poniedziałek, 27 marca 2017

Za roponośny interes obcych mocarstw zapłaci Polska


Kto będzie zarządzał zasobami ropy syryjskiej i kontrolował całą Syrię?
Żydzi.
Kto będzie utrzymywał wygnanych z Syrii Syryjczyków?
Polacy.

USA przedstawiło plan podziału Syrii, a izraelskie wojsko wkracza na jej terytorium

USA przedstawiło plan podziału Syrii, a izraelskie wojsko wkracza na jej terytorium
RAND, tj. think tank z Pentagonu, planuje podzielić Syrię w ten sam sposób, jak trzydzieści lat temu podzielono Jugosławię, wydzielając m.in. Bośnię. Skutki tego przedsięwzięcia nietrudno przewidzieć: wbrew zapewnieniom Amerykanów będą to czystki etniczne oraz kolejne fale emigrantów.
RAND opublikował raport z propozycją rozwiązania syryjskiego konfliktu:
"Podobnie jak to miało miejsce w Bośni w latach 90-tych, pokój zostanie osiągnięty poprzez wprowadzenie zmian demograficznych i uzyskanie ich akceptacji przez strony zewnętrzne. Jednakże w odróżnieniu do Bośni, pokój nie będzie opierał się tutaj na szczegółowo spisanym porozumieniu, lecz na zbiorze lokalnych i międzynarodowych ustaleń. Punktem wyjściowym do rozpoczęcia dyskusji nad nimi powinno być ogłoszenie zawieszenia broni między Rosją, Turcją a Iranem. Potem trzeba będzie podjąć następne kroki. Długotrwałe porozumienia będą bardziej skuteczne, jeśli wyrażą na nie zgodę wszyscy czołowi gracze, w tym Stany Zjednoczone i ich sojusznicy w walce z Assadem."
RAND chce podzielić kraj na kilka stref wpływów. Największy obszar (kolor fioletowy), rozciągający się od zachodniego wybrzeża do wysokości miasta Deir Ezzor, jednak bez Rakki, będzie podlegać władzom w Damaszku i Rosji. Teren wyzwolony przez Turcję w trakcie operacji Euphrates Shield oraz prowincja Idib (kolor żółty) będą kontrolowane przez Erdogana. Zaś większość północnej części Syrii (kolor pomarańczowy) podlegać będzie Syryjskim Siłom Demokratycznym, czyli Kurdom dowodzonym przez USA.
Z powyższego podziału wynika, że RAND proponuje powierzenie terenów roponośnych (Rakka i Deir Ezzor) oraz tych zajętych przez ISIS (kolor zielony) "międzynarodowej administracji":
"Proponujemy, aby Stany Zjednoczone po wyzwoleniu prowincji Rakka oddały ją w ręce międzynarodowej administracji. Tym samym powstanie obszar neutralny, który do czasu rozwiązania konfliktu nie będzie podlegał ani reżimowi Assada ani jego opozycji."
Kontrolę nad tym terenem sprawować ma ONZ poprzez lokalne rady. Jednak RAND nie chce, by zostały wysłane tam siły pokojowe ONZ. Zamiast tego ONZ przekażą odpowiednie upoważnienie wojskom koalicji, tj. Stanów Zjednoczonych, Rosji i ich sojuszników, wśród których odpowiednie miejsce znalazłoby się również dla Turcji. RAND tłumaczy, że to rozwiązanie pozwoli uchronić przejęcie Rakki czy Deir Ezzor przez Kurdów lub ISIS.
W strefie wpływów Turcji znalazłoby się także syryjskie miasto Manjib, którego turecka armia nie zdołała jeszcze odbić z rąk Kurdów. Jednak prezydent Erdogan nie zamierza odpuścić. Pomimo, że od zeszłego roku Manjib kontrolują Kurdowie, to w większości jego mieszkańcy są Arabami i Turkami. Na podstawie tylko tej miejscowości widać, jak duże problemy będzie się generować zaproponowany przez Amerykanów podział. W wojnie syryjskiej masowe czystki etniczne już się zdarzały i "dziwnym trafem" obejmowały przede wszystkim obszary przeznaczone pod przyszłe ropociągi. Podział terytorialny w oparciu o narodowość sprawi, że ludzie rzucą się do ucieczki. Będą się kierować do Europy, choć ta już nie czeka na nich z otwartymi ramionami.
Jak widać światowe mocarstwa chcą pokroić Syrię jak tort i podzielić się kawałkami, nie pytając o zdanie ani władz tego państwa ani zmęczonego wojną społeczeństwa. Jakby tego było mało w zeszłą środę pojawił się kolejny chętny na kawałek ciasta: Izraelskie siły zbombardowały pozycje Syryjskiej Armii. Wydarzenie poprzedziło zaplanowane w Genewie rozmowy pokojowe. Netanjahu planuje następnie wysłać do Syrii izraelskie elitarne jednostki wywiadowcze, które miałyby jedynie "obserwować konflikt sił rządowych z umiarkowanymi rebeliantami".
Izraelski Channel 2 niedawno wyemitował program o wyżej wspomnianych jednostkach wywiadowczych. Na nagraniu słychać rozmowę, z której wynika, że Izrael już w przeszłości dostarczał logistyczne i medyczne wsparcie dla syryjskiej opozycji, w tym terrorystycznej organizacji Jabhet al-Nusra. Zaś izraelskie samoloty bojowe wielokrotnie uderzały w pozycje Syryjskiej Armii pod pretekstem walk z libańskimi siłami Hezbollaha.
A zatem mamy plan podziału Syrii, niezależnie czy jej się to podoba czy nie, mamy nowego gracza który jeszcze bardziej rozgrzeje wewnętrzny konflikt, a co mamy w mainstreamie?
A w Mainstreamie mamy... ciszę na ten temat.

