piątek, 6 września 2013

Odbiór śmieci po dwóch latach!

Indianka czekała aż 2 lata, aż zabiorą śmieci... :)))

Indianka dostała wczoraj cynk, że dzisiaj po dwóch latach ma znowu przyjechać śmieciara odebrać śmieci :))) Hmmm... Aż dziw :) To chyba ta ustawa śmieciowa pomogła, bo do tej pory mimo licznych Indianki monitów w tej sprawie – zarówno w Urzędzie Gminy, jak i w samej firmie zajmującej się odbiorem śmieci – śmieciarze śmieci nie zabierali.

Indianka co prawda stosuje ostry recycling – ale mimo wszystko przez te dwa lata uzbierało się 10 worów śmiecia, które zagracało piwnicę. Teraz w piwnicy zrobiło się luźniej i przestronniej. Ufff... Wreszcie będzie można zrobić przegląd gratów w piwnicy i na strychu oraz na parterze i jeszcze co połamane lub niekoniecznie potrzebne – wywalić.

Także Indianka czeka na panów śmieciarzy za dwa tygodnie z wielkim utęsknieniem :))).

Tata Indianki to zbieracz, a Mama Indianki to bezwzględny śmieciowy exterminator. Żaden śmieć czy zbędna lub podejrzana o zbędność lub zagracanie mieszkania rzecz się w domu rodzinnym Indianki nie uchowa. Tato nie raz płakał, gdy mu Mama coś pożytecznego, zachomikowanego wywaliła
:))). Gdy miał swój garaż – to tam trzymał swoje skarby w sposób totalnie chaotyczny, ale mimo to poruszał się w tym chaosie płynnie i co potrzebował – to znajdował. Gdy stracił garaż – jedyną ostoją okazała się piwnica i balkon mieszkania. 

Niestety – exterminator i tam wkroczyła, by odkryć i usunąć wszystkie podejrzane o zagracanie rzeczy. Być może piwnica domu rodzinnego Indianki jest ostatnią ostoją skarbów taty, ale niekoniecznie. Podobno był tam wpuszczony w porządkowym celu brat Indianki. I piwnica może być już miejscem przestronnym :))). Chociaż jest to klatka tak mała i ciasna – że nie ma mowy o jakiejkolwiek przestronności.

Indianka po rodzicach odziedziczyła lub raczej z wychowaniem nabyła – obie umiejętności – zarówno zbierania pożytecznych rzeczy, jak i ich się pozbywania w zawrotnym tempie – o ile na to ma ochotę.

Od dłuższego czasu ma włączony zachowaczy tryb – “zbieranie” ale właśnie naszła ją ochota, by chałupę przemeblować – totalnie przemeblować i w tym celu jest jej potrzebne miejsce. Zatem wszystkie zbędne graty, które do tej pory się nie przydały – wyfruną. :)))

Taka totalna czystka jest przydatna od czasu do czasu. Poza tym ktoś fajny ma przyjechać i trzeba dla niego wygospodarować miejsce. Człowiek wydaje się rzetelny i w porządku, więc warto się dla niego wysilić i zrobić cokolwiek w kierunku przetarcia dżungli by przybysz mógł sobie tutaj uwić przyjemne gniazdko na czas swego pobytu :)))

Piwnica Indianki w porównaniu z piwnicą rodziców jest miejscem wielkich przestrzeni. Około 100 metrów wspaniałej powierzchni i sklepionych sufitów. Oczywiście jest to zagospodarowane na składowisko różnych gratów oraz ziemniaków i przetworów, ale Indianka ma chęć zrobić tutaj totalną czystkę i miejsce na coś fajnego. Teraz, dzięki upragnionemu odbiorowi śmieci z gospodarstwa – będzie to wreszcie realne i możliwe.

Indianka z racji swego ubóstwa i dużej odległości od miasta, a także z racji swoich ekologicznych przekonań – zbiera różne rzeczy, które da się ponownie wykorzystać. Zbiera słoiki, butelki, puszki, plastiki. Na farmie wszystko się przydaje choćby na mleko, jogurt, sadzonki, gwoździe itp. Ale ostatnimi czasy urosła sterta połamanych plastików oraz te piwniczne wory śmiecia utrudniały poruszanie się po piwnicy i zajmowały niepotrzebnie cenne miejsce. Zatem Indianka z ulgą oddała panom śmieciarzom ich łup :)))

Na kolejną wizytę już się cieszy i ma nadzieję, że nie będzie musiała interweniować w ministerstwie ochrony środowiska czy w ministerstwie rolnictwa, aby zmusić firmę zajmującą się odpadami – do zabrania kolejnych odpadów.

Przemoc w wydaniu wiodącego kraju Unii Europejskiej


Szturm policji na niewinną rodzinę


DODANE 2013-09-02 15:00
20 uzbrojonych policjantów pracowników socjalnych przemocą odebrało czwórkę dzieci (7-14 lat) rodzinie, która postanowiła kształcić swe pociechy w domu. W Niemczech homeschooling jest nielegalny.
Szturm policji na niewinną rodzinę LIFESITENEWS.COMRodzina Wunderlichów w 2012 r.
Do szturmu na dom Petry i Dirka Wunderlichów niedaleko Darmstadt doszło w czwartek rano. Właśnie zaczynali się uczyć. Dirk spojrzał przez okno i zobaczył, że dom został otoczony. - Powiedzieli, że chcą ze mną rozmawiać. Chciałem zadać pytanie, ale zobaczyłem trzech policjantów z taranem, chcących wyważyć drzwi, więc je otworzyłem - relacjonuje mężczyzna. Dodaje, że chwilę potem policjant pchnął go na krzesło. - Przy moim najlżejszym ruchu chwytał mnie jak terrorystę - mówi ojciec.
Ekipa, która wtargnęła do domu, oświadczyła, że ma nakaz odebrania dzieci.  I rzeczywiście miała. Sąd przewidział nawet możliwy opór ze strony dzieci i zezwolił na użycie wobec nich siły (sic!).
- Nikt by się nie spodziewał, że coś takiego zdarzy się w naszej cichej, spokojnej wiosce. To było jak sceny z filmu science fiction. Nasze dzieci i sąsiedzi przeżyły traumę - żali się Dirk Wunderlich, który musiał patrzeć, jak jego 14-letnia córka Machsejah jest zabierana siłą przez dwóch potężnych policjantów.
- Gdy wyszedłem na zewnątrz, zobaczyłem płaczącego sąsiada. Moja żona próbowała ucałować i przytulić córkę na pożegnanie. Jeden z agentów specjalnych odepchnął ją łokciem, mówiąc: “Na to już za późno”. Jaki rząd tak postępuje? - pyta retorycznie Dirk Wunderlich.
Po tym zajściu odbyło się spotkanie rodziców z przedstawicielami władz. Ci okazali im nawet odrobinę sympatii. Nie zmieniło to jednak faktu, że przesłuchanie w ich sprawie zarządzono na czas, kiedy „sędzia wróci z wakacji”.
Domowe nauczanie było jedynym powodem odebrania dzieci Wunderlichom. W dokumentach nie ma zarzutów stosowania przemocy czy zaniedbania.
Wunderlichowie, prześladowani w Niemczech za domowe nauczanie dzieci, szukali już schronienia za granica, w innym kraju Unii Europejskiej. I znaleźli go. Niestety, utrzymujący rodzinę Dirk nie mógł tam znaleźć pracy i w zeszłym roku cała rodzina wróciła do Niemiec.
- Ci ludzie są rozbici. Są wstrząśnięci do głębi i zszokowani. Ale powiedzieli mi też, że postępowali zgodnie ze swoim sumieniem i wiarą. Nie pokładają jej w państwie niemieckim, ale mają jej wiele wobec Boga. To inspirująca i odważna rodzina - powiedział Mike Donnelly z HSLDA, amerykańskiej organizacji broniącej praw homeschoolersów.
Przypomniał, że Niemcy ratyfikowały szereg międzynarodowych traktatów praw człowieka, gwarantujących rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami. Utrzymywanie przymusu szkolnego w obecnej formie oznacza - jak podkreślił - niewywiązywanie się z przyjętych zobowiązań oraz łamanie standardów demokratycznych.
Wunderlichowie nie są jedyną niemiecką rodziną, która ma problemy w związku z wyborem homeschoolingu jako metody kształcenia dzieci. Z tego samego powodu o azyl w USA poprosiła rodzina Romeike. Amerykański sąd przyznał im ten azyl, jednak wyrok ten został zaskarżony przez administrację prezydenta Obamy, która argumentowała, że prawo do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców nie należy do podstawowych wolności człowieka. W toku jest więc proces w sprawie zgody USA na deportację tej rodziny do Niemiec. Tam czekałyby na nich rujnująco wysokie kary finansowe oraz - najprawdopodobniej - odebranie dzieci. Sprawa trafi najprawdopodobniej do amerykańskiego Sądu Najwyższego.

