niedziela, 16 października 2016

10 taczek drewna

W sumie Indianka zwiozła pod dom około 10 taczek drewna.
Kamyk wstał dopiero po południu, ale wziął się za rąbanie drewna i porąbał gdzieś z trzy metry sześcienne drewna.

Indiankę bolą lędźwie od pchania taczki pod górę. Jutro dla odmiany pracuje w domu.

Ma do wysprzątania kuchnię, ganek, sypialnię, piwnicę. Trzeba zrobić miejsce na opał na ganku i w piwnicy. Mnóstwo roboty.

Lechia drewniana ;)

5 taczek


Ładna pogoda. Indianka zwiozła 5 taczek drewna pod dom.
Kamyk w tym czasie kimał, bo wczoraj do późna oglądał filmy.
Chyba nie trzeba wyjaśniać, że te jego kimono wywołało słuszny gniew Indianki? Dziś laptopik zostanie schowany. Nie będzie oglądania filmów :P

sobota, 15 października 2016

Tropik w domku

Napalone, że hej! Cieplutko. Wszystkie koty pokotem porozskładane na łóżku, na Indiance i na krześle.

Zapachy z pieca. Niam! :) Za półgodzinki obiadokolacja.

Indianka wyciągnęła się na swoim nowym łóżku i odpoczywa.

Lechia delektująca :)

Sobotnie rozczarowanie

Francuzi bardzo ładnie pracowali przy drzewie około 3 godziny i smakowało im jedzenie, ale dziewczyna chciała hotelowego komfortu, tj. niezależnego pokoju z prysznicem dla siebie, chłopaka i ich psa, a nie bardzo chciała pomóc posprzątać w domu by ten pokój wygospodarować, więc namówiła chłopaka, by pojechali dalej. No i pojechali. Dziewczyna grzecznie wytłumaczyła Indiance, że to nie chodzi o Indiankę i Kamyka, bo są fajnymi ludźmi i miło się z nimi gawędzi, ale że nawykła do wyższego standardu życia i liczyła na niezależny pokój dla dwojga z prysznicem i możliwość trzymania psa w domu, (a tu koty), a do tego jest mnóstwo drzewa do przerobienia, a oni się chcieli czegoś nowego nauczyć, a nie tylko przy drzewie robić. Tylko dziwnie trochę, bo w ofercie wolontariatu nie było niezależnego pokoju z prysznicem, było napisane, że dom jest do remontu i wysprzątania, mało tego, że oczekuje się pomocy w tymże sprzątaniu oraz przy drzewie, a nocleg ma być w swoim kamperze, a możliwość wprowadzenia do pokoju po jego gruntownym wysprzątaniu.

Widać ich wyobrażenia nie dorównały rzeczywistości. Smutne to trochę, ale nic na siłę. Nie chcą pomagać, to z Bogiem. Szerokiej drogi! Tylko po co gitarę zawracali? Specjalnie dla nich zrobiło się dodatkowe zakupy by było czym ich nakarmić i dokupiło łóżko, by wygospodarować jedno duże łoże dla nich. O mały włos Indianka kupiła im nowy materac do tego łóża. Daremne starania! No, ale tak to czasem bywa z turystami udającymi wolontariuszy. Zwłaszcza z takimi, którzy mają niewielkie doświadczenie w wolontariacie i są nastawieni na komfort hotelowy.
Dużo wartościowszymi wolontariuszami są prawdziwi wędrowcy, tacy, co z niejednego pieca chleb jedli. Tacy nie pękają po kilku godzinach pracy.

Tymczasem Indianka szykuje obiadek. Dziś na obiad kurczaki pieczone, ziemniaki gniecione, marchewka duszona, sosik. Do picia świeży kompot.
W sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Więcej jedzenia zostanie dla Indianki i Kamyka. Ku chwale Ranch'a! ;)

Lechia rozczarowana ale syta

piątek, 14 października 2016

Francuzi na obiadokolację

Dzisiaj filmu nie będzie. Dzisiaj wieczorem na Rancho zwalili się sympatyczni  Francuzi. Indianka z marszu z nimi łapała owce, bo akurat zabłąkały się w dziwną strefę, a potem porozmawiała z gośćmi, w tym podzieliła się wiedzą o potędze Słowiańszczyzny w antycznej Europie. Niech wiedzą, jak wspaniałe są korzenie Polaków :)
Gości poczęstowała rosołkiem i położyła ich spać w ich kamperze.

Sama zaś śpi dziś na swoim nowym, pięknym łóżeczku, które zmontował jej Kamyk. Księżniczce się należy nowe łóżeczko po 14 latach harówy na gospodarstwie. Drewniane łóżko 90 cm x 200 cm. Zgrabna pojedynka.
Indianka jest singielką, więc jej duże, podwójne łóżko niepotrzebne.

Kamyk dostał na strych starą pojedynkę Indianki. Wniósł z Francuzem.
Ustawił pod kominem. Przyniósł materac ze stajni i zagnieździł się na tym łóżku. Ale ma powiedziane, że gdy się nachla, choćby narąbie jednym piwem, to Indianka go do domu nie wpuści. Wylatuje on z domu do stajni choćby piździło i tyle.

