Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korupcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korupcja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 grudnia 2016

Stalkerzy zamieścili korespondencję sądową na Facebooku

Stalkerzy zamieścili korespondencję sądową z kierowniczką sekretariatu wydziału karnego na Facebooku, podając jej dane osobowe i narażając na śmieszność. Ciekawe, czy policja się wreszcie nimi zajmie?
Przypominam, że dane osobowe stalkerów są w aktach policyjnych i sądowych, umorzonej sprawy o stalking, sprawy z mojego wniosku.
Nigdy nie byli nawet przesłuchani, więc swobodnie i bezkarnie opluwają mnie aż od 4 lat i zatruwają mi życie napuszczanymi przez nich kontrolami.
Lechia zaciekawiona

poniedziałek, 26 października 2015

Na kogo zagłosowała światła Indianka?

Oczywiście na Prawo i Sprawiedliwość, (na kandydatów PiS - Małgorzatę Kopiczko i Wojciecha Kossakowskiego z okręgu olsztyńskiego) gdyż chce by w Polsce wreszcie zapanowało autentyczne, uczciwe, propolskie prawo i ludzka, chrześcijańska sprawiedliwość.

By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.

Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((

Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
  1. Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Czyli warto było pedałować w tę paskudną pluchę te dłuuugie 13 kilometrów do szkoły w Stożnem :-) (razem w obie strony mordercze 26 kilometrów pod obstrzałem zimnego deszczu... Brrr... Jakże przejmująco zimnego...).
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.

Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.


sobota, 17 października 2015

Wrogie wtargnięcie do domu i uprowadzenie

W piątek o świcie do Indianki domu gwałtownie wdarła się para policjantów - dzielnicowy Wars i brunetka Marta Bachor (zaiste nieznośny bachor - ta sama osoba co nielegalnie i wbrew prawu zabroniła Indiance przychodzić do świetlicy gdy Indianka wezwała patrol w związku z dokuczaniem jej przez świetliczankę Krychę nota bene matkę policjanta) - bez nakazu przeszukania domu i bez okazania nakazu zatrzymania. Tym samym dopuścili się nadużycia.
Kazali Indiance z nimi jechać. 
Rozwarli drzwi wejsciowe szeroko wpuszczając mróz i wyziębiając chałupę i nie pozwalali przymknąć.

Policjantka bezceremonialnie minęła Indiankę w drzwiach wejściowych i wtargnęła w głąb jej domu. Rozkraczyła się na środku kuchni. Wyraźnie dobrze się bawiła swą rolą. Była bardzo zadowolona z siebie i z nieprzyjemnej sytuacji jaką stworzyła w domu Indianki. 

Indianka chciała się przebrać i ciepło ubrać.
Rozkraczona policjantka rozkazała, że Indianka ma jechać w piżamie.
Indianka na to, że jest zimno, a ona przeziębiona i się rozchoruje bardziej jak znowu wymarznie. Zaczęła po omacku szukać swoich ubrań.
Policjantka prowokacyjnie stanęła w przejściu tak, że nie było jak przejść by się ubrać. Indianka z trudem przeciskała się obok bezczelnej policjantki, która raz po raz zagradzała Indiance drogę w ten sposób, by maksymalnie utrudnić Indiance znajdowanie ciepłych ubrań i przebieranie się. 

Indianka chciała się załatwić. Na to policjantka, że pójdzie z Indianką i będzie nad nią stała. Oburzona Indianka zrezygnowała. Ubrała się i zaczęła zbierać wpuszczone przez policjantkę z dworu do domu kury i psy. Drzwi cały czas policjanci trzymali otwarte na oścież. Wygonione przez Indiankę kury ponownie szturmowały dom przez szeroko otwarte drzwi. Wiało. Zimny przeciąg przeszywał dom Indianki. Z trudem wygnała kury. Wzięła plecak z dokumentami - oczywiście w natarczywej obecności wrogiej kobiety w mundurze. 
Zamknęła dom. Zamknęła psy na ganku. Spuściła z uwiązów przygotowane do dojenia kozy.

- A kto teraz wydoi kozy? - zaniepokoiła się Indianka.
Kto napoi i wykarmi zwierzęta? Prosiłam pana by mnie pan dzień wcześniej uprzedził, abym się przygotowała do tego transportu! Miał pan dzwonić! - powiedziała z wyrzutem Indianka do dzielnicowego. 
- Dzwoniłem.
- Nie dzwonił pan. Numer by mi się wyświetlił.
- Dzwoniłem wczoraj do urzędu gminy w Kowalach Oleckich i mają kogoś przysłać do opieki nad zwierzętami.
- Kogo przysłać? Kto zadba o moje zwierzęta?
- Sołtysowa ma przyjść pilnować zwierząt.
- Sołtysowa??? Gdzie ona się będzie opiekowała moimi zwierzętami!!!

Jak się później okazało, faktycznie nikt się nie opiekował zwierzętami Indianki. Psy, koty, kury - cały dzień głodne :(((
Owce, kozy i konie jakoś sobie poradziły bo jest jeszcze trawa, a wodopój na Indianki polu. Wieczorem gdy Indianka wróciła przywitały swoją panią stęsknione.

Aresztowania dokonano w związku ze sprawami:
 "bezzasadne wezwanie policji" oraz "wypas zwierząt". 
Szok! W jednej i drugiej sprawie stronami są bliscy krewni policjantów. Matka policjanta ("bezzasadne wezwanie") oraz brat ("wypas zwierząt").
Pytania? Jasne o co chodzi?

Indianka

poniedziałek, 6 lipca 2015

Nieuczciwa propozycja Wąsa

Gdy Kamyk wracał z Kowal z drobnymi zakupami drogę mu zaszedł Wąs i złożył niedwuznaczną propozycję korupcyjną oferując wysoko płatną pracę pod warunkiem, że Kamyk w Sądzie będzie zeznawał przeciwko Indiance. Bogaty rolas oferował Kamykowi po 20-50 zł za godzinę pracy na Wąsa gospodarstwie.
Honorowy Kamyk nie dał się mu sprzedać. Były więzień ma więcej godności ludzkiej niż ten rolas.

Swoją drogą to ciekawe jak bardzo mocno zależy Wąsowi by Indiance zatruć życie. Typek perfidnie rozciągnął wpierw ostry, kolczasty drut w ten sposób, że kaleczą się o niego owce i kozy Indianki. Zastawił te wnyki na długie tygodnie.
Na domiar złego gdy ktoś wypuścił konie Indianki ze stajni (Wąs? -Tego dnia kręcił się w pobliżu stajni Indianki...)

gdy była z Kamykiem w Sądzie na sprawie gdzie ją wezwano pod fałszywym zarzutem rzekomo bezzasadnego wezwania policji na dokuczającą jej w świetlicy Krychę (matkę policjanta czyli nietykalną krowę w lokalnym półświatku) jeden z koni uciekł na pole Wąsa, a tam Wąs się nad zwierzęciem pastwił do woli doprowadzając do najwyższego przerażenia i pokaleczenia tego szlachetnego, bezbronnego zwierzęcia.

Ten facet powiedział Indiance wprost, że jego celem jest pozywanie Indianki do Sądu o rzekomy wypas tak długo, aż komornik zajmie Indianki ziemię by on Wąs mógł ją przejąć. W ocenie Indianki to parszywe zagranie poniżej pasa chciwego, bezczelnego rolasa.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Jak zatuszować pobicie przez policjanta?

