piątek, 8 stycznia 2016

Bochen

Indiance śni się dziś jej wakacyjny bochen chleba... :)

Pora na chleb


Indiance skończyło się pieczywo. Wczoraj odmroziła drożdże. Dzisiaj chciała piec chleb, ale czasu zbrakło. Za to Elf Kosiarz przywiózł i sprzedał jej kolejną belę siana i wstawił prowizorycznie na kołkach okno w kurniku. W poniedziałek powinna przyjechać pianka montażowa do zamocowania i uszczelnienia tego okna.

Kosiarz zabrał też łańcuch do korekty i agregat prądotwórczy do naprawy. Młody towarzysz Kosiarza odpalił starą piłę Indianki i pociął słupki na połowę, tak by weszły do pieca. Jeśli się dogadają, dostanie tę piłę za darmo, o ile pomoże jej pociąć i zwieźć z pola drzewo. 

Póki co Indianka pali suchymi słupkami. Za późno przyjechali, by można było iść na pole ścinać drzewa. Było już ciemno, poza tym śpieszyli się. Ale Kosiarz naostrzył dobrze łańcuch i dzięki temu pocięli stertę suchych słupków pod domem.

Przy okazji Indianka dowiedziała się, że dwa tygodnie temu zmarła jedna z jej sąsiadek, którą kiedyś bardzo lubiła. Szok i niedowierzanie... Szkoda sąsiadki :( Jeszcze mogła długo pożyć... Już nie będzie okazji się na nowo zaprzyjaźnić...
Tutaj, na Mazurach Garbatych ludzie tak szybko i łatwo gasną.
Za szybko i za łatwo... Nie dbają o siebie!

Tymczasem piec buzuje cudnie. Szkoda, że ciasta nie zamięsiła na chleb. No, ale zajęta była obrządkiem, a potem zbieraniem gałęzi na rozpałkę i rozpalaniem w piecu. Następnie musiała pokierować elfami, by we właściwym miejscu ustawili belę i prawidłowo zamocowali okno. Ale jutro rozrobi ciasto na chleb, bułki i słodki placek :) Opał na dwa dni jest. Starczy i do upieczenia :)

Indianka

czwartek, 7 stycznia 2016

Piękny mróz na szybach


Mrozio w gabineciku Indianki przypomniał jej o tym, że należy codziennie palić w piecu i nie żałować poweru.
Okay! Piłę odpalił listonosz, ale krótko się nią cieszyła Indianka.
Ledwo zaczęła ciąć suche gałęzie pod domem, gdy łańcuch spadł i się uszkodził. Ząbki wchodzące w prowadnicę zadarły się nieco. Trzeba będzie wygładzić pilnikiem. Gorzej z niektórymi oczkami, które zacięły się i nie obracają na nitach.
Spróbuje je odblokować delikatnie stukając młotkiem.
Szkoda, że łańcuch spadł. Musiał się jakoś zaczepić o suche, twarde patyki. Nie zdążyła przeciąć tych za długich do pieca kłód. Teraz musi się męczyć z piłą ręczną. Sporo czasu zajmuje 
przecięcie grubej kłody na pół.

Indianka

środa, 6 stycznia 2016

Lesby niezadowolone z ugoszczenia 4 Mongołów :-) :-) :-)

Muszą być one bardzo zdesperowane, jeśli wzięły w ciemno czterech Mongołów na chatę :-) :-) :-) hahaha!!!
Pewnie liczyły na 4 pozytywne referencje, aby zatrzeć niesmak CouchSurferów, po tej serii świństw jakie mi wyrządziły... :(
Najwyraźniej wszyscy normalni ludzie omijają je jak śmierdzące łajno... i słusznie... :-) A jakie oburzenie, że Mongołowie nie dotrzymali ustaleń ich pobytu :-) Tak, jakby ONE dotrzymywały ustaleń dotyczących ich pobytów, np. na mojej farmie...
Innym ludziom lubią wytykać różne drobiazgi, ale same uważają się za święte krowy, których żadne ustalenia i zasady nie obowiązują...
Odpychające, egoistyczne kobiety.

Opinia lesb o ich gościach:

We hosted 4 friends of Abylai for one night, when they were visiting Cracow. 
Overall, it was a positive experience - but we'd like to point out the things which were not so perfect, just for the record. Firstly, at the moment of the request, Abylai's CS profile was completely empty, with no information given. We had to ask questions to get to know the basic stuff. Secondly, we agreed to host 3 guys, but when we came home (we had passed the keys earlier), 4 people were present, and Abylai was not one of them. And this was in spite of the fact that I had already quickly arranged two extra places for them at my sister's place (also a CS member). 

So, keeping to the former agreements, and letting the host to know the actual guests - those could definitely be a "space for improvement". 
BUT, on the other hand, the guys were very undemanding guests, basically just wanting a place to sleep; so in practical terms it didn't make us a lot of difference to host 4 instead of 3. They were also very nice, friendly, clean, and they didn't bother us in any way. We didn't really talk a lot as the guys were tired, but that's ok with us, of course. 
So, overall, it was OK to host them - but we can only say it about Abylai's friends, Abylai himself was not our guest.

