RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
sobota, 12 marca 2016
Przyczyny zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego
Pisze polski Snowden:
"Wiem, że komentarz mój jest długi, ale proszę nie zrażać się na początku, ponieważ są to ważne kwestie o których warto wiedzieć. Drugą sprawą jest to, aby Państwo rozpowszechniali informacje, które zawarte są w tym komentarzu. Im więcej nas wie, tym jesteśmy bezpieczniejsi.
Polską rządzi GTW - Grupa Trzymająca Władzę (WSI, Rosja, prokuratorzy i sędziowie).
Sieć jest trzymana za mordę groźbą samobójstw, wszyscy są podsłuchiwani.
Grupa Trzymająca Władzę steruje mediami publicznymi. Powołała Platformę Obywatelską.
W 2005 PIS zamieszał, bo wpadli na trop GTW. Blidę skasowano przy aresztowaniu, bo dużo wiedziała i wsypałaby. Koalicję PIS rozbito. Przejęto Państwową Komisję Wyborczą i odtąd wybory są fałszowane. Jak Lech Kaczyński wzmacniał siły zbrojne i blokował rząd PO, to go skasowano. Powołano Bronka figuranta, bo mają na niego haki.
Przez 8 lat był "raj". Z inwestycji i prywatyzacji Grupa Trzymająca Władzę brała 10-20%. Wymiana Państwowej Komisji Wyborczej namieszała, a KKW patrzyła na ręce. Podstawili tylko 15% głosów i nie utrzymano Bronka. Ich sondaże dawały 60% PIS, 6% PO, 1% PSL i 25% Kukiza. Było źle i zmieniono ustawę o TS o odwołanie Prezydenta i podstawiono 5 sędziów w TK. Pokazywano sondaże, że PIS i PO mają podobne wyniki by uwiarygodnić końcowe.
Petru to twór GTW i ich kasa - żaden kredyt Petru. Palikota wsunięto do SLD by pociągnął ich na dno (Palikot to twór GTW).
Kukizowi wciśnięto na listy kretów by skłócili środowisko.
Powołano 200 osób do pisania na forach źle o PIS i Kukizie, a dobrze o PO i Petru.
Nie dało się podstawić dość kart i PIS dostał władzę.
Odjęto Kukizowi, a dodano PSL by nie zmieniono konstytucji.
GTW poszła na ośmieszanie Dudy i PIS, że oszukali wyborców, że wzrosną podatki i ceny. Ma być akcja, że PIS chce wojny domowej i grozi wojną z Rosją, Niemcami i UE, że PIS to faszyzm, totalitaryzm, zacofany katolicyzm i wstyd na całą Europę. Lis ma słać krytyki do gazet w Niemczech i USA i pisać, że zachodnie media krytykują PIS.
GTW wie, że PIS jest w posiadaniu informacji o nich i nie dopuści by Ziobro przejął prokuraturę. Śmierć Kulczyka upozorowano by nie świadczył, bo idzie o giga przekręty z udziałem pierwszych osób. Odstąpiono od TS dla Ziobro i Kaczyńskiego, bo była obawa, że je ujawnią. Ułaskawienie Kamińskiego przeszkodziło, bo ten dużo wie.
Kopacz miała wyjazdowe posiedzenia, by umożliwić montowanie podsłuchów w regałach, biurkach i pod tynkiem na sufitach (ponad 100 podsłuchów) wśród pomieszczeń rządowych.
Komórki i email PIS i Kukiza są na podsłuchu. Duda ma podsłuch wszędzie - była wrzawa jak pojechał w nocy do Prezesa, bo tam nie mają.
Grupa Trzymająca Władzę powołała KOD do zamieszek. Jest plan skasowania Dudy i rozwiązania Sejmu, postawienia Dudy, Kaczyńskiego, Ziobry, Macierewicza i Kamińskiego przed Trybunał Stanu i rozwiązania PIS.
Jest ustawa zakazująca demonstracji. Dlatego PIS powinien wymienić Państwową Komisję Wyborczą, zrobić nowy program i powołać nowy tryb wyborów bez nieważności głosów i wymienić skład Trybunału Stanu i Trybunału Konstytucyjnego. Musi pilnie przejąć TVP. Tym uratują siebie i Polskę.
GTW nie podda się i nie zatrzyma przed zamachami, bo ma do stracenia giga finanse. Wyprowadzą ludzi na ulice i będą prowokacje z niszczeniem mienia przez przebranych kiboli. CZY WSI - GRUPA TRZYMAJĄCA WŁADZĘ - POSUNIE SIĘ DO PRZEMOCY I WINĄ OBARCZY PiS? "
http://wiadomosci.onet.pl/forum/niesiolowski-ziobro-boi-sie-ze-zawalila-sie-cala-k,0,2644869,208403026,czytaj.html
Grupa Trzymająca władzę dąży do zamieszek w Polsce i obalenia demokratycznie wybranego przez naród polski rządu narodowego Beaty Szydło.
Kim jest Mateusz Kijowski, lider KODu, który działa na rzecz GTW? :-)
http://www.blizejprawdy.pl/kim-jest-mateusz-kijowski-z-kod/
piątek, 11 marca 2016
Ucinamy emeryturki SBkom :-)
Nareszcie sprawiedliwości stanie się zadość i ci, co dawniej nękali
Polaków i tępili polskość - dostaną emerytury w wysokości takiej, w jakiej otrzymują emerytury ich ofiary. Dzięki temu, będą mieli szansę poczuć się tak, jak czują się ich ofiary od wielu, wielu lat, czyli bardzo biednie.
"Ustawa ma obejmować wszystkich oficerów SB, łącznie z tymi zweryfikowanymi (tym zmniejszając emeryturę proporcjonalnie do stażu w SB), ustalając im jednolitą najniższą emeryturę na poziomie 882,56 zł brutto.
Obecnie przeciętna emerytura byłego funkcjonariusza SB wynosi około 5 tys. złotych. Zmiany obejmą 25 tys. osób."
kresy.pl / wpolityce.pl
To pewnie temu tak gwałtownie protestowały KODaki :-) :-) :-)
Zaraz będzie krzyk do TK, że im PiS urwał kasę :-)
PiS jest i tak łaskawy, że im chce zostawić jakąkolwiek emeryturę zamiast wyzerować.
