Czukt skarżyli się, że Świetlica w Sokółkach jest niedostępna dla użytku mieszkańców z uwagi na wprowadzone przez obecnego zarządcę czyli dyrektora Karola Czerwińskiego wysokie opłaty najmu sali i brak sprzątania przez świetliczankę po imprezach.
Indiankę to w ogóle dziwi, że mieszkańcy muszą płacić świetliczance za to że chcą się wspólnie spotkać w świetlicy i pobawić. Wszak świetlica wiejska w Sokółkach to budynek użyteczności publicznej i wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek powinni mieć możliwość swobodnego korzystania z tego miejsca bez ograniczeń i zapór finansowych. Zdaniem Indianki zarząd nad świetlicą powinien znależć się w rękach sołtysów. Oni zadbają o to, że ludzie będą się mogli integrować w świetlicy jak dawniej bezpłatnie.
Wszak świetlica to nie prywatna knajpa Maciejewskiej i dyrektora Czerwińskiego, lecz budynek finansowany z naszych podatków.
Nie chcemy płacić za coś dwa razy. Wystarczy raz.
sobota, 14 marca 2015
Trzech na jednego to banda oprycha wsiowego
Kamyk bandziorom wytknal, ze tylko potrafia kopac lezacego.
Na to oprychy na moment przerwaly kopanie i Kamyk wstal.
Jak juz wstal to gnojom rade dal :-) :-) :-)
Spierdalali tak, ze az sie za nimi kurzylo. Narabani wsiedli do auta i wjebali sie do rowu... Hahaha :-) :-) :-) Co za patalachy :-) :-) :-)
Indianka doszla do pobitego, obolalego Kamyka, obejrzala jego obrazenia i razem poszli do domu zrobic opatrunek dochodzac do wniosku ze nie ma co wzywac policji, bo i tak jak zwykle nic nie pomoze. Wszak zyja z przymusowych podatkow obywateli, wiec skoro pensje gwarantowana maja bez wzgledu na to czy obywateli chronia czy nie, to po co im sie wysilac? Aby statystyki zadowalajace byly nalapia kierowcow, nawlepiaja mandatow i zyja sobie jak paczki w masle. Czy sie stoi czy sie lezy - dwa tysiace sie nalezy :-) Wobec tego faktu oczywistego trzeba bronic sie na wlasna reke. Tu prawo nie dziala. Tu dziala wsiowe bezprawie. Kamyk poradzil sobie ze wsiowymi bandytami. Na dlugo go popamietaja. Spieprzali jak zajace w podskokach :-) :-) :-) Moze wreszcie przestana skakac Indiance do oczu? :-)
piątek, 13 marca 2015
Uklad Zamkniety 2013 Pl Web Dl Xvid Filmy Lektor Pl - YouTube
Dobry film dla inteligentnych ludzi.
Polecam.
Pozdrawiam :-)
- Indianka :-)
sobota, 28 lutego 2015
Buleczki indianskie i zerdzie
piątek, 27 lutego 2015
Bulki i chleb z pieca indianskiego
czwartek, 26 lutego 2015
Nowy piekarnik
Dzisiaj zostaly upieczone w nim pierwsze ciasteczka. :-)
Upiekly sie w try miga :-)
czwartek, 19 lutego 2015
Bandzior w sklepie
czwartek, 12 lutego 2015
Pieklo swietlicy wiejskiej w Sokolkach
Dzien wczesniej, w srode PIAP takze byl nieczynny z uwagi na kolejne "szkolenie". Tzw. "szkolenia" to regularna wymowka do zatrzaskiwania przed nosem uzytkownikow drzwi do PIAPu.
Oczywiscie gdy swietliczanka jedzie sie "szkolic" to nikt jej nie zastepuje w pracy i biblioteka oraz PIAP sa niedostepne dla uzytkownikow.
Tajemnica wielka okryte sa tez cele tych "szkolen" i co one maja dac uzytkownikom PIAPu. Indianka smie twierdzic, ze te szkolenia nie poprawiaja w zaden sposob funkcjonowania PIAPu, a wrecz przeciwnie - jedynie blokuja dostep do niego.
Takze tym razem w swietlicy bylo glosno i dokuczliwie. Niektore dzieciaki przeszkadzaly pisac pismo. Obrazaly i ublizaly. Inne przygladaly sie z glupimi usmieszkami, jak ich koledzy dreczyli Indianke. Huligani zagladali przez ramie Indianki w komputer i czytali na glos urzedowa korespondencje Indianki. Glosno i zlosliwie takze komentowali to co wyczytali, nastepnie chodzili z sensacjami do Krychy by zdac jej relacje z tego co wyczytali.