Tekst źródłowy: xebola.wordpress.com

http://alexjones.pl/aj/aj-swiat/aj-wiadomosci/item/109631-usa-przedstawilo-plan-podzialu-syrii-a-izraelskie-wojsko-wkracza-na-jej-terytorium

niedziela, 26 marca 2017

Indianka osłabiona

Słabo się czuje od jakiegoś czasu. Nie ma siły pracować. Szybko się męczy.
To chore serce. Musi iść do lekarza.

sobota, 25 marca 2017

Niepamięć

Indianka nie pamięta co dziś dokładnie robiła, ale cały dzień była zajęta...
Jak ten czas szybko mija!
Nie starczyło czasu na posianie kolejnej partii warzyw...

Skupmy się...

Indianka najpierw rano wyjęła słupy z impregnatu. Sporo go wypiły...
Wyjęła do suszenia, trzonki z oleju...
Przytargała z pomocą Brunhildy kolejne słupy do okorowania i impregnowania...

A potem skręcały mebel. Ciężko jak cholera. Mimo, że starannie a nawet precyzyjnie wykonany, nie obyło się bez trudności. Jeszcze go nie skończyły skręcać, ale już stoi i cieszy oko.

piątek, 24 marca 2017

Sędzia drugiego sędziego nie skaże...


Niemal rok temu ujawniono treść wpisów Wojciecha Łączewskiego, w których nawoływał do „powstrzymania PiS‑u”. Sędzia twierdził, że jego komputer został zhakowany, ale biegli informatycy podważyli taką wersję wydarzeń. Prokuratura w Krakowie trzy miesiące temu wyłączyła do odrębnego postępowania wątek ewentualnych fałszywych zeznań. Do dziś nie ma jednak wniosku o uchylenie immunitetu Łączewskiemu, a rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Radzie Sądownictwa zastanawia się nad zawieszeniem postępowania.

Najpierw warszawski sędzia Wojciech Łączewski zasłynął wydaniem w marcu 2015 r. zdumiewającego wyroku skazującego byłe kierownictwo Centralnego Biura Antykorupcyjnego na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Później (październik 2016 r.) w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” obwieścił, że orzeczenie wydane przez skład trzyosobowy było jednogłośne. Ponieważ taka informacja jest tajna, minister sprawiedliwości zwrócił się do rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie postępowania. Decyzja była odmowna, a kilka dni temu Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił zażalenie.

Wojciech Łączewski uniknął więc dyscyplinarki, ale finału nie znalazła na razie inna afera z nim w roli głównej.

W marcu zeszłego roku dziennikarze ujawnili, że na profilu Łączewskiego na Twitterze pojawiły się komentarze o charakterze politycznym. Sądząc, że rozmawia z Tomaszem Lisem (konto było fałszywe), napisał, że trzeba powstrzymać PiS.

Czytaj więcej: Sędzia Łączewski "trafiony zatopiony". Dziennikarz ujawnia: "ja go tam widziałem"

Łączewski zapewniał potem, że ktoś włamał się do jego komputera, złożył też zawiadomienie o przestępstwie. Śledztwo najpierw prowadziła prokuratura w Warszawie, później akta przekazano do Legnicy, a obecnie sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Krakowie. Biegli informatycy zbadali komputer sędziego i w swojej opinii stwierdzili, że nie ma śladów ingerencji osób trzecich.

Czytaj też: Sędzia Łączewski i fałszywy Tomasz Lis. Minister Ziobro żąda wyjaśnień

„Codzienna” informowała w połowie grudnia, że po wyłączeniu części materiałów wszczęto odrębne postępowanie dotyczące podejrzenia składania fałszywych zeznań oraz złożenia fałszywego zawiadomienia.
 
– Chodzi o przesłuchania zarówno w prokuraturze w Warszawie, jak w Legnicy i Krakowie
– tłumaczył wówczas „GPC” prokuratur Zbigniew Gabryś.

Łączewski nie usłyszał zarzutów, bo jako sędziego chroni go immunitet. Od tamtej pory minęły jednak trzy miesiące. Czy wniosek o jego uchylenie został sporządzony?
 
– Jeszcze nie powstał, bo materiał dowodowy nie jest kompletny
– tłumaczy nam prokurator Włodzimierz Krzywicki, który przyznaje, że o ile czynności na terenie kraju zostały już niemal w całości wykonane, to cały czas brakuje precyzyjnej odpowiedzi ze Stanów Zjednoczonych, od operatora Twittera.

W martwym punkcie utknęły również działania rzecznika dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Sądownictwa, który od roku wykonuje „czynności wyjaśniające”. Twierdzi, że nie może podjąć merytorycznej decyzji (o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego lub odmowie), bo do tej pory nie otrzymał treści drugiej opinii biegłych informatyków. Czeka także na pismo od Amerykanów.
 