Juncker uderza w polską gospodarkę! KE chroni interesy zagranicznych koncernów

Ja jako Polka nie życzę sobie by jakiś obcy pajac z Brukseli co nie płaci w Polsce podatków, bruździł w polskiej gospodarce i budżecie.

Lechia suwerenna

Dodano: 13.10.2016 [22:11]
Zachodnie koncerny boją się tego podatku, ale i tak będzie - niezalezna.pl
foto: Krzysztof Sitkowski
Wicepremier i minister finansów Mateusz Morawiecki potwierdził, że rząd pracuje nad nową ustawą o podatku handlowym. Z kolei poseł Jacek Sasin, przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, w rozmowie z reporterką niezalezna.pl, zapewnił, że budżet jest realizowany zgodnie z planem, a dochody rosną dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego.

Pod koniec września Komisja Europejska zakwestionowała obowiązujący w Polsce podatek handlowy. Ustawę wprowadzającą podatek krytycznie oceniała Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, reprezentująca interesy zagranicznych koncernów, takich jak Auchan, Tesco czy Jeronimo Martins.

Ustawa o podatku handlowym weszła w życie 1 września. Zgodnie z nią obowiązują dwie stawki – 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Według założeń rządu, w 2017 r. podatek ten miał przynieść 1,6 miliarda złotych wpływów do budżetu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Juncker uderza w polską gospodarkę! KE chroni interesy zagranicznych koncernów

Do tego problemu odniósł się dzisiaj wicepremier Mateusz Morawiecki, który był gościem Polsat News. Pytany, czy rząd pracuje nad ustawą o podatku handlowym, potwierdził.

- Tak, tak. To pewna dyskryminacja. Akurat ten piękny kraj, o którym rozmawiamy – Francja – ma podatek handlowy od 1972 roku i wszystko jest w porządku, nikomu nie przeszkadza.On się nawet tak nazywa – podatek od rzemiosła i usług po to, żeby wspierać lokalne rzemiosła i usługi, lokalny handel. U nas KE niestety zakwestionowała ten podatek. Będziemy starali się bardzo szybko wejść w dialog z KE, jakiego typu podatek jest możliwy, bo chcemy pracować nad tym podatkiem. Może trzeba odwzorować ten francuski, może hiszpański - tłumaczył.

Zwrócił również uwagę na inny bardzo istotny wątek.
 
Jesteśmy wyraźnie traktowani jako obywatel UE drugiej kategorii. Nie chcemy być traktowani jako państwo drugiej kategorii i na pewno sobie na to nie pozwolimy, ale nie chcemy też wchodzić w konfrontację
- podkreślił wicepremier Morawiecki.

Z kolei poseł Jacek Sasin zapewnił, że:
 
Budżet tegoroczny jest realizowany zgodnie z planem. Wyraźnie obserwuje wzrost dochodów budżetu, to są skutki przyjęcia ustaw uszczelniających system podatkowy. W przyszłym roku te działania będą jeszcze bardziej widoczne, bo kolejne ustawy przed nami.
Dobre informacje poseł Sasin ma również o przyszłorocznym budżecie.
 
Przewiduje on ambitny wzrost gospodarczy na poziomie 3,6 procenta, przewiduje zapewnienie środków na realizację na najważniejsze programy społeczne
- powiedział polityk Prawa i Sprawiedliwości.
OBEJRZYJ CAŁĄ ROZMOWĘ Z POSŁEM SASINEM

http://niezalezna.pl/87540-zachodnie-koncerny-boja-sie-tego-podatku-ale-i-tak-bedzie

Francuski rząd chciał wcisnąć Polakom wadliwe śmigłowce

Dobrze, że nasz rozsądny Rząd nie dał sobie wcisnąć za miliardy spadającego złomu.

Warto też pamiętać o znieważeniu Polaków przez francuski rząd, który potraktował polskich kibiców jak terrorystów.

Nie chcemy francuskiego złomu na polskiej ziemi.

Polskie fabryki potrafią produkować śmigłowce. Dajmy zarobić Polakom.

Lechia rozważna


Bliźniaki Caracala uziemione po katastrofie maszyny. „Poważna wada fabryczna” - niezalezna.pl
foto: Wikimedia Commons/Dmitry A. Mottl
Śmigłowce z Grupy Airbus Helicopters: Super Puma EC225LP i Super Puma AS332L2 nadal są uziemione w Wielkiej Brytanii i Norwegii. To wynik śledztwa po kwietniowej katastrofie śmigłowca. Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotnictwa (EASA) wydała czasową zgodę na loty, ale brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego podtrzymał decyzję o całkowitym zakazie wszystkich lotów brytyjskich operatorów.

W kwietniowej katastrofie w Norwegii zginęło 13 osób. EC225 LP to bliźniak wojskowego H225M Caracal, jakie negocjował dla Polski rząd PO-PSL. Zarówno jeden, jak i drugi model, jest produkowany przez grupę Airbus Helicopters.

