środa, 3 marca 2021

Dowód w sprawie owiec i kóz wywiezionych 3 maja 2018 roku

Proszę o wydruk zdjęcia w kolorze, ponieważ kolor jest istotnym dowodem.     II SA/Ol 64/21 konie i pies, sprawa administracyjna w Olsztynie    PR 1 Ds 801.2020, II Kp 40/21  obraza stalkerów z GOPSu Kowale Oleckie, Truchan, MM, Szerel  II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek  II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur  II K 519/19 obraza bandytów + podarcie protokołu, SSR Janeczek    III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski
Dowód w sprawie owiec i kóz wywiezionych 3 maja 2018 roku Wnoszę o przyjęcie dowodu z moich zeznań popartych twardym dowodem w postaci zdjęcia wykonanego przeze mnie na moim pastwisku w dniu 21 kwietnia 2018 roku. Ponieważ fundacja Molosy Adopcje bazując na tym, że SKO Olsztyn nie dopuścił mojego odwołania w sprawie owiec i kóz do rozpatrzenia, twierdzi, że kradzież moich zwierząt w roku 2018 była zasadna, pozwoliłam sobie opisać okoliczności rabunku moich owiec, kóz i psów. Szanowni sędziowie, ponieważ jestem na wszystkich forach internetowych atakowana przez zorganizowaną grupę przestępczą, która na mnie napadła i mnie okradła ze zwierząt, oraz która mataczy w sprawach moich zwierząt i zakłamuje rzeczywistość, oraz wkręca w nagonkę przeciwko mnie coraz to nowe osoby, pragnę wyjaśnić to co następuje: W nocy 3 maja 2018 roku zorganizowana grupa przestępcza działająca pod przykrywką ustawy o ochronie zwierząt ukradła moje zwierzęta. Zrabowane zwierzęta były zadbane, zdrowe, prawidłowo odżywione i zaopiekowane przeze mnie oraz moją koleżankę Anję Weidner. Owce w okresie zimowym wytwarzają grube, długie runo, które chroni je przed zmianami pogodowymi i klimatycznymi. Dzięki tej wełnie owce zimą nie marzną. Gruba warstwa wełny stanowi też zaporę dla drapieżników. Dzięki grubej warstwie wełny owce nie potrzebują ocieplanych budynków. Zwłaszcza rasy prymitywne takie jak wrzosówka są doskonale dostosowane do zmieniających się warunków pogodowych. Są to niewielkie, drobne owieczki o budowie ciała przypominającej budowę ciała kozy. Owieczki rasy wrzosówka są to owce kościste z natury. Po ostrzyżeniu bardziej przypominają sarenki bądź kozy niż owce. Żeby je znacząco odchudzić wystarczą dwa tygodnie trucia, intensywnego głodzenia i odwadniania. Aby doprowadzić ich organizmy do wyniszczenia wystarczy podawać im środki farmakologiczne które wywołują biegunkę oraz nie podawać im paszy i wody. Ponadto sam akt wywiezienia zwierząt z ich domu powoduje u nich ogromny stres, który sprawia, że zwierzęta same z siebie nie chcą jeść przez pierwszy tydzień lub dwa. Nie powinno podawać się zwierzętom zestresowanym środków na odrobaczenie, ponieważ one doprowadzają zwierzęta do śmierci. Owce rasy wrzosówka to owce z natury bardzo płochliwe i w sytuacji brutalnego wywiezienia z ich domu rodzinnego i przewiezienia w niesamowitym ścisku i podczas tratowania na obcą farmę wśród obcych ludzi powoduje to, że te zwierzęta szaleją ze strachu. Nie wolno podawać środków obciążających serce zwierzętom spanikowanym. Samo obniżenie nastroju zwierząt prowadzi do obniżenia ich odporności. W wyniku podawania środków chemicznych dla zwierząt wysoce spanikowanych doprowadza się do ich zgonów. Moje zwierzęta przed wywiezieniem były odrobaczone i nie wymagały odrobaczania. Moje zwierzęta przed wywiezieniem były zdrowe i zadbane i nie wymagały ratowania. Zorganizowana grupa przestępcza od samego początku mataczyła i zakłamywała rzeczywistość w sprawie moich zwierząt. Krętacze ukartowali tę kradzież wcześniej, dużo wcześniej. Cała ta ich pseudo interwencja przeprowadzona w dzień 2 maja 2018 to były ruchy pozorowane. W tym dniu na gospodarstwie nie było żadnych padniętych zwierząt, nie było żadnych chorych zwierząt, ani zwierząt w stanie agonii. Wszystkie zwierzęta były zdrowe, zadbane i w bardzo dobrej kondycji. Tylko jedna owca miała na nogach rany po pogryzieniu przez psa Karola Wąsewicza, czyli konfidenta i wolontariusza fundacji Molosy Adopcje, oraz sadysty, który wielokrotnie znęcał się nad moimi zwierzętami co było zgłaszane zarówno na policji jak i w prokuraturze. Ja tej pogryzionej owcy jej rany przemywałam wodą utlenioną. Nic innego nie można było zrobić, co najwyżej dobić ją. Inspektorzy weterynarii widzieli tę owcę 12 kwietnia 2018 roku, ale nie dali mi żadnych dyspozycji co do niej. Byłam zdziwiona, bo spodziewałam się polecenia dobicia jej. Podczas ich najścia w dniu 12 kwietnia 2018 roku nie sporządzili protokołu kontroli ani nie wręczyli mi egzemplarza tego protokołu. Według zasad i procedur obowiązujących powiatowe inspektoraty weterynarii mieli obowiązek taki protokół sporządzić i mi go okazać oraz umożliwić ustosunkowanie się do treści tam zawartej, a także zostawić mi egzemplarz tego protokołu. Warto dodać, że dnia 12 kwietnia 2018 roku inspektorzy nie przyjechali sami, a przywlekli ze sobą dwóch funkcjonariuszy Policji, którzy wcześniej przyjechali przed nimi - dużo wcześniej i stali przed moim gospodarstwem czekając na inspektorów. Trudno przeto jednoznacznie wskazać kto był prawdziwym pomysłodawcą przeprowadzenia kolejnej uporczywej kontroli na moim gospodarstwie, gdyż pierwsi przyjechali policjanci i dość długo czekali na drodze na inspektorów. Ponadto obecność policji nie była konieczna, ponieważ ja nie jestem agresywna i nie rzucam się na inspektorów. Również tego dnia umożliwiłam przeprowadzenie kontroli na moim gospodarstwie przez Kornela Laskowskiego. Inspektor wszedł na moje siedlisko i zrobił zdjęcia. Widział paszę, suplementy i wodopoje. Widział też żywe zwierzęta, które swobodnie przemieszczały się po moim gospodarstwie. Inspektor Kornel Laskowski nie zgłaszał do mnie żadnych uwag na temat moich zwierząt z wyjątkiem pretensji o brak kolczyków. Z jego ust nie padły żadne dramatyczne słowa na temat rzekomego wyniszczenia lub zaniedbania moich zwierząt. Nie dostałam też polecenia ostrzyżenia owiec, prawdopodobnie dlatego, że 12 kwietnia były jeszcze przymrozki. Jedna owca była ciężko ranna przez psa Karola Wąsewicza. Wyjaśniłam inspektorowi Dariuszowi Salamonowi i inspektorowi Kornelowi Laskowskiemu w jakiej sytuacji została pogryziona. To było szczucie psem, przez pracownika Karola Wąsewicza, który mieszka w Sokółkach na zakręcie. Kornel Laskowski złapał za telefon i zadzwonił gdzieś - sądziłam, że na komendę by zgłosić to szczucie. Ale na miejscu był patrol Policji, do którego mógł zgłosić szczucie, więc on chyba zadzwonił do fundacji, żeby zabrała mi zwierzęta, bo 20 dni później przyjechał z fundacją by je zabrać, i on tę fundację osobiście wprowadził na mój teren, oczywiście bez mojej zgody. W dniu 12 kwietnia 2018 roku na mojej posesji w tym samym czasie co inspektorzy weterynarii powiatowej z Olecka znajdowali się też pracownicy schroniska w Bystrym, którzy łapali czarnego psa, który wcześniej atakował moje owce. Oni przyjechali w związku z moim zgłoszeniem do Urzędu Gminy i schroniska tego psa. Inspektor Dariusz Salamon cynicznie podważał to, że ten pies wcześniej atakował moje owce i zagryzł jedną z nich. Dariusz Salamon nie był przy tym jak ten pies atakował moje owce i nie był tego świadkiem, a podważał to co widziałam ja i Niemka czyli świadkowie zdarzenia. Warto tu dodać, że zanim Salamon do mnie przyjechał, na Facebooku na profilu Rancho de Syf, hejterzy tam zgromadzeni poddawali w wątpliwość czy ten pies zaatakował moje owce. Te osoby zgromadzone na Facebooku nie były świadkami tego zdarzenia, a celowo podważają wszystkie moje zeznania i zdarzenia, które ja opisuję na moim blogu, aby wyrządzić mi szkodę. Salamon jest w jakiś sposób z tymi osobami związany - nie wiem czy tylko czyta to co oni wypisują czy również z nimi koresponduje i z nimi kolaboruje przeciwko mnie. W zasadzie można uznać, że kolaboruje z tymi osobami przeciwko mnie, ponieważ wszystkie oszczerstwa, które tam są wypisywane na mój temat on przyjmuje jako pewnik. Podobnie robi Kornel Laskowski. Kornel Laskowski udziela się także na stronie hejterskiej zorganizowanej przeciwko mnie na portalu re-volta. Tam także są snute różne jadowite, a fałszywe opowiastki na mój temat. Po tym najściu w dniu 12 kwietnia 2018 roku na wniosek inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona, zostałam ukarana mandatem za brak kolczyków u części owiec i kóz. Nie spotkałam się z zarzutem Salamona abym miała się znęcać nad zwierzętami. Nie złożył takiego zawiadomienia. Nic mi o tym nie wiadomo - nie byłam w tej sprawie przesłuchiwana. Skoro inspektorzy Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku nie złożyli w dniu 12 kwietnia 2018 roku zawiadomienia o rzekomym znęcaniu się przeze mnie nad zwierzętami to znaczy, że nie stwierdzili czegoś takiego. Ci ludzie są tak do mnie wrogo nastawieni, że gdyby byli świadkami jakiegokolwiek znęcania się przeze mnie nad zwierzętami na pewno nie przepuścili by okazji żeby na mnie złożyć doniesienie. O ich wrogości wobec mnie świadczy między innymi ilość przeprowadzanych uporczywych kontroli na moim gospodarstwie po każdym anonimowym donosie, a także to, że z upodobaniem zabierają ze sobą na każdą kontrolę policję, która ma mnie stresować i wprowadzać psychozę zastraszania. Nigdy żadnego z tych inspektorów nie zaatakowałam fizycznie ani nie ubliżałam im wulgarnie podczas kontroli. Jedyne co robiłam to po takich uporczywych, złośliwych kontrolach opisywałam ich zachowanie na moim blogu. Czasami także robiłam zdjęcia, aby mieć dowód kontroli, bo zdarzało im się mnie kontrolować, a nie sporządzać protokołu kontroli. PIW Olecko nie ma prawa robić najść na rolnika, a jeśli robi najście to musi to być forma formalna czyli kontrola z protokołem. Strona hejterska na Facebooku o nazwie Rancho de Syf od lat prześladuje mnie i napuszcza na mnie instytucje w tym weterynarię powiatową. Po każdym fałszywym donosie, po każdym oszczerstwie opublikowanym na tej stronie, inspektorzy do mnie przyjeżdżała i mnie nękają. Także na skutek oszczerstw produkowanych przez tą stronę inspektorzy postanowili mnie okraść, ponieważ czują poparcie publiczne. Prokuratura Olecka chroni tę stronę hejterską, ponieważ odrzuciła wszystkie moje wnioski o ściganie tych osób i ich ukaranie. Także po tym jak fundacja ukradła moje owce i kozy oraz psy, nie postawiono mi zarzutów i przez wiele miesięcy procedowano sprawę w sprawie rzekomego znęcania się nad zwierzętami, bez wskazania osoby oskarżonej. Tego typu postępowanie miało na celu uniemożliwienie mi zapoznania się z materiałem dowodowym i ustosunkowania się do niego. Ukrywano przede mną zawartość akt, jednocześnie inwigilowano mnie, na siłę wyszukiwano haczyki w dokumentacji takiej jak mój akt notarialny, dane z ARiMR, ale uniemożliwiano mi odniesienie się do oszczerstw zawartych w tych aktach prokuratorskich, a fabrykowanych przeciwko mnie przez fundację Molosy Adopcje i pracowników wynajętych przez wójta. Gdy przedstawiłam Prokuraturze Oleckiej twarde dowody w postaci filmów nagranych w dniu kradzieży moich zwierząt na których widać zwierzęta zdrowe i zadbane, Prokuratura Olecka pośpiesznie wynajęła biegłego, który na podstawie fałszywych zeznań fundacji napisał swoją bezwartościową opinię na temat moich zwierząt - nie badając moich zwierząt i nie widząc ich na oczy - ani na moim gospodarstwie, ani na gospodarstwie wójta. W oparciu o tę nierzetelną opinię prokuratura postawiła mi zarzuty rzekomego znęcania się, a sąd wszczął postępowanie. Dopóki w mojej sprawie zeznawali oszczercy postępowanie toczyło się, a gdy zaczęli zeznawać moi świadkowie i mówić prawdę to nagle wysłano mnie na badania psychiatryczne aby przerwać proces udowadniania mojej niewinności. Fundacja również ukryła materiał dowodowy w postaci filmów nakręconych na moim gospodarstwie w dniu 2 maja 2018 roku przez fundację. Jest tylko jeden film dostępny na internecie, a pozostałe zostały ukryte, bo pokazywały obszerną, czystą i w dobrym stanie technicznym stajnię moich zwierząt i czystość w niej panującą oraz paszę zgromadzoną. Fundacja Molosy Adopcje ukrywa dowody w sprawie świadczące na moją korzyść. Przeciwko pracownikowi Karola Wąsewicza, który szczuł psami moje owce i kozy nie wszczęto żadnego postępowania - nic mi o tym nie wiadomo. Policja i prokuratura Olecka chroni przestępców i robi to moim kosztem i kosztem moich zwierząt. Z całą pewnością Karolowi Wąsewiczowi nie zabrano zwierząt za znęcanie się nad moimi. Również nie zabrano zwierząt Karolowi Naruszewiczowi, którego pies zagryzł w marcu 2018 roku 6 moich owiec. Karol Naruszewicz w 2017 i 2018 roku nie miał obory dla bydła. Bydło trzymał bez obory i bez wiaty, w maleńkim, ciasnym chlewku nie spełniającym wymogów minimalnego utrzymania zwierząt. Zarówno 12 kwietnia jak i 2 maja 2018 roku, stajnia moich zwierząt była czysta i wyposażona w paszę i suplementy, a podłoga była pościelona na bogato czystą słomą. Zwierzęta przeze mnie hodowane w systemie otwartym były prawidłowo odżywione i zadbane. Na gospodarstwie znajdowała się pasza objętościowa i treściwa dobrej jakości, czysta woda do picia, suplementy oraz całodobowa opieka, a gospodarstwo było ogrodzone dookoła siatką leśną i pastuchem elektrycznym. Poniżej dowód, zdjęcie wykonane na moim gospodarstwie przedstawiające zdrowe, zadbane owce na zielonej łące w dniu 21 kwietnia 2018, czyli 12 dni przed kradzieżą stada przez tych oszustów i krętaczy. W dniu 2 maja 2018 trawa była już znacznie wyższa i gęściejsza. Na zdjęciu widać wielobarwne owce na zielonej łące, obok czynnego wodopoju w dniu 21 kwietnia 2018, czyli 12 dni przed kradzieżą stada przez fundację Molosy Adopcje i wójta Kowali Oleckich, Krzysztofa Locmana. Wodopoje były wykopane w 2017 i w 2018 roku przeze mnie. W tym celu wynajęłam 3 koparki. Wydałam kilka tysięcy złotych na te wykopy. Nie można zatem fałszywie zarzucać mi, że nie dbałam o zwierzęta. Wykosztowałam się. Jestem codziennie na farmie i codziennie zajmuję się zwierzętami przez wszystkie 18 lat jak mieszkam na Mazurach. Wielobarwność runa owiec oraz różnorodność jego struktury potwierdza różnorodność genetyczną stada. Materiał genetyczny kupiłam z trzech różnych hodowli, właśnie po to, żeby krzyżować owce z osobnikami nie spokrewnionymi. Na moim gospodarstwie nie było krycia wsobnego. Owce były kryte starannie dobranymi baranami niespokrewnionymi z samicami. Co roku rodziły mi się coraz piękniejsze jagnięta: coraz większe, dorodniejsze, silniejsze, coraz bardziej urodziwe. Owce hodowałam na runo. Miałam zbyt na to runo, oraz plany osobistego wyrobu kołder wełnianych, oraz filcowych kapeluszy i onucy do gumiaków, jako, że z zawodu jestem także krawcową i potrafię kroić i szyć, a wyroby wełniane są bardzo ciepłe i wręcz mają zdrowotne właściwości, bardzo korzystne dla osób chorujących na reumatyzm. Udało mi się wyhodować owce o dużej różnorodności barw runa. Miałam owce białe, kremowe, czarne, brązowe, siwe, grafitowe, popielate i beżowe, a także w barwie balejaż. Taka różnorodność barw runa wynikała z krycia owiec starannie dobieranymi, różnymi baranami. Poza tym znajdują się dowody w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa świadczące o tym, że kupiłam owce z trzech różnych stad, z trzech różnych hodowli. Wśród tych zakupionych owiec były też dorodne barany zarodowe. Podkreślam, że u mnie padnięć nie było, a zwłaszcza z powodów genetycznych. Padnięcia były dopiero u wójta, po truciu, intensywnym głodzeniu i odwadnianiu stada, a także w wyniku urazów doznanych przez owce podczas niehumanitarnego transportu z mojego gospodarstwa, na gospodarstwo wynajęte przez wójta. Na załączonym zdjęciu, widać na mojej łące grube, czyste, dobrze wypasione i zdrowe owce. Poza rosnącą już trawą, owce, kozy i konie były karmione sianem z bel zgromadzonych w stajni, oraz na wybiegu za drewutnią i w drewutni. Miały swobodny dostęp do paszy i wody oraz stajni. Zwierzęta nie były zamykane i krępowane. Swobodnie przemieszczały się pomiędzy stajnią, podwórkiem, wodopojem i wybiegiem dla zwierząt. Były oswojone, spokojne i ufne wobec mnie, mimo tego, że znakomity ich odsetek stanowiły owce rasy wrzosówka, czyli prymitywnej, dzikiej, bardzo płochliwej. To zaufanie owiec wobec mnie wynikało z tego, że ja je zawsze bardzo dobrze i cierpliwie oraz łagodnie traktowałam. Owce chodziły sobie swobodnie przez cały rok po moim gospodarstwie, natomiast raz do roku strzygłam je ręcznie nożycami. Był to jedyny moment w roku, kiedy owce były w jakiś sposób zestresowane, ale starałam się to robić jak najdelikatniej i nigdy nie kaleczyłam owiec. Natomiast u wójta owce podczas strzyży zostały pokaleczone. Słyszałam też opowieści o tym, że owce były tak przerażone i spanikowane, że ze strachu rozbijały się o ściany. U mnie nigdy takich sytuacji nie było. Owce strzygłam pojedynczo, na podwórku, na