sobota, 8 sierpnia 2015

Ciekawa wełna

To białe po prawej to wełna tuż przy skórze jagnięcia.
Zwyłymi nożyczkami dało się ciąć. Nie trzeba prądu. Zero kosztów.
No, ale wełna latem jest odsadzona czyli rzadka przy skórze. Wiosną byłoby ciężko tak strzyc. Wtedy wełna gęsta jest.

Indianka złapała młode jagnię o ciekawych słupkach wełny.
Czubek słupka jest beżowy, słupek czarny, a jego podstawa biała. Do tego wełna delikatna i miła w dotyku jak jedwab.

Także ta owieczka została ostrzyżona zwykłymi nożyczkami.
W sumie Indianie ostrzygli aż 5 owiec dziś. Nożyczkami. Kamyk najwyraźniej próbuje odzyskać łaski po wyczynach z workiem zboża. Bardzo chętnie wziął się za to strzyżenie.

Strzyżenie owiec


Indianka z Kamykiem ostrzygli trzy kolejne owce.
Tym razem nie maszynką elektryczną, lecz nożyczkami.
Poszło szybciej niż maszynką elektryczną. Cieli na 4 ręce. Owcę po owcy. Sprawnie im to szło. Wełna odsadzona dawała się łatwo ciąć zwykłymi nożyczkami. Owcom lżej teraz. Upał jest ogromny. Indianka zyskała kolejną partię delikatnej wełny.

piątek, 7 sierpnia 2015

Indianka zrobiła nowy, świeżutki serek...


będzie z niego pyszny deserek :)

Indianka

Kremella i siostrzyczki

Kremella
Pośrodku ulubiona kicia Indianki :-)
Siostrzyczki też sympatyczne.
Cała kociarnia śpi na głowie Indianki :-)

Worek zboża

Kamyk zniecierpliwiony dwumiesięcznym czekaniem na zwrot kosztów dojazdu na rozprawę pojechał wczoraj do miasta niebieskim składakiem podarowanym Indiance przez pewną miłą Panią (ta błękitna niemiecka kolarzówka o cienkich rurkach, męskiej ramie oraz wyposażona w przerzutki i nietypowe dynamo nadal nie została odnaleziona). Odebrał pieniążki z poczty i poczynił drobne sprawunki w Olecku.

W drodze powrotnej odebrał zamówioną paszę dla kur i przyjechał z tym do Sokółek, gdzie zaszedł do sklepu po cebulę. W sklepie był ten sam borsuk co się przyczepił kilka miesięcy temu w tym samym sklepie do Indianki i jej ubliżał wtedy oraz wygrażał pobiciem pod obojętnym okiem sklepikarki. Tym razem zaatakował Kamyka ubliżając mu paskudnie.

Kamyk zaprosił go na zewnątrz na piwo celem wyjaśnienia sprawy, albowiem niejasnym było czego borsuk chce od Indianki i Kamyka. Borsuk wyszedł z Kamykiem jednak zaatakował Kamyka butelką piwa próbując dźgnąć Kamyka potłuczoną o poręcz butelką.

 Do napaści przyłączył się znajomy borsuka - typek w pomarańczowym kombinezonie roboczym. Pomarańczowy typek zaczął od tego, że kopnął Kamyka w tyłek z całej siły z buta gdy ten się bronił przed borsukiem. Następnie też próbował ugodzić Kamyka rozbitą butelką. Kamyk dzielnie obronił się przed obyma napastnikami, a następnie wezwał karetkę i policję. Karetka zabrała dwóch pokaleczonych napastników na pogotowie.
A miał tylko kupić cebulę... W końcu jej nie kupił...

Zadzwonił po Indiankę by pomogła mu zabrać worek zboża.
W międzyczasie bowiem, rozdrażniony napaścią napił się piwa dla ostudzenia emocji i nie mógł jechać na rowerze.

Indianka zabrała najpierw zakupy Kamyka do domu, a potem wróciła po przypięty do barierki pod sklepem "babki" składak i worek który z trudem umieściła na bagażniku składaka.

Kamyk już mocno zawiany (upał, dwa piwa i głowa się kiwa) nie ułatwiał tych manewrów. Bardziej przeszkadzał niż pomagał jej stabilnie załadować ciężki, 25kg worek.
Indianka męczyła się z nim i tym workiem pół nocy prowadząc obciążony nierówno rower i uwieszającego się na nim Kamyka.
Z trudem dotarli na farmę Indianki.

