sobota, 8 grudnia 2018

Do Ub-ków, sędziów, katów i donosicieli. Czas zapłaty już wkrótce



Komuniści spod znaku NKWD i UB, jak wynika z materiałów IPN, mordowali Żołnierzy Wyklętych w sposób jaki żołnierze Wermachtu i Gestapo mogli by się od nich uczyć. Sowieci wyszkolili bandytów i katów najgorszych z najgorszych. Po wojnie UB, prokuratura wojskowa i komunistyczne sądy zorganizowało wiele obozów na wzór obozów koncentracyjnych organizowanych przez katów Niemieckich gdzie mordowano Żołnierzy Armii Krajowej oraz wszystkich tych, którzy byli przeciwni " Władzy Ludowej".

Jednym z takich miejsc kaźni Polaków był Obóz w Rembertowie.
Z początkiem roku 1945 zaczęły się masowe aresztowania żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji niepod­ległościowych. Było również wiele aresztowań zupełnie przypadkowych, najczęściej na podstawie donosów. Jak wspominają więźniowie obozu znajdowało się w nim również wielu Niemców,Volksdeutschów, własowców i innych, do których wszechwładne NKWD mogło mieć zastrzeżenia. Wielu więźniów przed dotarciem do Rember­towa przechodziło śledztwa w więzie­niach UB w Warszawie i innych mia­stach. Do obozu byli przysyłani z wyro­kami na piśmie. Tadeusz Żenczykowski w swej książce "Dramatyczny rok 1945" podaje, że dzienne wyżywienie więźnia wynosiło 100 gramów gliniastego chle­ba, dwa razy dziennie wodnista zupa ze śladami kukurydzy i bez ograniczenia ciepła woda. Jeden z więzionych wspo­mina w związku z tym, że kto nie miał pomocy z zewnątrz długo nie pocią­gnął. Umierało wielu, głównie z głodu. Po każdej nocy zakopywano kilkunastu zmarłych. W pobliżu bramy wewnętrz­nej obozu był wielki rów. Tam zakopy­wano zmarłych. Rów szybko się zapełnił i teren został wyrównany.

Oto poniżej odnalezione w materiałach IPN zeznania wrężników tego miejsca kaźni NKWD i UB. Żołnierze Armii krajowej nie byli bierni tym mordom w sposób aktywny i zbrojny przeciwdziałali i bronili siebie oraz innych żołnierzy podziemia antykomunistycznego.

Rembertów, obóz NKWD - "...Umierało wielu, głównie z głodu. Po każdej nocy zakopywano kilkunastu zmarłych. W pobliżu bramy wewnętrz¬nej obozu był wielki rów. Tam zakopy¬wano zmarłych. Rów szybko się zapełnił i teren został wyrównany."
"Do Rembertowa wjechaliśmy wozami przez przejazd kolejowy przy ul. Kilińskiego - wspominał uczestnik akcji, Albin Wichrowski "Góral" (…) - Grupa szturmowa z Wichurą poszła dalej do bramy głównej. Za nią weszła grupa wsparcia złożona z ludzi Wichra. Gdy zmiany poszły na wartownię Wichura dał rozkaz rozpoczęcia akcji. (…) Po wyważeniu furtki przy bramie weszliśmy do środka, likwidując stojących tam wartowników. Kilku z nas wpadło do domku. Miał dwie izby. W pierwszej siedział na krześle sowiecki oficer. Nogi miał w misce z wodą. Przed nim klęczał jakiś człowiek. Wyglądało jakby mył enkawudyście nogi. Oficer sięgnął po broń. Nie zdążył. Zwalił się z krzesła martwy. Cywil zawołał do nas, że jest więźniem, żeby go nie zabijać. (…) Po 25 minutach od rozpoczęcia akcji nasi byli już poza obozem”.

W nocy 20/21 maja 1945 r. 44 osobowy oddział uderzeniowy, składający się z b. żołnierzy AK i innych formacji niepodległościowych, uwolnił kilkuset więźniów obozu NKWD w Rembertowie.

Akcją dowodził ppor. Edward Wasilewski "Wichura". Uwolniono ok. 550 osób, zginęło ponad. 60 sowieckich zbrodniarzy z NKWD przy stracie 3 żołnierzy z Mińskiego Mazowieckiego Obwodu AK. Po tej akcji sowieci wstrzymali wywózki Polaków z tego obozu na Syberię. W trakcie pierwszej wywózki z Rembertowa do łagru został wywieziony gen. August Emil Fieldorf "Nil".

Dzisiaj potomkowie morderców spod znaku UB ich potomkowie posiadający legitymacje SB będący głównie w KOD, sędziowie komunistyczni i ich dzieci skazujący Żołnierzy Wyklętych na śmierć, szczycą się swoimi korzeniami co pokazują na marszach zdrajców.
Donoszą z krzykiem na Polskę o braku poszanowania prawa. Ale jakiego ! Prawa zdrady narodowej ! Miejmy nadzieje iż już niedługo to się zmieni i nastąpi czas rozliczenia.

Cześć i Chwała Bohaterom! Hańba mordercom i donosicielom!

https://www.salon24.pl/u/dziennikarstwoobywatelskie/872864,do-ub-kow-sedziow-katow-i-donosicieli-czas-zaplaty-juz-wkrotce?fbclid=IwAR1Z1ROxbswJoFgkCTpgSWctUVuBhS_GUsWBN9rh4Gcb7QAezfvViPmGV5M

Nienawidzę tego Żyda!!! 😬😬😬


Żyd Locman ukradł mi psy ze złośliwości,to niech teraz łoży na ich utrzymanie. Psy schroniskowe są nosicielami wielu chorób. Ukradzione mi suczki na pewno załapały wszystkie możliwe zarazki chorób i pasożytów psich w ciągu półrocznego więzienia w schronisku w Bystrym.

Niedawno nabyłam cennego psa rasy owczarek azjatycki i jako odpowiedzialny hodowca nie mogę ryzykować, że pohańbione schroniskiem przez wójta i zarażone licznymi chorobami suczki zarażą mi moją ukochaną owczarzycę Amari i doprowadzą do zgonu rasową i jakże potrzebną tutaj do ochrony psinę.

Suczki były tu utrzymywane do pilnowania drobiu. Gdy zostały mi ukradzione, nie mogłam chować tu drobiu z powodu plagi lisów, także Locman zrujnował moje tegoroczne plany hodowlane. Przez niego nie mam ani jajek, ani mleka, ani serów, ani mięsa, ani runa.

Schronisko może oddać te dwie suczki do adopcji albo dalej karmić latami. U mnie miały bardzo dobrze, ale niestety zostały uprowadzone razem ze stadem owiec i kóz wiosną, kiedy były tu najbardziej potrzebne. Nie mam moich baranków ani koziołków na ubój na mięso - ma je pazerny wójt. Zatem niech on karmi ukradzione mi suczki. Mnie i tak nie stać by żywić taką armię mięsożerców. Nie mam teraz ani jajek, ani mięsa, ani mleka.
6 kotów i jeden konkretny pies to i tak duże obciążenie dla mnie. Lepiej mieć mniej, a dobrze odkarmione i zadbane zwierzęta, niż mnóstwo niedożywionych. Jeśli bym je tu znowu wzięła, zapewne chodziłyby niedożywione. 

W puste miejsce po uprowadzonych małych suczkach wskoczyła wielka suka i teraz ją karmię. Nie jestem w stanie karmić więcej psów. To ogromna, uciążliwa odpowiedzialność. Nie mogę na to pozwolić, by suczki tu wróciły i chodziły głodne.
Skoro wójt je dobrze karmi w schronisku, niech karmi dalej.

Fakt faktem, ja bym ich nie oddała do schroniska sama, ale skoro wójt przemocą je wywiózł mi na złość niech teraz ponosi koszty utrzymania. Tzn. on nie płaci, tylko obciąża budżet gminy, gdyż nie szanuje pieniędzy podatników ani samych podatników. Powinien za te uprowadzone psy z mojej farmy płacić z własnej kieszeni, bo to jego decyzja była aby napuścić na mnie fundację i obrabować z mojego zwierzyńca oraz to on sprowadził schronisko by wywiozło mi zdrowe psy. Schronisko nie mogło odmówić, gdyż mają podpisaną umowę z Locmanem na wywóz psów. Musieli na jego rozkaz przyjechać i psy mi z domu wyciągnać, bo tak zarządził Locman.

Dodam, że wywiezione mi suczki były w bardzo dobrej kondycji, tak jak owce i kozy. Były zdrowe, dobrze odżywione, zaszczepione, odrobaczone i zadbane. Miały tu wolność, dach nad głową i dobre traktowanie. Wójt im wszystko zabrał. Straciły dom rodzinny. Zostały więźniarkami. Wójt swoim napadem i rabunkiem mojego inwentarza poważnie zachwiał dobrostanem moich zwierząt i doprowadził połowę stada do śmierci. Zaburzył on tez normalne funkcjonowanie mojej farmy oraz wewnętrzną równowagę biologiczną na farmie.

Wójt długo ukrywał, co się dzieje z moimi zwierzętami i mnie do nich nie dopuszczał. Teraz jasne jest dlaczego - bo znęcał się nad nimi.
Doprowadził do śmierci co najmniej 18 moich owiec i kóz. To potwór bez sumienia. Nienawidzę tego Żyda!!! 😬😬😬

Ziobro wywalczył ochronę tożsamości narodowej dziecka

Ziobro wywalczył ochronę tożsamości narodowej polskich dzieci w krajach Unii Europejskiej w tym w Niemczech.

Prawdziwi Polacy dbają o sprawy i interesy polskie.

Solidarna Polska mogłaby współdziałać z Ruchem Narodowym i Partią Wolność  w ramach zjednoczonej prawicy.

Potrzebujemy w kraju i za granicą godnych reprezentantów Narodu polskiego, mądrych patriotów polskich.

