czwartek, 27 października 2016

Kamyk przewiany

Zadzwonił o 7.00 rano, że wybiera się do Suwałk stopem.
Potem, zadzwonił, że przewiało go i źle się czuje. Nie da rady dojechać do Suwałk.

Rower i zakupy ma. Nie stracił.

Ale zdrowie stracił, bo za lekko ubrał się na rower. Indianka kupiła mu kilka grubych kurtek, a ten założył najcięńszą i przeziębił nerki. On jest jak dziecko.
Nie potrafi o siebie zadbać.

Indianka zatroskana

środa, 26 października 2016

Cieplutko, cichutko, czyściutko, ciemniutko

Liście i pędy krzewów malin na herbatę - pycha!

Bazylia do suszenia

Indianka wbiła się dziś w domowy kokon. Okopana w grubych, kamienno- ceglanych ścianach swoich komnat, zmywa, sprząta, przestawia rzeczy i sprzęty - słowem ogarnia dom, głównie kuchnię i piwnicę, ale nie tylko.
Zmieniła materac w swoim łóżku i pościel. Napaliła w piecu. Zrobiła świeżą herbatę.

Ususzyła nad swym mocarnym piecem i zmieliła w delikatnych, pracowitych, zręcznych dłoniach, pyszną herbatę na zimę (nawet Kamykowi posmakowała). Zerwała bazylię i suszy nad piecem. Ugotowała karmę dla psów. Przyniosła kilka wiader wody do kotła i garów.

Zmyła, wyparzyła i wysuszyła naczynia. Wyszorowała i wygotowała garnki. Zamiotła schody do piwnicy. Przeniosła kilka doniczek. Odkryła, że szczur zeżarł jej fiołka alpejskiego w gabinecie  Wrzuciła do piwnicy taczkę drewna na zimę. Powoli jej ponury dwór nabiera przestrzeni, ładu i organizacji oraz estetyki (Metoda Żółwiowa i Mimochodem).
Tylko kilka razy dziś wyszła z domu na krótko: m.in. by przemyć ranę klaczy Denver. Goi się. Zasycha.

Ciekawe, czy Kamyk kupił miód. Wysłała go z piłą by ją sprzedał i zrobił zakupy do domu, przede wszystkim miód dla klaczy na ranę.

***

Ostatni telefon, jaki odebrała od Kamyka w nocy, brzmiał, że Kamyk nocuje dziś na melinie w Olecku. Z rowerem Indianki i zakupami. Ciekawe, czy rower wróci do Indianki? Pożyczyła mu go, by zdążył kupić niezbędne rzeczy i wrócić szybko do domu, a nie po to, by łaził po melinach.

On sam znowu nawalony. A tak się zapierał, że on ani piwka nie wciągnie dzisiaj. Chciał się zakładać. Może nie pił, Indianka nie może tego wykluczyć, ale jest nawalony. Indianka poznała po rozlazłym, jąkającym się głosie i skokach emocji. Może zaćpał? Tak czy inaczej jest nawalony. Masakra. Co za typ!  Wkurza ją! 

Sam się prosi o kłopoty. Sam jest winny swojego chujowego losu. Indianka go nie uratuje, bo on nie chce być uratowany. On chce chlać i ćpać. Stacza się coraz bardziej. On potrzebuje specjalistycznego odwyku. On musi skończyć obciążać ją swoimi nałogami. Indianka ma dość ciężara! Z nim nie można nic konstruktywnego działać na dłuższą metę. Kamyk jest niereformowalny. Jednego dnia mówi o tym, że chce normalnie, pożyteczne żyć, a drugiego pije na umór. To beznadziejne 

Jeden plus noclegu pijanego Kamyka poza jej domem, że przynajmniej nie będzie próbował zatłuc Indianki w pijackim amoku, czy chociażby wygrażać jej i zastraszać oraz demolować jej dom.

Indianka zaniepokojona

Kot Kremella i jego bąbel

Kremelli zrobił się wielki guz na policzku. Guz okazał się bąblem wypełnionym ropą. Indianka z Kamykiem postanowili przebić igłą bąbel i wyciągnąć z niego ropę strzykawką. Zanim znaleźli w domu czystą, wysterylizowaną igłę i strzykawkę (Indianka przed laty zaopatrzyła się w apteczkę pierwszej potrzeby i uzupełnia ją od czasu do czasu, plus zbiera zioła lecznicze) - bąbel sam pękł.

Kamyk wycisnął z bąbla ropę, a Indianka trzymała kotka za łapki, by się nie szarpał. Następnie zdezynfekowali rankę dużą ilością wody utlenionej. Kotek wydaje się zdrów. Jest pełen życia i energii. Bąbla nie ma.

Gdy Francuzka była, doradziła, by ranę Denver smarować prawdziwym miodem. Indianka na razie przemywa ranę wodą utlenioną i rivanolem, by dobrze odkazić. Postanowiła sprzedać jedną starą piłę spalinową, by kupić miód i więcej medykamentów na zapas.

Francuzka obejrzała nogi i kopyta koni. Pochwaliła. Powiedziała, że u konia zdrowe nogi i kopyta są najważniejsze. Stanowią o wartości użytkowej konia. Potwierdziła, że konie Indianki mają bardzo dobre kopyta i nogi. Duże, twarde, mocne i zdrowe puszki kopytowe. Zna się na tym. Konno jeździ od kilkunastu lat.