masywnym stole. Tylko nieliczne cięższe sztuki, które stawiały większy opór były strzyżone na trawie. Reszta owiec leżąca pokotem na podwórku spokojnie się przyglądała moim zabiegom, a po ostrzyżeniu taka owieczka wracała do stada wzbudzając swoim wyglądem sensację wśród pobratymców. Owce widziały, że nie robię nic złego tej strzyżonej owieczce. Dzięki temu dawały mi się złapać i strzyc w miarę spokojnie, bez nadmiernej paniki. Ponieważ owce w sytuacji strzyżenia zawsze się kręcą niespokojnie, prosiłam osobę, która przebywała na moim gospodarstwie, aby trzymała owieczkę podczas strzyży. W roku 2017 i 2018 owce do strzyży trzymała mi Niemka, Anja Weidner. W poprzednich latach owce trzymał do strzyży Kamil Kowalski. Były też sytuacje, że bez pomocy osoby trzymającej sama strzygłam owce. Jest dużo trudniej strzyc niespokojną owcę, gdy nikt dodatkowo jej nie trzyma. Ciężko też ją położyć na stół, dlatego generalnie wolę, żeby ktoś mi pomagał. Owce strzygłam co roku przeważnie na wiosnę. Początkowo strzygłam owce specjalnymi nożycami do runa, potem maszynką do golenia owiec, a potem nożycami krawieckimi i najlepiej mi się cięło właśnie nożycami krawieckimi, których kupiłam sobie 6 par, by w razie stępienia mieć zapas ostrych narzędzi. Po odparowaniu runa i jego wysuszeniu w takim stanie wysyłałam runo do klientek, bądź prałam wpierw, jeżeli zamówienie obejmowało pranie. Runo wysyłałam przez listonosza, lub przez sklep Jarosława Jasińskiego w Sokółkach. Było z tym trochę kłopotów, bo nie chcieli przyjmować paczek do wysyłki, zarówno w sklepie jak i na poczcie. Runo pakowałam w worki zbożowe, a potem dodatkowo w worki foliowe wkładane do worków zbożowych, bo tłuste w lanolinę runo przebijało się przez worki zbożowe i woniało owcą. Miałam też zamówienia takie, że ktoś z telewizji hurtem zamówił większą ilość wełny i przyjechał po nią osobiście samochodem. W roku 2017 nie wszystkie owce udało mi się ostrzyc z tego względu, że na wiosnę miałam mnóstwo roboty przy stawianiu długiego i pracochłonnego ogrodzenia, a późnym latem i na jesieni zostałam zaatakowana i wyprowadzona z równowagi przez skorumpowany GOPS na usługach wójta Locmana i oleckiej policji. W roku 2017 postawiłam w sumie 300 m ogrodzenia. Ogrodzenie postawiłam w ten sposób, że wyizolowałam pastwisko dla owiec o powierzchni półtora hektara. Aby tego dokonać połączyłam moim ogrodzeniem ogrodzenie znajdujące się na granicy między moim gospodarstwem, a gospodarstwem Wąsewicza oraz z rzeką Struga Cichy, która przepływa przez moje gospodarstwo. Potem z tego półtora hektara wydzieliłam jeszcze kawałek na ogród i odgrodziłam go od reszty pastwiska. Z uwagi na pracochłonność i czasochłonność budowy ogrodzenia, wiosna mi upłynęła pod znakiem grodzenia, a także prac ziemnych w tym czyszczenia z roślinności i pogłębiania dna rzeki, skarpowania brzegów rzeki, budowy łagodnych dojść do rzeki, pogłębiania zbiorników wodnych do pojenia zwierząt, wyrównywania ziemi pod ogród, wyrównywania ziemi pod ogrodzenie na południu gospodarstwa. Była to bardzo pracowita wiosna. Przeprowadziłam wtedy na gospodarstwie wiele spektakularnych udoskonaleń infrastruktury gospodarstwa, w tym osuszyłam kawał podmokłej łąki. Z racji pracochłonnosci prac rozmaitych, dopiero późną wiosną, gdy już ogrodzenie ukończyłam, zaczęłam siać i sadzić rośliny i pracowałam w ogrodzie codziennie przez całą wiosnę i lato starając się jak najwięcej posadzić swoich drzewek i krzewów owocowych oraz wysiać swoich warzyw. To co już rosło zaś wymagało regularnego podlewania, ponieważ to było bardzo suche lato. Nosiłam więc wodę konewkami i wiadrami z rzeki. Gdy już z grubsza obrobiłam się w ogrodzie, zabrałam się za strzyżenie owiec. Ostrzygłam kilkanaście z nich. Wtedy wtargnął na moje gospodarstwo GOPS Kowale Oleckie i założył mi sprawę psychiatryczną czym wyprowadził mnie z równowagi. Byłam przerażona, bo te kobiety za wszelką cenę chciały mnie wsadzić do psychiatryka. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Byłam wstrząśnięta. Próbowałam się bronić. Pisałam pisma, odwołania. Szukałam pomocy. Czułam się zagrożona przez te kobiety. Z nerwów podczas kolejnych strzyży trzęsły mi się ręce. Musiałam przerwać strzyżę, żeby nie pokaleczyć zwierząt roztrzęsionymi rękami i ostrymi nożycami. Musiałam bardzo dużo czasu poświęcić na udowadnianie sądowi, że nie jestem wariatką. Chcieli mnie zmusić do badań psychiatrycznych wbrew mojej woli. Bałam się, że mnie nie wypuszczą z tych badań. Bałam się nie dlatego, że mam jakąś chorobę psychiczną, tylko dlatego, że czułam, że chcą zrobić mi krzywdę, że chcą wyrzucić mnie z mojego gospodarstwa pod pretekstem niby leczenia w szpitalu psychiatrycznym. Jedna z pracownic GOPS-u powiedziała, że moje gospodarstwo zostanie przez nie zlicytowane na poczet zapłaty za pobyt w tym szpitalu. Dla mnie to co one zaplanowały dla mnie to był koszmar. Doszło do tego, że żeby uwolnić się od nich wymeldowałam się z Gminy Kowale Oleckie. Składałam wnioski do sądu rodzinnego w Olecku o przeniesienie sprawy do Szczecina, bo tam się czuję bezpieczniej i wiem, że nikt ze mnie wariatki na siłę nie będzie robił. Sędzia Andrzej Borowski nie zgodził się na przeniesienie sprawy, poza tym okazało się, że łatwiej im będzie przejąć moje gospodarstwo, gdy jestem wymeldowana, więc się zameldowałam z powrotem. Te pracownice GOPSu sprowadziły do mnie weterynarię powiatową i psychiatrę Daniela Obarę z Ełku w 2017 roku. Wymogły na inspektorze Dariuszu Salamonie, aby napisał na mój temat fałszywą, negatywną opinię. On to zrobił. Poza tym przeprowadził u mnie kontrolę nadprogramową podczas której przyczepił się do moich budynków, mimo, że jeden z nich jest w dobrej kondycji i jest bezpieczny. Salamon próbował wymusić na mnie budowę kosztownej wiaty, która jest przedsięwzięciem kosztownym i bezsensownym, ponieważ u mnie stoi jeden ogromny budynek inwentarski, który mieści wszystkie moje zwierzęta. W tym samym czasie na gospodarstwie obok nie było żadnej obory, a Naruszewicz trzymał stado bydła bez obory i bez wiaty i tam inspektorzy nie robili najazdów i wymuszeń, a GOPS nie kierował ich do psychiatryka. Przyszła jesień i kupiłam ogromne ilości paszy na zimę dla owiec, koni i kóz. Moje zwierzęta jadły tę paszę przez całą zimę i jeszcze na wiosnę. To była bardzo dobrej jakości sianokiszonka i siano. Zwierzęta mi nie chorowały, ani nie padały. Odrobaczałam je tylko środkami naturalnymi i chemicznymi. Moje środki naturalne to pestki dyni i czosnek oraz wrotycz, a środki chemiczne to to co kupiłam u weterynarza, przeważnie to był systamex. Przez większość czasu nie było powodu aby wzywać weterynarza do zdrowych zwierząt. Także moje owce, kozy, klacze same urodziły zdrowe potomstwo. Gdy była konieczność pomocy dla rodzącej matki i noworodka to ja byłam przy zwierzętach. Jeśli była konieczność podsadzenia do wymienia to ja to robiłam. Jeśli była konieczność dokarmiania z butelki też to robiłam - ja i koleżanka Anja Weidner. Gdy jedno ze źrebiąt w marcu 2018 roku dostało biegunkę to wezwałam weterynarza Piotra Chlebusa z Vetolu w Olecku, który odmówił przyjazdu, ale który sprzedał mi w Olecku antybiotyk i lekarstwo na tę biegunkę i poinstruował mnie szczegółowo jak to aplikować. Zrobiłam zastrzyki sama. Źrebię wyleczyłam i ono żyje, wyrosło na pięknego ogiera. To ogier Dar, po mojej klaczy Indiana i moim ogierze Fenix (Fineasz oo). Ponownie owce zaczęłam strzyc na przełomie kwietnia i maja 2018 roku, ponieważ zimą się nie strzyże, z uwagi na niską temperaturę. Do połowy kwietnia jeszcze trafiały się przymrozki. Pod koniec kwietnia zaczęło robić się ciepło. Na przełomie kwietnia i maja było już naprawdę bardzo ciepło, więc zaczęłam strzyc owce. Ostrzygłam dwie owce i przygotowałam do strzyży kolejne 3 sztuki, zakładając im luźno na runo obroże. W dniu 2 maja 2018 przemocą wdarli się na moje gospodarstwo rabusie, w tym fundacja Molosy Adopcje, PIW Olecko, oraz policja. Od samego początku mataczyli. Inspektor PIW Kornel Laskowski nalegał na konfiskatę zwierząt. W mojej obecności telefonicznie umawiał się z Locmanem, gdzie wywieźć moje zwierzęta. Planowali wywieźć wszystkie. Laskowski nie chciał podać mi telefonu, żebym mogła z wójtem porozmawiać. Oni obaj traktowali mnie jak powietrze, jak przedmiot. Dla nich nie liczyło się ani moje dobro, ani dobro moich zwierząt. Postanowili mnie okraść i bezwzględnie realizowali swój plan wykonując te wszystkie ruchy pozorowane. W nocy z drugiego na trzeciego maja 2018 roku, rabusie ponownie wtargnęli na mój teren, tym razem bez inspektora, ale za to przybyli ludzie przysłani przez Locmana, w tym pracownicy Urzędu Gminy i schroniska w Bystrym, któremu Locman zlecił konfiskatę moich psów. Zagnali z łąki do uszkodzonej drewutni moje owce i kozy, a następnie wrzucili je na dwie maleńkie przyczepki konne, jedno na drugie, doprowadzając do tratowania i duszenia się zwierząt. 3 owce po tym transporcie padły na skutek obrażeń doznanych podczas tratowania w tym niehumanitarnym transporcie. Ja na miejscu zgłaszałam obecnym policjantom niehumanitarny transport i domagałam się przerwania tego, ale oni mnie zignorowali, a potem też policjant Adamski zamknął mnie w domu od zewnątrz, także nie mogłam wyjść na podwórko. W mojej obecności załadowali dwie przyczepki konne owcami i kozami i wywieźli je. Zwierzęta przerażone beczały przeraźliwie. Gdy klika już ukradła moje owce i kozy, zabrała się za polowanie na moje konie. Kazano także oddać mi zadbane psy. Grożono mi włamaniem się do domu, jeśli ich nie wydam. 3 Maja 2018 roku w środku nocy wywieziono mi stado 50 owiec i kóz oraz dwa psy, a także próbowano wywieźć konie. Podczas najść w dniu 2 maja 2018 roku jak i w środku nocy 3 Maja 2018 roku nie sporządzono żadnego protokołu odbioru, nie zostawiono żadnego pokwitowania, że zostały zwierzęta wywiezione i gdzie i przez kogo oraz później nie dopuszczono mnie do oględzin przeprowadzanych na farmach wójta, gdzie zwierzęta zostały wywiezione, trute, głodzone i odwadniane. Na moim gospodarstwie w dniu 2 i 3 maja również nie były przeprowadzone żadne badania weterynaryjne na zwierzętach, które postanowili wywieźć. Policja, inspektor weterynarii i fundacja odmówili oględzin koni w mojej obecności, zaś w nocy 3 Maja 2018 roku fundacja i policja brali udział w polowaniu na moje konie. Po wywiezieniu moich zwierząt, gdy dzwoniłam następnego dnia na policję, do wójta i do PIW Olecko z zapytaniem, dlaczego wywieźli moje zwierzęta i dokąd - wszystkie te organy spławiały mnie. Policjant zaś szydził, że to nie są moje zwierzęta. Te wszystkie organy łącznie z organizacją pro zwierzęcą wykluczyły moją obecność podczas obdukcji zwierząt wywiezionych na farmę wójta. Obdukcja zwierząt miała miejsce na farmie wynajętej przez wójta dopiero po dwóch tygodniach przez które te 2 tygodnie zwierzęta były trute oraz intensywnie głodzone i odwadniane. Klika ta od samego początku i następnie przez kolejne okresy do dnia dzisiejszego mataczy w sprawie moich zwierząt, jednocześnie nie dopuszczając mnie do nich, aby to ma mataczenie było skuteczne. Również wezwany przeze mnie WIW Olsztyn czyli Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Olsztynie nie dopuścił mnie do oględzin moich zwierząt na farmie wójta. Ci wszyscy ludzie to są krętacze, którzy z premedytacją mataczą w sprawie moich zwierząt. Nie było podstaw do wywiezienia z mojego gospodarstwa zwierząt zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt. Zwierzęta nie były zagrożone śmiercią na moim gospodarstwie. Nie było i nie ma wyroku w sprawie zwierząt. Gdyby nie zostały wywiezione 3 maja 2018 roku w nocy - wszystkie by żyły. Ci ludzie doprowadzili je do śmierci. Ci ludzie popełnili przestępstwo znęcania się nad moimi zwierzętami. Znęcali się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem u wójta na farmach przez niego wynajętych za grube pieniądze. Wykończyli 20 moich owiec i kóz plus rodzące się tam jagnięta i koźlęta. To jest prawdziwe oblicze ustawy o ochronie zwierząt i to jest prawdziwe oblicze złodziejskiego procederu pod tytułem "ratowanie zwierząt" w Polsce. Ta ustawa - ustawa o ochronie zwierząt łamie prawa człowieka oraz dopuszcza znęcanie się nad ludźmi i ich zwierzętami przez obce podmioty w sposób niesłuszny i nieuczciwie uprzywilejowane. Ta ustawa jest niezgodna z Konstytucją RP. Ustawa o ochronie zwierząt stanowi sama w sobie wyrok i karę dla wszystkich hodowców i rolników, ponieważ zezwala na karanie rolników i hodowców bez procesu sądowego i bez wyroku. Jest to ustawa w sposób oczywisty łamiąca podstawowe prawa człowieka: prawo własności, prawo do bezpiecznego życia, prawo do obrony i dowodzenia swoich racji. Zwierzęta są konfiskowanie w celu manipulacji materiałem dowodowym i mataczenia w sprawie. Do oględzin wywiezionych zwierząt nie dopuszcza się właściciela i jego weterynarza. Wystawia się rachunki za czynności i usługi, które nie były zamawiane przez właściciela i które nie wiadomo czy się odbyły i w jakim zakresie. Zwierzęta wywozi się w celu fabrykowania fałszywych dowodów przeciwko właścicielowi. Zwierzęta powinny być badane na gospodarstwie przed ich wywiezieniem i w obecności właściciela oraz wybranego przez niego weterynarza. Ustawa o ochronie zwierząt traktuje wszystkich rolników i hodowców jak przestępców, w dodatku przestępców bez prawa do obrony. Ta ustawa narusza zasadę, która mówi o tym, że człowiek jest niewinny i nie można go karać, dopóki mu się tej winy nie udowodni. Fundacja w obliczu braku dowodów, że niewinny właściciel zwierzęcia znęca się nad nim - fabrykuje te dowody. Ustawa o ochronie zwierząt jest ustawą totalitarną, wpisującą się w patologiczny ustrój komunistyczny. Propagowanie i wprowadzanie ustrojów totalitarnych w Polsce jest wbrew polskiemu prawu. Taka totalitarna ustawa nie ma prawa bytu w kraju demokratycznym, jakim jest Polska. Wnoszę o przesłuchanie wszystkich wymienionych przeze mnie świadków, a także powołanie biegłego do oceny mojego materiału dowodowego oraz porównania go z materiałem spreparowanym przez fundację i wójta. Wnoszę o powołanie biegłego do oceny zdjęć wykonanych przez fundację i wójta i ustalenie, w jaki sposób zdjęcia fundacji i wójta zostały zmanipulowane, przy użyciu jakiego filtra fotograficznego albo programu graficznego. Dodatkowo wnoszę o analizę budowy ciała zwierząt przedstawionych na fotografiach fundacji i wójta, ponieważ moje zwierzęta oraz w ogóle owce nie mają takiej anatomii, nie mają takich proporcji ciała jakie są widoczne na zdjęciach fundacji i wójta wykonanych na farmie wójta. Ciała owiec i kóz przedstawione na zdjęciach fundacji i wójta są nienaturalnie wydłużone i wychudzone. Podobnie rzecz ma się z końmi fotografowanymi aparatem wójta lub fundacji na moim podwórku w dniu 8 kwietnia 2019 roku. Zdjęcia koni wykonane przez fundację lub wójta na moim podwórku są retuszowane w sposób oczywisty. Konie mają zaostrzone kontury i podkreślone wklęsłości i wypukłości w ten sposób by uwidocznić żebra oraz ich ciała są optycznie zwężone. Wnoszę o porównanie zdjęć fundacji i wójta ze zdjęciami i filmami wykonanymi przeze mnie. Posiadam zdjęcia i filmy moich koni i innych zwierząt wykonane przed kradzieżą moich zwierząt i na żadnym z tych zdjęć zwierzęta nie są tak wychudzone jak na zdjęciach spreparowanych przez fundację i wójta. Ja posiadam zdjęcia moich koni wykonane krótko przed ich wywózką i one tak nie wyglądały jak przedstawiają to zdjęcia fundacji i wójta. Wnoszę o porównanie moich zdjęć i zdjęć fundacji i ustalenie, w jaki sposób zdjęcia fundacji i wójta zostały zretuszowane. Wnoszę o ukaranie Elżbiety Kozłowskiej za udostępnianie i publikowanie na internecie w tym na Facebooku oraz na re-volta dokumentów dotyczących spraw sądowych, które toczą się w sprawie moich zwierząt. Ta kobieta złamała prawo dotyczące RODO. Ta kobieta przedstawiając na internecie materiały oparte na fałszywych zeznaniach fundacji i podstawionych świadków wpływa na zeznania innych świadków. Ta kobieta ingeruje w prawidłowość procesu w tym ustalania dowodów w sprawie. Dokumenty te nie dość, że są zmanipulowane i oparte na fałszywych zeznaniach fundacji to wpływają one na zeznania świadków zeznających w moich sprawach. Elżbieta Kozłowska poprzez ich publikację w internecie wpływa na to co zeznają świadkowie w tych procesach, oraz te dokumenty i zmanipulowane zdjęcia służą fundacji do generowania hejtu przeciwko mnie oraz organizowaniu na mnie nagonki i prześladowania mnie przez internet. Do publikowanych przez fundację na internecie zdjęć Kozłowska dopisuje swoje fałszywe scenariusze generują w ten sposób hejt przeciwko mnie. W załączeniu foto moich zadbanych owiec na moim gospodarstwie. Https://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2021/02/owce-na-zielonej-ace-w-dniu-21-kwietnia.html