W piątek, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego wydała tymczasową zgodę na loty dla maszyn Super Puma EC225 LP i Super Puma AS332 L2. Pomimo decyzji EASA brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego (CAA) potwierdził, że istnieją poważne wątpliwości i podtrzymał decyzję o całkowitym zakazie wszystkich lotów brytyjskich operatorów.

Brytyjski CAA nadmienił, że Norweski Urząd Lotnictwa Cywilnego również do odwołania zakazał lotów tych śmigłowców.

Jesteśmy zjednoczeni w naszej ocenie sytuacji z norweskim urzędem Lotnictwa Cywilnego. Obie agencje przed podjęciem jakichkolwiek działań czekają na dalsze informacje w zw. z prowadzonym śledztwem – podał CAA.
29 kwietnia w Norwegii doszło do tragicznego w skutkach wypadku helikoptera EC225 LP. Śmigłowiec rozbił się w pobliżu Bergen podczas powrotu z platformy morskiej Statoil.

Śmigłowiec wracał z platformy Gullfaks, wydobywającej ropę i gaz spod dna na Morza Północnego. Według świadków, śmigłowiec stracił w powietrzu śmigło i spadł do morza. Katastrofie towarzyszył wybuch – informowaliśmy w kwietniu.

Wypadek śmigłowca Super Puma z 29 kwietnia nadal jest przedmiotem dochodzenia. Jest badany przez władze Norwegii i Wielkiej Brytanii. Norwegowie podali, że śledztwo wykazało, że powodem wypadku była wada fabryczna, dokładnie wada metalurgiczna elementu przekładni. Śledczy podkreślili, że wirniki w tych maszynach często są nieprawidłowo zamontowane.

We wrześniu tego roku nad Przełęczą Świętego Gotarda w Szwajcarii doszło do katastrofy lotniczej. Wypadek miał śmigłowiec AS532 Super Puma, zginęły dwie osoby.

Znamienne są informacje o rzekomej przyczynie wypadku. Choć nie są ostateczne znane, media w Szwajcarii podały informację o awarii wirnika w śmigłowcu. 

Śmigłowce Super Puma nazywane są bliźniakami technicznymi Caracali: 50 tego typu śmigłowców wojskowych było oferowanych polskiej armii w ramach przetargu na zakup wielozadaniowych śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP. Zarówno śmigłowce Super Puma, jak i Caracale, są produkowane przez koncern Airbus Helicopters. 

Rozmowy z Airbus Helicopters zostały zakończone.

czwartek, 13 października 2016

"A co z kotami?"

"A co z kotami? Jeszcze żyją czy już zjedzone przez lisy?" - pyta na Facebooku wrogów Indianki mieszkających setki kilometrów od niej, zatroskany o los kotów Krzysztof Wiśniewski... ;)

Drogi Krzysztofie, pamiętaj, że najlepsza jest sobota na potrawę ze świeżego kota ;))) W sobotę gotuje Kamyk! :D hahahaha :)))

Móvie: "Władca pierścieni - Dwie wieże"

Dziś po zasłużonym dniu pracy: pożywny rosół i frytki, a na deser móvie :)
Kamyk uwielbia rosół Indianki. Ugotowała go na czterech korpusach kurzych i warzywach.

Zapomniane polskie państwo między Rosją i Chinami


Z cyklu: Polak potrafi :) 

np. Założyć państwo między Rosją a Chinami :)


Lechia rozbawiona :)

Zapomniane polskie państwo między Rosją i Chinami


Istniało w XVII wieku państwo na Dalekim Wschodzie, które nie bało się ani cara rosyjskiego, ani cesarza chińskiego. Państwo założone przez banitów, awanturników, zbiegłych chłopów i jeńców wojennych, a rządzone przez Polaków uciekających przed zemstą cara.
To zapomniane dziś prawie zupełnie państwo nazywało się Jaxa a jego założycielem i władcą był polski szlachcic – Nicefor Czernichowski, herbu Jaksa. Jak to możliwe, że ten kraj nad Amurem mógł rzucić wyzwanie największym potęgom świata? Kim był jego zuchwały przywódca, człowiek, o którym można by dziś pewnie napisać niejedną powieść i nakręcić hollywoodzki film?
Nicefor Czernichowski urodził w Czerniachowie na Wołyniu. W młodym wieku dostał się do niewoli rosyjskiej pod Nowogródkiem Siewierskim, broniąc Polski przed rosyjskim najazdem. Zesłano go wraz z ojcem do Wołogdy. Jednak gdy rok później w 1634 r. podpisano pokój polanowski i większość polskich jeńców wracała do ojczyzny, Nicefor przysiągł służyć carowi i przeszedł na prawosławie. Nagrodzono go za to kwotą… 3 i pół rubla.
Dlaczego Polak przysiągł służyć carowi, z którym wcześniej walczył? Dalszy rozwój wypadków wskazuje, że szlachcic po prostu nie chciał wracać do kraju z pustymi rękami. Otóż po otrzymaniu dodatkowo 7 rubli żołdu Czernichowski z kilkoma towarzyszami rozpoczęli ucieczkę do Polski. Zostali jednak schwytani. Za zdradę Nicefor wraz z poślubioną w międzyczasie żoną zostali zesłani do Jenisejska w głębi Syberii. Uciekać stamtąd byłoby trudno, więc nasz bohater postanowił się jednak ustatkować.


