RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
środa, 29 czerwca 2011
Oszust
oszust, stąd jego karygodne zachowanie. Indianka oświadcza, że nie przyjmie
na farmę do programu WWOOF nikogo, kto nie jest członkiem organizacji WWOOF
i nie przestrzega zasad tej organizacji. Ponadto każdy przyjeżdżający na
farmę będzie skrupulatnie legitymowany.
wtorek, 28 czerwca 2011
Ping-pong
niedziela, 19 czerwca 2011
Wykaszanie, oranie, równanie, sianie, grodzenie
sobota, 18 czerwca 2011
WWOOF
Rancho na Mazurach Garbatych |
What is WWOOF? Co to jest WOOF?
The Aims of WWOOF are: / Celami WWOOF są:
- · To give experience of life in the countryside
- · To help the organic movement which is labour intensive and does not rely on artificial fertilisers, herbicides or pesticides
- · To give people a chance to meet, talk, learn and exchange views with others in the organic movement
- · To provide an opportunity to learn about life in the host country by living, and working together
Za komuny za odmowę w „pracach społecznych” groziły represje i różne nieprzyjemności. Np. ktoś kto odmówił brania udziału w takim czynie społecznym – mógł zostać zwolniony z pracy lub zdegradowany, albo obcinano mu premię lub utrudniano np. dostęp na uczelnię jego dziecku itp.
piątek, 17 czerwca 2011
Pod namiot
- sprzątanie stajni, koziarni, obory, kurnika
- koszenie trawy
- kopanie ziemi pod warzywa
- budowa ogrodzenia stałego
- sadzenie różnych sadzonek
- bielenie stajni
- zgrabianie siana i ustawianie w snopki
- zbieranie gałęzi w lesie i znoszenie ich pod dom
- zbieranie ziół
środa, 15 czerwca 2011
Extreme Makeover
Roztargniona
Indianka nie pamięta, co wczoraj robiła :))) Coś robiła, ale nie bardzo pamięta co i nie wszystko. Pewnie dlatego, że robiła kilka czynności na raz, rozmawiała z kilkoma osobami na raz i jednocześnie oglądała witryny internetowe i TV.
Aaaa... już coś świta :))) ściągnęła z netu pożyteczne informacje, które będzie musiała sobie przyswoić. Trwało to wieki, bo internet na wsi mazurskiej w jej okolicy ślimaczy się jak prawdziwy winniczek. Właściwie winniczek szybciej się posuwa po trawie, niż strony wgrywają się na ekran...
Między wgraniem jednej a drugiej strony Indianka wywoziła obornik.
Wieczorem znacznie rozbudowała sektor wypasowy w sadzie. Właściwie Indiana to wymusiła na Indiance, bo wylazła spod pastucha swojego sektoru do kolejnej części sadu.
Strasznie sprytna ta klacz i wywrotowy charakter ma. Trzeba będzie drut rozciągnąć w tym sektorze, bo taśma to dla Indiany niewielka przeszkoda.
Indianka nie jest pewna, czy jej tego drutu starczy, bo już kawał ziemi ogrodziła drutem.
Najpierw trzeba będzie ogródek szczelnie odseparować od kóz, to wtedy jeśli coś zostanie z tego drutu będzie to można użyć do wzmocnienia ogrodzenia sektora wypasowego w sadzie.
No i pojemniki do wysiewu nasion skończyły się. Indianka sieje w doniczkach. Zostały już tylko doniczki bez dziurek, więc Indianka nałożyła wiertło odpowiedniej grubości na wiertarkę i wierci dziury w doniczkach. Część z nich jest pusta, część pełna.
W części doniczek posadzone są rośliny, które aby kwitły potrzebują ciasnych doniczek, więc trzeba je będzie przełożyć do mniejszych doniczek.
Dzisiaj chłodno. Indianka po nawierceniu doniczek wybiera się z tym majdanem na dwór, na jej roboczy stół, coby w domu nie nabrudzić.
W doniczkach Indianka w domu sieje zioła, które będą mogły być użytkowane w kuchni w domu, a część z nich będzie można wysadzić do gleby na dworze.
Bazylia ładnie rośnie na parapecie. Indianka posiała też szczypiorek ogrodowy i pietruszkę naciową ozdobną w doniczkach.
Indianka ma jeszcze sporo nasion do wysiania. Trzeba przygotować kolejną partię donic i szybko siać, aby to zdążyło urosnąć tego lata...