Prosto. Wystarczy sfałszować protokoły policyjne, karetki i pogotowia oraz zamknąć pobitego na dwa miesiące do aresztu bez dostępu do pomocy prawnej i medycznej.

Po dwóch miesiącach ślady zewnętrznego pobicia zanikną.
Ślady wewnętrzne zaś nie zostaną wykryte, bo do tego trzeba specjalistycznych badań do których poszkodowany nie ma dostępu.

Na wszelki wypadek podsuwa się pobitemu do podpisu oświadczenie ze on zdrów i zadnego leczenia nie ząda. Zmusza się go do podpisu groźbą zrobienia krzywdy w areszcie jeśli nie podpisze.

Etap kolejny, to oskarżenie pobitego o naruszenie i znieważenie policjanta.

Mozna tez próbować przykleić poszkodowanemu inny artykuł np. wyssane z palca pomówienie o spowodowanie zagrozenia pozarowego np. w oborze.

Za wszelką cenę nalezy podwazyć wiarygodność poszkodowanego i zastraszyć go grozbami wytoczenia zarzutów opartych na fałszywych zeznaniach.

Zastraszony poszkodowany odstępuje od oskarżenia policjanta.
Jesli tego nie zrobi - prokurator umarza dochodzenie w sprawie o pobicie nie znajdując podstaw do jego wszczęcia. "Brak dostatecznych danych popełnienia przestępstwa" itp. slogany są w nagminnym użyciu.

Tak funkcjonuje mafia organów ścigania. Przestępczość zorganizowana. Nie do ruszenia.

Niniejszym wzywam Sejm Rzeczypospolitejpolskiej do zrobienia z tym porządku! Macie nas obywateli chronić, a nie gnoić! :(((






środa, 1 stycznia 2014

Niszczenie majątku, gospodarki i dobrobytu Polaków

W kazaniu wygłoszonym 31 października 1982 roku Ks. Popiełuszko mówił: „Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie, dawanie o niej świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą."

My Polacy musimy wiedzieć, dlaczego jesteśmy głodni, niedożywieni, wiecznie zadłużeni i sfrustrowani. To nie jest wina żadnego szarego obywatela. To nie nasze lenistwo czy nieudolność. To są wieloletnie ruchy władz, przenikniętych przez wrogie nam struktury i siły nacisku, które niszczą nasz kraj od wielu wielu lat - poprzez serię katastrofalnie szkodliwych decyzji, afer, kradzieży, zaniedbań, grabieży i przestępstw kryminalnych. 

Aż dziw, że nasz kraj jeszcze jako tako funkcjonuje. To, że funkcjonuje - to jest wyłącznie Wasza zasługa - tych milionów szarych obywateli, którzy codziennie doginają do pracy, by pracować za nędzne stawki. Stawki, które są nędzne - bo zmuszają Was abyście ponosili koszty niezliczonych afer i szkodliwych decyzji gospodarczych podejmowanych na najwyższym szczeblu. Płacicie za nieudolność, chciwość i złą wolę elit rządzących w naszym kraju. Oni chcą, byście płacili jeszcze więcej! Nie gódźcie się na to!

Seria afer i mega szkodliwych decyzji rośnie. Czeka nas niebawem wielki krach gospodarczy. Wszystko w tym kierunku zmierza - wszystkie poczynania rządu mają na celu zniszczyć naszą polską gospodarkę i kulturę - dlatego są topione publiczne pieniądze w złom z Niemiec, Włoch czy USA (niemieckie czołgi, włoskie pociągi, amerykańskie samoloty co nie latają itp. topienie publicznych pieniędzy).

Rząd w Polsce MUSI inwestować w polski przemysł. W polskie firmy, polskie zakłady zbrojeniowe, polski tabor kolejowy, polskie stocznie i fabryki samolotów. Nie robi tego! Nie robiąc tego - działa na szkodę naszego kraju i narodu.

Wyprowadzając miliardy złotych za granicę i zadłużając nasz kraj po czubki głów - niszczą nas i nasz kraj. Niszczą naszą gospodarkę, ekonomię - sprowadzają na nas bezrobocie, głód i nędzę. Wypędzają nas do obcych krajów byśmy robili tam za parobów.
Tymczasem nasz potencjał krajowy ubożeje z dnia na dzień. Polska zwija się. Wszystkie kluczowe zakłady są albo zamknięte, albo są już bankrutami, albo już w cudzych, zachodnich rękach.

Wszystkie banki w Polsce są obce. Stosują wyśrubowaną lichwę okradająć w ten sposób Polaków z ich środków pieniężnych.

Stocznie polskie upadły. Kolej się zwija. Opłacone przez naród służby społeczne obcinają świadczenia. Ludzie ciężko chorzy umierają z braku finansowania ich leczenia mimo opłacanych składek na ZUS. Państwo się zwija. Jest bardzo, bardzo źle, a będzie jeszcze gorzej. Przygotujcie się na to :(((

My Polacy, potomkowie Słowian - jesteśmy z natury dobrymi ludźmi. To, że w naszym narodzie wytworzyły się wredne cechy takie jak zawiść, złodziejstwo i podkopywanie jeden drugiego - to wynik długoletniej demoralizacji naszego narodu przez obcych zaborców i okupantów.

To oni nas niszczyli ekonomicznie i kulturowo. To oni wpędzili nas w kompleksy.
Pora uświadomić sobie jaką nam krzywdę robią od lat. Pora zwalić z naszych bark tych obcych śmierdzieli i zadbać o nasz kraj po naszemu - tak, by stał się miejscem dla Polaków przyjaznym, dobrym do życia i zakładania rodzin. Polska - to kraj Polaków. To NASZ kraj. W naszym kraju to Polacy mają być szcześliwi, bogaci i radośni. Obcy mają szanować nasze prawa. Prawo musi być przyjazne dla Polaków - a nie jest. Przez pół wieku komuny było psute w ten sposób, by skuteczniej okradać naród z jego dóbr i skuteczniej go trzymać za mordę. Jednym z tysięcy przykładów złego prawa narzuconego nam po II Wojnie Światowej przez obce struktury przenikające władze niby polskie to zakaz budowy domu na własnej ziemi.

Przykładem ofiary systemu jest Waldek Deska - lider zespołu Daab.
To on jest obecnie prześladowany przez system za to, że... zbudował na swojej ziemi szopę. Na swojej ziemi. Swoją szopę. Swoimi rękoma. Nikogo nie skrzywdził.
I prawem komuchów będzie za to uwięziony w więzieniu.]
Polska ma obecnie bardzo złe prawo. Prawo wymierzone przeciwko zwykłym obywatelom.
To prawo nie chroni obywateli. One jest tworzone wyłącznie po to, by ich kontrolować i skuteczniej okradać. PRAWO MUSI BYĆ ZMIENIONE. MUSI BYĆ ZŁAGODZONE. MUSI CHRONIĆ PODSTAWOWE PRAWA OBYWATELSKIE - zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polski, która jest obecnie przez sądy lekceważona, mimo, że Konstytucja RP to najwyższe prawo polskie. Konstytucja to gwarant naszych podstawowych praw obywatelskich. Sądy w Polsce wydając wyroki wbrew Konstytucji łamią prawo. Robią to od wielu lat. Sejm sytuację zna i nie poprawia. Pogłębia złą sytuacją wymyślająć kolejne szkodliwe i sprzeczne z Kontytucją ukazy. Sejm łamie polską Konstytucję, która jest naszym dobrem i najwyższą wartością narodową, najcenniejszą myślą narodową i kulturową naszego kraju. 