– Bez tych dwóch dowodów nie mogę podjąć decyzji. Poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem postępowania
– powiedział „Codziennej” sędzia Marek Hibner.

http://niezalezna.pl/95963-sedzia-nawolywal-do-powstrzymania-pis-u-sledztwo-w-jego-sprawie-utknelo


czwartek, 23 marca 2017

Mazurskie ksenofoby i ich układziki

Z ksenofobiczną niechęcią mazurskich sąsiadów i ich krewnych oraz znajomych, spotkałam się już 15 lat temu, gdy za ciężko zarobione za granicą pieniądze, kupiłam na Mazurach, totalnie zapuszczone gospodarstwo i zdewastowane oraz rozszabrowane budynki.

Tuż po zakupie gospodarstwa, jeden z sąsiadów, wcisnął mi na dom, swojego pracownika z jego żoną. Nalegał, by nie wywalać dzikich lokatorów z mojego domu, którzy pomieszkiwali w nim nielegalnie od około roku. Warunkowo zgodziłam się, by zostali u mnie miesiąc, dopóki się nie wprowadzę. Potem im przedłużyłam pobyt o kolejne dwa miesiące, ale mieli zapłacić za wodę i prąd. Niestety, nie płacili za nic. Nie pomagali w niczym. Po prostu żerowali na mnie. Sąsiad ręczył za nich. Obiecywał pokryć ewentualne szkody, spowodowane przez nich. Mieszkali za darmo w moim domu w sumie rok, przez ten czas okradając moje gospodarstwo. Kradli drzewo, maszyny, rynny, sprzęty rozmaite. Maszyny konne wywieźli na złom podczas mojej nieobecności. Gdy pracownik sąsiada, posiadacz żółtych papierów, zagroził mi podpaleniem domu, wyrzuciłam obwiesia z mego gospodarstwa. Polazł wtedy na wieś skamleć, jaka ja niedobra, że nie dałam się cwaniakowi dalej okradać i wykorzystywać.

Sąsiad zaś wypiął się na mnie i nie pokrył mi strat spowodowanych przez jego pracownika. Jego pracownik ukradł mi między innymi wszystkie maszyny rolnicze, głównie konne.
Sąsiad ręczący miał takie maszyny, nie używał ich, obiecał mi je dać za swego pracownika, ale ostatecznie nie dał. Nie dotrzymał słowa. Naraził mnie na straty i je spowodował wciskając swojego nieuczciwego pracownika, którego świetnie znał od lat i wiedział na co go stać. Gdy jego pracownik spowodował u mnie szkody, sąsiad, bogaty rolnik, zwyczajnie się wypiął. Tyle warte było jego słowo. Może i by się wywiązał, ale jego chytra żona się wtrąciła i zagarnęła obiecane maszyny konne.

Sąsiad ten, nigdy nie zaorał mi nawet za pieniądze, ani razu przez 15 lat ziemi pod zboża! Co roku orze sobie obok mnie pole wielkimi trzema traktorami i ani razu nie zjechał na moje pole, by zaorać chociażby ogród! Zanim kupiłam gospodarstwo, przez 6 lat kosił sobie trawę na moich łąkach i zabierał za darmo. Ale by choć tyci ogródek w rewanżu mi zaorać, nie miał chęci. 

Miejscowi potrafią tylko wyłudzać różne rzeczy i korzyści od przyjezdnych, nie dając nic w zamian! :(

Odkąd mieszkam na moim gospodarstwie, jest problem z dojazdem do niego. Tzn. dojazd był wcześniej z innej strony, od północy.

Gdy kupiłam gospodarstwo, ten sam sąsiad dojazd zagrodził. Powiedział, abym zgłosiła się do Urzędu Gminy, aby Urząd mi zrobił dojazd od południa. Złożyłam podania. Na zebraniach wiejskich, gdy podnosiłam temat remontu drogi gminnej do mego gospodarstwa, gdy prosiłam wójta o równanie i żwirowanie końcowego odcinka drogi gminnej przed moim gospodarstwem, byłam zakrzykiwana przez sąsiadów, a przez wójta zbywana i lekceważona.

Gdy Polska weszła do Unii Europejskiej i ziemia rolna nabrała wartości, moi sąsiedzi zaczęli mnie coraz częściej nagabywać o sprzedaż mojej ziemi. Głównie ten, co mi tego pracownika swojego na mój dom wcześniej był wtrynił. 

Jednocześnie moi wiejscy sąsiedzi, nadal blokowali moje próby doprowadzenia do remontu czy chociażby konserwacji drogi dojazdowej do mego gospodarstwa.

Był moment, że odcięli mi 3 drogi dojazdowe do mego gospodarstwa. Jeden sąsiad wykopał koparką głęboki dół na jednej drodze od północy (Wąs), drugi wykopał koparą potężną jamę na drodze oraz ogrodził drugą drogę dojazdową od północy (Saw), a trzeci zaorał trzecią drogę dojazdową od zachodu (Narusz). Były to drogi użytkowane w komunikacji przez miejscowych przez co najmniej 40 lat wcześniej, zanim kupiłam gospodarstwo. Wszyscy okoliczni nimi wcześniej jeździli.

Ci sami trzej sąsiedzi, od lat zatruwają mi i tak niełatwe życie na wsi. 

