środa, 7 października 2015

Poszukiwany trener do współpracy na Mazurach

Poszukuję trenera koni do współpracy na Mazurach, okolice Olecka.
Warunki współpracy do uzgodnienia.
rajdy.konne(@)tlen.pl (usuń nawias)
Tel. 511 945 226.
Skype: rajdy.konne

Udostępnię rancho trenerowi koni

Udostępnię rancho wraz z zapleczem i końmi małopolskimi osobie ambitnej i pracowitej z odpowiednimi kwalifikacjami chcącej poprowadzić na własną rękę szkółkę jeździecką i zorganizować rekreacyjne rajdy konne po Mazurach Garbatych.

CV z listem motywacyjnym proszę kierować na:
rajdy.konne(@)tlen.pl
Skype: rajdy.konne
511945226

wtorek, 6 października 2015

Porządki domowe


Indianka zmęczona po wczorajszej wyprawie. Nie ma siły dziś jechać 13 km do przyjaznej kafejki by napisać to co ma do pisania, a do pobliskiej Krychy nie pójdzie z wiadomych względów.

Trochę odpoczywa spokojnie porządkując swoje rozmaite drobiazgi, listy, papeterię, formularze, nasiona, zioła.

Dzisiaj na spokojnie ogarnie chałupę. Zje królewski obiad. 
Wypocznie i poduma nad swoimi sprawami. Pomyśli jakby tu się lepiej zorganizować by ogarnąć swoje liczne sprawy.

Cała kociarnia leży pokotem na jej nogach na łóżku. Wypasiona i mrucząca. Szczeniaki siedzą na środku podwórka i obserwują teren ze wzgórza. 

Drób dziobie trawę na podwórku i wokół domu.

Kozy leżą na podwórku. Konie pasą się na łące za stajnią. Owce poniżej nad rzeką. 

Jest słonecznie, wietrznie, chłodnawo.
Ciekawe czy mini panelik solarny naładuje akumulator do komórki.
To już nie pełnia lata ze słońcem przez pół doby. Słabo się ładują baterie. Wczoraj nie było słońca i nawet lampki solarne się nie podładowały. Tylko zielone oczy armii jej zwierząt świeciły w ciemności gdy wjechała wczoraj w nocy na podwórko.

Indianka teraz chwilę wypoczęła w łóżku dając ulgę kręgosłupowi zmęczonemu wczorajszą jazdą rowerem z ciężarami. Pora wznowić krzątaninkę póki jasno i widać co jest do zrobienia.

poniedziałek, 5 października 2015

Sprawy urzędowe

Indianka nieziemsko zmęczona wróciła do domu na rowerze około 23.00.
Załatwiła bądź pchnęła kilka spraw urzędowych do przodu. Na tym zszedł cały dzień.
Pomogła też telefonicznie Kamykowi ogarnąć jego sprawy w Sejnach.
Udzieliła mu kilku cennych wskazówek.

Kamyk okazał się jednak niewdzięczną świnią i wulgarną kanalią, więc Indianka zerwała z nim kontakt i nie odbiera od natarczywego chama jego wulgarnych telefonów. Dość!!!

Kocięta w zabawie

Podrośnięte kocięta lubią się bawić zarówno w domu jak i na podwórku.
Szczenięta chętnie przyłączają się do zabawy.

Nowy kogutto

Poznajcie nowego koguta :)
Na razie jeszcze bardzo nieśmiały jest.
Powoli oswaja się z nowym miejscem i stadem.

Natomiast nowa kurka białopiórka ukrywa się w obejściu.
Chowa się w budynkach lub zaroślach.
Rzadko pokazuje się na podwórku i stroni od stada kur.