czwartek, 5 września 2013

Plan pracy pięknego dnia wrześniowego :)


Scindapsus - rozflancowanie sadzonek.

Metoda małych kroczków dnia czwartego w tygodniu, a piątego w miesiącu wrześniu ;)))

Zrobione i odhaczone:
Kozy wydojone – odhaczone
Mleko przecedzone i zlane do butelki - odhaczone
Kicia napojona - odhaczone
Suczka nakarmiona
Kury napojone i nakarmione
Trawa nacięta i króliki nakarmione
Ususzona mięta zapakowana do kartoników – odhaczone
Koza przestawiona na świeżą trawę i zioła – odhaczone
Gorąca woda wlana do wiaderka z bielizną do prania do namoknięcia – odhaczone
Warzywa zważone – odhaczone
Pokrzywa kurom narwana i podana – odhaczone
Bazylia zielona posiana w dwóch donicach – odhaczone
Posiany majeranek
Posiany koperek
Posiana pietruszka ozdobna
Przesadzony kaktusik
Przesadzone wiele kaktusików
Posiany szczypiorek
Bielizna wyprana, wypłukana i powieszona – dynda!
Na obiadek przygotowana cukinia w cieście – zrobione i zjedzone :)
Pozbierane połamane plastiki przygotowane do zabrania przez śmieciarę – sterta rośnie

Oh... Indianka już znużona, bo zrobiła się późna pora, ale ciepło, ładnie – warto jeszcze przesadzić to i owo :)

Ufff... głupi Jaś posadzony :)
Także scindapsus rozflancowany i jeszcze jedno domowe pnącze. 
Kolejna seria kaktusików dostała po indywidualnej doniczuszce.
Na strychu stajni część kostek siana ułożone ściśle i piętrowo. Przy okazji wieszania na strychu bielizny :)

Wieczór – pora na kolację :)

Wrzesień

Zagajnik przy pasku Indianki.
Wstał nowy dzień, a wraz z nim wstała piękna Indianeczka :)))
Obudziła się wpierw i rozmyślała, jak zacząć ten dzień i go mądrze zagospodarować. Przez ostatnie parę dni jeździła do wsi po pszenicę dla kur. Na rowerze, gdyż niestety koń do wozu jeszcze nie nauczony. Rower się już rozpada i niewiele jeszcze nim przewiezie. Zamieniła też jaja na warzywa. Kupiła kaczora dla ocalałej kaczki.

Indianka ostatnio przyrządza sobie jagnięcinę przywiezioną przez znajomego, ale stwierdza, że smakowo nie jest lepsza od koziny – po prostu inna. Chyba jednak woli kozinę. Przywykła do niej. Jest bardzo zdrowa i odżywcza, a odpowiednio przyrządzona – przesmaczna.

Dzisiaj się nigdzie nie wybiera. Trzeba wydoić kozy. Ugotować karmę dla psa. Napoić kicię mlekiem kozim, by miała duużo mleka w swoich maleńkich cycuszkach dla swoich ślicznych kociaczków.

Trzeba trawę ukosić dla królików i drobiu, naprawić pastuch przy wjeździe na podwórko. Naciąć pokrzywy dla kur i indycząt, krwawnika dla indycząt. Zajrzeć do papierów. Posiać zioła w donicach do uprawy domowej na parapetach. Pozmywać naczynia. Trochę ogarnąć chałupę. Znaleźć precyzyjną wagę do ważenia warzyw. Zrobić jogurt kozi. Upiec chleb. Może upiec ciasto? Zaparzyć herbatę z czarnego bzu. Naciąć młodą pokrzywę do suszenia na zimową herbatę wzmacniającą. Napisać reklamację do Zakładów Energetycznych i parę innych pism.

środa, 4 września 2013

Nowy kaczor srokaty


Z pogromu drobiu ocalała jedna kaczka. Indianka udała się na wieś we wiadome jej miejsce, gdzie już wcześniej widziała osamotnionego kaczora. On też ocalał jako jedyny z pogromu kaczek i kacząt sąsiadki, który miał miejsce rok temu. Sąsiadka, podobnie jak Indianka mieszka na kolonii pod lasem. Na górkach, nieopodal jej domu – lisy gnieżdżą się w norach skąd wychodzą na żer. W ten sposób straciła cały swój drób. Z kur ocalała jedna jedyna kokoszka, a z kaczek – jeden jedyny kaczor.

Te ocalałe bardzo na siebie uważają. Kurka kręci się koło domu, wchodzi do domu do kuchni – jest zadomowiona całkowicie. Jajka znosi w samochodzie rolników. Tylko tam się czuje bezpieczna.

Indianka po drodze odświeżyła wiejskie znajomości. Generalnie mało kto trzyma na jej wsi drób. W większości przypadków z drobiu rolnikom pozostały tylko niedobitki. Niektórzy trzymają drób w piwnicy pod domem, bo nie są w stanie upilnować drobiu w kurnikach. Wniosek? Dla Mazur Garbatych powinno być przyznane najwyższe ONW – za szczególnie trudne warunki gospodarowania.

Nigdzie w Polsce – może tylko w Bieszczadach – jest taka masa dzikich drapieżników mordujących masowo rolnikom inwentarz. Jak nie jastrząb – to lis, jak nie lis – to kuna, jak nie kuna – to wydra. Aż roi się od tego drapieżnego zwierzyńca.