Dziś Kamyk leży wyciągnięty niczym sflaczała dętka i leczy kaca.
Zrobił sobie i Indiance kogel-mogel, zjadł i zaległ w łóżku na długie godziny. Leży jak nieżywy.




czwartek, 6 sierpnia 2015

Niepokojące

auuu auuu... oh, oh, uuuh! jakże niepokojące, iż w Czuktach na łące wylęgły się wielce niepokojące szare zające!
Trzeba natychmiast zawiadomić weterynarię aby mogła pola skontrolować i konie zarekwirować.
Dunię należy przekazać w dobre ręce czyli Lunie. 
Indiance zostawić z 5 kóz i 10 kur - niech ma. Wspaniałomyślność Luny wszak jest znana. Ale pod warunkiem, że Indianka zapłaci podatek katastralny w wysokosci 30.000 zł rocznie. Przecież nie może być tak, że właścicielka ziemi nie dzieli się swoim majątkiem ze złodziejami z urzędu.

Indianka

środa, 5 sierpnia 2015

Rurkowatość czubajki kani


Cechami ciekawymi i zarazem typowymi dla czubajki kani są beżowy czubek kapelusza i rurkowaty trzon grzyba oraz suche, beżowe łuski na kapeluszu, a także zygzakowaty wzór na trzonie. Indianka rozpozna tego grzyba sama gdy go jeszcze raz spotka. Zbadała kanię dogłębnie.

Indianka

Koźlątko w ramionach Kamyka



Kamyk kocha zwierzęta Indianki. Stęsknił się za nimi. Nie bawił się z nimi cały tydzień. Cały poprzedni tydzień pracował poza domem, w Kowalach Oleckich, dla wójta. Odrabiał tzw. godzinki za drobne wykroczenia z poprzednich lat (picie piwa w miejscu publicznym i jazda samochodem bez papierów). Kosił wójtowi trawę w całej wsi. Za darmo.

Podobno wójt zadowolony z jego pracy. Kamyk lubi kosić i naprawiać sprzęty. Bardzo się starał mimo bólu nogi.

Ostatnie upały bardzo dały mu się we znaki. Praca w żarze Słońca to rzecz uciążliwa i niebezpieczna. Można dostać udaru słonecznego. Musiał odpocząć od tego. Ostatnio wrócił ledwo żywy - tak dostał w kość w pracy. Zwłaszcza Słońce mu dopiekło.

Indianka

Serek na deserek

Indianka zrobiła z koziego mleka serek, a ze serka słodki deserek ;))) Apetyt Kamykowi wraca. Kamyk wcina pasjami. Na dworze gorąc aż paruje glaca :D

Indianka

Sekcja kani czubajki

Na foto kania czubajka rozkawałkowana dla wnikliwszej analizy
jej anatomii. Blaszki u młodego osobnika kani są lekko beżowe, niemal białe. Kapelusz suchy, szorstki z powodu licznych, ciemnobeżowych łusek.

Nóżka wysoka, smukła, o zygzakowatym wzorze, szorstka.
W środku rurkowata z uwagi na otwór biegnący wewnątrz nóżki.

Indianka

wtorek, 4 sierpnia 2015

Pieczarki?























Tę o brązowych blaszkach znalazł Kamyk.
A te dwie o różowych blaszkach znalazła Indianka.
Czy to na pewno są pieczarki?

Indianka

Ta dam... ! :)


Oj, wygląda na to, że Indianka znalazła czwartą kanię :)
Jako że zwinięta w kulę i na bardzo długiej nodze, pragnie się upewnić czy to na pewno kania.
 Sylwuś - bądź tak dobra i rozwiej wątpliwości Indianki z łaski swojej :)

Indianka póki co posiłkuje się info z neta:

Zobacz, czym się różnią kania od muchomora sromotnikowego:
Czubajka kania:
1. Powierzchnia kapelusza u dojrzałego grzyba jest płaska, z charakterystycznym garbkiem na szczycie, młode osobniki mają kapelusz kulisty
2. Na kapeluszu znajdują się charakterystyczne brązowe łuski, które są suche i odstające
3. Blaszki mają kolor beżowy
4. Nóżka jest wysmukła i wysoka, brązowa z zygzakowatym deseniem
5. Na trzonie znajduje się ruchomy pierścień
6. Noga jest wewnątrz pusta i u podstawy zakończona bulwą, która gładko wyrasta z 
podłoża
7. Zapach grzybowy, przyjemny
Muchomor sromotnikowy:
1. Powierzchnia kapelusza jest oliwkowozielona, opalizująca
2. Gładka powierzchnia kapelusza
3. Blaszki są białe
4. Nóżka jest gładka
5. Na trzonie znajduje się pierścień kołnierzykowaty i zwisający
6. U nasady nóżki ma bulwę, otoczoną pochwą
7. Wydziela zapach słodkawy i mdły