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Drzewka owocowe
Indianka chętnie przyjmie sadzonki drzewek i krzewów owocowych, każdą ilość, o każdej porze roku. Najchętniej drzewka tradycyjne, wysokopienne. Nawet teraz. Było gorąco, teraz pogoda, temperatura i wilgotność jest w sam raz do posadzenia. Indianka wie jak sadzić, by się drzewko przyjęło nawet o tej porze. Najwyżej w tym roku drzewko nie zaowocuje, ale przyjąć się przyjmie. Każdy kto się do Indianki wybiera w gości będzie chętnie widziany z drzewkami owocowymi.
Pogodny poniedziałek
Indianka wcześnie rano wstała i bosymi nogami weszła w zroszoną trawę. Poszła do sadu i w międzyrzędziu pomiędzy drzewkami owocowymi ustawiła koniom kolejną kwaterę do wypasu trawy. Konie bardzo dokładnie trawę wyjadają, tuż przy samej ziemi. Zębami koszą trawę lepiej, niż jakakolwiek kosiarka mechaniczna. Nie niszczą też drzewek tak jak kozy czy krowy to robią. Krowa łbem lubi się czochrać o drzewa i drzewka i czasem nawet chapnąć kiść liści owocowych. Natomiast kozy dla sadu to prawdziwa cicha, szybka i skuteczna zagłada. Absolutnie nie można ich do sadu wpuszczać luzem. Ogryzą korę, zjedzą liście i gałązki. Jeśli je wypasać, to tylko na lince tak, by nie mogły sięgnąć do drzewek.
Indianka kóz w ogóle do sadu nie wpuszcza. Pasą się na swojej łące z dala od sadu. Jedynie konie mają zaszczyt wyjadania międzyrzędzi w sadku. Ten rodzaj pielęgnacji sadu, to najbardziej ekologiczny z możliwych. Konie starannie wygryzają trawę i jednocześnie nawożą świeżym obornikiem glebę. Trzeba tylko umiejętnie manewrować pastuchem elektrycznym udostępniając koniom same międzyrzędzia pomiędzy drzewkami. Koń drzewek nie zjada, chyba, że ugryzie przez pomyłkę razem z trawą. Może co najwyżej podeptać drzewka i je połamać jeśli są już zdrewniałe. Podeptać tylko wtedy, kiedy drzewka nie zauważy, więc wystarczy wbić obok drzewka biały palik i koń na palik się pchać nie będzie bezmyślnie. Konie mają to do siebie, że przeszkody omijają. Jeśli drzewko jest jeszcze niezdrewniałe, trącone sprężynuje i nie łamie się. Bardziej trzeba zabezpieczać te zdrewniałe drzewka.
Klacz Indiana znalazła bramkę na pastwisko zabezpieczoną tylko jednym wysoko umieszczonym drutem i ma chęć bryknąć na swoją obszerną łąkę, na której pasła się wcześniej. Trzeba będzie tam zamocować dodatkowy drut z klamką, bo konie muszą zostać w sadzie i go dokładnie wykosić. Ponadto konie muszą karnie chodzić w pastuchu, aby go nie przerywały i nie tratowały drzewek. W tym celu należy pastuch w sadzie wzmocnić drutem. Sznurki elektryczne nie zawsze się sprawdzają. Gdy są nowe – tak, ale stare i porozrywane nie przewodzą prądu jak należy. Są za to lepiej widoczne dla koni. Więc Indianka rozpina pastuch elektryczny składający się ze sznurka elektrycznego lub taśmy elektrycznej i dodaje drut. Drut jest niezawodny i zawsze tłucze porządnie.
Koń dobrze wyuczony potrafi karnie chodzić w pastuchu składającym się ze zwykłego sznurka bez prądu. Bywa, że chodzi tak dnie całe i tygodnie, zanim się zorientuje, że nie ma zagrożenia czyli nieprzyjemnego prądu. Bywa także, że już wie, że prądu nie ma w sznurku, ale z przyzwyczajenia go nie forsuje. Po prostu porusza się w ramach pastucha po swoim pastwisku. Konie są bardzo czułe na prąd. Nie znoszą prądu w pastuchu. Dobrze wyuczone karności – grzecznie pasą się w ramach wyznaczonych przez pastuch.