Izabella Redlarska
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie


niedziela, 28 lutego 2021

Owce na zielonej łące w dniu 21 kwietnia 2018

Zdrowe, zadbane owce na zielonej łące w dniu 21 kwietnia 2018
 
Wielobarwne owce na zielonej łące, obok czynnego wodopoju w dniu 21 kwietnia 2018, czyli 12 dni przed kradzieżą stada przez fundację Molosy Adopcje i wójta Kowali Oleckich, Krzysztofa Locmana.

Wielobarwność runa owiec oraz różnorodność jego struktury potwierdza różnorodność genetyczną stada.
Podkreślam, że u mnie padnięć nie było, a zwłaszcza z powodów genetycznych. Padnięcia były dopiero u wójta, po intensywnym głodzeniu i odwadnianiu stada.
 
Na mojej łące widać grube, czyste, dobrze wypasione owce. Poza rosnącą już trawą, owce, kozy i konie były karmione sianem z bel zgromadzonych w stajni, oraz na wybiegu za drewutnią i w drewutni. Miały swobodny dostęp do paszy i wody oraz stajni.
 
Owce zaczęłam strzyc na przełomie kwietnia i maja 2018 roku.
Ostrzygłam dwie i przygotowałam do strzyży kolejne 3 sztuki, zakładając im luźno na runo obroże.
 
W dniu 2 maja 2018 przemocą wdarli się na moje gospodarstwo rabusie, w tym fundacja Molosy Adopcje, PIW Olecko, oraz policja. Od samego początku mataczyli. Inspektor PIW Kornel Laskowski nalegał na konfiskatę zwierząt. Telefonicznie umawiał się z Locmanem, gdzie wywieźć moje zwierzęta. Planowali wywieźć wszystkie. 
 
W nocy z drugiego na trzeciego maja 2018 roku, ponownie wtargnęli na mój teren, tym razem bez inspektora, ale przybyli ludzie przysłani przez Locmana, w tym pracownicy Urzędu Gminy i schroniska w Bystrym, któremu Locman zlecił konfiskatę moich psów.
 
Zagnali z łąki do drewutni moje owce i kozy, a następnie wrzucili je na dwie maleńkie przyczepki konne, jedno na drugie, doprowadzając do tratowania się zwierząt. 3 owce po tym transporcie padły na skutek obrażeń doznanych podczas tratowania w transporcie.
 
Nie było podstaw do wywiezienia zwierząt zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt. Zwierzęta nie były zagrożone śmiercią. Gdyby nie zostały wywiezione 3 maja 2018 roku w nocy - wszystkie by żyły. Ci ludzie doprowadzili je do śmierci. Ci ludzie popełnili przestępstwo znęcania się nad moimi zwierzętami. Znęcali się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem. U wójta na farmach przez niego wynajętych za grube pieniądze, wykończyli 20 moich owiec i kóz.
 