My Polacy potrzebujemy nowego, uczciwego, charyzmatycznego lidera, który wyciągnie nas z bagna, do którego jesteśmy nieustannie wpychani. Musimy znaleźć lidera, który nas wyciągnie z tego gnoju polityczno-ekonomicznego. Potrzebujemy lidera, który odda nam co nasze - nasze konstytucyjne prawa do szczęśliwego życia, bezpiecznego schronienia, domu, do zdrowej żywności, do dobrobytu wypracowanego rękoma pokoleń!


Czy ktoś może dodać coś jeszcze w poniżej wymienionych aferach? Chciałabym uzupełnić swoją wiedzę na ten temat, bo szkoły o tym wewnętrznym sabotażu krajowym nie uczą., a media też oczywiście milczą jak zaklęte. Czy ktoś może zna statystyki, ilu Żydów brało udział w zniewalaniu narodu polskiego po II Wojnie Światowej? Ilu zajmowało kluczowe stanowiska w Polsce i miało wpływ na to, jak prześladowano Polaków za to, że nie chcieli podporządkować się komunie? Czy ktoś może zna statystyki ilu Żydów nadal zajmuje prominentne stanowiska w Polsce i ma wpływ na podejmowane w naszym kraju decyzje? Wykaz afer znaleziony w sieci:

"Jerzyk Nieziemski:
Ważniejsze żydowskie afery w Polsce

1.Grabież srebra i złota FON plus cztery miliony dolarów przywiezionych z Londynu do Polski przez gen. Tatara. Strata FON -–4 miliony złotych.

2. “Urwanie łba” 195 wielkich afer dokonanych przez prominentów żydo-komuny (PRL). Dane w/g informacji prasowych lat 80-tych. Strata 12 bilionów złotych.

3. Grabież dobytku 300 rodzin tzw., wrogów ludu z Krakowa oraz występujących w mniejszym zakresie na terenie całego kraju wysiedleń w okresie bitwy o handel. Polegało to na wytypowaniu właściciela bogatego domu lub mieszkania. Wtajemniczeni UB-ecy właściciela zabijali lub aresztowali a majątek ich był przechwytywany przez morderców z Bezpieki. Straty 1 bilion zlotych.

4. “Urwanie łba” sprawie “wystrzał” (kradzież depozytów, wymuszanie okupu od cinkciarzy). Udziałowcami afery byli pułkownicy i generałowie MSW. Straty skarbu państwa – 2 biliony złotych.

5. Bitwa o handel z lat 1945-1950 pod nadzorem Żyda-Minca. Odebrano wówczas Polakom dorobek całego życia, dorobek wielu pokoleń polskich rodzin. Straty astronomiczne – 200 bilionów złotych.

6. Ograbienie Skarbu państwa w aferze alkoholowej, przechwycenie i zniszczenie Polskiego monopolu Spirytusowego i Tytoniowego. Straty astronomiczne – 50 bilionów złotych.

7. Ograbienie, okpienie, wydmuchanie półtora miliona Polaków z tytułu przedpłat mieszkaniowych. Bezdomni po 20 latach nie mają, ani mieszkań, ani pieniędzy. Straty astronomiczne 100 bilionów złotych.

8. Afera nabranych naiwniaków na bezpieczną kasę Grobelnego. Współudział ministra Krzaka. Straty – 3 biliony złotych.

9. Ograbienie 8 milionów emerytów z 40% składek ZUS. Polacy w pocie czoła pracowali za głodowe pensje dla Judeopolonii i w dobrej wierze odkładali ze swego wynagrodzenia 40% dla ZUS. Oszczędności te zostały ukradzione, a obecnie biedne państwo nie posiada funduszy na wypłacenie emerytur. Straty 100 bilionów złotych.

10. Ograbienie Skarbu państwa i Polaków przez tworzenie uprzywilejowanych przedsiębiorstw jak: żydowskie PAX, INKO, LIBELLA, Fundacja Nisenbauma. Straty 100 bilionów złotych. Firmy te przez 47 lat nie płaciły i nadal nie płacą ceł i podatków.

11. Afera przemytnicza MSW żyda gen. Matejewskiego. 18 tysięcy dukatów plus złoto. Aferze urwano “łeb” a złoto podzielono między mafiosów MSW. Straty – 18 tys. dukatów.

12. Afera MSW gen. Milewskiego (żelazo – żądło). Napady, rabunki, przemyt złota. Sprawie urwano “łeb” a walory dewizowe podzielono między wtajemniczonych mafiosów MSW. Straty 5 bilionów złotych.

13. Afera FOZZ w/g danych posła Krasowskiego. Straty 9 bilionów złotych.

14. Afera rublowa, transfer z byłego ZSRR. Straty skarbu państwa 8 bilionów złotych.

15. Afera rublowa, transfer z b. NRD. Straty Skarbu państwa 12 bilionów złotych.

16. Afera Art-B w tym zniszczenie Ursusa. Straty 20 bilionów złotych.

17. Afera paszportowa, machloja polskich żydów MSW z angielskimi żydami. Wydmuchanie Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Straty Skarbu Państwa 16 milionów dolarów (US)

18. Afera z zakupem śmigłowca Bella. Machloja amerykańskich żydów z polskimi żydami. Za zniszczenie polskiego przemysłu lotniczego, nasi rodzimi targowiczanie pobrali 5 milionów dolarów łapówki. Z tego powodu 70 tysięcy polskich robotników (wysoko wykwalifikowanych) poszło na bruk. Zdolność obronna Polski została obniżona. Zniszczono fabryki przemysłu lotniczego i obronnego, które były wybudowane po 1918 roku z inicjatywy Kwiatkowskiego (COP) i wysiłkiem całego Narodu. Budowa COP-u miała na celu przygotowanie Polski przed agresją Hitlera i Stalina. Straty 100 bilionów złotych.

19. Ograbienie Polaków przez odebranie działek budowlanych, ziemi, lokali handlowych, placów prawowitym właścicielom. Tylko w Warszawie odebrano 20 tysięcy działek, które prawem Chazuka przydzielono oczywiście tylko żydom i masonom. Np., przy ul. Sobieskiego, Nowoursynowskiej, Wolicy i wielu dzielnicach Warszawy i kraju. Przy Al. Wilanowskiej w Warszawie na terenie odebranych bezprawnie działek nomenklatura PZPR wybudowała przepiękne wille o czerwonych dachach. Społeczeństwo Warszawy nazywa ten super ekskluzywny zakątek “Zatoką Czerwonych Świń”. Należy do tego jeszcze dodać, że Kiszczak i jego kolesie żydowskiego pochodzenia (sama generalicja i pułkownicy), budowali wille siłami żołnierzy poborowych. Budynki te potem sprzedali po spekulacyjnych (przepraszam rynkowych) cenach, na czym zarobili po 100.000 dolarów. Straty w skali kraju 10 bilionów złotych.