Poza tym, że odcięli mi trzy dojazdy do gospodarstwa, szczuli psami mnie lub moje zwierzęta, zakrzykiwali mnie na zebraniach gminnych (poza Wąsem, bo on podlega pod inne sołectwo), gdy wnioskowałam o konserwację drogi gminnej,  teraz tendencyjnie i stronniczo zeznają w sądach na moją szkodę w sprawach o rzekomy wypas.

Ci sami wiejscy sąsiedzi, gdy jest jakakolwiek sprawa w sądzie, zawsze zeznają na moją szkodę, dodając nieprawdziwe treści na mój temat i temat mojego gospodarstwa. 

Wszyscy trzej na przestrzeni lat, dopuszczali się szczucia moich zwierząt ich psami 
(Saw i Wąs) lub mnie (żona Narusza, obecna sołtyska).

Dokładnie żona jednego, szczuła mnie psami, gdy przechodziłam lub przejeżdżałam drogą obok ich siedliska (obecna sołtyska). Byłam pogryziona. Dzielnicowy nie skierował wniosku o ukaranie do Sądu. Prymitywna baba nadal mnie szczuła i debilnie rechotała przy tym.

Drugi sąsiad (Saw) spuścił swoje wilczury na moje kozy. Jego psy poraniły moje kozy i parę kóz padło. Były dwa trupy. Policja lokalna odmówiła wszczęcia postępowania, mimo, że sprawcy się przyznali do szczucia.

Trzeci sąsiad spuścił na moją ziemię, swoje psy w tym sukę z cieczką (Wąs). Jego suka zwabiła wszystkie psy wsiowe z okolicy w pobliże mojego gospodarstwa. Doszło do masakry na terenie mojego pastwiska, gdy horda tych psów rzuciła się na moje kozy.

Policja nie skierowała żadnego wniosku o ukaranie przeciwko odpowiedzialnym za swoje psy, moim sąsiadom.
Także wójt i powiatowy vet, odmówili interwencji.
Tak jest zawsze, gdy chodzi o moją krzywdę spowodowaną przez miejscowych. 

Miejscowi wieśniaccy sąsiedzi, zakłamane, wrogie ksenofoby, kłamią w sądzie między innymi, że celowo wyprowadzam moje zwierzęta na pole Wąsa, kłamią, że nie kupuję paszy na zimę, kłamią, że moja trawa jest niejadalna, kłamią, że celowo zdemontowałam ogrodzenie, by wypasać zwierzęta u Wąsa, a nie dlatego, bo zażądał on tego ode mnie w 2014 roku, kłamią, że nie mam i nigdy nie miałam żadnego ogrodzenia.

Natomiast stronniczy sędzia olecki, na sprawie odrzuca moje zeznania i dowody oraz zeznania powołanych przeze mnie świadków i wydaje niekorzystne dla mnie wyroki :(
Mało tego, nawet nie dopuszcza do przesłuchania wnioskowanych przeze mnie świadków!

Co gorsza, w trakcie postępowania sądowego w sprawie tak błahej jak wykroczenie, o rzekomy wypas, kieruje mnie na uwłaczające godności ludzkiej badania psychiatryczno-psychologiczne do odległego o 60 km Węgorzewa, argumentując, że musi być coś ze mną nie tak, skoro się bronię przed oszczerstwami i szykanami ze strony wrogich mi od lat wieśniaków :(((  

Indianka


Zmęczona


Dziś zero siania. Indii pisma procesowe pisała.
Jest zmęczona. Serce słabe. Musi odpocząć, a tu tyle pracy przed nią... Jutro posieje kolejną partię nasion. 

Indianka


wtorek, 21 marca 2017

O, słoneczko wyszło :)


Jednak pierwsza połowa dnia była pochmurna i deszczowa. Padało aż do teraz, więc Indii zajęła się przygotowaniem palet i doniczek do siewu i sadzenia. Glebę potraktowała wapnem, bo kwaśna. Powinna odczekać do jutra z siewem, ale po drzemce ma zamiar jeszcze coś posiać. Póki co, posadziła mieczyki, iksje, lilię, jaskry...

Indianka siewna :)


poniedziałek, 20 marca 2017

Metalowy znacznik rzędów


Indianka zaopatrzyła się nawet w solidny, metalowy znacznik rzędów do siewu.

Powinien znacznie usprawnić i ułatwić siew nasion warzyw. Zdaje się, że nie tylko znaczy rzędy, ale i rzeźbi rowki pod siew nasion. Super sprawa. Przyśpieszy to siewy.

Indianka do tej pory używała do siewu szerokich grabi i miarkę. Znacznik ułatwi i przyśpieszy jej pracę. Skoro nie może wynająć traktora do uprawy ziemi (w zeszłym roku czekała na umówionego rolnika z traktorem 3 tygodnie, niestety okazał się niesłowny i nie zaorał ziemi), to zaopatrzy się we wszelkie dostępne ręczne i nożne wynalazki usprawniające ręczną i nożną uprawę pola. 

Zamiast trwonić pieniądze na orkę, nabędzie bogactwo narzędzi, które posłużą jej wiele lat i zapewnią niezależność od niesłownych rolników z traktorami. Oni mają tyle dopłat i dochodów ze sprzedaży płodów rolnych, że nie potrzebują komuś orać za pieniądze ogród. Sobie orzą ogrody traktorami co roku. Przecież nie kopią nożnie! Indiance nie zaorzą, bo lubią patrzeć, jak samotna kobieta z miasta się sama męczy.
Poza tym życzą Indiance źle i nie byliby zadowoleni, gdyby wyhodowała dużo, dorodnych warzyw. 