Za znęcanie się nad polskimi patriotami i szarą ludnością polską powinni stanąć przed sądem i trafić do pudła.
Szkoda, że prawdziwa Sprawiedliwość nadeszła tak późno.
Przez pół wieku gnębieni za komuny Polacy utrzymywali tych łajdaków ze swoich podatków.
czwartek, 10 marca 2016
Republika Romantika
środa, 9 marca 2016
Swojskie chlebiszcze
a dziś piekę pracowitą ręką indiańską wyrobione swojskie chlebiszcze :)
poniedziałek, 7 marca 2016
Najazd intruzów
Inspektor weterynarii Kornel Laskowski i dwóch dzielnicowych: Warsiewicz z Kowal Oleckich, oraz drugi ze Świętajna.
Indianka: O co chodzi? Co się stało? Znooowu kontrola??? A po co ta policja?
Kornel: Kontrola paszy. A policjanci to asysta.
Indianka: To bezprawie. Oni tu nie mają prawa być. Pan zostaje i robi kontrolę, a policjanci opuszczą mój teren.
Kornel: Nie mogą. Są jako asysta!
Indianka: Mogą. Jaka asysta? Na jakiej podstawie prawnej?
Warsiewicz wyciągnął papier w którym naczelny inspektor weterynarii w Olecku pan Salamon zwrócił się do policji oleckiej o asystę.
Indianka: To nie jest podstawa prawna. To tylko świstek. Obecność policji podczas kontroli jest nadużyciem. Proszę panów policjantów opuścić mój teren.
Kornel: Nie mogą. Muszą kontrolować ze mną. Jesteśmy jako całość. - ręką wykonał koło w powietrzu.
Indianka: Jaka całość?? Policjanci nie mają uprawnień do kontrolowania. Pan zostaje i kontroluje, a policja wypad! Weźcie się za bandytów i złodziei, zamiast tracić czas na duperele i nękać nachodzeniem biedną rolniczkę!
Kornel: To ja zapiszę, że odmówiła pani wpuszczenia kontroli.
Indianka: Niech pan nie kłamie. Pan może kontrolować, a oni tu są zbędni.
Kamyk? Słyszałeś wszystko? Nagrywaj! - rzekła Indianka do Przyjaciela przez telefon, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się dyskusji.
Policjanci speszyli się. Wycofali się, a Kornel poczłapał za nimi, odgrażając się, że zapisze, iż Indianka odmówiła kontroli.
Wsiedli w swoje wypasione bryki zafundowane im przez podatników i odjechali.
Pewnie wrócą z brygadą antyterrorystyczną :-) :-) :-)
niedziela, 6 marca 2016
Antypolonizm współczesny
Indianka marzy o kołderce z runa owczego
Postanowiła wyprać tyle wełny, aby starczyło na uszycie wełnianej kołdry. Na początek wykona coś mniejszego - poduszkę wełnianą, potem materacyk dla kotów, a na koniec dużą kołdrę dla siebie.
To dlatego, że nie lubi szyć ręcznie. Woli maszynowo, ale teraz nie ma prądu by uruchomić maszynę, a ręcznie nie chce jej się szyć dużych połaci kołdry, bo to pracochłonne, a ona nie ma tyle czasu by się tak bawić.
Aby się oswoić z ręcznym, mozolnym szyciem - zacznie od malutkiej poduszeczki na krzesło. Będzie to podusia pikowana.Pikować i tak by musiała ręcznie, bo nie ma maszyny typu pikówka, a zwykła stębnówka sobie rady z grubą kołdrą nie da.
Indianka nie należy do osób cierpliwych, więc ręczne szycie będzie to dla niej wyzwanie. Aby wyzwanie jej nie przerosło - zacznie skromnie od niewielkiej podusi. Chyba też uszyje sobie grzejący w plecy zdrowotny materacyk, a dopiero na koniec kołderkę.
Trzeba się jeszcze zaopatrzyć w tkaniny poszyciowe. Póki ich nie ma - przygotuje sobie surowiec na wypełnienie kołdry i innych planowanych wyrobów, czyli runo owcze.
Indianka
sobota, 5 marca 2016
Smugi cienia?
Smugi światła mogłyby oznaczać jeżdżący gdzieś hen po polu traktor z włączonymi reflektorami. Ale smugi cienia? Pojawiają się sporadycznie by na sekundę zaciemnić niebo.
Przypomina jej się film pt. "Błękitny Grom", gdzie super nowoczesny śmigłowiec był tak cichy, że nie było go słychać. Mógł podlecieć pod okna, zawisnąć w powietrzu niczym trzmiel i nasłuchiwać co w środku, o czym rozmawiają spiskujący ludzie.
Miał też możliwość całkowitego kamuflażu, tzn. opcję stania się niewidocznym.
Ci widzieli inne smugi, bo białe i wąskie i kręte, jakby ślad po przelocie latającego spotka:
http://podroze.onet.pl/aktualnosci/tajemnicza-smuga-na-niebie-pilot-ucial-sobie-drzemke-czy-spotkal-ufo/rxc1l
Kilka tygodni temu widziałam coś, co wyglądało jak pomarańczowe słońce nisko wiszące tuż nad ziemią, czy wręcz siadające na ziemi.
Było to późno w nocy. Chyba po północy.
Dziwne słońce widziano też ostatnio w Chile. Ale wysoko, w dzień i o innej barwie:
http://podroze.onet.pl/aktualnosci/nad-chile-pojawilo-sie-krwawe-slonce/eyjql6
Antypolonizm
UE oraz USA wyraża niechęć i wrogość do Polski i polskiego demokratycznego rządu oraz patriotycznego narodu, argumentując to względami religijnymi, gospodarczymi i politycznymi. Koniec dowodu. UE i USA łamią prawo, i w końcu za to odpowiedzą.