Jogurt Indianki

Zdrowa, naturalna żywność jest o niebo lepsza niż cała farmakologiczna apteczka.
Indianka wyleczy Kamyka swoją własnoręcznie przyrządzaną żywnością na bazie surowców z własnego gospodarstwa.
Zadanie ułatwia fakt, iż Kamyk uwielbia nabiał Indianki, a zwłaszcza jogurt. Na foto prosta, smaczna i zdrowa sałatka ogórkowa polana jogurtem kozim :-)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Pęknięta noga

Po konsultacji z Mamą Indianka postanowiła leczyć Kamyka naturalnymi sposobami. Wszak lekarz mu nie pomógł 15 lipca gdy trafił na pogotowie z pękniętą nogą. Dlatego Kamyk po kolejnych pobiciach nie wzywał karetki i nie chciał jechać na pogotowie. Potem z chorą nogą musiałby wracać 20 km na piechotę do domu. Bał się też, że pobitemu policja by dołożyła podczas transportu, jak to miało miejsce podczas transportu w Gębalówce i dawniej w Kętrzynie.

Co prawda to dziecinne z jego strony, bo może tym razem by otrzymał konkretną pomoc lekarską. Być może by mu założono gips i położono na kilka tygodni w szpitalu z nogą uniesioną wysoko. No, ale skoro chłopak ma negatywne doświadczenia z tymi państwowymi instytucjami, to nie ma co mu się dziwić.

Mama uświadomiła Indiance, że służba zdrowia obecnie nie zajmuje się leczeniem ludzi. Nie ma tak, jak było dawniej, że lekarze i pielęgniarki chorym zajmowali się konkretnie i rzetelnie.
Dawniej chorych i kontuzjowanych po prostu leczono. Do domu wypisywano ludzi całkowicie zdrowych, wyleczonych. Wyżywienie w szpitalach było obfite i smaczne.

A teraz to są wykonywane jakieś ruchy pozorowane oraz spychologia zaawansowana. Odmowa leczenia. Odmowa przyjęcia do szpitala.
Zatem za co obywatele są zmuszani do płacenia ogromnych składek na ubezpieczenie?

Jednocześnie rząd wprowadził zakaz handlu ziołami. By chronić interesy korporacji farmaceutycznych. Kosztem zdrowia i życia pacjentów.
Trzeba leczyć się samemu.
Samemu zbierać i przetwarzać zioła. Samemu ustalać sobie pro zdrowotną dietę.

Aby chora noga mu się zagoiła, Kamyk ma jeść surowe jajka, gotować sobie kurze stopy, wyrabiać galarety i je jeść.
Nadto nogę ma trzymać wysoko uniesioną i oczywiście jej nie przeciążać.
A z czego zrobić środki przeciwbólowe?

Dzięki za podpowiedzi.

Wierzba mu pomoże. Jeszcze Indianka nie wie jak zrobić lek, ale się dowie.

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Wierzba_biała




niedziela, 2 sierpnia 2015

Kania

Kania Czubajka
Największy okaz Kani Indianki ma ok. 22 cm średnicy kapelusza (w rozłożeniu), a ok. 20 cm mierząc tak o, bez rozłożenia.
Od spodu są widoczne blaszki i pierścienie. Podobno pierścienie się usuwa z każdego grzyba. Trzony są ponoć jadalne, tylko ten pierścień nie. A jak sądzą moi drodzy czytelnicy? Trzony jadalne czy nie?

Kociarnia Indianki

Proszę jakie słodziaki :-)

sobota, 1 sierpnia 2015

Jakie to grzyby?

Proszę państwa, czy są grzybiarze na sali? Co to za grzyby? Czy są jadalne? Kapelusze mają zaiste ogromne. Wyrosły te grzyby na oborniku. Byłabym wdzięczna za podpowiedzi.
Indianka

czwartek, 30 lipca 2015

Czerwone sznurówki

Dziś Indianka swe indiańskie senne ciało uniosła o 4.44 czyli o świcie. Ogarnęła zwierzaki i obudziła Kamyka śpiącego w szałasie w lesie Indianki. Do domu Indianki Kamyk nie ma wstępu odkąd doprowadził ją do furii i łez swoim chamskim zachowaniem wobec niej. Jest ledwo tolerowany na jej farmie.
Tolerowany li tylko dlatego, że nikt inny mu nie pomaga, a Indianka nie chce by go miejscowe żule zatłukły gdzieś na wsi. 
Jest okropny, ale to człowiek. Wczoraj po powrocie nie pyskował, więc dała mu gorący posiłek, bo cały dzień nic nie jadł. Poprzednią noc spędził na przystanku we wsi.