Indianka się ucieszyła, bo swego czasu zawistne pizdy z re-volty, insynuowały na odległość internetu, bez osobistego oglądania kopyt koni Indianki, że coś jest z nimi nie tak. Otóż potwierdziło się, że to coś z czerepami niektórych porypanych koniar jest coś nie tak. Francuzka oceniła, że dawno nie widziała tak zdrowych kopyt u koni, jak u koni Indianki.

To efekt naturalnego chowu w zgodzie z naturą. Konie Indianki nie stoją całymi dniami w ugównionych boxach, jak to się dzieje w wielu prywatnych stajniach i pensjonatach, ale śmigają radośnie po obszernych padokach.

Indianka pielęgnująca

wtorek, 25 października 2016

Chlebek kminkowy

Dzień minął na pracy w polu. Potem gotowanie obiadu i pieczenie chleba.
Dzisiaj kminkowy. Wczoraj zwykły chleb był upieczony, ale szybko się kończy, bo Kamyk się nim zajada.

Rana Denver się goi, choć wygląda paskudnie. Indianka myśli o zakupie nici chirurgicznych i igły do szycia ran. Tak na wszelki wypadek, by móc samodzielnie zszyć zwierzę, gdy nie daj Boże znów któreś zostanie ranne.

Rana Denver była głęboka i świeża, gdy ją Indianka znalazła. Gdyby dyżurny vet z pseudo "pogotowia weterynaryjnego" natychmiast ruszył dupę by ratować zwierzę, to by ją zszył. Może nie umie? Nie miał też ani znieczulenia, ani surowicy tężcowej. Za to miał kolejkę w sklepie weterynaryjnym.

14 lat temu, gdy Indiance szczupły z natury pies (takiego jako dorosłego kupiła i mimo odrobaczania i intensywnego karmienia na wadze nie przybrał) ciężko zachorował na parwowirozę (był zaszczepiony przeciwko parwowirozie, a mimo to zachorował - widać szczepionka za słaba była) weterynarze z Olecka też nie chcieli przyjechać, ale wtedy była ostra zima, a do gospodarstwa Indianki wiodła totalnie zapuszczona, nieprzejezdna gminna droga co tłumaczy trochę ich niedopełnienie obowiązku udzielenia pomocy zwierzęciu. Weterynarzowi nie chciało się iść zaśnieżoną wiejską drogą blisko kilometr do psa. Indianka uprosiła, by przyjechał chociaż do sąsiadki, ale przyjechał dopiero po tygodniu, gdy pies już konał.
Sąsiad-myśliwy zasugerował, że inny sąsiad z Czukt psa otruł, ale Indianka dokładnie znała objawy parwowirozy z doświadczenia ze swoim pierwszym psem, którego uratowała w mieście i nie dała się ogłupić. Bez wątpienia pies ciężko zapadł na parwowirozę. Pies się odwodnił od nadmiernych, wyczepujących organizm wymiotów i biegunki. Żołądek nie pracował. Nikł w oczach. Potrzebna była kroplówka, antybiotyk i ścisła dieta. Indianka gotowała mu kleiki ryżowe, ale zwracał je. Był bardzo osłabiony i wycieńczony chorobą.

Indianka kilka dni wcześniej próbowała zawieźć psa do weterynarza autem sąsiadów, ale oni dziwili się wielce, że ona chce psa ratować i do weterynarza wieźć i nie chcieli pomóc. W ich zwyczaju nie pomaga się chorym psom, tylko pozwala im zdychać i wtedy bierze się nowego szczeniaka, więc nie rozumieli Indianki. Odmówili zawiezienia do weterynarza ciężko chorego zwierzęcia.

Wtedy Indianka odczuła bardzo dotkliwie brak auta i lokalną znieczulicę. W swoim mieście wsiadłaby w tramwaj i zawiozłaby psa do lecznicy. Innego psa tak właśnie kiedyś uratowała mieszkając w mieście. 

Tymczasem mieszkając na pięknej mazurskiej wiosce, wzięła wycieńczonego biegunką i wymiotami psa i zaniosła go ten kilometr w trzaskającym mrozie do sąsiadki, gdzie weterynarz obiecał przyjechać. Psa owinęła w prześcieradło. Niosła go kawał drogi. Czuła, gdy skonał po drodze, gdy dźwigała go do sąsiadki. Zrobił się bardzo ciężki. Zapłakana i załamana, już trupa doniosła. Była wstrząśnięta i odrętwiała z rozpaczy. 

Sądziła, że weterynarz chociaż zbada psa, by wykluczyć ryzyko zarażenia pozostałych psów Indianki. Sądziła, że zabierze zwłoki do utylizacji.

Weterynarz nawet nie podszedł do psa. Zainkasował 40 złotych za przyjazd i poszedł na drinka do gospodarza domu, a Indiankę zostawił samą z martwym psem. 

Indianka nie miała siły wracać z ciężkimi zwłokami niemal kilometr przez śnieg. Zapytała sąsiadki, czy może zostawić psa pod płotem do następnego dnia i czy jej mąż mógłby pomóc jej zakopać psa. Sąsiadka, dzisiejsza sołtyska, nie zgodziła się. Powiedziała, by Indianka zabierała psa natychmiast i sama sobie go zakopywała. 