Na foto w głębi budynku na tle okienka widać jej zarys ;)

Nad rzeczką


Indianka udała się w niedzielę na spacer nad rzeczkę wraz ze swoimi szczeniętami i kociętami.
Wspólny spacer sprawił wiele radości Indiance i jej wiernym zwierzaczkom :)

niedziela, 4 października 2015

Poznajcie Czarunię! :)




Oto agresywna, gończa, hałaśliwa Czarunia ;)
Gania zawzięcie wszystko co się rusza i ujada na to wściekle.
Nie odpuści kotom, kurom, indykom, kozom, owcom - nawet koniom! 
Obie psiny gonią zawzięcie wszystko co ucieka lub biegnie.
Kury i koty podduszają.
Kozy, owce i konie łapią za nogi i gryzą!
Te dwie małe sunie to zadziorne diablice.
Indianka musi je pilnować aby mniejszego zwierzaka nie zagryzły.
Psiny mimo amokowego szału z jakim rzucają się za wszystkim co ucieka - są bardzo karne i inteligentne. Szybko reagują.
Gdy Indianka każe im zostawić ofiarę w spokoju - słuchają jej.
Czara mimo swego bojowego charakteru lubi się przytulić do Indianki i poddać pieszczotom i głaskaniu.

Miejmy nadzieję, że obecność suczek odstrasza lisy i jastrzębie.
Wydaje się, że lisy tak - odstrasza. Dawno nie było widać żadnego. Choć przyczyna może być inna, np. wygryziona trawa wokół domu, która nie daje parawanu ochronnego rudemu i poczucia bezpiecznego skradania się do ofiary.

Poznajcie Sabunię! :)

Oto dzielna, żwawa, szybka, szczekliwa ale przymilna do Indianki Sabunia :)
Jest spokojniejsza niż jej zawzięta siostra Czarunia.
Obie kontrolują całe podwórko i obejście.
Ta na plecach to Sabunia. Siedzi na niej Czara. Czara jest od niej silniejsza i bardziej agresywna.

Poranna niedzielna krzątaninka

Od rana Indianka drepcze po całym domku i obejściu krzątając się tu i tam.
Kury wypuszczone. Koty nakarmione. Psy czekają w kolejce. Woda przyniesiona. Śniadanie przyrządzone i zjedzone. Serek nastawiony.
Pora wydoić kozy. Potem przynieść i porąbać gałęzie, napalić w piecu, nagrzać wody, pozmywać naczynia, usmażyć powidła i je zawekować. Obiad porządny ugotować. Trzeba też koniecznie uporządkować korespondencję i dokumentację formalną póki jasno i widać co w papierach napisane i przygotować się do napisania kolejnych odwołań. Gnój w stajni do wywalenia! Chociaż kilka taczek wywiezie. Nie wyrobi się ze wszystkim, ale spróbuje.
Ile zrobi - tyle będzie zrobione. Ciuchy czekają na ręczne pranie!
Na pewno nie da rady wszystkiego dziś zrobić. Trzeba będzie z czegoś zrezygnować.

sobota, 3 października 2015

Załatwianie spraw

Indianka zmęczona załatwianiem spraw swoich i Kamyka.
Miała mu już nie załatwiać jego spraw gdyż bardzo chamski wobec niej często jest, ale tak ofiarnie opiekował się konającą krową gospodarza, że Indianka jeszcze machnęła mu kilka pism procesowych.

Teraz jednak ona musi skupić się na swoich sprawach, gdyż skumulowało się ich trochę za dużo na raz. Terminy gonią. Ledwo 7 dni na odwołanie czy zażalenie, a w domu nie ma prądu i komputera by pracować na dokumentach. Do świetlicy w Sokółkach nie ma ochoty chodzić, bo rzyga tym jak jest traktowana tam przez Krychę.

Musi jeździć strasznie daleko by w spokoju napisać kilka pism.
To zabiera czas i siły. Poświęciła ostatnie dwa dni na to. Wszystkiego nie dała rady przerobić i opracować. Jeszcze kilka terminowych pism przed nią się piętrzy.

I tu apel do Sejmu. Dawniej petent miał 14 dni na napisanie odwołania.
Teraz ledwo 7. To zdecydowanie za mało czasu, zwłaszcza dla osoby pracującej zawodowo cały dzień, cały tydzień i pozbawionej prądu oraz swobodnego dostępu do komputera i internetu.

Wydłużcie obywatelom czas na składanie zażaleń, odwołań, apelacji i innych pism formalnych!