Niemniej jednak, zalecana jest bieżąca kontrola pastucha. Indianka wie, kiedy można konie zostawić w pastuchu bez prądu, a kiedy nie. Zna zachowania i tendencje swoich koni. Wie, który do czego jest zdolny. Ogierowi wystarczy jedna linka lub drut by go nie przerywał, ale Indiana gdy widzi jeden drut lub taśmę – potrafi pod nią się prześlizgnąć na soczystsze pastwisko obok za pastuchem. Robi to częściowo z przekory, bo to dość przekorna klacz. Lubi się wygłupiać i stroić sobie żarty z misternie uplecionego pastucha.
Indianka ma za mało palików, mimo, że co roku kupuje kolejne partie. Łatwo ulegają one połamaniu. W piwnicy leży stos ze 100 połamanych tyczek. Indianka teraz nie ma kasy, by kupić nową partię tyczek, więc musi bazować na tej ilości co ma i wspomagać się drzewami.
Drzewa służą jako punkty naciągania pastucha i jego stabilizatory. Dobrze mieć pastuch naciągnięty na drzewach, a pomiędzy nimi wstawione paliki polipropylenowe. Zwłaszcza miejsca załamań pastucha czyli kąty wymagają mocnego zaczepu, bo mają tendencję do wyginania palików. W takich miejscach powinny być drzewa do naciągnięcia i stabilizacji pastucha. Jeśli w miejscach załamań nie ma drzewa, najlepiej byłoby wkopać masywny słupek drewniany.
Konie to wdzięczne kosiarki. Nawet jeśli napotkają na swojej drodze niezabezpieczone drzewko, potrafią starannie obgryźć trawę wokół niego, nie ruszając samego drzewka.
Dlatego warto używać je jako naturalne, żywe, ekologiczne kosiarki. Trzeba to tylko robić umiejętnie i dobrze wyuczyć swoje zwierzęta dyscypliny pastuchowej.
niedziela, 12 czerwca 2011
Udana niedziela
Ostatnio wysiała 4 palety roślin. Dwie w domu i dwie na dworzu. Te wysiane w domu już skiełkowały i rosną, a te co na dworzu siane – ani jeden kiełek się nie pokazał. Istnieje ryzyko, że nasiona zgniją w zimnej nocami ziemi, więc Indianka zabrała te dwie paletki do domu. Nowa taczka idealnie nadaje się do przewożenia pojemników na nasiona – ma dno dostatecznie płaskie i obszerne by się w niej zmieściły pojemniki w całości. W taczce stalowej przełamywały się na pół niestety, bo ona ma bardzo stromy przód. Indianka bardzo zadowolona ze swojej nowej taczki :). Dawniej cieszył ją każdy zakup nowego ciucha, eleganckiej torebki czy kosmetyka, teraz cieszy ją zakup użytecznej taczki :) Oh, jakżesz zmieniły jej się upodobania... ;)))
Kodeks Indianki
- Metoda małych kroczków.
- Zasada unikania pustych przelotów.
- Wykonuj różne drobne czynności mimochodem.
- Wykorzystuj siły natury i swoją wiedzę o faunie i florze.
- Bądź elastyczna i adaptuj siebie i siły przyrody do swoich zadań.
- Dbaj o swoje wysokie morale.
- Snuj marzenia, rób projekty i szukaj możliwości wsparcia swoich planów.
- Pozytywne wibracje.
- Oszczędzaj swoje nieliczne złotówki, czas i energię.
- Zadbaj o siebie.
- żyj w zgodzie z naturą
- Umacniaj się w wierze w słuszność Twojej misji.
- Rozważna alokacja sił i środków
- Metoda dwie pieczenie przy jednym ogniu
- Metoda Efekt Motyla
Jest ważna, zwłaszcza wtedy, gdy zarówno siły jak i środki są bardzo ograniczone.
Przykład:
Indianka miała do dyspozycji skromną kwotę z odzysku (zwrot za uszkodzony dawniej kupiony towar), w sumie niecałe 150zł.
Do zapłacenia ma kilka rachunków, w tym rachunek za prąd, za internet, za wodę i za wywóz śmieci, nie licząc KRUSu. Skromne zapasy żywności także się skończyły i należy je uzupełnić. Jednocześnie od dłuższego czasu Indiance doskwierał brak wygodnej, lekkiej taczki do wywozu obornika z obór. Stara taczka rozpadła się, a stalowa taczka budowlana była za ciężka i za toporna do wywożenia obornika, tym bardziej, iż od czasu wypadku na gospodarstwie Indianka cierpi na bóle kręgosłupa, które się nasilają, gdy pracuje fizycznie lub gdy odbywa długie marsze na Olecko i z powrotem.