Indianka

Front obrony Polski, Polaków i polskich wartości

https://medianarodowe.com/naszym-celem-jest-bezkompromisowa-obrona-naszej-ojczyzny-przed-brukselskim-centralizmem-pisza-politycy-antyunijnej-koalicji/

Zjednoczona prawica wystawi naszych polskich przedstawicieli do PE by nasz interes narodowy był lepiej reprezentowany i by skutecznie bronić polskie rodziny m. in. przed atakami niemieckich jugendamtów, demoralizowaniem i spedalaniem polskich dzieci, wyzyskiem podatkowym, masą imigrantów, wyzywaniem Polaków od faszystów itp.

piątek, 7 grudnia 2018

Żydowski telefon zaufania


Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe.
Uczestnicy dyskusji panelowej „Polska racja stanu a problem niemiecki”. Jubileusz 60-lecia Instytutu Zachodniego. Od lewej siedzą: Andrzej Olechowski, Bronisław Geremek, Adam Krzemiński, Andrzej Sakson, Władysław Bartoszewski, Adam D. Rotfeld . Fpt. Instytut Zachodni w Poznaniu
Nazywając Jana Kobylańskiego antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy, za najbardziej obciążający zarzut Sikorski uznał spostrzeżenie lidera południowoamerykańskiej Polonii: W Polsce muszą rządzić Polacy, to tragedia, że w polskim MSZ 80 proc. stanowisk mają Żydzi”. Ciekawe, że dostrzegł to też Bartoszewski.
W lutym 2011 r. po wizycie premiera w Jerozolimie, znany z niepohamowanego gadulstwa, ogłosił: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę (dziwnie zapomniał o rodowodzie swoim, swojej żony i żony prezydenta). Z kolei minister (ten od żony Żydówki) przy tej samej okazji zadekretował: Polska to kraj filosemicki. Wiemy, także od Bartoszewskiego, jak zostaje się ministrem spraw zagranicznych. Geremek telefonicznie zapytał go: Władek, mam dla ciebie propozycję na tak lub na nie. Chcesz porządzić w MSZ?
Ewenementem w skali światowej jest zdominowanie przez mniejszość jednego z decydujących segmentów administracji publicznej, i to w kraju o społeczeństwie homogenicznym narodowościowo, jak żadne inne w Europie. Rzeczą złą jest dyskryminowanie kogokolwiek tylko z powodu jego pochodzenia, ale haniebną – wymuszanie dla siebie specjalnych przywilejów tylko dlatego, że się jest określonej nacji i wzajemne wspieranie się w tym w ramach solidarności etnicznej. Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe. W tej sytuacji Bartoszewski i Sikorski stają za granicą przed nie lada trudnym i dwuznacznym zadaniem przekonywania rozmówców, że ich oskarżenia Polaków o nacjonalizm, antysemityzm i ksenofobię oraz że w Polsce nie brak ludzi myślących tak, jak Breivik, są prawdziwe.
W świecie cywilizowanym od dawna funkcjonuje zawodowy korpus urzędników, pozostających w służbie państwa, obowiązują jasne kryteria przystępowania do niego, a dyplomatami są ludzie znający swój fach. Nie z układu, ale za sprawą prezentowanych kompetencji. Nienaganna przeszłość, poczucie odrębności wobec innych narodów kształtowane przez czynniki takie, jak: język, świadomość pochodzenia, poczucie tożsamości narodowej, historia, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, szczególnie ujawniające się w sytuacjach kryzysowych, gdy potrzebne jest wspólne działanie na rzecz ogólnie pojętego dobra narodu – oto podstawowe cechy, które powinny określać dyplomatę Rzeczypospolitej.
Niestety, można powiedzieć, że w Polsce obowiązuje model stalinowski, gdzie ambasadorami i wysokimi rangą dyplomatami zostają ludzie, których główną rekomendacją jest znajomość z kimś ważnym, przynależność do jednej koterii, rasy. Pomaga metryka urodzenia i powiązanie z klanowym układem narodowościowym. Czasami wygląda na to, że dobrze być „wyselekcjonowanym przez Kiszczaka” lub „poleconym przez Urbana”. Szansę stworzenia po 1989 r. profesjonalnej służby dyplomatycznej zmarnowało wąskie grono ludzi związanych z Geremkiem, którzy potraktowali MSZ niemal jak łup, obsadzili w nim wszystkie ważniejsze stanowiska, dobrze przy tym chroniąc PRL i jego nomenklaturę.
Jeśli się przyjrzeć bliżej sprawie Geremka, w ścisłym kierownictwie dyplomaci z klucza narodowościowego stanowili nie mniej niż 80 procent. Paradoksalnie – równocześnie jego partia oraz jego „organ prasowy” – „Gazeta Wyborcza” – twierdzili, że Polska to kraj nękany antysemityzmem bez Żydów. Że chodziło o coś zupełnie innego, niech świadczą wypowiedzi sojuszników Geremka „w rządzeniu ksenofobicznym narodem”. W wywiadzie dla ukraińskiego „Zierkało Niedieli” – Kwaśniewski rzekł: w naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy. Wtórował mu Michnik: być może rządy AWS przyniosą pożegnanie z mityczną, choć bezsensowną wiarą w państwo narodowo-katolickie rządzone przez lustratorów i dekomunizatorów.
I przyniosły – w MSZ do takiego pożegnania doszło. „Dorobek kadrowy” Geremka w uwalnianiu MSZ od chorej polskiej ksenofobicznej tradycji był zaiste imponujący. Znaczna ilość nie tylko ważnych stanowisk, ale także dotyczących szeroko rozumianej polityki zagranicznej znalazły się pod kontrolą owej mniejszości: Geremek i jego ekipa w MSZ, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu i Senatu, szef Komisji Integracji Europejskiej, doradca lidera „S” ds. zagranicznych. Jeśli dorzucimy do nich, jak go nazwał Siemiątkowski, „Mojżesza polskiej lewicy” – Kwaśniewskiego, upiorny krąg się domknął. Przedstawiciele owej mniejszości niby żartem konstatowali, że w takiej sytuacji zebranie „minianu”, tj. co najmniej 10 mężczyzn potrzebnych dla odbycia popołudniowej modlitwy żydowskiej, stało się w ścisłym kierownictwie MSZ, po raz pierwszy od 1968 r., znowu możliwe.
Dzieła Geremka w MSZ dokończył Sikorski. Ludzie „korporacji Geremka” masowo pojawili się w jego otoczeniu, a on sam skutecznie „dba” o nich, chyba spłacając w ten sposób dług z kampanii wyborczej. Gabinety dyrektorskie ministerstwa wypełniły się – tak, jak za czasów Geremka – prawdziwymi weteranami grupy „wujka Bronka”. Przyglądając się polskim dyplomatom, nie sposób nie zauważyć, że najatrakcyjniejsze ambasady otrzymali w mniejszym lub większym stopniu związani z nieboszczką UW. Całą dwulicowość Sikorskiego można by streścić w nominacji Ryszarda Schnepfa na ambasadora w Waszyngtonie. Schnepf to ważna postać „lobby żydowskiego”: jego ojciec, funkcjonariusz Informacji Wojskowej, przez wiele lat stał na czele Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego, a sam syn w latach 90. był dyrektorem w Fundacji Shalom, kierowanej przez Gołdę Tencer i Szymona Szurmieja. Gdy przypomnimy, że od dwóch lat konsulem generalnym w Nowym Jorku jest czołowa filosemitka Ewa Juńczyk-Ziomecka, a w Los Angeles Joanna Frybes-Kozińska, można wręcz powiedzieć, że stosunki polsko-amerykańskie Sikorski zamienił w stosunki żydowsko-amerykańskie.
Po 1944 r. Stalin z pełnym cynizmem powierzył władzę w Polsce etnicznym mniejszościom, umieścił kolaborujących z Sowietami Żydów na kluczowych stanowiskach w partii i administracji państwowej. Najważniejsze ministerstwa, w tym spraw zagranicznych, zostały obsadzone przez jej przedstawicieli. Był to wyrachowany zamysł socjotechniczny dla zniewolenia i podzielenia Polaków. Mniejszość poddawała się łatwej kontroli, była w opozycji do większości, spełniała wszystkie polecenia nowego okupanta. Ważne także były motywacje ideologiczne, tj. jej historyczne zauroczenie komunizmem. Stalin po wojnie przysłał do Polski tysiące takich agentów, aby w miejsce wyniszczonych polskich elit stanowili trzon nowej „polskiej” inteligencji. Najważniejsze stanowiska rządowe objęli wywodzący się z KPP ludzie narodowości żydowskiej, ci sami, którzy 17 września 1939 r. „całowali sowieckie czołgi” we Lwowie i Białymstoku. Z sowieckiego punktu widzenia byli wprost bezcenni. Nieskażeni patriotyzmem gwarantowali brak jakichkolwiek skrupułów w sprawach narodowych. Pod tym względem Sowieci się nie zawiedli. Gorliwość kolaborantów była wielka.
Jakże przewrotnie w świetle powyższego brzmią żądania organizacji żydowskich pod adresem Polski – „zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznała ludność żydowska na skutek komunistycznych prześladowań”. Ich zdaniem mniejszość ta była obiektem brutalnej dyskryminacji z rąk komunistów-Polaków i oddana w „polską niewolę”. W 1968 r. różni „Michniki i Szlajfery” spreparowali „powracającą falę polskiego antysemityzmu” oraz exodusu resztek Żydów z ziemi polskiej, emigrację „oddanych członków partii” do Izraela. Przed „okrągłym stołem” zaczęto przedstawiać marcowych emigrantów jako wcielenie oporu antykomunistycznego, wręcz uosobienie wszelkich cnót i zasług. Trafnie ujął to J. Eisler, który przyznał, iż współczesnych polityków polskich zrobiła marcowa propaganda komunistyczna. Można zaryzykować analogię, że tak, jak Stalin w 44 r. sięgnął do Bermana i Minca, tak Jaruzelski manewr ten powtórzył z Geremkiem i Michnikiem. W 1989 r. ludzie pokolenia marca swych przedstawicieli wprowadzili do wszystkich ważnych struktur rządowych (a i antyrządowych na wszelki wypadek). Okazało się, że w suwerennej RP aby zostać ambasadorem, najlepiej być marcowym kombatantem. Gdy w dodatku pochodziło się z rodziny sowieckich agentów albo innych TW – zawrotna kariera była niemal zagwarantowana. To dlatego syn KPP-owca i stalinowskiego dyplomaty, gdy „wypomniano” mu ojca, odparował: przecież w 1968 r. mówiliśmy wam, że wrócimy!
