Wczoraj w nocy Indianka usłyszała od stalkera pogróżki, iż zostanie ze swego Ranch'a wywieziona martwa, w plastikowym worku, a jej dom i całe siedlisko zostanie spalone :((((((
RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
sobota, 27 sierpnia 2016
Groźby karalne
Czyściutkie
Jeszcze niestety zostało wiadro słoiczków i butelek do mycia. Na szczęście to końcówka. Jutro skończy to zmywać. Ma jeszcze furę wełny do prania. Mozolnie to pranie i zmywanie idzie, wolniej niż by chciała, ale idzie. Powolutku przerobi co ma przerobić.
Indianka
piątek, 26 sierpnia 2016
Chora tarczyca
"Kinga Rusin dziesięć lat temu nie mogła sobie poradzić z chronicznym zmęczeniem i ciągłymi wahaniami wagi. Poszła do lekarza i okazało się, że wszystkiemu winna jest choroba. By pokonać chorobę, powinna uprawiać dużo sportu.
Diagnoza była bezlitosna, Kinga Rusin usłyszała: „Ma pani chorobę Hashimoto” – mówi nam znajomy dziennikarki. – Nie miała wyjścia, musiała wywrócić swoje życie do góry nogami i zmienić wszystkie nawyki – dodaje.
Lekarze zalecili Rusin ruch i odpowiednie odżywianie. Do jej grafika na stałe weszło bieganie i jazda konna. Ale dziennikarkę ciągnęło do sportów wodnych. W końcu już jako dziewczynka uwielbiała pływać, uczyła się nawet pływania synchronicznego. I tak zrodził się pomysł, by trenować kitesurfing.
– Początki były mało obiecujące, ale ja lubię wyzwania. Im gorzej mi szło, tym bardziej chciałam– opowiada „Gwiazdom Extra” Kinga Rusin. – Pamiętam radość i satysfakcję, kiedy w końcu stanęłam na desce i popłynęłam! Kiedy już oderwałam się od ziemi, chciałam fruwać jeszcze wyżej. A kiedy pofrunęłam, chciałam robić chociaż najprostsze tricki – dodaje.
Teraz Kinga Rusin na kite’a wyjeżdża kilka razy w roku. Tego lata pruła przez morskie fale na greckiej wyspie Rodos. Towarzyszyły jej córki. – Pola pływa już od kilku lat. Młodsza córka woli zwykły surfing. Patrzenie na nie, kiedy uprawiają sport, to dla mnie powód do dumy i satysfakcji. Kładłam na to przez całe życie duży nacisk, bo sport dyscyplinuje i uczy odpowiedzialności – opowiada nam prowadząca „Dzień dobry TVN”.
Po powrocie z tej wyprawy Kinga Rusin ma mnóstwo sił na nowe wyzwania. A tych jej nie brakuje – już wkrótce do księgarń trafi jej książka „Jak zdrowo i pięknie żyć, czyli ekoporadnik”. AZ"
Bulwersujące zeznania ws. katastrofy smoleńskiej
Od marca przed sądem toczy się proces Tomasza Arabskiego, byłego szefa kancelarii Donalda Tuska i innych urzędników sądzonych za niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska. Za pierwszym razem Arabski nie stawił się w sądzie, za drugim - przyszedł, ale nie przyznał się do winy, wygłaszając jedynie oświadczenie i odmawiając odpowiedzi na pytania sądu. Bardziej wylewni byli pracownicy kancelarii prezydenta. Jeden z nich wyznał, że przed feralnym lotem 10 kwietnia 2010 roku, podczas przygotowywania wizyty "istniało w świadomości", że rosyjskie lotnisko jest nieczynne!
Świadek Maciej J. jako urzędnik Kancelarii Prezydenta RP zajmował się sprawami zagranicznymi. Jak się okazuje, jego zeznania przed Sądem Okręgowym w Warszawie, mogą pogrążyć dawnych współpracowników byłego premiera Donalda Tuska! Maciej J. zeznał bowiem, że od swojego przełożonego, ministra Mariusza Handzlika, dowiedział się, że były naciski ze strony Kancelarii Premiera Rady Ministrów i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by prezydent w ogóle nie leciał do Katynia.
Mocniejsze słowa pojawiły się w dalszej części zeznań urzędnika: – To, że lotnisko jest nieczynne, istniało w świadomości w momencie przygotowywania tej wizyty. Dodał, że „biorąc pod uwagę poprzednie wizyty, Rosjanie na nasze prośby dostarczali sprzęt i ludzi, którzy je obsługiwali”.
