piątek, 8 lipca 2016

Sadzonki

Sadzonki dyń.
Fot. Indianka

"My chcemy do światła!" - krzyczą niemo sadzonki.
Sadzonki dyń rosną szybko i domagają się więcej światła i przestrzeni.
Skrzynki po chyba piwie zostawił przed laty znajomy kowal. Walały się latami. Drażniły. W końcu się przydały, jako palety na doniczuszki z sadzonkami :)

Zbiory ziół

Krwawnik Indianki
Fot. Indianka

Mięta Indianki
Fot. Indianka

Pokrzywa Indianki
Fot. Indianka

Rumianek Indianki
Fot. Indianka

Poziomki. Surowcem leczniczym są zarówno owoce jak i liście.
Fot. Indianka

Liście dzikiej maliny
Fot. Indianka

Sukcesywnie, gdy pogoda, Indianka zbiera zioła na zdrowotne napary. 


czwartek, 7 lipca 2016

Pompeczka

Pompka do roweru i taczki


Mała rzecz, a cieszy :)
Pompka rowerowa jest to rzecz niezbędna dla jezdności rowerów i taczek.
Indianka kupiła nową, bo poprzednia uległa stratowaniu podczas pożaru.
Teraz może wyruszać w pełnym szyku bojowym. Z oponami fest napompowanymi.

Zadowolona Indianka :)

Indianka siewcą :)

Oregano i bazylia :)

Siew, siew, siew! :) Indianka szaleje na ganku z doniczkami i nasionami.
Doniczki napełnia do połowy próchniczą ziemią, a od połowy torfem.
Podlewa ziemię i sieje nasiona.
Dziś sieje brokuły, buraki czerwone i zielone oraz zioła: oregano, bazylię oraz lubczyk. Lubczyk to z myślą o Lajkoniku ;)))

Ps.
Dzięki Tatsu za oświecenie debili z Syfiarni :)
Oczywiście, że istnieją zielone buraki liściowe.
Takie właśnie posiałam, tępe przygłupy z Syfiarni:
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Burak_liściowy

środa, 6 lipca 2016

Taczka dalekiego zasięgu :)

Nowa taczka Indianki

Dziś Indii wraz z Kamykiem udała się rowerami po taczkę budowlaną. Taczka ta była warta wysiłku, gdyż jest solidna i w przystępnej cenie 150 zł.
Taczka została sprytnie przytroczona do roweru i pociągnięta około 15 km.
Zatem stała się jednocześnie taczką niezwykłą, bo taczką dalekiego zasięgu :)

Jest to pierwsza taczka, która w ciągu jednego dnia przejechała 15 km :)
Nadaje się ten wyczyn do Księgi Guinessa :)))

Taczka jest niezbędna na Rancho do zwożenia pociętego drewna, kamieni polnych, przyda się też do obornika. Wprawdzie Indianka ma jeszcze jedną taczkę, ale jest aluminiowa, marnej jakości, słaba, popękana i powyginana i rozpadłaby się całkiem pod ciężarem kamieni lub drzewa.
Ze stalową taczką nie straszne nam kamienie i pieńki :)

Indianka

wtorek, 5 lipca 2016

Złote nożyce

Złote nożyce do złotego runa :)

Przybyły złote nożyce. Ostre, solidne, precyzyjne. Krawieckie, ale znakomicie sprawdzają się w strzyżeniu owiec. Indianka ostrzygła większą ilość owiec tego typu nożycami. Zostało jej jeszcze sześć owieczek do ostrzyżenia ze stadka trzydziestu. 

Lepiej i wydajniej oraz szybciej strzyże się runo na cztery ręce. Indianka strzyże od grzbietu, a Kamyk od brzucha owieczki. Wtedy strzyża idzie dwa razy szybciej. Teraz znów będą mogli strzyc owce na cztery ręce. Szybko skończą strzyżę.