20. Pozbawienie Polaków poszkodowanych przez Trzecią Rzeszę Niemiecką odszkodowań za roboty przymusowe i obozy pracy przymusowej w czasach okupacji. Straty 500 miliardów Marek.

21. Koszty stanu wojennego poniesione przez żydo-generalską mafię w obronie swych mafijnych interesów. Straty ekonomiczne 25 miliadrdów dolarów (US).

22. Koszty utrzymania mafijnego PRONU przez 10 lat 10 bilionów złotych.

23. Machloje z przekształceniem 1600 największych fabryk polskich. Odebranie Narodowi i przekazanie obcym. Straty astronomiczne. Jest to powtórka bitwy o handel z czasów żyda Minca w latach 1945-1949. Straty 100 bilionów złotych.

24. Bizantyjska rozrzutność w kancelariach prezydenta i jego dworu. Rozpłynięcie się majątku po byłym PZPR. Około 100 zabytkowych pałaców i ukrytych pieniędzy na różnych kontach przepadło FON. Straty 10 bilionów złotych.

25. Zniszczenie ciężkiego przemysłu zbrojeniowego. Porwanie 6 handlowców w celu wyeliminowania Polski z arabskich rynków zbytu. Pozbawienie Polski taniej ropy z Iraku i eksportu budownictwa. Straty z tytułu utraty rynków arabskich – 10 miliardów dolarów.

26. Rakietowa machloja polsko-żydowskich generałów z żydo-sowieckimi generałami na zakup od sowietów przestarzałych rakiet na wyposażenie Wojska Polskiego. Fakty te opisywał i wyliczył straty płk. Rajski (“Nowy Świat” z 11.03.1992). Polska zapłaciła za złom rakiet. Strata 60 miliardów dolarów.

27. Grabież 6 ton złota plus monety o wartości numizmatycznej, znalezione zostały w 1982 roku w Lubiążu na Dolnym Śląsku. Poszukiwań dokonali saperzy WP oraz lotnictwo LWP za cenę ogromnych kosztów. Znaleziony skarb został przekazany do żydowskiego banku “Złoty Cielec” – jako własność “Sanchedrynu” (Tajny Rząd żydowski). Monetami srebrnymi i złotymi podzielili się wtajemniczeni mafiosi wybranego narodu “cyklistów”: Jaruzelski, Poradko, Kiszczak, Barański, oficerowie SB: Siorek, Liwski i Zbigniew Dzięgielewski, gen. Bula. Resztki tego złota w ilości 2 kg odkryła przypadkowo służba porządkowa w piwnicach Belwederu, które zapomniał gen. Jaruzelski. Ciekawe?. Który to Rasputin ukrył złoto? Fakty te opisał “Wprost” z 7.06.1993. Wojskowa Prokuratura w Warszawie na podstawie prawa mojżeszowego urwała “łeb” sprawie. Straty skarbu państwa – 6 ton złota plus monety złote i srebrne.

28. Na koszta kampanii wyborczej w wyborach 27 października 1991 roku – Komitety Wyborcze (te wtajemniczone) pobrały pożyczki w NBP w wysokości 6 bilionów złotych. Pieniędzy tych nie zwrócono do banków do dnia dzisiejszego. Na interpelację poselską w tej sprawie Salcia Waltz wykręciła się tajemnicą bankową. Według Salci Waltz Polski Naród nie może dowiedzieć się prawdy o tym, jak jest okradany. Właśnie za te ukradzione Polakom pieniądze oplakatowano rabinami całą Polskę. Za te pieniądze wybraliśmy 70% “Knesetu” (parlament Izraela) a nie polski Sejm.

29. Afera Gawronika, który do spółki z płk. Grzybowskim z Wojsk Ochrony Pogranicza, w noc sylwestrową 1988/89 rękami żołnierzy poborowych pobudowali 80 kantorów wymiany walut na granicach PRL. Wszystkie zezwolenia Gawronik załatwił o godz. 24 w nocy. Polski Kowalski na taką decyzję administracyjną czekałby miesiące a nawet całe lata. Afera Gawronika mogła być zrealizowana, bo była wykonywana w interesie “Złotego Cielca” i do Spółki z ówczesnym ministrem finansów, który uprzedził Gawronika o wprowadzeniu wolnej wymiany walut. Łącznie afery Gawronika Art-B, Ursus, kantory przekraczają sumę 5 bilionów złotych.

30. Afera dewizowa biznesmena z żelaza. Kazimierz Janosz do spółki z I Departamentem MSW przywiózł z przemytu 200 kg złota. Złoto to rozpłynęło się w depozycie MSW. Zapytajcie Milczanowskiego jakie to krasnoludki ukradły omawiane złoto. Strata skarbu państwa wynosi – 200 kg złota.

31. Afera pomocy dla bezrobotnych? Polska otrzymała rzekomą pomoc dla bezrobotnych z banku “Złoty Cielec” w wysokości 100 milionów dolarów na lichwiarskie procenty. Z tej sumy aż 30 milionów (USD) wypłacono doradcom zachodnim. Polscy bezrobotni z tych pieniędzy nie otrzymali ani centa. Właśnie za pieniądze dla bezrobotnych bawią się zagraniczni doradcy w hotelu “Mariot”. Miesięcznie ich wynagrodzenie wynosi 40 tys., dolarów. Fakty te omówił w “Listach o gospodarce” red. Bober w styczniu 1994 roku. Straty Skarbu Państwa wynoszą 100 milionów USD kredytu plus odsetki (lichwa) = 100 milionów USD.

32. Afera banku śląskiego. Dwaj żydzi Kowalec i Borowski rąbnęli z banku śląskiego 10 bilionów złotych. Nie podlegają sądowej odpowiedzialności, ponieważ jako wybrańcy narodu są wyjęci spod polskigo prawa. Podlegają pod prawo Mojżeszowe. Straty Skarbu Państwa – 10 bilionów złotych.

Razem straty Skarbu Państwa wynoszą:

954 bilionów złotych, 6 ton 200 kg złota, 18 tysięcy dukatów, 500 miliardów DM, 95 miliardów 20 milionów USDolarów.

W tym strasznym rejestrze kryje się przyczyna polskiego kryzysu i luka w budżecie państwa. Wartość zagrabionych walorów dewizowych przekracza dwukrotnie roczny budżet państwa.

Gdyby rząd Polski powołał specjalne organa w tej sprawie i odzyskał zagrabione fundusze, to Polska znajdowałaby się z zgoła odmiennej sytuacji (przy jednoczesnym zreformowaniu systemu monetarnego likwidującego całkowicie żydowską lichwę)."

Wielkie afery jak widać powyżej mają ukręcane łby, bo ich autorami są wysoko postawieni oficjele, którzy są wyjęci spod prawa i unikają wszelkiej odpowiedzialności za swoje przestępstwa.