Według J., wariant, by lądować gdzie indziej, nie był rozważany, bo „odległości są ogromne, aby wylądować w Moskwie i przejechać samochodami do Smoleńska”. Zeznał, że kwestia, czy lotnisko było zdatne do lądowania, nie leżała w kompetencji jego biura. – Lotnisko jakoś tam funkcjonowało – wyjaśnił.
Świadek w marcu 2010 r. wysłał maila do kolegi z kancelarii prezydenta, by sprawdzić, „co jest z lotniskiem w Smoleńsku”, bo pojawiła się plotka, że „Rosjanie twierdzą, że ono niezbyt działa”. Pytany, czy była jakaś reakcja, J. odparł, że nie pamięta. J. zeznał, że Rosjanie mówili, iż podczas wizyty Donalda Tuska 7 kwietnia lotnisko w Smoleńsku będzie w pełni gotowe, ale dodawali, że „utrzymanie pełnej gotowości 10 kwietnia będzie trudne”. (Rosjanie tuż przed lądowaniem Lecha Kaczyńskiego zdemontowali system nawigacji naziemnej i wykręcili reflektory z pasa do lądowania by uniemożliwić polskim pilotom bezpieczne lądowanie. Podczas próby lądowania samolotu, wieża lotniska podawała pilotom prezydenckiego samolotu fałszywe dane mające doprowadzić do rozbicia samolotu).
Urzędnik mówił też, że „było przekonanie, że sprawa lotniska jest rozwiązana”. Świadek był obecny na lotnisku w Smoleńsku rankiem 10 kwietnia. Według niego, pojawiały się wtedy informacje, że samolot z prezydentem ma lądować w Brańsku lub Moskwie, a potem że „będzie robił próbę podejścia do lądowania”. Potem J. usłyszał huk, po czym „zaczął się ruch na lotnisku”. Przy budce kontroli lotów J. usłyszał słowa zdenerwowanego Rosjanina w mundurze polowym, które miały sprowadzać się do tego, że „mówił załodze, by nie lądowali” .
Oskarżyciele prywatni - 11 rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, m.in. bliskich Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Zbigniewa Wassermanna i Sławomira Skrzypka - zarzucają Tomaszowi Arabskiemu, który kierował kancelarią premiera Donalda Tuska w latach 2007-2013, m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego, oraz niesprawdzenie statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem".
W procesie oprócz Tomasza Arabskiego są także Monika B. i Mirosław K. z kancelarii premiera oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. "
Źródło: Fakt.pl
Trudno będzie udowodnić konkretnym osobom spisek i zamach stanu. Zamachowcy i spiskowcy od 6 lat zacierają ślady.
Od 6 lat też intensywnie urabiają opinię publiczną, tak, by wmówić prostym ludziom, że to ofiary tego mordu są same sobie winne.
To parszywe zagranie jest.
Jednak Bronisław Komorowski wygłosił i nagrał mowę kondolęcyjną dotyczącą katastrofy w Smoleńsku, ZANIM doszło do niej. To świadczy o tym, że brał udział w spisku. Wiedział, co jest planowane. Jego orędzie portale opublikowały PRZED zamachem.
https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&url=https://www.youtube.com/watch%3Fv%3Dg8S24Gid5pA&ved=0ahUKEwjTrPjpm-POAhVJXCwKHTDqAeoQtwIIHzAB&usg=AFQjCNECjPMzSYMeE6sGDP5WtapOAj387A&sig2=V3rF4WJh31MiRun8_xSOcA
Więcej o wpadce z orędziem:
http://pressmania.pl/?p=12932
Piorę i piorę!
Przegrana Platforma-uzurpator narzuca swoje rządy poprzez swój Trybunał Konstytucyjny
Ja też nie chciałabym, aby TK Rzeplińskiego rozpatrywał moje sprawy.
Oni są niewiarygodni i niegodni zaufania społecznego. Nie ufam temu składowi TK. To oni zaakceptowali zabór emerytur Polaków z OFE oraz podniesienie nam wieku emerytalnego do 67 roku życia. Oni wsparli złamanie naszych praw, praw zwykłych Polaków. Oni tylko walczą jak lwy o zachowanie przywilejów swoich i ubeków. To świńskie zachowanie jest. Won od koryta!
czwartek, 25 sierpnia 2016
Dzień pogodny
Kociołek węgierski do gotowania potraw dla całej drużyny harcerskiej :) Po ugotowaniu karmy psom na kościach z mięsem i ryżem, posłużył jako miednica do mycia sterty naczyń. |
Chyba ususzy je nad piecem na potem, bo na razie jest co jeść.