Indianka z trudem doniosła martwego psa na gospodarstwo swoje, gdzie próbowała go spalić, bo o kopaniu w 43 stopniowym mrozie nie było mowy. Musiała ciało polać benzyną i w ten sposób spalić, bo nawet drewno stosowe nie chciało się palić.

Wtedy zrozumiała, że trafiła w okropny region pełen bezdusznych, obojętnych, zimnych ludzi. Była załamana. Było jej bardzo, bardzo ciężko. Niedługo po tej tragedii, dzisiejsza sołtyska wychodziła na gminną drogę, gdy Indianka uprosiła wójtową o remont drogi i wójt wysłała równarkę i żwir ciężarówkami.

Na drodze, sołtyska podburzała kierowców, by nie równali i nie żwirowali drogi do Indianki gospodarstwa. Kłamała, że nie trzeba robić dojazdu. Miała pretensje do Indianki, że Urząd Gminy wyciął część gałęzi nadmiernie zarastających drogę na kolonię. 

Po latach, niektóre z tych pustych, bezdusznych kukieł, przywdziewają maski miłośników zwierząt. Ale Indianka zna ich prawdziwe oblicza. To nadal te same puste kukły bez serca. Ostatnie by pomóc. Pierwsze by szkodzić.

Indianka zasmucona



niedziela, 23 października 2016

Komisja Wnuka


Słodkie :))) Syfiarnia przeprowadza różne testy wpasowywania się różnych obiektów do różnych pojemników, by rozkminić, jak Indianka mieści się do kasty :D
Ja wiem, Wnusiu, że wiele byś dał, by zobaczyć mnie nagą w kaście :P
Niedoczekanie twoje! :P
Takie cuda, to tylko na Rancho :D
Indianka w kaście ;)

Ps. Napisz coś jeszcze obraźliwego o Macierewiczu, a złożę zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.




Araby wyhodował PiS, a nie KOD


Wnuk, co ty pitolisz? Polskie piękne konie arabskie to wieloletnie wysiłki polskiej szlachty, a nie komuchów z PRLu. Co ty pitolisz chłopie??

Prawo i Sprawiedliwość to prawica, konserwatyści o korzeniach rdzennie polskich. Reprezentują polskie tradycje, polską szlachtę katolicką i polskie chłopstwo i mieszczan. Generalnie polszczyznę i tradycję polską, w tym kawaleryjską i hodowlaną.

Zaś KOD to bojówki postkomunistyczne o korzeniach sowieckich, komunistycznych, żydowskich.
To pogrobowce fali żydowskich komuchów przywleczonych do Polski przez sowietów po II Wojnie Światowej. Ich korzenie to mordercy Polaków, katujących i mordujących bestialsko polskich patriotów w katowniach UB i WSI, skazujących niewinne, niepełnoletnie, bezbronne dziewczątka typu Inka na śmierć.

Sowieci podczas II Wojny Światowej i po niej, ukradli polskie najpiękniejsze araby i wywieźli z Polski do Związku Radzieckiego. Zniszczyli polskie hodowle koni szlachetnych.

Po wojnie kilku mądrych przedwojennych masztalerzy polskich przekonało durnych komuchów w Polsce, którzy planowali wybić doszczętnie wszystkie konie szlachetne, by nie niszczyć całkowicie polskiej hodowli koni arabskich.

Z niedobitków koni arabskich skonfiskowanych (ukradzionych) drobnym prywatnym hodowcom polskim, z trudem odbudowano polską populację koni arabskich.

Nie jest to żadna zasługa komuchów: PO, PSL, SLD, KOD lecz indywidualnych masztalerzy i zootechników przedwojennych, którzy się tego trudnego zadania podjęli w niezwykle trudnej komunistycznej rzeczywistości powojennej.

Komuchy po wojnie zabroniły hodowli koni szlachetnych w Polsce prywatnym hodowcom. Przez pół wieku żaden prywatny hodowca nie mógł hodować arabów. Koncesję na to miały tylko komusze, tzw. państwowe stadniny.

Komuchy im tylko przywlokły ukradzione polskim hodowcom konie.
A ile polskich koni wywieziono do Tierska w Rosji! Tam to jest zajebista pula genetyczna, pięknych, masywnych, użytkowych polskich arabów wielkiej urody.

Więc nie pitol, krakowski buraku, że konie nie lubią PiSu, bo członkowie PiS to potomkowie szlachty polskiej która wyhodowała polskie araby.
PiS kocha konie i konie kochają PiS.

Wszak żaden przyzwoity szlachcic czy jego potomek, nigdy w rzesze bandyckich komuchów dobrowolnie nie wstąpił.

Lechia konna

"Nie pracujesz - nie jesz!"

Tak, darmozjady. Nie pomagasz na farmie, to karmić cię na mój koszt nie będę.
Żaden punkt regulaminu CouchSurfingu nie zobowiązuje hostów, ani nie nakłania hostów do darmowego karmienia obcych. Nie ma takiej opcji.
Jeść owszem możesz, za swoje pieniądze - kupić jedzenie i zjeść ile chcesz.