Indianka po długich namysłach wybrała zakup taczki, ponieważ: ma do wykonania pilną robotę która nie może czekać – m.in. do wysprzątania są obory oraz co pilniejsze – skwerki przeznaczone na warzywnik trzeba szybko wyściółkować obornikiem, aby stworzyć warunki do uprawy dyniowatych, które są bardzo żarłoczne, jeśli chodzi o zasobność gleby w składniki pokarmowe. Dynie sadzi się rzadko, bo rozrastają się bardzo przykrywając powierzchnię ziemi dużymi liśćmi. Nadmiar obornika nie zaszkodzi im, bo Indianka zrobi dołki pod sadzonki w ten sposób, aby bezpośrednio nie stykały się z obornikiem. Jednocześnie obecność ściółki w postaci obornika zapobiegnie zachwaszczaniu poletka, nim urosną duże liście dyni, które zagłuszą ewentualne chwasty. Podczas deszczów, woda będzie wypłukiwała składniki odżywcze z obornika do gleby, w której będą posadzone dynie i w ten sposób dynie będą zasilane niezbędnymi dla nich składnikami odżywczymi.
Prąd i internet jeśli Indiance wyłączą – zapłaci za miesiąc, w międzyczasie dynie już zaczną kwitnąć i jest szansa, że zaowocują w tym roku dając Indiance pożywienie. Dla niej i dla ewentualnych wolontariuszy, którzy być może trafią na rancho by pomóc jej trochę w pracach gospodarskich oraz dla jej rodziny w mieście, która ją wspiera finansowo w miarę swoich możliwości.
Indianka chciała kupić taczkę na dwóch kółkach, ale ta była droższa o 70zł, więc kupiła tę najtańszą na jednym kółku i dzięki temu starczyło jej jeszcze na zakup mąki do wypieku chleba i na zakup niewielkiej ilości brakujących nasion, celem zastąpienia tych, które nie wzeszły lub sadzonek, które padły.
Wróciła PKSem, bo za PKS płaci się 7,50zł plus 1zł za bagaż w przypadku taczki, a taryfa by kosztowała 40-50zł czyli koszmarne marnotrawstwo pieniędzy.
Szczęściem kierowca wpuścił Indiankę z tym majdanem i nawet pomógł jej się z tą taczką ulokować w PKSie, bo w bagażnikach autokarowych nie było miejsca czy zepsute czy coś tam z nimi nie tak.
Wracając z PKSu z tą taczką 3km na piechotę Indianka robiła sobie po drodze przystanki i zbierała zioła. Zebrała pół taczki kwiatów czarnego bzu – to lecznicze zioło. Czyli optymalnie wykorzystała swoją wyprawę do miasteczka. Wróciła z taczką, mąką, ziołami, a nawet dwoma pojemnikami na nowe sadzonki.
Indianka woli wysiewać nasiona w pojemnikach, bo ma większą kontrolę nad nimi i widzi czy kiełkują. Gleby dla nich na razie nie ma skopanej i kopać nie ma zamiaru, bo to dynie i cukinie, które rzadko się sadzi, więc tylko pojedyncze dołki na podrośnięte sadzonki wykopie i w nie wsadzi sadzonki, gdy podrosną. Zanim je tam posadzi, najpierw chce glebę wyściółkować i użyźnić obornikiem, który i tak musi wywalić z obory.
Ad. 14. Metoda dwie pieczenie przy jednym ogniu
Powyższa czynność polegająca na wywożeniu obornika i użyźnianiu nim warzywnika zalicza się do tejże metody. Jednocześnie Indianka oczyszcza oborę i nawozi warzywnik. Dwa pożyteczne zadania są wykonywane za jednym zamachem.
Ad. 15. Metoda Efekt Motyla
Jeśli Indianka ma do wykonania kilka różnych zadań, w pierwszej kolejności wybiera to zadanie, które wywoła największy rezonans w jej życiu. Czyli np. jeśli ma do zmycia naczynia i nasiona do wysiania – wybiera siew nasion, gdyż posiane nasiona wykiełkują, urosną i zaowocują dając Indiance pożywienie. Im szybciej wysieje te nasiona, tym szybciej one wykiełkują i zaowocują.