Walka Mariana Zagórnego z GMO
Organizacje pozarządowe w obronie Mariana Zagórnego
[2008-06-26]
Komunikat Prasowy
Organizacje pozarządowe w obronie Mariana Zagórnego
Do dystrybucji: Kontakt: Anna Witowska (48) 14 6422127
23 czerwca 2008
awitowska@fwwatch.org
Społeczeństwo obywatelskie prosi Prezydenta Kaczyńskiego o ułaskawienia dla działacza rolniczego Mariana Zagórnego
"Polski Jose Bové" może iść do wiezienia za działania w obronie rolnictwa rodzinnego i przeciw technologii GMO i rolnictwu przemysłowemu
Ponad 40 organizacji pożytku publicznego z całego świata zwróciło się dzisiaj do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego o ułaskawienie działacza związków rolniczych Mariana Zagórnego, któremu grozi ponad dwa lata pozbawienia wolności za działalność wymierzoną przeciw genetycznej modyfikacje roślin i innym praktykom szkodliwym dla gospodarstw rolnych prowadzonych na małą i średnią skalę .
Food & Water Watch Europe, Koalicja "Polska Wolna od GMO", Friends of the Earth w Europie i Stanach Zjednoczonych, National Family Farm Coalition czyli amerykańska koalicja zrzeszająca farmy rodzinne i członkowie międzynarodowej koalicji rolniczej Via Campesina są wśród sygnatariuszy listu wysłanego do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie Zagórnego.
Znany jako "polski Jose Bové" ze względu na swoje niekonwencjonalne taktyki w obronie rolnictwa rodzinnego, Zagórny wywodzi się z tradycji solidarnościowej opozycji. Wśród jego licznych akcji protestacyjnych najbardziej znane to niszczenie genetycznie modyfikowanego ziarna na granicy Polski i wpuszczenie świni do urzędu wojewódzkiego.
Zagórny, który wcześniej był jednym z liderów związku Solidarność Rolników Indywidualnych a obecnie pełni funkcje przewodniczącego związku ,,Solidarni" którego jest także współzałożycielem, siedział już w wiezieniu w 2000 roku za podobne akcje. Ówczesny Prezydent Aleksander Kwaśniewski ułaskawił go pod warunkiem przez następne piec lat Zagórny nie otrzyma innych prawomocnych wyroków. Jednak Zagórny nadal przyłączał się do protestów rolniczych ryzykując swoją wolność. W kwietniu bieżącego roku został znowu skazany za niszczenie genetycznie modyfikowanego ziarna, co spowodowało odwieszenie 16 innych wyroków. Teraz może spędzić do dwóch i pół roku w wiezieniu.
Z inicjatywy grupy konsumenckiej Food & Water Watch Europe organizacje społeczeństwa obywatelskiego w Europie, Ameryce Północnej i Południowej, Azji i Afryce podejmują starania by Marian Zagórny pozostał na wolności mógł kontynuować swoją działalność na rzecz rolnictwa rodzinnego w Europie Wschodniej.
- To wstyd, że ludzie tacy jak Marian tracą wolność przez swoje zaangażowanie w sprawę zrównoważonego rolnictwa, podczas gdy firmy biotechnologiczne i farmy przemysłowe nie ponoszą konsekwencji za szkody wyrządzone konsumentom, społecznościom rolniczym, środowisku i zwierzętom - powiedziała Wenonah Hauter, dyrektor wykonawcza Food & Water Watch.
-Jestem szczególnie wstrząśnięta tym, że nad Marianem ciąży zarzut okrucieństwa wobec zwierząt za wprowadzenie świni do biura wojewody," dodała Hauter, która poznała Zagórnego osobiście w czasie objazdu farm przemysłowych w stanach Iowa i Wisconsin w 2003 roku. "Jeśli to jest okrucieństwo, to jakiego słowa należałoby użyć dla opisania traktowania świń na farmach należących do Smithfield Foods i innych międzynarodowych firm wielkiego agrobiznesu?"
Sir Julian Rose, brytyjski popularyzator rolnictwa ekologicznego, który obecnie mieszka w południowej Polsce i pełni funkcje jednego z dyrektorów Międzynarodowej Koalicji Ochrony Polskiej Wsi wyraził podobną opinię w tej sprawie: "Uwięzienie Zagórnego w dodatkowo osłabi pozycje rolników posiadających gospodarstwa rodzinne i organizacji, które ich reprezentują. Karanie działaczy jak Zagórny ukazuje bezsilność jednostek i grup, które kwestionują sens zglobalizowanego systemu żywnościowego opartego na wielkich korporacjach. Jakiekolwiek wysiłki zmierzające do ustanowienia sprawiedliwszego i bardziej zrównoważonego systemu rolnictwa są zwalczane."
http://www.attac.org.pl/?lg=pl&kat=1&dzial=159&typ=2&id=17
Zamach na eurosceptycznego polityka brytyjskiego
Nigel Farage miał wypadek, nie wyklucza zamachu
Przeciwnik GMO zamordowany
29.02.2016
"To robota tych, przeciw komu protestował, czyli - może firmy Monsanto lub kogoś, kto chciałby od tej firmy wziąć łapówkę. Teraz będzie łatwiej wcisnąć nam genetycznie modyfikowane ziarno - tylko czekać, jak to zrobią. Pamiętajcie, że w modyfikowane mogą być silniej opryskiwane herbicydami- także "pogłównie", bo są odporne na działanie herbicydów, w przeciwieństwie do naszych i pszczelich organizmów oraz zwykłego zboża. A jak już będą rosły u nas - to będą się krzyżować z innymi odmianami, bo pyłek przemieszcza się z wiatrem nawet na duże odległości, o czym wiedzą alergicy."
"Zawsze tak jest i bylo,jak ktos zaczyna glosno upominac sie o sprawiedliwosc,to te hieny bandyckie zaraz reaguja i morduja uczciwych ludzi,jak Leppera i innych ktorzy glosno upominaja sie o uczciwosc,to sa bandyci na uslugach tych ktorzy siedza przy korycie i za wszelka cene nie chca sie oderwac od lekkich pieniedzy.Nagromadzili majatki kosztem spoleczenstwa i teraz boja sie ich stracic.Mafie i gangsterow trzeba szukac w szeregach wladz panstwa,tylko jak do nich dotrzec,skoro sami sa uwiklani w brudne sprawy.I to jest cala prawda o uczciwosci i sprawiedliwosci ,tych ktorzy decyduja o losach panstwa Polskiego."