Wieczorem, po opróżnieniu kociołka z runa, umyła go i nalała sobie do niego czystej wody do mycia. Zamiast chlapać w domu, umyła się na łące.
Po umyciu się, wylała wodę i wlała świeżą w której namoczyła kolejną partię brudnego runa. Lanolina kapitalnie rozpuszcza brud. Po nocnym moczeniu, będzie co płukać.
Jest to zaiste bardzo fajny, wielofunkcyjny kociołek. Prosty w swej istocie i użytkowaniu. Indianka zadowolona z kociołka. Chyba go nazwie na cześć węgierskiego prezydenta "Orban".
Do płukania i odciekania z brudnej wody runa, Indianka używa wielkich sit, zrobionych z wiader ogrodowych. Pomysłowość Indianki nie zna granic :) Z taką kreatywnością to trzeba się urodzić :)
Indianka
Smutna
Prokuratorzy będą odpowiadać za zaniedbania i bezduszność!
The solution
I think I have found a pleasant place on the internet to hide away :)
It's my secret profile at Facebook. Nobody can find me, interfere or block me there.
Smutno Indiance
Ale tylko trochę smutno. Pomyśli nad wszystkim i znajdzie dobre rozwiązanie.
Musi się jakoś uwolnić od tej fali nienawiści i pogardy, którą jest zalewana w internecie. Te ohydne kreatury tolerowane przez organa ścigania zatruwają jej życie.
Ludzie znani, oryginalni, o zdecydowanych poglądach, są często atakowani.
Z reguły są bogaci, w związkach, więc jest im się łatwiej bronić. Mają wsparcie.
Indianka jest sama i w słabej kondycji finansowej. Nie ma tylu możliwości obrony, co bogaci. Jest bezbronna. Szarpana przez nienawistne harpie z każdej strony zarówno w necie i realu. Jest tym zmęczona. Jest jej przykro, że sympatia ludzka do niej gaśnie po kontakcie z toksyczną syfiarnią. Ludzie tak łatwo dają się zmanipulować. Tak chętnie i naiwnie wierzą tym wszystkim bredniom złośliwie i celowo wypisywanym na jej temat.
Panie Ziobro, od 4 lat jestem ofiarą zmasowanego stalkingu, a oleckie organa ścigania, odmawiają mi pomocy i same się do tego syfu przyłączają :(((
Indianka
środa, 24 sierpnia 2016
Pracowity dzień gospodarczy
To był. Sterta naczyń zmyta. Wysuszona i na półki złożona. Nowa partia wełny namoczona i wyprana, tym razem w większych pojemnikach. Trzy dni będą słoneczne. Trzeba suszarnię jakąś wymyślić na runo, by szybciej schło.
Indianka ma pomysł by gęstą siatkę woleriową wykorzystać do tego celu.
Dziś umyła po karmie dla psów kocioł i zmyła w nim naczynia. Następnie umyła kociołek i namoczyła w nim runo. By było jej przyjemniej i raźniej, zmywa na dworzu, przed domem, stojąc na trawie. Jak się woda rozchlapie, to nic nie szkodzi. Przy okazji ma oko na zwierzaki. Jutro będzie prać wełnę małymi partiami w tym kotle, by szybciej wyprać. A po praniu rozłoży wełnę na siatkę wolierową do schnięcia.
Na ogrodzenie ma nacięte, okorowane słupy olchowe o dwumetrowej wysokości. Na razie jest ich 25 sztuk. Kolejne 15 słupów nacięła dziś. Trzeba je teraz okorować. Dużo mozolnej pracy. Słupy wyglądają pięknie. Tym razem trzeba znaleźć do nich silny środek konserwujący. Mają posłużyć lata!