Racjonalna modernizacja drogi z Zawad do Cichej Wólki

Racjonalna modernizacja drogi z Zawad Oleckich do Cichej Wólki

Wójt Kowal Oleckich, Krzysztof Locman, ma to do siebie, że podejmuje decyzje dotyczące życia mieszkańców naszej gminy bez konsultacji z osobami, których jego decyzje dotyczą.

Tak było w przypadku wywiezienia moich zwierząt z mojej farmy i umieszczenia ich w gospodarstwach do tego nie przygotowanych ani technicznie, ani osobowo, ani zawodowo.

Tak było kiedyś z próbą wciśnięcia do Czukt 100 wiatraków - szkodliwych turbin przemysłowych.

Tak było z wycinką zabytkowego starodrzewia w Sokółkach, gdzie pod nieubłaganym toporem padły zdrowe drzewa o obwodzie 3 m.

Tak było z uszczęśliwieniem siedlisk ludzkich chorobotwórczymi masztami telefonii komórkowej emitującymi fale zakłócające ludzki i zwierzęcy system nerwowy, oraz powodujące w długim okresie czasu również raka i przedwczesne zgony, a także poronienia.

Rok temu wylano asfalt w Czuktach co akurat jest dobrym działaniem, gdyż ten odcinek drogi był w fatalnym stanie od lat i urywał miski olejowe autom osobowym.

Teraz jest dobrze, chodź pytanie na jak długo, ponieważ po tej drodze jeździ ciężki sprzęt rolniczy i gdy przyjdą upały to ten asfalt zostanie rozjeżdżony.

Bardziej adekwatnym rodzajem podłoża byłby nowy bruk, ale oczywiście równy, porządny bruk, który wytrzymałby ciężar sprzętu rolniczego.

Póki co jest dobrze. Wylany asfalt bardzo poprawił przejezdność przez CZUKTY.

Po zapoznaniu się z tematem modernizacji drogi w Zawadach Oleckich, w tym z mapą i planem modernizacji dróg w obrębie Zawad Oleckich, popieram wylanie asfaltu z Zawad do Cichej Wólki zamiast psucia historycznego bruku i niszczenia drzew przydrożnych w samych Zawadach.

Faktycznie, w tej chwili droga z Cichego do Olecka jest bardzo dobra, gładka i szybka w ruchu, nie ma dziur.

Dobrze by było przedłużyć ten asfaltowy szlak z Cichego do Zawad Oleckich przez Cichą Wólkę. W Zawadach jest sympatyczne jezioro Głębokie. Byłoby fajnie śmigać rowerem z Olecka do Zawad Oleckich. Cudna trasa.

Powstałaby szybka i wygodna dla mieszkańców Zawad Oleckich trasa z Zawad do Olecka.
Szybka i krótsza niż przez Sokółki i Stożne.

Dlatego popieram taką wersję modernizacji dróg w obrębie Zawad Oleckich.

Izabella INDIANKA Redlarska

Fundacja w dniu grabieży moich zwierząt nie miała pieniędzy na ich utrzymanie

Skutkiem czego zostały zagłodzone moje owce i kozy oraz były głodzone moje konie. Zagłodzone zwierzęta sfotografowano i ich stan przypisano mnie.

Klacz Denver i ogier Fineasz



Mój ogier Fineasz i ogrodzenie pastwiska

Ogier ukradziony przez fundację Molosy Adopcje z mojego pastwiska był w doskonałej kondycji, a moje pastwisko było ogrodzone  i wyposażone w czynny wodopój.


Warunki w jakich trzyma konie Kozłowska

czwartek, 25 lutego 2021

Wyhodowałam nowe warzywo

Niniejszym zastrzegam nasiona tego warzywa mego autorstwa. To moja własność. Nie można nimi handlować, ani ich siać bez uiszczenia opłaty dla mnie.

Izabella INDIANKA Redlarska

środa, 24 lutego 2021

Nowy obrus

Z okazji zbliżającej się wiosny - nowy obrus.
Zakwitły też dziś narcyzy w domu.

Izabella INDIANKA Redlarska

wtorek, 23 lutego 2021

II Kp 40/21 PISMO PROCESOWE zeznania dot. uporczywego prześladowania przez GOPS i policję oraz Truchana

 
W dniu 2021-02-23 08:53:21 użytkownik  napisał:
PR 1 Ds 801.2020, II Kp 40/21
Sprawa obrazy stalkerów z GOPSu Kowale Oleckie, Truchan, MM, Szerel

II SA/Ol 64/21 konie i pies, sprawa administracyjna w Olsztynie
II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów + podarcie protokołu, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

II Kp 40/21 PISMO PROCESOWE zeznania dot. uporczywego prześladowania przez GOPS i policję oraz Truchana

W dniu 2017-03-27 złożyłam do prokuratury zawiadomienie na Krystynę Maciejewską i dwóch policjantów KPP Olecko.

W związku z tym GOPS Kowale Oleckie, gdzie pracuje synowa Krystyny Maciejewskiej, Monika Maciejewska oraz Komenda Powiatowa Policji w Olecku sprowadziła na moje gospodarstwo psychiatrę i wszczęła przeciwko mnie sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym, żeby podważyć moją wiarygodność i aby zamknąć mi usta.

Te dwa organy: GOPS Kowale Oleckie oraz Komenda Policji Powiatowej w Olecku postanowili zamknąć usta ofierze i zarazem świadkowi przestępstwa Krystyny Maciejewskiej i dwóch policjantów.

Te wyżej wymienione 3 osoby dopuściły się przestępstw na moją szkodę. Krystyna Maciejewska fizycznie mnie zaatakowała i ubliżała mi, czym naruszyła moją nietykalność i znieważyła mnie, nadużyła swojego stanowiska, natomiast policjanci razem z nią mataczyli w tej sprawie i składali fałszywe zeznania na moją szkodę.

Ponadto Ci dwaj policjanci, którzy brali udział w interwencji w świetlicy nie dopełnili obowiązków służbowych względem napastniczki Krystyny Maciejewskiej, którą powinni byli ukarać za czynną napaść na mnie.

Również Krystyna Maciejewska złożyła fałszywe zeznania na moją szkodę.

Ci ludzie to są przestępcy i aby nie ponosić odpowiedzialności karnej za swoje czyny postanowili wsadzić mnie wspólnymi siłami do psychiatryka używając w tym celu swoich firm w których pracują.

Stąd taka zapalczywość GOPS-u Kowale Oleckie oraz policji Olecko w zwalczaniu mnie i stawianiu mi różnych fałszywych zarzutów.
Również stąd wynikają fałszywe zeznania na moją szkodę w sprawach zwierząt.

Do szykan stosowanych przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej oraz Komendę Powiatowej Policji w Olecku podłączył się też asesor Paweł Truchan.

Wnoszę o przesłanie mi egzemplarza opinii psychiatrycznej w tej sprawie.

Wnoszę o wprowadzenie do systemu teleinformatycznego protokołu z posiedzenia sądu w dniu 18 lutego 2021 w sprawie PR 1 Ds 801.2020, II Kp 40/21 oraz w dniu 23 lutego 2021.

Posiedzenie dotyczy zażalenia na aresztowanie, a zwłaszcza sposobu transportu, a w tym braku zapewnienia transportu powrotnego, narażenia na wychłodzenie organizmu i wypadek samochodowy w sytuacji wymuszonego powrotu auto stopem.

Zażalenie moje dotyczy przede wszystkim prawdziwych intencji asesora Pawła Truchana, którymi są wywieranie presji i stosowanie represji wobec mnie w związku z tym, że jego rodzina jest zamieszana w kradzież zwierząt z mojego gospodarstwa i ich doprowadzenie do śmierci, oraz wspiera on uporczywe nękanie mnie przez GOPS Kowale Oleckie i policję, a także sam bierze w nim udział.

Truchan nie ściga wójta za znęcanie się nad moimi zwierzętami, lecz prześladuje mnie. To u wójta padło 20 owiec i kóz, a nie u mnie. Zwierzęta ode mnie wyjechały żywe i zdrowe!

To skierowanie na badania psychiatryczne i związane z tym aresztowanie i zamknięcie mnie w więzieniu na noc oraz uciążliwy dla mojego organizmu transport w stronę do Olsztyna oraz brak transportu powrotnego, który stanowi dla mnie zagrożenie jeszcze większe w warunkach zimowego lockdownu, zostało wystawione z innych powodów niż jest to formalnie deklarowane.

Formalnie Truchan deklaruje, że chodzi o znieważenie pracownic GOPS-u Kowale Oleckie. Do ustalenia tego faktu nie są niezbędne badania psychiatryczne.

Tak, znieważyłam te stalkerki, ponieważ sprowokowały mnie do tego doprowadzając mnie do wściekłości, tym, że mnie prześladują uporczywie od 3 lat, od lata 2017 roku, w którym założyły mi bezczelnie bez mojej wiedzy i zgody za moimi plecami sprawę o umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym o sygnaturze III RNs 181/17 (Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski), w tym pominęły moje oświadczenia w temacie mojego zdrowia psychicznego oraz mojej rodziny i prą za wszelką cenę, żeby mnie umieścić w zakładzie psychiatrycznym, wbrew mojej woli i wbrew woli mojej rodziny, oraz pomimo tego, że jestem osobą bardzo inteligentną, w pełni sprawną umysłowo i nie mam żadnych zaburzeń ani chorób psychicznych, które są mi fałszywie przypisywane od momentu kiedy klika postanowiła umieścić mnie w psychiatryku i okraść mnie z moich zwierząt.

Istnienie tej zmowy i tego spisku to nie jest moje urojenie tylko to jest fakt, poparty dokumentami, dowodami oraz poszlakami. Poszlaka to jest poszlaka, a nie urojenie.

Negowanie istnienia spisku i zmowy nie jest zasadne, albowiem tak długo jak długo istnieje ludzkość spiski i zmowy są obecne w relacjach międzyludzkich. Podstawą ich jest wspólnota interesów spiskowców.

Krystyna Maciejewska kupiła Marcinowi Maciejewskiemu i jego żonie mieszkanie, więc mają powody, żeby być wdzięczni oraz prawdopodobnie teraz również ich finansuje. Oni chronią swój układ moim kosztem.

Matka Maciejewskiego latami kradła prąd ze świetlicy wiejskiej w Sokółkach, który wykorzystywała do wypieku ciast i innych potraw oferowanych w nielegalnym cateringu i z tego miała drugą pensję, więc stać ją było, żeby dołożyć hojnie do kieszeni syna policjanta.

Skoro matka policjanta Marcina Maciejewskiego i zarazem teściowa socjalnej Moniki Maciejewskiej dokuczając mi w świetlicy wiejskiej w 2016 roku i wcześniej oraz mnie fizycznie atakując doprowadziła do konfliktów i spraw sądowych, to nie jest przypadek, że te dwa organy do mnie wtargnęły latem 2017 roku i bezczelnie założyły sprawę psychiatryczną. Mnie, osobie normalnej. To była zemsta.

W obu organach pracują Maciejewscy. Policjant Marcin Maciejewski jest synem Krystyny Maciejewskiej, natomiast jego żona, pracownica GOPS Kowale Oleckie Monika Maciejewska jest synową Krystyny Maciejewskiej. Ta para użyła swoich stanowisk do prywatnej wendety. Ta para użyła swoich firm w których pracują - do swojej prywaty.

Chodziło także o podważenie mojej wiarygodności oraz o zamknięcie mi ust i o pozbycie się mnie z mojego gospodarstwa. Oni postanowili to załatwić przy pomocy psychiatry i Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz fundacji.

Ja stanowię zagrożenie dla Krystyny Maciejewskiej, ponieważ mówię i piszę prawdę i ujawniłam jej nielegalny proceder, a także udowodniłam, że ta kobieta kłamie i składa fałszywe zeznania, a oprócz niej również dwóch policjantów, którzy brali udział w interwencji w świetlicy, po tym, gdy ona mnie zaatakowała fizycznie i nie wpuściła mnie do łazienki.

Policjant Ferenc i drugi (chyba) Adamski, fałszywie oskarżyli mnie o bezzasadne wezwanie policji do świetlicy i toczyło się przeciwko mnie postępowanie sądowe podczas którego oni składali fałszywe zeznania na moją szkodę oraz składała fałszywe zeznania na moją szkodę Krystyna Maciejewska.

Ja podczas tego procesu wykazałam moim nagraniem fałsz ich zeznań, mimo to oni nie zostali ukarani, a sprawa przeciwko mnie została tylko umorzona, a powinnam zostać uniewinniona.

Sprawę prowadził SSR Mariusz Mazur. Na nagraniach widać, jak Maciejewska mnie atakuje, czyli wezwanie było zasadne. To nagranie widział też psychiatra Kulinek z Węgorzewa. On mi przynajmniej żadnej choroby psychicznej nie przypisał. Wiedział, że jestem szykanowana tymi skierowaniami do psychiatry na badania i wiedział, że mówię prawdę.
Zresztą sam już za którymś razem wyraził niecierpliwość, że ile razy policja ma zamiar wozić mnie na te badania?

Psychiatra Daniel Obara, który wystawił opinie na polecenie GOPSu i policji na mój temat, wystawił ją odpłatnie za 350 zł. Nie dostałby tych pieniędzy, gdyby nie napisał takiej opinii jaka ich zadowalała.

Psychiatra Obara, nigdy mnie nie leczył. Przyjechał na moje gospodarstwo razem z socjalną Eweliną Giedroyć, która podstępem wprowadziła go na mój teren.

To, że był to podstęp, element ich spisku jest potwierdzone. Ten lekarz nie przedstawił mi się kim jest, a wypytywał mnie na temat relacji z policjantami, a potem wystawił fałszywe zaświadczenie, które zataił przede mną.

Podstęp, skrytość, oszustwo, mataczenie, fałszywe opinie, uzgadnianie wersji to są elementy spisku. On był umówiony z policjantami co napisać o mnie, zanim do mnie przyjechał. Tak wynikało z rozmowy z nim, gdy był na moim ganku. On przyjechał do mnie z odpowiednim nastawieniem i również podczas swojej wypowiedzi sugerował, że zostanę pozbawiona dostępu do internetu. Najwyraźniej największą bolączką policjantów było to, że ja piszę na internecie to co oni tu wyprawiają.