"Rolnikow w Ameryce trzymają za gardło. Upierających się przy zatrzymywaniu swoich zbiorow na siew wykańczają gangsterskimi metodami. W Polsce wysiewanie niekwalifikowanego ziarna tez nie jest mile widziqne, ale MONSANTO to monopolista, ktory uzaleznia rolnikow od siebie i wyciska jak cytrynę. Monsanto niszczy bioroznorodnosc, uprawy z ich ziaren niszcza okoliczne rolnictwo, a ocean chemii niszczy zycie ludzi i zwierzat w okolicy. Frajerom sie wydaje, ze gmo sluzy do wytworzenia smaczniejszych i zdrowszych odmian. Gmo sluzy wytworzeniu odmian bezplodnych w nastepnym pokoleniu (żeby nie mozna bylo zachowac czesci plonu na siew), wyjatkowo odpornych na szkodniki a czesciej na insektycydy i herbicydy, wydajnych z hektara, dobrze wykorzystujacych nawozy sztuczne, pięknie wyglądających, niepsujących się w przechowaniu i transporcie. Liczy sie zysk producentow nasion, o ludzkim zdrowiu czy ekosferze nikt nie mysli bo po co. Nawet smak jest drugorzedny o czym juz powinni wiedziec konsumenci plastikowych pomidorow szklarniowych, wodnistych mdłych jabłek czy bezzapachowych ogórków. "
"Ta smierć służy NIEMCOM, Marian organizował protesty przeciw sprzedaży polskiej ziemi. Już za 2 miesiące pierwsi polacy będą wyrzucani ze swoich domów. W księgach wieczystych np. we Wrocławiu, Legnicy, Jeleniej Górze wszędzie figurują niemieccy właściciele. Będą dochodzić swoich praw do nieruchomości. Księgi wieczyste powinny być utworzone na nowo. ale niemcy zadbali aby pozostały stare zawierające ich jako właścicieli. "
"Monsato - ta sama firma która w prezencie na dziś dostała na Ukrainie najżyźniejsze ziemie na których sadzi nawet te odmiany które miała zakazane w USA, a z Ukrainy do Polski niedaleko, a i ktoś musi to od nich kupić a kto jak nie głupi Polacy"
"Cytam wase wpisy i mi wychodzi, że my sie zapisali nie tam gdzie poceba. Moze sie odpisoć jak angole. Jest okazyja."
Skrytobójczy zamach na Prezydenta RP Andrzeja Dudę
Wskazuje to na istnienie w Polsce zorganizowanej grupy przestępczej, która w ten sposób rządzi Polską nie dopuszczając do działania demokratycznie wybranych władz. Usuwani są ludzie, którzy zagrażają interesom tej zbrodniczej organizacji.
Konieczne jest wprowadzenie stanu wyjątkowego i powołanie specjalnej tajnej jednostki, która zajmie się demaskowaniem morderców i ich mocodawców, zanim zginie nam kolejny polityk.
Ostatnio zmarł w dziwnych okolicznościach działacz rolniczy przeciwny wprowadzeniu do Polski zbóż GMO.
To świadczy o likwidowaniu ludzi zagrażającym interesom zachodnich korporacji. Ostatnio także UE skrytykowała opodatkowanie banków zagranicznych działających w Polsce.
Próbuje ingerować w naszą gospodarkę i próby wyjścia z kryzysu.
Obce korporacje wywierają na Polskę silne naciski.
Działają na szkodę pańtwa polskiego.
Zagrażają naszej demokracji. Polska jest traktowana jak bezbronny kraj III świata. Pora zacząć się bronić!
Techniczna uwaga internauty:
Wykorzystywane przez BOR limuzyny BMW posiadają opony z systemem "Run-flat tyres". Zapobiega on całkowitemu zniszczeniu opony w przypadku nagłej utraty ciśnienia. Innymi słowy - uszkodzenie opony podczas jazdy nie powinno powodować żadnego zagrożenia dla podróżujących. Co więcej - zdaniem BMW na uszkodzonej oponie można jeszcze przejechać nawet do 150 km! Resztę dopowiedzcie sobie sami!
piątek, 4 marca 2016
Marzec 1968: czy był to konflikt Polacy - Żydzi?
Napisano o nich wiele. Są media, w tym codzienne gazety, które poświęcają im bardzo dużo czasu i miejsca. Ale tak naprawdę, w miarę upływu lat, posługujemy się raczej hasłami i stereotypami, gotowymi tezami, bo nie będziemy przecież na co dzień żyć przeszłością. A jednak - musimy. Po pierwsze dlatego, że tak naprawdę nie znamy własnej przeszłości. W latach 1944-1989 nie było przecież wolnych badań naukowych, reżim komunistyczny w zamknięciu trzymał archiwa, które udostępniał jedynie nielicznym, najbardziej zaufanym "towarzyszom historykom", często byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa, których zadaniem było tworzenie "jedynie słusznej" historii. Co więcej, w więzieniach trzymano setki tysięcy ludzi, w tym bardzo wielu świadków i współtwórców naszej historii: polityków, działaczy społecznych, księży, żołnierzy i działaczy Polskiego Państwa Podziemnego, opozycjonistów (lub osoby tylko o to podejrzewane) i w ogóle tzw. wrogów klasowych.