Rolnicy swój gnój wywożą na ogród traktorem na jesieni i rozsypują rozrzutnikami, a nie ręcznie.

Rozrzucony nawóz przeorują głęboko z ziemią, traktorem (pługiem ciągniętym za traktorem).

Na wiosnę równają bronami ciągniętymi za traktorem, które wyciągają chwasty.

Następnie spulchniają mechanicznie kultywatorem ciągniętym za traktorem.

Ich gosposie mają łatwe zadanie - tylko posiać i pielić warzywa. Żadna się tutaj nie zaharowuje przy osobistym, nożnym kopaniu darni.

Indianka ogród do obsiania ma duży. Chce, by warzyw starczyło jej na cały rok. Znaczniko-siewnik opłacało się nabyć. Posłuży ładnych kilka lat.

W niedzielę ogrodziła sobie póki co maleńką działeczkę mniej więcej 12x12 metrów. Jak da radę, to skopie więcej. Na razie ogrodziła tylko pastuchem, bo słupy jeszcze schną. Trzonki do kultywatorków też schną. 

Zaradna ogrodniczka przygotowała sobie też gnojówkę z obornika końskiego. To do łamania kwaśnego PH ziemi w mnożarkach.

Indianka


sobota, 18 marca 2017

Nowe narzędzia ogrodowe Indianki :)




Pościk sprzed kilku dni:

Ufff...
Jaka umordowana! Organizm się szybko męczy! Ale 5 okien umyte i lśni.
Kwiatuszki na parapetach poustawiane.

Kłody drzewa pomalowane. Na razie tylko 15 w całości i schną, ale kolejne 15 sztuk nasączone impregnatem częściowo, obsycha i czeka na malowanie tych części, co będą nad ziemią.

Nowiutkie narzędzia ogrodowe właśnie przybyły! Indianka podekscytowana :)
Zaraz rozpakuje swoje nowe skarby :)
Ach jak cudownie rozpakowywać kolorowe, praktyczne śliczności! :)
Sezon ogrodowy zapowiada się nader zachęcająco :)
Nóż w dłoń i hajda rozpakowywać ciężką pakę!
Haaajda! ;)))

Indianka


Tyczki polipropylenowe




Przez ostatnie 15 lat, Indianka kupiła dziesiątki polipropylenowych tyczek do jej przenośnego pastucha elektrycznego. Niestety, zwierzęta łamią je i już niewiele z tych ponad stu tyczek zostało. 

Dużo mocniejsze i trwalsze jest ogrodzenie stałe, ze słupów drewnianych lub betonowych. Słupy drewniane muszą być solidnie zakonserwowane by przetrwały wiele lat.

Pierwsze słupki Indianki, Indianka konserwowała polskim drewnochronem i dodatkowo olejem przepalonym, gęstym, czarnym. Przetrwały 15 lat. Niestety, obecnie ten drewnochron jest wycofany z produkcji. Nie można kupić.

Kilka lat temu wyprodukowała 200 słupów olchowych.
Zakonserwowała zachodnioeuropejskim impregnatem, który ładnie wyglądał, ale słabo zabezpieczał. Oleju przepalonego wtedy nie użyła, bo nie miała do niego dostępu. 
Słupy wkopała. Ciężko się kopało. Ogrodzenie powstało.
Póki było nowe, było super mocne i eleganckie. Spełniało swoje zadanie. Zwierzęta go nie przekraczały.

Niestety, wszystkie te piękne, pracochłonne słupy zmurszały, a konie je połamały.
Trzeba od nowa robić ogrodzenie. Tym razem ze sprawdzonym impregnatem i koniecznie zaoliwione olejem przepalonym.
Koniecznie!

Jeśli i to ogrodzenie przed czasem rozpadnie się, Indianka już drewnianych słupów nie użyje. Wymyśli coś nowego.

Indianka


Pazurki z redliczkami



Z nowych, praktycznych narzędzi, Indiankę najbardziej cieszy, wydajny kultywatorek do spulchniania ziemi i wybierania chwastów.

Indianka

Zakaz wjazdu obcym i znajomym oszołomom 👊👊👊

piątek, 17 marca 2017

Siew


Indianka wreszcie ruszyła z siewami w domu. W czwartek
posiała w doniczkach: kalafiory, selery, czerwoną kapustę i pory. Ziemia kwaśna, więc podlała wodą wapienną. Ciekawe czy to wystarczy, by siewki zdrowo wzeszły i rosły. Może powinna po prostu posypać ziemię świeżym wapnem? Jej ziemia była dawniej silnie wapnowana, bo kwaśna jak cholera.
A może lepiej gnojówką podlać?

Indianka

Trzonki


Niby drobna rzecz, a cieszy... Indianka zaimpregnowała w zielonym impregnacie, swoje nowe trzonki do narzędzi ogrodowych. Takie zaimpregnowane dłużej posłużą i fajnie wyglądają.

Nowe trzonki, jeszcze przed pomalowaniem.

Brunhilda wróciła z Niemiec, by nauczyć się, jak zakłada się ogród od podstaw. Od Indianki się wiele nauczy. Indianka tłumaczy wszystko co i jak. Brunhilda słucha i zapamiętuje.
Indianka pokazuje jej nowe narzędzia i tłumaczy do czego służą i jaka ich rola w uprawie ziemi.