Faktem jest, że opisałam na internecie sytuację w świetlicy. Komendant im wszystkie moje skargi zamiata pod dywan natomiast to co na internecie nie da się zamieść. Wisi nadal. W dodatku nie mogą mnie o to pozwać, bo to jest prawda poparta dowodami. Każdy może sobie przeczytać, jakie przekręty odstawia policja olecka.

Sam fakt, że te kobiety z GOPSu założyły mi sprawę o znieważenie świadczy o tym, że doskonale wiedzą, że jestem osobą zdrową psychicznie i umysłowo i potwierdza, że założyły mi tę sprawę psychiatryczną z pełną premedytacją właśnie dokładnie w celu mnie nękania, upokarzania, w celu zamknięcia mi ust oraz w celu wyprowadzenia mnie z równowagi i sprowokowania do gwałtownych reakcji.

Ich cel został częściowo osiągnięty. Tak, udało im się wyprowadzić mnie z równowagi, stąd te obelgi. Są to obelgi w pełni zasłużone przez te stalkerki, gdyż mnie sprowokowały.

Według polskiego prawa to co te kobiety robią to jest stalking czyli to jest nękanie, to jest prześladowanie, uporczywe prześladowanie.

To nieważne, że one to zrobiły z ramienia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. To co one zrobiły to jest nękanie pod przykrywką rzekomej pomocy. One nadużyły swoich uprawnień dla prywaty.

Pytanie: pomocy w czym?
W wysiedleniu mnie z mojej ziemi i okradzeniu mnie z moich zwierząt?
To nie jest pomoc!!! Przez te kobiety straciłam cały dorobek mojego życia!!! Jaką to obłudną świnią trzeba być by nazywać pomocą wyrządzenie wielkiej krzywdy człowiekowi???

W wyniku działania pracownic socjalnych ja straciłam wszystko.
W tej sytuacji mam prawo do gniewu - do wielkiego gniewu i tak on się właśnie wyraża. Taki mam charakter: jestem z natury osobą spokojną i opanowaną, ale jeżeli ktoś mi wyrządza wielkie świństwo to wybucham jak wulkan. Podczas wybuchu wulkanu paskudnik, który mi wyrządził krzywdę dostaje gorącą lawą w twarz. Te wyzwiska to odpryski takiej gorącej lawy.

Żądam ścigania tych kobiet za prześladowanie mnie i ich surowe ukaranie, ponieważ nadużywają swoich stanowisk publicznych do prywatnej wendety.

Domagam się umorzenia postępowania przeciwko mnie z tego względu, że to te kobiety sprowokowały mnie swoim przestępstwem na moją szkodę do takiej reakcji, a nie innej jeżeli chodzi o wyzwiska.

Natomiast jeżeli chodzi o rzekome pomówienia to ten zarzut jest bezzasadny, albowiem wszystko co ja na ich temat napisałam jest prawdą.

Moich zeznań w temacie tych kobiet nie wycofam. Proszę mnie nie zastraszać psychiatrykiem ani więzieniem.

Proszę wziąć się za prawdziwych przestępców, a nie nękać kolejną sprawą sądową ofiarę tych kobiet.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Dowód szykan przez Maciejewskich i policję

Wnoszę o przyjęcie i rozpoznanie dowodu szykan i motywacji stalkerów do składania fałszywych zeznań na moją szkodę.

W załączeniu przesyłam dowód szykan przez rodzinę Maciejewskich oraz policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Olecku. Maciejewscy, w tym policjant Marcin Maciejewski i jego koledzy z Komendy Powiatowej Policji w Olecku mieli powody, żeby się na mnie mścić i składać fałszywe zeznania na moją szkodę oraz brać udział w działaniach na moją szkodę typu konfiskata zwierząt bez powodu, ponieważ złożyłam na nich zawiadomienie w marcu 2017.

W tym samym roku latem 2017 policja i GOPS Kowale Oleckie podjęli działania przeciwko mnie, gdzie policjanci razem z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w której pracuje Monika Maciejewska, żona policjanta Marcina Maciejewskiego, sprowadzili na moje gospodarstwo psychiatrę Obarę i założyli mi sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym.

Ci ludzie to klika, która po prostu wykorzystuje swoje publiczne stołki do prywaty, do prywatnej wendetty. Ludzie ci popełniają wykroczenia, a nawet przestępstwa i aby uniknąć odpowiedzialności za swe czyny dążą do zamknięcia mnie w psychiatryku lub więzieniu i w tym celu składają fałszywe zeznania na moją szkodę oraz chętnie biorą udział w działaniach przeciwko mnie typu założenie sprawy psychiatrycznej przeciwko mnie oraz założenie trzech spraw karnych przeciwko mnie.

Moje zwierzęta zarówno w roku 2018 jak i w roku 2019 były w bardzo dobrej kondycji, były zadbane i nie wymagały ratowania przez fundację, natomiast biorący w obu kradzieżach policjanci składają fałszywe zeznania na moją szkodę z wyżej wymienionych względów. To zemsta. Na komendzie Powiatowej Policji w Olecku obowiązuje solidarność korporacyjna. Oni zawsze trzymają się razem przeciwko cywilowi.

Jeśli rodzina Maciejewskich jest ze mną skonfliktowana przez matkę policjanta Maciejewskiego, który pracuje w tej komendzie to jego koledzy czują się w obowiązku szkodzić mi, tym bardziej że dopuścili się przekroczenia uprawnień w stosunku do mnie podczas wspomnianej w poniższym zawiadomieniu interwencji oraz niedopełnienia obowiązków w stosunku do Krystyny Maciejewskiej.

Ich obowiązkiem w zaistniałej sytuacji było gdzie matka policjanta zaatakowała mnie fizycznie w świetlicy, było ukarać ją. Policjanci nie ukarali agresywnej kobiety tylko dlatego że jest matką policjanta i zamiast ukarać ją odwetowa ukarali mnie została przeciwko mnie przez nich wszczęta sprawa na podstawie i fałszywego zarzutu gdzie fałszywie zarzucali mi bezzasadne wezwanie patrolu na interwencję.

Przez tych Policjantów i przestań ich sprawę którą założyli przeciwko w nie byłam poniewiera na przez sąd wywózkę na badania psychiatryczne aby podważyć wiarygodność moich zeznań.

Wszystko wskazywało na to, że zostanę skazane za bezzasadne wezwanie policji, ale wyciągnęłam wtedy film i nagranie na którym widać i słychać było, że Maciejewska zaatakowała mnie w tej świetlicy i mi ubliżała.

W związku z przedłożonym i przeze mnie dowodami filmowymi sprawa została umorzona.

Ja złożyłam zawiadomienie aby ukarać matkę policjanta za składanie fałszywych zeznań na moją szkołę i atak na mnie w świetlicy, ale nie zostało wszczęte przeciwko niej postępowanie.

Ja odwołałam się od decyzji prokuratora odmawiającej wszczęcia postępowania przeciwko Maciejewskiej i policjantom fałszywie mnie oskarżającym w postępowaniu tamtym i wtedy Maciejewscy, z ich inspiracji zostały wszczęte przeciwko mnie działania typu psychiatryk oraz konfiskata zwierząt.

Przypominam, że latem 2017 roku nagle na mojej posesji pojawił się radiowóz z dwoma policjantami i dwiema pracownicami Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy przyjechali mi założyć sprawę o psychiatryk.

Błyskawicznie, acz bezpodstawnie sprowadzono psychiatrę Obarę i błyskawicznie, acz bezpodstawnie, za moimi plecami założono sprawę psychiatryczną.

W tę sprawę psychiatryczną bardzo zaangażowała się Monika Maciejewska, która aż dwukrotnie przychodziła na posiedzenie sądu i za każdym razem twardo domagała się umieszczenia mnie (zdrowej i normalnej osoby) w zakładzie psychiatrycznym.

Oczywiście tę sprawę Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej założył na podstawie spreparowanych przez siebie fałszywych opinii składających się z opinii Eweliny Giedroyć, fałszywej opinii skorumpowanego inspektora Weterynarii w Olecku Dariusza Salamona oraz fałszywej opinii skorumpowanego psychiatry Obary z Ełku.

Podczas obecności psychiatry Obary na mojej posesji sam psychiatra przyznał, że policja się skarżyła jemu, że składam na nich zawiadomienia i skargi. Obara podczas wizyty na moim gospodarstwie przyznał, że został sprowadzony na moje gospodarstwo przez policję w związku ze skargami moimi na nią.

Reasumując, klika postanowiła mnie załatwić przy pomocy psychiatryka i fundacji.

Kolaborujący z policją, GOPSem i wójtem inspektor Dariusz Salamon oraz Kornel Laskowski już w roku 2017 wysyłali donosy na mnie do fundacji domagając się konfiskaty moich zwierząt, mimo, że nie było to zasadne.

To była ustawka! Sprawa z psychiatrykiem oraz sprawa z fundacją to jest ustawka.

Wnoszę o przyjęcie tego dowodu i wzięcie go pod uwagę podczas oceny wiarygodności zeznań strony oskarżającej mnie o zaniedbywanie zwierząt.

Sprowadzona fundacja czerpie ogromne korzyści finansowe i materialne z tytułu prowadzonego procederu także to jest jej ogromną motywacją, aby kłamać w sądzie i mnie obciążać. Ta fundacja wystawiła już rachunki na kilkadziesiąt tysięcy zł za przetrzymywanie zwierząt, które powinny być na moim gospodarstwie i paść się za darmo na mojej łące.

Dlaczego kłamią weterynarze wolnej praktyki - wyjaśniłam to w osobnym dowodzie.

Reasumując wiarygodność świadków oskarżenia jest zerowa.

Tylko ja i moi świadkowie mówią prawdę. Zwierzęta zarówno w roku 2018 jakich 2019 były zdrowe zadbane i prawidłowo odżywione.

Wszystkie zwierzęta w roku 2018 były bardzo dobrze zadbane, natomiast w roku 2019 już tylko dobrze z uwagi na kradzież ogromnego majątku w postaci stada 50 owiec i kóz, które było zapłatą za moją pracę, za moją wieloletnią, ciężką pracę i które było źródłem mleka, wełny i źródłem dochodu ze sprzedaży wełny. Miałam też wznowić wyrób i sprzedaż serów. Mleka, wełny i dochodu ze sprzedaży moich produktów pozbawiła mnie fundacja Molosy Adopcje i wójt Krzysztof Locman.

To ta zorganizowana grupa przestępcza doprowadziła do zapaści ekonomicznej i finansowej na moim gospodarstwie.

Ta zorganizowana grupa przestępcza swoją nagonką na mnie, swoimi kłamstwami, oszczerstwami, atakami na mnie i linczem internetowym doprowadziła do tego, że nowi weterynarze nie przyjechali na moje gospodarstwo do koni w 2019 roku.

To na skutek szykan i wniosku Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku straciłam dotacje rolnicze którymi finansowałam zakup pasz dla zwierząt.

To na skutek kradzieży stada zwierząt przez fundację i wójta straciłam dochody z tytułu sprzedaży wełny.

Ci ludzie zrobili wszystko, żeby zniszczyć moje hodowle, żeby zniszczyć moje gospodarstwo, żeby zniszczyć mnie. To są przestępcy i to oni powinni siedzieć na ławie oskarżonych, a nie ja. 😡😡😡

W dniu 2017-03-27 23:59:33 użytkownik napisał:

Adresat:
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach
ul. Pułaskiego 26, 16-400 Suwałki
centrala : + 48 87 562 86 00
sekretariat : + 48 87 562 86 07
faks : + 48 87 562 86 88
prokuratura@suwalki.po.gov.pl
www.suwalki.po.gov.pl

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską oraz policjantów (kolegów jej syna) biorących udział w interwencji w dniu:
WTOREK, 29 MARCA 2016 w świetlicy wiejskiej w Sokółkach

Dnia WTOREK, 29 MARCA 2016 zostałam zaatakowana przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską, podczas mojej wizyty w lokalnej świetlicy wiejskiej w Sokółkach.

Na moim publicznym blogu opisałam to zdarzenie tak:

"Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"

Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.

Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.

Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.

Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.

Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.

Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.

Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.

Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.

Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.

Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.

Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.

Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami komputerowymi.

Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.

Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.

W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.

Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁

O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.

No i zaczęło się 😈

Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer! 

Cdn. w sądzie."

http://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2016/03/kolejny-furiacki-atak-w-swietlicy.html

Dalej co się działo? Krystyna Maciejewska po tym, jak pchnęła mnie na ścianę, a potem na drzwi, szarpiąc mnie przy tym i wyzywając wulgarnie, przetrzymywała mnie około pół godziny pod tym oknem, nie dopuszczając do łazienki i strasząc policją i rękoczynami.

Zadzwoniła na policję, do dzielnicowego. Domagała się interwencji dzielnicowego. Dzwoniła kilka razy do niego i jeszcze kogoś, chyba syna-policjanta.

Ja też zadzwoniłam na Komendę w Olecku i prosiłam dyżurnego Grzegorza, by z Maciejewską porozmawiał telefonicznie i wytłumaczył jej, że nie może mi zabraniać korzystania z publicznej toalety i mnie napadać oraz szykanować.
Dyżurny odmówił, tzn. nie chciał rozmawiać z Maciejewską przez telefon.

Zamiast tego, zarządził wysłanie patrolu. Pogroził mi, że "patrol uspokoi was OBIE". Nie wiem, po co patrol miałby mnie uspokajać, skoro byłam spokojna i tylko chciałam zwyczajnie załatwić swoją fizjologiczną potrzebę. Gdy patrol przybył, Maciejewska kazała mi iść do łazienki, urągając mi przy tym i obrażając mnie.

Policjanci odczekali, aż wejdę do WC i wkroczyli do świetlicy. Przyszli do łazienki. Szarpali za klamkę drzwi do kabiny, do której dopiero co weszłam.
Kazali mi wyjść. Wyszłam po chwili i poszłam do nich. Nim wyszłam, przeszli do biblioteki i stali tam z Maciejewską.