W niektórych przypadkach na dyplomatycznych stołkach siedzi już drugie, a nawet trzecie pokolenie pochodzącej od stalinowskich władców Polski tej mniejszości. Właściwie nic się nie zmieniło. Mniejszość ta jak rządziła, tak rządzi. Reprodukcji pokoleniowej i swoistemu ideologicznemu recyclingowi podlega kolejne pokolenie KPP-owców. Dzisiejsza dekomunizacja w Polsce lub raczej jej nieudane próby nie sięgają istoty problemu polskiego stalinizmu, gdzie Żydzi byli kastą rządzącą, a co najmniej znaczną jej częścią. Pociągnięcia dekomunizacyjne, które przede wszystkim powinny były objąć stalinowskich siewców komunizmu oraz ludzi pokroju Michnika, Urbana i Geremka, dotknęły jedynie szeregowych członków PZPR i zazwyczaj tylko tych, którzy walczyli o wpływy z KOR-owcami.
W 1989 r. w MSZ zaroiło się od nazwisk „z notesu wujka Bronka”: Szlajfer, Meller, Minc, Reiter, Schnepf, Winid, Kranz, Ananicz, Lindenberg, Perlin. Wszyscy kolejni włodarze ministerstwa mieli bardzo dziwną predylekcję do obco brzmiących nazwisk, mimo świadomości, że nie zawsze są prawdziwe. Modelowym wręcz przykładem owych „80 procent stanowisk” jest Ryszard Schnepf – autor haniebnej nagonki na Jana Kobylańskiego, syn pochodzącego z Ukrainy żydowskiego funkcjonariusza NKWD, oficera Informacji Wojskowej, jednego z szefów społeczności żydowskiej w PRL. Innym znamiennym przykładem „udanej” wymiany elit i „recyklingu” pokoleniowego w Polsce posierpniowej, gdy dyplomacja padła łupem opcji narodowościowej związanej z nomenklaturą PRL sprzed marca 1968 r., czyli de facto tych samych, co za czasów Bieruta i Bermana elit władzy, jest Stefan Meller – potomek agenta Kominternu i oficera Informacji Wojskowej. I w jego przypadku pokoleniowa zmiana warty udała się znakomicie. Wywodzący się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji znalazł się w pierwszym szeregu budowniczych Rzeczypospolitej. W suwerennej RP doszło przy tym do bezprecedensowej sytuacji. Dwóch potomków stalinowskich oficerów – Cimoszewicz i Meller, zostaje, jeden po drugim, ministami SZ. W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania, precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?
Oprócz „sprawdzonego patrioty” Geremka za głównego konstruktora narodowościowej polityki personalnej dyplomacji można uznać… Urbana i jego organ prasowy – tygodnik „Nie”. I to bez względu na to, kto w MSZ rządzi. Gdyby przyjrzeć się bliżej jego działalności, to można spostrzec, że niejednego dyplomatę wypromował i niejednemu karierę złamał. Swoistą „filozofię kadrową” Urbana dobrze ilustruje zamieszczony w jego szmatławcu cytat, a raczej instrukcja: „Prawdziwi zwolennicy suwerenności codziennie pokazują, że Polska, w której zechce żyć większość Polaków, suwerenna być nie może. Jej władcami byliby bowiem Rydzyk, Świtoń, Glemp, Olszewski”.
Wbrew logice – duże znaczenie w sprawach kadrowych mają… żony ministrów. Pokrewieństwo z nimi procentuje znakomicie. Krzysztof Krzymowski, ambasador RP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest siostrzeńcem Zofii Lewin, połowicy Bartoszewskiego. W karierze pomaga też żona stosownego pochodzenia. Raban wszczęty w związku ze zdemaskowaniem przez „Nasz Dziennik” komunistycznego kapusia, dziennikarza „Polityki”, ambasadora w Indiach Krzysztofa Mroziewicza, miał chyba zgoła inne powody. Mroziewicz aureolą dziennikarskiej sławy opromieniony został po roztropnym ożenku z Alicją Albrecht, córką Jerzego, starego KPP-owca, byłego sekretarza KC PZPR. Wiele wskazuje, że inną, ale też oryginalną i niezwykle skuteczną metodę robienia kariery obrała Regina Jurkowska (była konsul przy Schnepfie i Gugale w Urugwaju), zgłaszając się, z własnej inicjatywy, na świadka obrony w procesie wytoczonym przez Sikorskiego J. Kobylańskiemu. Jak widać – na nagrodę nie czekała długo. Jest wicedyrektorem Departamentu Współpracy z Polonią. Także nabór, a raczej selekcja młodzieży do pracy w MSZ przebiega w sposób świadczący o zamiarze szybkiego uwalniania Polski od chorej i ksenofobicznej części „populacji” (żeby użyć ulubionego słowa red. Skalskiego z „GW”). Wśród dyplomatycznego narybku mamy: wnuka szefa dystryktu loży B’nei B’rith w II RP i wnuka ostatniego w okresie międzywojennym Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Narodowej Polskiej. Są też byli stażyści Fundacji Sorosa i Fundacji Shalom.
Nikt nie chce ich piętnować za przeszłość ojców. Ale czy w pierwszym szeregu dyplomacji suwerennej Rzeczypospolitej powinny być dzieci funkcjonariuszy KPP, ludzi wywodzących się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji? Jeśli ojciec był sowieckim agentem, czy syn może być polskim patriotą i przyzwoitym człowiekiem? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Jabłko od jabłoni niedaleko pada. Wszyscy wymienieni, ze Schnepfem na czele, twierdzą, że w dyplomacji znaleźli się dzięki posiadanym kwalifikacjom, talentowi lub szczęściu, a nie powiązaniom rodzinnym. Wydaje się jednak, że ich kariery i, jak w przypadku Schnepfa, funkcje społeczne i urzędy to następstwo „zapobiegliwości” Bermana, Geremka lub Kiszczaka.
Także Lewica przejawiała, co nie dziwi, słabość do potomków „desantu wschodniego”. Zakompleksiona wobec USA SLD ewidentnie starała się kokietować Waszyngton poprzez przypodobanie się kręgom żydowskim. Wybraniec Rosatiego Daniel Passent w swym pożegnalnym felietonie, przed wyjazdem do Chile, napisał: ojczyzna powierza mi zaszczytny obowiązek ambasadora RP, zostaję ambasadorem wszystkich Polaków., co w jego wykonaniu zabrzmiało jak kpina, zwłaszcza, że w innym miejscu przyznał, iż jednym z powodów jego wyjazdu do Chile jest fakt, że czuje się zmęczony Polską. Urodzonemu w Kołomyi w 1941 r. w dobrych sowieckich czasach Andrzejowi Załuckiemu zawdzięczamy niezapomnianą humorystyczną i zarazem rodzajową scenkę: w doborowym towarzystwie – z jednej strony Primakowa (Jojny Finkelsteina), a z drugiej „naszego” ambasadora w Moskwie, Geremek w lutym 1998 r. ni stąd, ni zowąd, oświadczył: polskie sprawy są w polskich rękach. Ku zdumieniu otoczenia Geremek szczególnie zainteresował się losem Marka Greli, dyplomaty ściśle powiązanego z SLD, PZPR i innymi „organami” oraz Rosatim. Skąd owa troska? Sprawa wydaje się prosta: spowinowacenie etniczne i zasługi wobec narodu wybranego. Dowody? Grela był autorem decyzji rządowej z 1997 r. o przekazaniu 40 kg złota, wartości pół miliona dolarów na fundację pomocy ofiarom Holocaustu. Była to ostatnia część zdeponowanego po wojnie w skarbcach zachodnich należnego nam kruszcu, zrabowanego z NBP przez hitlerowskie Niemcy. Adam Daniel Rotfeld w ciągu kilku miesięcy swego urzędowania wypromował i rozesłał po świecie, niczym Trocki, kurierów Kominternu, kilkunastu wysokich rangą dyplomatów „etnicznego chowu”. Sam Rotfeld utrzymuje, że z powodu „niesłusznego nazwiska” i tzw. złego wyglądu kariery w dyplomacji PRL nie zrobił. Do MSZ w 1956 r. nie został przyjęty, mimo iż – jak twierdzi – był jednym z trzech, którzy zdali egzamin celująco. W znajdujących się w archiwach IPN meldunkach operacyjnych MBP (przypomnijmy, wówczas zarządzanego przez Fejgina i Różańskiego) zarzucono mu kontakty z syjonistami (m.​in. ze spokrewnionym z nim ojcem obecnego ministra finansów). Tenże Rotfeld, eksponent dyplomatycznej elity RP, tak dla „Rz” wyłożył teoretyczne podwaliny teorii tworzenia elit: naród pozbawiony elit jest tłumem, motłochem, a nie społeczeństwem. Jak widać, elita MSZ została stworzona, chociaż niepolska, ale motłoch… pozostał.
Czy od przedstawiciela mniejszości narodowej można oczekiwać reprezentowania i obrony polskiego interesu narodowego? Czy nie dojdzie u niego, prędzej czy później, do konfliktu identyfikacyjnego i poczucia lojalności? Ryszard Schnepf, jako minister w kancelarii premiera, szczególnie gorliwie zajmował się lobbingiem na rzecz organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski miliardowych odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce. Jest także współzałożycielem i członkiem loży – B’nai B’rith, która oficjalnie za cel stawia sobie walkę o przejęcie mienia żydowskiego. Czy, jako ambasador RP, da tym roszczeniom właściwy odpór? Wobec kogo przeważy poczucie lojalności? Jacek Chodorowicz, formalnie „ambasador wszystkich Polaków” w Tel Awiwie, pierwsze urzędowe kroki skierował do Dawida Pelega dyrektora World Jewish Restitution Organization, chyba tylko po to, aby wysłuchać jego roszczeń majątkowych wobec Polski i pilnie przekazać je rządowi RP! Za swą pierwszą powinność dyplomatyczną uznał także wystąpienie o przyznanie honorowego obywatelstwa polskiego szefowi Mosadu. Tadeusz Chomicki, ambasador RP w Pekinie, z uwagi nie tylko na wzrost w MSZ zwany „Dawidkiem”, u zarania swojej dyplomatycznej kariery był dyrektorem komórki kontrolującej eksport broni. Utworzył tzw. listę negatywną, czyli wykaz państw, do których broni eksportować nie wolno. Była ona dłuższa od analogicznej ONZ i USA. Straciliśmy z tego powodu duże pieniądze, przerywając zyskowny eksport, m.​in. do krajów arabskich i Birmy. Słuszne zatem wydaje się podejrzenie, że głównym jej celem było zrujnowanie branży, a prawdziwą hipoteza, iż pozostający w polskich rękach przemysł zbrojeniowy skazany został na zagładę i rugowanie z rynków, a jego produkcja zastąpiona miliardowym importem z… Izraela.
Od wielu już lat Polska i Polacy są obiektem wściekłej kampanii plugawienia, inspirowanej przez międzynarodowe środowiska żydowskie. Tymczasem urzędnicy MSZ, z wyrachowania i z premedytacją, uprawiają propagandę szkodzącą wizerunkowi Polski za granicą, sprzeczną z jej interesami, a nawet jej wrogą. Wysłannik RP w Pekinie swym kretyńskim wygłupem kompromituje w oczach zagranicy kraj, z którego się wywodzi, Polskę.
Czyż to nie my Polacy, a zwłaszcza sprawdzony polski patriota – Jan Kobylański – jesteśmy uprawnieni do nazwania osobnika, który stoi za nominacją Chomickich, Chodorowiczów, Schnepfów, który utożsamia się ze środowiskami antypolskimi, tytułem: antypolak i typ spod ciemnej gwiazdy?