Państwo nie zadbało by rolnikom poszkodowanym przez owe drapieżniki wypłacano z urzędu odszkodowania. Nie zadbało także, by ONW dla tego regionu było na przyzwoitym poziomie. Ten rząd jest zły, bo zupełnie nie dba o zwykłych, zapracowanych ludzi. Trzeba go zmienić i to szybko – na nowy, ludzki i przyjazny ludziom.

Okolica
Tymczasem nowy kaczorek ucieszył się widokiem kaczki, a kaczka widokiem kaczora. Już się zaprzyjaźniły i kaczor zalotnie macha ogonem próbując oczarować jeszcze przerażoną po lisowej rzezi kaczkę.

Odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta

Odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta

dzikKto odpowiada za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta?
Aby rozstrzygnąć, kto w danym przypadku odpowiada za taką szkodę, niezbędne jest ustalenie, na jakim terenie szkoda została wyrządzona, a po drugie - przez jakie zwierzę.

Kwestie odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta regulują obecnie przepisy dwóch ustaw - z 13 października 1995 r. Prawo łowieckie oraz z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody. Prawo łowieckie reguluje odpowiedzialność za trzy rodzaje szkód. Po pierwsze, zgodnie z art. 46 ust. 1 tej ustawy, do wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach i płodach rolnych przez następujące zwierzęta łowne: dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny zobowiązany jest dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego.

Odpowiedzialność na podstawie przytoczonego przepisu, co jasno wynika z jego brzmienia, obejmuje wyłącznie szkody w uprawach i płodach rolnych (czyli w określonego rodzaju mieniu, a nie na osobie), które zostały wyrządzone przez wymienione w tym przepisie zwierzęta. Jak wskazał SN, uprawą rolną w rozumieniu tego przepisu jest każda uprawa prowadzona na gruncie rolnym (uchwała z 27 listopada 2007 r., sygn. III CZP 67/07). W omawianym przypadku wypłaty odszkodowania dokonują dzierżawcy lub zarządcy obwodów łowieckich w terminie trzydziestu dni od dnia sporządzenia protokołu ostatecznego szacowania szkody.

Natomiast przy szacowaniu szkód łowieckich pojawił się problem, jak należy rozumieć sformułowanie „płód rolny". Nie miejsce tu na wyjaśnianie tego pojęcia, warto tylko wskazać, że w praktyce problem pojawia się. Drugi rodzaj szkód, o którym mówi prawo łowieckie, to szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych przez zwierzęta łowne objęte całoroczną ochroną (co w obecnym stanie prawnym dotyczy tylko łosi), za które zgodnie z art. 50 ust. 1 odpowiada Skarb Państwa. Zgodnie z art. 50 ust. 2, za szkody wyrządzane przez łosia na obszarach obwodów łowieckich leśnych odszkodowania wypłaca Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe ze środków budżetu państwa, zaś na obszarach obwodów łowieckich polnych, a także obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odszkodowania wypłaca zarząd województwa ze środków budżetu państwa.

Wreszcie, na podstawie art. 50 ust. 1b prawa łowieckiego, za szkody wyrządzone przez dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny na obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odpowiada Skarb Państwa.

USTAWA O OCHRONIE PRZYRODY
Jak już wspomniałem, do szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta znajduje zastosowanie ustawa o ochronie przyrody. Jej przepisy regulują odpowiedzialność za dwa rodzaje szkód: po pierwsze - za szkody wyrządzone przez zwierzęta objęte ochroną gatunkową, a po drugie - za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne na terenach chronionych, takich jak np. parki narodowe, strefy ochrony zwierząt lub rezerwaty przyrody. 

Jeżeli chodzi o pierwszy rodzaj szkód, to na podstawie art. 126 ustawy o ochronie przyrody Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez żubry — w uprawach, płodach rolnych lub w gospodarstwie leśnym, wilki - w pogłowiu zwierząt gospodarskich, rysie - w pogłowiu zwierząt gospodarskich, niedźwiedzie - w pasiekach, w pogłowiu zwierząt gospodarskich oraz w uprawach rolnych oraz bobry - w gospodarstwie rolnym, leśnym lub rybackim. Drugi przypadek regulują przepisy art. 126 ust. 7 i nast., o czym szerzej poniżej.

SZKODY WYRZĄDZONE PRZEZ DZIKI
Już na pierwszy rzut oka widać, że wskazane przepisy nie należą do jasnych. Dlatego też warto przeanalizować je na przykładzie szkód wyrządzonych przez konkretne zwierzę. Proponuję dzika. W świetle obecnie obowiązujących przepisów prawa dzik jest zwierzęciem łownym, które nie podlega ani całorocznej ochronie, ani ochronie gatunkowej. Podmiot odpowiedzialny za szkody będzie zależał od miejsca ich wyrządzenia. Jeżeli szkoda została wyrządzona w uprawach lub płodach rolnych na terenie obwodu łowieckiego, do jej wynagrodzenia zobowiązany jest dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego.

Aby stwierdzić, czy tak rzeczywiście było, należy ustalić, czym jest obwód łowiecki. Prawo łowieckie podaje jego definicję. Jest to obszar gruntów o powierzchni nie mniejszej niż trzy tysiące hektarów, na którego obszarze istnieją warunki do prowadzenia łowiectwa. Obwody dzielą się na leśne oraz polne. Znaczenie prawne wskazanego podziału obwodów polega na innym określeniu dzierżawców - leśne wydzierżawią dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, zaś polne - starosta. W świetle prawa administracyjnego jest to zatem rodzaj obszaru specjalnego, wyodrębniony ze względu na cel w postaci hodowli zwierzyny łownej (W. Radecki, „Prawo łowieckie. Komentarz", str. 122). Dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego powinien poinformować właściwego miejscowo wójta (burmistrza, prezydenta miasta) o osobach uprawnionych do przyjmowania zgłoszeń tych szkód.

Jeżeli dzik wyrządził szkodę na terenie niewchodzącym w skład obwodów łowieckich, czyli m.in. na obszarze parku narodowego lub rezerwatu przyrody (ich definicje znajdziemy w ustawie o ochronie przyrody), w granicach administracyjnych miasta (gdy granice te obejmują większe obszary leśne lub rolne, może być z nich utworzony obwód łowiecki lub mogą być one włączone do innych obwodów łowieckich), na terenie zabudowanym budynkami mieszkalnymi lub gospodarczymi, na podwórzu, na placu, na ulicy lub na drodze w granicach administracyjnych miejscowości innej niż miasto, za szkody odpowiada Skarb Państwa. Wszystkie obszary, które nie wchodzą w skład obwodów łowieckich, wymienia art. 26 prawa łowieckiego.

Należy zrobić rozróżnienie między podmiotem odpowiedzialnym za szkodę a podmiotem faktycznie wypłacającym odszkodowanie.

I tak, co do zasady, zgodnie z art. 50 ust. 3 prawa łowieckiego, za szkody wyrządzone przez dzika na terenach niewchodzących w skład obwodów łowieckich odszkodowanie wypłaca zarząd województwa ze środków budżetu państwa. Gdy dzik wyrządził szkodę na terenie parku narodowego lub rezerwatu przyrody, odszkodowanie wypłacane jest ze środków odpowiednio - parku narodowego lub regionalnej dyrekcji ochrony środowiska. Zastosowanie znajduje tu bowiem art. 126 ust. 7 prawa ochrony przyrody, który jest przepisem szczególnym wobec art. 50 ust. 3.