Indianka uwielbia solidne narzędzia. Wypróbowała już wszystko czym się da strzyc runo i stwierdza, że te właśnie nożyce krawieckie są idealne do precyzyjnych, szybkich, bezpiecznych i przyjemnych strzyży.

Wcześniej strzygli owce różnymi maszynkami i nożyczkami, ale one tępiły się szybko.

Te złote zaś są rewelacyjne. Nadal ostre po wielu owcach. Indianka lubi nimi strzyc owieczki :)

Zadowolona Indii :)

Dylemat Indianki

Indianka pomaga Kamykowi już dwa lata, chociaż to on miał pomagać jej.
Przez dwa lata znajomości w tym pół roku wspólnego mieszkania, nie ogrodził jej ogrodu, ani nie naciął opału na zimę. W kwietniu, gdy była chora i potrzebowała pomocy, wprawdzie wpadł, ale tylko na dwa dni i wyjechał, gdy nadal była chora. Nie naciął słupków na nowy płot. Nie pomógł założyć ogrodu. Nie naprawił kultywatora.

W maju z farmy podlaskiej, gdzie pracował, pojechał do Kętrzyna i chlał tam miesiąc. Przyjechał do niej pijany. Pogoniła go. Wtedy zdarzył się wypadek samochodowy. Ranny przyczołgał się na farmę następnego dnia rano. Gdy po kilku dniach doszedł jako tako do siebie, pojechał na rozprawę do Kętrzyna. Na rozprawę nie poszedł, bo zaspał. Przez kolejne tygodnie chlał w Kętrzynie, aż mało nie zachlał się na śmierć. Serce uszkodził. Wylądował w szpitalu. Dzwonił i mówił, że kocha i tęskni, ale chlał dalej dzień w dzień.

Gdy ona zachorowała w czerwcu, zwalił się jej na głowę w trzech pijanych muszkieterów i urządzili sobie libację pod jej domem. Gdy wezwała policję, wdarł się do jej domu na strych i tam zwalił się na materac jak wór.
Gdy przyjechała policja - spał jak zabity. Gliniarzom nie chciało się go znosić i zostawili intruza w domu Indianki.

Następnego dnia wytrzeźwiał i opiekował się nią przez kilka dni, gdy była chora i słaba. Pomógł ostrzyc owce. Po kilku dniach znów zaczął na niej żerować i do niej pyskować. Wyprosiła go z domu.
Nie chciał opuścić jej domu. Gdy zamknęła za nim drzwi, walił pięściami w okna na parterze i wybił okno na strychu. Wygrażał jej i rzucał kamieniami w nią i jej okna.

Wezwała policję. W sumie czterokrotnie musiała wzywać, bo uciekał i chował się, gdy policja przyjeżdżała, po to by wrócić i dalej atakować.

Gdy go za czwartym razem zwinęli, myślała, że wreszcie będzie miała spokój.
Przykuśtykał następnego dnia pokiereszowany.

Siedzi w stajni, bo do domu na noc nie ma wstępu.
Kazała mu jechać z jej farmy, ale on ani myśli stąd jechać.
Wziął się do zaległej roboty, ale śpi do południa, a dopiero po południu cokolwiek robi przez godzinę lub dwie. Do tego jest opryskliwy. Wygraża i się odgraża.

Wytłumaczyła mu, że nie chce, by on tu siedział. Że nie chce jego pomocy.
Za późno na ogród. Nie chce na farmie agresywnego, żarłocznego bandyty bez kasy.

Poprosiła, by opuścił jej Rancho dobrowolnie. Ona nie chce wzywać na niego policji, ale też nie chce, by on tu był. To już koniec uciążliwej znajomości.
Ona nie ma czym go karmić. Nie pomógł założyć jej ogrodu, gdy go o to prosiła. A teraz jest za późno na uprawę warzyw.