Wam się pomagać nie chciało. Izka proponowała ledwo 2 godziny dziennie pomocy za całodzienne wyżywienie dwóch osób przez dwa tygodnie.
Już będąc na miejscu. Przed przyjazdem były zupełnie inne uzgodnienia.

Nie zgodziłam się karmić ich na mój koszt za ledwo dwie godziny pomocy.
Nie miały kasy na jedzenie, bo całą kasę przepiły na paradzie gejów w Berlinie, zanim do mnie spłukane z dwutygodniowym opóźnieniem dotarły, więc niechętnie, ale zgodziły się na 5 godzin pomocy dziennie. Wyszukałam im jakieś zajęcie. Wycinały krzaki przez 2 dni (10 godzin) które pilarz by wyciął w pół godziny.

Nie chciało im się robić, padało, więc czwartego dnia wyjechały.
Za nieudane wyłudzenie dwutygodniowego, sponsorowanego urlopu na Mazurach, zemściły się donosami.

Za wystawienie im na CouchSurfingu negatywa za donosy - rozpętały przeciwko mnie wściekłą, nienawistną nagonkę w internecie i powiecie.

Stąd strona Rancho de Syf na Facebooku z milionem urągających mi wpisów.
To ich robota. Lesb Marty Piotrkowskiej i Izki Urbaniak vel Rancho de Syf, plus niespełnionego żigolo, Bernarda Sobolewskiego vel Rad Mazurski i jego wściekle zazdrosnej i mściwej baby, Anny Moniki. To trzon ekipy tego paszkwila.

Indianka




Dane osobowe





Ty lekarko Marto Piotrowska wielokrotnie podałaś moje dane osobowe na swoich paszkwilach, które stworzyłaś specjalnie po to, by mnie obrażać, szykanować, wyszydzać i linczować. Wszyscy dokładnie wiedzą o kim piszesz, bo postarałaś się o to, by mnie dokładnie zidentyfikować i opisać, więc nie pal głupa. Czynnie udzielasz się na stronach i forach zaangażowanych w nagonkę na mnie, opluwanie i linczowanie mnie. Jesteś inicjatorką i motorem tej nagonki i hejtu. Opluwasz mnie publicznie na międzynarodowych portalach.
Szargasz moje dobre imię.

Ty sama jesteś osobą publiczną, publicznie podałaś swoje dane osobowe, miejsce zamieszkania i pracy. Swoją drogą szpital w którym pracujesz tj. Szpital Uniwersytecki w Krakowie, nie cieszy się dobrą opinią. Nie dziwi mnie to, skoro przyjmuje do pracy osoby pozbawione zasad moralnych i etyki lekarskiej takie jak ty.

sobota, 22 października 2016

Kąpiel Indianki

Ponieważ wzbudza wiele zainteresowania na Facebooku moja kąpiel w kaście na Rancho, wyjaśniam meandry kąpieli Indianki ;)))
Kąpiel odbywa się w kuchni przy piecu, bo najcieplej i blisko do zbiorników z gorącą wodą.

Kasta 70 litrów pojemności. Wchodzę cała. Siadam w kastę napełnioną mniej więcej do połowy gorącą wodą.
Nalewam dzbankiem wodę z kasty lub wiadra na głowę. Namydlam głowę i całe ciało.

Szoruję i masuję się od stóp do głów. Spłukuję głowę dzbankiem, czystą, gorącą wodą z wiadra. Siedzę w gorącej wodzie jak długo chcę (długo lubię).
Wstaję i spłukuję się ciepłą, czystą wodą. Owijam w ręczniki i suszę przy piecu.

Da się? - Da się :P

A, często wodę z kąpieli wykorzystuję do prania. Wrzucam bieliznę i ubrania do kasty i ugniatam nogami. Tuptam susząc się przy piecu na tyle długo, by pranie się dobrze przeprało :) Namaczam na noc, a następnego dnia kończę pranie i płuczę :)

Indianka czyściutka i pachnąca :)




Lesby kłamią



Oczywiście lesby kłamią.
Ten górny profil nie jest mój: "Izabela de Red". Nie ja go założyłam. Ktoś się pode mnie podszywa. Przestrzegam, przed kontaktowaniem się z tym profilem. To zasadzka na naiwnych. Pewnie same go założyły, lub Sobolewski.

Nikt mi nie wystawił negatywa na CouchSurfingu, z wyjątkiem lesb. Wystawiły mi odwetowego negatywa, po tym, gdy ja im go wystawiłam, po ich świństwach, które mi zrobiły, a które były rażącym złamaniem etyki i zasad CouchSurfingu.

Naruszyły mir domu, którego były gośćmi. Złożyły masę donosów, by zaszkodzić uprzejmej, przyjaznej Gospodyni. One po prostu nie potrafią dać spokojnie żyć samotnej ranczerce. Powoduje nimi trywialna, przyziemna zawiść, podłość, mściwość (opisałam ich donosy na blogu i wystawiłam siarczystego negatywa na CouchSurfingu, co ograniczyło ich możliwości wyłudzania dowolnych noclegów).

Na moim pierwszym profilu miałam około 20 bardzo dobrych referencji.
Profil zawiesiłam, by nie nękały moich gości emailami i nie wyłudzały od nich poufnych informacji na temat mojego życia i Rancho. Lesby są wyjątkowo wścibskie i bezczelne. Uzurpują sobie prawo, do włażenia z ich ugównionymi butami w moje życie i moje sprawy.