CHARAKTER ODPOWIEDZIALNOŚCI
Odpowiedzialność przewidziana w art. 46 ust. 1 prawa łowieckiego ma charakter obiektywny w tym znaczeniu, że nie zależy od winy dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego, która mogłaby polegać na przykład na dopuszczeniu do nadmiernego zwiększenia się liczby zwierzyny lub na zaniechaniu zimowego dokarmiania (W. Radecki, „Prawo łowieckie. Komentarz", Warszawa 2007, str. 248). 

W praktyce oznacza to, że nawet wzorowe prowadzenie gospodarki łowieckiej i dołożenie wszelkich możliwych starań w celu niedopuszczenia do powstania szkód w uprawach i płodach rolnych nie zwalnia z odpowiedzialności, jeżeli szkody powstaną. 

Oczywiście nie znaczy to, że nie istnieją sposoby pozwalające ograniczyć rozmiar tych szkód. Wręcz przeciwnie - określone osoby są prawnie zobligowane do podejmowania działań w celu ich ograniczenia. Na przykład dzierżawcy i zarządcy obwodów łowieckich obowiązani są dokarmiać zwierzynę wówczas, gdy w sposób istotny może to wpłynąć na zmniejszenie szkód wyrządzanych w uprawach i płodach rolnych oraz w gospodarce leśnej. 

Natomiast właściciele lub posiadacze gruntów rolnych i leśnych są zobowiązani, zgodnie z potrzebami, współdziałać z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczaniu gruntów przed tymi szkodami. W przywoływanej już uchwale z 27 listopada 2007 r. SN wskazał, że regulacja zawarta w art. 46 prawa łowieckiego rozwiązuje konflikt interesów pomiędzy dwiema dziedzinami gospodarki: gospodarką łowiecką i rolnictwem.

Skoro w interesie gospodarki łowieckiej ograniczone zostały środki zabezpieczające grunty rolne przed wdzieraniem się na nie zwierzyny łownej, należało nałożyć na podmioty prowadzące tę gospodarkę odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez zwierzynę łowną w uprawach i płodach rolnych.

Zdaniem SN celem art. 46 ust. 1 pkt 1 i przepisów z nim związanych jest skompensowanie przez podmioty prowadzące gospodarkę łowiecką wspomnianych szkód na gruntach, których charakter nie pozwala stworzyć skutecznych zabezpieczeń przed wolno żyjącą zwierzyną łowną.

Na koniec warto dodać, że brak obecnie przepisów regulujących kwestię odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez np. lisy, kuny, wydry czy łasice w gospodarstwach rolnych czy stawach hodowlanych. Sprawa ta wiele razy była poruszana przez rzecznika praw obywatelskich w wyniku składanych przez rolników skarg uzasadnionych niemożnością uzyskania odszkodowania za szkody wyrządzone w gospodarstwach rolnych, a także stawach hodowlanych przez wyżej wskazane, a także inne zwierzęta. Zmiana przepisów wydaje się nieunikniona, gdyż problem jest realny.

Źródło: tygodnik "Wspólnota"



"brak obecnie przepisów regulujących kwestię odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez np. lisy, kuny, wydry, jastrzębie czy łasice w gospodarstwach rolnych czy stawach hodowlanych."

To co kur...a???! Brak przepisów a Sejm ŚPI??? Opierdala się??? Zajmuje się homoseksualistami??? i innymi duperelami???
Za co do kurwy nędzy biorą kasiorę z naszych podatków obywatelskich???

Lis wymordował cały drób!


Zagryziony drób.
Kto jest odpowiedzialny za lisa? Pilnie potrzebuję porady prawnej.
Kto jest właścicielem lisa? Kto jest odpowiedzialny za szkody poczynione przez lisa?
Jakie kroki prawne powinnam podjąć w sytuacji gdy lis wymordował mój drób?
Proszę o info w rubryce komentarze lub na email.

Piórka po wywleczonym z kurnika i zagryzionym drobiu.
Ja potrzebuję konkretnej porady prawnej. Poniosłam ogromną stratę. Nie pierwszy raz na Mazurach. Ale tym razem nie odpuszczę tego. 

Jestem obywatelką tego kraju i należy mi się obrona i ochrona mojego majątku i inwentarza. Wszystkie kaczki i gęsi zagryzione. Stada zarodowe trafił szlag. Kurczaki pozagryzane. Mam dosyć strat. Ktoś musi mi wypłacić odszkodowanie. Właściciel lisa. Zapewne Państwo nim jest lub koło łowieckie.
Proszę o porady jak mam postępować w zaistniałej sytuacji.

poniedziałek, 2 września 2013

Masakra


To był chujowy dzień. Mega chujowy dzień. Lisy wymordowały cały drób wodny. Oba stada. Stado zarodowe gęsi i stado zarodowe kaczek. Tylko jedna kaczka i jeden gąsior ocalały. Zginęły też rasowe kurczaki, indyczka, królik i kilka kur.

Zagryziony przez lisy drób :(((


Indianka jest psychicznie wyczerpana. Wzięła gorącą kąpiel by zmyć z siebie stres i smutek. Ale to nie koniec problemów. Wieczorem wynikł kolejny. Dzień do bani – całkowicie. W dodatku leje. 

Tylko jedna pozytywna rzecz się zdarzyła tego dnia. Na tym warto się skupić. Tym delektować.

sobota, 31 sierpnia 2013

Kaczuchy

Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe i do wysiadywania jaj gęsich.
Para lęgowa gęsi i młoda gąska (chyba gąsek bo też trąbi, jak tatuś).
Gąsior z wielkim garbem na nosie.
Indyczęta - przyszłe nasiadki.
Jaśniejszy kaczor i kaczka ciemniejsza.
Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe.
Para lęgowa gęsi kubańskich garbonosych - ten większy to gąsior. Trąbi jak syrena okrętowa.

Wczoraj był wielce radosny dzień :) Upragniony transport przybył. Pierwszy z trzech ostatnio zaplanowanych interesów doszedł do szczęśliwego uwieńczenia. Przyjechały kaczuchy! Wraz z nimi para lęgowa gęsi kubańskich – gęś i gąsior oraz podrośnięta gąseczka. Gąsior trąbi jak syrena i ma garba mocniej zarysowanego. Jest też znacząco większy od gąski z którą przyjechał, ale szczerze mówiąc to nie jest większy od gęsi indiańskich, które tutaj już żyją 3 lata w zdrowiu i szczęściu. Gęsi indiańskie są dorodniejsze i wyglądają zdrowiej, ale nie rozmnożyły się. Może przekarmione? Indianka suto karmiła gęsi zimą owsem i ziemniakami oraz sianem. Może przekarmiła. Nie wiadomo dlaczego nie rozmnożyły się. A może to dwa gąsiory? Trudno zgadnąć. Indianka zaopatrzyła się w poradnik i zajrzała na forum drobiowe i już wie, jakie mogły być przyczyny. Chociażby brak gniazda. Gęsi sobie same nie zrobiły – trzeba im to gniazdo zrobić fachowo z opony.