Gdy weszłam do biblioteki, oświadczyli, że ukarzą mnie mandatem.
Nie dali mi dojść do głosu i złożyć wyjaśnień. Stronniczo, z góry i bezpodstawnie uznali, że miało miejsce "bezpodstawne wezwanie policji".

To ja byłam poszkodowana w tym incydencie, a oni potraktowali mnie jak przestępcę. Zażądali mojego dowodu osobistego, mimo, że mnie znali.
Bardzo długo spisywali moje dane. Sprawdzali też, zupełnie bezpodstawnie, czy jestem poszukiwana przez policję (!). Następnie wystawili mi bezpodstawny mandat za rzekomo bezzasadne wezwanie policji, mimo, że policji nie wzywałam, a zawiadomienie o incydencie w świetlicy było jak najbardziej zasadne. Mandatu nie przyjęłam i powiedziałam policjantom, że nadużywają swoich stanowisk i łamią prawo.

Jednocześnie Maciejewską potraktowali w sposób uprzywilejowany. Mianowicie nie żądali od niej dowodu osobistego, ani nie sprawdzali, czy jest poszukiwana listem gończym. Dali jej się wygadać, podczas, gdy mnie w ogóle nie słuchali i nie dopuszczali do głosu.

To nie koniec szykan. Policja następnie skierowała wniosek o ukaranie mnie do Sądu w Olecku. Sędzia zlecił upokarzające godność ludzką badania psychiatryczno-psychologiczne w Węgorzewie, oddalonym o 60 km od mojego miejsca zamieszkania, gdzie zostałam wywieziona wbrew mojej woli i poddana zbędnemu badaniu, a następnie byłam zmuszona nocą wracać stopem do domu, gdzie wyczerpana dotarłam następnego dnia nad ranem.

W związku z zaszczuwaniem mnie przez lokalny układ, wnoszę o wszczęcie postępowania z urzędu.

Domagam się ukarania winnych szykan wobec mnie.
Wnoszę o przydział z urzędu zaangażowanego adwokata. Może to być mecenas Adam Ramotowski z Olecka.

Wnoszę o udział w postępowaniu niezależnego prokuratora z poza Olecka, osoby bezpośrednio z Ministerstwa Sprawiedliwości, od Pana Ziobry.

Dlaczego? W dniu napadu na mnie przez matkę policjanta, Maciejewską, najpierw zadzwoniłam do Prokuratury Rejonowej w Olecku, prosząc o pomoc, a oni nie dość, że mnie spławili, to jeszcze poparli wniosek policji o ukaranie mnie. Nie są godni zaufania. Ich przewrotność mnie przeraża i deprymuje. Nie mieści mi się w głowie, że tak nikczemnie można postępować. Absolutnie nie wierzę by chcieli przeprowadzić rzetelne śledztwo w tej sprawie, tzn. w sprawie szykanowania mnie przez matkę policjanta i lokalną policję.

Dodam, że na Ferenca i jego innego partnera z patrolu, rok wcześnie przed tym incydentem w świetlicy, złożyłam skargę do Komendanta Policji w Olecku, w związku z próbą wyłudzenia ode mnie podpisu pod mandatem za rzekomy wypas koni u sąsiada (Wąsewicza, brata policjanta), podczas, gdy konie były na moim podwórku, tuż za plecami policjantów, którzy przybyli do mnie z zaocznie wystawionym mandatem!

Oświadczam, że będę występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Domagam się ukarania przestępców i zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

&&&

Moja opinia nt Daniela Obary

Zdecydowanie nie polecam tego pana. Niebezpieczny. Uważam, że potrafi zrujnować życie osobie w imię lokalnych układów.

Potrafi wystawić osobie zdrowej skierowanie na przymusowe "leczenie" w zakładzie psychiatrycznym wbrew woli osoby, której nigdy nie leczył, a nawet nie badał.

Robi takie rzeczy na zlecenie policji oleckiej i GOPS Kowale Oleckie.
Policji, która szykanuje od kilku lat osobę przez niego kierowaną. Na zlecenie GOPSu, w którym pracuje żona policjanta Maciejewskiego z tejże lokalnej policji. Jest to powiązana rodzinnie i zawodowo klika, która niszczy samotnego rolnika, ewidentnie nadużywając swoich uprawnień.

W swojej opinii na mój temat napisał wyssane z palca brednie, między innymi, że widział u mnie na podwórku lamy, odchody zwierzęce, bałagan itp. Twierdzi, że śpię w stodole.

Na moim gospodarstwie nie ma stodoły. Śpię w domu, a nie w stodole. Nie mam lam i nigdy nie miałam.
Podwórko jest czyste, puste i wysprzątane. Nie ma tu nic, tym bardziej bałaganu. Są to rzeczy łatwe do sprawdzenia od ręki.

Jeśli ktoś tu ma paranoję, to raczej ten pan. Na takich bredniach oparł swoje pożałowania godne zaświadczenie o stanie mojego zdrowia.

Podstępnie wdarł się na moją posesję. Ukrywał przede mną swoją tożsamość. Gdy go w końcu przycisnęłam, przyznał się z wielkim trudem kim jest.

Na moje gospodarstwo przywiozła go Ewelina Giedrojć, pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich. Aby uśpić moją czujność przyniosła małą reklamówkę z wiktuałami spożywczymi. Jej wizyta miała być niby w celu dostarczenia mi tych wiktuałów (nie prosiłam o nie), a tak naprawdę chodziło jej o to, żeby wprowadzić do mojego domu tego psychiatrę. Taki podstęp.

Daniel Obara powiedział, że go policja przysłała, bo składam "donosy na policję". Nie składam donosów, tylko zwykłe zażalenia i skargi na przekroczenia uprawnień i niedopelnienie obowiązków przez niektórych mundurowych z Olecka.

Po 15 minutowej rozmowie, gdzie mnie od niechcenia słuchał przez ramię, w sekrecie wystawił fałszywą opinię, na podstawie której została mi założona sprawa sądowa o przymusowe skierowanie na leczenie psychiatryczne wbrew mojej woli, do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Masakra. Unikać tego typa jak śmierdzące gówno. Tyle radzę!

Po 3 latach nerwów i stresów związanych z założoną mi przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich sprawy o umieszczenie zdrowej, normalnej osoby w zakładzie psychiatrycznym, sąd oddalił wniosek pracownicy GOPS, Moniki Maciejewskiej, żony policjanta Marcina Maciejewskiego, który założył mi sprawę o porwanie protokołu policyjnego, który sam wielokrotnie rwał przede mną, bo nie zgadzałam się go podpisać, gdyż wpisywał tam kłamliwe treści niezgodne z tym co ja mówiłam.

Protokół dotyczył napadu na moje gospodarstwo i kradzieży moich zwierząt w asyście policji oleckiej. Podczas tej kradzieży zostałam zaatakowana przez policjantów w tym Pawła Warsiewicza, ponieważ nagrywałam tabletem jak mnie okradają.

Obecni podczas kradzieży moich zwierząt policjanci zakuli mnie w kajdanki i wyprowadzili z gospodarstwa, aby umożliwić swobodne plądrowanie mojego domu i rabunek mojego mienia. To przestępcy w mundurach. Próbują zniszczyć mnie na różne sposoby: a to grożą więzieniem, a to grożą psychiatrykiem.

Wcześniej zaś zgłaszałam incydenty mające miejsce w wiejskiej bibliotece w Sokółkach, gdzie pracowała matka policjanta Maciejewskiego, która mi dokuczała. Matka Marcina Maciejewskiego była wobec mnie agresywna: atakowała mnie fizycznie i werbalnie, uniemożliwiała mi korzystanie z komputera i łazienki.

Ani razu policja nie ukarała jego matki, bo jest matką policjanta. Także wójt Krzysztof Locman z gminy Kowale Oleckie nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec tej pracownicy. Oni zamiast ukarać winną - raz po raz zmieniali regulamin świetlicy pod dyktando tej kobiety, a mnie Olecka policja karała mandatami pod byle pretekstem, albo bez pretekstu.

Opinia Daniela Obary - w mojej ocenie skorumpowanego typa - kosztowała mnie 3 lata nerwów i stresów

Moim zdaniem to nie lekarz, tylko szarlatan.

&&&&&&

Proszę, by psychiatra praktykujący w Węgorzewie, a przyjmujący trzykrotnie mnie na zlecenie sędziów i asesora na badania w Olsztynie, doktor Artur Leszek i jego kolega doktor Maciej Plichtowski nie kierowali mnie na przymusowe pseudo leczenie psychiatryczne i nie zmuszali mnie do łykania piguł.

Ja jestem skrajnie ekologiczna i żadnych syntetycznych środków nigdy nie przyjmuję z zasady.

Jestem też osobą, która umiłowała sobie wolność i nie życzę sobie ingerowania w moją sferę prywatności jaką jest moje zdrowie psychiczne i moje ciało.

Z prawdomówności nie leczy się. Prawdę trzeba akceptować, a nie zwalczać psychiatrykiem i pigułami.

Izabella INDIANKA Redlarska
Hodowca Niezłomy
--
Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle,
Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, +48798383388

PISMO PROCESOWE zeznania dot. uporczywego prześladowania przez G

PR 1 Ds 801.2020, II Kp 40/21
Sprawa obrazy stalkerów z GOPSu Kowale Oleckie, Truchan, MM, Szerel

II SA/Ol 64/21 konie i pies, sprawa administracyjna w Olsztynie
II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów + podarcie protokołu, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

II Kp 40/21 PISMO PROCESOWE zeznania dot. uporczywego prześladowania przez GOPS i policję

W dniu 2017-03-27 złożyłam do prokuratury zawiadomienie na Krystynę Maciejewską i dwóch policjantów KPP Olecko.

W związku z tym GOPS Kowale Oleckie, gdzie pracuje synowa Krystyny Maciejewskiej, Monika Maciejewska oraz Komenda Powiatowa Policji w Olecku sprowadziła na moje gospodarstwo psychiatrę i wszczęła przeciwko mnie sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym, żeby podważyć moją wiarygodność i aby zamknąć mi usta.

Te dwa organy: GOPS Kowale Oleckie oraz Komenda Policji Powiatowej w Olecku postanowili zamknąć usta ofierze i zarazem świadkowi przestępstwa Krystyny Maciejewskiej i dwóch policjantów.

Te wyżej wymienione 3 osoby dopuściły się przestępstw na moją szkodę. Krystyna Maciejewska fizycznie mnie zaatakowała i ubliżała mi, czym naruszyła moją nietykalność i znieważyła mnie, nadużyła swojego stanowiska, natomiast policjanci razem z nią mataczyli w tej sprawie i składali fałszywe zeznania na moją szkodę.

Ponadto Ci dwaj policjanci, którzy brali udział w interwencji w świetlicy nie dopełnili obowiązków służbowych względem napastniczki Krystyny Maciejewskiej, którą powinni byli ukarać za czynną napaść na mnie.

Również Krystyna Maciejewska złożyła fałszywe zeznania na moją szkodę.

Ci ludzie to są przestępcy i aby nie ponosić odpowiedzialności karnej za swoje czyny postanowili wsadzić mnie wspólnymi siłami do psychiatryka używając w tym celu swoich firm w których pracują.

Stąd taka zapalczywość GOPS-u Kowale Oleckie oraz policji Olecko w zwalczaniu mnie i stawianiu mi różnych fałszywych zarzutów.
Również stąd wynikają fałszywe zeznania na moją szkodę w sprawach zwierząt.

Do szykan stosowanych przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej oraz Komendę Powiatowej Policji w Olecku podłączył się też asesor Paweł Truchan.

Wnoszę o przesłanie mi egzemplarza opinii psychiatrycznej w tej sprawie.

Wnoszę o wprowadzenie do systemu teleinformatycznego protokołu z posiedzenia sądu w dniu 18 lutego 2021 w sprawie PR 1 Ds 801.2020, II Kp 40/21 oraz w dniu 23 lutego 2021.

Posiedzenie dotyczy zażalenia na aresztowanie, a zwłaszcza sposobu transportu, a w tym braku zapewnienia transportu powrotnego, narażenia na wychłodzenie organizmu i wypadek samochodowy w sytuacji wymuszonego powrotu auto stopem.

Zażalenie moje dotyczy przede wszystkim prawdziwych intencji asesora Pawła Truchana, którymi są wywieranie presji i stosowanie represji wobec mnie w związku z tym, że jego rodzina jest zamieszana w kradzież zwierząt z mojego gospodarstwa i ich doprowadzenie do śmierci, oraz wspiera on uporczywe nękanie mnie przez GOPS Kowale Oleckie i policję, a także sam bierze w nim udział.

Truchan nie ściga wójta za znęcanie się nad moimi zwierzętami, lecz prześladuje mnie. To u wójta padło 20 owiec i kóz, a nie u mnie. Zwierzęta ode mnie wyjechały żywe i zdrowe!

To skierowanie na badania psychiatryczne i związane z tym aresztowanie i zamknięcie mnie w więzieniu na noc oraz uciążliwy dla mojego organizmu transport w stronę do Olsztyna oraz brak transportu powrotnego, który stanowi dla mnie zagrożenie jeszcze większe w warunkach zimowego lockdownu, zostało wystawione z innych powodów niż jest to formalnie deklarowane.

Formalnie Truchan deklaruje, że chodzi o znieważenie pracownic GOPS-u Kowale Oleckie. Do ustalenia tego faktu nie są niezbędne badania psychiatryczne.

Tak, znieważyłam te stalkerki, ponieważ sprowokowały mnie do tego doprowadzając mnie do wściekłości, tym, że mnie prześladują uporczywie od 3 lat, od lata 2017 roku, w którym założyły mi bezczelnie bez mojej wiedzy i zgody za moimi plecami sprawę o umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym o sygnaturze III RNs 181/17 (Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski), w tym pominęły moje oświadczenia w temacie mojego zdrowia psychicznego oraz mojej rodziny i prą za wszelką cenę, żeby mnie umieścić w zakładzie psychiatrycznym, wbrew mojej woli i wbrew woli mojej rodziny, oraz pomimo tego, że jestem osobą bardzo inteligentną, w pełni sprawną umysłowo i nie mam żadnych zaburzeń ani chorób psychicznych, które są mi fałszywie przypisywane od momentu kiedy klika postanowiła umieścić mnie w psychiatryku i okraść mnie z moich zwierząt.