Siedem dni od otrzymania decyzji lub postanowienia to za krótki czas! To ostre ograniczenie prawa obywateli do dochodzenia swoich praw! To rzecz krzywdząca! :( Tak nie może być! Prawo ma nas obywateli chronić, a nie krzywdzić! Prawo i przepisy prawa są stworzone dla nas, a nie my dla przepisów! Jesteśmy ludźmi! Nie chcemy być miotanymi przez bzdetne ograniczenia i nakazy pionkami!

czwartek, 1 października 2015

Odmowa oszacowania strat

Indianka jest kontrolowana tj. jej gospodarstwo pod byle pretekstem, byle donosem emailowym.
Wystarczy anonimowy donos byle pedała z internetu by niepokojono ją na jej ziemi i szukano pretekstu do zapierdolenia jej zwierząt.

Natomiast gdy w grę wchodzi jakakolwiek pomoc finansowa - wniosek o oszacowanie strat - żadnej komisji szacującej straty z gminy się doczekać się nie może. Na darmo pisze wnioski o przysłanie komisji szacującej straty. Na darmo dzwoni.

Znów ona najbiedniejsza w gminie nie dostanie żadnego wsparcia na zakup bardzo drogiej w tym roku paszy czy wykopanie wodopoju dla zwierząt niezasychającego w długą i intensywną suszę.
Bogacze jak zwykle dostaną tysiące, a ona ani grosza.

Jest też odmowa umorzenia podatku rolnego.
Tak się niszczy i doprowadza do ruiny biedną, samotną rolniczkę. Tak się dzieje, kiedy u władzy siedzą ludzie pełni złej woli i nienawiści. Ludzie, którym nie powinno się dawać jakiejkolwiek władzy.

Oczywiście sołtyska nie powiadomiła o możliwości i terminach składania wniosków o szacowanie szkód. Jak zwykle nie zadbała o przysłanie komisji na gospodarstwo sąsiadki.
Komisarz wszędzie był, tylko nie u Indianki.

Natomiast 3 lata temu ta beznadziejna sołtyska postarała się by zrobić krzywdę Indiance i jej zwierzętom napuszczając na nią policję, weterynarię i urząd gminy. Zawsze pierwsza gotowa by szkodzić i robić krzywdę. 

Indianka

wtorek, 29 września 2015

Na obiad: grzrzrzyyybbb! :)))

Borowik szlachetny.

Borowik szlachetny.

Borowik szlachetny.

Moi drodzy grzybiarze! Co to za GRZYB!?
Indianka właśnie ma zamiar zrobić na nim wyborny obiadek ;)
Wygląda szlachetnie i bardzo jadalnie. Zdrowiutki!
Borowik? Prawdziwek? Podgrzybek?

Kapelusz z wierzchu beżowo-jasnobrązowy, od spodu gąbczasty, barwy waniliowej , noga masywna, jasnobeżowa, ciężki, masywny, nabity grzyb.

Indianka

Werdykt z dnia 30 września 2015r.
Komisja w składzie orzekającym:
Mirabelowica
Wanda
Anonim
potwierdziła jednogłośnie że ten cudny grzybu to borowik szlachetny zwany inaczej prawdziwkiem :-) 

A oto fachowy opis borowika ze strony
http://www.grzybland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=355&Itemid=102

Kapelusz brązowy i z wiekiem do ciemnobrązowego, czerwonobrązowego, średnicy do 250 mm. Brzeg kapelusza może być jaśniejszy, podobnie owocniki przykryte ściółką mogą być bardzo jasne; najpierw półkulisty, potem wypukły, u starych egzemplarzy poduszkowato rozpostarty; powierzchnia gładka lub pomarszczona; przy wilgotnej pogodzie nieco lepka.
Rurki początkowo białawe, dość długie; łatwo oddzielają się od kapelusza; przy trzonie zatokowato wycięte.
Pory początkowo białawe, potem żółte do oliwkowozielonych; dość drobne, okrągławe z wiekiem kanciaste; uciśnięte nie przebarwiają się.
Trzon białawy do jasnobrązowego, dolna część jaśniejsza, w górnej części lub na całej długości trzonu mniej lub bardziej wyraźna biaława lub jasnobrązowa siateczka, mniej lub bardziej rozszerzony u podstawy.
Miąższ młody biały i zwarty, u starszych egzemplarzy gąbczasty; pod skórką zabarwiony na brązowo (czerwonobrązowawo); niezmienny. Zapach przyjemny. Smak łagodny, przyjemny (orzechowy). Zapach suszu charakterystyczny, intensywny, przyjemny.
Zarodniki wrzecionowate, gładkie. Wysyp oliwkowobrązowy (ciemnooliwkowy).
Występowanie: VII - XI, w lasach iglastych i mieszanych, pospolity.
Wartość: Bardzo smaczny grzyb jadalny, dopuszczony do obrotu handlowego na terenie Polski.