Dzisiaj Indianka użyła oponę by im uszykować gniazdo. Napchała do niej trzcin. Teraz są cztery dorosłe gęsi i co najmniej jeden gąsior i gąska. Jeśli pozostałe dwie lub chociaż jedna jest samicą – to jest szansa że będą i od niej jaja, a dzięki gąsiorowi – będą to jaja zapłodnione i może się uda Indiance w przyszłym roku dochować z tych gęsi swojego potomstwa. Byłoby cudownie, gdyby się okazało że Indianka ma de facto 3 dorosłe samice i gąsiora. W sam raz. Od każdej gęsi niech będzie z 15 gąsiąt – to w przyszłym roku Indianka będzie jeść gęsinę i będzie miała wartościowe mięso na sprzedaż.

Kaczuchy będą wysiadywać jaja gęsiom, bo gęsi niechętnie je wysiadują. Dlatego Indianka je kupiła. Kaczuchy są fajne, dorodne, barwne.

Przyjechały też indyczęta. Indyczki też są dobre w wysiadywaniu jaj gęsich i kaczych, więc jest nadzieja, że w przyszłym roku na wiosnę dojdzie do naturalnych lęgów i Indianka dochowa się swoich gąsek, kaczek i indycząt.

Nie trzeba będzie już kupować i płacić drogo za drób i przesyłkę lub transport. Byle tylko wszystko zdrowo wyrosło i przeżyło nietknięte przez jakiegoś drapieżnika lub chorobę. Teraz trzeba zadbać należycie o to co się ma. Pozabezpieczać dokładnie kurniki i porządnie karmić drób. Rozbudować woliery. Uszczelnić. Kupić pszenicę i owies.

Idealnie byłoby posiać pszenicę i owies, ale niestety – nie ma czym zaorać ziemi. Na szczęście gęsi żywią się głównie trawą, a tego u Indianki nie brakuje. Mają co jeść przez pół roku w roku, a po pół roku od wyklucia są już gotowe do uboju.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozmowy handlowe


Indianka prowadzi różne rozmowy handlowe z różnymi osobami.
Od tygodni, dni, i od ręki jak się trafi okazja na jakiś handelek – czy to wymienny, czy to gotówkowy.

Na razie nie załatwiła tego na czym jej zależy, czyli koszenia i pszenicy oraz paru innych rzeczy, ale nie lubi tracić czasu i skoro nie może załatwić tego na czym jej zależy od ręki, załatwia to, co się daje załatwić – zwłaszcza, jeśli daje się to załatwić szybko i łatwo.
Nawiązała współpracę z hodowcą owiec wielkopolskich. Ma on jagnięcinę na sprzedaż. Indianka postanowiła, że zamiast kupować chemiczne mięso w Biedronce – kupi zdrowe mięso wprost od hodowcy. 
Tym bardziej, że chce wspierać lokalnych rolników i dać im zarobić.
Taka z niej patriotka :) Co prawda ona też ma jagnięta, ale te jagnięta trzyma na rozmnożenie, więc ich ubijać nie będzie. Tym bardziej, że durnowate przepisy unijne tak komplikują ubój na gospodarstwie, że praktycznie uniemożliwiają, Cholerna Unia się musi wpierdalać rolnikom do gospodarzenia i utrudniać pracę i wiejski żywot.

Na 5 napoczętych interesów 2-3 dojdą do skutku na pewno i to już niebawem, a reszta być może – z dużym prawdopodobieństwem, lecz nieco później. 

Znajomy też obiecał Indiance pomoc w podskubaniu gęsi i strzyżeniu owiec. Zaskoczył ją tą ofertą pomocy. Ciekawe, czy dotrzyma słowa. Pora dorwać owce, wyczesać z nich rzepy i trawę. Być może wykąpać. Wtedy będzie można je wygolić. Będzie runo.

Owce Wrzosówki i kurki rasy Rhode Island


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Współpraca


4-5 hektarów do zaorania pod zboże (lub więcej).
Indianka dysponuje areałem około 11 hektarów 
plus dwie stajnie do remontu i do wykorzystania na hodowle.
Indianka nawiążę współpracę w dziedzinie uprawy ziemi pod zboża na swoim pięknym gospodarstwie.
Do obsiania będzie 4-5 hektarów areału.

Indiankę także interesuje stała współpraca w dziedzinie koszenia trawy na siano i sianokiszonkę.

Indianka może podjąć się odchowu cieląt i innych gatunków zwierząt na zlecenie.
Także może wyrabiać na zlecenie: sery kozie, jogurty kozie, kefiry kozie.

Podstawa współpracy: uczciwość.

Indianka chętnie będzie współpracować z ludźmi uczciwymi,
rzetelnymi i słownymi oraz przede wszystkim ludzkimi.

Kupię pszenicę, owies, kozy


Tak jak w tytule:
Indianka kupi 500 – 1000kg pszenicy
(najchętniej 500kg pszenicy i 500kg drobno zmielonej śruty/mąki pszennej na chleb),
500 – 1000kg owsa bez plew,
300kg ziemniaków – ilości zależnie od ceny.
Marchew paszową: 100kg – 300kg lub więcej zależnie od ceny.
Dostawa na podwórko mile widziana.

Indianka przyjmie lub niedrogo kupi młode kozy do krycia.
Indianka dysponuje super reproduktorem i chce go maksymalnie wykorzystać do poprawienia cech mlecznych kóz w swojej okolicy.

Mości Kozioł Reproduktor mega mlecznej rasy saaneńskiej imć Aramis ;)

Zaprasza kozy do krycia. Krycie kozłem rasowym super mlecznej rasy saaneńskiej tylko 60zł od kozy. Pozostawienie kozy w pensjonacie na miesiąc dla pewniejszego pokrycia: 60zł.

Kozy rasy saaneńskiej to najbardziej mleczne kozy na świecie. Czempionki świata dają do 10 litrów mleka dziennie i kosztują po kilka tysięcy dolarów!

Pełnorasowa koza saaneńska daje dziennie tyle mleka co niejedna krowa, a nawet więcej, gdyż krowy typowo mięsne dają niewiele mleka - nawet poniżej 10 litrów dziennie, np. ledwo 6 litrów. Krycie takim kozłem na pewno poprawi walory mleczne kóz urodzonych po tym pięknym, dorodnym reproduktorze. Gorąco polecam i zapraszam kozy na randkę z Aramisem :)

Oferty na: CreativeIndianka((@))vp.pl (usunąć nawiasy).
Tel. 607507811 (wcześnie rano lub późnym wieczorem)

Trawa do skoszenia

Trawę oddam za połowę plonów lub zapłacę za skoszenie i zbiór:

Zapłacę 100zł/hektar koszenia.

50zł/hektar przewracania trawy

50zł/hektar zgrabiania siana

120zł/hektar kostkowania lub belowania.

Cena zwiezienia siana na podwórko do uzgodnienia

Tel. 607507811

Jazdy konne w zamian za trening koni!


Indianka idąc w ślady znajomego “rancher’a” ;) postanowiła udostępnić swoje konie do jazd konnych w zamian za pomoc w treningu koni i przyuczenie ich do wozu (przynajmniej jednego konia) oraz za pomoc przy zwiezieniu siana i drewna z pola.

