To były najgorsze wybory w moim życiu.
Nigdy nie spotkałam się z taką niesubordynacją i samowolą niektórych członków komisji, poziomem chamstwa i licznymi nieprawidłowościami podczas wyborów.
Rano zaczęło się od odmowy wykonania zarządzenia Przewodniczącej dotyczącego sprawdzenia ilości kart i wielkiego, aroganckiego pyskowania do Przewodniczącej.
Nie dam sobie ręki uciąć za prawidłowość wyników głosowania w tej komisji, bo działy się rzeczy, które nie powinny się dziać w pracy komisji.
Zaś na sam koniec nie było komisyjnego liczenia głosów przy wspólnym stole, tylko w rozrzuconych po całej sali zespołach. Nikt nie kontrolował pracy tych zespołów. Było ich kilka rozmieszczonych w różnych punktach sali, przy różnych stołach.
Dwa zespoły rozdzieliły ryzy z głosami Konfederacji i Koalicji. Na ich stołach leżały po dwie ryzy kart do głosowania zarówno ryzy Konfederacji i Koalicji. Po co? By podmieniać ilości głosów?
PiSu długo nikt nie ruszał z podłogi, bo był najgrubszy. Potem podzielili PiS na kilka zespołów liczących (co najmniej trzy zespoły).
Wszystko to sprawiało wrażenie bałaganu i braku przejrzystości liczenia głosów.
Wizualnie wyglądało, że najwięcej głosów miał PiS, bo jego ryzy były najgrubsze.
Kart głosów na Konfederację wydawało się więcej niż wyliczono głosów. Ryza wyglądała na 200 głosów, a głosów wyliczono 81.
Ja byłam członkiem komisji z ramienia Konfederacji i nie miałam możliwości przeliczenia głosów mojej partii.
Osoby z opozycji zabrały karty głosowania na Konfederację i to one je liczyły, nie ja.
Podpisałam się tak jak wszyscy pod protokołami na koniec pracy komisji, ale ja głosów Konfederacji nie przeliczyłam i nie dam sobie ręki uciąć za prawidłowość wyniku tej partii. Mam wrażenie, że zostałam oszukana przez stare wygi pro komunistyczne.
Do końca pracy członkowie komisji twierdzili nie wiedzieli ile dany komitet zebrał głosów, ani który z kandydatów ile zebrał głosów.
Protokół papierowy wypisany ołówkiem i nie podpisany przez członków wynieśli do pokoju z komputerem gdzie tam przepisywali ilości głosów do programu.
Tam im nie pasowało i nie grało. Formularz wyborczy świecił się na czerwono i nie chciał się dać zatwierdzić.
Siedzieliśmy tam do drugiej w nocy, bo nic nie pasowało.
Dopiero gdy ja poszłam zobaczyć co oni nachrzanili na tym komputerze - wyłapałam wszystkie błędy i wreszcie formularz zaświecił się na zielono.
Na koniec w pośpiechu, bez czytania co podpisują, wszyscy podpisywali się w ciemno pod wypełnionymi maszynowo protokołami na zasadzie "byle szybko i bez czytania protokołu". Fakt faktem, że wszyscy też byli bardzo zmęczeni i już śpiący i zwyczajnie nie chciało im się czytać tego co w protokole, a gdy ktoś zaczął czytać (ja) to był popędzany przez resztę, by nie czytał tylko by podpisywał szybko.
Także mam mieszane odczucia po tym wszystkim. Gdybym kandydowała to bym nie chciała by tak pracująca komisja liczyła głosy oddane na mnie.
Może pora wprowadzić zasadę, by nie zaangażowani politycznie studenci pracowali w komisjach?
Stare wygi kombinujące podczas głosowania nie budzą zaufania.
Zalecam by podczas kolejnych wyborów Konfederacja i PiS przysłali na wybory swoich zaufanych członków komisji do wszystkich komisji oraz dobrze przeszkolonych mężów zaufania i obserwatorów społecznych.
Trzeba wyborców angażować w prace komisji by zapewnić prawidłowość ich działania. Nie wolno absolutnie ufać komisjom, gdzie większość członków komisji to reprezentacja partii rządzącej, która ma swoich pracowników poutykanych w komisjach.
Większa kontrola tego co się dzieje w komisjach może znacząco poprawić wyniki wyborcze partii patriotycznych.
Nie może być tak, by w kraju prawicowym, konserwatywnym, katolickim, jeszcze patriotycznym - wybory ciągle wygrywają postkomuniści zwalczający polskość.
Także partie prawicowe powinny lepiej zorganizować swoje kampanie wyborcze, bo ich nie widać na mieście, zwłaszcza tych mniejszych komitetów.
Jestem absolutnie zestresowana i znerwicowana po tych wyborach ale mam kolejne cenne doświadczenie jak bezwzględna jest walka polityczna na poziomie komisji wyborczych. To widać i czuć. Coś okropnego.
Konfederacja musi dobrze przygotować swoje struktury do kolejnych wyborów by wreszcie móc przebić szklany sufit. Nie wystarczy sama kampania, musi być też godny zaufania, rzetelny i dobrze przygotowany skład obwodowej komisji wyborczej i jego bieżąca kontrola przez dobrze przeszkolonych mężów zaufania i obserwatorów społecznych.