https://wirtualnapolonia.com/2015/03/23/zydowski-telefon-zaufania/?fbclid=IwAR3EzEN__AUSwr3uywtAj_oW9UbEIkTHWl6h4s70fm1C78YgaZAte_0WsiQ

Car dawał Żydom polskie majątki za zdradę Polski i Polaków

„Dekret cara Aleksandra II który Żydom i każdemu innemu nadawał taki majątek. Wie pani za co? Za zdradę Polski. Polski, która jako jedyne państwo na świecie przyjmowała Żydów ze wszystkich krajów, które Żydów wyrzucały. A wyrzucały liczne kraje Europy – dekretami królów, wyrzucały wielokrotnie na przestrzeni kilku wieków.”
[…] Będąc [w marcu] w sanatorium w Ciechocinku. trafiłem do „Związku Nauczycielstwa Polskiego”, czyli do dużego sanatorium, gdzie posiłki były podawane na dwie tury, po 500 osób każda.
Okazuje się, że jestem rozpoznawalny, mimo upływu lat. A poza tym w sanatorium nazwisko jest często na ogłoszeniach w sprawie zabiegów i badań. Tak że po każdym posiłku ludzie zaczęli dostawiać krzesła do stolika, przy którym siedziałem i zaczynały się pytania i rozmowy.
Później, za zgodą dyrekcji, na takie spotkania w gronie kuracjuszy udostępnili nam duży hol, gdzie mogło śmiało pomieścić się tu ponad sto osób. Na pierwsze takie spotkanie przyszło właśnie około setki osób, wszyscy prawie to emeryci, a zatem osoby, które okres PRL-u znają … i porównują go z obecną sytuacją w Polsce i na świecie.
Dyskutanci poruszali wiele tematów, o których pisałem w swoich poprzednich książkach. Ale, cały czas moją uwagę przykuwała siedząca blisko, w pierwszym rzędzie, starsza pani. Może byłem przeczulony na taką urodę, gdyż już miałem do czynienia z ludźmi tej rasy i to nie raz. Owa starsza pani na pewno była Żydówką. Jej twarz o tym mówiła. Ale skoro Żydówka, to dlaczego oklaskuje tak jak i inni na sali moje stwierdzenia o Żydach jako o ludziach rodem z piekła?
Celowo zwracałem na nią uwagę, gdyż podobna pani w starszym wieku zaatakowała mnie w czasie zebrania Klubu Inteligencji Polskiej w gmachu ZBOWiD-u.
Na tym zebraniu omawiano moją książkę „Bez strachu” i ta pani poprosiła o głos. Widziałem że na sali poszedł pomruk oburzenia, i wiele twarzy wskazywało na niezadowolenie z faktu że zabierze głos. Ja nie znałem tej starszej pani o rysach żydowskich ale niektóre osoby będące na sali znały ją z poprzednich spotkań. Poprosiła o mikrofon i patrząc na mnie powiedziała:
– Dziwię się, jak mogą zebrani gloryfikować pana książki. Przecież w nich kłamstwo goni kłamstwo. Nieuczciwie pan pisze np. o sprawie zwrotu majątków po Żydach którzy zginęli w czasie wojny. Uczciwość nakazuje, by te majątki zostały – jeśli nie tym do których należały – zostały zwrócone ich krewnym, a jeśli takich nie ma to państwu Izrael. Dotyczy to majątków ziemskich, młynów, tartaków, olejarni oraz stawów, gdzie hodowano ryby. A pan pisze że to należy do Polaków.To nieuczciwe to raz, a po drugie my będziemy się domagać zwrotu tych nieruchomości na Światowej Radzie Żydów i na pewno uzyskamy poparcie w tej sprawie, a Polska, pod naciskiem opinii światowej, musi to zwrócić prawowitym właścicielom, czyli Żydom.
Byłem przygotowany by na podobne zarzuty odpowiedzieć i to za pomocą niepodważalnych argumentów, związanych z tą sprawą, jednak stało się inaczej. Jednocześnie podniosło się kilka osób, które domagały się by im udzielić głosu. Nie ja prowadziłem to zebranie i nie ja udzielałem głosu, byłem tu gościem, członkiem tego zebrania, ale widząc że przewodniczący nie wie co zrobić w tej sytuacji i patrzy na mnie więc powiedziałem:
– Proszę dać głos pierwszemu z brzegu.
Z widzenia znałem tego człowieka, wiedziałem, że jest on emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. Najpierw mówca zwrócił się do mnie mówiąc tak:
– Pan pozwoli, że ja jej odpowiem. A to dlatego że pochodzę z rodziny, której zabrano olbrzymi majątek i oddano Żydowi zdrajcy za szpiegostwo. Ta pani, panie Siwak, to matka Aliny Całej, tej samej doktor historii z Instytutu Historii Żydów, która napisała obraźliwy duży artykuł o Polakach, jacy wyrachowani byli w czasie wojny i jakże współpracowali z Niemcami w zabijaniu Żydów. Ten artykuł nie tylko w Polsce ale i na świecie wywołał liczne protesty. Nawet i Żydów. A pan odniósł się do niego w swojej książce, słusznie pisząc jak bardzo pani Alina Cała na każdym kroku kłamie. To wywołało w środowisku Żydów wściekłość pod pana adresem. Ale nie mogli tego co pan napisał podważyć, gdyż oparł pan to co napisał na faktach i dowodach. No ale oni nikomu nie darują. Dlatego mieliśmy tu niedawno, na tej Sali, scenę jak Werblan napadł na pana za pańskie pisanie. Ale dostał po uszach i wyszedł. A teraz mama staje w obronie córki i ziomków Żydów.
– Otóż ja, oficer Wojska Polskiego, tu, w obecności wszystkich tu zebranych, daję słowo honoru, że panią przeproszę, jeśli na następne spotkanie przyniesie chociaż jeden akt notarialny, że taki to a taki lcek otrzymał od swego ojca czy matki, spadek w postaci majątku ziemskiego, czy młyna itd. Bo tak odbywa się przekazywanie majątków kolejnemu pokoleniu na całym świecie, a także i w Polsce. Ale pani go nie przyniesie, bo takich aktów notarialnych żaden Żyd nie posiadał. Posiadał inny akt nadania mu tych dóbr – Dekret cara Aleksandra II który Żydom i każdemu innemu nadawał taki majątek. Wie pani za co? Za zdradę Polski. Polski, która jako jedyne państwo na świecie przyjmowała Żydów ze wszystkich krajów, które Żydów wyrzucały. A wyrzucały liczne kraje Europy – dekretami królów, wyrzucały wielokrotnie na przestrzeni kilku wieków. I przecież nie za dobrą pracę dla kraju, w którym byli, ale za grabież, oszukaństwa, morderstwa, lichwę i przejmowanie władzy w swoje ręce. Polska ich przygarniała i nadawała liczne przywileje, szczególnie w handlu.
– W okresie rozbiorów Polski Żydzi – ich przywódcy podsycali i podgrzewali atmosferę do powstań. Ale nie dlatego, żeby Polska zrzuciła jarzmo ucisku caratu. Ale dlatego, że widzieli w dekrecie cara okazję, by posiąść majątki Polaków. A przypomnę tu państwu, że w tym okresie, kształcić swoje dzieci mogli ziemianin, właściciel tartaku czy młyna lub olejarni lub apteki. To była warstwa ludzi, gdzie patriotyzm przekazywano z pokolenia na pokolenie. Chłopi posiadający kilka mórg ziemi i klepiący biedę nie myśleli o wykształceniu swych dzieci. I do powstań nie szli synowie biednych chłopów, a właśnie tych ludzi których stać było na naukę swych dzieci. Żydzi, skwapliwie i dokładnie donosili do władz carskich o tych, co poszli do powstania. I na mocy dekretu carów przejmowali te wszystkie dobra. Odpłacili narodowi i Polsce za to, że ich jak swych synów przygarniała w dniach, gdy wypędzano ich z wielu krajów. Odpłacali zdradą na rzecz ciemiężyciela i zaborcy i to bez żadnych skrupułów. Zresztą nie tylko pod zaborem rosyjskim to robili, u Niemców zażądali, by wydzielić część Polski dla nich. A na świecie żądali zrobienia z Polski Judeo-Polonii.
–  Na tę okoliczność zachowały się liczne dokumenty tak na świecie jak i w Polsce. Mojemu dziadkowi i jego bratu, którzy poszli do powstania, nie tylko odebrano całe majątki na rzecz Żydów zdrajców ale zesłano ich na sybir. I na zawsze zostali na Syberii lub może zginęli po drodze na Syberię. A pani śmie się tu dopominać zwrotu tych majątków?! W ten sposób zabieracie całe ulice, np. w Krakowie. Domy, które zostały przez Polskę Ludową, czyli przez Naród, odbudowane lub wyremontowane wy mając swoich prezydentów lub premierów i ministrów odbieracie po cichu, bez rozgłosu. Myślicie że naród Polski o tym się nie dowie? Jeśli uważa pani że pan Siwak pisze nieprawdę w swoich książkach, a jednocześnie twierdzi pani że Tomasz Gross pisze prawdę, to nie mamy o czym tu mówić i lepiej zrobi pani jeśli wyjdzie z tej sali, gdzie Polacy zrobili zebranie.
No i oczywiście wyszła. Dyskusja siłą rzeczy przeszła na temat Żydów, jako tych, którzy Polskę uważali i uważają za miejsce do objęcia władzy i pasożytowania na Polsce.
Mając to wszystko w pamięci podświadomie bałem się tej starszej pani siedzącej naprzeciw mnie tu, w tym holu w Ciechocinku. Na pierwszym zebraniu słuchała uważnie co mówiłem. Spotkanie, spokojnie, po trzech godzinach zakończyliśmy.
Na następnym spotkaniu, było to w sobotę po obiedzie, gdyż w tym czasie nikt już nie ma żadnych zabiegów i spokojnie można podyskutować. Starsza pani znowu siedziała tuż przede mną, w pierwszym rzędzie, i gdy tylko rozpocząłem słowami: Jeśli ktoś z was chciałby powiedzieć coś od siebie lub zadać mi pytanie to proszę to zrobić teraz”. I oto, ta starsza pani wstała i powiedziała tak:
– Chciałabym coś państwu powiedzieć, co może was zdenerwuje, ale nie widzę innej możliwości, jak tylko powiedzenie wam prawdy w oczy. Chciałabym też odnieść się do pana książek, bo je kupiłam przez pocztę. Ale wszystko zależy od tego, jak zareagujecie po tym, co za chwilę usłyszycie. Otóż, żeby nie było nieporozumienia, chcę na samym początku powiedzieć, że jestem z krwi i kości Żydówką.
Po sali przeszedł głośny pomruk, a tu i tam ktoś krzyknął: „Precz z Żydami”. Jakaś pani ze środka sali wstała i powiedziała do mnie:
– Panie Siwak, zrobiliśmy to spotkanie z panem, a nie z jakąś Żydówką. Niech pan jej powie, że to dla Polaków spotkanie, a nie dla Żydów i niech wyjdzie z sali. Sporo osób nagrodziło tę kobietę oklaskami i powtarzając: „To dla Polaków spotkanie!” i „proszę wyjść z sali!”.
Kobieta [ta Żydówka], stała obok mnie i patrząc na mnie powiedziała:
– Panie Siwak, mam pana za odważnego i uczciwego człowieka. Jeżeli pan rzeczywiście taki jest jak pisze, to proszę pozwól pan mi coś powiedzieć do ludzi.
– Powiedziałem, pozwólmy tej pani powiedzieć to, co jej zdaniem powinniśmy wiedzieć. Sami tu i teraz ocenimy jacy są Żydzi. Czasami bolesna prawda jest jak oczyszczenie potrzebna do życia lub do tego aby przejrzeć na oczy. Proszę, niech pani mówi, zwróciłem się do kobiety.
Stanęła obok mnie i powiedziała:
– Jestem, jak już mówiłam, Żydówką. Ale jestem sercem i rozumem Polką. Ubolewam nad sytuacją jaka jest w Polsce. Ponoszę za swą polskość większe konsekwencje niż wy. Bo rozstałam się z synem którego codziennie widujecie w telewizji. Stoczyłam z nim wojnę właśnie o Polskę. Wyrzuciłam go ze swego domu i serca. Za fakt, że ochrzciłam córkę bardzo boleśnie odczułam zachowanie się męża, iż ledwo przeżyłam. Nawet kary za to nie poniósł, bo tacy jak on byli poza prawem.