Widok z ruin starej stodoły na hektarowej powierzchni padok nad rzeczką :)
Zatem do ujeżdżenia i przyuczenia do wozu konnego – kilka srokatych piękności rasy małopolskiej. Konie są w znakomitej kondycji, wybyczone, najedzone, znudzone. Pora zaangażować je w prace gospodarskie :)
Indianka kupiła wóz konny i ma do zwiezienia z pola siano oraz drewno.
W tym celu należy co najmniej jednego konika przyuczyć do wozu.


Przestronne pastwiska Ranch'a Indianki, a wokół pola uprawne i też pastwiska.
Jedna klaczka jest wstępnie ujeżdżona. Siedział i jechał trochę na niej Czegewara, a nawet nakłonił Indiankę, by sama wsiadła na klacz. Czegewara chciał podsadzić Indiankę z ziemi, ale uparła się że sama wejdzie na klacz po swojemu. Podprowadzili klacz pod stajnię gdzie leży wielki głaz. Indianka po tym głazie weszła na Indianę. Czegewara oprowadził klacz wraz z Indianką po podwórku, ale Indianka wcale nie czuła się pewnie na ledwo ujeżdżonym koniu i sama nie ryzykowała żadnych akcji. 

Klacz jest jeszcze niedouczona i pcha się na człowieka i wymaga dalszego treningu ujeżdżeniowego, a także przyuczenia do ciągania wozu z sianem. Wstępnie udało jej się pociągnąć pług przez kilka metrów (z Czegewarą i Indianką) oraz dwie ciężkie kłody ciągnęła przez kilkadziesiąt metrów (z Indianką i miejscowym poczciwym chłopem, którego z imienia nie wymienię, bo go żona z domu pogoni ;))) ).

To tyle jeżeli chodzi o dotychczasowy trening. Klaczka jest mądra, bystra, szybko się uczy i jest chętna do pracy. Potrzebuje dobrej, doświadczonej ręki i systematycznego treningu.
Odważnego lub odważną Indianka zaprasza :)


Jedno z zielonych wzgórz Indianki. Piękny z niego widok na okolicę :)


Wschodni stok wzgórza Indianki. Widok na zagajnik, las i rzeczkę oraz mokradła.
Woliera. Własnoręczne dzieło Indianki :) (TYMI RĘKAMI ZROBIONA! :D)
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad sadzawką.
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad rzeczką Indianki :)
Miedza północno-wschodnia. Srokate konie Indianki, a za nimi łaciate krowy sąsiada.


Szczegóły na email: CreativeIndianka(((@)))vp.pl
Na miejscu możliwość rozstawienia swojego namiotu.
Warunki zakwaterowania: dzicz kosmata :D
Rancho na Mazurach Garbatych znajduje się na Mazurach Garbatych :D
Na kolonii, 2km za wsią. Wokół: pola, pastwiska, wzgórza, zagajniki.
Teren – przepiękny. Powietrze: czyste. Żyć – nie umierać :)

Indianka zaprasza osoby pozytywne, a dobrych, szczerych intencjach, lojalne i uczciwe.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Pogrom kurcząt ???!!!


Indianka dzisiaj przeżyła chwile grozy. Rano wypuściła na dwór kurczaki. Poszła na łąkę wydoić kozy. Wróciła do domu zlać i przecedzić mleko i schłodzić w lodówce. Pozbierała jajka dla klientki. Po jakimś czasie wyszła na dwór i zauważyła, że coś mało kurczaków. Pusto. Ledwo garstka kilku sztuk zgromadzona pod ścianą. Wpadła w panikę. GDZIE RESZTA??? Przerażona obeszła całe podwórko. Zanurzyła się w chaszcze za domem. GDZIE MOJE KURCZACZKI??? Przypomniała sobie, że wcześniej słyszała głos jastrzębia. “Kurna chata! Dopadł moje kurczęta???” - Indianka załamała się. Wyglądało na to, że ponad połowa kurcząt wytłuczona. Zaczęła przeczesywać chaszcze w poszukiwaniu niedobitków. Wybierać je i wyłapywać. Na tym procederze zeszło jej parę godzin. Nogi podrapane ostami i poparzone pokrzywami. Rzepy powbijane w ciuchy i włosy. Gdy już wyglądało na to, że nic nie znajdzie, z ciężkim sercem poszła wkopać ostatni słup ogrodzenia...


Uffff... Na szczęście wieczorem kurki maruderki wyłoniły się stopniowo jedna po drugiej z chaszczy i okazało się, że prawie wszystkie są. Brakuje jednej. Też wielka szkoda. Indianka tak zestresowana dzisiaj była przez brak kurcząt przez większość dnia, że odebrała tę sytuację jako chińskie ostrzeżenie i nie ma zamiaru przez najbliższe dnie wypuszczać kurcząt na dwór. Nie chce stracić ani jednego. Jednego już brak. Być może tego jednego porwał jastrząb na oczach reszty kurcząt, a reszta widząc to schowała się w chaszczach, bo jak nigdy żaden kurczak nie chodził po podwórku i nie grzebał tu i tam, a normalnie tak właśnie robią – wszędzie ich pełno. A tym razem pochowały się w chaszcze i pod belkami pod domem. Ahhh... te stresy hodowlane :) Indianka gorąco dziękowała Bogu, że nie pozwolił, aby jastrząb wytłukł jej większość kurcząt. Tego jednego też szkoda. Chociaż jest nikła szansa, że utknął gdzieś w chaszczach. Ale jeśli tak – to i tak już po nim, bo lis nocą podchodzi pod dom i wyłapuje co znajdzie w chaszczach.
Indianka przeżyła dziś wielki stres, ale jednak Bóg ją kocha i nie pozwolił drapieżnikowi wymordować jej kurcząt. Chwała Bogu!




Kurczaczek zaginął...


sobota, 24 sierpnia 2013

Niechciejstwo

Indiankę ogarnęło dzisiaj przemożne niechciejstwo. Nie chce jej się wkopywać słupów :))). Dzieło wykonane w 99 procentach – nie wypada nie dokończyć.

Trzeba wkopać te słupy. Na raty je wkopała. Wkopywała przez dwa dni.

3 są wkopane, a czwarty wkopie jutro. Poza słupami oczywiście zajmuje się zwierzętami. Doi kozy. Dogląda drobiu i króliki. Jest weekend. Można leniuchować :) Za dużo pracowała ostatnio i chyba się przepracowała. Ma blokadę psychiczną na dalsze prace kopawcze :) Ale – ulewa pomogła. Rozmiękczyła glebę i dzisiaj dało się wkopać te słupy. Ostatnie z serii gotowych do wkopania. Zostało jeszcze drugie tyle nieoszlifowane i niepomalowane.

Na razie nie może wykończyć kolejnych słupków, bo dysk szlifierczy się zużył kompletnie. Póki co – trzeba się zająć czymś innym. A że jest czym – więc Indiance nie grozi nuda :))). Jutro dokończy ten odcinek za białą stajnią, wkręci izolatory. Rozciągnie gruby drut. Puści prąd.

piątek, 23 sierpnia 2013

Kurczaczki i gąsaczki

Indianka wyhodowała śliczne kurczaczki. Korzystają z obszernego wybiegu na zielonej trawie pod bacznym okiem Indianki. Takoż gąsaczki. Jak na razie, młody drobiu się dobrze chowa. Aby żadna lisiura czy ptaszydło nie porwały maleństw!

