piątek, 21 grudnia 2012

Komor Podpisał Wyrok na Polskę

Komor podpisał wyrok na Polskę - zatwierdził wpuszczenie do naszej ojczyzny rakotwórczych organizmów genetycznie modyfikowanych, które od tego momentu będą masowo nas zalewać i truć. Będziemy chorować, a niewydolna służba zdrowia i tak nam odmówi leczenia i chemioterapii. Będziemy cierpieć na raka, na bezpłodność, liczne alergie i inne schorzenia.

To skandaliczna decyzja wymierzona w dobro wszystkich Polaków. To zamach na nasze zdrowie. Komor zrobił to wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa żywności i zdrowia publicznego narodu, wbrew wszelkiej logice i dobru narodowemu swoich rodaków.Wbrew woli narodu. Zrobił nam wielką, nieodwracalną krzywdę, gdyż jak raz się skazi kraj GMO - to nie ma odwrotu. Rośliny GMO krzyżują się z rodzimymi roślinami i skażają niepostrzeżenie kolejne połacie kraju. Wnet cały kraj będzie wytwarzał wyłącznie rakotwórczą żywność na licencji Monsanto, które zacznie dyktować ceny żywności w sklepach. Gdy już będzie monopolistą na żywność - będzie je podnosić jak jej będzie pasowało. Nie będzie was stać by kupować. Półki będą pełne ich szkodliwych produktów, a wy będziecie głodować.

Myślę, że to nie tylko gigantyczna łapówka od Monsanto, ale także ta korporacja ma na niego mega haka - na przykład dowód planowania i zlecenia/przeprowadzenia zamachu na świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego rząd. Stąd taka skandaliczna i wołająca o pomstę do nieba decyzja. Myślę, że on tutaj już nic do gadania nie miał. Myślę, że to tylko marionetka w rękach Monsanto. Wygląda na to, że już nie mamy niezależnej, suwerennej władzy w naszym państwie. Zostaliśmy sprzedani dla Monsanto.

Przegraliśmy wojnę ekonomiczną i utraciliśmy suwerenność naszego kraju jednym podpisem Komora. 

W dniu 21 grudnia 2012 - przegraliśmy wojnę o suwerenność naszego kraju. Bez jednego wystrzału. Nawet bez adekwatnej wzmianki w mediach. Po cichu. Od dnia 21 grudnia 2012 jesteśmy własnością obcej korporacji. Tak się teraz przeprowadza współczesne wojny. Podstępnie i po cichu. Niepostrzeżenie. 

Jedyne co możemy teraz zrobić - bronić się przed napływem tych genetycznie modyfikowanych organizmów jak się da. Unikać ich jak się da. Zbierać polskie, nieskażone tradycyjne nasiona i przechowywać dla przyszłych pokoleń. Grodzić swoje ziemie wysokimi, gęstymi żywopłotami, aby zapobiec krzyżowania nasion rodzimych ze  złowieszczymi mutantami GMO. Kupować tylko zdrową żywność wolną od GMO. Karmić zwierzęta tylko paszami bez dodatków GMO. 

Kupujcie żywność od drobnych rolników małorolnych - tych którzy nie stosują chemii i GMO w swoich uprawach i hodowli zwierząt. Nie zważajcie na przepisy, które taki bezpośredni handel utrudniają - nie są one ustanawiane, by chronić wasze zdrowie, ale by wyeliminować konkurencję jaką są dla Monsanto drobni gospodarze produkujący prawdziwie zdrową żywność. 

Monstanto kupi lub już kupiło wszystkie rzeźnie i firmy nasienne w Polsce, po to by przejąć całkowitą kontrolę nad sferą spożywczą naszego kraju - po to, by zacząć kontrolować nasz kraj i nasz naród.

Wymuszą, a właściwie już zostało to wymuszone - wprowadzenie takich przepisów weterynaryjnych i sanepidowskich, aby uniemożliwić drobnym gospodarstwom produkcję zdrowej żywności na miejscu, w tych gospodarstwach, które to robiły od setek lat.