Serce domu Indianki

Sercem domu Indianki jest jej megapiec :-)
Działa znakomicie, pod warunkiem, że jest co do niego włożyć.
Dziś także nie udało się odpalić piły, ale wyzbierane wczoraj i dziś kłody i suche słupki dały żarliwą moc :-)
Całe szczęście, bo temperatura w domu spadła do 4 C.
W tej chwili, po rozpaleniu pieca i jego rozbuchaniu już jest 17 C w okolicach łóżka Indianki, a tuż przy piecu wielki żar nie do zniesienia.
Można by chleb upiec, ale Indianka obrządkiem i zbieraniem drewna dziś zajęta była i czasu na zrobienie chleba zabrakło.
Teraz zmęczona i śpiąca i nie chce jej się. Za to ugotowała bigos i ziemniaki. Chyba i tak go nie zje, bo zbyt zmęczona i nie ma apetytu.

Dziś w południe ją i jej zwierzęta szpiegowało białe auto na miedzy zachodniej.
Konie zauważyły intruza i psiaki wszczęły jazgot. Auto po chwili odjechało, gdy Indianka ruszyła w jego kierunku.
Wygląda na to, że to nie koniec polowania na Indiankę.
Przydałaby się jakaś bratnia dusza w domu na wszelki wypadek.

wtorek, 5 stycznia 2016

Kochane ciepełko


Indianka robi co w jej mocy by utrzymać miłe ciepełko w domu.
Na foto przebudowane przez nią palenisko, mające na celu zoptymalizowanie wykorzystania opału nie tylko do celów grzewczych, ale i do gotowania. Na widocznym ruszcie, po wypaleniu i opadnięciu polan pod ruszt, jest miejsce na dwa garnki lub jeden rondel do gotowania lub pieczenia.
Także blacha górna dzięki ułożeniu polan wyżej, nagrzewa się mocniej umożliwiając szybsze gotowanie na piecu.

Indianka

Dowód pijaństwa Kamyka

Oto dowód libacji, jaką sobie urządził na jej ganku 30 grudnia 2015 roku zbój Kamyk. Indianka zabezpieczyła te dowody jego pijaństwa. Kamyk ma indiański zakaz zbliżania się do jej rezydencji, po tym, jak zniszczył jej kolejne okno. 

Indianka

Suchoć do wycinki

Na wycinkę czeka oto ten suchoć. Bardzo dobre do palenia, suche drewno. Indianka otrzymała zezwolenie na jego wycinkę na piśmie. Tylko żeby jutro piła zaskoczyła!

Indianka

Opał


Indianka dziś próbowała naciąć kolejną partię suchego drewna, niestety nie udało się odpalić piły spalinowej :(
Z trudem uzbierała na polu dostateczną ilość drewna do pieca na dziś. Jutro musi koniecznie odpalić piłę. Inaczej będzie marzła.

Indianka

Dostęp do świeżej, bieżącej wody

Jak widać na załączonych fotkach, wodopój Indianki nie zamarza mimo wysokich mrozów. Zapewne dzieje się tak, gdyż źródło z wodą wybija spod ziemi, która chroni wodę przed zamarzaniem. Przez trzynaście lat gospodarzenia Indianki źródło nie zamarzło ani razu!
Nawet przy minus 42 stopniach Celsjusza!
Bywało, że gdy niosła wiadra z wodą do stajni w temperaturze minus 42 C - nim doniosła je, woda w wiadrach zamarzała. W źródle zaś nie.

To cenne, czyste źródło z którego Indianka poi wszystkie swe zwierzęta i sama korzysta. Czysta woda spływa ze wzgórz nieskażona żadnym ściekiem komunalnym czy przemysłowym.
Woda zasilająca źródło jest naturalnie filtrowana przez grube warstwy żwiru i piasku wzgórz w które wnika. W źródle wybija krystalicznie czysta.

Od dziesięcioleci, a możliwe że i od setek lat, dzikie zwierzęta z całej okolicy piją tę wodę.

Odkąd mieszka tu Indianka i odkąd nauczyła konie, kozy, owce, psy i koty oraz drób z tego źródła korzystać samodzielnie - zwierzęta same się obsługują. Zwierzęta Indianki przychodzą do wodopoju zrobionego ze źródła pić kiedy chcą i piją ile chcą. Nie ma lepszego wodopoju w kraju, niż ten. 

Budzi on zazdrość pokracznych idiotek internetowych, które tworzą fałszywe pomówienia na jego temat.

Źródło to nie przepływa obok żadnego siedliska, które by do niego spuszczało ścieki. W ogóle to źródło nie przepływa obok żadnych siedlisk z wyjątkiem siedliska Indianki, a Indianka do niego żadnych ścieków nie spuszcza. Indianka to ekolog z krwi i kości i nigdy by czegoś takiego nie zrobiła, tym bardziej, że korzysta z tej wody. Woda w źródle jest czysta i zdrowa. Można pić na surowo. Poprzedni właściciel tak czynił. Indianka na wszelki wypadek wodę przegotowuje, zwłaszcza gdy używa jej do mycia naczyń na mleko, które nastawia na ser.

Indianka

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Syfiarze atakują!

Pani syfiara z facebookowego profila zajmującego się z chorobliwą nienawiścią zwalczaniem Indianki, znów zaatakowała Rancho Indianki. Dla tej kobiety pozbawionej sumienia, nie ma nic świętego.