– A po wojnie w latach 1946-55, jak byłam młodą dziewczyną i żyli jeszcze moi rodzice, to regularnie co tydzień u nas w domu omawiali sytuację w Polsce najważniejsi Żydzi. Później, jak wydali mnie za mąż, to te zebrania najważniejszych Żydów były również w moim domu. To ja podawałam kawę i herbatę, ciastka lub obiady dla całej dużej grupy. I to ja nasłuchałam się jak was otumaniają i żerują na waszej naiwności.
– W latach już 1980-tych, też u mnie w mieszkaniu, panie Siwak, była ta rozmowa, którą pan opisuje na temat powojennej granicy Polski na wschodzie. Do [pełniącego wtedy, funkcję premiera] Mazowieckiego zwrócił się marszałek Wiktor Kulikow, by Polska wniosła na forum międzynarodowe sprawę tzw. linii Curzona. Marszałek mówił, że robi to na polecenie Gorbaczowa. Rozpadł się Związek Radziecki, odłączyły się kraje takie, jak: Litwa, Łotwa, Estonia, Białoruś i Ukraina. A Rosji zależało na tym by Ukraina nie była zbyt duża i mocna. Kulikow twierdził, wtedy w rozmowie z premierem Mazowieckim, że konferencja światowa jaka miała miejsce na temat tej sprawy opowiedziała się jednoznacznie za tym, iż Lwów był od 600 lat Polski, i państwa uczestniczące w tej konferencji wyznaczyły linię Curzona na wschód od Lwowa, a nie na zachód. Ale premier Wielkiej Brytanii dogadał się ze Stalinem że załatwi tak sprawę, że ta kaleka na wózku [prezydent USA, Roosevelt] zgodzi się na tę granicę. I rzeczywiście załatwił.
Mazowiecki w tych właśnie dniach jak zwykle brał udział w zebraniu u nas i o tym do zebranych mówił. A byli tam tacy ludzie jak Kuroń, Michnik, Lityński, Osiatyński, Suchocka i paru jeszcze innych znanych polityków Żydów. I wtedy to Michnik powiedział: „Powiedz marszałkowi Kulikowowi, że nie jesteś tym zainteresowany. To by naraziło naszą koncepcję polityczną co do rozwoju spraw w Polsce”. I tak rzeczywiście Mazowiecki odpowiedział marszałkowi. I to powiedział premier Polski: „Nie jestem tym zainteresowany”. Byłam świadkiem tej rozmowy, a było to u mnie w domu, jak też wielu innych rozmów. Czyli potwierdza się to, co Pan napisał w poprzedniej książce, że Kulikow powiedział panu prawdę, panie Siwak.
– Podczas jednej z rozmów u mnie w domu, słuchając wielu politycznych decyzji i tego jak będą je wcielać w życie spytałam: „A co na to Polacy?” Usłyszałam: „To będą decyzje polskich polityków, będących przy władzy. Oni będą wcielali w życie nasze koncepcje i propozycje”. Już dawno temu w Wałbrzychu powiedział Jakub Berman, stryj Borowskiego Marka: „Należy zajmować stanowiska tuż za premierem i prezydentem. Nie wysuwać się na czoło, a być z tyłu, ale decydować tymi przed sobą. Powiedział również, że wychowamy tak młodzież, by swym rodzicom nie wierzyła a tylko nam. To my ustalamy co mają wiedzieć ze szkoły i studiów, a co nie”. I dziś macie właśnie taką młodzież, która w ogóle prawdziwej historii swego kraju nie zna. I co z tego, że grupa polskich profesorów patriotów na uniwersytecie Jagiellońskim protestuje głodówką, widząc co zrobiono z podręcznikami do historii. Nic nie osiągną, a najwyżej wyrzucą ich z pracy, może właśnie o to chodzi.
– Przecież ja żyję na co dzień między ludźmi i słyszę jak złorzeczą Żydom. Ale będąc z wami szczera powiem tak: A kto temu winien że tylu Żydów jest u władzy? Czy czasami nie wy sami? Bo na przykład wystawia się jako kandydatów na prezydenta Warszawy dwie osoby. Oboje to Żydzi, tak Bielecki jak i Gronkiewicz-Waltz. I co? Sami oni się wybrali? Nie. To Polacy poszli do urn i oddali na nich swe głosy. A później krytykują, że żydówka jest prezydentem. Gdybyście zbojkotowali te wybory, mówiąc, że nie ma kandydatów Polaków i nie poszli głosować na ich wybór – to by nie zostali wybrani.
– Ja znałam oboje rodziców pani prezydentowej Komorowskiej. Byli to Żydzi, że Polaków utopiliby w łyżce wody. Pan Komorowski, który prawdopodobnie jest Polakiem, ale chodzi na smyczy swej żony Żydówki a za doradców swych, proszę zauważyć, wziął samych Żydów. A że ci doradcy decydowali i decydują, np. komu ma kapituła żydowska przyznać najwyższe odznaczenie w Polsce, czyli Orła Białego, i dano go samym Żydom, takim jak Michnik.
– A popatrzcie jak znieważono i zbrukano święte miejsce na Wawelu. Zaczynając od tego że Piłsudski tam leży, a nie powinien, bo to wróg Polaków, to jeszcze Miłosz, a następnie nie-Polak – pan prezydent Kaczyński. Przecież pani Jadwiga [matka Lecha i Jarosława Kaczyńskich] to moja koleżanka z lat młodości i nie mam żadnej wątpliwości, że rodzice jej byli oboje Żydami. A prawo żydowskie mówi, że ten kto z matki Żydówki się narodził to jest Żydem.
– I tak sprytnie się gra na uczuciach goi, jak o Polakach mówią. Tak dajecie się oszukiwać i manipulować. Was już nie trzeba prowadzić na sznurku do rzeźni jak barany. Wy już i sami przyjdziecie, wierząc, że tam czeka was lepszy świat. W ogromnej części temu faktowi, że Żydzi w każdej dziedzinie życia zajmują najważniejsze stanowiska, wy Polacy jesteście winni. Duży procent Polaków służy swą pracą nie Polsce, a Żydom. Wiedzą o tym doskonale. Ale ich szefowie też wiedzą, że Jeśli dadzą dobre płace, to pracownicy będą służyć im wiernie i lojalnie.
– Tak macie we wszystkich telewizjach, tak samo z prasą. Nawet o. Rydzyk – ostatnie źródło wiedzy o tym co się dzieje – też już się poddał i wpuścił tak do radia, jak do telewizji ludzi, którzy nie tylko nie kochają ojczyzny, ale pracują tak, by ją stracić na rzecz innych.
– A mnie za moje poglądy i fakt ochrzczenia córki mąż porzucił i wyjechał do Izraela. Synowi powiedziałam, podczas jednego z zebrań u nas w domu: „Swymi planami i faktem że fizycznie jesteście u władzy sprowadzicie na resztę tych Żydów co ocaleli po wojnie [i tych co obecnie ściągacie do Polski na siłę] – nowy, straszny holocaust. Tak żyć się nie da. Polacy się obudzą z tego letargu i nie darują Żydom. Są długo cierpliwi i łatwowierni. Są naiwni jak małe dzieci, i dają się za judaszowe pieniądze wam przekupić. Ale to runie lada dzień – ta wasza konstrukcja globalnego świata. Są narody, które przejrzały na oczy, jak Islandia. Zemsta może być straszna, bo Polacy tacy właśnie są: długo naiwni i głupi, ale jak miara się przeleje to są straszni i nieobliczalni. A wy do tego prowadzicie?” Więc syn się bardzo obraził na mnie i wyprowadził się z domu. I nie uznaje mnie za swą matkę.
– A jak on się nazywa? – padły z sali pytania.
– Tego ja nie mogę wam powiedzieć, a to z obawy przed zemstą. Ponieważ moi rodacy mszcząc się nie przebierają w środkach. Łagodna zemsta polega na tym, że z człowieka zrobią wariata. Ale to jest rzadkość. Żydzi za zdradę zapłacą śmiercią każdemu, nawet swemu najbliższemu. I tego nie żądajcie ode mnie. Ja osobiście nie boję się śmierci, ale mam córkę i troje wnuków, katolików. Mogą właśnie uderzyć we mnie, robiąc krzywdę moim ukochanym. Tak to robią.
Przerwała na chwilę i ta sala, ci ludzie, którzy nie chcieli jej słuchać, a niektórzy żądali by wyszła, teraz nagrodzili ją długimi, mocnymi oklaskami.
Gdy ludzie nadal pytali kobietę o nazwisko ona uparcie odmawiała podania go i prosiła o wyrozumiałość. Ale dla mnie było jasne kto jest jej synem. Otóż dwa lub trzy razy powiedziała „ten cholerny śliniak” o swym synu. A w czasie PRL-u wszyscy w opozycji mieli pseudonimy, które, albo sami wymyślali, albo koledzy im nadawali. W czasie tych pięciu lat, gdy byłem członkiem biura politycznego i codziennie otrzymywaliśmy raporty MSW z działalności opozycji, obok nazwisk były pseudonimy.
A takie pseudo, miał Michał Boni, obecny minister i prawa ręka Tuska. Ten od sprawy ACTA, za którą premier musiał naród przepraszać. W każdym szanującym się państwie za takie podprowadzenie premiera minister wyleciałby z hukiem. Ale nie w Polsce. Tu premier wykonuje „ich” polecenia, a nie rady ministrów czy sejmu. A dlaczego śliniak go nazywali? Bo ci którzy znają go z wystąpień w TV czy na żywo, mogli się napatrzeć jak Boni ciągle się ślinił i oblizywał.
– A co pani może powiedzieć o aferach w Polsce? – padło pytanie z sali.
– Proszę pana o jakie afery konkretnie pan się pyta? Bo chyba sam pan wie, że tak zmodyfikowano prawo by złodziej nie był karany. Uczynił to, oczywiście syn Żyda, pan Kwaśniewski, pisząc nowe prawo zasadnicze, czyli nową konstytucję [tzn. on tylko afirmował swoim podpisem, a pisali ją „specjaliści” – admin]. Co sprawia, że żadna afera nie została ani wyjaśniona ani ukarana, ale te afery o które pan się pyta to „mały pikuś”, jak mówią.
– Największą aferą, za którą powinni wisieć ci, co ją w życie wprowadzili, to sprawa, która przerasta kopalnie, zagarnięte huty czy fabryki. Chodzi o przemysł alkoholowy. Wpływy z tego przemysłu do Skarbu Państwa, czyli do budżetu, do 1989 r. stanowiły 50% wszystkich wpływów. Pozbycie się przez państwo polskie wyłączności na produkcję i zbyt alkoholu, nastąpiło w wyniku tajnej uchwały tzw. Sejmu Kontraktowego w 1989 r. To był początek tzw. wolnej Polski i III RP. Średni zysk roczny obecnych prywatnych właścicieli branży alkoholowej wynosi 9,5 miliarda dolarów rocznie. Czyli połowa budżetu wypływa za granicę a powinna zasilać budżet państwa. Ale ktoś musiał się nachapać i dał też innym fortuny za fakt przyzwolenia na tę ustawę.
– Przypomnę – jeszcze za czasów Księstwa Warszawskiego a także przed wojną było to 50% budżetu państwa. Tak też było za PRL. Była to połowa budżetu i mimo obciążeń na zbrojenie półmilionowej polskiej armii i złej gospodarki, państwo mogło egzystować. I tu ciekawe zjawisko, bo w 1980 r. wpływ do budżetu państwa w przeliczeniu na dolary był większy od całego budżetu państwa netto III RP w 2000 roku. I tu widzicie jak na dłoni czego pozbawili naród polski żydowscy kombinatorzy, tacy jak obecny doradca Tuska, a kiedyś premier – Jan Krzysztof Bielecki. A polscy posłowie uchwalali pod dyktando Żydów wszystkie ustawy, które naród polski pozbawiały dochodu.
– Był taki minister skarbu w III RP [Emil Wąsacz], który powiedział: „Ta ustawa zrobi z Polaków dziadów, będą grzebać w śmietnikach żeby przeżyć”. I nie mylił się proszę państwa. Nie byłoby dziś potrzeby podwyższania wieku emerytalnego i straszenia Polaków, że nie będzie komu na nich pracować i nie będzie emerytury. Zabrano narodowi największy dochód jaki państwo osiągało. Przeszło to w ręce cwaniaków, którzy w dodatku podkreślają – jak ciężko dla Polski pracują, a wy ich co kadencję wybieracie!