Tak prawdopodobnie wygladał herb Jaxa, którego używał Nicefor Czernichowski. Możemy uznać, że był to także herb jego syberyjskiego państwa. Źródło: Wiedza i Życie – Inne Oblicza Historii
Tak prawdopodobnie wyglądał herb Jaxa, którego używał Nicefor Czernichowski. Możemy uznać, że był to także herb jego syberyjskiego państwa. Źródło: Wiedza i Życie – Inne Oblicza Historii

Carskie władze przerzucały rodzinę Czernichowskich wraz z trzema synami i dwiema córkami z miejsca na miejsce i z czasem zaczęły powierzać Niceforowi różne funkcje – był lokalnym nadzorcą i awansował na setnika kozackiego. Rodzina żyła sobie w spokoju i dostatku a Czernichowski, który odwiedził Moskwę, prosił nawet listownie cara o przywrócenie mu tytułu szlacheckiego – odpowiedzi jednak nie otrzymał.

Całe stabilne życie Polaka legło w gruzach w 1664 roku. Na początku lipca carski wojewoda ilimski Wawrzyniec Obuchow zgwałcił jedną z jego córek, a męża drugiej aresztował. Takiej zniewagi ojciec – polski szlachcic nie mógł puścić płazem. Wkrótce potem wraz ze swoimi ludźmi dopadł i zamordował wojewodę. Za taki czyn kara mogła być tylko jedna – śmierć.

Uchodząc przed zemstą cara Czernichowski wraz ze swymi 84 banitami postanowił zbiec nad Amur, na granicy rosyjsko – chińskiej. Przedzieranie się przez dziką tajgę było dramatyczne – wkrótce wielu uciekinierów zmarło z zimna i chorób lub zginęło w walkach z miejscowymi Tunguzami i Daurami.

Po wielu ciężkich zimowych miesiącach garstka zbiegów dotarła w końcu do dawnej spalonej kozackiej stanicy Ałbazino. Czernichowski postanowił, że tu zostaną. Polak energicznie przystąpił do odbudowy warowni. Z czasem do grodu, który nazywano Jaksa, zaczęli coraz liczniej przybywać różni banici i zbiegli chłopi z Rosji, nie brakowało wśród nich Polaków.

Czernichowski zdawał sobie sprawę, że nie obroni swojego państwa przed zakusami chińskimi i rosyjskimi bez pozyskania miejscowej ludności. Szybko zdobył szacunek i posłuch wśród autochtonów, którzy pamiętali terror rosyjski i w Czernichowskim widzieli szansę na ratunek. Zaczęli mu więc nawet płacić daninę w srebrze i sobolowych skórach.

Wokół warowni powstawały kolejne osady – państwo Jaksa rosło w siłę. W twierdzy przechowywano skarb i sztandar Jaksy. Obowiązywała też księga praw Jaksy ułożona prawdopodobnie przy pomocy unickiego mnicha Hermogenesa.

Wkrótce Czernichowski nawiązał stosunki dyplomatyczne z Chinami, które uznały niepodległość Jaksy. Niezwykłe jest, że dwór chiński pisał do niego… również po polsku, adresując listy „do mądrego chana”.
Samozwańcze państwo zdołało odeprzeć kilka najazdów okolicznych rosyjskich wojewodów i jednocześnie rozpoczęło korespondencje dyplomatyczną z samym carem. Wkrótce Czernichowski zrozumiał jednak, że musi chyba pójść na jakiś kompromis i w 1669 roku zaczął wysyłać carowi dobrowolny podatek, co było chytrym posunięciem.
W 1670 r. na Jaksę napadły liczne oddziały chińskie, ale państwo polskich zbiegów, chłopów i miejscowych dzikich plemion zdołało się obronić, czym wprawiło w zdumienie samego cara. Dwa lata później plan Czernichowskiego się powiódł – car rosyjski wprawdzie skazał go na śmierć, ale dwa dni później – darował mu winy i uczynił go „wicewojewodą ałbazińskim”. Nicefor osiągnął to co zaplanował.