Kurczęta rasy Sussex, Leghorn, Zielononóżka. 
Maluchy wyhodowane przez Indiankę ;)
Dzisiaj pogoda zmienna. Pochmurno, przejaśnienia i nagłe niezwykle ulewne deszcze, które dokładnie wykąpały wszystkie zwierzęta. Konie lśnią. Kozy też czyściutkie. Także owce, tyle że ich wełna pełna dziadów. Trzeba będzie jakoś ich futra wyczesać i spróbować to runo ściąć. Indianka będzie miała wełnę na poduszki. Dorosłe gęsi przydałoby się dorwać i podskubać. Gubią mnóstwo piórek i puchu. Całe podwórko pod domem zasłane białym puchem.

Gąski rosną w oczach. Część już opierzona, reszta się pierzy. 
Zepsuł się piekarnik do chleba. Z musu Indianka upiekła bułki w innym piekarniku – w prodiżu. Nawet fajnie wyszły. Będzie częściej piec bułki, bo w zasadzie woli bułki niż chleb :) Poza tym – warto spróbować wypiekać bułeczki mleczne. Indianka uwielbia, puszyste, smakowite bułeczki mleczne. Idealne są do powideł. Przydałaby się tez gofrownica do wyrobu gofrów. Indianka lubi gofry bardziej niż naleśniki :)
  
Wypiek Indianki: bułki.


Jak polskie media publiczne robią Polsce na świecie złą opinię

Stare powiedzenie mówi "Nie sra się w swoje gniazdo"
O tym zdają się nie wiedzieć media publiczne w Polsce.
Czy one są aby na pewno polskie? Kto za nimi stoi???
 
Do chwili obecnej świat został uraczony takimi pomówieniami wyprodukowanymi przez "polskie" media publiczne:
 
W Polsce są stadiony nienawiści.
W Polsce są niebezpieczne plaże nienawiści.
Polska to kraj faszystów nienawidzących niewinnych obcokrajowców.
Polska to kraj nienawiści.
 
Robią nam zły pijar na świecie, który przekłada się na negatywne postrzeganie i traktowanie Polski i Polaków na arenie międzynarodowej. Polacy są nielubiani w Europie coraz bardziej.
O ile to było kiedyś słuszne i spowodowane falą kradzieży dokonywanych przez Polaków, o tyle teraz jest to bardziej powodowane złą propagandą tworzoną przez rodzime media i chętnie powielaną przez zachodnie media.
 
Jest to działanie szkodliwe. Jest to jawne szkodzenie interesom Polski i Polaków na arenie miedzynardowej. Niebawem świat zacznie postrzegać nas Polaków jak agresywnych bandytów których należy spacyfikować siłą. Zaczną nas traktowac jak terrorystów. Może dojdzie do IV rozbioru Polski? No bo skoro Polacy to taki zły naród to trzeba go zniszczyć. Puścić kominami jak Niemcy puścili kominami Żydów w czasie II Wojny Światowej.
 
Poniżej materiał z kanału Max Kolonko.
 
 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Otrzęsiny

To zdjęcie jest tylko namiastką piękna tęczy i poświaty, jaką Indianka dzisiaj oglądała.

Indianka wreszcie zobaczyła ostro jak wielka jest jej wrodzona naiwność wynikająca z jej szlachetności i ogromnej dobroduszności oraz dobrodusznej wiary w dobre intencje drugiego człowieka. Prawda jest taka, że niewiele jest osób wartościowych i nie ma co liczyć na to, że takie przypadkowe takimi właśnie są.

Pora otrząsnąć się ze swojej wybujałej naiwności, pogonić upierdliwe muchy, rozejrzeć się za podobnymi sobie wartościowymi pszczółkami i dalej tworzyć swój raj. Zapraszać osoby wyłącznie sprawdzone, polecone, uczciwe i prawe oraz przede wszystkim ŻYCZLIWE.

Generalnie darować sobie współpracę, tam, gdzie ona niewiele daje Indiance, a wymaga od niej ogromnych nakładów siły i środków oraz osobistego poświęcenia np. oddania obcym do użytku swojej sypialni lub dzielenia się niewielkimi zapasami żywności podczas gdy osoby odwiedzające nie dzielą się z Indianką niczym.

Indiankę koszmarnie męczy roszczeniowa postawa ludzi, którzy tutaj ostatnio przyjeżdżali. Nie wszyscy byli jednakowo męczący. Niektórzy więcej z siebie dawali niż było ustalone przed ich przyjazdem i to Indianka w pełni docenia. Np. dwóch Polaków, Irlandczyk, Anglik i Włoch przywieźli ze sobą jedzenie do wspólnej konsumpcji, co było dla Indianki dużym odciążeniem, bo jej zapasy i zasoby na razie są jeszcze skromne, choć ma nadzieję na wielką obfitość jadła wszelakiego w kolejnych latach. Po to kupiła stadka hodowlane zwierząt: owiec, gęsi, kur oraz utrzymuje stadko kóz.

Dzisiaj wieczorową porą piękna aura. Na dworze po deszczu tęcza i niesamowitej urody świetlista poświata. Jak z bajki. W rzeczy samej Indianka mieszka w bajkowym miejscu. Jest tu przeuroczo.

Zwierzęta już pozamykane na noc. Pora przygotować chleb do pieczenia. Może zrobić sobie budyń na kozim mleku? Albo naleśniki! Jest mleko, są jaja, cukier i mąka, a nawet domowej roboty dżem jabłkowo-bzowy – pora na naleśniki! :) Dzisiaj naleśniki! :)

Koniec lata

Podczas gdy Saba cieszy się z pięknego lata i wolności na Rancho i miłości swojej czułej Opiekunki i Pani -
jej rodzona siostra Satja przebywa na przymusowym zesłaniu za kratami w tłocznej psiarni w Bystrym.. :(((

Pora zwinąć namiot. Wicia jednak nie przyjedzie w tym roku – nie dostał urlopu. Robi się chłodno, a w stajni miejsce potrzebne na siano, więc trzeba z niej usunąć ten namiot jak i krzesła i leżak. Namiot znalazł się w wysprzątanej stajni/paszarni (jednej z dwóch które Indianka posiada – tej w lepszym stanie) na usilną, pisemną prośbę Czegewary, który początkowo przez pierwsze dnie nocował w namiocie na łące. Po dokładnym zapoznaniu się ze stajnią i jej dodatkowym wysprzątaniu z pozostałości siana – Czegewara poprosił, czy może w stajni zamieszkać. 

Indianka zgodziła się warunkowo, pod warunkiem, że letnik napisze odpowiednie podanie do niej. Czegewara po napisaniu podania do Indianki o pozwolenie na ustawienie namiotu w stajni/paszarni i wysprzątaniu tego miejsca – wniósł tam i ustawił swój namiot. Zarówno w namiocie na łące, jak i w stajni spało się Czegewarze dobrze – zapytany o to, tak właśnie powiedział.