Natomiast szara Kowalska nie może zakichanego warzywnika otworzyć na osiedlu bez błogosławieństwa ekscelencji Sanepidu.
Dziewczyna nie może warzyw sprzedawać w warzywniaku, który nie ma własnego kibla i kurtyny.

hmmm... Po co to??? Aby sałata mogła się wysrać a szczypior wysikać??? I aby nie czuły się podglądane, to ta kurtyna???
Sklepikarka korzysta z ubikacji w sąsiednim barze.
Lokalik ma ledwo 11m2 i nie ma tu miejsca na kibel czy kurtynę na którego montaż uparcie nalega oderwany od rzeczywistości Sanepid śląski:


środa, 6 listopada 2013

Skarga na działanie funkcjonariuszek Policji w Giżycku

Ta poniższa skarga została złożona drogą emailową, a następnie listem
poleconym w trzech Komendach:
1. Komenda powiatowa Policji w Giżycku
2. Komenda wojewódzka Policji w Olsztynie
3. Komenda główna Policji w Warszawie

O ile mi wiadomo, ta skarga do tej pory nie została rozpatrzona, natomiast
mój wniosek o dołączenie tej skargi jako dowodu w sprawie - został
odrzucony.

Poniżej skarga, jaką samoistnie złożył do komend policji świadek pobicia
mnie w Bystrym - pan Sven C. Sven nie znał w dniu składania skargi danych
policjantek, jako że nie przedstawiły się.

Ich imiona i nazwiska poznałam na Komendzie podczas przedstawionego mi
sfingowanego zarzutu o rzekomą "czynną napaść na funkcjonariuszki policji" i
im rzekome "ubliżanie słowami uznawanymi za wulgarne".

Z tej skargi jak i zawartego w niej opisu jasno wynika, że nie było żadnej
"czynnej napaści na funkcjonariuszki policji" ani "ubliżania słowami
powszechnie uważanymi za wulgarne", a sama przemoc zastosowana przez
funkcjonariuszki nie miała żadnych podstaw i była w dodatku bardzo brutalna.

Ponadto funkcjonariuszki narażając moje zdrowie i życie umieściły mnie w
dusznej klatce radiowozu, mimo, iż zostały przeze mnie poinformowane, że źle
znoszę zamknięte, ciasne i duszne pomieszczenia. Na skutek zastosowanej
wobec mnie brutalnej przemocy i duszenia w ciasnej klatce, gdzie mnie
wrzuciły na brudną podłogę tego ciasnego i ciemnego jak trumna pomieszczenia
wykręcając przy tym ręce i nogi w nienaturalnej pozycji i jednocześnie
boleśnie skuwając ręce kajdankami od tyłu, powodując dodatkowy ból i
trudności z oddychaniem, gdyż dopchnęły mnie w tej klatce do ściany w ten
sposób, że nie mogłam złapać tchu i dławiłam się - na skutek tych działań
doprowadziły mnie do stanu przed udarowego, jak potwierdził to lekarz
dyżurny ze szpitala w Giżycku, do którego mnie zawiozły jak powiedziały do
mnie: "Na przymusowe badanie ginekologiczne wbrew mojej woli", po którym wg
nich miałam zostać zamknięta w domu wariatów - na czas bardzo długi, bliżej
nieokreślony. .

Podczas wyprowadzania mnie z radiowozu i prowadzenia do lekarza - brutalnie
mnie szarpały za kontuzjowany w dwóch wypadkach bark, którego to kontuzja na
skutek ich szarpania odnowiła się i powodowała dodatkowy, nieznośny ból,
które one pogłębiały celowo szarpiąc to obolałe ramię i bark. Wykręciły mi
ręce i naciskały obolały bark tak, iż szłam prowadzona przez korytarz
szpitala zgięta w pół. W ten sposób mnie prowadziły - celowo zadając ból i
poniżając.

Uważam, że tego typu osoby czerpiące sadystyczną przyjemność z zadawania
ludziom bólu powinny się leczyć psychiatrycznie i przede wszystkim nie
powinny pracować w policji.

Nadto dodam, iż wcześniej będąc z nimi przez moment w radiowozie wyjęłam dokumenty by im podać, ale nie chciały ich oglądać, lecz straszyły mnie, że "idę siedzieć". Gdy zapytałam: "Na jakiej podstawie?" - NIE PODAŁY ZARZUTU. Kilkakrotnie głośno domagałam się na jakiej podstawie chcą mnie uwięzić, wtedy jedna z nich w którymś momencie powiedziała, że się na Komendzie dowiem. Zażądałam adwokata. Policjantki pozostały głuche.

Czyli porywając mnie nie miały żadnego pomysłu na to, jaki zarzut mi przedstawić. Dopiero na Komendzie wymyśliły sobie rzekomą "czynną napaść na funkcjonariuszki policji".

Za jakiś czas ten zarzut zmieniły na "naruszenie nietykalności osobistej
funkcjonariusza na służbie"

Policjantki te wykonując to ich bandyckie "aresztowanie" przeprowadziły je
przy udziale rażących uchybień proceduralnych oraz niezgodnie z prawem, gdyż
nie było ani żadnych podstaw do aresztowania, ani nie podały zarzutu na
podstawie którego chciały mnie uwięzić.

Zatem uwięzienia mnie dokonały dopuszczając się przestępstwa i przy zastosowaniu
przestępstwa.

Było to nielegalne "aresztowanie", więc nie ma mowy o żadnym "naruszeniu
nietykalności funkcjonariusza podczas wykonywania obowiązków" gdyż one nie
wykonywały w tym momencie owych obowiązków, a jedynie wykonywały czyny
określane przez kodeks karny jako przestępstwo kryminalne, jako iż nikt nie
ma prawa ograniczać wolności osoby wolnej, w tym funkcjonariusz policji, gdy
nie ma ku temu podstaw, zwłaszcza, gdy funkcjonariusz nie podał zarzutu
osobie, którą więzi wbrew jej woli. Te działania tych obu policjantek noszą
znamiona bandyckiego porwania, a nie interwencji policyjnej. Do tego
policjantki nie dopełniły niezbędnych formalności - nie przedstawiając się
nam i nie okazując odznak policyjnych ani legitymacji policyjnych na
podstawie których działały podczas tego zajścia.

Dodam tu jeszcze jedną rzecz - Ja nie spodziewałam się ani przez myśl mi nie
przemknęło, że one chcą mi jakiś mandat wlepić a tym bardziej zamknąć w więzieniu, gdy z nimi wcześniej wsiadałam na chwilę do radiowozu. Nie było ku temu żadnych absolutnie podstaw. Spodziewałam się, że wlepią mandat właścicielowi schroniska za stan do jakiego doprowadził mojego psa. Jakież moje było wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że ich celem jestem Ja!

Gdy wsiadałam do radiowozu z policjantkami, sądziłam, że chcą spisać moje
dokumenty (dane podałam im ustnie wcześniej na terenie schroniska i
pokazałam im też pismo napisane do właściciela schroniska domagające się
wydania mojego psa, a tam były pełne moje dane adresowe i oczywiście imię i
nazwisko, nadto pracownik schroniska rozpoznał mnie, jako właścicielkę psa)
oraz spisać notatkę odnośnie zaniedbanego psa.