Albazino

Zapomniane polskie państwo między Rosją i Chinami

 Dział: Historia W popularnych | 11 maja 2016
Istniało w XVII wieku państwo na Dalekim Wschodzie, które nie bało się ani cara rosyjskiego, ani cesarza chińskiego. Państwo założone przez banitów, awanturników, zbiegłych chłopów i jeńców wojennych, a rządzone przez Polaków uciekających przed zemstą cara.
To zapomniane dziś prawie zupełnie państwo nazywało się Jaxa a jego założycielem i władcą był polski szlachcic – Nicefor Czernichowski, herbu Jaksa. Jak to możliwe, że ten kraj nad Amurem mógł rzucić wyzwanie największym potęgom świata? Kim był jego zuchwały przywódca, człowiek, o którym można by dziś pewnie napisać niejedną powieść i nakręcić hollywoodzki film?
Nicefor Czernichowski urodził w Czerniachowie na Wołyniu. W młodym wieku dostał się do niewoli rosyjskiej pod Nowogródkiem Siewierskim, broniąc Polski przed rosyjskim najazdem. Zesłano go wraz z ojcem do Wołogdy. Jednak gdy rok później w 1634 r. podpisano pokój polanowski i większość polskich jeńców wracała do ojczyzny, Nicefor przysiągł służyć carowi i przeszedł na prawosławie. Nagrodzono go za to kwotą… 3 i pół rubla.
Dlaczego Polak przysiągł służyć carowi, z którym wcześniej walczył? Dalszy rozwój wypadków wskazuje, że szlachcic po prostu nie chciał wracać do kraju z pustymi rękami. Otóż po otrzymaniu dodatkowo 7 rubli żołdu Czernichowski z kilkoma towarzyszami rozpoczęli ucieczkę do Polski. Zostali jednak schwytani. Za zdradę Nicefor wraz z poślubioną w międzyczasie żoną zostali zesłani do Jenisejska w głębi Syberii. Uciekać stamtąd byłoby trudno, więc nasz bohater postanowił się jednak ustatkować.

Tak prawdopodobnie wygladał herb Jaxa, którego używał Nicefor Czernichowski. Możemy uznać, że był to także herb jego syberyjskiego państwa. Źródło: Wiedza i Życie – Inne Oblicza Historii
Tak prawdopodobnie wyglądał herb Jaxa, którego używał Nicefor Czernichowski. Możemy uznać, że był to także herb jego syberyjskiego państwa. Źródło: Wiedza i Życie – Inne Oblicza Historii
Carskie władze przerzucały rodzinę Czernichowskich wraz z trzema synami i dwiema córkami z miejsca na miejsce i z czasem zaczęły powierzać Niceforowi różne funkcje – był lokalnym nadzorcą i awansował na setnika kozackiego. Rodzina żyła sobie w spokoju i dostatku a Czernichowski, który odwiedził Moskwę, prosił nawet listownie cara o przywrócenie mu tytułu szlacheckiego – odpowiedzi jednak nie otrzymał.
Całe stabilne życie Polaka legło w gruzach w 1664 roku. Na początku lipca carski wojewoda ilimski Wawrzyniec Obuchow zgwałcił jedną z jego córek, a męża drugiej aresztował. Takiej zniewagi ojciec – polski szlachcic nie mógł puścić płazem. Wkrótce potem wraz ze swoimi ludźmi dopadł i zamordował wojewodę. Za taki czyn kara mogła być tylko jedna – śmierć.
Uchodząc przed zemstą cara Czernichowski wraz ze swymi 84 banitami postanowił zbiec nad Amur, na granicy rosyjsko – chińskiej. Przedzieranie się przez dziką tajgę było dramatyczne – wkrótce wielu uciekinierów zmarło z zimna i chorób lub zginęło w walkach z miejscowymi Tunguzami i Daurami.
Po wielu ciężkich zimowych miesiącach garstka zbiegów dotarła w końcu do dawnej spalonej kozackiej stanicy Ałbazino. Czernichowski postanowił, że tu zostaną. Polak energicznie przystąpił do odbudowy warowni. Z czasem do grodu, który nazywano Jaksa, zaczęli coraz liczniej przybywać różni banici i zbiegli chłopi z Rosji, nie brakowało wśród nich Polaków.
Czernichowski zdawał sobie sprawę, że nie obroni swojego państwa przed zakusami chińskimi i rosyjskimi bez pozyskania miejscowej ludności. Szybko zdobył szacunek i posłuch wśród autochtonów, którzy pamiętali terror rosyjski i w Czernichowskim widzieli szansę na ratunek. Zaczęli mu więc nawet płacić daninę w srebrze i sobolowych skórach.
Wokół warowni powstawały kolejne osady – państwo Jaksa rosło w siłę. W twierdzy przechowywano skarb i sztandar Jaksy. Obowiązywała też księga praw Jaksy ułożona prawdopodobnie przy pomocy unickiego mnicha Hermogenesa.
Wkrótce Czernichowski nawiązał stosunki dyplomatyczne z Chinami, które uznały niepodległość Jaksy. Niezwykłe jest, że dwór chiński pisał do niego… również po polsku, adresując listy „do mądrego chana”.