Istnienie tej zmowy i tego spisku to nie jest moje urojenie tylko to jest fakt, poparty dokumentami, dowodami oraz poszlakami. Poszlaka to jest poszlaka, a nie urojenie.

Negowanie istnienia spisku i zmowy nie jest zasadne, albowiem tak długo jak długo istnieje ludzkość spiski i zmowy są obecne w relacjach międzyludzkich. Podstawą ich jest wspólnota interesów spiskowców.

Krystyna Maciejewska kupiła Marcinowi Maciejewskiemu i jego żonie mieszkanie, więc mają powody, żeby być wdzięczni oraz prawdopodobnie teraz również ich finansuje. Oni chronią swój układ moim kosztem.

Matka Maciejewskiego latami kradła prąd ze świetlicy wiejskiej w Sokółkach, który wykorzystywała do wypieku ciast i innych potraw oferowanych w nielegalnym cateringu i z tego miała drugą pensję, więc stać ją było, żeby dołożyć hojnie do kieszeni syna policjanta.

Skoro matka policjanta Marcina Maciejewskiego i zarazem teściowa socjalnej Moniki Maciejewskiej dokuczając mi w świetlicy wiejskiej w 2016 roku i wcześniej oraz mnie fizycznie atakując doprowadziła do konfliktów i spraw sądowych, to nie jest przypadek, że te dwa organy do mnie wtargnęły latem 2017 roku i bezczelnie założyły sprawę psychiatryczną. Mnie, osobie normalnej. To była zemsta.

W obu organach pracują Maciejewscy. Policjant Marcin Maciejewski jest synem Krystyny Maciejewskiej, natomiast jego żona, pracownica GOPS Kowale Oleckie Monika Maciejewska jest synową Krystyny Maciejewskiej. Ta para użyła swoich stanowisk do prywatnej wendety. Ta para użyła swoich firm w których pracują - do swojej prywaty.

Chodziło także o podważenie mojej wiarygodności oraz o zamknięcie mi ust i o pozbycie się mnie z mojego gospodarstwa. Oni postanowili to załatwić przy pomocy psychiatry i Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz fundacji.

Ja stanowię zagrożenie dla Krystyny Maciejewskiej, ponieważ mówię i piszę prawdę i ujawniłam jej nielegalny proceder, a także udowodniłam, że ta kobieta kłamie i składa fałszywe zeznania, a oprócz niej również dwóch policjantów, którzy brali udział w interwencji w świetlicy, po tym, gdy ona mnie zaatakowała fizycznie i nie wpuściła mnie do łazienki.

Policjant Ferenc i drugi (chyba) Adamski, fałszywie oskarżyli mnie o bezzasadne wezwanie policji do świetlicy i toczyło się przeciwko mnie postępowanie sądowe podczas którego oni składali fałszywe zeznania na moją szkodę oraz składała fałszywe zeznania na moją szkodę Krystyna Maciejewska.

Ja podczas tego procesu wykazałam moim nagraniem fałsz ich zeznań, mimo to oni nie zostali ukarani, a sprawa przeciwko mnie została tylko umorzona, a powinnam zostać uniewinniona.

Sprawę prowadził SSR Mariusz Mazur. Na nagraniach widać, jak Maciejewska mnie atakuje, czyli wezwanie było zasadne. To nagranie widział też psychiatra Kulinek z Węgorzewa. On mi przynajmniej żadnej choroby psychicznej nie przypisał. Wiedział, że jestem szykanowana tymi skierowaniami do psychiatry na badania i wiedział, że mówię prawdę.
Zresztą sam już za którymś razem wyraził niecierpliwość, że ile razy policja ma zamiar wozić mnie na te badania?

Psychiatra Daniel Obara, który wystawił opinie na polecenie GOPSu i policji na mój temat, wystawił ją odpłatnie za 350 zł. Nie dostałby tych pieniędzy, gdyby nie napisał takiej opinii jaka ich zadowalała.

Psychiatra Obara, nigdy mnie nie leczył. Przyjechał na moje gospodarstwo razem z socjalną Eweliną Giedroyć, która podstępem wprowadziła go na mój teren.

To, że był to podstęp, element ich spisku jest potwierdzone. Ten lekarz nie przedstawił mi się kim jest, a wypytywał mnie na temat relacji z policjantami, a potem wystawił fałszywe zaświadczenie, które zataił przede mną.

Podstęp, skrytość, oszustwo, mataczenie, fałszywe opinie, uzgadnianie wersji to są elementy spisku. On był umówiony z policjantami co napisać o mnie, zanim do mnie przyjechał. Tak wynikało z rozmowy z nim, gdy był na moim ganku. On przyjechał do mnie z odpowiednim nastawieniem i również podczas swojej wypowiedzi sugerował, że zostanę pozbawiona dostępu do internetu. Najwyraźniej największą bolączką policjantów było to, że ja piszę na internecie to co oni tu wyprawiają.

Faktem jest, że opisałam na internecie sytuację w świetlicy. Komendant im wszystkie moje skargi zamiata pod dywan natomiast to co na internecie nie da się zamieść. Wisi nadal. W dodatku nie mogą mnie o to pozwać, bo to jest prawda poparta dowodami. Każdy może sobie przeczytać, jakie przekręty odstawia policja olecka.

Sam fakt, że te kobiety z GOPSu założyły mi sprawę o znieważenie świadczy o tym, że doskonale wiedzą, że jestem osobą zdrową psychicznie i umysłowo i potwierdza, że założyły mi tę sprawę psychiatryczną z pełną premedytacją właśnie dokładnie w celu mnie nękania, upokarzania, w celu zamknięcia mi ust oraz w celu wyprowadzenia mnie z równowagi i sprowokowania do gwałtownych reakcji.

Ich cel został częściowo osiągnięty. Tak, udało im się wyprowadzić mnie z równowagi, stąd te obelgi. Są to obelgi w pełni zasłużone przez te stalkerki, gdyż mnie sprowokowały.

Według polskiego prawa to co te kobiety robią to jest stalking czyli to jest nękanie, to jest prześladowanie, uporczywe prześladowanie.

To nieważne, że one to zrobiły z ramienia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. To co one zrobiły to jest nękanie pod przykrywką rzekomej pomocy. One nadużyły swoich uprawnień dla prywaty.

Pytanie: pomocy w czym?
W wysiedleniu mnie z mojej ziemi i okradzeniu mnie z moich zwierząt?
To nie jest pomoc!!! Przez te kobiety straciłam cały dorobek mojego życia!!! Jaką to obłudną świnią trzeba być by nazywać pomocą wyrządzenie wielkiej krzywdy człowiekowi???

W wyniku działania pracownic socjalnych ja straciłam wszystko.
W tej sytuacji mam prawo do gniewu - do wielkiego gniewu i tak on się właśnie wyraża. Taki mam charakter: jestem z natury osobą spokojną i opanowaną, ale jeżeli ktoś mi wyrządza wielkie świństwo to wybucham jak wulkan. Podczas wybuchu wulkanu paskudnik, który mi wyrządził krzywdę dostaje gorącą lawą w twarz. Te wyzwiska to odpryski takiej gorącej lawy.

Żądam ścigania tych kobiet za prześladowanie mnie i ich surowe ukaranie, ponieważ nadużywają swoich stanowisk publicznych do prywatnej wendety.

Domagam się umorzenia postępowania przeciwko mnie z tego względu, że to te kobiety sprowokowały mnie swoim przestępstwem na moją szkodę do takiej reakcji, a nie innej jeżeli chodzi o wyzwiska.

Natomiast jeżeli chodzi o rzekome pomówienia to ten zarzut jest bezzasadny, albowiem wszystko co ja na ich temat napisałam jest prawdą.

Moich zeznań w temacie tych kobiet nie wycofam. Proszę mnie nie zastraszać psychiatrykiem ani więzieniem.

Proszę wziąć się za prawdziwych przestępców, a nie nękać kolejną sprawą sądową ofiarę tych kobiet.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Dowód szykan przez Maciejewskich i policję

Wnoszę o przyjęcie i rozpoznanie dowodu szykan i motywacji stalkerów do składania fałszywych zeznań na moją szkodę.

W załączeniu przesyłam dowód szykan przez rodzinę Maciejewskich oraz policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Olecku. Maciejewscy, w tym policjant Marcin Maciejewski i jego koledzy z Komendy Powiatowej Policji w Olecku mieli powody, żeby się na mnie mścić i składać fałszywe zeznania na moją szkodę oraz brać udział w działaniach na moją szkodę typu konfiskata zwierząt bez powodu, ponieważ złożyłam na nich zawiadomienie w marcu 2017.

W tym samym roku latem 2017 policja i GOPS Kowale Oleckie podjęli działania przeciwko mnie, gdzie policjanci razem z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w której pracuje Monika Maciejewska, żona policjanta Marcina Maciejewskiego, sprowadzili na moje gospodarstwo psychiatrę Obarę i założyli mi sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym.

Ci ludzie to klika, która po prostu wykorzystuje swoje publiczne stołki do prywaty, do prywatnej wendetty. Ludzie ci popełniają wykroczenia, a nawet przestępstwa i aby uniknąć odpowiedzialności za swe czyny dążą do zamknięcia mnie w psychiatryku lub więzieniu i w tym celu składają fałszywe zeznania na moją szkodę oraz chętnie biorą udział w działaniach przeciwko mnie typu założenie sprawy psychiatrycznej przeciwko mnie oraz założenie trzech spraw karnych przeciwko mnie.

Moje zwierzęta zarówno w roku 2018 jak i w roku 2019 były w bardzo dobrej kondycji, były zadbane i nie wymagały ratowania przez fundację, natomiast biorący w obu kradzieżach policjanci składają fałszywe zeznania na moją szkodę z wyżej wymienionych względów. To zemsta. Na komendzie Powiatowej Policji w Olecku obowiązuje solidarność korporacyjna. Oni zawsze trzymają się razem przeciwko cywilowi.

Jeśli rodzina Maciejewskich jest ze mną skonfliktowana przez matkę policjanta Maciejewskiego, który pracuje w tej komendzie to jego koledzy czują się w obowiązku szkodzić mi, tym bardziej że dopuścili się przekroczenia uprawnień w stosunku do mnie podczas wspomnianej w poniższym zawiadomieniu interwencji oraz niedopełnienia obowiązków w stosunku do Krystyny Maciejewskiej.

Ich obowiązkiem w zaistniałej sytuacji było gdzie matka policjanta zaatakowała mnie fizycznie w świetlicy, było ukarać ją. Policjanci nie ukarali agresywnej kobiety tylko dlatego że jest matką policjanta i zamiast ukarać ją odwetowa ukarali mnie została przeciwko mnie przez nich wszczęta sprawa na podstawie i fałszywego zarzutu gdzie fałszywie zarzucali mi bezzasadne wezwanie patrolu na interwencję.

Przez tych Policjantów i przestań ich sprawę którą założyli przeciwko w nie byłam poniewiera na przez sąd wywózkę na badania psychiatryczne aby podważyć wiarygodność moich zeznań.

Wszystko wskazywało na to, że zostanę skazane za bezzasadne wezwanie policji, ale wyciągnęłam wtedy film i nagranie na którym widać i słychać było, że Maciejewska zaatakowała mnie w tej świetlicy i mi ubliżała.

W związku z przedłożonym i przeze mnie dowodami filmowymi sprawa została umorzona.

Ja złożyłam zawiadomienie aby ukarać matkę policjanta za składanie fałszywych zeznań na moją szkołę i atak na mnie w świetlicy, ale nie zostało wszczęte przeciwko niej postępowanie.

Ja odwołałam się od decyzji prokuratora odmawiającej wszczęcia postępowania przeciwko Maciejewskiej i policjantom fałszywie mnie oskarżającym w postępowaniu tamtym i wtedy Maciejewscy, z ich inspiracji zostały wszczęte przeciwko mnie działania typu psychiatryk oraz konfiskata zwierząt.

Przypominam, że latem 2017 roku nagle na mojej posesji pojawił się radiowóz z dwoma policjantami i dwiema pracownicami Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy przyjechali mi założyć sprawę o psychiatryk.

Błyskawicznie, acz bezpodstawnie sprowadzono psychiatrę Obarę i błyskawicznie, acz bezpodstawnie, za moimi plecami założono sprawę psychiatryczną.

W tę sprawę psychiatryczną bardzo zaangażowała się Monika Maciejewska, która aż dwukrotnie przychodziła na posiedzenie sądu i za każdym razem twardo domagała się umieszczenia mnie (zdrowej i normalnej osoby) w zakładzie psychiatrycznym.

Oczywiście tę sprawę Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej założył na podstawie spreparowanych przez siebie fałszywych opinii składających się z opinii Eweliny Giedroyć, fałszywej opinii skorumpowanego inspektora Weterynarii w Olecku Dariusza Salamona oraz fałszywej opinii skorumpowanego psychiatry Obary z Ełku.

Podczas obecności psychiatry Obary na mojej posesji sam psychiatra przyznał, że policja się skarżyła jemu, że składam na nich zawiadomienia i skargi. Obara podczas wizyty na moim gospodarstwie przyznał, że został sprowadzony na moje gospodarstwo przez policję w związku ze skargami moimi na nią.

Reasumując, klika postanowiła mnie załatwić przy pomocy psychiatryka i fundacji.

Kolaborujący z policją, GOPSem i wójtem inspektor Dariusz Salamon oraz Kornel Laskowski już w roku 2017 wysyłali donosy na mnie do fundacji domagając się konfiskaty moich zwierząt, mimo, że nie było to zasadne.

To była ustawka! Sprawa z psychiatrykiem oraz sprawa z fundacją to jest ustawka.