Bądźcie świadomi, że wasze alergie mogą być powodowane przez GMO zawarte w produktach przez was spożywanych, a nie przez rodzaj danego produktu. 

Wiedzcie, że duże fermy drobiu, trzody czy bydła korzystają z paszy GMO od lat, bo jest tańsza i dostępna na przystępnych warunkach. Np. rolnik dostaje warchlaki do odchowu i gotową paszę GMO na kredyt firmowy, który jest rozliczany pod odchowaniu tuczników i ich zdaniu do firmy, która dostarczyła warchlaki i paszę GMO. Do Polski co dwa tygodnie zawijają statki z Ameryki południowej załadowane tanią paszą GMO. Rocznie dostarczają miliony ton tej trucizny. Jest ona rozprowadzana w naszym kraju od lat. Można ją zamówić wprost od dystrybutora, lub kupić w każdym sklepie rolniczym, który zajmuje się handlem paszami.

Wiedzcie, że wielcy producenci masowej żywności - nie jedzą tego co produkują.
Z reguły obok wielkich kurników i tuczarni przemysłowych trzymają drobne stadka zwierzyny tego samego gatunku hodowanej na naturalnych paszach, bez GMO. Hodują te stadka na własne potrzeby. Jedzą jaja i mięso z tych własnie drobnych, przydomowych stadek zdrowego chowu. Nie jedzą żywności, którą produkują dla supermarketów.

Hodowcy wiedzą od lat, że z chowem przemysłowym jest coś nie tak. Oni zauważyli, że z paszą GMO jest coś nie tak. Widzą po swoich zwierzętach. Kury nioski - po kilku miesiącach nieśności są sprzedawane tanio do drobnych gospodarstw, bo taka kura nie dożyje w zdrowiu 3 - 5 lat, jak zdrowo hodowana kura powinna żyć. Te kury chorują, pękają im żołądki. Nikt nie sprawdził, czy nie jest to efekt działania paszy GMO.
Ja myślę, że jest. Sztuczne pasze z hormonami wzrostu, z antybiotykami, z GMO - to trucizna dla zwierząt i dla ludzi, którzy jedzą te zwierzęta i produkty od nich pochodzące np. jaja.

Czytajcie opisy na produktach spożywczych które kupujecie. Nie znajdziecie tam wzmianki, że dany produkt został wyprodukowany w oparciu o GMO, ale możecie założyć,  że raczej tak, zwłaszcza produkty zawierające soję. 90 procent światowej produkcji soi to soja GMO, więc jest ogromne prawdopodobieństwo, że ta wymieniona w opisie danego produktu soja - to soja GMO.

Warzywa i owoce, które nie psują się w naturalny sposób, a zachowują dobry wygląd bardzo długo, po to by nagle rozpaść się - to najprawdopodobniej produkty GMO. 
Współczesne badania nad GMO prowadzone przez wielkie obce korporacje skupiają się nie tylko nad tym, aby tępić chwasty i wytworzyć odporne na opryski warzywa i owoce, ale także ingerują w DNA roślin uprawnych, po to, by wyglądały one długo na świeże, po to by były dobrze wybarwione. Nad smakiem jeszcze nie udało im się zapanować, bo z reguły te cudownie soczyste i pomarańczowe pomidory są bez smaku, mimo dobrego wyglądu.

https://www.youtube.com/watch?v=G95rkY-rEQk


Era Renifera

Indianka dzisiaj zaczęła Erę Renifera - Era Renifera to era naturalnej energii pociągowej, nie zanieczyszczającej środowiska spalinami, bazującej na naturalnie wyprodukowanym napędzie występującym powszechnie w naturze czyli na sianie, owsie, trawie.