Z zimnym wyrachowaniem posługuje się urzędnikami i policją aby zaspokoić swoją wrodzoną ciągotę do szkodzenia innym i czynienia zła za wszelką cenę. Jej motywy są bardzo prymitywne i przyziemne - to zwykła, prostacka zawiść i chęć podbudowania jej skrajnie egoistycznego ego. Wskazuje na to treść donosu, którą Indiance uprzejmie udostępniła pani inspektor.

Rano skoro świt te chore psychicznie i umysłowo, syficzne babsko wysłało donos do lokalnego inspektoratu weterynarii.

Wpierw przybył chłop ze zbożem, które to zboże zamówiono, ponieważ była okazja darmowego transportu (jeszcze dostateczny zapas zboża na Rancho był i nie było potrzeby kupowania na hurra kolejnych worków) jako że Elf Kosiarz miał jechać do Indianki samochodem, by naprawiać okno i w związku z tym miał przy okazji przywieźć kilka worków zboża od chłopa. Na razie okno musi poczekać na piankę montażową, więc przyjazd Kosiarza odwołano. W tej sytuacji właściciel zboża się zmobilizował i zboże przywiózł osobiście, póki nie ma chlapy, na którą się zanosi w związku z nadchodzącym gwałtownym ociepleniem.
Zaraz po chłopie ze zbożem na Rancho przybyli inspektorzy Ewa i Kornel oraz dzielnicowy Warsiewicz plus jeszcze jeden policjant.

Według nowego unijnego prawa dającego uprawnienia obcym w ingerowanie w cudzą własność jaką jest czyjeś gospodarstwo i zwierzęta, inspektor może:
- przy przeprowadzaniu kontroli korzystać z pomocy Policji (jeśli jest to niezbędne).
W tym przypadku, asysta policji była całkowicie zbędna, tak jak latem po donosie na suszę panującą na rancho (susza panowała w całym kraju, ale tylko Indianki gospodarstwo zostało w związku z tym skontrolowane). Takie nadużywanie uprawnień przez lokalną policję nosi znamiona nękania. Ten sam dzielnicowy poinformowany o nękaniu Indianki poprzez osoby prowadzące wiadomy profil na Facebooku - nie wyraził nawet szczątkowego zaintetesowania przestępstwem, jakim jest stalking. To mówi samo za siebie o uczciwości lokalnej policji.

Podczas tej interwencji miało miejsce także inne wykroczenie, tj. bezzasadne wezwanie policji.
Nie było żadnej konieczności asysty policji podczas tej zwykłej kontroli weterynaryjnej. Właścicielka gospodarstwa i zwierząt umożliwiła inspektorom wgląd w jej gospodarstwo i zwierzęta bez problemu.

Zaś gdy niemal rok temu, Indianka wezwała policję do świetlicy w Sokółkach, w której jej zakłócano spokój i dokuczano - przybyły niechętnie patrol nie tylko nie upomniał świetliczanki Krychy, nie wlepił jej mandatu za zakłócanie spokoju i dręczenie użytkowniczki, ale wręcz przeciwnie - zaatakował Indiankę groźbą wlepienia jej mandatu, za rzekomo bezzasadne wezwanie policji. Mało tego, komenda w expresowym tempie złożyła wniosek do Sądu o ukaranie Indianki. W tej sprawie toczy się postępowanie przed Sądem w Olecku. Przeciwko Indiance. :((( W związku z tą sprawą, która nosi znamiona policyjnego odwetu, Indianka jest ciągana po sądach i psychiatrach. Te celowe i świadome działania funkcjonariuszy policji nadużywających swych uprawnień wobec Indianki z jednej strony i niedopełniających swych obowiązków służbowych w obliczu wykroczeń i przestępstw czynionych na szkodę Indianki z drugiej strony - noszą znamiona stalkingu. Ucierpiał też Kamyk, który został 30 grudnia 2015 roku ukarany dwoma bardzo wysokimi mandatami za zakłócanie spokoju i nieobyczajne zachowanie. O ile Kamyk grzeczny tego dnia nie był, o tyle Krycha nie raz i nie dwa awanturowała się w świetlicy w Sokółkach i nigdy nie została za to ukarana, a nawet nie upomniana. Razi nierówne traktowanie i niesprawiedliwość :(. Uprzywilejowane i pobłażliwe traktowane popełniającej wykroczenia Krychy, i namolne ciąganie po sądach Indianki oraz nazbyt ochocze wlepianie wysokich mandatów Kamykowi.

Zdaniem Indianki, policja olecka osacza ją i nęka wywołując poczucie zagrożenia, zamiast wykonywać swoje ustawowe zadania w obliczu przestępstw i wykroczeń dokonywanych na szkodę Indianki. Świadczy o tym między innymi sposób, w jaki została zatrzymana 16 października 2015 i doprowadzona na komendę. Osobę niewinną, bezbronną, spokojną - wpierw zaatakowano poprzez gwałtowne włamanie się do jej domu wcześnie rano, utrudniano ubranie się, uniemożliwiono wezwanie kogoś do opieki nad jej zwierzętami na czas jej nieobecności, skuto kajdankami jak groźnego zbira, wsadzono do dusznej, ciasnej klatki podrygującej na wertepach tak, że żołądek podszedł jej do gardła i zemdlała. Indianka ma nadzieję, że w końcu ktoś władny zainteresuje się tym, co wyprawia policja olecka i zrobi z tym porządek. Być może jedynym wyjściem będzie całkowicie nowy skład funkcjonariuszy tej komendy włączając w to komendanta?