Co z tego, że wziął się teraz za robotę, gdy jest już za późno?
Pomagać prawnie też jej się mu już nie chce. On do tego doprowadził.
Jeśli ona mu teraz znowu nie pomoże, on pójdzie na dno.
Jeśli ona mu znowu pomoże - to dalej on będzie ją terroryzował i żerował na niej.

Ma dylemat, co robić, bo zaczął się starać. Mogła by mu jeszcze dużo pomóc. Potrafi to. Ale ona ma dosyć jego terroru.
Zatem zmusi się by patrzeć, jak on ginie. To nie podobne do niej, ale musi się powstrzymać od pomagania jemu, dla jej własnego bezpieczeństwa i dobra.

Indianka


poniedziałek, 4 lipca 2016

Materac Kamyka

Materac na którym śpi Kamyk na strychu nad stajnią

Indianka dała mu do stajni na strych plandekę, materac sprężynowy, kołdrę, koc i poduchę oraz pościel. Na strychu przydałoby się pozamiatać i sprzątnąć rozsypane wapno, ale Kamykowi się nie chce. Woli spać do 12.oo i roznosić wapno butami po całym strychu, w tym na plandekę z materacem. Ten typ po prostu tak ma.

Indianka też chciała mu dać tam stół i krzesło, no ale oburzony Kamyk ani myśli nosić stołu z domu na strych.

Jeżówka i malwa wysiane

Malwa już wykiełkowała, bo była siana kilka dni wcześniej.
Malwę i jeżówkę Indianka posadzi pod pomarańczową stajnią (Hiacyntówką), gdzie im szykuje miejsce stałe, obłożone kamieniami.
Kiełkuje też bazylia i nieśmiało lawenda. Indianka posiała nową partię bazylii, bo lubi to zioło i jednocześnie przyprawę w jednym.

Malwy cudne, wielobarwne uprawiała Babcia Indianki. Jeżówka zaś to zioło na niedoczynność tarczycy. Szczególnie malwy kojarzą się Indiance ze wsią rodzinną, którą poznała będąc dzieckiem.

Kamyk zaś zabrał się za wymianę bagażnika w "swoim" niebieskim rowerku.

Z miłych niespodzianek: wybiera się do Indianki z odwiedzinami dzielna kobieta spod Warszawy. Nie boi się oprycha Kamyka :) Jak miło :)))

Indianka

Koperek posiany...

...W tych samych donicach co Indianka posadziła pomidory koktailowe.
Jeśli pomidory nie zdążą zaowocować, to choć koperek będzie na ziemniaczki.

Zrobiła też nowe sadzonki roślin domowych i posadziła. Ogólnie to wpadła dziś w trans siania i sadzenia.

Zaś Kamyk wziął się ostro za szykowanie żerdzi na ogrodzenie. Tylko szkoda, że tak późno.

Indianka

Niewidzialny Kamyk

Jakby letnik czy wolontariusz pomagał od 5.oo do 10.oo rano i po śniadaniu szedł na wycieczkę lub wsiadał na rower by pojeździć po okolicy lub wybrać się nad jezioro, to by nawet nie widział Kamyka. Kamyk wstaje przeciętnie ok. godziny 12.oo i zaczyna dzień od szwendania się z papierosem i kawą. Potem robi i je śniadanie. Zanim zacznie pomagać na gospodarstwie cokolwiek, dochodzi godzina 14.oo.

Nie radzę nikomu budzić Kamyka. Robi mu się wtedy wielka, niezadowolona paszcza z której wypada gniewne: "ZAAARAZ!", któremu często, gęsto towarzyszy pełna pretensji i utyskiwań dłuższa wypowiedź.