Pochmurna sobota
Indianka wcale nie uważa, że pochmurna sobota, to brzydka sobota. Każda pogoda ma swój urok i cel. Dzięki braku prażącego słońca oraz dzięki wszechobecnej podeszczowej wilgoci, Indianka mogła wreszcie rozstawić przenośny pastuch w sadzie i wpuścić tam konie na wyżerkę. Konie, widząc Indianki manewry z polipropylenowymi tyczkami i elektrycznymi sznurkami, niecierpliwiły się przy bramce. Ledwo Indianka ustawiła jako tako pastuch, wpuściła na świeżą, zieloną i mokrą, bujną trawę spragnione konie. Konie zaczęły chrupać ochoczo trawkę, a Indianka kończyła rozstawiać, poprawiać i umacniać wybieg.
Następnie poprawiła ogrodzenie ich poprzedniego pastwiska, które konie już wygryzły, chociaż mogłyby tam jeszcze skrócić tu i ówdzie trawę. Na tym poprzednim pastwisku zostały sterczące ponad wygryzioną trawą osty i pokrzywy. Osty uwielbiają pasjami kozy, więc Indianka sprowadziła kozy na wyżerkę tych ostów. Natomiast pokrzywy trzeba będzie wykosić wykaszarką, bo ani kozy, ani konie ich nie zjedzą, a rosną w miejscu, gdzie Indianka chce posiać rzodkiewkę, sałatę i koperek.
Jedną z kóz, taką, co najlepiej wyjada trawę – Indianka ustawiła na poboczu przy wjeździe na gospodarstwo, aby zaoszczędzić sobie wykaszania wykaszarką. Koza ochoczo rzuciła się na trawę.
Indianka ma wreszcie upragnioną taczkę. Już ją wczoraj wypróbowała. Dobrze chodzi – lekko i jest zwrotna. Po deszczach narobiło się pod oborami błota, a podjazd pod jeden skwerek jest śliskie i ciężko na niego nawet z lekką taczką wjechać, poza tym Indianka ślizga się w swoich sandałach, więc postanowiła ubrać kalosze i w nich podziałać z taczką trochę.
Niestety, w kaloszach woda. Dach na strychu przecieka i jakoś naciekło wody do nich. Trzeba było wodę wylać i odczekać teraz aż kalosze obeschną. Indianka nie cierpi wkładać nogi do oślizgłych kaloszy.
Natomiast te drugie, eleganckie kaloszki gdzieś się zawieruszyły. Indianka musi poszukać na strychu – może tam je znajdzie. W sandałach jest dziś za zimno i za mokro by chodzić po mokrej trawie i błocie. Już się przeziębiła i pociąga nosem...
Za to dzięki deszczowi, Indianka nie musi podlewać swoich sadzonek. Przynajmniej z tej strony ulga.
Na wzmocnienie czeka też pastuch przy sadzie północnym. Po deszczach, kołki które w upale nie udało się wbić głębiej – będzie można teraz wbić głęboko w ziemię, aby były bardziej stabilne.
Indianka jakaś taka senna, zmęczona. Jeśli uda się jej znaleźć suche kalosze – wywiezie chociaż kilka taczek obornika.
Najważniejsze, że konie i kozy zadowolone – jedzą, to co im smakuje najbardziej...
sobota, 11 czerwca 2011
Taczka
rachunek za prąd, a może za internet, a może kupić taczkę czy kupić coś do
jedzenia??? Decyzja była trudna, bo finans za krótki by starczyło na
wszystko, co niezbędne.
czwartek, 9 czerwca 2011
Magiczny deszcz
naturę wokół.
Znikło gdzieś ostre Słońce, kolory nabrały głębi i połysku.
Deszcz nawilżył ziemię tym razem konkretniej. Podwórko powinno się
zazielenić po tym deszczu. Pojawiły się kałuże. Za 3 dni podwórko będzie
znowu zielone.
Indianka wywiozła kilka taczek obornika walcząc z bezsennością. Jakaś taka
przemęczona jest.
Za to deszcz ulżył jej w pracach ogrodowych - dziś nie musi podlewać roślin.
Także tyczki będzie można poprawić, gdy ziemia zmięknie.
Indianka zmokła troszkę. Deszcz pokręcił jej włosy. Weszła do domu i
spogląda przez okno na jasnozielone łąki, ciemnozielony las i niebo w
kolorze błękitu paryskiego...
