Dziś od rana Indii zaangażowana w doczyszczanie łazienki była, ale zauważyła, że owieczki z zagrody uciekły. Poszła po nie by je zabrać, ale zanim ubrała się i wyszła, zwierzątki znikły. Wszczęła poszukiwania.
Przeszła parę wzgórz i nagle zobaczyła je.
Owieczki też zauważyły ją i wiedząc o co chodzi ich Pani, pognały prosto do domu, a Indianka pomaszerowała za nimi.
W oddali na drodze jakaś wsiowa wariatka darła ryja, nie wiadomo do kogo i po co.
Indii nie słyszała, bo była zbyt daleko. Poszła w kierunku swojego domu. Zdziwiła się, gdy w którymś momencie odwróciła się i zobaczyła tę dziwaczkę, jak lazła za Indianką.
Czarno odziana, wrzeszcząca psycholka.
Niestety, albo stety - była za daleko by ją zidentyfikować. To pewnie jakaś lokalna, walnięta pizda.
Przeszła parę wzgórz i nagle zobaczyła je.
Owieczki też zauważyły ją i wiedząc o co chodzi ich Pani, pognały prosto do domu, a Indianka pomaszerowała za nimi.
W oddali na drodze jakaś wsiowa wariatka darła ryja, nie wiadomo do kogo i po co.
Indii nie słyszała, bo była zbyt daleko. Poszła w kierunku swojego domu. Zdziwiła się, gdy w którymś momencie odwróciła się i zobaczyła tę dziwaczkę, jak lazła za Indianką.
Czarno odziana, wrzeszcząca psycholka.
Niestety, albo stety - była za daleko by ją zidentyfikować. To pewnie jakaś lokalna, walnięta pizda.