Gdy po godzinie spróbujecie budzić księciunia, reakcja będzie identyczna :)

niedziela, 3 lipca 2016

8 krzaków pomidorów

Indianka zrobiła rozsadę pomidorków koktajlowych.
Wyszło 8 krzaków. Teraz się mają ukorzenić i zahartować na strychu przy oknach. Oby ich tylko szczury nie zeżarły, lub koty nie połamały, to będzie szansa na swoje pomidorki :)

Ganek powoli zapełnia się doniczkami z kiełkującymi siewkami.
Późno to wszystko, ale tak wyszło. Brak podstawowej pomocy wczesną wiosną i rozpad zmurszałego ogrodzenia zrobiły swoje. Ogród nadal nie ogrodzony, ale Kamyk wreszcie wziął się za szykowanie żerdzi na ogrodzenie. Ciekawe, na jak długo starczy mu zapału.

Ruch Oburzonych ;)

Po ostatnich wypadkach mających miejsce na Rancho Indianki, wytworzył się Ruch Oburzonych :)))

Oburzeni są zarówno Kamyk, syfiarze, jak ich bezrozumni, łatwomanipulowalni  klakierzy pokroju Wnuka ;)

Kamyk jest oburzony, że nie może spać w domu Indianki,
zaś syfiarze są oburzeni, że Kamyk może spać w jej stajni ;)))

Zaś Indianka ma te ichnie oburzenie w... "głębokim poważaniu" :)))

Rozmnażanie roślin domowych

Świeże sadzonki roślin domowych

I na rośliny domowe przyszedł czas.
Indianka zrobiła sadzonki swoich ulubionych roślin domowych i je posadziła w doniczkach do ukorzenienia.

Po obiadku upichconym przez grzecznego dziś Kamyka, ścięło ją z nóg i musi się zdrzemnąć. Kamyk zaś grzebie na jej komputerze w gabinecie.
Gdy ona odpocznie, skończy siew i sadzenie roślin.

Deszczy lipcowo

Indianka na ganku sadzi i sieje oraz mnoży rośliny.
Kamyk na jej laptopie pisze swoje pisma w kuchni.
Na kuchence gotuje się rosół na obiad.
Spokój i cisza.

Ziołowa chatka

Warsztat pracy siewczej Indianki :)

Indianka ma nowy pomysł. Swój ganek przekształca w ziołową chatkę.
Ma tu warsztat siewu ziół i warzyw. Wysiała setki nasion.

W ziołowej chatce także ma zamiar uprawiać zioła w doniczkach i skrzyneczkach.  Ścięte zioła suszy także tu, bo jest przewiew.
Już schnie mięta na herbatkę zimową, zawieszona na gwoździach wbitych w drewnianą ściankę. Fajnie byłoby robić takie przyjemne, relaksujące rzeczy z kimś, kogo się kocha.
Tej osoby nie ma tu, więc Indianka sobie ukochanego wyobraża, jak sieją nasionka razem na ganku.

Kolega Kamyk zaś szaleje z piłą na dworze. Dzisiaj celem jego piłowania są na szczęście suche pniaki :) Szyja Indii chwilowo bezpieczna :)))
Wczoraj wrócił ze wsi o pierwszej w nocy i dobijał się do domu, że chce żreć.

Dostał chleb przez okienko w piwnicy, aby nie mógł wedrzeć się siłą do domu przez drzwi, tak jak kombinował to zrobić i był zrobił wcześniej ;)
Materac oczywiście nadal nie zaniesiony do stajni. Stoi na ganku i go zagraca.

Kamyk dziś uniósł swe zwłoki ze spania w stajni wcześniej, niż zwykle, dzięki temu, że było pochmurno i poranek był chłodniejszy.
W cieplejszym domu by gnił do 12.oo lub 13.oo jak nic.
A tak wstał drastycznie wcześniej jak na niego, bo o 10.oo ;)
Po 1,5torej godzinie szwendania się, picia kawy, jedzenia śniadania, kręcenia skręta itp. nagle poszedł ciąć drewno na opał i żerdzie na ogrodzenie. Hmm..?
Może go tak wzięło na cięcie, gdyż Indianka wczoraj w nocy wkurwiona mocno na niego była o to, że się dobijał i ją obudził i kazała mu dzisiaj spadać na Kętrzyn.