https://marucha.wordpress.com/2018/07/25/albin-siwak-chcialbym-dozyc-takich-dni-cz-i/

Ewa Zajączkowska o ekoterroryzmie

https://youtu.be/mACosrrvrAs

Polski utalentowany chłopiec gra cudnie

https://youtu.be/Kjm9Ymgk0_k

Marcin Patrzałek - polski wirtuoz gitary

Utalentowani Polacy

https://youtu.be/gUarhwho0f8

Oto jeden z naszych polskich młodych geniuszy ♥️
Marcin Patrzałek - wirtuoz gitary ♥️

czwartek, 6 grudnia 2018

Kareta z czterema Mikołajami 😁

Rano kareta czterokonna wywiozła Indiankę na Komendę. Oj, działo się. Brunhilda nagrała co nieco 😁

Po kilku godzinach Indii wróciła bryczką jednokonną z furą ziemniaków na zimę, wiaderkiem kiszonej kapusty i 15 czosnkami. Chciała kupić 50 główek, ale strasznie małe były.
Tak czy inaczej zaopatrzenie na zimę jest.

Indianka wożona 

środa, 5 grudnia 2018

Wszystkie zwierzątki oporządzone

Wczoraj były oporządzone podstawowo, bo Indii do miasta musiała jechać.
Dzisiaj za to full wypas.  Boli łapka boli, boli łapka boli - Indianka łapkę oszczędza jak może, ale nie da się musi używać podczas pracy ze zwierzętami i przy zwierzętach.

Dzisiaj oporządziła wszystkie zwierzęta kompleksowo. Pieska wyprowadziła dalej na łąkę na czyste, trawiaste, nie błotniste miejsce aby miała psinka trochę nowego widoku.

Nakarmiła wszystkie zwierzęta i napoiła. U koni zaczęła wywalać obornik. Zainstalowała nowe uwiązy tam gdzie brakowało.