W związku z nową erą, a właściwie z potrzebą wspomożenia swoich wątłych sił - dziś po raz pierwszy Indianka użyła zwierza do przyciągnięcia sankami do domu opału z lasu oraz paczek od Mikołaja :))

Mikołaj przybył czerwonym blaszanym zaprzęgiem napędzanym na gaz. Dojechał do wjazdu na rancho Indianki i tu czekał, aż Indianka do niego dobije z oddalonego o około 500 metrów domu.
Przez telefon powiedział, że są paczki w tym jedna bardzo ciężka i aby Indianka po nie wyszła, bo Mikołaj Listonosz nie da rady sam się z nimi dotarabanić pod dom Indianki oraz by wzięła sanki, bo jedna paczka duża i bardzo ciężka.


Indianka wcześniej tego dnia użyła zwierza do przywiezienia opału z zagajnika. Zwierz okazał się rewelacyjny - ciągnął równo i nawet razu nie wywalił ładunku.

Przeto Indianka zwierza wynagrodziła owsem i ponownie skierowała do zadania pociągowego. Poszli razem do Mikołaja Listonosza Marka. Tam odebrali od niego paczki wcześniej przygotowane i wysłane przez dobre Elfy z centralnej Polski - generalnie z Polski A.

Indianka naładowała paczuszki na sanie i ruszyła zwierza. Początkowo nie chciał iść, ale potem jak się rozbujał - to poszedł tak rączo, że Indianka została daleko z tyłu, podczas gdy zwierz pośpiesznie truchtał do domu ciągnąc za sobą sanie z paczkami.


Tylko jedna paczka się zsunęła od pędu. Renifer dzięki śniegowi - szedł równo wcześniej wygarniętą ścieżką - nawet nie zboczył. Szybko zaciągnął paczki pod stajnię, gdzie zabrał się ochoczo do wcinania owsa i obierek ziemniaczanych.


Indianka uradowana pomaszerowała za zwierzem pod stajnię, gdzie uwolniła go z pakunków. Paczki zaniosła do domu. Ponownie zaprowadziła zwierza na pole, gdzie zgubił paczkę. Włożyła paczkę do sanek i pozwoliła, by zwierz ponownie rączo potruchtał do domu pod stajnię, gdzie czekał na niego rozsypany owies.

Gdy Indianka dotarła na siedlisko, pochwaliła zwierza, pogłaskała po futrzastym czerepie i pokazała mu, gdzie leży owies, bo nie zauważył. Zwierz CHĘTNIE rzucił się na ziarno, a Indianka zabrała paczkę z sanek, zaniosła do domu, wróciła, uwolniła zwierza z sanek i wypuściła na spacer pozostałe kozy, by mogły się nacieszyć pięknym, słonecznym dniem. Indianka weszła do domu, gdzie kontynuowała gotowanie obiadu.

Kicia Miriam pierwsza zaczęła rozpakowywać paczkę wyczuwszy w niej kiełbasę. Indianka niezadowolona wystawiła niesforną kocicę na podwórko, by w spokoju zjeść obiad i otworzyć własnoręcznie paczki. Kocica nie odpuszczała. Powiesiła się na klamce od drzwi wejściowych i bujała się na niej próbując
otworzyć drzwi. Nie udało się jej.

Zaczęło się ściemniać. Indianka wcześniej w ciągu dnia nawiozła sankami siana i nasypała owsa do żłobów. Teraz tylko otworzyła szeroko drzwi i wpuściła łakome towarzystwo do środka. Kozy szybko wbiegły do swojego boxu gdzie zabrały się za owies, konie raźno wkroczyły do swojej stajni gdzie dobrały się do siana i owsa w żłobach.

Indianka zamknęła zdyscyplinowane zwierzęta i pomaszerowała do domu. Za nią wślizgnęła się Miriam, która dobrała się od razu do plasterków kiełbasy wrzuconej do kociej miski. Marmurka już wcześniej miała okazję zjeść kiełbaskę. Miriam zjadła, ale była zbyt nahalna, więc Indianka wyniosła ją ponownie na podwórko, by się w spokoju nacieszyć zawartością paczek. Poczęła je z radością rozpakowywać delektując się każdym drobiazgiem...