Co najmniej jeden z banków działających w Polsce, realizuje skuteczną politykę zapobiegania korupcji i przekrętom wśród swojego personelu. Polega ona na tym, że co jakiś czas pracownicy są przenoszeni z jednego oddziału do drugiego. Są tworzone nowe składy załóg takich oddziałów. Osoby sobie obce zaczynają współpracę. Pozwala to uniknąć niekorzystnych zjawisk jak malwersacje, wyłudzenia, kradzieże z kont klientów. Myślę, że warto by podobną politykę wdrożyć w organach policji.

Zaś w wojsku polskim poborowym jeszcze za komuny przyjęto zasadę, by żołnierze odbywali służbę z dala od swoich rodzinnych stron. Cel nie był szlachetny, ale efekt chyba skuteczny. Miał na celu uniknięcie oporu poborowych żołnierzy do strzelania do znajomych ludzi podczas demonstracji i zamieszek.
Władze komuistyczne Polski, liczyły na to, że dzięki oderwaniu od rodzinnych stron, łatwiej będzie zmusić żołnierzy do wykonywania poleceń tego typu.

Chodzi o analogię. Policjanci pochodzący z odległych stron kraju będą w stanie skuteczniej oprzeć się korupcji przez lokalnych kacyków i lokalne układy. Da to bezstronność w działaniu i zapewni wyższą jakość oraz przede wszystkim uczciwość i sprawiedliwość w karaniu miejscowych i zaprowadzaniu porządku.
Skończy się krycie nadużyć i wykroczeń innych policjantów i ich członków rodzin, oraz nadmierne nękanie mandatami i sprawami tych, którzy policyjnych pleców nie mają, a są przez policjantów i ich członków rodzin poszkodowani.

Przybyli obejrzeli ZDROWE, PUCHATE, OFUTRZONE i UWEŁNIONE, NIEzagłodzone, NIEspragnione, NIEzamarznięte zwierzaki, ich paszę i wodopój ze świeżą wodą. Pokręcili się kilkanaście minut po gospodarstwie i odjechali nie znajdując wstrząsających scen zagłady i cierpienia bezbronnych zwierząt opisywanych przez syfiarę na jej profilu facebookowym z odległości 200 km. Pani syfiara w pijackim widzie o świcie ujrzała z tej odległości sodomę i gomorę.

A tu tymczasem zdrowe, puchate i nażarte, dokazujące zwierzaki :-)
Babsku wątroba zgnije i woreczek żółciowy pęknie ze złości :-)

No, ale za to będzie mogła napisać na fejsie, że na rancho Indianki jest przeprowadzanych wiele kontroli i sprawa jest znana lokalnym organom :-)
Ścierwo dba o to, by kontrole napuszczać raz po raz na to Rancho.
Jak nie susza - to mróz. Setki insynuacji na temat Indianki i jej gospodarstwa i zwierzyny. Ta kobieta powinna się leczyć. Ta jej nienawiść do Indianki przeradza się w psychopatię. Psychopatka nęka samotną, ciężko pracującą i niezbyt zdrową fizycznie kobietę.

Takie wywłoki powinno się unicestwiać. To ohydna larwa wgryzająca się w zdrowe ciało, by je zeżreć i zniszczyć. Odrażająca pluskwa.
Pluskwa ma imię. To pani Monika :-) Pluskwa Monika.



Indianka rozpieszcza się :-)

Dziś w noc Indianka rozpieszcza się wysoką temperaturą w domu oraz bogactwem przeglądania różnych artykułów i stron :-)
Jak miło mieć pełny energii tablecik :-)

Podobają jej się stanowcze ruchy PiSu. Prawica zdecydowanie zabrała się za uzdrawianie skorumpowanego i zrujnowanego kraju... Najwyższy czas!

Owieczki z młodymi cicho śpiuchnają na ganku wtulone w siebie.

Owca rasy Wrzosówka to prymitywna owca biologicznie przystosowana do trudnych warunków środowiskowych w tym do mroźnych zim Polski północnej, gdzie jest hodowana od co najmniej tysiąca lat. 
Wrzosówka jest rasą odporną. Dzięki długiej, gęstej wełnie znakomicie znosi mrozy. Nie wymaga ciepłych owczarni. Wystarczy wiata.
Niewybredna ta rasa dokonale wykorzystuje przyrosty pastwiskowe ubogich gleb.  Idealnie nadaje się na łąki ekologiczne. 

Koty leżą pokotem na Indiance :-)
Psiaki w koziarni zakopane w sianie. Nawet nie domagały się wpuszczenia do domu. Mają długą, gęstą sierść i bez obawy siadają i kładą się na lodowatej ziemi czy śniegu. Latają cały dzień po siedlisku kontrolując owce, a nocami sypiają w koziarni z kozami, pilnując by coś drapieżnego tam nie wlazło.
Klacze podskubują belę na podwórku.
Pozostałe owce śpią w owczarni.
Wszystkie zwierzątki w komplecie i na swoich miejscach :-)
Podczas nocnego obchodu siedliska ociepliła okna piwnicy oraz kurnika i zatrzasnęła klapy. Wytworzone w domu ciepło powinno utrzymać się do południa :-)
A jutro kolejny pracowity dzień... :-)







Pozytywne zmiany :-) Koniec z lewacką i niemiecką propagandą w mediach publicznych :-)

Ustawa medialna przyjęta. Kukiz: nie wytrzymałem

Sejm i Senat uchwaliły nowelizację tzw. ustawy medialnej

Sejm i Senat w minionym tygodniu uchwaliły nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, która zakłada m.in. wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia.