Obwieszczając mi nagle, iż "idziesz siedzieć" - zaskoczyły mnie totalnie.
Wpadłam w panikę, że jestem ofiarą bezprawia i przemocy. Do tego
pomieszczenie radiowozu było ciasne i duszne. Prosiłam o otwarcie okna, bo
się dusiłam już wtedy. Miałam suche usta i gardło. Ja się zawsze źle czuję w
ciasnych, dusznych pomieszczeniach bez dostępu świeżego powietrza. Jako mała
dziewczynka przeszłam ciężkie zapalenie płuc oraz doświadczyłam dwóch ataków
gorączki reumatycznej, która mi uszkodziła serce i płuca. Z tego powodu nie
chodzę do Kościoła od lat i unikam dusznych pomieszczeń w ogóle, bo po prostu
robię się biała jak ściana i słabnę oraz mdleję tam z braku tlenu, gdy jest
duży tłum ludzi, a okna zamknięte. Mówiłam im o tym, że brakuje mi tlenu i
że mam astmę, klaustrofobię i generalnie bardzo źle znoszę małe, ciasne,
duszne pomieszczenia. One odmówiły mi tlenu! Nikt nie ma prawa odmawiać mi
prawa do oddychania! :( Uchyliłam drzwi aby złapać oddech - to je
zatrzasnęły. Wtedy otworzyłam raz jeszcze szerzej i wyszłam na dwór by
odetchnąć świeżym powietrzem, bo w radiowozie nie było czym oddychać do tego
to pomieszczenie przerażało mnie. Poczułam się jak zwierzę w ciemnej studni.

Byłam też przerażona, co się stanie z moimi zwierzętami, skoro one chcą mnie
uwięzić na "bardzo długo" jak się wyraziły. Byłam zaszokowana tym co one
chcą mi zrobić. Byłam zaszokowana, jak to możliwe, aby w kraju niby wolnym takie rzeczy miały miejsce?

Próbowałam podejść do Svena i Everdiny oraz ich samochodu.
Chciałam jechać razem z nimi samochodem na Komendę złożyć zawiadomienie w
sprawie nielegalnego przetrzymywania w schronisku mego psa, znęcania się nad
nim i jego rażącego zaniedbania przez właściciela schroniska. Już wcześniej przed wejściem do radiowozu powiedziałam policjantkom o tym zamiarze, gdy zobaczyłam
zaniedbanego psa. Mało tego – domagałam się, aby sporządziły notatkę z tego faktu, iż pies jest cały czarny z brudu i osowiały. Jednak nie zrobiły tego. Wobec tego postanowiłam, że pojedziemy na Komendę złożyć zawiadomienie bezpośrednio na Komendzie. Poprosiłam je, aby pojechały pierwsze i pokazały nam gdzie
jest Komenda, bo nie jesteśmy z Giżycka i nie znamy rozkładu miasta i gdzie
znajduje się Komenda. Wtedy one poprosiły mnie, abym weszła z nimi do
radiowozu, ale nie powiedziały po co. Sądziłam, że chcą spisać dokumenty i
sporządzić notatkę policyjną z tego zajścia oraz przygotować sobie druczki
do wypisania mandatu właścicielowi schroniska.

Gdy nieoczekiwanie próbowały mnie nielegalnie "aresztować" i z powodu złego
samopoczucia i braku tlenu w radiowozie wyszłam z tego radiowozu zaczerpnąć
świeżego powietrza - wtedy te dwie rzuciły się na mnie brutalnie wykręcając
ręce, szarpiąc mnie, przewracając na ziemię i ciągnąć po ziemi jak worek
kartofli. Zadawały mi nieznośny ból. Tak brutalnie mi wykręcały obolałe
ręce, ramiona i barki, że aż kości trzeszczały. Sądziłam, że chcą mi ręce
połamać. Niewiele brakowało. :(

Wlekąc mnie przemocą po ziemi zaciągnęły mnie do radiowozu na jego tył i
tam wrzuciły do środka na podłogę pomiędzy dwa krzesła jak świnię rzeźną, gdzie mnie w tym położeniu nienaturalnym i bardzo uciążliwym zaklinowały skuwając dodatkowo ręce kajdankami od tyłu. Po tej przemocy byłam cała obolała i posiniaczona. Na rękach miałam głębokie czerwone szramy po kajdankach założonych celowo za ciasno, aby zadać mi dodatkowy ból. Całe ciało żółte i sine od siniaków.

Przed szpitalem w Giżycku gdzie nadal skutą trzymały mnie w radiowozie, gdy
tam czekaliśmy na przyjęcie mnie przez lekarza dyżurnego - znęcały się nade
mną psychicznie, twierdząc, że zostałam przywieziona do szpitala dla
umysłowo chorych i zostanę tutaj uwięziona na bardzo długo w pokoju bez
klamek i bez możliwości kontaktu z rodziną. Nadto, tuż przed wyprowadzeniem
mnie do lekarza, powiedziały, że prowadzą mnie na przymusowe badanie
ginekologiczne wbrew mojej woli. Znowu zadawały mi ból, szarpiąc i ciągnąc w
sposób taki, aby jak najbardziej mnie bolało. Wykręciły mnie w pół, tak że
szłam zgięta w pół, z głową spuszczoną poniżej linii mojego pasa, a z tyłu miałam ręce skrępowane boleśnie kajdankami. Po prostu te dwie wyżywały się na mnie na maxa.

Dopiero lekarz powiedział mi, że jestem w zwykłym szpitalu. Zrobił to pod
koniec badania, po tym jak zmierzył mi ciśnienie i chciał podać leki na jego
obniżenie, gdyż twierdził, iż jest bardzo podwyższone i grozi mi udar mózgu
jeśli nie przyjmę leków. W tym momencie, gdy to mówił, nadal byłam
przeświadczona o tym, iż jestem wywieziona do szpitala dla umysłowo chorych
i chcą mi podać jakiś narkotyk ogłupiający i zbadać krew, aby fałszywie
twierdzić, że jestem np. narkomanką, dlatego się nie zgodziłam na żaden lek.
Nadto, gdy lekarz poprosił o moje dane osobowe do sporządzenia swojego
lekarskiego raportu - policjantki kłamliwie powiedziały, że jestem NN. Na to
Ja się odezwałam, że nie jestem żadne NN i że podam moje dane jak i też
okażę dowód, jak tylko mi ręce rozkują.

W tym też czasie poprosiłam, aby wyprosił policjantki z gabinetu i aby
rozkuły mi kajdanki. Lekarz powiedział, że kajdanki nie są konieczne, bo nie
stanowię żadnego zagrożenia dla niego ani nikogo i one zdjęły te kajdanki na
czas dalszego badania i wyszły. Lekarz spisał sobie moje dane z dowodu.

Skarżyłam się lekarzowi, co mi zrobiły. Wpierw siedziałam jak otumaniona na
tej kozetce. Cała czerwona. Skronia pulsowały. Czułam się tak, jakby za chwilę miała mi głowa wybuchnąć. Chciało mi się potwornie pić. Język sztywny i suchy jak pieprz.
W gardle nieznośnie sucho. W kącie gabinetu dojrzałam umywalkę i bardzo
chciałam się napić wody z niej. Zapytałam lekarza, czy mogę się napić wody. Zgodził
się, ale w tym momencie policjantki wlazły do gabinetu i zanim zdążyłam się
napić - ponownie mnie skuły. W gardle miałam straszną suchość i dławiłam
się. Język sztywny. Przeżyłam potworną traumę przez te dwie funkcjonariuszki
policji.

Następnie znowu w klatce, która powodowała u mnie naturalną reakcję jeżenia się i przyśpieszony puls zawiozły mnie na Komendę w Giżycku, gdzie byłam przesłuchiwana do 2 w nocy.