Pozdrowienia dla kochanych Elfów:
Wiesławy, Wojtka, Marty i Elżbiety :) Niech Bóg Wam wynagrodzi te piękne prezenty gwiazdkowe :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Kosteczka

Indianka nadal czuje się osłabiona, więc się dziś nie nadwyręża specjalnie. Nakarmiła zwierzęta, przyciągnęła sankami parę kłód do pieca i generalnie zajmuje się domem - sprząta, zmywa, gotuje, podkłada opału do pieca, wyciera kurze, pierze ciuchy, suszy, składa wysuszone ciuszki w kosteczkę i starannie układa na półeczkach.
 
Indianka podejrzewa, że Marmurka wysysa z niej siły witalne. Marmurka, gdy była zdrowa - gnieździła się w łóżku gościa. Teraz, gdy jej ospałość zamieniła się w dziwaczne lumbago - kocica z upodobaniem przesiaduje w łóżku Indianki i zasysa z niej życiodajne siły. Dlatego Indianka taka osłabiona.
 
Buziaki dla Pani Marioli :)

Zdrowe Polskie Ziarno

Nawiążę stałą współpracę z uprawcą zdrowego polskiego owsa i pszenicy (wyhodowanych z polskich, tradycyjnych odmian nasion wolnych od skażeń GMO).
Kontakt: 48607507811, CreativeIndianka(@)vp.pl

Gwałtowne Ubożenie Przyrody

Koniec Bioróżnorodności Gatunkowej

Dawniej uprawiano tysiące odmian warzyw, zbóż i owoców.
Teraz została już tylko garstka i ta garstka jest dominowana i wypierana przez szkodliwe rośliny genetycznie modyfikowane i opatentowane jako wyłączna własność Monsanto.

Nasza przyroda drastycznie ubożeje za sprawą wielkich koncernów chemicznych takich jak Monsanto:

http://www.youtube.com/watch?v=jFB5-ZErv20g

Doniesienie do prokuratury w sprawie ustawodawstwa GMO


Doniesienie do prokuratury w sprawie ustawodawstwa GMO

20.12.2012
Stowarzyszenie Polska Wolna od GMO skierowało zawiadomienie do prokuratury wobec osób, które swoim zachowaniem uchybiły swym obowiązkom zawodowym a tym samym wypełniły znamiona artykułu 231 K.K.

- Mamy przekonanie, że społeczeństwo naszego kraju winno wiedzieć o sposobie funkcjonowania naszej administracji, która nie reaguje w żaden sposób na nasze ostrzeżenia, w szczególności w świetle tak wielu dowodów i informacji naukowych o zagrożeniach, jakie w wielu aspektach naszego życia niesie GMO. Można powiedzieć nawet, że Rząd z całą świadomością działa przeciwko swojemu społeczeństwu, dążąc do uchwalenia ustaw, które spowodować mogą rozprzestrzenienie się GMO na terenie Polski, pomimo że według najnowszych danych ponad 70% społeczeństwa jest przeciwnych takim ustawom – mówi Anna Szmelcer, przewodnicząca Stowarzyszenia Polska Wolna od GMO

Wśród osób, wobec których zostały wysłane zawiadomienia są:

1. Dr hab. inż. Andrzej Kraszewski, Minister, Ministerstwo Środowiska 2. Janusz Zaleski, Podsekretarz Stanu, Główny Konserwator Przyrody, Ministerstwo Środowiska 3. Giziński Michał, Główny Specjalista w Departamencie Ochrony Przyrody, zespół d/s GMO, Ministerstwo Środowiska 4. Agnieszka Dalbiak, Dyrektor Departamentu Ochrony Przyrody, Ministerstwo Środowiska 5. Karolina Kulicka, Dyrektor, Departament Edukacji Ekologicznej Ministerstwo Środowiska 6. Marek Sawicki, Minister, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 7. Małgorzata Surawska, Departament Hodowli i Ochrony Roślin, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 8. Wojciech Wojtyra, Departament Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 9. Krzysztof Kozikowski, Biuro Kontroli, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 10. Ewa Kopacz, Minister Zdrowia, Ministerstwo Zdrowia 11. Adam Fronczak, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Zdrowia 12. Marek Twardowski, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Zdrowia 13. Krystyna Gutkowska, Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska, Ministerstwo Zdrowia 14, dr Danuta Głowacka-Mazur, Biuro Ministra, Dyrektor, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 15. Jacek Zalewski, Departament Zdrowia, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 16. Zbigniew Śwircz, Sekretarz Stanu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 17. Andrzej Wojtyła, Główny Inspektor Sanitarny 18. Maria Suchowiak, Departament Bezpieczeństwa Żywności i Żywienia, Kierownik, Główny Inspektor Sanitarny 19. Piotr Tracz, Departament Nadzoru i Kontroli, Dyrektor, Główny Inspektor Sanitarny 20. Izabela Szadura, Departament Kontroli Rynku, Dyrektor, Główny Inspektor Sanitarny.
Przedruk ze strony: http://www.ppr.pl/artykul-doniesienie-do-prokuratury-w-sprawie-gmo-173454.php

środa, 19 grudnia 2012

APEL DO PREZYDENTA O ZAWETOWANIE USTAWY o NASIENNICTWIE

APEL DO PREZYDENTA O ZAWETOWANIE USTAWY o NASIENNICTWIE
Apelujemy  do  Pana  Prezydenta  o  skorzystanie  z  prawa  veta i  niedopuszczenie  do  przyjęcia  ustawy o nasiennictwie  w obecnej formie w której KLUCZOWA część zapisów została usunięta przez posłów PO i PSL. Chodzi o artykuły dotyczące GMO, które miały pozostać w mocy, m. in. przepis, w myśl którego odmian GMO nie wpisuje się do krajowego rejestru upraw. 


Fakt, że dotąd nie ma w Polsce zakazu upraw genetycznie zmodyfikowanych roślin jest powodem do naszego ogromnego niepokoju. Polska pozostaje w tyle za innymi krajami europejskimi nie zapobiegając temu, by genetycznie  modyfikowana  kukurydza  i  genetycznie  zmodyfikowane  ziemniaki  dostały  się  na  pola i do łańcucha pokarmowego.  Taka sytuacja przyniesie niezmiernie szkodliwe konsekwencje dla zdrowia,
niezależności żywnościowej i dla zrównoważonego rozwoju gospodarczego.


Domagamy  się  od  Rządu  RP wprowadzenia  autonomicznych  przepisów  (ustawowych), które  trwale i skutecznie zabezpieczą Polskę przed uprawami roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO).
W świetle  najnowszych badań,  przeprowadzonych  we Francji przez profesora Seraliniego,  nad wpływem spożywania  genetycznie  zmodyfikowanych  organizmów  obserwuje  się  wzrastające  poczucie  wśród
społeczeństwa, że Rząd RP przedkłada interesy korporacji ponad interes Polaków.


Domagamy się ponadto:
1. NATYCHMIASTOWEGO WPROWADZENIA ZAKAZU UPRAW GMO W POLSCE, w tym szczególnie upraw kukurydzy MON810 i ziemniaków AMFLORA.
2. Odrzucenia wszelkich ustaw, które pozwalają na wprowadzenie genetycznie zmodyfikowanych nasion i roślin w Polsce.
3. Stopniowego wycofywania ze sprzedaży produktów żywnościowych i pasz zawierających GMO - termin całkowitego wycofania wspomnianych produktów nie może być dłuższy niż 3 lata.
4. Nieograniczonego dostępu do tradycyjnych, lokalnych/regionalnych nasion.5. Nieograniczonego  dostępu  do  dobrej  jakości  żywności  produkowanej  przez  tradycyjnych i ekologicznych rolników  co wiąże się jednoznacznie z opracowaniem regulacji, które będą tę
sprzedaż ułatwiały, a nie utrudniały, jak to jest obecnie. Jest to sprawa pierwszoplanowa dla zdrowia i dobra Polaków, dla stanu rolnictwa i niezależności kraju.