poniedziałek, 28 września 2015

Operatywny poranek

Rano Indianka pilotowała telefonicznie powrót cudownie odnalezionego Kamyka na łono zdrowej części społeczeństwa i jednocześnie prowadziła rozmowy biznesowe na żywo z potencjalnym usługodawcą. Kamyk znowu dał plamę. W drodze z domu Heli do Kauflanda gdzie miał być punkt 11.oo i czekać karnie na szefa - znowu zachlał. Spóźnił się pół godziny. Przyszedł zataczając się zamaszyście. Szef wściekł się jak szerszeń. Zjebał Kamyka wściekle ale załadował do auta. Indianka uprosiła by dał mu szansę mimo wszystko. Mężczyźni pojechali na Sejny. 


Nowy kuraś

A właściwie dwa kurasie. W niedzielę Indianka przehandlowała swój wyborny serek i świeże mleczko kozie na pięknego, dorodnego koguta i równie urodziwą kurę.

Kury zostały przywiezione nocną porą na rowerze.
Pani kura w przednim koszu, a dostojny pan kogut na tylnim bagazniku. 

Indianka zasuwała po drodze aż rower furkotał, a wiatr włosy jej rozwiewał. Osobliwie się szło pod górkę lasem nocną porą.
Kury spały, więc nie rzucały się w workach z wydartymi dziurami na dzioby.

Szczęśliwie zajechała na rancho, gdzie natychmiast delikatnie zaniosła drób do kurnika.

Wyjęła wpierw koguta i pogłaskała ptaka po jego masywnym korpusie. Takim samym powitaniem ugościła panią kurę.

Dziś od rana kogutto pieje cudnie. Tyle nowych panienek wokół!
Kawaler będzie miał co robić ;)

Gospodarna Indianka zadowolona ze swego nabytku. 4 kury siadły na jaja. Ważne, by te jaja były zalężone. To rola nowego kurasia :)

niedziela, 27 września 2015

Zaginięcie Kamyka

Rano przyleciały niepokojące smsy od Kamyka.
Wynikało z nich, że stracił przytomność, potem pamięć i nie ma pojęcia gdzie jest. Pisał, że stoi gdzieś w lesie. Brzmiało to prawdopodobnie, bo już w piątek stracił przytomność po uderzeniu w głowę, a zaniki pamięci miewa od czasu pobicia w Gębalówce.
Zaniepokojona Indianka zawiadomiła policję o zaginięciu chorego.

O dziwo patrol przyjechał na farmę by przyjąć zawiadomienie o zaginięciu.
Przybył dzielnicowy ze Świętajna oraz syn świetliczanki z wydziału kryminalnego.

Spisali protokół. Spisali dane zaginionego. Spisali smsy Kamyka do Indianki. Poprosili o fotkę zaginionego.

Zadzwonili do Heli u której ostatnio był widziany. Powiedziała, że nie wie gdzie on jest.

Pojechali do Heli i znaleźli go tam. Okazało się, że nie jest w żadnym lesie lecz u niej.

Indiance twierdził, że rano faktycznie był w lesie i nie pamiętał jak się nazywa, ani nie wiedział gdzie jest, a potem sobie przypomniał.

sobota, 26 września 2015

Jutro

Na jutro Indianka zaplanowała sobie wyrzucanie obornika z jednego niedużego boxu w koziarni. Pod warunkiem, że będzie się dobrze czuła. Najpierw oczywiście trzeba wydoić kozy.

Dzisiaj rano czuła się znakomicie więc może i jutro samopoczucie dopisze.