Stalinizm w Polsce był krwawy i okrutny
Okres panowania komunizmu w Polsce, czyli lata 1944-1989, nie był jednolity. Badacze wyróżniają kilka zasadniczo różniących się okresów. Wśród nich szczególną uwagę należy poświęcić epoce stalinowskiej obejmującej (umownie) lata 1944-1956. To wtedy społeczeństwo polskie zostało poddane największym, nieskrywanym krwawym represjom - pozbawiono życia kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w tym największych bohaterów II wojny światowej, takich jak rtm. Witold Pilecki czy gen. August Emil Fieldorf. Setki tysięcy ludzi przewinęło się przez komunistyczne więzienia i areszty. Kilkadziesiąt tysięcy zostało skazanych na obozy pracy przez tzw. Komisje Specjalne. Ludzi pozbawiano bezprawnie dorobku całego życia przez rabunek ich mienia (ktoś je jednak otrzymywał). Tysiące "nieprawomyślnych" lub tylko podejrzanych o niesprzyjanie "władzy ludowej" wysiedlano z dotychczasowych miejsc zamieszkania, zsyłając ich w nieznane, na poniewierkę...
Dziś są to w naszej rodzimej historii tylko epizody, wspominane okazjonalnie, coraz ciszej i coraz rzadziej. Politycy (mieniący się "klasą polityczną") uznali bowiem, że są to sprawy dla historyków, czasem nawet dla wymiaru sprawiedliwości, ale w takim zakresie, aby winowajcom nie zrobić zbytniej krzywdy. Czy słyszał ktoś o moralnym i prawnym rozliczeniu okresu stalinowskiego w Polsce? Czy udało się w szerszym zakresie rozliczyć i moralnie napiętnować zbrodnie późniejsze, popełniane aż do 1989 roku?
Bezkarni zdrajcy
Polska po 1944 roku nie była państwem suwerennym i niepodległym. Ci, którzy nami wówczas rządzili, byli zdrajcami, bardzo często sowieckimi agentami (jeszcze z okresu przedwojennego) o nieustalonej przynależności państwowej. Wielu z nich legitymowało się jedynie obywatelstwem sowieckim. Jego posiadanie poczytywane było za coś znacznie lepszego, to był szczególny zaszczyt, nie dla każdego kolaboranta dostępny...
Gdyby na skutek jakichś zewnętrznych wydarzeń komunizm upadł w Polsce wcześniej, na przykład w 1956 roku, ci ludzie musieliby stanąć przed polskimi sądami i byliby skazywani na kary długoletniego więzienia za popełnione zbrodnie, zdradę i pomoc okupantom.
W 1989 roku nic takiego im już nie groziło. Można powiedzieć, że przez "zasiedzenie" i nabycie szczególnej ochrony (Okrągły Stół czy coś jeszcze?) ze strony nowych, w znacznej mierze samozwańczych "elit" politycznych i "moralnych autorytetów", mogli się nadal czuć jak u siebie. Czasami tylko dochodziło do takich nie do końca chyba kontrolowanych wydarzeń, jak "proces Adama Humera i towarzyszy" - stalinowskich oprawców, skazanych na symboliczne kary (w porównaniu do popełnionych przez nich zbrodni). Przy okazji wyszło na jaw, że jeden z ubeków, niejaki Markus Kac żył sobie w Polsce, także po 1989 roku, na od dawna nieaktualnych, sowieckich dokumentach osobistych. Skoro było to możliwe, to ile takich przypadków było wcześniej w "Polsce Ludowej"?
Doszło do zadziwiającego zjawiska zbratania się części przywódców "opozycji demokratycznej" z przywódcami antydemokratycznego reżimu, czego symbolem była publiczna fraternizacja Adama Michnika z gen. Wojciechem Jaruzelskim, gen. Czesławem Kiszczakiem czy Jerzym Urbanem. Dla Michnika Jaruzelski i Kiszczak stali się "ludźmi honoru", co wielu opozycjonistom nasunęło podejrzenia, że wcześniejsze podziały ("władza" kontra "opozycja") nie były tak głębokie i być może nawet - nie do końca były prawdziwe. Być może jest to jedna z głównych przyczyn, że tak wielu ludzi w Polsce uważa Okrągły Stół za zdradę Sierpnia '80, a nie za historyczny kompromis...
Skoro po 1989 roku nie było prawdziwej kontrrewolucji, sprawcy zbrodni nie zostali ukarani, mienie zagrabione wcześniej polskim eksterminowanym i rozpędzonym po całym świecie elitom nie zostało zwrócone, to trudno mówić, że mamy obecnie do czynienia z demokratycznym państwem prawnym i państwem obywatelskim. Porządek PRL w podstawowych dziedzinach został na długo zachowany. Partia komunistyczna zmieniła nazwę (z PZPR na SdRP i SLD) i choć być może nie była już taka sama, to była jednak ta sama. "Właściciele Polski Ludowej" pośpiesznie uwłaszczali się już od połowy lat 80. XX w., czując, że zamiast "Kapitału" Karola Marksa w głowie, na nowe czasy potrzebny będzie realny kapitał w kieszeniach i sejfach. Długo utrzymywano w niezmienionej postaci struktury siłowe (tajne służby, MSW, MON). Ostatni relikt komunizmu, czyli Wojskowa Służba Wewnętrzna (następczyni osławionej, krwawej Informacji Wojskowej), została jedynie przemianowana na Wojskowe Służby Informacyjne (WSI), które rozpędził dopiero poprzedni rząd.
Rozdzieranie historii Polski
Nic dziwnego, że jest w Polsce dużo ludzi, którzy nie do końca wierzą w prawdziwość wszystkich przemian po 1989 roku - w tym sensie, że dokonują się one demokratycznie i z pożytkiem dla ogółu obywateli. Manipulacje widzą przede wszystkim w bezceremonialnym traktowaniu historii jako narzędzia bieżącej i długofalowej polityki, której cele nie do końca są dla wszystkich jasne. Przede wszystkim mamy do czynienia z bardzo wyraźnym i coraz bardziej jaskrawym rozdzielaniem urzędowej historii w Polsce na historię Żydów oraz równoległą historię Polaków. To, co wyczynia się z publikacjami Jana Tomasza Grossa, może być tego doskonałym dowodem. Mamy coraz bardziej dwie pamięci, dwa rodzaje relacji, dwa zasoby historycznych źródeł i dwie wersje historii. I mamy coraz większą nierównowagę w podejściu do zagadnień spornych, niejasnych, niezbadanych. Gross (w swej poprzedniej książce "Sąsiedzi") uznał, że "nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holokaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą". Oczywiście, bardzo szybko znalazł wyznawców tej metody. Paweł Machcewicz (w "Białej księdze" Jedwabnego) napisał bowiem o relacjach świadków - odnośnie do relacji polskich: "nacechowane są subiektywizmem, emocjami, często zawierają informacje zasłyszane, nieprawdziwe, będące wyrazem obiegowych (czy wręcz stereotypowych) sądów. (...) z pewnością jest w nich wiele niesłusznych czy wręcz krzywdzących generalizacji". Ale dla relacji żydowskich stosuje już zupełnie inną miarę: "Relacje żydowskie (...) nacechowane są emocjami, skądinąd w pełni zrozumiałymi (...) niektóre są zapisem wiedzy zbiorowej przeżyć kilku osób (...). Zawierają wiele nieścisłych informacji (...), co jest w pełni zrozumiałe (...)".