Film pokazujący niezależne badania nad wpływem GMO na zdrowie i życie:

 http://www.youtube.com/watch?v=220hkAxUx6g


GMO TO ŚMIERĆ - Prof. dr hab. Jan Narkiewicz - Jodko

http://www.youtube.com/watch?v=T0nDwVf1Yg0

Dyniowe Przetwory

Półka z dyniowymi przetworami rośnie. Są już dyniowe dżemy, sosy, pasty, zupy i leczo :)

Zupa Dyniowa

Wczoraj na obiad Indianka przygotowała leczo dyniowe z ziemniakami. Było pyszne. Dyniowo imbirowo-czosnkowe. Część zapakowała do słoików na czarną godzinę głodu.
 
Dziś na obiad zupa dyniowo-grzybowa. Też smaczna, ale przydałoby się urozmaicić to monotonne menu. Dobrze, że jest co jeść. Szkoda, że tak mało urozmaicone.
 
Darek otworzył dziś pierwszy słoik z dżemem, który Indianka usmażyła kilka miesięcy temu. Jest smaczny. Taki ma być :)
 
Obecne indiańskie menu bazuje głównie na ziemniakach, dyni i dżemie jabłkowym i chlebie własnego wypieku. Kury się obecnie nie niosą, kozy mleka nie dają. Koziołka ubić nie można, bo ktoś wymyślił takie debilne przepisy, by chłop mógł hodować i jednocześnie głodować nie mogąc ubić swego własnoręcznie wyhodowanego zwierza na farmie :(

Drogę Gminną Odśnieżono

Jest to fakt godny odnotowania, bo rzadko ma miejsce ;)
Wczoraj wieczorem przyjechała fadroma i rozgarnęła zwały śniegu na drodze gminnej, także dojazd do gospodarstwa Indianki w tej chwili jest. Dziś nie pada śnieg. Jeśli się taka pogoda utrzyma, to jutro rano też będzie dojazd do farmy.

Poprawka:
Dojazd jest wyłącznie dla traktorów. Samochód osobowy nie przejedzie, o czym doniósł listonosz przedzierający się pieszo od wioski w stronę farmy Indianki.

Pora skrystalizować plan budowy zaprzęgu konnego od podstaw. Nie będzie łatwo.
Ale orczyk jest, płozy są, narzędzia są, drewno jest, wiedza z internetu jak to powinno być zbudowane - dostępna.


wtorek, 18 grudnia 2012

Indianka Niedomaga

Indianka niedomaga, prawdopodobnie trzeba będzie karetkę wezwać, a tu droga zawiana śniegiem po pachy...

Indianka wysłała wniosek do Wójt Gminy Kowale Oleckie, aby odśnieżono drogi w Czuktach dziś, najdalej jutro rano...

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dziewięć Słoi

Na komodzie stoi 9 słoi z dynią: 5 słoi z sosem dyniowym, cebulowo-czosnkowym i 4 z sosem dyniowym curry. Jutro rano, a może i dziś wieczór zostaną zniesione do spiżarki, gdzie będą oczekiwać na czarną godzinę głodu ;)
 
Na piecu jeszcze się smażą placki ziemniaczano-dyniowe i frytki oraz dżem dyniowy.
 
Nadar już poszedł spać. On ranny ptaszek, więc długo wieczorem nie wysiedzi. Indianka odwrotnie - długo buszuje po nocach, a rano wstawać się nie chce :)

Etykietki

Pora zaetykietować słoje z dynią i wynieść je do spiżarni.

Placki Ziemniaczano-Dyniowe

Dziś Indianka postanowiła wypróbować nowy rodzaj placków ziemniaczanych - placki ziemniaczano-dyniowe.

Idą Święta

Idą Święta

Będą to bardzo skromne święta – na ziemniakach i dyni tylko.