Lokalizacja państwa Jaxa na współczesnej mapie Dalekiego Wschodu
Lokalizacja państwa Jaxa na współczesnej mapie Dalekiego Wschodu
Samozwańcze państwo zdołało odeprzeć kilka najazdów okolicznych rosyjskich wojewodów i jednocześnie rozpoczęło korespondencje dyplomatyczną z samym carem. Wkrótce Czernichowski zrozumiał jednak, że musi chyba pójść na jakiś kompromis i w 1669 roku zaczął wysyłać carowi dobrowolny podatek, co było chytrym posunięciem.
W 1670 r. na Jaksę napadły liczne oddziały chińskie, ale państwo polskich zbiegów, chłopów i miejscowych dzikich plemion zdołało się obronić, czym wprawiło w zdumienie samego cara. Dwa lata później plan Czernichowskiego się powiódł – car rosyjski wprawdzie skazał go na śmierć, ale dwa dni później – darował mu winy i uczynił go „wicewojewodą ałbazińskim”. Nicefor osiągnął to co zaplanował.
Historia niezwykłego tworu – księstwa Jaksa dobiegła końca w 1674 r. , kiedy państwo to przeszło pod kuratelę rosyjską. Dlaczego Czernichowski nie próbował dalej walczyć o niepodległość? W dłuższej perspektywie było to po prostu niemożliwe, gdyż Jaksa była zbyt słaba na jednoczesne odpieranie ataków chińskich i rosyjskich. Zresztą polski szlachcic – awanturnik osiągnął to co chciał – uniknął kary śmierci za zabicie wojewody, zyskał sobie powszechny szacunek i dodatkowo – wysokie stanowisko.

Oblężenie Ałbazina przez wojska chińskie w 1685 roku. Ryc. Wikimedia Commons
Oblężenie Ałbazina przez wojska chińskie w 1685 roku. Ryc. Wikimedia Commons
O dalszych losach tego niezwykłego człowieka nie wiadomo zbyt wiele. W 1675 roku przewodził zwycięskiej wyprawie przeciw Chinom, po której prawdopodobnie zmarł. Według innych źródeł, w 1680 roku Czernichowski otrzymał ponownie w Moskwie tytuł szlachecki (bojarski), o który zabiegał już kilkanaście lat wcześniej.

Matka Boska Ałbazińska
Matka Boska Ałbazińska
W 1685 roku Chiny napisały ostatni dokument po polsku do mieszkańców Jaksy – widać więc, że Czernichowskiego i jego państwo darzono szacunkiem na dworze chińskim jeszcze długo. Wkrótce po śmierci Czernichowskiego wielki najazd chiński zniszczył warownię, część obrońców zginęła, pozostali – jako jeńcy – osiedlili się w Chinach. Wkrótce jednak warownię odbudowano, a jej 800-osobowa załoga skutecznie stawiła opór kolejnemu najazdowi 10-tysięcznej armii chińskiej.
Do dziś w miejscowości Ałbazino można oglądać ikonę obecnie zwanej Matką Boską Ałbazińską, przywiezioną niegdyś przez mnicha Hermogenesa, a także chińskie mapy z zaznaczonym na nich „państwem Jaxa”.

http://reporters.pl/153/zapomniane-polskie-panstwo-miedzy-rosja-i-chinami/

środa, 12 października 2016

Móvie: 5 element

Dziś po dniu pracy pyszny obiad zrobiła Indianka: schabowe w sosie warzywno-śmietanowym z ziemniakami, do picia kompot z jabłek.

Po obiadokolacji Indianka i Kamyk obejrzeli "5 element".
Po filmie Kamyk udał się spać do swej przepastnej i przewiewnej siedziby, gdzie w łóżku towarzyszą mu koty i psy.

wtorek, 11 października 2016

Móvie

Indianka z Kamykiem obejrzeli sobie móvie po pysznej obiadokolacji ugotowanej przez Kamyka.

Móvie:
Gang Rosenthala - Bukareszt 1959. Grupka młodych Żydów znających się jeszcze z czasów ruchu oporu, chcąc zdobyć fundusze na opuszczenie bloku komunistycznego dokonuje skoku na Narodowy Bank Rumunii.

Dlaczego sędziów nie wybiera naród?

Moim skromnym zdaniem, obecnie większość sędziów dziedziczy zawód prawnika po rodzicach, orzeka wyłącznie we własnym imieniu i swojego kastowego, hermetycznego środowiska, nie licząc się z prawem, a je naginając nierzetelnymi uzasadnieniami wyroków i subiektywnymi interpretacjami prawa. Dla naprawy sytuacji, dla równowagi, potrzebni są godni zaufania ławnicy wybierani spośród społeczeństwa z wyłączeniem skompromitowanych komuchów - największych szkodników w historii Polski.

Lechia sprawiedliwa



W czyim imieniu orzekają sądy?


"Oczywiście „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej”, tak przynajmniej w art. 174 stanowi konstytucja. Tak być powinno, a jak jest w rzeczywistości?

Rzeczpospolita Polska to ogół obywateli stanowiących naród, który sprawuje władzę zwierzchnią przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio (art. 4 konstytucji).

W jaki sposób Rzeczpospolita upoważnia sędziów, aby w jej imieniu wydawali wyroki? Czy upoważnia ich w wyborach? W przeciwieństwie do innych władz państwowych (prezydenta, Sejmu, Senatu) sędziowie nie są wybierani przez naród, nie pochodzą z wyboru.