Krycha ciekawie nadstawiala ucha ucieszona trescia korespondencji nie przeznaczonej dla niej ani dla dzieciakow. Bedzie miala o czym klepac na wsi...
Oburzona Indianka zazadala od Krychy by uspokoila dokuczliwych chlopakow. Regulamin swietlicy zabrania dokuczania i przeszkadzania uzytkownikom komputerow. Krycha jednak go nie przestrzega i nie robi nic, by zaprowadzic w swietlicy lad i porzadek.
I tym razem odmowila uspokojenia dokuczliwego chlopaka.
Zamiast uspokoic uciazliwych chlopakow straszyla Indianke ze policje na nia wezwie. Nawet poszla do pustej biblioteki dzwonic do swego syna policjanta ale jakos patrol na jej wezwanie nie przyjechal bo nie bylo podstaw do czepiania sie do Indianki.
Wszak PIAP jest do zalatwiania spraw urzedowych i znajdowania pracy, oraz sprzedazy i kupna plodow rolnych oraz zwierzat gospodarskich, a nie do gierek komputerowych.
PIAP to nie darmowy salon gier. Nie takie sa zalozenia instalowania PIAPow w swietlicach wiejskich.
Tymczasem Krycha zamienila lokalny PIAP w salon gier gdzie nie daje spokojnie napisac zadnego pisma urzedowego.
Wrecz szykanuje osoby, ktore przychodza by napisac takie pisma lub poszukac ogloszen.
Indianka nie mogla w spokoju napisac ani slowa nekana przez zlosliwe bachory czujace poparcie Krychy. W koncu wyszla z siebie i zadzwonila po policje. Patrol jechal niemilosiernie dlugo jakby na wielbladach a nie samochodem. Przyjechalo tych samych dwoch dryblasow co latem przyczepilo sie do koni Indianki.
Ledwo weszli - zaczeli krzyczec na Indianke, ze ma sobie kupic komputer i pisac w domu a nie w swietlicy swietliczanki (matki policjanta). Swietliczanki nawet nie upomnieli, ze ma opanowac rozwydrzona dzieciarnie aby dala spokoj Indiance. Zaden z maloletnich dreczycieli nie zostal pouczony, ani przywolany do porzadku.
Najwyzszy umundurowany dryblas postraszyl Indianke, ze jej zalozy sprawe o rzekomo bezzasadne wzywanie policji. Wyglada na to, ze lokalna klika trzyma sie razem przeciwko normalnym, porzadnym ludziom... :(((
sobota, 7 lutego 2015
Pogodziny
środa, 4 lutego 2015
Haczyki
Zerwiny
wtorek, 3 lutego 2015
Leniwce
Kamil i Adam rano poruszają się jak leniwce. Co ruch wykonają, to zastygają w bezruchu na długie kwadranse. Kamil do tego pyszczy. Małpujący Adam czasem tez coś tam szemra. Indianka w obliczu lenistwa Kamyka i jego pyszczenia wpada w gniew. Grzmi na Kamyka niczym ksiądz na ambonie. Niewiele to pomaga. Dopiero groźba wykopania trutnia z rancha daje chwilowe rezultaty... :))) Po codziennej walce z lenistwem chłopaków sa jakieś rezultaty ich działań. Nic spektakularnego, ale zawsze coś. Zwierzęta napojone i nakarmione. Drewno pod dom przytargane. W domu z grubsza ogarnięte. Podłogi zamiecione i umyte. W stajni stanął nowy slup-podpora stropu. Bela slomy przetoczona pod stajnie. Koniom pościelone na bogato. Kurom takoż. Kury rozniosły się. Dały dziś 8 jaj. Indianka sprzątnęła ze stołu i umyła go starannie. Pozmywała naczynia. Wypłukała, wyparzyła i wysuszyła. Ugotowała dobry obiad. Nakryła ładnie do stołu. Kamyk uciął pila spalinowa z kłody plastry i słupki drewna. Ustawiła je na stole jako podkładkę pod garnek ziemniaków i imbryk z kawa zbożową oraz jako postument pod lampę naftowa. Umyla dokładnie biały kaloryfer-wieszak i zawiesiła sobie na nim świeże ciuszki na jutro. W piecu huczy. W domu gorąco. Indianka namoczyla pranie w dwóch wiadrach. Gdy wypierze i je wypłucze - szybko ciuszki wyschną na sznurku nad piecem. Kamyk utarl kogel-mogel i pojednawczo poczęstował Indianke. :) Ale tuz przed snem nie omieszkał wypomnieć hosta :)))) Indianka
niedziela, 1 lutego 2015
Chore gardla
Mimo choroby Indianka napisala kolejne pismo procesowe. Jedno pismo dziennie trzeba tworzyc by sie ze wszystkimi sprawami wyrobic. Na wiecej i tak nie ma ochoty. Trzeba odpoczac po tym wysilku umyslowym. Moze zjesc rosol wzmacniajacy?