No, Indianka spróbuje jakieś ciasto upiec jeśli jaja będą. Kury mają w kurniku wysprzątane. Nadar im tam wysprzątał wczoraj.

Dziś Indianka urządziła im zaciszne gniazda, aby zachęcić je do znoszenia jaj. Zaniosła im pszenicy, świeżej wody, a także dodatek paszowy do pszenicy, aby pobudzić ich nieśność.

Przeprała kilka rzeczy w maleńkiej wirnikowej praleczce i rozwiesiła je nad piecem do wysuszenia. Już są suche. Poskładała w kostkę i ułożyła starannie na półkach.

Trzeba się przejść na pole zobaczyć jak sobie daje radę Nadar i rozebrać jeden pastuch by go przenieść w inne miejsce – tam gdzie dziki mają tendencję do wdzierania się na pole Indianki. Już tam są dwa druty, ale przydałoby się dodać trzeci i zagęścić ogrodzenie.

Indianka przeszła się na pole i nim doszła do Nadara – raptownie wróciła, odkrywszy wielką dziurę w swoim kaloszu. Nasypało się przez nią tyle śniegu, że noga jej zaczęła przemarzać. Wróciła czym prędzej do domu by zmienić obuwie.

Założyła inne kalosze i wróciła na pole, gdzie Nadar odcinał galęzie. Łańcuch mocno zużyty, słabo tnie. Paliwo się marnuje. Trzeba znaleźć jakiś mniej zużyty łańcuch, albo kupić zupełnie nowy.

Dyńki Na Ostro



Wczoraj i przedwczoraj Indianka usmażyła sosy dyniowe na ostro.
Kilka słoi sosu dyniowego curry i kilka słoi sosu dyniowego cebulowo-czosnkowego. Smaczne. Zostało jeszcze kilkanaście dyń do przerobienia.

Dzisiaj już nie ma zamieci. Całą sobotę i niedzielę wiało i sypało. Dziś spokój.

Nadar poszedł obcinać gałęzie. Łańcuch zużyty – trzeba nowy. Nie da rady grubego drzewa uciąć, bo się zaraz on skończy całkiem – ten łańcuch.
Co najwyżej trochę krzaków, odrostów i gałęzi można jeszcze uciąć i trzeba będzie kupić nowy łańcuch.

Indianka wypuściła marudzącą Miriam na dwór, aby się przewietrzyła i nie przeszkadzała Indiance w trakcie śniadania. Koty mają pełną miskę jedzenia, ale nie zjadają wszystkiego. Jednak gdy widzą, że człowiek coś szykuje do jedzenia – to najchętniej by zamęczyły. Tzn. Miriam tak ma. Marmurka nie narzuca się, ale ona to niejadek. Nie ma apetytu i jest osowiała od samego początku gdy tu przyjechała. Je, ale jakoś tak bez przekonania. 

Wypuszczona na dwór Miriam wskoczyła na parapet okna, z którego widzi Indiankę w jej gabineciku. Siedzi na parapecie i wzywa Indiankę do wpuszczenia ją do domu. Głośno wzywa. Indianka widzi przez szybę okna jej rozdziawioną paszczę. Kicia wstaje na tylne łapy i przednimi drapie w szybę.

Indianka wpuściła kotkę do domu, Tutaj to się rozdarła całą paszczą. Karmy z miski ani ruszy, tylko do garnków zagląda. Indianka złapała sierściucha za grzbiet i wystawiła ją na dwór, by się przespacerowała dopóki Indianka nie zje śniadania w spokoju. Kotka jest nie do poznania. Gdy ją Indianka tutaj przywiozła – nie było jej widać ani słychać przez 2-3 tygodnie. Teraz kocisko się tak rozwydrzyło, że na głowę gospodyni wchodzi. Zamiast łapać myszy, tylko patrzy, aby coś lepszego od gospodyni wyciągnąć do jedzenia.
Chodzi po stołach i blatach, zagląda do garnków. Bezczelne, rozwydrzone kocisko się zrobiło. Trzeba to rozpasanie ukrócić i zabrać się za wychowanie kota.


