Dzisiaj rano doszło do burzliwej wymiany zdań między dziadkiem a najemczynią, czyli mną.
Ze stresu bolą mnie flaki, ale było coś jakby na kształt burzliwych negocjacji.
Tylko, że Ja dziadkowi nie ufam, bo już mnie raz oszukał na najmie pokoju.
Zobowiązał się wynająć mi pokój na rok czasu, a po kilku dniach wyrzucił mnie z mieszkania i zmienił zamek do drzwi. Kto mi zagwarantuje, że dotrzyma ustnych obietnic, skoro poprzednich nie dotrzymał?
Tak czy inaczej, pokój mam opłacony do 1 listopada i jeśli dziadek nie zwróci mi kasy za październik to do tego 1 listopada mieszkać tu będę. Mam do zaliczenia dwa zaległe egzaminy, wizyty poumawiane u lekarzy długo wyczekiwane, sprawę sądową ze stalkerem, sprawy administracyjne i ja tutaj muszę być by tych spraw dopilnować.
Na razie bandy eksmisyjnej w kominiarkach nie widać, ale dzień się jeszcze nie skończył, dlatego wegetuję w stresie, ale próbuję nie tracić zimnej krwi i mam zamiar zająć się zaległymi sprawami administracyjnymi, bo mam deadline.
Wyjazd stąd na wieś to będzie epopeja. Samo pakowanie mi zajmie tydzień. Ale dopóki forsy dziadek nie odda to ja się pakować nie będę. Nie wiadomo, czy zabezpieczył kartony na wyjazd. Miały niby być złożone w piwnicy, ale ja ich nie widziałam. Nie wiem czy są i czy wystarczająca ich ilość.
Z lodówki zginął kolejny mój słój - tym razem grzyby. Także duży słój z powidłami. W mieszkaniu byli tym razem tylko dziadek i Michał. Krąg podejrzanych po wyprowadzce Darka zacieśnia się. Dziś rano wyprowadził się ostatecznie Michał. Jeszcze ma wpaść oddać klucze. Zastanawiam się, kto jest taki walnięty aby mnie obżerać. Zaiste jest to wkurwiające. W sumie zginęły mi co najmniej 3 duże słoje z przetworami. Chyba pozostały słój zabiorę do pokoju.
Dziadek powiedział dziś rano, że będzie mi dokuczał tak długo, aż się wyprowadzę. Być może to on złośliwie kradnie mi żywność, aby wyprowadzić mnie z równowagi? Ktokolwiek mnie obżera to jest to bezczelny pasożyt żerujący na biednej, uciśniętej, zaszczutej studentce. Hańba.
A nie, mam zdjęcie lodówki zrobione jeszcze jak był Darek. Ten słój zginął w czasie kiedy jeszcze Darek był.
Nie wiem, kto mnie obżera, ale schowam co się da do pokoju.
Michała raczej wykluczam z kręgu podejrzanych, bo to typ dawcy, a nie biorcy. Prędzej coś da, niż weźmie. Wczoraj dał mi czyste, puste słoiki na przetwory, oferował propagandowe maseczki, których odmówiłam przyjęcia jako sceptyczka co do ich skutecznej ochrony przed czymkolwiek, a dziś rano dał mi karton na wyprowadzkę. W sumie to poczciwa dusza.