To dotyczyło okresu holokaustu i na ogół tak zostało potraktowane. Dziś mamy już do czynienia z rozszerzaniem tej interpretacji na cały okres powojenny, którego istotą mają być antysemickie postawy i ekscesy polskiego społeczeństwa w tzw. Polsce Ludowej do 1989 roku. W ten sposób znika cały kontekst tego, co się po wojnie działo w Polsce i z Polską. Epoka stalinowska za jakiś czas może być opisana ponownie jako okres słusznego zmagania się z "polską reakcją", albowiem głównym zadaniem sił postępu była walka z "polskim antysemityzmem".
Co Polacy w Polsce mieli do powiedzenia?
Przykładem takiego podejścia jest obecnie jedynie słuszna interpretacja Marca '68, sprowadzona do walki "Polaków z Żydami". Choć nie ma to nic wspólnego z prawdą, coraz powszechniej spotykamy się z takim naświetlaniem tych wydarzeń. W związku z tym nie należy już zwracać uwagi na fakt, że Polacy nie mieli wówczas własnego, niepodległego państwa, władza pochodziła z obcego nadania i nie była demokratycznie wybierana, a społeczeństwo było terroryzowane siłami bezpieczeństwa. A w razie większych zagrożeń do walki z nim rzucano komunistyczne wojsko, jak na przykład w Poznaniu w czerwcu 1956 r. czy na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku.
To, co się wówczas działo, u schyłku epoki siermiężnego Władysława Gomułki, było wielowątkowe. Przede wszystkim mieliśmy do czynienia z walkami frakcyjnymi na szczytach władzy komunistycznej, w PZPR. Ich istotą wcale nie była walka towarzyszy Polaków z towarzyszami Żydami. Były to rozgrywki między różnymi grupami interesów i tak się złożyło, że po jednej stronie było akurat więcej towarzyszy Żydów niż z drugiej, ale tak naprawdę poszczególne koterie były mocno pomieszane narodowościowo, a i tak identyfikowały się z sowiecką ojczyzną, a nie z Polską. Później konflikt partyjny wyrwał się spod kontroli i wyrodził się w antysemickie ekscesy, ale i wówczas nie można tego rozpatrywać wyłącznie w kategoriach rasowych.
W wydanych w 1989 roku w USA wspomnieniach żydowskiego komunisty z Polski Eliahu Szurka (zob. Alexander Szurek, "The Shattered Dream", New York, 1989) można przeczytać, że jego dobry znajomy jeszcze z wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939), niejaki Kacman vel Kotowski, był w 1968 roku zastępcą szefa ORMO w Warszawie. ORMO odegrało w tych wydarzeniach szczególnie niechlubną rolę...
Dlatego najważniejsze są fakty, a nie ich interpretacja na podstawie cząstkowych, często bardzo fragmentarycznych danych. Konieczne są szczegółowe badania, aby ustalić pełen zakres pomarcowej emigracji oraz prawdziwą skalę represji. Czy dotykały one tylko Żydów i osoby pochodzenia żydowskiego? Czy był to konflikt wyłącznie narodowościowy? Przecież główny "bohater" tych wydarzeń, stojący wówczas po drugiej stronie barykady, czyli gen. Nikołaj Tichonowicz Diomko vel Mieczysław Moczar, Polakiem nie był i za Polaka się nigdy nie uważał.
Adam Michnik w jednej ze swych książek (w 1995 r.) napisał, że "rok 68 to był horror horrorów". Rok później przyrównał to w "Gazecie Wyborczej" do... Katynia.
To, co jest najbardziej we wszystkich porównaniach przykre i bolesne, to fakt, że całkowicie pomija się wydarzenia niewiele wcześniejsze niż marzec 1968, mianowicie bardzo ostrą walkę z Kościołem i katolikami w PRL w okresie Milenium Chrztu Polski. Komunistyczne sądy skazały wówczas na kary więzienia ponad tysiąc osób (!), w tym kilkadziesiąt na 3-5 lat. Skazani odcierpieli wyroki w całości. Kilkadziesiąt tysięcy ukarano aresztami i grzywnami. Ale nie byli to członkowie PZPR, "utrwalacze władzy ludowej", funkcjonariusze bezpieki i weterani "międzynarodowego ruchu robotniczego". Być może właśnie dlatego tak skutecznie są rugowani z naszej zbiorowej pamięci.
Marzec 1968 czy Katyń 1940?
Kilka dni temu Gołda Tencer z Fundacji "Szalom" powiedziała na konferencji prasowej, że w 1968 r. wydalono z Polski "kilkadziesiąt tysięcy obywateli żydowskiego pochodzenia". Sygnatariusze "Listu otwartego" Marii Janion w sprawie przywrócenia emigrantom marcowym polskiego obywatelstwa podpisali się pod stwierdzeniem, że "Wśród historycznych zbrodni komunizmu hańba marca 1968 roku jest wydarzeniem szczególnie ciążącym na polskiej świadomości".
Ale przecież podczas Powstania Antykomunistycznego po 1944 roku komuniści zabili na ziemiach polskich kilkadziesiąt tysięcy ludzi! W okresie stalinowskim represje, jakie spadły na Polaków, były nieporównywalne z tym, co działo się w Marcu '68. Jeśli zaś mowa o zbrodni komunizmu, szczególnie ciążącej na polskiej świadomości, to niewątpliwie był to Katyń - niezwykły akt ludobójstwa narodowych elit w imię komunizmu...