sobota, 2 lipca 2016

Spokojna sobota

Sobota minęła szybko i pogodnie.
Zaowocowała szybkimi rowerowymi zakupami w pobliskiej wiosce, smacznym obiadkiem i ostrzyżeniem 3 owieczek. Czwarta oswobodziła się z uwiązu i niestety uciekła.
Indianka upiekła też dwie pizze. Będą na jutro na lunch lub obiad.
Multum naczyń zmyła. Jeszcze kilka garnków zostało do szorowania na jutro.
Wygodny materac sprężynowy zniosła ze strychu domu na dół.
Chciała go zanieść do stajni na strych, dla Kamyka. Poprosiła Kamyka o pomoc. Ale wykręcił się byle czym :)) Kombinuje, jakby tu się wlisić do domku Indianki znowu, ale nic z tego :) "Firm, but fair" :)
Roztrzaskane okno i skrzynka mówią: "Nie ma takiej opcji, Kamyk!" :)

Indianka

Obiadek a la Kamyk

Jajka sadzone od swoich kur, surówka warzywna ze swoim szczypiorem.
Kamyk chlapnął sobie keczapu, bo lubi. Indianka wolała bez.
Nawet smaczne wyszło.

Dziś Kamyk zrobił obiadek. Tylko czosnek mu się przyjarał.
Piją brzoskwiniową herbatę i za chwilę będą strzyc 4 złapane owieczki.
Łapanie owieczek wymaga czujności, refleksu, szybkości oraz siły.
Indianka złapała dwie i Kamyk też dwie.

Indianka

Nie chwal dnia przed zachodem Słońca...


Wrócił!
Pobity, skatowany, kuśtykający, z rozbitą głową, niewidzący na jedno oko...
Indianka nie zmieniła zdania co do jego obecności w jej domu i na Rancho, ale z uwagi na jego upór i stan zdrowia, pozwoliła mu tymczasowo spać na strychu w stajni, gdzie mu pościeliła plandekę, dała grubą kołdrę, wełniany koc i poduszkę. Jednakowoż doradziła mu, by jechał do Kętrzyna, do rodziny, lub na farmę, by nie siedział u niej, bo ona nie chce go tutaj.

Nie wie, co ma z nim zrobić. Nie chce go tutaj, ale też nie chce by go policja zatłukła. Kamyk twierdzi, że został skatowany przez policjantów podczas zatrzymania i na Komendzie.

M.in. dostał kilka razy z całej siły książką w głowę, w której tkwiły nie usunięte kawałki szkła.
Szkło przesunęło się 6 cm dalej i wbiło w czaszkę. Krwiak pękł i wylała się krew. Grubszy policjant rozerwał mu też dwa nerwy głowy. Kamyk oślepł na jedno oko.

Ma mieć operację pod koniec miesiąca. Rano w szpitalu w Olecku zrobił obdukcję i dostał skierowanie na zabieg do Białegostoku.
Przykuśtykał na Rancho po południu w piątek 1 lipca. Ma pękniętą kość strzałkową w nodze.

Ledwo chodzi. Mówi, że 4 gliniarzy go skopało na Komendzie i jeszcze dwóch w nocy w celi mu dojebało.

Normalnie ręce opadają. Indianka chciała by go usunięto z Rancha, ale nie by go katowano. To nieludzkie. To patologiczne, przestępcze zachowanie gliniarzy, jeśli to prawda. Obrażenia i zeznania Kamyka, wskazują na to, że to prawda. Szpital potwierdził obrażenia na piśmie. Lekarz zeznał i potwierdził w prokuraturze.

Teraz Komenda i Prokuratura będzie musiała się nieźle natrudzić, by sprawę zatuszować.

piątek, 1 lipca 2016

Wolna! :)))

I cóż? Nie ma bandyty już :)))

Indianka