Cudowna jest natura i cudownie żyć na jej łonie z dala od zgiełku i brudu
miejskiego...
Wokół spokój, cisza przetykana śpiewem ptaków... po podwórku kręcą się
koźlęta... liżą słoną lizawkę... Na łące w mokrej trawie pławią się konie...
Dzięki Ci Panie Boże za ten cudowny, ożywczy deszcz...
Wiosenne porządki i prace ogrodowe
Wiosenne porządki i prace ogrodowe z każdym dniem przeradzają się w letnie porządki i prace ogrodowe.
Z warzyw posianych w kwietniu na dworzu w gruncie nic nie wzeszło. Noce za zimne były. Wiele z tych roślin posianych w domu w pojemnikach nie wzeszło lub padło – do końca nie wiadomo dlaczego. Może za zimno, może za bogata ziemia, może za dużo nawozu... A może z nasionami coś nie tak?
Tak czy inaczej – na razie Indianka nie ma żadnych warzyw do jedzenia. Warzywa ma tylko wysiane w pojemnikach, w których się hartują na dworze. Jeszcze są za małe by je wysadzać do gruntu, poza tym ziemię trzeba skopać, a to nie będzie łatwe, bo gleba sucha i twarda, spieczona przez Słońce. Tylko tam, gdzie Indianka wcześniej kopała można by było coś posiać, ale na razie tam konie chodzą i wygryzają trawę wokół, więc nie ma co się tam z sianiem warzyw pchać. Kopanie jest męczące i pracochłonne, więc Indianka wysiewa kolejne warzywa w pojemnikach – bo szybciej i łatwiej i ma się lepszą kontrolę nad wschodami.
Dzięki pojemnikom może wysiać więcej roślin i narobić rozsadę, którą wysadzi do gleby, gdy rozsada podrośnie i ziemię dla niej przekopie. Więc rosną w pojemnikach siewki ogórków, dyń, cukinii... Do gruntu wysiała przy ogrodzeniu trochę fasoli i bobu, groszek.
No, ale nadal trzeba się natrudzić sporo przy odchwaszczaniu kolejnego kawałka ziemi, zanim się tam cokolwiek posieje. Pomalutku wysianych nasion przybywa.
Konie wygryzły trawę w miejscu zaplanowanego ogródka, ale pokrzyw nie ruszyły, więc trzeba będzie je wykaszarką wykosić, albo wyrwać ręcznie. Indianka ma nadzieję, że może konie choć te pokrzywy trochę sponiewierają, póki ona zajęta siewem warzyw w pojemnikach i donicach i przerabianiem pastucha dla koni...
Ten deszczyk co pokropił ostatnio – za słaby się okazał. Ziemia nadal bardzo sucha i zbita. Twarda jak skorupa. Ziemia w pojemnika błyskawicznie wysycha – trzeba codziennie podlewać dwa razy rano i wieczorem i to ostrożnie, by nie wypłukać nasion.
Wczoraj Indianka ogrodziła pastuchem część sadu. Szpilki nie daje się w ziemię wbić, a co dopiero szpadel, a tam Indianka chce wkopać kilka drzewek. Oj, przydałby się ten deszcz...
Taki konkretny...
Ale – nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ziemia sucha więc brak błota przed oborami – łatwiej wywozić obornik z koziarni i stajni i ściółkować nim ziemię w ogródku. Zarówno ogórki jak i dynie lubią ziemię po oborniku.
Taczka ogrodowa rozwaliła się, a ta budowlana bardzo ciężka i niewygodna jest, no ale nią Indianka trochę obornika wywiozła i stara się wywozić codziennie po kilka taczek i tym obornikiem wyrównywać nierówności gleby w ogródkach przydomowych. Gdy skończy ściółkowanie suchej gleby – rośliny w pojemnikach powinny być na tyle duże, że będą nadawały się do wysadzenia w grunt. Trzeba będzie w obornikowej ściółce zrobić dołki w ten sposób, aby wysadzane rośliny nie dotykały bezpośrednio obornika, coby ich nie popalił.
Obornik w oborach suchy lub mocno podeschnięty jest, więc lekki do ładowania i wywożenia. Tylko ta taczka taka ciężka sama w sobie, a z ładunkiem jeszcze bardziej...