Sygnatariusze "Listu otwartego" (i uczestnicy wielu innych działań) uważają, że "Wszyscy, którzy utracili obywatelstwo polskie wskutek antysemickiej nagonki w marcu 1968 roku, powinni je odzyskać - w 40 lat od tego wydarzenia, bez upokarzających starań, oczekiwania miesiącami i latami na decyzje urzędników". I tak się staje - polskie obywatelstwo (na polecenie wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny) mają potwierdzać wojewodowie. Te sprawy mają być prowadzone "szybko i bardzo szybko", a procedura ma być "wręcz błyskawiczna". Cieszy takie podejście do likwidacji reliktów stalinizmu, ale natychmiast rodzi się pytanie: a dlaczego nie do wszystkich tego typu spraw? Dlaczego sprawy o stwierdzenie nieważności stalinowskich wyroków ciągną się latami, nawet po kilkanaście lat? Dlaczego inne krzywdy, szczególnie z okresu stalinowskiego, nie mogą być naprawiane w takim tempie przy zastosowaniu "błyskawicznej procedury"? Kto wie, może potrzebny jest kolejny apel, podpisany przez tych samych weteranów - podpisywaczy listów otwartych, z Wisławą Szymborską na czele? Ma ona w tym zakresie olbrzymie doświadczenie, wszak pierwszy raz miała z tym do czynienia już 8 lutego 1953 roku, podpisując "Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego", w którym stalinowski sąd wydał trzy kary śmierci i kilkanaście wyroków długoletniego więzienia. "(...) wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny (...) zobowiązujemy się (...) jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm i ostrzej piętnować wrogów narodu (...)". Wtedy też podpis późniejszej noblistki i ulubienicy Adama Michnika był władzom bardzo potrzebny.
Sprawców marca 1968 nie ściga nikt
Tak długo, jak ci sami ludzie, którzy sprowadzają marzec 1968 do płaskiego konfliktu Polaków z Żydami, nie wezmą się energicznie za rozliczenie politycznych i faktycznych sprawców tamtych wydarzeń, nie będą w swych poczynaniach całkowicie wiarygodni. Bardzo wielu z nich jeszcze żyje, jak na przykład generałowie Jaruzelski i Kiszczak, czyli michnikowi "ludzie honoru".
Jeśli była to "zbrodnia komunistyczna" (w rozumieniu ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu), to przecież nie ulega przedawnieniu i jej sprawcy i wykonawcy powinni być ścigani i osądzeni, niezależnie od tego, jak dobre o nich mniemanie mają niektórzy dzisiejsi prominenci. Ale też należy wszystko widzieć we właściwych proporcjach.
Według dokumentu MSW z 1969 roku, opublikowanego we fragmentach przez Krzysztofa Lesiakowskiego (K. Lesiakowski, "Emigracja osób pochodzenia żydowskiego z Polski w latach 1968-1969", w: "Dzieje Najnowsze", nr 2/1993), w okresie od stycznia 1968 r. do sierpnia 1969 r. wyjechało z Polski 11 tys. 185 osób, w tym 9570 osób dorosłych. Wśród nich było m.in.:
525 osób piastujących kierownicze stanowiska w ministerstwach; 200 osób z prasy i instytucji wydawniczych; 217 pracowników naukowych; 61 osób z Komitetu "Polskie Radio i Telewizja"; 176 osób z resortu spraw wewnętrznych (b. MBP) - z tego 12 osób to byli dyrektorzy departamentów, szefowie WUBP; 28 osób z sądownictwa, prokuratury i więziennictwa; 55 osób z MON i LWP; 998 rencistów, w tym 204 osoby pobierające renty z tytułu "szczególnych zasług dla PRL".
Nie są to informacje ścisłe, albowiem podawano na ogół ostatnie miejsce zatrudnienia, więc np. stalinowski sędzia kpt. Stefan Michnik mieścił się w kategorii "instytucje wydawnicze", a wielu byłych funkcjonariuszy MBP to późniejsi pracownicy naukowi czy "renciści specjalni". Krzysztof Lesiakowski pominął z powyższego dokumentu imienne wykazy osób emigrujących, arbitralnie uznając, że "ta część jest mniej ważna z naukowego punktu widzenia, dlatego zrezygnowano z jej publikacji". A szkoda, bo zawód, stanowisko i miejsce pracy w tym przypadku - do oceny całości wydarzeń - mogłyby być przydatne. Podziały nie były wówczas tak jednoznaczne, że można sprawę postawić jasno: "Polacy wypędzili Żydów". W wielu żydowskich rodzinach część osób wyjechała, część zaś została i nadal robiła w PRL karierę.
"Otrzymaliśmy od rządu odprawy finansowe"
Warto tu przytoczyć opinię marcowej emigrantki Krystyny Miller z jej listu otwartego do marszałka Senatu (opublikowaną m.in. w "Głosie Polskim" w Toronto 15-19 kwietnia 1998 r.):
"Ja z rodziną wyjechałam w 1968 r., dostając zezwolenie na wyjazd do Izraela. (...) Pragnę z całą odpowiedzialnością przekazać informacje, które towarzyszyły tym wydarzeniom:
1. Nikt ani nas, ani Żydów z naszej grupy liczącej około 250 osób z Polski nie wyrzucał. Była to nasza dobra i nieprzymuszona wola.
2. Obywatelstwa polskiego zrzekaliśmy się dobrowolnie. Nie było żadnego przymusu. Postawiono jeden warunek, na który zgodziliśmy się: chcesz wyjechać z Polski - zabieramy ci obywatelstwo.