Skonstruowała dodatkowe uwiązy oraz okieznała dzikiego Delawara - najmłodszy konik został zakantarowany. Ależ się bronił! Indii mimo chorej ręki była niezłomna i nie spoczęła, dopóki kantar nie znalazł się na łbie opornego źrebaka. Zdołała mu kantar założyć pomimo czynnego oporu źrebca. Wkurzony był :)

Amari i koty w domu, Denver i Delaware na ganku chrupią siano, skrobią lizawkę, piją wodę z wiadra. Reszta na zewnątrz pasie się sianem i popija wodą z wodopoju.

Pracowita choć obolała Indii

Ręka boli

Wczoraj ręka nadwyrężona. Nie było komu pomóc nieść ciężkie zakupy. Brunhilda poszła na jogę. Choć Indii prawą rękę oszczędzała i niosła ciężar w lewej, lecz musiała momentami poprawiać torbę prawą ręką i znów ta kontuzjowana ręka potwornie boli.

Cierpiąca Indii

Pozytywy pobytu Ślązaka


Trzeba przyznać, że świetnie gotuje tradycyjne polskie zupy o wyrazistym smaku, które wszystkim bardzo smakowały.
Podczas mojej choroby rzetelnie dbał o moje zwierzęta: karmił i poił.

Zbudowaliśmy też szybką budę dla Amari przed domem, bo nie mogła nocować w domu podczas jego pobytu - zagryzłaby go. Rwała się by go szarpać jak Reksio szynkę :)))

Teraz psinka wróciła do domu z czego bardzo się cieszę zarówno ja jak i Amari.

Zewnętrzny szałas Amari jeszcze się przyda.

Indianka


Psy Wąsa w Sokółkach


Jeden na łańcuchu bez budy, a drugi na łańcuchu jęczy w beczce koło kibla. Wąs jest majętnym rolasem. Ma brata zatrudnionego w policji. Policja ani fundacja ani PIW Olecko czy wójt Locman go nie tyka.
Zdjęcie z 4 grudnia 2018.

Ilu Polaków zabili Żydzi?


Wreszcie ktoś powiedział ilu patriotów polskich zamordowali Żydzi po II Wojnie Światowej:

https://www.facebook.com/groups/1050669705089207/permalink/1055605494595628/

2 miliony Polaków było torturowanych w żydowskich więzieniach na terenie Polski po II Wojnie Światowej.

300.000 Polaków zostało wywiezione przez Żydów z Polski na Sybir po II Wojnie Światowej.

W samej Warszawie w obozie koncentracyjnym Warshau komuniści żydowscy zamordowali 50.000 Polaków.

Dlatego w Polsce brak elit polskich.
Najcenniejsza tkanka polszczyzny została zniszczona.

My Polacy musimy się odrodzić i rozerwać żydowskie kajdany!

wtorek, 4 grudnia 2018

Mord Żydów na elitach Polaków



Już wkrótce wszyscy Polacy z Krwi i Kości, właściciele tej ziemi jaką jest Polska – spojrzą głęboko w oczy zbrodniarzom i kolaborantom udającym Polaków.
Kto próbuje nam cały czas tworzyć historię, której nigdy nie było?
Kto stoi za zbrodniami na narodzie polskim, kontynuacją cichego ludobójstwa?
Kto cały czas kłóci Polaków i dzieli, bowiem ma z tego korzyści, zaś Polacy stają się nędzarzami i niewolnikami w swoim Domu – Polsce ?
Rodacy – Polacy!

Czas na budzenie świadomości już dawno nadszedł, dlatego musimy się jednoczyć w Duchu Narodowym, dla odrodzenia Potęgi Polski i nie dać się dzielić i skłócać na wszelkie sposoby. Dzielenia nas Polaków i skłócania na wszelkie sposoby – dokonują Żydzi Syjoniści o których powiadał Władysław Gomułka w roku 1968, iż „są w Polsce” i też w PZPR – partii komunistycznej i pomimo upływu lat nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jedynie nie ma PZPR. Żydzi Syjoniści, którzy już nie żyją zostali zastąpieni przez swoje dzieci i wnuki. Od roku 1939 do obecnego czasu Żydzi syjonistyczni mieli bardzo dużo czasu, aby razem z Hitlerem i Stalinem mordować Polaków, w ramach służby u OKUPANTÓW – przykładowo w hitlerowskim Wehrmachcie, w sowieckim NKWD oraz KOLABORACJI na terenie Polski w ramach chociażby Policji Żydowskiej – zarazem przejmować władzę parlamentarną, sądowniczą i całego Wymiaru Sprawiedliwości, w tym organów ścigania, mienie Polaków, życie polityczne i gospodarcze, tym samym stopniowo całą Polskę.

Metr poniżej mułu! Joachim Brudziński wyzywa i kpi z grafiki z polską husarią. „Imbecyle z bogoojczyźnianymi awatarami…”

https://wprawo.pl/2018/12/02/metr-ponizej-mulu-brudzinski-kpi-husarii/

Fakt faktem, że rząd nadmiernie cacka się z komunistami i Żydami. Nic dziwnego, że polscy internauci tracą cierpliwość.

Dla polskiego rządu najważniejszy musi być polski Naród i jego dobro, a nie głaskanie i dopieszczanie sił i środowisk antypolskich.

Pytasz mnie

W muzycznym show Polsatu, wystąpił młody mieszkaniec Sanoka, śpiewając piosenkę Andrzeja Rosiewicza pt. „Pytasz mnie”. Jury skarciło go za… zbytni patriotyzm.
Nagranie z Piotrem Wolwowiczem robi oszałamiającą karierę w internecie.

Poparcie dla młodego piosenkarza wysyłają internauci z całej Polski. Nagranie na Youtubie gdy liczyło już ponad 50.000 odsłon, zostało usunięte , a w przeciągu niecałej godziny strona fanów Piotra na Facebooku przekroczyła setkę internautów. Powstała również w ekspresowym tempie stronawww.piotrwolwowicz.pl, której odsłony liczone są w tysiącach. Jak mówi założyciel strony na FB, Miłosz Lodowski, postawa Piotra Wolwowicza „to przejaw wolności artystycznej z najwyższej półki.”

Za piękne i przejmujące wykonanie tej piosenki Piotrek Wolwowicz spotkał się z gorącym aplauzem młodej widowni, natomiast został „zrugany”przez jurorów na Polsacie w składzie: Elżbieta Zapendowska, Adam Sztaba, Wojciech Łozowski i Olga Jackowska (Kora) za….nadmierny patriotyzm włożony w wykonanie tej piosenki z radą na końcu „Nie idź tą drogą”.

Tekst piosenki:


Pytasz mnie, co właściwie Cię tu trzyma 
Mówisz mi, że nad Polską szare mgły 
Pytasz mnie, czy rodzina, czy dziewczyna 
I cóż ja, i cóż ja odpowiem Ci 

Może to ten szczególny kolor nieba 
Może to tu przeżytych tyle lat 
Może to ten pszeniczny zapach chleba 
Może to pochylone strzechy chat 

Może to przeznaczenie zapisane w gwiazdach 
Może przed domem ten wiosenny zapach bzu 
Może bociany, co wracają tu do gniazda 
Coś, co każe im powracać tu 

Mówisz mi, że inaczej żyją ludzie 
Mówisz mi, że gdzieś ludzie żyją lżej 
Mówisz mi, krótki sierpień, długi grudzień 
Mówisz mi, długie noce, krótkie dnie 

Mówisz mi, słuchaj stary jedno życie 
Mówisz mi, spakuj rzeczy, wyjedź stąd 
Mówisz mi, wstań i spakuj się o świcie 
Czy to warto, tak pod góre, tak pod prąd 

Może to przeznaczenie zapisane w gwiazdach 
Może przed domem ten wiosenny zapach bzu 
Może bociany, co wracają tu do gniazda 
Coś, co każe im powracać tu 

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka 
Może melodia, która w sercu cicho brzmi 
Może mazurki, może walce Fryderyka 
Może nadzieja doczekania lepszych dni 

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka 
Może melodia, która w sercu cicho brzmi 
Może mazurki, może walce Fryderyka 
Moze nadzieja dla ojczyzny lepszych dni

Antypolskie media zwalczają patriotyzm w Polakach

Ja uważam, że Piotr Wolwowicz świetnie zaśpiewał piękną, patriotyczną, polską piosenkę. Jurorów zamurowało. Byli przerażeni otwartym patriotyzmem, który jest im obcy i którego nie rozumieją. Musieli go oszczekać i uwalić, bo im za to płacą. Dla takich jurorów liczy się tylko kasa. Żadne wyższe wartości. To ich przerasta.

Indianka

https://gloria.tv/video/k4RFBGBjnkWW4tJBfR3WfBAsq


Czy gdyby w studio pojawił się młody Czesław Niemen i zaśpiewał "Sen o Warszawie", to Elżbieta Zapendowska zareagowałaby tak samo? - pyta Miłosz Lodowski, który założył stronę dla fanów Piotra Wolwowicza. - Patriotyzm to dla mnie coś większego, niż to, co ten chłopiec pokazał. Jego wykonanie to dla mnie zaprzeczenie patriotyzmu - odpiera ataki Zapendowska. Zapendowska jest jurorką w programie "Must be the music. Tylko muzyka", którym Polsat konkuruje z podobnymi programami muzycznymi "X Factor" czy "Bitwa na głosy" nadawanymi przez konkurencyjne stacje.


Piotr Wolwowicz zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza "Pytasz mnie". Choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwartą przyłbicą.
Piotr Wolwowicz zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza "Pytasz mnie". Choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwartą przyłbicą. - Wydaje mi się, że jednak ojczyzna jest najważniejsza - powiedział jurorom.
Występ Piotra Wolwowicza w "Must be the music. Tylko muzyka" wywołał burzę. Stał się kolejnym pretekstem do sporu o kształt polskiego patriotyzmu.

Zobacz dzisiejsze wydanie internetowe Nowin
- Czy gdyby w studio pojawił się młody Czesław Niemen i zaśpiewał "Sen o Warszawie", to Elżbieta Zapendowska zareagowałaby tak samo? - pyta Miłosz Lodowski, który założył stronę dla fanów Piotra Wolwowicza.