Wczoraj wreszcie Indianka kupiła za ostatnie pieniądze olej do konserwcji słupów. 

Brunhilda samoistnie wysmarowała słupy pędzlem.
Przepracowany olej był drogi, po 2 zł za litr, więc starczyło tylko na 25 litrów. To za mało, by zanurzyć w nim wielkie, ciężkie słupy, więc są tylko malowane. Oby to wystarczyło, by je dobrze 
zabezpieczyć przed gniciem i robalami.

16 słupów już zakonserwowane kuprafungiem No i przepracowanym olejem silnikowym. Schną.

Następna partia słupów zaimpregnowanych kuprafungiem No, schnie. Gdy wyschną, także one zostaną zaprawione olejem.

Pierwsze słupy Indianki sprzed 15 lat, zaimpregnowane polskim drewnochronem i czarnym, gęstym olejem przepalonym, przetrwały po dziś dzień.

Indianka

Przemęczona


Indianka jest przemęczona.
Musi się oszczędzać. Szybko się męczy.
Serce słabe. Wydolność niewielka.
Ma za dużo spraw do ogarnięcia.

Jednak codziennie stara się coś zrobić. Chociaż kilka punktów z jej planu. Niestety, nie zawsze się to udaje. Niekiedy ledwo
jeden punkt grafika wykona. Słaba jest :(

Indianka


niedziela, 12 marca 2017

Etruskowie to Słowianie!

Etruski - Eta Ruskij

Kolebkę cywilizacji europejskiej stworzyli Słowianie,
także chrześcijaństwo.

Da się zrozumieć napisy etruskie czytając je po rosyjsku/polsku/słowiańsku:

https://m.youtube.com/watch?t=104s&v=9Itzv3HShSY

Ściągamy do Polski zesłańców z Syberii i ich potomków!

Brawo Rząd!
Nareszcie Polacy z zesłań rosyjskich będą mogli powrócić!
Jesteśmy im to winni!
Mamy wreszcie Rząd, prawdziwie polski Rząd, który troszczy się o wszystkich Polaków!

Lechija zachwycona :)

"Powołanie rzecznika rządu ds. repatriacji,uproszczenie procedur związanych z przyznawaniem wizy, utworzenie ośrodków adaptacyjnych dla nowo przybyłych – to tylko część założeń nowelizacji ustawy o repatriacji, które we wtorek przyjął rząd.

Nowe przepisy będą obowiązywały już od 1 maja – mówi „Codziennej” minister Henryk Kowalczyk, który przygotował projekt. Dodaje, że do tej pory repatriacja była realizowana przez samorządy, jednak ten model okazał się nieskuteczny – w ciągu ostatnich 20 lat do Polski wróciło zaledwie ok. 6 tys. osób. – Nowelizacja ustawy zobowiązuje państwo polskie do przejęcia odpowiedzialności za repatriację naszych rodaków – powiedział „Codziennej” minister Kowalczyk.

Jednym z podstawowych założeń projektu jest zmiana definicji repatrianta i procedury związanej z przyznawaniem wizy krajowej. – Rozszerzamy definicję repatrianta również o współmałżonków osób polskiego pochodzenia. Dzięki temu łatwiejsze będzie ściągnięcie do Polski całej rodziny – wyjaśnia minister Kowalczyk. Powołany zostanie też pełnomocnik rządu ds. repatriacji. Jednym z jego waż- niejszych zadań będzie koordynowanie działań wspierających repatriantów, a także wydawanie decyzji w sprawie przyznawania im pomocy finansowej. 

Nowelizacja zakłada również tworzenie ośrodków adaptacyjnych dla nowo przybyłych do Polski. Placówki będą zapewniały repatriantom kursy języka polskiego, zajęcia z historii i tradycji polskiej, szkolenia zawodowe oraz zajęcia integracyjne. Repatriant będzie umieszczany w ośrodku na podstawie decyzji pełnomocnika na okres od 3 do 6 miesięcy."

Jezus był Słowianinem!




Światowa sensacja, o której od wieku jest cicho!

