Indianka zaczęła dzień dość wcześnie.
Zjadła śniadanie i zabrała się za szorowanie łazienki. Doczyściła kąt przy kaloryferze i sam kaloryfer. Kaloryfer zabrał sporo czasu. Trzeba go było różnymi trikami zachodzić, aby doczyścić liczne, wąskie zakamarki.
Następnie wykąpała się w kaście przy gorącym piecu w kuchni. Łazienka jeszcze nie jest gotowa do użytku. Poza tym jest tam zimno. Na pewno zimniej niż w kuchni.
Po kąpieli wygrzała się i wysuszyła przy piecu oraz wskoczyła do łóżka by w cieple pobyć i popracować umysłowo nad usprawnieniem pracy na Rancho.
W południe odbyła z Brunhildą trudne rozmowy w związku z wczorajszym, nocnym zgrzytem.
Brunhilda przeprosiła za swoje zachowanie.
Przeprosiny zostały przyjęte.
Gdy Indianka skończyła przygotowania farmy do wydajniejszej i lżejszej kampanii ogrodowo-hodowlanej 2018, ściemniało się.
Nie było czasu ugotować porządny obiad, więc zjadła dwie zupki chińskie.
Ale to nic, ważne, że warzyw w tym roku będzie miała dużo więcej, a prace ogrodowe będą lżejsze i sprawniejsze. Ku chwale Rancho ❤
Po obiedzie poszła na sjestę zdrzemnąć się.
Przejrzała też prasę. Zapoznała się z przepowiedniami, które traktuje poważnie, albowiem rozumie, że świat nie składa się wyłącznie z rzeczy materialnych, ale i duchowych.
Duch przenika materię. Kto nadstawia ucha dla ducha, ten na tym zyskuje.
Pod wpływem przepowiedni podjęła pewne decyzje. Nie jest to nowy kierunek, a raczej jego materializacja. Ciężkie czasy nadejdą. Trzeba się przygotować. I to właśnie robi Indianka.