- Patriotyzm to dla mnie coś większego, niż to, co ten chłopiec pokazał. Jego wykonanie to dla mnie zaprzeczenie patriotyzmu - odpiera ataki Zapendowska.

Zapendowska jest jurorką w programie "Must be the music. Tylko muzyka", którym Polsat konkuruje z podobnymi programami muzycznymi "X Factor" czy "Bitwa na głosy" nadawanymi przez konkurencyjne stacje.


W ostatnim odcinku wystąpił młody mieszkaniec Dydni koło Brzozowa, uczeń Społecznej Szkoły Muzycznej II stopnia w Sanoku. Chłopak, wkładając dużo serca, zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza pt. "Pytasz mnie". Utwór zaczyna się słowami: "Pytasz mnie, co właściwie Cię tu trzyma. Mówisz mi, że nad Polską szare mgły. Pytasz mnie, czy rodzina, czy dziewczyna. I cóż ja, cóż ja odpowiem Ci?"

Jury, w którym zasiadają Elżbieta Zapendowska, Wojciech Łozowski, Kora Jackowska i Adam Sztaba, po występie nie zostawiło na Piotrze suchej nitki. Zapendowska pojechała z grubej rury:

- Tak epatujesz tym głosem, z takim zadowoleniem. Coś okropnego. Chłopie, ciesz się, ale nie śpiewaj takich piosenek, jakieś bogoojczyźniane, takie patriotyzmy, to jest coś okropnego. Nie daj się w to wciągnąć, nie idź tą drogą - poradziła pani krytyk i specjalistka od emisji głosu.

Kora była bardziej powściągliwa, ale jej: "No, prawie, że umarłam" było jak policzek. Pozostali jurorzy śmiali się pogardliwie.

Piotr, choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwarta przyłbicą.

- W tych czasach emigrowanie jest bardzo częste, niestety. A mi się wydaje, że jednak ojczyzna jest najważniejsza - powiedział i opuścił salę.

- Jury nie dało Piotrowi szans. Od początku było na "nie". Wiedzieli, że jest z Podkarpacia, a tylko Podkarpacie jeszcze się trzyma tradycyjnych zasad - wójt Dydni Jerzy F. Adamski w tym upatruje przyczynę ostrej oceny Piotra.

- Ani jego wiek ani pochodzenie nie mają znaczenia - tłumaczy Zapendowska.
Zakochał się w swoim głosie?
Piotr Wolwowicz pochodzi z utalentowanej rodziny. Jego siostra Magdalena pisze wiersze. Jej utwór został zamieszczony w albumie poświęconym gminie Dydnia obok wiersza samego Janusza Szubera.

Piotra w Dydni znają wszyscy od małego. Natura dała mu piękny głos, którym jeszcze jako dziecko popisywał się na uroczystościach szkolnych i gminnych, apelach i akademiach.

- On po prostu zakochał się w swoim głosie - uważa Elżbieta Zapendowska.

- To bardzo utalentowany chłopak. Jego talent powinien dalej się rozwijać, a to zajście w Polsacie nie utrudni mu kariery - przewiduje wójt Adamski.
To straszne słowo ojczyzna
Miłosz Lodowski to krakowianin z artystyczną duszą. Ukończył Architekturę i Urbanistykę na Politechnice Krakowskiej oraz w Westminster University w Londynie. Pracował w agencjach reklamowych w Londynie takich jak Ogilvy czy IMG World.

Telewizji nie ogląda, bo w ogóle nie ma telewizora w domu, ale pewnie nawet gdyby miał, to program "Tylko muzyka" pewnie i tak by go nie zainteresował. O występie Wolwowicza opowiedział mu kolega, mieszkający w Polsce Portugalczyk. Gdy Miłosz zobaczył nagranie programu, przeżył szok.

- Ten młody człowiek nie został oceniony merytorycznie - podkreśla. - Jury "Must be the music. Tylko muzyka" nie zachowało się profesjonalnie. Nie może być tak, że każdy, kto powie słowo "ojczyzna", jest uważany za gorszego. Głównym odbiorcą takich programów jest młodzież. Przekazano jej otwarty sygnał, że w Polsce jest sekowana miłość do kraju.

Zakazana piosenka
Po występie Piotra zrobił się w internecie szum. Film z występu został zamieszczony na YouTube. Miłosz założył stronę fanów Piotra na Facebooku.

- Zrobiło mi się go żal - przyznaje krakowianin. - Chciałem, by społeczność internetowa dokonała jego oceny.

Na forum Rebelya.pl powstał wątek dyskusyjny, który cieszy się olbrzymią popularnością. Kilka osób wykupiło domenę piotrwolwowicz.pl, na której można oglądać grafikę stworzoną na cześć chłopaka z Dydni. "Piotrek, dla nas jesteś zwycięzcą!" - taki napis widnieje na czerwonym tle. Grafika jest opatrzona mottem: "W czasach kiczu nonkonformizm jest cnotą artystów".

Sam Miłosz nie spodziewał się, że dzięki forum Rebelya historia Piotra rozniesie się po sieci jak pożar. Liczba internatów, którzy weszli na jego "fanpejdż", sięga już dziesiątek tysięcy. Ludzie wpisują słowa poparcia dla niego. Niektórzy posty opatrują symbolem powstańczej Warszawy, któremu towarzyszą słowa "Zakazana piosenka". Ale nie brakuje również krytyki jego występu.

- Akcja okazała się większa niż planowano. Teraz żyje własnym życiem - podkreśla Miłosz.
Zamykanie ust
Jednak to życie nie rozwija się całkowicie naturalnie. Na YouTube film z występu Piotra jest już niedostępny. Komunikat mówi, że z powodu otrzymania roszczenia dotyczącego praw autorskich przez Telewizję Polsat i inne. Filmik ciągle jest usuwany, ale niezmordowani internauci wstawiają go wciąż na nowo.

"Sytuacja wizerunkowo wymknęła się spod kontroli, dlatego Polsat chce zakopać tę sprawę" - pisze "rebeliant". - "Koncesja, której podlega, nakłada jednak na stację pewne zobowiązania. Łamanie tych zasad nie jest bezpieczne dla stacji. Uważam, że Polsat powinien zająć w tej sprawie stanowisko".

W internecie można się też natknąć na petycję do właściciela stacji Polsat w sprawie jury programu. Dokument został jednak usunięty na wniosek autora w dniu 22 marca. Kasowane są też opinie pod nieistniejącym dokumentem. Tekst petycji można za to przeczytać na Facebooku. Trwa tam również akcja wysyłania listów do KRRiT.

Fakt cenzury w sprawie petycji wzburzył internatów.

- Czyżby Polsat też tu grzebał? - pytają niektórzy użytkownicy sieci.

Wielu nie przebiera w słowach. Dwie strony ścierają się ostro. Obrońcy Piotrka wyzywani są od "Pisuarów", a przeciwnicy od "POmatołów".

Dla tych pierwszych występ Piotra w Polsacie i reakcja w necie na krytykę jury, to znak, że w Polsce idzie "nowe". Niektórzy nadali Piotrowi przydomek: "Heros dzisiejszej Polski", a inni określili jego postawę jako "typowo polski odpustowy patriotyzm".

Autorem petycji do Polsatu i KRRiT jest 20-letni Mikołaj Radziwonowicz z Warszawy. Zamierza pod pismem do Zygmunta Solorza-Żaka zebrać 500 podpisów. Ma już 110 nazwisk.

- Oglądałem ten program i poczułem się, jakby ktoś napluł mi w twarz - mówi młody warszawiak. - Oczekuję w imieniu wszystkich urażonych przeprosin na wizji.

- Ta awantura jest kolejnym przejawem absurdalnej wojny polsko-polskiej - uważa wokalista Paweł Kukiz.
Elżbieta Zapendowska: Bo on się tak nadął
Kukiz bierze jednak Zapendowską w obronę. - Każdy, kto nie zna Eli, ma prawo odczytywać jej słowa jako krytykę pieśni patriotycznych, ale ja jestem przekonany, że jej chodziło o stylistykę, archaiczną i nie pasującą do wymogów współczesnego świata - mówi wokalista.

Kukizowi Piotr po trochu zaimponował, ale tylko dlatego, że śpiewał całym sobą. O jego umiejętnościach wokalnych mówi: - Musi się jeszcze długo uczyć.

Zapendowska ma świadomość, że stała się w sieci czarnym charakterem.

- Niech gromy się sypią. Ja wyrażam tylko swoją opinię. "Must Be The Music" to program rozrywkowy, a wszedł do niego młody człowiek z bardzo patetyczna pieśnią. Tak się przy tym nadął, że zrobiła się z tego karykatura. Najgorsze jest to, że on sobie z tego nie zdaje sprawy - uważa jurorka.

I dodaje, że ma już po dziurki w nosie nadętego śpiewania. Ta stylistyka obowiązuje na festiwalach, na których idee przewodnie są tak wzniosłe, iż przytłaczają jurorów i krytyków.

- Taka moda jest np. na festiwalach religijnych - mówi Zapędowska. - Nawet zły utwór, ale poświęcony Janowi Pawłowi II jest tam hołubiony, bo tak wypada.

- Na niektórych salonach dobrze jest pożartować z Polski - zauważa Miłosz Lodowski. - Zapendowskiej albo wymknęło się to, co jej w duszy gra, albo nie do końca chciała powiedzieć to, co powiedziała.

A co na to wszystko Piotr Wolwowicz? - Zaśpiewałem, jak zaśpiewałem. Wyszło jak wyszło - mówi. - W sprawy polityczne nie chcę się jednak mieszać - ucina krótko.

Czytaj więcej: https://nowiny24.pl/afera-w-must-be-the-music-tylko-muzyka-przez-piotra-z-dydni/ar/6113839