Wpierw zmusiły mnie do badania alkomatem, który wykazał, że byłam w stu procentach trzeźwa. Podczas badania alkomatem nadal miałam ręce skute kajdankami, jak ostatni bandzior i terrorysta, podczas gdy pijanego człowieka chwiejącego się na nogach przyprowadzono do badania bez
kajdanek.

Następnie wysypały zawartość mojego plecaczka na stół a wraz z nim moją komórkę i dokumenty. Komórkę jedna z nich wyniosła z pokoju gdzie był alkomat gdzieś na piętro. Natomiast one mnie w tym alkoholicznym pokoju krótko wstępnie przesłuchały. Nalegałam, żeby zapisały w tym protokole, iż nie jestem zdrowa i nie czuję się dobrze, nadto, iż domagałam się adwokata, a one mi odmówiły kontaktu z takowym. Odmówiły, ale dopisałam to sama, gdy podpisywałam ten papier. Ta z moją komórką polazła gdzieś na piętro i w niej manipulowała tak długo, że po powrocie komórka tzn. bateria była całkowicie rozładowana, a sama komórka uszkodzona. Moich rzeczy osobistych od razu i tak nie oddały. Dostałam je dopiero w nocy po przesłuchaniu. Kilka funkcji przestało działać od tamtej pory m.in. rejestr rozmów przychodzących i wychodzących oraz odebranych i nieodebranych. Pomyślałam, że skopiowały dane z mojej komórki oraz założyły mi podsłuch.

Grzebały także w mojej karcie bankomatowej i pinach do konta bankowego. Spisywały sobie wszystkie poufne moje dane, w tym PINy. Powtórzyły, że będę siedzieć w więzieniu bardzo długo i to od razu „idę siedzieć”. Chciały mnie po przesłuchaniu uwięzić na tzw. "dołku". Bardzo długo wypełniały jakieś formularze. Ja cały czas skuta kajdankami. Dla uspokojenia nerwów gawędziłam z traktorzystą, którego ujął inny policjant i sprowadził na Komendę do badania alkomatem. Ten policjant też tam siedział i coś pisał. Nawet coś życzliwie wtrącił do rozmowy, gdy rozmawiałam z traktorzystą o jego zdarzeniu i użytkowaniu piły spalinowej. W międzyczasie przyprowadzono też do badania alkomatem narkomankę. Była ledwo przytomna - taka zaćpana. Coś niewyraźnie mruczała. Miałam tam doborowe towarzystwo :D Mimo, że te dwie funkcjonariuszki policji bardzo naciskały na natychmiastowe uwięzienie mnie - jej przełożeni zadecydowali inaczej. Zostałam zaprowadzona do pokoju przesłuchań na piętrze, do innych policjantów. Było ich tam dwóch. Jeden przesłuchiwał, a drugi się wtrącał raz po raz przerywając mi, gdy zeznawałam.

Podczas przesłuchania jedna z tych policjantek co mnie pobiły weszła do pokoju przesłuchań i wywierała naciski na policjanta przesłuchującego. Groźną miną i głosem strofowała go: "Ile lat pracujesz w Policji?? Ile lat pracujesz w Policji???! Ile lat pracujesz w Policji???!" Odniosłam wrażenie, że próbuje na nim wymóc, aby tak zmanipulował moje zeznania, aby były nic nie warte, albo w ogóle zniechęcić mnie od składania zeznań. Jednak nie dałam się zbić z tropu.

Mimo, że policjant marudził - zeznałam wszystko co miałam wtedy do powiedzenia w tej sprawie i złożyłam wniosek o ściganie tych dwóch za to co mi zrobiły. Mimo opanowania byłam strasznie roztrzęsiona i osłabiona, ale próbowałam złożyć maksymalnie wierne zeznania z tego zajścia w Bystrym i przed szpitalem oraz w szpitalu w Giżycku. Policjant na moją prośbę dał mi wodę do picia, bo nie mogłam mówić, taką suchość miałam w gardle.

Po złożeniu zeznania w sprawie gdzie zostałam fałszywie oskarżona przez nie o rzekomą "napaść czynną na funkcjonariuszki policji" mimo, że byłam już bardzo znużona i głodna, złożyłam jeszcze zawiadomienie dotyczące wyłudzenia i nielegalnego przetrzymywania mojego psa oraz jego rażącego zaniedbania przez schronisko i domagałam się ścigania tego typa ze schroniska, za to, że zagarnął mojego psa i źle go traktuje.

Ok. godziny 2.oo w nocy zostałam na lodzie w Komendzie w Giżycku. Nie chcieli
mnie odwieźć do domu. Upominałam się o to, ale dyżurny odmawiał zawzięcie
udzielenia mi pomocy, w położeniu w którym znalazłam się za sprawą policji.

Moi znajomi, z którymi przyjechałam do Giżycka - odjechali po tym, jak
policjantki powiedziały im, aby na mnie nie czekali, bo "idę siedzieć".
Nie miałam jak wrócić do domu. O drugiej w nocy, 60km od miejsca
zamieszkania, bez pieniędzy, bez możliwości zatelefonowania do kogokolwiek,
bo moja komórka została rozładowana totalnie.
Nie wiedziałam, co z sobą zrobić. Zdołałam tylko wysłać dwa smsy do
Szczecina do mojej rodziny i powiadomić ich, gdzie jestem, bo obawiałam się
o moje życie. Bałam się, że to nie koniec tego koszmaru. Że mnie zamkną w
celi i nie wypuszczą, rodziny nie powiadomią, albo że mnie zatłuką. Po wysłaniu tych smsów komórka całkiem zgasła.

Noc spędziłam w poczekalni Komendy w Giżycku. Rano, gdy się przejaśniło -
pokuśtykałam cała obolała po pobiciu z dnia poprzedniego w stronę Olecka,
próbując łapać okazje. Szłam noga za nogą, bo mnie wszystko bolało. Całe
ciało. Do tego nadal byłam roztrzęsiona i zszokowana tym co mi zrobiono
dzień wcześniej. Byłam wstrząśnięta bezmiarem przemocy jakiej doznałam Ja oraz moje zwierzę. Nie mogłam się z tego otrząsnąć. Szłam jak we śnie tymi ulicami Giżycka.

Po wyjściu z miasta udało mi się złapać okazję i podjechać kawałek. Zaczęło
padać. Jak na złość nikt nie jechał lub się nie zatrzymywał, ale w końcu
złapałam kilka kolejnych okazji, w sumie zdaje się 7 czy 9 i nimi
ostatecznie dotarłam do domu. Gdy weszłam do domu - od razu się położyłam i
tak przespałam cały dzień leżąc obolała w łóżku. Przez kolejne dnie nie
mogłam dojść do siebie. Źle się czułam. Wszystko mnie nadal bolało,
najbardziej ten kontuzjowany, a perfidnie wykręcany przez policjantki bark.
Byłam niepełnosprawna przez dwa kolejne tygodnie - w czasie gdy wiosna, gdy
konieczność kopania działki pod warzywa i siewu. Nie byłam w stanie
pracować.

Poniżej ta skarga Svena. A swoją napisałam później. Długo się nie mogłam pozbierać psychicznie po tej przemocy i zmusić do napisania zrównoważonej skargi na te policjantki. Emocje nadal we mnie buzowały na każde wspomnienie tego poniżenia i przemocy, których padłam ofiarą za sprawą działania tych dwóch podłych policjantek.