A przecież od niepamiętnych czasów właśnie w drodze wyborów wskazywano sędziów reprezentujących społeczeństwo lub poszczególne jego grupy (stany), w postaci sądów ławniczych lub sądów przysięgłych, w których uczestniczyli zwykli obywatele.

 Owszem, w sądownictwie uczestniczyli także prawnicy – sędziowie reprezentujący monarchę. Każdy rozsądny monarcha dbał jednak o to, aby z wyjątkiem spraw politycznych ciężar rozstrzygania sporów w sprawach karnych i innych powierzać również przedstawicielom społeczeństwa. (...)

Nawet komuniści, obejmując po wojnie władzę w Polsce, zapowiadali utworzenie sądów przysięgłych, aby pokazać zachodniej Europie, jacy z nich „demokraci”. Oczywiście skończyło się na zapowiedziach. Utworzono natomiast sądy ławnicze, traktując sędziów obywatelskich – ławników – jak piąte koło u wozu i ostatecznie ośmieszając ideę udziału obywateli w sądownictwie.

Ławnicy de facto nie mieli nic do powiedzenia mimo formalnego statusu równego sędziom. Zatriumfowała idea sądu profesjonalnego złożonego z prawników – funkcjonariuszy państwowych, sędziów – urzędników, wyrokujących niczym w monarchiach absolutnych bez udziału realnej reprezentacji społecznej i często nawet nie kolegialnie, tylko jednoosobowo. III Rzeczpospolita niczego w tym zakresie nie zmieniła. (...)"

http://dorzeczy.pl/id,11240/W-czyim-imieniu-orzekaja-sady.html

Deszczowy poniedziałek

W poniedziałek Indianka i Kamyk zmokli pracując na dworze przy drewnie, a potem suszyli się pracując pod dachem domu.

Wieczorem Kamyk wlisił się na salony, usmażył frytki i namówił Indiankę na obejrzenie na laptopie filmu, który okazał się brutalną, krwawą jatką. Indianka ze stresu przedawkowała herbatę uprzejmie zaparzaną i serwowaną raz po raz przez Kamyka :)

Wypiła aż trzy kubki herbaty. Herbatę zalewaną wrzącą wodą z Indianki nowego, pojemnego czajnika, który nabyła, gdyż stary czajnik spłonął na ognisku dosyć dawno temu i wygląda tragicznie oraz dno ma wybrzuszone do góry, co bardzo zmniejsza jego pojemność i użytkowość. Niewielka ilość wody wylewa się z niego podczas wrzenia i przestawiania. Nowy czajnik tego feleru nie ma.

Dzień minął w miarę spokojnie, nie licząc wybuchu gniewu Indianki, podczas demontażu rozwalonych przez Kamyka okien. Kamyk zdejmując zniszczone przez siebie skrzydła, niemiłosiernie utyskiwał, że ciężko zdjąć skrzydła, był bliski rezygnacji, już rezygnował z zadania, co wyprowadziło poszkodowaną Indiankę z równowagi: "Rozpierdoliłeś mi okna, to teraz naprawiaj debilu!!!"

Po północy, czyli po obejrzeniu w sumie drugiego filmu, bo pierwszego nie dało się oglądać osobie wrażliwej, jaką jest Indianka, Kamyk udał się do swojej przepastnej i przewiewnej siedziby w stajni, gdzie znajduje się jego łóżko.

niedziela, 9 października 2016

Pracowita niedziela

O dziwo, dziś Kamyk sprawował się wzorowo, aczkolwiek wymusił na Indiance zmianę planów weekendowych. Planowała zająć się domem, a zamiast tego, razem piłowali, rąbali, zbierali i wozili drewno do pieca. Wspólna praca szła raźno. Kamykowi raźniej niż wczoraj. Rzeczy niemożliwe według niego wczoraj, dziś za sprawą Indianki stały się możliwe. 

Mianowicie, wczoraj Kamyk nie wyciągnął z wody kilku pieńków, twierdząc, że "nie da się: za ciężkie, za daleko od brzegu, obracają się dookoła i nie można wyjąć". Zaś dziś Indii z łatwością przyciągnęła grabiami te krnąbrne pieńki do brzegu i wyjęła je z wody, podając Kamykowi do poszczepania :) Poszczepał :)

Kamyk za dzisiejszą dobrą postawę został wynagrodzony nowym, miękkim, wygodnym, eleganckim pulowerem oraz paczką tytoniu. Oczywiście też dostał kawę i gorące posiłki. Indii jest surowa, ale sprawiedliwa. Firm, but fair :)

Lechia sprawiedliwa

sobota, 8 października 2016

Względny spokój

O dziwo, wczorajszy atak wściekłości Kamyka zakończył się na pogróżkach.
Poszedł spać do stajni i już domu Indianki nie forsował w nocy.

Zaś dziś rankiem, potulny jak baranek i trzęsący się z zimna zapukał w okienko Indianki i pokornie poprosił o wiadro do dojenia kóz. Nawet nie żądał nic dla siebie: ani kawy, ani jedzenia, ani papierosów czy piwa. Nawet kurtki nie chciał.