sobota, 31 stycznia 2015
Wyprawa do Gizycka
Po drodze spotkala wielu wspanialych, zyczliwych ludzi, ktorzy pomogli jej dostac sie i wrocic z Gizycka, oraz przenocowac ja na miejscu w Gizycku.
Niestety rozprawa sie nie odbyla. Zawalila ja jedna z policjantek, ktora na rozprawe sie nie stawila. Z powodu nieobecnosci policjantki sedzia odroczyla sprawe. Indianka chora na zapalenie pluc zrobila 120 km stopem na darmo. Zmarnowala czas. Do policjantki wezwanie poprzez komende w Gizycku wyslano dawno temu, bo okolo 2 miesiecy temu.
Indianka nie wierzy, ze policjantka nie wiedziala o terminie rozprawy, chociazby z tego wzgledu, ze jej wspolpracownica wiedziala i na rozprawie byla.
Nie wierzy, ze komenda nie umiala skutecznie doreczyc policjantce wezwania.
Tym bardziej, ze komenda umiala dostarczyc wezwanie Indiance, wczesniej, gdy chodzilo o przymusowe badanie psychiatryczne.
Dzielnicowy nie zastawszy wtedy Indianki w domku, znalazl ja w internet cafe i ostentacyjnie wreczyl jej owo wezwanie ku uciesze Krychy, ktora potem komentowala przy dzieciach "policja pania szuka". :-) :-) :-)
Policja Indianki nie szuka. Indianka nigdy nie byla karana i nie widnieje w rejestrze skazanych. Co wiecej, nie ma zamiaru sie tam znalezc.
W zwiazku z tym, ze rozprawa sie nie odbyla, Indianka akta sprawdzila szukajac sposobu, jak sie dobrac do dupy policjantkom, ktore ja bolesnie poturbowaly 26 kwietnia 2013 roku.
Zlozyla wniosek o doprowadzenie tej nieobecnej pod przymusem.
W koncu policjantka to nie swieta, nietykalna krowa.
Skoro sie nie stawia na rozprawe, to trzeba ja na nia przywlec :-) :-) :-) Najlepiej w kajdankach. :-) :-) :-)
czwartek, 29 stycznia 2015
Zazdrosnik!
środa, 28 stycznia 2015
Sauna Indianki
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Zapalenie pluc czy sepsa?
Z nosa plynie katar. W plucach rzezi ze hej, jakby kto drzwi nienaoliwione otwieral z niemilosiernym skrzypem. Nocami krztusi sie i dusi.
Nie ma apetytu ani czucia w kubkach smakowych. Kaszle tak, ze malo pluc nie wypluje. Slaba jak niemowle. Nie ma sily wstac, a jak wstanie, to sie zatacza.
Nocami zalewa sie mokrym potem, ze koszulka cala mokra rano.
Normalnie masakra. Lezy w lozku i co kilka godzin gryzie czosnek ktory tak rusza flegme w plucach, ze az wywoluje odruchy wymiotne.
Dzieki Bogu nie jest sama. Chlopaki grzeja chalupe i gotuja pozywne obiady. Ona caly dzien zakopana pod koldrami, albo chwilami grzeje plecy przy piecu i wdycha gorace powietrze z nad pieca. Je na dopych, by miec sile zwalczyc chorobe, ale glodu ni apetytu nie czuje. Nie czuje tez smaku potraw ktore je.
Kamil zrobil smaczny syrop z cebuli. Ona go pije.
W nocy on pilnuje, aby sie nie zadlawila podczas ataku kaszlu lub nadmiernego obrzeku gardla.
Moze powinna zglosic sie do szpitala? Dawno tak frontalnie nie byla zaatakowana przez chorobsko i tak slabiutka...
No, ale w domu jest cieplo i jest u siebie... I ma dobra opieke :-)
No i ma wglad w to co sie dzieje ze zwierzetami...
Chlopaki dbaja i relacje zdaja co i jak. :-)