Projekt nowelizacji oprócz wygaśnięcia mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia zakłada m.in. zmniejszenie liczebności rad nadzorczych spółek medialnych, a także powoływanie ich nowych organów przez ministra skarbu państwa "do czasu wprowadzenia nowej organizacji mediów narodowych".

- W ustawie medialnej chodzi o jak najszybsze usunięcie aparatczyków partyjnych z TVP - ocenił Paweł Kukiz.

Klub Kukiz'15 wstrzymał się od głosu, jednak sam lider formacji zdradził, że postąpił inaczej. - Nie wytrzymałem przed samym głosowaniem. Przed oczami przeleciały mi twarze dziennikarzy z mediów publicznych i zagłosowałem "za" - przyznał polityk w TVN24.

Paweł Kukiz ocenił, że media publiczne działały do tej pory jak "agencja PR-owa" rządzących i dlatego konieczna była zmiana władz.

Poseł żalił się również, że sam padł ofiarą manipulacji mediów publicznych. Mówił, że z jego ponad 20-minutowej wypowiedzi dla TVP wycięto 15 sekund o podatku katastralnym, pomijając frazę "od sklepów wielkopowierzchniowych". I tak w mediach pojawiła się informacja, która nie była prawdziwa, jakoby Paweł Kukiz był zwolennikiem podatku katastralnego od wszystkich.

Źródło: Onet.

Kukiz ma rację. Media publiczne do tej pory działają jak tuba propagandowa PO.

Szkoda, że klub Kukiza nie zagłosował tak jak on sam...
Błąd!
No, ale przynajmniej szef klubu ma zdrowe odruchy :-)

Indianka

niedziela, 3 stycznia 2016

Unia Korporacyjna szykuje się do kolejnego rozbioru Polski?!

Coś niedobrego robią komisarze unijni wokół Polski.
Gdy poczytałam o skali ich mieszania się w sprawy Polski, krew mi ścierpła. Czyżby szykowali się do jawnego najazdu na Polskę?

Komentarz znaleziony na Onecie:
"No i historia zatacza koło.W XVIII wieku gdy obóz patriotyczny chcąc ratować Rzeczpospolitą uchwalił Konstytucję 3 MAJA koalicja zdrady narodowej powołując się na łamanie praw wolności szlacheckiej poprosiła swoich panów Prusaków i Moskali o pomoc w obaleniu nowych praw. Zakończyło się to 123 letnią niewolą. Dzisiaj koalicja zdrady narodowej PO-PSL-SLD-Nowoczesna postępuje tak samo. Chcąc obalić demokratycznie wybrane władze i zablokować zmiany służące naprawie RP zwraca się do swoich panów z UE którym od lat służą o interwencję i pomoc. "

Czuję, że Unia Korporacyjna nam zagraża. :(((
Mogą nas najechać Niemcy. :(((

Spokojnie i przyjemnie...

...spędza Indianka pierwszą niedzielę nowego roku.
Dzionek, ten niezwykły pracuś spędził jak zwykle bardzo pożytecznie.
Rankiem: jak zwykle obrządek licznych Indianki zwierzątek. W południe porządkowanie piwnicy i kuchni.

W kurniku ociepliła zimną blachę wełną swych owiec, gdyż akuratne worki jej miała pod ręką. Za kilka dni, gdy dotrze do niej pianka montażowa - elf Kosiarz wstawi okienko ponownie. Póki co, trzeba było czymkolwiek zabezpieczyć przed mrozem oblachowany otwór okienny.

Zanim zatrzaśnie klapy piwnicy na zimę i póki cokolwiek w niej widać - zaczęła jej porządkowanie, a właściwie wznowiła tę czynność po kilkudniowej przerwie.

Donice i skrzynki na sadzonki przenosi do najciemniejszej części.
W jasnym pomieszczeniu zaś planuje urządzić ciekawą izbę, którą zamierza ogrzewać w razie potrzeby. W tym celu trzeba będzie przerobić rurę dymną, w ten sposób, aby dało się ją dopasować do prostokątnego czopucha piecokuchni.

Podłoga w tej izbie jest ceglana. Sufit sklepiony, ceglany. Ściany kamienne, łukowate. Fajne pomieszczonko. Warto poświęcić mu indiańską uwagę.

Dziś, ani wczoraj nic nowego się nie urodziło, ale Indianka ma baczenie na swoją zwierzynę. W nocy wychodzi na obchód budynków stajennych i wypatruje, oraz nasłuchuje uważnie, czy aby nowy dzidziuś się nie pojawił. W sumie kilka/klikanaście razy dziennie zagląda do budynków, więc nic nie może umknąć jej uwadze.

Maluchy urodzonone wcześniej wszystkie są w znakomitej kondycji.
Zwłaszcza jedna dzidzia zachwyca gabarytami. Jest wielka. Będzie wielka :-) Wielka i masywna. To córuś Miśka. Fajna dzidzia.