Dziękuję moim przyjaciołom, którzy prowokują mnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) do pisania artykułów, krótkich jak wystrzał z „Aurory”. Mam nadzieję, że ten artykuł taki właśnie będzie.
W 1920 roku na terytorium współczesnej Jordanii w starożytnym mieście Dżarasz (Geraza) wykopano coś, co powinno było według logiki stać się wielką międzynarodową sensacją. Ale tak się nie stało. Nie stało się tak z powodu wielu przyczyn. Wielkim tego świata po prostu nie na rękę było reklamowanie tego! Dlaczego?! Wkrótce zrozumiemy.
Mam nadzieję wszyscy słyszeli słowa głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryla Gundiajewa: „A kim byli Słowianie? To byli barbarzyńcy, barbary, ludzie drugiego gatunku, prawie zwierzęta… I to do nich poszli oświeceni mężowie, przynosząc im światło prawdy chrystusowej…”
Powołam się na dziennikarza Michaiła Moisejewa, który dwukrotnie odwiedził to jordańskie miasto i napisał o nim entuzjastyczne recenzje.
„Zazwyczaj wraz ze słowami „ziemia Święta” ludzie mają skojarzenie tylko z jednym krajem – Izraelem. Ale Biblia opisuje również wydarzenia poza granicami Izraela spoza jego obecnych granicach. Chcę opowiedzieć o innej ziemi świętej, o której niestety ludzie na razie nie wiele wiedzą.
Poszczęściło mi się: odwiedziłem ziemię świętą! Drugi raz w życiu. Kiedy kilka lat temu byłem w Ziemi Świętej, co trwało półtora dnia, żadnych konkretnych spostrzeżeń nie miałem. Tym razem podróż zajęła mi prawie dwa tygodnie, i czasu wystarczyło na wiele godzin zwiedzania starożytnej świątyni, mogłem zobaczyć biblijne pejzaże, zapoznać się i spróbować zrozumieć tych ludzi, którzy teraz tu żyją. Ale – jedno niezbędne wyjaśnienie: nie odwiedziłem Izraela. Byłem w Jordanii!
Tak, właśnie Jordania była dla mnie odkryciem Ziemi Świętej. I niech wybaczy mi izraelskie ministerstwo turystyk, ale dzięki systematycznej pracy w masowej świadomości umocnił się stereotyp „Ziemi Świętej jako Izrael”, ale wcześniej czy później „marką” będzie musiał podzielić się z sąsiadami!
Co wie o Jordanii statystyczny Rosjanin? Podejrzewam, że niezbyt wiele. A co może powiedzieć o Jordanii prawosławny Rosjanin? Nic? Można i tak. Ale jeśli inaczej sformułować pytanie, odpowiedź będzie inna.
Na przykład, odpowiadając na pytania „co wiemy o proroku Eliaszu? , „Gdzie zmarł prorok Mojżesz?  lub „W jakich okolicznościach zginął Jan Chrzciciel?”, nasz wyimaginowany rozmówca tak czy inaczej opowie o Jordanii. Dlatego, że właśnie na terytorium tego kraju znajdują się miejsca pamięci związane z życiem wielkich sprawiedliwych: niedaleko od granicy z Izraelem, w dolinie rzeki Jordan jest tak zwane wzgórze Eliasza, Tel Mar Elias, skąd  został wzięty żywy do nieba na ognistym rydwanie; miejsce spoczynku proroka Mojżesza była góra Nebo nad Morzem Martwym pięćdziesiąt kilometrów od Ammanu, a w jordańskim Mukawir zachowały się ruiny zamku króla Heroda, gdzie zgodnie z legendą „największy z żonami” męczył się w więzieniu i gdzie został usieczony mieczem…
Źródło
Gdzie znajduje się Jordania, możemy sobie przypomnieć patrząc na poniższą mapę geograficzną:
01-ssok
Jak widać, Jordania graniczy od zachodu z Palestyną, na terytorium której od 1948 roku leży Izrael, na południu graniczy z Egiptem i Arabią Saudyjską, na północ z Syrią gdzie Rosja obecnie na prośbę prezydenta tego kraju prowadzi działania bojowe z międzynarodową organizacją terrorystyczną „ISIS”.
Ale gdzie w Jordanii znajduje się miasto Geraza, oznaczyłem je na mapie czerwonym punktem.
Jest to starożytne antyczne miasto, które przez ponad 1000 lat było ukryte pod ziemią przed światową historią i ludzkością. Zostało odkryte w 1806 roku przez niemieckiego uczonego Ulricha Zeettsena.
Pierwszą Gerazę zniszczyło trzęsienie ziemi o ogromnej sile, które miało miejsce w 749 roku naszej ery, następnie zalały i zakonserwowały ją na wieki potoki błota z okolicznych wzgórz.
W historycznych dokumentach III wieku miasto Geraza nazywało się „Colonia Aurelia Antoniniana” – miasto wchodziło w skład Imperium Rzymskiego. A w wiekach IV-V było ważnym centrum rozwoju chrześcijaństwa, wchodząc już w skład Bizancjum.
Po wojnie Rosyjsko-kaukaskiej, poczynając od 1878 roku, nad pogrzebanym miastem zaczęli osiedlać się Czerkiescy uchodźcy, którzy nie wiedzieli, że ich domy leżą na części starożytnego antycznego miasta.
Wykopaliska archeologiczne i prace konserwatorskie rozpoczęły się na terenie nowej Gerazy dopiero w 1925 roku, w dodatku w tej części gdzie nie było nowych budynków.
02-ssok
Pompejusz (106 r. pne. — 48 r. pne.) — starorzymski wódz i mąż stanu (w 81 roku n. e. ogłoszony imperatorem w armii), włączył Gerazę do grona miast Dekapolu – dziesięciu najważniejszych miast Imperium Rzymskiego (Dekapolu).
03-ssok
Teksty ewangeliczne  wspominają o okolicach Dekapolu jako miejscu kazań Jezusa Chrystusa.