niedziela, 16 grudnia 2012

Buda Zrobiona

Nadar zrobił budę według projektu Indianki. Trochę nie był zadowolony, bo na dworze zamieć i podwórko zasłane zaspami śniegu, ale przemógł się i przytargał ze stajni kłody drewna, które posłużyły jako ściano-dach masywnej budy psiej zbudowanej na ganku. Ganek jest zamykany i osłonięty od silnych wichrów. Jest szczelny - nie pada na głowę deszcz. Teraz suczka ma dodatkowo swój malutki szałasik - ocieplony słomą od zachodu i od podłoża. Gruba warstwa słomy na podłodze. Sucho i miękko. Indianka pokazała Sabie jej nowe legowisko. Saba chętnie je zajęła i siedzi tam zadowolona :)
Ciekawe jaką budę ma Satja w schronisku. Czy ma tam chociaż taką grubą warstwę suchej, czystej słomy?

Zimowe Porządki

Dziś znów zamieć, więc zamiast działać na dworze - Indianka i Nadar działają w domu. Nadar zszedł do podziemi zamczyska Indianki i szaleje tam wśród drobiu. Zrobił całkiem zgrabną zagrodę dla gęsi, coby kurom jaj nie wyjadały z ich gniazd.

Indianka wstawiła wczoraj zaczęte gotowanie na piec, by dogotować, doprawić i zasłoikować. A i trzeba będzie wyjść na dwór, by zanieść koniom i kozom słomy i siana na noc.

Indianka wczoraj w nocy myślała, jakby tu ocieplić ganek, by Sabie było na nim cieplej. Dziś w nocy przez szparę napadało śniegu do środka. Mniej więcej połowa powierzchni ganku zasypana śniegiem nawianym przez zamieć.

Indianka wymyśliła, żeby zrobić Sabie ciepłą budę na ganku - z palety, kłód drewna i słomy. Nawet gwoździe nie będą potrzebne. Wykorzysta się narożnik ganku, ten cieplejszy przy drzwiach i tam się ustawi paletę przy ściance drewnianej, między paletę a ściankę napcha się słomy jako izolator, paletę się zaklinuje kłodami opartymi o ścianę ceglaną, na spód tego szałasu ułoży się drewnianych kłód, przysypie słomą, aby legowisko było miękkie i w ten sposób suczka będzie miała cieplejsze legowisko i i masywną, ciepłą budę z kłód drewna.

Indianka też myśli nad miejscem w domu, gdzie by suczkę ulokować. Można by wykorzystać nieczynną łazienkę przy gabineciku. Łazienka i tak nie jest używana (rury zamarzły i popękały), a jest w niej akurat tyle miejsca co dla Saby. Tam Indianka myśli zrobić miejsce dla Saby i ułożyć jej legowisko dzienne lub nocne.

sobota, 15 grudnia 2012

Nocny Marek

Nadar poszedł spać jakieś dwie godziny temu, a Indianka jeszcze buszuje po kuchni - smaży i dusi dynię na jutro oraz karmę dla psa. Będzie zupa dyniowa i sos dyniowy do ziemniaków.
 
Saba dostała gar ciepłej karmy rano i teraz na noc. Jeszcze trzeba poczekać, aż się dynia dla ludzi dogotuje. Indianka myśli, aby część sosu zapakować do słoików... Ale to już nie dziś - jednak jest śpiąca i zaczyna się czuć jak zombie. Pora spać.

Dyńka

Wieczorem Indianka i Nadar zabrali się do rozpracowania dyńki. Są nasiona - już się suszą na suszarce. Jest miąższ - już się gotuje zupa dyniowa na jutro. Jest też twardziel - z niego gotuje się leczo pikantne do ziemniaków na jutro. Obierki i resztki trafią do królicy. Część resztek trafiła do gara w którym się gotuje karma dla psa.