No, ale metodą małych kroczków czyli wywożąc po kilka taczek dziennie zrobi się porządek zarówno w oborach jak i wyściółkuje ziemię w ogródkach pod ogórki i dynie...
Ciekawe czy coś w tym roku urośnie?
Poza ściółkowaniem czeka Indiankę uszczelnianie ogrodzenia ogródka, aby kozy nie dostały się do środka i nie zjadły warzyw. Te wszystkie zabiegi zajmują czas. Indianka cały dzień pracuje siejąc nasiona, podlewając rośliny, wywożąc obornik, przestawiając i poprawiając pastuch elektryczny. Od rana do wieczora. W dużym upale, gdy nie można wytrzymać w Słońcu, Indianka wchodzi do chłodniejszej obory i ładuje taczkę obornikiem. Potem ją wywozi szybko do ogródka i następnie ucieka z powrotem do obory naładować kolejną.
Ponadto chodząc po siedlisku zbiera kawałki szkieł, patyki, sznurki, folie. Szkła były wyzbierane z powierzchni po poprzednich gospodarzach, ale konie biegając wykopały z głębszych warstw ziemi kolejne szkła, które trzeba znowu wyzbierać. Indianka dzięki takim szkłom, patykom i sznurkom po kostkach siana robi dziennie z setkę skłonów, a że kręgosłup doskwiera, więc to nie jest przyjemna czynność. Raczej męcząca i dokuczliwa.
Lepiej wyzbierać szkła niż potem wyciągać je z kopyt i łap, albo swojej własnej stopy.
Dzięki takim drobnym zabiegom, porządek na siedlisku i wokół niego rośnie. Coraz mniej patyków, szkieł, sznurków. Coraz czyściej. Indianka sprząta ziemię mimochodem, bo ma inne zajęcia pilne do zrobienia, poza tym gdy się specjalnie idzie by wyzbierać szkła – to nie można ich znaleźć. Widać je tylko pod kątem, gdy pada na nie Słońce. Wtedy gdy Indiance kawałek szkła błyska, pochyla się i zbiera co leży w piachu.
A propos drzewek i krzewów owocowych – Indianka chętnie przyjmie takowe jesienią – teraz za sucho by kopać w ziemi... Co najwyżej kilka sadzonek teraz można by jeszcze wkopać. Indianka narobiła sztobrów ałyczy i próbuje je ukorzenić. Również narobiła sztobrów agrestu i zaraz go posadzi...
Ktoś radził, aby drzewka szczepić. Indianka ściągnęła instrukcję, jak to zrobić, ale nie ma podkładek gotowych do szczepienia. Poza tym wymogi unijne wymagają sadzonek drzewek o wysokości minimum 80cm. No, ale nauka szczepienia w planach. Teoria już jest ściągnięta. Na następną wiosnę nauczy się szczepić drzewka.
Indianka myśli o posadzeniu drzew owocowych wysokopiennych, tradycyjnych. Jeśli ktoś ma takie siewki, to chętnie je przyjmie – nawet teraz – zadołowałaby je i na jesieni by je wkopała na ich stanowiska.
Pastwisko koni wypasione – susza, trawa nie odrasta. Na szczęście urosła trawa w sadzie i Indianka tam wpuści konie lada dzień – niech jeszcze popracują pod oborą, na tym kawałku co ma być ogródek kopany.
Poza pracami ogrodowymi i gospodarskimi, Indianka ma też stertę korespondencji do przerobienia. Ta korespondencja jest trudna i zajmuje wiele czasu oraz wymaga wiedzy prawniczej, której Indianka nie posiada i musi wynajdować ją w internecie, który chodzi tutaj baaaaardzo wooooolnooooo... i znalezienie czegokolwiek w necie zajmuje wieki i doprowadza do szewskiej pasji...
Tak oto dzieląc obowiązki gospodarsko-ogrodowo-papierowe Indianka sobie tutaj ładnie radzi...
Nikt do pomocy przy remoncie się nie zgłosił – lato, szczyt budowlany i prawdziwi fachowcy którzy chcą pracować mają pełne ręce roboty, więc szanse na remont domu niewielkie.
Gdyby Indianka nie miała tyle obowiązków gospodarskich i papierowych, to by się sama zabrała za ten remont i zrobiła ile da rady własnym sumptem. No, ale na razie ma pełne ręce roboty w zagrodzie, więc nawet nie próbuje nic robić w domu...