Po wydojeniu kóz, Indianka sama ze swojej inicjatywy zrobiła mu gorącą kawę i dała mu papierosa. Chętnie skorzystał. Przez okienko z łokciami opartymi na mokrym parapecie, chwilę opowiadał o swoich przygodach w skłocie w Olecku. Następnie ruszył nad rzekę rąbać drzewo. Po porąbaniu drewna i zwiezieniu go pod dom, dostał podwójną porcję jajecznicy i herbaty.

Okno sprawne, przeszklone. Tu na tym parapecie je gorące posiłki Kamyk :)

Indianka wydała mu ten posiłek przez okienko kuchni (jedno z trzech w które jest wyposażona kuchnia).
W tym celu musiała przestawić liczne dzieła sztuki użytkowej, zalegające rustykalną komodę firmy Black & White, by zrobić dostęp do ginącego w tym przepychu okna :)
No bo pierwsze dawniej wygodne okienko tuman Kamyk zniszczył i jest nieotwieralne (uszkodzony mechanizm) i nieprzeźroczyste (plexa zamiast szyby).

Okno uszkodzone, nieotwieralne, plexa zamiast szyby.

Kamyk zjadł na parapecie tegoż drugiego okienka. Jak w barze szybkiej obsługi :) Indianka nawet uwieczniła to zdjęciem. Kamyk wstydliwie ukrył twarz pod daszkiem czapki. Odwaga do demolowania kolejnego okna chwilowo mu zanikła.

Potem Kamyk udał się na wieś kupić udka i porcje rosołowe na obiad oraz drożdże.
Indianka dała mu ostrożnie ledwo 10 zł, by nie kusiło go by nakupić piwa i zachlać.

Po powrocie dalej rąbał drewno i zwoził pod dom.
Indianka obserwuje go i na razie nie chwali, coby jutro nie musiała pochwał odwoływać.

Indianka dziś skupiła się na pracy w domu. Paliła w piecu, zmywała, gotowała, prała i wykąpała się z lubością. 

W czwartek i piątek fizycznie ciężko pracowała na siedlisku i na weekend zaplanowała sobie lżejsze prace domowe. Ponadto wolała nie wychodzić z domu, gdy się Kamyk pojawił na Rancho. Nie była pewna, jak się on może zachować.

Lechia ostrożna

piątek, 7 października 2016

20.20 Powrót psychopaty

Ciemno. Dobija się przez okno do domu. Żąda wpuszczenia go i zrobienia mu jeść. Indianka w łóżku. Odmawia. Psychol wulgarnie ubliża jej i grozi podpaleniem. Indianka dzwoni na 997. Dyżurny nie odbiera.

czwartek, 6 października 2016

Kurzawa

Indianka zmobilizowała się dziś do ciężkiej pracy. Sama jedna ustawiła jedne naderwane drzwi i drugą cholernie ciężką bramę do stajni, która będąc tylko podpartą, została wypchnięta przez kozy i zwalona w błoto i deszcz, gdzie nasiąkła tak obficie, że nijak ją było dźwignąć do pionu.

Oj, nasiłowała się Indianka by bramę podnieść. To nie robota dla kobiety! (Wnuk, rusz dupę wreszcie!!!). Nie dała rady tak normalnie rękami, więc użyła lewara i dźwigni by drzwi unieść, oraz pieńka drzewa by zablokować bramę przed upadkiem na Indiankę. Cięężko było! Ale udało się Indiance postawić bramę i oprzeć porządnie o ścianę i zablokować możliwość ponownego upadku. Brama za ciężka by Indianka dała radę włożyć zawiasy na kruki.
(Wnuk włoży :))).

Po za tym przerzuciła belę siana w rozsypce, do następnego, lepiej zabezpieczonego przed kozami pomieszczenia. Kurzyło się, że hej! Jutro musowa kąpiel i mycie głowy. Dziś już nie ma siły rozpalać w piecu i szykować sobie kąpiel.

Zabezpieczyła tę kopę siana słupem i kawałkiem zniszczonych drzwi.
Jutro jeszcze coś tam dołoży by wyeliminować całkowicie ryzyko wtargnięcia kóz na tę kopę siana.

Kamyk odezwał się rano. Niby miał odpracować szkody na Rancho. Ale po południu znowu zachlał w Olecku. Indianka wobec tego powiedziała, by już się nie fatygował do niej, bo to nie ma sensu. Niech siedzi tam, gdzie mu się dobrze chla i jej gitary nie zawraca, że bezdomny sierota. Widać mu taki styl życia pasuje.

Indiance ciężko jest samej, ale woli być sama niż szarpać się z konfliktowym  alkoholikiem, który tylko szuka pretekstu by zachlać.

Lechia ciężko pracująca

Chujowa pogoda

Nic się nie chce robić. Plucha!
Indianka z trudem się zmobilizowała do przewalania siana i ścielenia słomy zwierzom. Siano trzeba wrzucić na górę, by zwierzyna nie zadeptała go na dole.
Przydałaby się jakaś pomoc.

Piiiźźździ

Od paru dni piiiźźździ jak na Zakopiance, do tego plucha!