3. Otrzymaliśmy od rządu odprawy finansowe.
4. Byliśmy wszyscy wdzięczni rządowi polskiemu, że umożliwił tylko i wyłącznie Żydom opuszczenie Polski.
5. Za wydarzenia marcowe jest odpowiedzialna partia i rząd komunistyczny, a nie naród polski. (...)
Jaka to była kara dla wyjeżdżających, jaka to była krzywda, jakie to było poniżenie, jaka to była hańba, jakie cierpienie, że pozwolono Żydom na wyjazd z Polski do USA i na Zachód? Sądzę, że prezydentowi i premierowi zabrakło wyobraźni, a Ameryka pomyliła się im obu z Rosją komunistyczną, Sybirem, łagrami, do których setki tysięcy Polaków patriotów rządy komunistyczne deportowały na śmierć, na poniewierkę, na tortury w głąb Rosji. Jak również nie zabrakło dla nich miejsc w więzieniach i obozach na terenie Polski".
Na tle wcześniejszych fal emigracji osób pochodzenia żydowskiego z PRL emigracja marcowa wcale nie była największa. W latach 1956-1957, jak tylko pojawiła się możliwość "ucieczki" ze stalinizmu, wyjechało ponad 36,5 tys. osób. To także była bardzo zróżnicowana emigracja i pamiętajmy - że nie wszyscy posiadali polskie obywatelstwo.
Czy można mówić, że marzec 1968 roku to wyjątkowa, przełomowa era w historii Polski? Każda przymusowa emigracja jest złem i ludzkim dramatem. Ale wówczas miliony ludzi, w ogóle nie uwikłanych w budowę i popieranie zbrodniczego systemu, marzyły o wyjeździe z sowieckiego raju, zwanego "Polską Ludową". Dla nich taka okazja byłaby niezwykłym dobrodziejstwem. Dlatego na emigrację osób pochodzenia żydowskiego patrzyli po prostu z zazdrością, że "oni" mogą swobodnie wyjechać za "żelazną kurtynę". Im to nie było dane. Czuli się jak obywatele drugiej czy trzeciej kategorii, dla których paszport (choćby w jedną stronę, z orzeczeniem "utraty" obywatelstwa PRL) był przywilejem nie do zdobycia. Co więcej, w wielu przypadkach wyjeżdżali ich wcześniejsi prześladowcy - przełożeni w miejscu pracy, aktywiści partyjni, funkcjonariusze UB, Milicji Obywatelskiej, ORMO, sędziowie i prokuratorzy. Dlatego ten fragment naszej historii budzi tyle emocji i jest tak kontrowersyjny.
Marzec 1968
Marzec 1968
Spektakl "Dziady"
W listopadzie 1967 r. przypadała 50. rocznica wybuchu rewolucji październikowej. Z tej okazji w całym kraju przygotowano szereg imprez propagandowych, kulturalnych, naukowych itp. Swoje miejsce w planowanych obchodach miał także Teatr Narodowy w Warszawie.
Jego dyrektor, Kazimierz Dejmek, postanowił z tej okazji wystawić „Dziady" Adama Mickiewicza, w nowoczesnej inscenizacji, po kilku miesiącach mówił m.in.: „Jako materialista przesunąłem chrystianizm i mistycyzm Autora ze sfery dewocyjnej na grunt ludowej obrzędowości, akcentując rewolucyjność i patriotyczność utworu".
Mimo to opóźniona w stosunku do rocznicy wybuchu rewolucji premiera (25 XI 1967) nie zadowoliła Wydziału Kultury KC PZPR. W związku z tym nie dopuszczono do druku pozytywnych recenzji. Wokół sprawy szybko zaczęły krążyć pogłoski, które zwiększały zainteresowanie spektaklem. Mówiono np. o tym, iż zdjęcia spektaklu ze sceny żądał sowiecki ambasador Awierkij Aristow. Dziś wiemy, iż wprost przeciwnie – rozważano nawet wystawienie sztuki w Moskwie, a na łamach „Prawdy" ukazała się pozytywna recenzja.
W przypadku „Dziadów" mamy do czynienia z klasycznym sprzężeniem zwrotnym. Pojawiające się pogłoski o niechęci władz wobec przedstawienia (uwiarygodnione m.in. odwołaniem dwu spektakli ze względu na chorobę Gustawa Holoubka) spowodowały wzrost zainteresowania oraz pojawienie się żywej reakcji widzów na patriotyczne i antyrosyjskie fragmenty sztuki. Te reakcje (burzliwe oklaski) z kolei przyczyniły się do uznania spektaklu za „antyradziecki" i wpłynęły na podjętą w połowie stycznia decyzję o zawieszeniu jego wystawiania. Warto jednak zwrócić uwagę, iż dopuszczano wówczas jego wznowienie po przerwie i uspokojeniu sytuacji.
Po ostatnim przedstawieniu 30 I 1968 r. doszło do manifestacji studentów, którzy wznosząc okrzyki (m.in. „niepodległość bez cenzury") przeszli pod pomnik Mickiewicza, gdzie złożono kwiaty. 35 osób zatrzymano, część została ukarana przez kolegia, które obłożyły je grzywnami. Protest przygotowali wspólnie „komandosi" oraz studenci Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. W kolejnych dniach w Warszawie i Wrocławiu studenci zebrali kilka tysięcy podpisów pod protestem w sprawie „Dziadów".
Oburzenie ludzi kultury wywołane decyzją partii znalazło swoją kulminację w burzliwym nadzwyczajnym posiedzeniu oddziału warszawskiego Związku Literatów Polskich. Doszło do niego 29 lutego, warto przypomnieć, iż oddział warszawski skupiał większość liczących się wówczas pisarzy. Temperaturę dyskusji dobrze oddają słynne słowa Stefana Kisielewskiego, który pod adresem władz użył sformułowania „dyktatura ciemniaków" (w odwecie kilka dni później został brutalnie pobity). Ostatecznie przyjęto rezolucję protestująca przeciwko polityce kulturalnej partii. Zebranie literatów stało się pretekstem do rozpętania brutalnej antyinteligenckiej kampanii propagandowej, wiele osób objęto zakazem druku.
Co ciekawe, w maju i czerwcu 1968 r. „Dziady" wystawiono jeszcze trzykrotnie. Tym razem widzowie byli specjalnie dobrani – były to delegacje najważniejszych zakładów pracy oraz aktyw partyjny.
Łukasz Kamiński