Wnoszę o przyjęcie tego dowodu i wzięcie go pod uwagę podczas oceny wiarygodności zeznań strony oskarżającej mnie o zaniedbywanie zwierząt.

Sprowadzona fundacja czerpie ogromne korzyści finansowe i materialne z tytułu prowadzonego procederu także to jest jej ogromną motywacją, aby kłamać w sądzie i mnie obciążać. Ta fundacja wystawiła już rachunki na kilkadziesiąt tysięcy zł za przetrzymywanie zwierząt, które powinny być na moim gospodarstwie i paść się za darmo na mojej łące.

Dlaczego kłamią weterynarze wolnej praktyki - wyjaśniłam to w osobnym dowodzie.

Reasumując wiarygodność świadków oskarżenia jest zerowa.

Tylko ja i moi świadkowie mówią prawdę. Zwierzęta zarówno w roku 2018 jakich 2019 były zdrowe zadbane i prawidłowo odżywione.

Wszystkie zwierzęta w roku 2018 były bardzo dobrze zadbane, natomiast w roku 2019 już tylko dobrze z uwagi na kradzież ogromnego majątku w postaci stada 50 owiec i kóz, które było zapłatą za moją pracę, za moją wieloletnią, ciężką pracę i które było źródłem mleka, wełny i źródłem dochodu ze sprzedaży wełny. Miałam też wznowić wyrób i sprzedaż serów. Mleka, wełny i dochodu ze sprzedaży moich produktów pozbawiła mnie fundacja Molosy Adopcje i wójt Krzysztof Locman.

To ta zorganizowana grupa przestępcza doprowadziła do zapaści ekonomicznej i finansowej na moim gospodarstwie.

Ta zorganizowana grupa przestępcza swoją nagonką na mnie, swoimi kłamstwami, oszczerstwami, atakami na mnie i linczem internetowym doprowadziła do tego, że nowi weterynarze nie przyjechali na moje gospodarstwo do koni w 2019 roku.

To na skutek szykan i wniosku Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku straciłam dotacje rolnicze którymi finansowałam zakup pasz dla zwierząt.

To na skutek kradzieży stada zwierząt przez fundację i wójta straciłam dochody z tytułu sprzedaży wełny.

Ci ludzie zrobili wszystko, żeby zniszczyć moje hodowle, żeby zniszczyć moje gospodarstwo, żeby zniszczyć mnie. To są przestępcy i to oni powinni siedzieć na ławie oskarżonych, a nie ja. 😡😡😡

W dniu 2017-03-27 23:59:33 użytkownik napisał:

Adresat:
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach
ul. Pułaskiego 26, 16-400 Suwałki
centrala : + 48 87 562 86 00
sekretariat : + 48 87 562 86 07
faks : + 48 87 562 86 88
prokuratura@suwalki.po.gov.pl
www.suwalki.po.gov.pl

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską oraz policjantów (kolegów jej syna) biorących udział w interwencji w dniu:
WTOREK, 29 MARCA 2016 w świetlicy wiejskiej w Sokółkach

Dnia WTOREK, 29 MARCA 2016 zostałam zaatakowana przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską, podczas mojej wizyty w lokalnej świetlicy wiejskiej w Sokółkach.

Na moim publicznym blogu opisałam to zdarzenie tak:

"Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"

Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.

Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.

Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.

Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.

Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.

Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.

Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.

Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.

Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.

Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.

Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.

Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami komputerowymi.

Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.

Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.

W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.

Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁

O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.

No i zaczęło się 😈

Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer! 

Cdn. w sądzie."

http://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2016/03/kolejny-furiacki-atak-w-swietlicy.html

Dalej co się działo? Krystyna Maciejewska po tym, jak pchnęła mnie na ścianę, a potem na drzwi, szarpiąc mnie przy tym i wyzywając wulgarnie, przetrzymywała mnie około pół godziny pod tym oknem, nie dopuszczając do łazienki i strasząc policją i rękoczynami.

Zadzwoniła na policję, do dzielnicowego. Domagała się interwencji dzielnicowego. Dzwoniła kilka razy do niego i jeszcze kogoś, chyba syna-policjanta.

Ja też zadzwoniłam na Komendę w Olecku i prosiłam dyżurnego Grzegorza, by z Maciejewską porozmawiał telefonicznie i wytłumaczył jej, że nie może mi zabraniać korzystania z publicznej toalety i mnie napadać oraz szykanować.
Dyżurny odmówił, tzn. nie chciał rozmawiać z Maciejewską przez telefon.

Zamiast tego, zarządził wysłanie patrolu. Pogroził mi, że "patrol uspokoi was OBIE". Nie wiem, po co patrol miałby mnie uspokajać, skoro byłam spokojna i tylko chciałam zwyczajnie załatwić swoją fizjologiczną potrzebę. Gdy patrol przybył, Maciejewska kazała mi iść do łazienki, urągając mi przy tym i obrażając mnie.

Policjanci odczekali, aż wejdę do WC i wkroczyli do świetlicy. Przyszli do łazienki. Szarpali za klamkę drzwi do kabiny, do której dopiero co weszłam.
Kazali mi wyjść. Wyszłam po chwili i poszłam do nich. Nim wyszłam, przeszli do biblioteki i stali tam z Maciejewską.

Gdy weszłam do biblioteki, oświadczyli, że ukarzą mnie mandatem.
Nie dali mi dojść do głosu i złożyć wyjaśnień. Stronniczo, z góry i bezpodstawnie uznali, że miało miejsce "bezpodstawne wezwanie policji".

To ja byłam poszkodowana w tym incydencie, a oni potraktowali mnie jak przestępcę. Zażądali mojego dowodu osobistego, mimo, że mnie znali.
Bardzo długo spisywali moje dane. Sprawdzali też, zupełnie bezpodstawnie, czy jestem poszukiwana przez policję (!). Następnie wystawili mi bezpodstawny mandat za rzekomo bezzasadne wezwanie policji, mimo, że policji nie wzywałam, a zawiadomienie o incydencie w świetlicy było jak najbardziej zasadne. Mandatu nie przyjęłam i powiedziałam policjantom, że nadużywają swoich stanowisk i łamią prawo.

Jednocześnie Maciejewską potraktowali w sposób uprzywilejowany. Mianowicie nie żądali od niej dowodu osobistego, ani nie sprawdzali, czy jest poszukiwana listem gończym. Dali jej się wygadać, podczas, gdy mnie w ogóle nie słuchali i nie dopuszczali do głosu.

To nie koniec szykan. Policja następnie skierowała wniosek o ukaranie mnie do Sądu w Olecku. Sędzia zlecił upokarzające godność ludzką badania psychiatryczno-psychologiczne w Węgorzewie, oddalonym o 60 km od mojego miejsca zamieszkania, gdzie zostałam wywieziona wbrew mojej woli i poddana zbędnemu badaniu, a następnie byłam zmuszona nocą wracać stopem do domu, gdzie wyczerpana dotarłam następnego dnia nad ranem.

W związku z zaszczuwaniem mnie przez lokalny układ, wnoszę o wszczęcie postępowania z urzędu.

Domagam się ukarania winnych szykan wobec mnie.
Wnoszę o przydział z urzędu zaangażowanego adwokata. Może to być mecenas Adam Ramotowski z Olecka.

Wnoszę o udział w postępowaniu niezależnego prokuratora z poza Olecka, osoby bezpośrednio z Ministerstwa Sprawiedliwości, od Pana Ziobry.

Dlaczego? W dniu napadu na mnie przez matkę policjanta, Maciejewską, najpierw zadzwoniłam do Prokuratury Rejonowej w Olecku, prosząc o pomoc, a oni nie dość, że mnie spławili, to jeszcze poparli wniosek policji o ukaranie mnie. Nie są godni zaufania. Ich przewrotność mnie przeraża i deprymuje. Nie mieści mi się w głowie, że tak nikczemnie można postępować. Absolutnie nie wierzę by chcieli przeprowadzić rzetelne śledztwo w tej sprawie, tzn. w sprawie szykanowania mnie przez matkę policjanta i lokalną policję.

Dodam, że na Ferenca i jego innego partnera z patrolu, rok wcześnie przed tym incydentem w świetlicy, złożyłam skargę do Komendanta Policji w Olecku, w związku z próbą wyłudzenia ode mnie podpisu pod mandatem za rzekomy wypas koni u sąsiada (Wąsewicza, brata policjanta), podczas, gdy konie były na moim podwórku, tuż za plecami policjantów, którzy przybyli do mnie z zaocznie wystawionym mandatem!

Oświadczam, że będę występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Domagam się ukarania przestępców i zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

&&&

Moja opinia nt Daniela Obary

Zdecydowanie nie polecam tego pana. Niebezpieczny. Uważam, że potrafi zrujnować życie osobie w imię lokalnych układów.

Potrafi wystawić osobie zdrowej skierowanie na przymusowe "leczenie" w zakładzie psychiatrycznym wbrew woli osoby, której nigdy nie leczył, a nawet nie badał.

Robi takie rzeczy na zlecenie policji oleckiej i GOPS Kowale Oleckie.
Policji, która szykanuje od kilku lat osobę przez niego kierowaną. Na zlecenie GOPSu, w którym pracuje żona policjanta Maciejewskiego z tejże lokalnej policji. Jest to powiązana rodzinnie i zawodowo klika, która niszczy samotnego rolnika, ewidentnie nadużywając swoich uprawnień.

W swojej opinii na mój temat napisał wyssane z palca brednie, między innymi, że widział u mnie na podwórku lamy, odchody zwierzęce, bałagan itp. Twierdzi, że śpię w stodole.

Na moim gospodarstwie nie ma stodoły. Śpię w domu, a nie w stodole. Nie mam lam i nigdy nie miałam.
Podwórko jest czyste, puste i wysprzątane. Nie ma tu nic, tym bardziej bałaganu. Są to rzeczy łatwe do sprawdzenia od ręki.

Jeśli ktoś tu ma paranoję, to raczej ten pan. Na takich bredniach oparł swoje pożałowania godne zaświadczenie o stanie mojego zdrowia.

Podstępnie wdarł się na moją posesję. Ukrywał przede mną swoją tożsamość. Gdy go w końcu przycisnęłam, przyznał się z wielkim trudem kim jest.

Na moje gospodarstwo przywiozła go Ewelina Giedrojć, pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich. Aby uśpić moją czujność przyniosła małą reklamówkę z wiktuałami spożywczymi. Jej wizyta miała być niby w celu dostarczenia mi tych wiktuałów (nie prosiłam o nie), a tak naprawdę chodziło jej o to, żeby wprowadzić do mojego domu tego psychiatrę. Taki podstęp.

Daniel Obara powiedział, że go policja przysłała, bo składam "donosy na policję". Nie składam donosów, tylko zwykłe zażalenia i skargi na przekroczenia uprawnień i niedopelnienie obowiązków przez niektórych mundurowych z Olecka.

Po 15 minutowej rozmowie, gdzie mnie od niechcenia słuchał przez ramię, w sekrecie wystawił fałszywą opinię, na podstawie której została mi założona sprawa sądowa o przymusowe skierowanie na leczenie psychiatryczne wbrew mojej woli, do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Masakra. Unikać tego typa jak śmierdzące gówno. Tyle radzę!

Po 3 latach nerwów i stresów związanych z założoną mi przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich sprawy o umieszczenie zdrowej, normalnej osoby w zakładzie psychiatrycznym, sąd oddalił wniosek pracownicy GOPS, Moniki Maciejewskiej, żony policjanta Marcina Maciejewskiego, który założył mi sprawę o porwanie protokołu policyjnego, który sam wielokrotnie rwał przede mną, bo nie zgadzałam się go podpisać, gdyż wpisywał tam kłamliwe treści niezgodne z tym co ja mówiłam.

Protokół dotyczył napadu na moje gospodarstwo i kradzieży moich zwierząt w asyście policji oleckiej. Podczas tej kradzieży zostałam zaatakowana przez policjantów w tym Pawła Warsiewicza, ponieważ nagrywałam tabletem jak mnie okradają.

Obecni podczas kradzieży moich zwierząt policjanci zakuli mnie w kajdanki i wyprowadzili z gospodarstwa, aby umożliwić swobodne plądrowanie mojego domu i rabunek mojego mienia. To przestępcy w mundurach. Próbują zniszczyć mnie na różne sposoby: a to grożą więzieniem, a to grożą psychiatrykiem.

Wcześniej zaś zgłaszałam incydenty mające miejsce w wiejskiej bibliotece w Sokółkach, gdzie pracowała matka policjanta Maciejewskiego, która mi dokuczała. Matka Marcina Maciejewskiego była wobec mnie agresywna: atakowała mnie fizycznie i werbalnie, uniemożliwiała mi korzystanie z komputera i łazienki.

Ani razu policja nie ukarała jego matki, bo jest matką policjanta. Także wójt Krzysztof Locman z gminy Kowale Oleckie nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec tej pracownicy. Oni zamiast ukarać winną - raz po raz zmieniali regulamin świetlicy pod dyktando tej kobiety, a mnie Olecka policja karała mandatami pod byle pretekstem, albo bez pretekstu.

Opinia Daniela Obary - w mojej ocenie skorumpowanego typa - kosztowała mnie 3 lata nerwów i stresów

Moim zdaniem to nie lekarz, tylko szarlatan.

&&&&&&

Proszę, by psychiatra praktykujący w Węgorzewie, a przyjmujący trzykrotnie mnie na zlecenie sędziów i asesora na badania w Olsztynie, doktor Artur Leszek i jego kolega doktor Maciej Plichtowski nie kierowali mnie na przymusowe pseudo leczenie psychiatryczne i nie zmuszali mnie do łykania piguł.

Ja jestem skrajnie ekologiczna i żadnych syntetycznych środków nigdy nie przyjmuję z zasady.

Jestem też osobą, która umiłowała sobie wolność i nie życzę sobie ingerowania w moją sferę prywatności jaką jest moje zdrowie psychiczne i moje ciało.

Z prawdomównosci nie leczy się. Prawdę trzeba akceptować, a nie zwalczać psychiatrykiem i pigułami.

Izabella INDIANKA Redlarska