„…I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. 24 A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. 25 I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.” Mt, 4, 23-25
Wyobrażacie sobie?! Sam Zbawiciel chodził w towarzystwie swoich uczniów-apostołów po ulicach starożytnej Gerazy!
04-ssok
A teraz najważniejsze. Obiecałem wirtualny wystrzał „Aurory”.
Trzymajcie się!
To już jest oczyszczona Geraza, ruiny wczesnochrześcijańskiej świątyni „Świętego Kosmasa i świętego Damiana” („Church of SS. Kosmas and Damian”).
05-ssok
Na tym miejscu w Gerazie wykopaliska archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1920 roku. Fotografia fragmentu mozaiki podłogowej była wykonana w trakcie wykopalisk przez amerykańskiego fotografa G. Erica. Oryginał czarno-białej fotografii można zobaczyć tu. https://www.loc.gov/resource/matpc.00212/
06-ssok
Sądząc po tym co wykopali, archeolodzy w tym momencie myśleli zapewne, że to tylko obraz człowieka i nie oczyścili dobrze z lewej strony napisu (z którego wystaje kilka liter), wyjaśniającego co obraz przedstawia, fotograf i archeolodzy nie mieli zielonego pojęcia co posiadają, że przed nimi jest wczesnochrześcijańskie mozaikowe przedstawianie samego Jezusa Chrystusa.
Dopiero kiedy cała mozaika została oczyszczona z ziemi okazało się, że jest to Chrystus!!! Wskazywał na to napis „ХРIСТЕ” wykonany po lewej stronie figury i sam fakt, że to jest świątynia wczesnochrześcijańska. Na tym kolorowym zdjęciu napis jest bardzo dobrze widoczny. Na górnym czarno-białym zdjęciu widać po lewej stronie od figury Jezusa tylko trzy ostatnie litery „СТЕ” od słowa”ХРIСТЕ”.
07-ssok
Najbardziej uderzającą rzeczą jest to, że słowo to i wszystkie pozostałe na mozaice zostały wykonane w  języku starosłowiańskim!!!
Alfabet języka starosłowiańskiego jest bardzo podobny do starogreckiego, i można było pomyśleć, że napisy na mozaice są w starogreckim, jednak w greckim alfabecie nie ma litery „S”, która jest w słowie „ХРIСТЕ”, w starosłowiańskim ona jest!
Oto litery ze starogreckiego, tak wygląda w alfabecie greckim analog słowiańskiej litery S (C) — SIGMA.
08-ssok
Wychodzi na to, że Słowianie posiadali pismo na długo przed twórcami „Słowiańskiej azbuki” Cyryla i Metodego. Kiedy oni się urodzili (Cyryl w 827 roku, Metody — w 815 roku), miasto Geraza (Dżarasz) było już prawie wiek po zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 749 roku! A jak widać napisy w starosłowiańskim języku już tam były!
Następną rzeczą, która rzuca się w tym odkryciu to, że Chrystus przedstawiony jest w paradnej Ruskiej haftowanej koszuli, na której tradycyjnie wyszywane były swastyki, dokładnie takie same jakie otaczają figurę Chrystusa na mozaice znalezionej w Gerazie:
09-ssok
Powiększony fragment mozaiki z Chrystusem i staroruska męska galowa koszula.
Skąd w Ruskiej tradycji swastyka, i co oznaczał ten symbol we wczesnym Chrześcijaństwie starałem się opowiedzieć wcześniej w dwóch artykułach:
Tak więc, co mamy?
Mamy jedno z najwcześniejszych przedstawienie Chrystusa znalezione w mieście, po którym kiedyś stąpał Zbawiciel ze swoimi uczniami!
Było ono skryte przed ludzkimi oczami przez ponad 1000 lat wskutek kataklizmu!
Chrystusa przedstawiono w narodowym słowiańskim ubiorze!
Napis na mozaice ХРIСТЕ wykonano używając starosłowiańskich liter, które powstały na długo przed stworzeniem przez Cyryla i Metodego „starosłowiańskiego alfabetu”!
Obraz Chrystusa otacza wiele aryjskich swastyk!
Teraz do wszystkich pytanie: czy to za mało, aby o takiej sensacji mówił cały Świat???
I jeszcze. Czy napis tam jest w języku słowiańskim czy greckim?
Patrzcie co Amerykanie piszą w rozdziale: „Ruiny Dżarasz (Geraza). Dżarasz mozaiki. Rozdział z greckim napisem”:
10-ssok
Oto starosłowiańska bukwica z literą „Jen”(„Ень”), której nie ma w języku greckim, ale ona jest (zakreślona na czerwono) na obrazie „greckiej” mozaiki.
11-ssok
Oto ta sama litera w alfabecie starosłowiańskim, którą czytało się już inaczej „jus-mały”:
12-ssok
01 grudnia 2016 Murmańsk. Anton Blagin

sobota, 11 marca 2017

Dwa okienka



Plan wykonany tylko w 50%, gdyż wykonanie wymknęło się spod kontroli :)
Indiankę ogarnęła chęć umycia zapyziałego okna w kuchni. Umyła i ustawiła doniczki z hiacyntami. Ładnie.

Z rozpędu umyła drugie okienko w łazience i wyszorowała część glazury, wypróbowując swoją nową myjkę do dużych powierzchni.

Zrobiła też przegląd akcesoriów do siewu.
Przygotowała sobie doniczki i skrzynki na jutro.

Jutro już posieje wreszcie te kalafiory... :)
Indii lubi gotowane kalafiorki polane masełkiem ;)

Kociarnia rozłożona na garach, nad piecem - śpi. Pora na indiańską drzemkę :)
Okna lśnią. Kwiaty pachną. Sprzęt czeka na jutro. Można odpocząć :)

Dziś dzień siewny


Pora obsiać palety wysiewne i przejrzeć posiadany sprzęt do produkcji rozsady...