Wczoraj rano został znowu pobity przez lokalnych prymitywów i potrzebował bandaża. Indianka mu dała swój, długi, elastyczny bandaż i nakarmiła nieboraka, ale spał poza domem, gdyż tu nie ma wstępu z wiadomych prxyczyn. Indianka chce mieć spokój i nie ma ochoty wysłuchiwać jego bredni i urągań. Niech odrobi te swoje godzinki, znajdzie sobie pracę i idzie w swoją stronę.

Dzień dziś bezsłoneczny. Taki popielato-zielono-mokry.
Mocno popadało. Indianka chciała ten fakt wykorzystać by wykopać dołki pod kolejne słupki, ale utknęła nad papierami i drobnymi porządkami domowymi.

Chcąc ubarwić ten lekko bezbarwny dzień, założyła do swoich butów roboczych ognisto czerwone sznurówki. Kolor miał ją pobudzić do kopania, ale nim się obejrzała - dzień minął.
Szkoda, bo ziemia miękka po ulewnym deszczu. Wykopało by się z kilka dołków i skończyło ogrodzenie.

W międzyczasie posiała fasolę w skrzynce. To jej taki mini ogródek tegoroczny, choć plany były znacznie bogatsze.
No, ale Kamyk okazał się niewłaściwym partnerem do tego wspaniałego, zamaszystego dzieła. Nie dorósł do niego.

Wcześniej dziś wydzwaniał do Indianki i przymilnie zagadywał, poprosił by mu napisała wniosek o nadesłanie duplikatu świadectwa które jest mu potrzebne do rejestracji jako bezrobotny - co zrobiła - ale gdy pojawił się pod oknem pokazał się jako opryskliwy i wulgarny chłysteki cham. Indianka zamknęła okno przed nadąsaną, rozszczekaną gębą aroganta i tym skończyła z nim dzisiejszą audiencję, mimo, że pierwotnie czekała na niego z gorącym posiłkiem i ciepłym kocem do jego szałasu na noc.

Ale on wpadł w szał i zacząl walić pięścią we wcześniej utłuczone okno rozwalając je jeszcze bardziej i powiększając otwór w szybie. Wtem złapał doniczkę i uderzał nią w okno krusząc szybę coraz mocniej.
Indianka otworzyła okno by nie wytłukł drugiej szyby.
Zamierzył się w nią doniczką i rzucił. Doniczka wpadła do kuchni. Potem odrywał kawałki szyby z roztłuczonego okna i rzucał nimi w Indiankę. Wezwała policję. Patrol przyjechał na interwencję, ale zanim dojechał - Kamyk był już w Sokółkach.
Tam został napadnięty przez miejscowych i pobity. Tym razem już nie może chodzić. Nie może stanąć na nogę.

W tym czasie Indianka rozmawiała z patrolem u siebie na podwórku. Pokazała zniszczone okno. Opisała agresję i szał Kamyka oraz jego groźby.

Patrol miał go zabrac ze Sokółek do aresztu.
Indianka prosiła o to w związku z jego pogróżkami wobec niej i obawą o jego pobicie przez miejscowych. Wolała by siedział tę noc bezpieczny w areszcie, niż wpadł w ręce miejscowych.

Patrol go nie znalazł. Dyżurny przekrzykiwał Indiankę gdy próbowała zgłosić pobicie Kamyka i jego stan i odkładał słuchawkę. Groził jej karą za wezwanie policji.

Kamyk jest w tej chwili kaleką i nie może się podnieść.
Policja krąży po okolicy. Jest 21.15.

Indianka zadzwoniła na pogotowie ratunkowe by dowiedzieć się czy został zabrany do szpitala. Nie został. Leży gdzieś tam w ciemności i dogorywa. Może już nie żyje? :(((

W nocy po północy walcząc z sennością postanowiła przejść się na wieś i poszukać pobitego.
Sprawdzić czy żyje. W jakim stanie jest. Udzielić mu pierwszej pomocy. Najpierw zajrzała do jego szałasu. JEST!

Podeszła do skulonego, leżącego na sianie człowieka. Dotknęła kontuzjowanej nogi.
Lekko. Ostro jęknął z bólu.
 Trzeba wezwać karetkę! - zawyrokowała - Noga może być złamana. Wymagająca nastawienia, usztywnienia lub nawet operacji.