CouchSurfing to portal grzecznościowy, oparty na dobrej woli obu stron: gospodarzy udostępniających miejsca do spania i CouchSurferów, korzystających z darmowych noclegów.

Każdy gospodarz lub gospodyni "kanapy" określa zasady noclegu.
Żaden gospodarz nie jest zobowiązany, by karmić za darmo obce osoby.
Z reguły sprawy wyżywienia są ustalane przed przyjazdem gościa.
Bywa, że host oferuje tylko miejsce na podłodze pokoju lub balkonie do spania.
Bywa, że oczekuje ugotowania mu przez gościa posiłku, lub zaproszenia przez gościa do knajpy na posiłek lub piwo.
Często bywa, że goście oferują gotowanie ze swoich składników i zmywanie po posiłku.

Lesby przed przyjazdem zaoferowały, że pomogą posprzątać kuchnię i dołożą się do wyżywienia lub same sobie będą gotowały za swoje pieniądze.

Na Rancho nie sprzątnęły nic. Do wyżywienia się nie dołożyły.
Nawet talerzy po sobie nie zmyły, gdy dostały gościnnie na nich jeść ode mnie.

Przed przyjazdem uzgodniony miały nocleg na mojej łące w swoim namiocie.

Na miejscu wyłudziły ode mnie noclegi w pokoju, w moim domu, a po wyjeździe złośliwie opisały ten pokój i mój prywatny dom publicznie w internecie wyszydzając go. To bezczelne świństwo kobiet bez żadnych zasad moralnych i zwykłej przyzwoitości ludzkiej.

Mało tego. Po trzech wygodnych nocach spędzonych w moim domu, poszły złożyć donosy na mnie do różnych instytucji: na policję, do wójta, do inspektoratu weterynarii, do Sanepidu, do TOZu. Po prostu świnie. 
Lewackie, zaburzone świnie. To zarozumiałe dewiantki bez czczi i honoru, nie potrafiące uszanować gościnnego domu i jego Gospodyni.

Ale im tych krzywd wyrządzonych przyjaznej, życzliwej kobiecie mało było.
Dodatkowo zorganizowały ohydną nagonkę na niewinną kobietę, gdzie ją lżą, urągają jej, obrażają każdym słowem i insynuacją, gdzie szczują na nią ludzi, zatruwają jej życie w każdy możliwy sposób. 4 lata opluwania, linczowania, hejtowania, banowania, napuszczania innych ludzi i instytucji. 

Takie są lekarka Marta Piotrowska i jej pseudo "mąż" - Izka Urbaniak z Krakowa... :(((

Week-end'owe szorowanko

Pogoda nie rozpieszcza. Pada. Mokro. Na Rancho domowy coconing.
Indianka szoruje garnuszki i poprawia słoiczki po Francuzce. Słoiki niedomyte, tłuste, mażą się. Gorąca woda, ciut płynu, gąbka i schodzi ładnie. Bateria umytych garnuszków i słoiczków suszy się na garach nad piecem. Powoli graciarnia w kuchni topnieje. Trzeba będzie garnuszki wynieść na strych, bo w kuchni nie ma ich w czym schować. Brakuje mebli.

Kamyk próbował naprawić pompę, którą zepsuł, ale nie dał rady.
Za to ugotował obiad. Wczoraj wieczorem podłączył lampę kuchenną do akumulatora poprzez przetwornicę. Stała się dawno niewidziana tu późnym wieczorem jasność w kuchni. Jak z sieci :) Nareszcie jasno oświetlony stół przy kolacji. Jak dziwnie :)

Indianka zrobiła rano obchód ziem swych. Zdezynfekowała ranę klaczy wodą utlenioną. Goi się. Narwała liści malin. Zaparzyła herbatę. Smaczną :)

Kamyk napalił w piecu, a Indianka przyniosła wiadra wody.

Wczoraj Indianka urządziła sobie gorącą, królewską kąpiel.
Zużyła całą kastę wody. Umyła głowę. Wyszorowała ciało. Jak bosko się wymoczyć przy gorącym piecu w gorącej wodzie... Wyszorować pachnącymi słodko mleczkami z pilingiem... Miodzio :)

Koty wyciągnęły się błogo na łóżku Indianki... Tym to dobrze! Byczą się całymi dniami.

Kamyk poszedł kosić chaszcze przed kurnikiem, bo lis się w nich czaił na kury.

Lesby dalej nakręcają nagonkę przeciwko Gospodyni, która ich ugościła

Krakowskie lesbijki dalej nakręcają nagonkę przeciwko Gospodyni, która ich grzecznościowo ugościła poprzez CouchSurfing 4 lata temu. Jedna z nich, tj. Marta Piotrowska, jest praktykującą lekarką i nadużywa statusu lekarza, dla prywatnej zemsty.

Marta Piotrowska publicznie pomawia Gospodynię o chorobę umysłową. Taka osoba powinna zostać zawieszona w zawodzie lekarza. Powinno się jej odebrać licencję. Ona postępuje niezgodnie z etyką lekarską. Złamała przysięgę lekarską, która nakazuje lekarzom nie szkodzić. Jej zachowanie i postępowanie jest niegodne stanowiska lekarza.