W planie przerób owoców na przetwory. Będzie trudno wyrobić się ze wszystkim, ale spróbuje. Ach, miała jeszcze dosadzić cebule w skrzynce wysoko na oknie. W dwóch skrzynkach szczypior już niezwykle bujnie rośnie. Może by zrobić serek ze szczypiorkiem na jutrzejsze śniadanie? Koniecznie!

Kremella śpi na brzuszku Indianki. Pozostałe kociaki gdzieś się rozeszły. Może na myszy polują?

Pora spać. Za oknem zaczęła się smętna jesień. Zimny wiatr.
Ciekawe, gdzie Kamyk dzisiaj będzie spał. Oby bezpiecznie.

Powrót na rancho

Indianka szczęśliwa była gdy wczoraj po długim i męczącym dniu w Olecku wróciła na swoje włości i znalazła się w swoim ukotowionym łóżku.

Dziś na zmianę krząta się w domku i wypoczywa przy mruczeniu kociąt.
Przyprowadziła też zawieruszoną owieczkę co zajęło sporo czasu.

Przeliczyła owce - wszystkie są. Zmęczona jest i niezbyt dobrze się czuje. Jednak zrobiła świeży serek z koziego mleka, budyń czekoladowy na kozim mleku, przegotowała czarny bez na sok, zrobiła obiad na kani. Zgliwiał już twaróg na ser topiony. Jutro go usmaży.

Dzień pochmurny, senny. I ona senna. Kozy wydojone. Kury nakarmione.
Jaja zebrane. W kuchni full ekologicznego żarcia własnej roboty.

Od Kamyka żadnych nowych wieści. Noc spędził bezpiecznie u dobrej znajomej w Olecku. Rano poszedł na miasto i słuch po nim zaginął.

Indianka ma nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego i grzecznie wróci na farmę pod Sejnami. Gospodarz czeka. Może mu wybaczy tę karygodną niesubordynację?

Burzliwy piątek

To był burzliwy dzień i wieczór. Się działo!
Wpierw zeznania na komendzie w sprawie dokuczania przez świetliczankę.

Potem przeszukiwanie Olecka pod hasłem:
"Gdzie jest Kamyk??? ZARAZ mają mu badania robić!"

Potem fiasko badań Kamyka z winy Kamyka, który się nachlał piwska w dniu miesiącami wyczekiwanych badań tomografem.
Zamiast pojść do szpitala na badania - polazł do parku jak do barku gdzie zachlał, dał się pobić i okraść.

Zmarnował termin ważnych badań, stracił przytomność i komórkę oraz pieniądze. Stracił też chęć Indianki do pomagania mu.

Stracił także pracę u oburzonego oszukaństwem szefa. Gospodarz podwiózł go z Sejn do Suwałk i wsadził rano do autobusu do Olecka by Kamyk zrobił te badania. A Kamyk zamiast do szpitala poszedł do parku chlać. Gospodarz nie lubi być oszukiwany. Można go oszukać tylko raz. Do końca miesiąca Kamyk ma opuścić farmę pod Sejnami.

Do domu Indianki po swoich żenujących wyczynach też nie ma wstępu. Specjalnie pojechała do Olecka by towarzyszyć mu podczas tych ważnych badań. Mimo, że sama się słabo i źle czuła. Czekała na niego półtoragodziny w szpitalu. Potem szukała po Olecku. Na daremno. Nigdzie go nie było widać ani się nie pojawił w szpitalu. Zmarnował wszystko. Załatwił się na cacy.

Jak ktoś ma uruchomiony program samozniszczenia to nikt nie jest mu w stanie pomóc. Będzie siebie i swoje życie oraz swoich bliskich niszczył z uporem maniaka. Daremne wysiłki by go wyciągnąć z rynsztoka i pomóc stanąć na nogi. Przykro patrzeć jak ten człowiek sam niszczy siebie.


wtorek, 22 września 2015

Kolacja Indianki

Czubajka kania. Grzyby o mięsnym smaku :)

Dziś na obiadokolację była duszona w kozim mleku i smażona z jajkiem kania. Niam :)

Na śniadanie zaś były pieczarki duszone z cebulką, czosnkiem oraz ziemniakami z wczorajszego obiadu...

Oczywiście wszystkie grzyby osobiście wytropione i zebrane :)

Indianka