Indianka wielce kontentna ze swojego inwentarza. Będzie miała z owieczek wiele pięknych run wełny. Trzeba pomyśleć o jego zagospodarowaniu.

W domku ciepło. W piecu gwałtownie bucha wielki ogień.
Indianka delektuje się miłym ciepełkiem rozchodzącym się po domu, ale jutro trzeba dociąć drewna opałowego.

sobota, 2 stycznia 2016

Słoneczny dzień stycznia

Słońce okazało swoją łaskawość Indiance oblewając ją i jej rancho czystym blaskiem. Szczególnie kolorowe klacze wyglądały w tym blasku przepięknie. Zasiliło solarek, a Indiance dodało wigoru, dzięki czemu ochoczo ruszyła na podwórek by czynić obrządek wśród swych licznych córek. Wsio nakarmione i napojone. Przebudowała ganek by zrobić więcej miejsca dla matuszek z małymi. Wszystko cacy. Szło gładko, jak po glacy :-)

W owczarni dościeliła w dużych boxach.
Na polu znalazła trochę suchych gałęzi do pieca.

Sprawdziła wodopój, czy aby nie zamarzł. Jest okay. Woda płynie i płynąć będzie całą zimę, bo tak jest od 13 lat, jak Indianka tu mieszka. Woda wypływa spod ziemi, więc jest cieplejsza niż wody otwarte. Dzięki temu struga nigdy nie zamarza. Woda w strudze Indianki jest czysta, przezroczysta, gdyż nie przepływa obok siedlisk sąsiadów. Nikt do niej nie spuszcza nieczystości komunalnych ani zwierzęcych. Woda spływa bezpośrednio z mocno pagórkowatych pól i pastwisk, gdzie jest filtrowana przez grube pokłady piachu i żwiru. Można pić na surowo. Poprzedni właściciel gospodarstwa tak pił - wprost ze strugi.

Dzikie zwierzęta z całej okolicy przychodzą pić ze strugi Indianki, gdyż jej woda jest najczystsza i zimą najcieplejsza. Z tej strugi piją zwierzęta Indianki od lat, odkąd nauczyła ona je z tej wody korzystać. Z tej strugi wodę do domu i do pojenia zwierząt bierze Indianka.

Wszystko na ranczu Indianki jest pod jej kontrolą. Najlepszą z możliwych kontroli, bo pod okiem bardzo dobrej Gospodyni, jaką jest Indianka.

To zadziwiające, że tylko jedna osoba obsługuje tyle zwierząt i daje radę je ogarnąć :-)
Byłoby jej łatwiej, gdyby nie musiała jeździć na te debilne sprawy wytaczane jej przez policje o różne wyssane z palca duperele.

Sporo czasu marnuje na to, zwłaszcza, że sędziów poniosła całkiem fantazja i obsesyjnie każą ją wywozić na bezsensowne badania psychiatryczne przy każdej gównianej sprawie o gówniane, wyssane z palca wykroczenie. Taki wywóz to zmarnowane kilka dni, bo powrót stopem z odległego o 80 km Węgorzewa to mordęga wysysająca siły z chorego fizycznie człowieka. Po takiej zsyłce kilka dni dochodzi do siebie. Tak jej organy ścigania i uciskania utrudniają gospodarzenie i właściwą opiekę nad jej zwierzętami.

Sądowi nie wystarczy, że raz psychiatra napisał mu, że Indianka jest zdrowa na umyślnie i psychicznie. Sąd ma wątpliwości, gdyż Indianka się broni przed oszczerstwami pisząc kolejne wnioski dowodowe. Broni się, zamiast dać się pokornie skazać za coś czego nie zrobiła? Zaiste podejrzane. Wszak monopol na prawdę mają sądy, a nie jakaś biedna rolniczka. Więc jest wysyłana na kolejne uciążliwe badania pod przymusem.

Taka przemoc to jest kara sama w sobie, stosowana na niewinnej osobie.
Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Bym prosiła Sejm, aby odebrał sędziom takie uprawnienia. Są one sprzeczne z Konstytucją RP.

Niewinnego, nieskazanego człowieka nie powinno się w ten sposób szykanować, albowiem jest to pogwałcenie podstawowych wolności i praw człowieka.

Oni mi po prostu zatruwają życie. Nękają :(((



piątek, 1 stycznia 2016

Wieczorny wypoczynek Nowego Roku 2016

Troszkę energii jednak na tej starej baterii było, więc Indianka spędza wieczór czytając sobie wybrane artykuły na Onecie. Towarzyszą jej kocice wtulając się czule w jej ramię. W piecu bucha ogień. Ciepło rozchodzi się po mieszkanku Indianki. Miło i przyjemnie.

Na kolację zjadła bułki z miodem i popiła ulubionym liptonem. Trzeba będzie dla oszczędności i zdrowia nastawić herrrbi badylanę jutro. Można by i dziś, ale Indianka umordowana i nie chce się jej wstawać by przygotować garnek i badyle. Poza tym jest przyszpilona do łóżka kocicami, których nie chce ruszać - tak słodko wyciągnięte są, że aż grzech je niepokoić :-)

Dziś nie miała czasu gotować porządnego obiadu, ale jutro upiecze sobie kurczaczka i ugotuje ziemniaki oraz doda surówkę z kiszonej kapusty. Udka mrożą się w skrzyni na nieogrzewanym strychu.