W sferze uczuć nie dzieje się nic. Nie ma w kim się zakochać. Indianka jest otoczona pustynią emocjonalną. Tak bardzo jej to nie przeszkadza, bo zajęta pracą. Zwierzątki oczywiście sympatycznie okazują jej swoje uczucia. Jest to miłe. To taka jej zwierzęca rodzina. Dobrze czuje się u siebie na farmie, wśród swoich zwierzątek. A to indorek lub kurka czy koty towarzyszą jej, a to psiaki się łaszą, a to koń podejście by podrapać Indiankę po grzbiecie, a to owieczki się przymilają lub kozy... Będzie dobrze. Miłość kiedyś nadejdzie. Zawiruje i uniesie ją tak wysoko, wysoko... :)
Indianka vel Mega Pracuś :)
Mozolnie
Piękny plon dorodnego majeranku :) |
Ufff! Jak mozolnie! Mozolna robota zajmuje sporo czasu i sił.
Indianka się dzisiaj nachodzi po swoich włościach.
Nosi wodę, pierze wełnę, gotuje psom karmę, wyrywa majeranek, skubie i suszy majeranek oraz dosusza wełnę nad piecem. Zmęczona i zgrzana.
Chwilę trzeba odpocząć. Kotek już na Indianki brzuchu. Przyległ i przytulił się :)
wtorek, 23 sierpnia 2016
Uuuffff!
Zmęczona. Spocona. Zgrzana. Gotuje! Obiad w wielkich garach na mega piecu.
Grzeje wodę do zmywania i prania. Zmywa. Uknęła w domu. Zanim skończy, będzie za późno na sadzonki. Trudno. Innego dnia je wkopie.
Naskubała dużo majeranku. Gotuje obiad na trzy dni. Zupy z dotatkiem swojego majeranku i bazylii.
Krótki spacer
Skrócona inspekcja włości i drogi gminnej oraz powrót do domu.
W temacie kabla energetycznego nic się nie dzieje. Niedobrze, bo potrzebny prąd do potarcia drzew na deski, a deski potrzebne do wymiany drzwi do stajni i podłogi na strychu.
Jeszcze do ogrodu Indianka nie dotarła. Trzeba obiad gotować. Rozpalić w piecu, bo gaz się skończył. Dzisiaj ziemniaki z koperkiem i sosem borowikowym.
Żegnaj, Francuzeczko! 💗💗💗✋✋✋
Fantastyczna dziewczyna wyjechała białym mercedesem.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Brawo Ziobro!
Indianka
Sprawa zaniedbań prokuratorów z Pucka trafiła później do prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego. Ten jednak, kierując się solidarnością korporacyjną, zwolnił ich z odpowiedzialności. Ziobro, poruszając przypadek prokuratorów z Pucka, jasno zaakcentował, że nie będzie jego zgody na takie postępowanie prokuratorów, którzy nie podjęli kroków, aby chronić życie najsłabszych."
Trybunał taaak baaaardzo Konstytucyjny… :)))
Apolityczność czy kumoterstwo?, Trybunał tak bardzo Konstytucyjny…
Andrzej Rzepliński - Prezes Trybunału Konstytucyjnego
Jak widać na obrazku powyżej Prezesem zarządu jest niejaka Róża Rzeplińska. Czy to nazwisko coś Państwu sugeruje?
Vivat KOD i sponsorzy ;)))
NARESZCIE PRAWO, PRAWO BĘDZIE ZNACZYĆ
Komentując te informacje na łamach Polsat News Małgorzata Kidawa-Błońska z PO była wyraźnie poruszona. Zastanawiała się, jak to możliwe, że prezes TK będzie odpowiadał przed prokuraturą.
Jazda na oklep
Szczególnie bolesne są przejścia z galopu do kłusa, prawda? No cóż... Są konie, na których nie sposób się obić. Moje przytłuste koniki polskie, wierz mi, są jak kanapy. Sposoby na nieobijanie się:
• zmiana konia z wykłębionego na takiego o "płaskim" kłębie
• używanie czapraka, a najlepiej padu ujeżdżeniowego
• zakup "siodła" do jazdy na oklep (specjalnej podkładki)
• bardziej statyczna jazda
Dodatkowo przypominam, że założenie koronkowej bielizny jest praktycznie samobójstwem.
Niezbyt. Nie bez przyczyny jeździmy w siodle i w siodle jeżdżą nawet najwybitniejsi jeźdźcy. Nie chodzi tu tylko o wygodę jeźdźca! Bez siodła ciężar jeźdźca rozkłada się na bardzo niewielkiej powierzchni. Innymi słowy "wbijamy" się koniowi w grzbiet. Po drugie, częściej tracimy równowagę, co jest dla konia niewygodne i nieprzyjemne. Po trzecie, większość jeźdźców słabiej jeździ na oklep i po prostu obijamy koniowi grzbiet naszym podskakiwaniem, zsuwaniem się. Dlatego nauka jazdy na oklep, według mnie, powinna przebiegać powoli — z szacunku dla grzbietu konia.