Lekarka Marta Piotrowska nigdy mnie nie leczyła, nigdy nie badała, nigdy nie była moim lekarzem (i zapewniam, że nigdy nim nie będzie). Nie życzę sobie, by z niskich pobudek, jakimi są zemsta i chęć zlinczowania, ta dziwna kobieta rozpuszczała na mój temat pomówienia po internecie.

Zaburzone, nienawistne homoseksualistki nadal rozsiewają swoje kłamstwa i pomówienia po internecie, nakręcając spiralę nienawiści do mnie.

Nie mam żadnego "konfliktu z prawem", nie "zaniedbuję  zwierząt" ani nie "zaniedbuję gospodarstwa". Nie "oszukałam mnóstwa ludzi w różnych serwisach".

Mój dom nie jest "ruiną", choć wymaga kapitalnego remontu. Do ruiny to mu daleko.

To te lesbijki z chorej zemsty rujnują moją reputację od 4 lat, szkodząc mi wszędzie, gdzie się da.
To lesbijki oszukały mnie, wyłudzając ode mnie darmowy pobyt, pod warunkiem nie sprawiania problemów. Wykorzystały mnie i moje Rancho na darmowy urlop, a w "podzięce" prosto z Rancha polazły składać liczne donosy na mnie, szkodząc mi jak tylko mogły. Robią to nadal.

To podłe, niewdzięczne pasożyty, leniwe kluchy liczące na dwa tygodnie darmowego pobytu na moim Rancho.

Zdradzieckie, fałszywe, obłudne dziwolągi, które lubują się w składaniu donosów na ludzi, którzy im wyświadczyli grzecznościową przysługę.


piątek, 21 października 2016

Ściema Andrzeja Bernarda Sobolewskiego

Andrzej Bernard Sobolewski, siedziałeś u (cytuję twoje słowa):
"wariatki i psychola zakutanego w szmaty na melinie, składającego dwuznaczne propozycje" niemal tydzień?

Pozwól, że zapytam: po co? Ja bym na twoim miejscu uciekła jeszcze tego samego dnia, najdalej następnego. A tyś twardo siedział pełne 5 dni.

Nasuwa się wniosek: Sobolewski, twoja ściema się nie klei. Ale Anna Monika to idiotka, która łyka twoje kity tak jak twoją spermę. A te jej chorobliwie nienawistne wpisy na mój temat na jej blogu, to nie przypadkiem jej patologicznie chorobliwa zazdrość? :P

Pamiętam jak dziś wyraz twojej gęby, gdy przyszło ci wracać do niej.
Wyglądałeś, jakbyś gówno połknął. I te groźby do mnie, że naślesz na mnie urząd skarbowy i urząd pracy za to, że musiałeś opuścić moje włości.
To dla tych instytucji robiłeś foty. By donosy na mnie składać. Tylko, gdy ja zaproponowałam, że ja wezwę policję, by pokazać, że nic u mnie nie wyremontowałeś, a szantażujesz i straszysz mnie, bo nie chcesz opuścić mojego domu dobrowolnie, to dałeś dyla z mojej chaty.

Przecież ty żadnego remontu nawet nie zaczęłeś. Przyjechałeś z pustymi rękoma, bez narzędzi i paliłeś głupa przez 5 dni, aż cię w końcu pogoniłam.

Jesteś oszustem, żigolakiem i naciągaczem. Do tego kłamcą i fałszywym bydlakiem. 

Zanim przyjechałeś, wymieniliśmy kilka e-maili. Opisałam ci co jest do remontu, więc nie mogłeś przypuszczać, że moje Rancho jest wyremontowane i kwitnące oraz prosperujące (pisałam o potrzebie kapitalnego remontu, rozwalonej hydraulice do wymiany, braku podłóg, sufitach do wymiany, kominie do remontu) zwłaszcza, gdy wspominałam, że mam zamiar wynajmować pokoje dopiero po remoncie kapitalnym domu.

Nie podałam ci linków do moich stronek reklamowych zrobionych na zaś, tylko na twoją prośbę na flogu założyłam konto by wkleić tam fotki mojego siedliska do remontu, bo chciałeś mieć rozeznanie, jakie budynki masz remontować.

Ty dokładnie wiedziałeś, że jedziesz do starego mazurskiego siedliska do kapitalnego remontu. Wiedziałeś, że wichura zniszczyła mi budynki i starałam się o odszkodowanie i dofinansowanie na rewitalizację budynków i go nie dostałam.

Wiedziałeś, że nie jedziesz do gotowego pensjonatu agroturystycznego.
Pisząc, że obiecałam ci pobyt w prosperującym pensjonacie i płatną pracę - zwyczajnie kłamiesz. Jesteś kłamcą, cwaniakiem i oszczercą.

Z premedytacją szkalujesz moje dobre imię od 4 lat. Z premedytacją oczerniasz mnie w internecie.
Jesteś perfidnym, mściwym bydlakiem bez honoru.