Podczas bardo silnej ulewy (oberwanie chmury) zaczęły przeciekać szwy namiotu i wtedy zdecydował się wprowadzić do stajni, którą już dobrze znał, bo już wcześniej ją wysprzątał dokładnie i tam wnieśli stół i krzesła by spożywać posiłki podczas niepogody. Podczas pogody natomiast jedli przy drugim stole znajdującym się na dworze, pod domem. 

Po paru dniach zmieniła się pogoda. Nastały upały. Mógł śmiało wyprowadzić się ze stajni wraz z namiotem i ponownie ustawić go gdzieś na zielonej łące. Jednak dobrowolnie pozostał w stajni. Indianka wnioskuje z tego, że mu się dobrze w namiocie w stajni spało. 
Zresztą pytała go o to, jak mu się śpi. Wyraził wtedy zadowolenie z wygodnego noclegu pod namiotem w stajni.

Namiot tam ustawił ze względu na komary, bo było tak ciepło, że mógł spać oczywiście wprost na pachnącym sianie, lub na ułożonym na nim materacu i w śpiworze, bez rozstawiania namiotu. Ze względu na ewentualność komarów, których co prawda tego roku jest szczęśliwie mało - jednak rozstawił namiot w stajni i tam sobie spał. 

W ten sposób Indianka zabezpiecza się przed kolejnymi ewentualnym pomówieniami, bo ludzie bywają bezczelni. Wymuszają nocleg w stajni, a potem oczerniają Indiankę publicznie. Oczywiście nie wszyscy są tak porąbani. Ale zdarzają się sporadycznie takie indywidua, które wpierw naciskają na nocleg w stajni mimo informacji, że to miejsce jest bardzo surowe i służy do trzymania paszy, a zimą zwierząt, a potem złośliwie, publicznie szydzą z budynku w Internecie - tak jak to ma miejsce w przypadku dwóch CouchSurferek z Krakowa (lesb), które przymierzały się do zamieszkania w stajni czy dwoje Czechów, którzy jadąc samochodem na wakacje odmówili zabrania ze sobą namiotu i nalegali na nocleg w stajni, po czym narzekali, że przestronna stajnia (500m2) im się nie podobała, bo wisiało w niej pranie, a kilka metrów dalej od nich na sprężynowym, nowiutkim i czyściutkim materacu typu kanapowego - w swoim śpiworze spał inny wolontariusz - towarzyski Wicia, który mógł z powodzeniem ułożyć się 20 metrów dalej, w przeciwległym krańcu poddasza stajni, ale wolał być blisko nowych przybyszy by móc z nimi rozmawiać i się zaprzyjaźniać. Poza jego materacem na poddaszu stajni były jeszcze dwa inne sprężynowe materace typu kanapowego. Oba czyste i gotowe przyjąć dodatkowych wolontariuszy na nocleg.

Małostkowym dupkom nigdy się nie dogodzi - choćby dostawali czyste wielkie łóżko z nową pościelą w świeżo wybielonej i wysprzątanej stajni - tak jak to miało miejsce w przypadku dwójki niewdzięcznych Czechów. 

Pomna tych nieprzyjemnych incydentów - Indianka nie pozwala nikomu nocować w stajni, chyba, że na tej osoby pisemną prośbę.

Pościel i śpiwór specjalnie kupiony na użytek gościa Indianka już zabrała do domu, aby myszy się do niej nie dobrały. Nowa, czysta, piękna pościel – specjalnie przygotowana dla trenera koni, który tu miał być 2-3 miesiące i trenować konie do skutku. Także nowy namiot specjalnie dla niego kupiony był oraz materac i śpiwór, oraz lampa namiotowa a także poduszki. Dostał też do namiotu wełniany, gruby koc. 

Jak się okazało – niepotrzebne koszty i starania, bo był tutaj ledwo półtora tygodnia (10 dni). Koni nie wytrenował. Tylko Indianę wstępnie ujeździł, ale do wozu nie przyuczył, a to było dla Indianki najistotniejsze. W pracach gospodarskich nie pomógł, tak jak obiecał. Tyle co przez te kilka dni jego pobytu. Na sianokosy by pomóc zebrać siano nie został. Gdyby wiedziała, że jej taki numer wytnie – nie kupowałaby dla niego tego sprzętu turystycznego ani pościeli i mięsa oraz w ogóle by sobie nie zawracała nim głowy. Po prostu nie wpuściła by go na gospodarstwo. Nie dotrzymał słowa. Nie wywiązał się z zadania. Co gorsza okazał się szpiegiem i zdrajcą, który za plecami Indianki kolaborował z lesbami.

Jego przyjazd tutaj nie miał na celu pomoc w ujeżdżeniu koni i w pracach gospodarskich. Jego przyjazd miał na celu szpiegowanie i donoszenie lesbom o wszelkich ruchach Indianki na Rancho. Dlatego tutaj był taki hardy i stawiał się np. w sprawie Internetu czy wyjścia do kościoła. Dążył do konfrontacji. Tak go lesby nastawiły. Indiankę skręca, jak pomyśli o tym jak ludzie potrafią być przewrotni i perfidni. No, ale łepek tak by się raczej nie zachował gdyby nie został odpowiednio urobiony przez lesby przed swoim przyjazdem i regularnie nie był przez nie podkręcany. Dwa odmieńce są zadowolone ze swojej kreciej roboty. Całe aż tryskają chorą radochą.

Próbowały też bruździć przy innych znajomych i nieznajomych Indianki, ale nie wszyscy są beznadziejnymi bezmózgami bez honoru i czci, którzy daliby się wkręcać dwóm cwaniarom w ich mściwe intrygi. Postarały się, aby nie było bosko. Postarały się zepsuć Indiance kolejne wakacje i relacje.

Cóż – zamiast efektów konstruktywnych tylko zamieszanie i rozczarowanie. Konie nadal nie są gotowe do pracy. W przyszłym roku Indianka uzbiera  pieniądze na trening koni i wynajmie trenera, który za pieniądze je ujeździ i przyuczy do wozu. Jak koni nie ujeździ – nie dostanie kasy. Proste. Jego zakwaterowanie i wyżywienie nie będzie problemem Indianki. Sam się będzie kwaterował na jakiejś agroturystyce lub gdzie bądź i sam żywił i po prostu dojeżdżał do koni Indianki na trening.

W paszarni być może niebawem stanie śrutownik na kamienie. Najwyższa pora także wkleić luksfery w otwory okienne. Dzisiaj pochmurno i chłodnawo. Dziś Indianka wkopie pozostałe 4 słupy ogrodzeniowe. Ma dylemat, bo potrzebnych jest po kilka słupów w 3 różnych miejscach. Trudno wybrać które miejsce pilniejsze. Chyba jednak wkopie w odcinku za stajnią, aby dokończyć tam rozciąganie pastucha. Ma tam zamiar dać naprawdę gruby drut. Tak gruby, że i koń go zobaczy :) Jest on także bardzo mocny i nie jest łatwo 
go rozerwać. 


Suczka Saba tęskni za swoją siostrą Satją uwięzioną w schronisku w Bystrym :(((