Jeśli przez dosiad rozumiemy tylko "sposób siedzenia na koniu" to raczej nie. Jeśli do definicji dodamy także "równowagę" to tak. Z pewnością po lekcjach jazdy na oklep będziesz siedzieć swobodniej w siodle, a Twoje umiejętności jazdy podskoczą. Najpewniej nowo nabyta umiejętność poprawi Twoją koordynację, która pewnie wpłynie na dosiad.
Jeździmy tak samo jak w siodle bez strzemion. Zachowujemy te same zasady jazdy. To co się zmienia to czasem konieczność mocniejszego odchylenia się do tyłu i powtarzanie sobie — nie spinaj się, rozluźnij się...
Jeśli do tej pory jeździłaś w siodle, to tak, łatwiej jest spaść. Jednak nikt nie rzuci cię od razu na głęboką wodę — lekcja jazdy na oklep musi tak przebiegać, by do upadku nie doszło :)
Jeździmy na spokojnych koniach. Gdy tracimy równowagę tak, że zaraz spadniemy, zaprzestajemy wykonywać ćwiczenie, trochę obniżamy trudność ćwiczenia. Np. jeśli ciągle spadasz w galopie to — na litość boską! — nie galopuj. Instruktor powinien zastanowić się nad ćwiczeniami i przebiegiem lekcji tak, abyś robiła postępy bez upadków.
Tak samo jak każda inna lekcja jazdy, z tym, że na trochę niższym poziomie. Tzn. jeśli na jeździe w siodle zaczęłaś samodzielnie galopować dwie lekcje temu, to na oklep samodzielny galop raczej się nie pojawi. Wykonasz za to dużo ćwiczeń na równowagę. Przypomnisz sobie kładzenie się na koniu, młynek, wyrzuty i wymachy. Pewnie też będziesz robić dużo serpentyn, wężyków, kół.
Nie polecam wskakiwania na konia, jeśli nie jesteś w tym dobra — po co konia męczyć naszym obijaniem się o niego? Lepiej użyj schodków, krzesła lub innego podestu po którym zwyczajnie wsiadasz na konia. Jeśli nie ma niczego w pobliżu, poproś drugą osobę o pomoc. Dwa najpopularniejsze sposoby wsiadania z pomocą drugiej osoby to:
• Po kolanie — jeśli Kon jest niewielki, niech pomocnik uklęknie, a Ty użyj jego kolana jako podestu (uwaga — obserwujcie konia, czy nie jest zaniepokojony)
• Wrzut — pomocnik chwyta cię za lewą stopę, na trzy wybijasz się z ziemi, a dodatkowo jesteś podrzucona do góry.
Jeżdżąc na oklep musimy się pogodzić z tym, że będziemy bardzo brudne od konia. Będziemy mieć od niego... zaklejki. Jeśli to lato, to przesiąkniemy potem konia, jeśli okres linienia — będziemy mieć dywan na pupie. Dlatego ubierzmy się w to, czego nam raczej nie żal. Ciekawostka — na oklep można spróbować jeździć w krótkich spodenkach. Zwykle nie dojdzie do obtarć. Pomimo braku strzemion, zakładamy sztyblety — chronią one nas przed i po jeździe. Nadepnięcia na nogi zaopatrzone w sandały szybko oduczają noszenia sandałów i klapek przy koniach.
Czasem jeźdźcom zaawansowanym wprowadza się skoki bez siodła. Nie są one szczególnie trudne, jeśli koń miękko skacze, z wyczuciem, prawidłowym wybiciem. Gorzej, jeśli skok jest nietypowy — wtedy skoki bez siodła okazują się nieprzyjemne i niebezpieczne. Poza tym pamiętajmy o końskich grzbietach i tym, jak bardzo narażone są na niewygodę związaną z naszą fanaberią skoków na oklep.
Wykonuje się takie ćwiczenia, jednak jest to raczej sztuka dla sztuki. Częściej wykonujemy półsiad — np. jadąc po pochyłościach.
http://www.konnacafe.pl/starakonna/oklep.html