Leniwy Knur Wnuk zwany Piotrem






Czyli lewacka świnia nienawidząca wszystkiego co polskie i czytająca regularnie żydowskie i lewackie pisma i nimi budująca swoją głęboką, chorobliwą nienawiść do demokratycznie wybranej, praworządnej polskiej władzy Prawa i Sprawiedliwości, zapewne i w tydzień nie wysprzątałby mojego apartamentu. Cienki z niego Bolek, oj cienki! ;) Tylko dziobem potrafi kłapać. Miejska melepeta :P

Bernard Sobolewski - nie szczuj. Ani ty nie płaciłeś za tygodniowy pobyt na moim Rancho, ani tym bardziej Francuzka.

Dziewczyna miała zakwaterowanie i wyżywienie u mnie darmo, na mój koszt.
Gdyby została dłużej, też by je miała.
Co więcej, kupiłam jej nowe łóżko.

Indianka szczodra i dobrotliwa

Ps. Sobolewski, znalazłam twojego SMS-a, gdzie podałeś mi swój login na flogu :P Syfiarnia (czyli ty i lesby) wmówiła naiwnym internautom, że niby ja cię wyśledziłam na flogu po tym, jak wyjechałeś ode mnie, by "się ślinić do ciebie". Co ty na to? Podałeś mi tego floga przed przyjazdem? :D

Byłeś u mnie tydzień w lutym 2012. Pięć dni. Nic nie wyremontowałeś. Żarłeś i mieszkałeś za darmo. Śliniłeś się do mnie, zamiast spadać

Było? - Było! :P

Jesteś głupim, złym, podłym, kłamliwym, interesownym człowiekiem.
Po prostu bydlakiem. Twoje prawdziwe intencje wypływają jak gówno z bajora.


Co ty na to Anna Monika? Twój facet planował cię zdradzić ze mną.
Wypiął się na ciebie. Nawiał do mnie i chciał się u mnie zagnieździć na stałe,
 ale nie spotkał się z moim uznaniem i wściekły musiał wracać do ciebie :P


Mam jeszcze inne twoje SMS-y Sobolewski... :)
Zaraz tu będą :P

SMS od Andrzeja Bernarda Sobolewskiego, po smsie ode mnie o tym,
żeby nie przyjeżdżał, bo kasy na remont nie będzie.
Wpierw zadzwonił i powiedział, że mu brak wynagrodzenia nie przeszkadza,
 i że są inne możliwe formy współpracy i że chciałby spróbować współpracy.
Przyjechał bez narzędzi, a w smsie poufale puścił mi oko, co widać na załączonym smsie.
W tym momencie zwątpiłam, czy to dobry pomysł próbować tej innej współpracy z nim.
Szybko okazało się, że on nie ma zamiaru nic remontować,
Zamiast tego zalegał mi na chacie 5 dni i ślinił się do mnie. fuj, fuj fuj blee... :(
Próbowałam go dyplomatycznie spławić, ale nie szło.
Nie zraziła go nawet bajka, o braku materiałów :D
Był odporny nawet na czarną polewkę w postaci codziennej kaszy z cebulą,
 którą mu z premedytacją serwowałam ;)))


W tamtym czasie, tj. w 2012 roku, moje łącze internetowe było jeszcze słabsze niż teraz. Oferentów było więcej niż tylko jeden Sobolewski. Fachowcy dzwonili i chcieli wiedzieć co jest do roboty. Nie wszyscy obsługiwali pocztę emailową. Nadto wysyłanie e-maili ze zdjęciami siedliska do remontu do każdego, było zbyt uciążliwe. Zdjęcia nie przechodziły, blokowały łącze.

Zatem zamieściłam fotkę siedliska na flogu, na prośbę i życzenie Sobolewskiego, ale z myślą też o alternatywnych kontrahentach i wspólnikach, którym po prostu podawałam link do fotki mego siedliska znajdującej się w internecie na flogu. Ale na samego floga po raz pierwszy weszłam za sprawą Sobolewskiego, bo chciał pokazać mi fotki miejsc w których pracował i ciekawą architekturę. Być może było tam też zdjęcie jego osoby, ale teraz nie jestem pewna. Nawet jeśli było, nie interesował mnie. Szukałam wykonawcy, a nie kochanka.

Po zapoznaniu się z działaniem floga, zdecydowałam się wykorzystać to narzędzie, by zamieścić fotkę mego siedliska i budynków do remontu.
Nawet zamieściłam stosowny opis pod nią, z tego co pamiętam.

Oczywiście, że Sobolewski prosił o zdjęcia siedliska do remontu.
Chciał więcej zdjęć, wnętrz budynków, ale nie zdążyłam ich zrobić i wysłać lub zamieścić, bo stwierdził, że przyjedzie by osobiście zobaczyć co jest do remontu.

Jednak zakres prac znał dokładnie i z niego wynikało, że dom wymaga gruntownego, kapitalnego remontu, więc nie mógł sądzić, że jedzie do prosperującej agroturystyki na wypoczynek. Nie pisałam mu, aby moja planowana agroturystyka prosperowała. Wręcz przeciwnie. Wiedział, że miejsce trzeba do agroturystyki przygotować. Zresztą nie było mowy o wypoczynku.

Miał wycenić remont, sporządzić kosztorys. Miał też zrobić hydraulikę, rozprowadzić wodę po łazienkach.