Kamyk miał oczy zamknięte i nie odzywał się.
Wezwać karetkę? Czy ty wezwiesz? Musisz dostać fachową pomoc medyczną. Ja nie jestem lekarzem i nie umiem ci pomóc w razie złamania. Może dojść do zakrzepu i komplikacji jeśli noga złamana a ty nie dostaniesz profesjonalnej pomocy lekarskiej.

Dotknęła ręką jego czoła i głowy. Kamyk się nie odzywał. Indianka poszła poszukać papiery potwierdzające jego ubezpieczenie. Znalazła. Spakowała go i wezwała pogotowie.

Szykuj się. Zaraz będzie pogotowie. - rzekła ponaglająco do Kamyka.
Jakie pogotowie??! - zawołał oburzony Kamyk.
Nie chcę żadnego pogotowia! I tak mi nigdy nie pomogli! - to mówiąc zerwał się gwałtownie i wystrzelił jak z procy na jednej nodze skacząc w ciemność w stronę pola.

Wracaj! Zaraz będzie pogotowie! Musisz jechać do szpitala! - wołała na darmo za Kamykiem, bo ten ani myślał wracać.

Zadzwoniła ponownie na pogotowie i je odwołała.
"Odwołuję karetkę. Pacjent państwu uciekł."

Wyszła za Kamykiem i uspokoiła go, że karetka odwołana i nie przyjedzie.
Po pewnym czasie wrócił i ponownie położył się spać na sianie.

Indianka

Brak bezpieczeństwa w gminie Kowale Oleckie

Do: Wójt Gminy Kowale Oleckie
       Krzysztof Locman

W marcu dwa pobicia.
W lipcu dwa pobicia. 15 i 29 lipca 2015 roku.
Razem dotknęły go 4 pobicia w krótkim okresie czasu plus kradzież roweru.
Uraz głowy, wstrząs mózgu, pęknięta kość u nogi, złamany nos.
Ten człowiek ledwo chodzi. Jest na moim utrzymaniu. Mnie na to nie stać. Nie ma pieniędzy na bandaże, opatrunki, środki przeciwbólowe, lekarza. Nie ma pieniędzy na wyżywienie. On nie ma gdzie mieszkać.
Był wniosek o odrabianie godzinek w pobliżu tymczasowego miejsca zamieszkania z uwagi na ból nogi i problemy z chodzeniem.
Nie zgodził się pan. Wykazał pan zadziwiający brak wrażliwości na ból i kalectwo drugiego człowieka. To proszę o tego człowieka zadbać we własnym zakresie, tj. zapewnić mu dach nad głową i wyżywienie w Kowalach Oleckich skoro jest pan tak odporny na jego ból i cierpienie i nie dał zgody na odrabianie godzinek w pobliżu domu ani nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa w gminie w drodze do pracy ledwo chodzącemu człowiekowi który pracuje dla pana za darmo.

On z wielkim osobistym poświęceniem pokonując ból pracuje dla pana za darmo. Stara się. Jest dobry w tym koszeniu. Akurat to lubi robić i mu to świetnie wychodzi. Jest wydajny. Sam pan widzi ile wykosił panu w tak krótkim czasie.
Tak, on ma dużo za uszami, ale ci którzy go napadają mają dużo więcej i atakują gromadnie. Nie panuje pan nad tym co się dzieje w pana gminie? 

Przecież on może kosić pobocza we wsi zamieszkania zamiast kuśtykać z trudem do Kowal.
Proszę, by od następnego tygodnia skierował go pan na koszenie poboczy w Czuktach.

czwartek 6.17
korekta: od dziś proszę wyznaczyć mu pracę w Czuktach albo wysłać po niego samochód.
On dziś nie jest w stanie wstać i iść.
Noga go rwie. Bandyci w Sokółkach skopali mu pękniętą nogę. Mimo to z tą chorą nogą pracował u pana za darmo wczoraj. Jak wda mu się jakieś zapalenie lub gangrena i straci nogę, to wypłaci mu pan odszkodowanie i rentę dożywotnią?

Indianka

środa, 29 lipca 2015

Kamyk pobity


Znowu. Tym razem pięciu w Sokółkach napadło na niego rano, gdy szedł do pracy. Znowu skopali. Znów się zalał krwią. Kamyk ledwo kuśtyka. Jak on ma odrabiać te swoje godzinki jak co chwila jest napadany? Czy wójt nie powinien zapewnić bezpieczeństwa pracownikowi w drodze do pracy?

Indianka