Dobrze by było jednego zwierzaka ubić na mięso, ale ci unijni komisarze nacudowali tyle ciężkostrawnych, faszystowskich, antypolskich przepisów, że nie wiadomo jak się do tego zabrać by nie zadrzeć z władcą wszystkich zwierząt w powiecie czyli naczelnym inspektorem weterynarii. No bo on przecież osobiście wykosztował się na zakup zwierząt, hoduje zwierzynę latami, dba o nią, karmi, poi, obornik wyrzuca, ogrodzenia buduje, budynki bieli i reperuje - to mu się należy decydowanie czy parobek polski może zjeść barana ;-)

Indianka się zaczyna zastanawiać, czy skoro ma tych owiec tyle ile ma, nic nie można zabić bez straty i bez zgody wielmożnych komisarzy unijnych, owieczki się mnożą - coraz ich więcej - to czy Indianka jest już bacą? Od jakiej ilości owiec człowiek zamienia się w bacę?

Gór tu dużych nie ma, ale są konkretne wzgórza. Azali jest Indianka bacą? :-) I czy domek Indianki to bacówka? :-)

Indianka ma prośbę do Sejmu, by przyjrzał się tym nowym chujowym przepisom zabraniającym rolnikom ubijania własnej zwierzyny na własne potrzeby.
To jest nieludzki przepis. Nielogiczny i krzywdzący, naruszający prawa własności i prawo do normanego życia, do jedzenia zdrowej żywności wyprodukowanej na własnym gospodarstwie. Unia Korporacyjna czyli działająca na rzecz zabezpieczania interesów handlowych i biznesowych wielkich korporacji - nas rolników polskich zmusza do nieopłacalnych czynności. Do wywożenia na własny koszt zwierzaka do rzeźni i płacenia rzeźnikowi za ubój i podział mięsa. W przypadku kozła czy barana te koszty są całkowicie nieopłacalne, przewyższające wartość ubijanego zwierzaka. Nadto zimą na Mazurach nigdzie nie można dojechać, bo drogi tutaj są beznadziejne, w fatalnym stanie technicznym i po prostu nieprzejezdne. Wysokie mrozy uniemożliwiają odpalenie silnika.
Te ograniczenia unijne są nieadekwatne do polskich, a zwłaszcza mazurskich realiów.
Dlaczego te przepisy nie były konsultowane z rolnikami, których dotyczą?
Unia nie może totalitarnie narzucać nam swoich niedorzecznych ograniczeń dysponowania własnym żywcem.



Szczęśliwego Nowego Roku 2016! :)

Rano, gdy Indianka otworzyła oczy, zobaczyła przed domem swe piękne, puchate klacze wygrzewające swe gęste futra w blasku Słońca. Owce zaś leżały pokotem wokół domu. 

Pojawiło się też nowe młode na podwórku. Indianka wyszła na dwór i zgarnęła młode z matką na ganek, by mieć lepsze baczenie na noworodka. 
Obeszła siedlisko i zajrzała do budynków, gdzie znalazła jeszcze mokre świeżaki. Je też zgarnęła na ganek wraz z ich matką pozwoliwszy wpierw matce uruchomić miłość macierzyńską do maleństw.

Jaki pierwszy dzień nowego roku - taki cały nowy rok. Czyli będzie się darzyło i hodowla owiec się rozwinie :)

W koziarni bez zmian. Kozy dostały siana i wody. Jedno młode wpadło za belę i trzeba było malucha uratować.

Na ganku matuszki owcze dostały od Indianki wiadro wody, siano i zboże.

Poukładała szczapy naciętego drewna, a potem zabrała je do domu.

Zaszła nad rzekę, gdzie pozbierała i poukładała pozostałe suche drewno nacięte dzień wcześniej.

Przywiozła taczkę opału pod dom.
Napaliła fest w domu.

Zabrała się też za porządkowanie w paszarni. Jutro za dnia rozścieli w owczarni ściółkę wrzuconą tam dzisiaj przez okno owczarni. 

Wróciła do nagrzanego mieszkania. Zjadła rybę po grecku.
Już ciemno było. Jadła przy świecach. Nogi grzała przy piecu.

Pora spać. Organizm zmęczony i senny. Duch zadowolony. Inwentarz dorodny i mnoży się szczęśliwie ku pokrzepieniu serca indiańskiego.

Miłe słowa i pozdrowienia znalazła na komórce i na poczcie emailowej. Ktoś o niej myśli ciepło :)

Indianka

Sylwester 2015/2016

2015 szczęśliwy dla Indianki nie był. Może ten nowy będzie ciekawszy? :)
Indianka zadbała by pierwszy dzień nowego roku był obiecujący i pożyteczny. Taki jest. Jaki pierwszy dzień nowego roku - taki cały rok.