Nie zrobił nic, a pod koniec 5-dniowego pobytu, odgrażał się, gdy zobaczył, że na ciepłe nóżki na które liczył, jednak się nie załapie. Moja wyrażona chęć wezwania policji pomogła go spławić. Uszedł, jak zmyty ;))

Pitolenie bredni na Facebooku, że założyłam sobie konto na flogu, by podrywać faceta, naciągacza, którego się ledwo pozbyłam z domu, jest niedorzeczne. Zresztą jak wszystkie te brednie, które Sobolewscy i lesby wypisują na mój temat.

Flog jak widać, służy do zamieszczania zdjęć:




A to moje konto na flogu:


Konto na flogu założyłam na prośbę Sobolewskiego, ledwo pół godziny po tym, jak wysłał mi link do strony i swój login, abym mogła go odszukać na tym flogu i obejrzeć jego zdjęcia architektury, które chciał mi pokazać.




Porządki jesienne i przygotowania do zimy

Well, nie ma pomocników - nie ma potrzeby szykowania im pokoi.
Można na spokojnie zająć się szykowaniem drewna na zimę i magazynowaniem go w pobliżu domu.

Indiance brakuje mebli, by pochować garnki, talerze, słoiki, butelki i ubrania.
Zdecydowała się spakować większość ubrań do worków i wynieść je na strych. Słoiki i butelki po sokach trafią do kartonów i też zostaną wyniesione na strych.

Na dziś Indianka zaplanowała sobie opróżnianie i sprzątanie ganku.
Potrzebne na nim miejsce na drewno.

Także w kuchni jest co robić. Trzeba wyszorować kilka garów i wynieść je na strych.

Sterta ciuchów czeka na przegląd, segregację, złożenie i wyniesienie.

No i pora na kąpiel. Indianka musi głowę umyć i rozczesać włosy.

czwartek, 20 października 2016

Francuzka uciekła

Aż mało nóg nie pogubiła :))) Indianka sama kontynuuje porządki i załatwia niezbędne sprawy. Za to Kamyk był dziś całkiem trzeźwy, wstał o dziwo rano i zabrał się do roboty. Pracuje chaotycznie i niewydajnie, ale coś tam porobi. Indianka w tym czasie może zająć się czym innym.

W kuchni zrobiło się przestronnie i jest bardzo ciepło, aż za ciepło.

Indianka z Kamykiem pocięła dziś trochę gałęzi i zwiozła 4 taczki drewna pod dom. Zmyła i wysuszyła naczynia. Nakarmiła kury, koty i psy. Dopilnowała, by Denver miała zdezynfekowaną ranę. Kamyk przemył rivanolem. Rana się zasklepia i zasycha. Klacz już kłusuje trochę. Zaś pozostałe konie np. ogier i Dakota nauczyły się bronić przed ludźmi, a nawet atakować. Stają na tylne nogi i idą na domniemanego agresora machając przednimi nogami. Tego doświadczyła Francuzka i Kamyk. Bojowe się zrobiły po tym ataku na Denver.

Do Indianki koniki mają więcej zaufania i respektu. Wszak Indianka to ich ukochana Pani i opiekunka. Nigdy im krzywdy nie zrobiła, nigdy nie biła.

Spoko

Do wiosny wyszykuję pokoik gościnny i udostępnię go za kaskę.
30 zł osobodoba na pięknym Rancho wśród sympatycznych zwierząt.
Kto kreatywnej, artystycznej duszy zabroni? :)

Lechia kreatywna

Ps. Ale Maluchnik będzie się pieniła :D Indianka zamiast sprzedać jej za grosze swoje gospodarstwo, będzie je rozwijać dalej sama ;) Toż to pewnie wyraz choroby psychicznej czy innych zaburzeń osobowości "takiej jednej co pisze bloga" ;))) Pewnie "megalomania i narcyzm" w jednym :D
No i roszczeniowa postawa, bo rości sobie prawo do zarabiania na życie i godnych warunków mieszkaniowych... ;)

No love, no hope, no help...

... No future?

Lechia przygnębiona :(

wtorek, 18 października 2016

Gdy umrę

Wszystkie te szmaty w internecie i powiecie będą zadowolone.
Nareszcie dorwą się do moich zwierząt i majątku... :(((

W szponach alkoholika

Indianka ma dosyć. Miał nie pić. Miał pijany nie przychodzić do jej domu. Miał pijany nie łazić po jej domu! WKURW!!! Indianka jest wściekła!
Zatacza się. Przewraca. Bełkocze. Tłucze naczynia. Zbił talerz. Zabrał jej laptopa. Przewrócił się z nim. Zapijaczony. Cuchnący alkoholem. Obleśny. Zapluty. Ohydny. Indianka ma totalnie dość typa!!!

Dziewczyna jechała z Francji 16 godzin. Zmęczona. Nie może spać przez typa. Ani ona, ani Indianka. Wkurw!

Indianka chce się uwolnić od tej patologii raz na zawsze. Przywiózł do niej drzwi ze śmietnika. Wyłudził od niej 40 zł na ten śmieć. Miały być używane, ale drewniane i zadbane. A tu rozłażąca się, zniszczona, spuchnięta okleina. Śmiecia jej przywlókł do domu i się nachlał w Olecku tak, że aż przewraca się i niszczy jej sprzęty :((( Co za cholerna menda!! :(((

Lechia załamana :(((