----- Original Message -----
From: "Sven" To: skargi.kgp@policja.gov.pl , skargi@ol.policja.gov.pl ,
prasowy@gizycko.ol.policja.gov.pl
Sent: Sunday, April 28, 2013 7:43 PM
Subject: Skarga na działanie funkcjonariuszek Policji w Giżycku


Skarga na działanie policjantek z komendy powiatowej w Giżycku.

Data i czas zdarzenia: 26-04-2013 (piątek), godzina między 12.00 a 13.30
Miejsce: Schronisko dla bezdomnych psów w Bystrym k. Giżycka
Radiowóz: pojazd typu dostawczego

Powyższe dane powinne na podstawie notatek policyjnych pozwolić na
identyfikację 2 funkcjonariuszek, które przeprowadzały opisywaną
interwencję.

Opis sytuacji:

Po przyjeździe na miejsce funkcjonariuszki kulturalnie
przywitały się słowami "dzień dobry", i na tych słowach skończyło się
prawidłowe zachowanie funkcjonariuszek. Funkcjonariuszki przyłączyły się do
rozmowy, poprosiły o wyjaśnienie sytuacji panią Izabellę R. oraz pana
Jana K. Po tym, jak pani Izabella R. odmówiła odejścia ze
schroniska przed wydaniem jej psa (który stanowi jej własność) lub
oświadczenia o odmowie wydania psa, jedna z funkcjonariuszek zwróciła się do
mnie słowami: "Czy mogę pana prosić o jakiś dokument?" bez podania
jakiejkolwiek przyczyny. Moja odpowiedź była odmowna, ze względu na brak
uzasadnienia tego żądania. Należy tutaj nadmienić, iż moja osoba nie miała
nic wspólnego z przedmiotem sporu, moja obecność na miejscu wynikała
wyłącznie z faktu, iż przywiozłem panią Izabelę R. do schroniska
samochodem, tak aby mogła odebrać psa ze schroniska. Następnie
funkcjonariuszka stwierdziła, iż pragnie mnie wylegitymować, na co podałem
jej stosowny dokument. W toku późniejszej rozmowy trzykrotnie prosiłem o
zwrot dokumentu, w obawie przed jego utratą; funkcjonariuszka bowiem
niedbale wrzuciła go do półotwartego notatnika i w ten sposób przenosiła.

Z funkcjonariuszkami uzgodniono, iż po wydaniu przez właścicieli pisma
poświadczającego odmowę wydania psa pani Izabella R. wraz z
funkcjonariuszkami policji przejdzie do radiowozu w celu podania danych
osobowych. Właściciele schroniska zgodzili się wydać stosowne pismo po
prośbie jednej z funkcjonariuszek policji. Przy wyjściu ze schroniska pani
Izabella R. zakwestionowała fakt, czy jej pies pozostaje przy życiu,
i zażądała jego pokazania. Właściciele schroniska zgodzili się na okazanie
psa. Po krótkiej chwili jeden z pracowników przyprowadził psa na smyczy;
pies był w bardzo złym stanie - brudny i apatyczny, mimo iż przebywał w
schronisku od kilku miesięcy (pani Izabela R. później złożyła
doniesienie o znęcaniu się nad psem przez schronisko na komendzie powiatowej
w Giżycku, nie jest to jednakże przedmiotem niniejszej skargi, podobnie jak
zachowanie pracowników schroniska, które również pozostawiało wiele do
życzenia). Pracownicy schroniska odmówili pani Izabeli R. bliższego
kontaktu ze swoim psem. Dla pani Izabeli R. (dla mnie również, mimo
iż ten pies był dla mnie obcy) widok swojego psa utrzymywanego w tak złym
stanie był szokiem emocjonalnym, na który funkcjonariuszki zareagowały
nieadekwatnie. Zdecydowały się wystawić mandat, po czym poproszono panią
Izabelę R. do radiowozu, którego drzwi natychmiast zamknęły. Pani
R. otworzyła drzwi radiowozu i z niego wyszła, tłumacząc iż cierpi na
klaustrofobię. Policjantki próbowały zmusić panią Izabelę R. do
ponownego zajęcia miejsca w radiowozie, czemu pani Izabela R. się
opierała ze względu na swoją chorobę. Następnie usłyszałem, jak jedna z
funkcjonariuszek skierowała do drugiej słowa: "dość tego". Funkcjonariuszki
następnie chwyciły panią Izabelę R. wykręcając jej ręce w sposób
bardzo brutalny jednocześnie obalając ja na ziemię. Jedna z funkcjonariuszek
zadecydowała, iż przewiozą panią Izabelę R. w tzw. "klatce" (słowami:
"do klatki z nią"). Funkcjonariuszki zmusiły panią Izabele R. do
wstania ciągnąc za wykręcone ręce, przy czym pani Izabela R. głośno
krzyczała z bólu, po czym powiedziała funkcjonariuszkom iż była operowana na
rękę. Następnie jedna z funkcjonariuszek w czasie, gdy druga otwierała tylne
wejście do radiowozu zupełnie niepotrzebnie mocno pociągnęła za jej ramię.
Policjantki przemocą załadowały panią Izabelę R. do radiowozu niczym
zwierze rzeźne (chociaż obecnie to zwierzęta mają lepsze warunki
transportowe), skuwając ją i nie umożliwiając zajęcia ludzkiej pozycji.
Zanim zamknęły drzwi radiowozu, pani Izabela R. zdążyła jeszcze
krzyknąć, iż się dusi, a policjantki użyły wobec niej słów "Idziesz
siedzieć!" wypowiedziane nie tylko bez żadnego respektu, ale również z
wyczuwalną satysfakcją w głosie. Po ogólnym zachowaniu funkcjonariuszek
wyraźnie było widać radość z możliwości zastosowania środków przymusu, które
w mojej ocenie byłyby zbędne, gdyby funkcjonariuszkami wykazały się odrobiną
cierpliwości i opanowania, którego przecież można się spodziewać od
funkcjonariuszy policji.

Gdy zapytałem funkcjonariuszek, co się stanie z panią Izabelą R.,
odpowiedziały mi, iż spędzi ona noc na komendzie i zostanie wypuszczona
nazajutrz. Gdy kilka dni później skontaktowałem się z panią R,
okazało się, iż z komisariatu wypuszczono ją o godzinie 2 w nocy w sobotę,
bez środka transportu, 50 kilometrów od miejsca zamieszkania.

Niniejszym proszę o wyciągnięcie konsekwencji wobec funkcjonariuszek policji
które w mojej ocenie nie tylko zachowały się skandalicznie wobec nas, ale
również zastosowały nieadekwatne środki przymusu bezpośredniego w sposób
bardzo brutalny, wyraźnie czerpiąc satysfakcję z możliwości zadania bólu
innej osobie.

Jednocześnie informuję, iż w tej sprawie istnieje jeszcze jeden świadek,
który nie został odnotowany przez funkcjonariuszki. Świadek ten gotowy jest
złożyć zeznania w tej sprawie w razie zaistnienia takiej konieczności.

Z poważaniem, Sven C.

Otrzymują:
1. Komenda powiatowa Policji w Giżycku
2. Komenda wojewódzka Policji w Olsztynie
3. Komenda główna Policji
4. Izabella R.
5. a/a