Indianka Sylwestra również spędziła gospodarnie. Rano: obrządek zwierzątek. Wcześniej pożegnała zbója Kamyka.
Wyprawił się na nową, podlaską farmę, gdzie dostał właśnie pracę. Do Olecka podwiózł go artycha z Czukt. Dobry uczynek zrobił. Specjalnie drogi nadrobił by zbója wywieźć daleko od Czukt ;))

Wieczorem na rancho przybyły dwa życzliwe elfy drzewne. Prosiły, by nie ujawniać tożsamości na blogu, coby ich współplemieńcy z wioski nie wygnali za pomoc Indiance ;)

Elf Kosiarz przywiózł belę siana do wglądu i na próbę, także stary, zużyty akumulator samochodowy do pożyczenia na Sylwestra oraz kilka szczap suchego drewna do pieca Indianki aby nie zamarzła, bo jej się akurat opał skończył.

Pomogli Indiance odpalić piłę i naciąć suchego drewna na opał, a także przynieśli kłody pod dom. Bóg zapłać, elfiki!

Indianka napaliła w piecu na noc. Zjadła głowiznę z paczuszki od Tomka z okolic Raszyna (podziękowania :)) i poszła spać znużona dniem i chorobą (niedoczynnością tarczycy). Choróbsko się uaktywniło w gardle, bo Indianka zmarzła w stopy i się przeziębiła. Gardło weszło w stan zapalenia. Zaczęła się krztusić. 

Poszła spać nie czekając na północ rozmyślając nad zadaniami 
gospodarskimi które zaplanowała na dzień następny czyli na Nowy Rok.

Indianka

Włamywacz


W środę 30 grudnia Indianka na prośbę Kamyka zawiozła mu jego umowę lombardową do Olecka, którą u niej zostawił wcześniej. Mieli pozałatwiać swoje różne sprawy w mieście i na spokojnie porozmawiać.

Niestety, Kamyk przybył do Olecka narąbany. Był drażliwy i awanturował się bez sensu. Indianka obraziła się i pojechała rowerem załatwiać swoje sprawy, a jemu kazała załatwić jego sprawy i wracać na farmę na podlasiu, tam gdzie pracuje obecnie. Niestety głupi Kamyk (nie da się inaczej skomentować jego durnego zachowania tego dnia) wdał się w sprzeczkę ze strażnikami pod sądem. Wezwali oni policję.

Przybył Warsiewicz z drugim policjantem. Wlepili Kamykowi dwa bardzo wysokie mandaty. Nie wiadomo, czy zasłużył na nie. Może wystarczyło ustne pouczenie lub upomnienie. Jedno jest pewne, Warsiewicz miał okazję by się zemścić na Kamyku za Indianki skargę na jego sposób zatrzymania i doprowadzenia jej na Komendę 16 października 2015.

Drugi pewnik jest taki, że gdy Indianka jesienią wezwała do świetlicy w Sokółkach policję, gdyż Krycha ze stażystką awanturowały się i zakłócały jej spokój w miejscu publicznym jakim jest biblioteka - przybyły wówczas patrol z Bachurską w składzie nie ukarał mandatem awanturujących się kobiet, ani ich nie upomniał. Zaś krótko po tym zajściu Bachurska wraz z Warsiewiczem wdarli się do domu Indianki nadużywając swoich uprawnień pod pretekstem doprowadzenia jej na kolejne bezsensowne badania psychiatryczne na dziwaczne zlecenie sądu. Chorą na zaawansowaną niedoczynność tarczycy (duszności, dławienie się) skuli kajdankami i wsadzili do dusznej klatki na tyle radiowozu niczym groźnego bandytę! :(((

Kamyk wbrew woli i zaleceniom Indianki pojechał na jej rancho podczas jej nieobecności. Wlazł na ganek. Wypuścił owce z młodymi. Wychłeptał dwa dodatkowe piwa. Gdy mu dupa zmarzła, nie mogąc się doczekać Indianki, włamał się przez kurnik do domu. Wywalił okno. Wlazł jej do mieszkania. Gdy wróciła po kilku godzinach, zastała go śpiącego w ciuchach (w tym w śmierdzących skarpetach) w jej łóżku!

Stała nad nim długi moment walcząc z rosnącym, gwałtownym wkurwem i chęcią natychmiastowego wezwania glin.

Wyszła przed dom. Obeszła go dookoła i znalazła otwór, którym wlazł.
Zabezpieczył go blachą. Weszła do kurnika i dodatkowo zamknęła blachę.
Pod otworem stało wywalone okno wraz z futryną.

"Ty chuju! Ty gnoju! Ty łachudro przebrzydła!" - wrzasnęła wściekła.

Teraz kurnik będzie jej przemarzać przez tę blachę.
Kury światła będą miały mało, tylko przez drugie małe okienko. :(((

Wróciła do domu. Pościeliła mu na jego łóżku i kazała się tam przenieść.
Stawiał się. Marudził, że go głowa boli i się źle czuje. Po kwadransie udało się go przetransportować na jego łóżko.

Postanowiła, że rano gdy łach wytrzeźwieje - zrobi mu pranie mózgu.
Tak się też stało. Zbój Kamyk zaliczył potężny opierdol.
Musiał też podpisać zobowiązanie, że do 10 stycznia wstawi okno lub pokryje koszty jego wstawienia.

Tymczasem kury mają ciemnawo i zimno. Niedobrze. Indianka poprosiła elfika drzewnego o pomoc w stawieniu okna. Jak znajdzie czas i piankę - wstawi.

Póki co, musi tam docieplić tę blachę styropianem. Mrozy przyszły!
Będzie też musiała palić w kurniku by woda kurom nie zamarzała.

Indianka