Moi drodzy (zwracam sie do tej przyzwoitej części moich czytelników)
Pora wspomóc Indiankę w walce o jej zwierzęta. Sprawy z ekoterrorystami wygrane. Łącznie trzy. Fundacja została zlikwidowana.
Prezeska się ukrywa.
Wójt się miga od zwrotu zagrabionych zwierząt, które uprzednio wydał oszustce. Potrzebne jest tu twarde kopyto w dupę wójta by ruszył się oddać co zagarnął prawowitej właścicielce razem z pseudo fundacją.
Rzućcie groszem! Wygońcie węże z kieszeni!
Pora wspomóc Indiankę w walce o jej zwierzęta. Sprawy z ekoterrorystami wygrane. Łącznie trzy. Fundacja została zlikwidowana.
Prezeska się ukrywa.
Wójt się miga od zwrotu zagrabionych zwierząt, które uprzednio wydał oszustce. Potrzebne jest tu twarde kopyto w dupę wójta by ruszył się oddać co zagarnął prawowitej właścicielce razem z pseudo fundacją.
Rzućcie groszem! Wygońcie węże z kieszeni!
Link do zbiórki:
https://pomagam.pl/pfafbh
W grudniu 2021 wygrałam dwie sprawy sądowe z ekoterrorystami, którzy okradli moje gospodarstwo i zmarnowali mi większość zwierząt.
W dniu 22 grudnia 2021 wygrałam sprawę karną w Sądzie Rejonowym w Olecku, a w dniu 23 grudnia 2021 sprawę administracyjną w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Olsztynie.
Oto wyrok uniewinniający mnie z fałszywych zarzutów wniesionych przeciwko mnie na podstawie oszczerstw i manipulacji fundacji Molosy Adopcje:
https://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2021/12/wyrok-uniewinniajacy-w-sprawie-koni.html
Natomiast w dniu 23 grudnia 2021 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie uchylił decyzję wójta Kowal Oleckich, Krzysztofa Locmana oraz Samorządowego Kolegium Odwoławzego w Olsztynie w przedmiocie wyrażenia zgody na zabór moich koni. Oznacza to, że fundacja Molosy Adopcje w tym prowadząca ją Elżbieta Kozłowska muszą oddać ukradzione mi konie.
Minęło już pół roku od korzystnych dla mnie wyroków, a oszustka i złodziejka - koni nie zwraca.
Potrzebne są dodatkowe działania prawne.
Ta zbiórka ma je sfinansować.
----------------------------------------------------------------------------------- Przybliżenie tematu:
Jestem hodowcą z wieloletnim stażem i doświadczeniem. W roku 2002 przeniosłam się z wygodnego mieszkania w Szczecinie, na wieś, na Mazury, by hodować piękne, szlachetne konie i inne sympatyczne zwierzęta.
Przez kilkanaście lat ciężkiej pracy wyhodowałam stada cudownych, dorodnych zwierząt. Wyhodowałam osobiście, sama - stadko prześlicznych, rajdowych koni oraz stado 50 owiec i kóz. Konie wyhodowałam do rajdów konnych po Mazurach, które chciałam organizować, oraz do pomocy dla mnie na gospodarstwie przy pracach zbyt ciężkich dla człowieka, a lekkich dla koni.
Zaś na hodowlę owiec namówiły mnie kobiety z internetu, które chciały mieć dostęp do różnorodnej, pięknej wełny owczej. Miałam zbyt na to runo. Strzygłam owce i sprzedawałam runo.
Kozy zaś hodowałam na mleko - dawniej miałam większe stado kóz składające się z 50 mlecznych kóz, które następnie sprzedałam, a kilka lat temu postanowiłam stado odbudować by wrócić do wyrobu serów kozich i innych przetworów mlecznych.
Na moim gospodarstwie poza końmi, owcami i kozami żyły także kury, psy, koty. Psy, koty i kury są nadal. Brakuje mojej ukochanej Amarii porwanej z mojego domu 8 kwietnia 2019 roku. To śliczna, wierna suczka, za którą bardzo tęsknię.
Wszystkie zwierzęta kocham i dbam o nie najlepiej jak można. Miały u mnie raj na Ziemi. Ten raj wypatrzyło zawistne i chciwe oko prezeski fundacji pseudo pro zwierzęcej, która postanowiła za darmo przejąć moje zwierzęta, w pierwszej kolejności oczywiście moje cudnej urody, rasowe konie z ponad 100 letnim rodowodem.
Napadła na mnie 3 maja 2018 roku w środku nocy i ukradła mi stado 50 owiec i kóz, oraz próbowała także pojmać moje konie. Wtedy się jej to nie udało, ale zaatakowała ponownie 8 kwietnia 2019 roku i wywiozła tym razem wszystkie konie oraz dodatkowo pięknego, białego owczarka środkowoazjatyckiego z rodowodem oraz kilkanaście kóz i owiec z odbudowywanego przeze mnie z mozołem stadka.
W sumie ukradła mi wszystkie zwierzęta. Zrabowane zwierzęta celowo głodziła i truła dla celów procesowych, aby uzyskać jak najgorsze opinie weterynaryjne. Wynajęci przez nią weterynarze nie badali moich zwierząt na moim gospodarstwie, gdzie one były w bardzo dobrej kondycji, zdrowe, prawidłowo odżywione, ale dopiero kilka tygodni i miesięcy po ich wywiezieniu i przegłodzeniu.
Dodatkowo urządziła na mnie wielką, nienawistną, oszczerczą nagonkę, która utrudniła mi współpracę z weterynarzami, którzy wcześniej świadczyli usługi dla moich koni w roku 2018.