niedziela, 1 listopada 2015

W malinowym chruśniaku

Malinowy chrust
Liście malin
Sonia vel Saba i Czarunia vel Perła
Indianka była dziś w malinowym chruśniaku celem pozyskania surowca na eko herbatkę :)

Dziś zaparzy zielone malinowe liście, a potem już będzie przerabiać chrust :)
Ciekawe, jak smakuje herbata z chrustu malinowego?
Szczeniaki, kozy i kociaki towarzyszyły Indiance w wyprawie po zdrową, polską herbatę :)

Wolność polega na tym, że wolny człowiek robi to co chce i kiedy chce.
Dziś było Święto Zmarłych, ale Indianka jest setki kilometrów od swoich bliskich zmarłych więc dzień ten spędziła pożytecznie na swej farmie.
Ś.P. Babcię ma zawsze w sercu i pamięci niezależnie od pory roku i dnia.

Indianka

sobota, 31 października 2015

Postulaty do nowego Parlamentu Polski

1. Platfusowy zakaz uboju gospodarczego - WON!
2. Platfusowy zakaz sprzedaży świeżego mięsa, wędlin, serów, jogurtów itd. bezpośrednio z gospodarstw - WON!
3. Usunąć z Konstytucji Polski doklejone w złej wierze sformułowanie:
"o ile ustawa nie stanowi inaczej"

Chodzi m.in. o to, że skoro Konstytucja Polski stanowi, że każdy Polak jest wolny,
to żadna ustawa nie może mu tej wolności odebrać nawet na kilka minut bez bardzo poważnego powodu typu zagrożenie życia lub zdrowia.

Nie może być takich sytuacji, że sędzia odbiera niewinnej, nieskazanej osobie wolność i naraża na szykany policyjne tylko po to by ją zmusić do zbędnych badań psychiatrycznych - trzecich z kolei. To jest zamach na podstawowe wolności każdego wolnego obywatela.

Ja się na to nie godzę. Państwo i jego instytucje powinny chronić swoich obywateli, a nie na nich się zasadzać, napadać i upokarzać.

Każdy człowiek ma prawo do zachowania godności osobistej.
Żaden urzędas nie ma prawa upokarzać i poniżać, odbierać wolność i godność ludzką żadnej niewinnej, niegroźnej, nieskazanej osobie.

Jeżeli legislatorzy przemycili taką możliwość psując prawo - powinno to zostać szybko naprawione i na przyszłość uniemożliwione.

Konstytucja RP powinna zawierać niezłomne zasady zabezpieczające podstawowe prawa ludzkie.

Nasza Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej była bardzo dobra.
Platfusy i czerwony beton ją zeszmaciły.

PiS to musi szybko naprawić by niewinni ludzie nie cierpieli i nie byli poniewierani tak jak Indianka, Waldemar Deska czy doktor Kękuś i wielu innych.

Szczytem obłudy jest twierdzenie, że państwo zarządzane przez PO jest państwem sprawiedliwym, bezpiecznym, troskliwym, opiekuńczym. Nic podobnego.

PO pozwala by pacjent umierał na ulicy bez pomocy medycznej.
PO porywa dzieci biednym rodzinom zamiast im pomóc finansowo i materialnie.
PO ukradła emerytury (pieniądze emerytom z Otwartego Funduszu Emerytalnego).
PO truje naród (PO zalała kraj chemiczną, genetycznie modyfikowaną, rakotwórczą żywnością głównie z Zachodu - dba o cudze interesy kosztem zdrowia i bogactwa Polaków).
PO zwalcza rodzime rolnictwo (masa zakazów i kosztownych nakazów przy jednocześnie najniższych w Europie dopłatach rolniczych).
PO zwalcza mandatami wolny handel żywnością na wsi (zakaz sprzedaży mięsa, wędlin, mleka, nabiału w tym sera, jogurtów, jaj i przetworów z gospodarstw).
PO urządza łupieżcze zasadzki na kierowców zamiast remontować i budować dobre drogi.
PO wygnało z kraju za chlebem całe młode pokolenie. W Polsce nie mają szans na dobre życie.
PO wyprzedaje polskie ziemie obcym.
PO wynaradawia Polaków wmawiając im że wszystko co typowo polskie jest złe.

Reasumując:
PO to samo zło!
WON z Polski, larwo co niszczysz ten kraj i Naród!

Zacieranie śladów w toku!

Stara, zasiedziała PO klika co niszczy polskiego patriotę i rolnika intensywnie zaciera ślady swojej przestępczej działalności we wszystkich sferach życia publicznego i tajnego:

"Już we wrześniu "Gazeta Polska Codziennie" alarmowała, że zarządzenie, które wchodzi w życie 1 listopada umożliwia niszczenie dokumentów w instytucjach państwowych. Wśród przygotowanych do tego materiałów są te, które dotyczą m.in. operacji zagranicznych Agencji Wywiadu, raportów ws. przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu a także raportów powstałych po katastrofie smoleńskiej w Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Co więcej, według informacji "GPC" w MSW zniszczeniu mają ulec m.in. dokumenty wytworzone przez komisję Jerzego Millera, byłego szefa ministra spraw wewnętrznych i administracji, która badała okoliczności katastrofy smoleńskiej. Oznacza to zatem pozbycie się dokumentów dotyczących wizyt Jerzego Millera w Moskwie, gdzie dwa razy w 2013 r.

Katastrofa smoleńska

Przypomnijmy. 10 kwietnia 2010 roku w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny rozbił się prezydencki samolot Tu-154M. Na pokładzie maszyny było 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wszyscy pasażerowie tego tragicznego lotu zginęli na miejscu. Polska delegacja leciała na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu.

Wraz z parą prezydencką zginęli także ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi tupolewa. Wśród ofiar byli m.in. Ryszard Kaczorowski, Krzysztof Putra, Jerzy Szmajdziński, Janusz Kurtyka, Maciej Płażyński, Władysław Stasiak, Aleksander Szczygło, Przemysław Gosiewski, Sebastian Karpiniuk, Izabela Jaruga-Nowacka, Piotr Nurowski czy Anna Walentynowicz."

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/gpc-akta-smolenskie-zostana-zniszczone/7683x5

Kto ma dostęp do tych tajnych dokumentów zwłaszcza ujawniających kulisy zamachu na Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i śledztwa w sprawie zamachu smoleńskiego - niech kopiuje, robi skany, foto - niech dokumentuje co się da zanim przestępcza klika zniszczy ważne dowody mordu i osób za niego odpowiedzialnych lub z nim powiązanych!

Dorodne ścinki

Ścinki :-) 
Tym razem Indiance trafiły się wyjątkowo dorodne ścinki w cenie 7 zł za kilogram. Oczywiście nie pierwszej świeżości jak to ścinki, ale jest co jeść na tydzień czasu i czym podzielić się z kotami i psami w razie co. Kotom i psom kupi jeszcze świeże porcje rosołowe po 2 zł za kilogram. Jest na nich mięso, a kości są miękkie dla psów, a nawet kotów.

Wczoraj obserwowała trzech woniejących alkoholem żulików.
Przyszli po zagrychę, ale nie śmierdzieli kasą. Kupili ledwo 3 plasterki drogiego boczku - durne pały zamiast wybrać smakowite ścinki za połowę ceny i tym samym kupić więcej zakąski.

Za to bystra Indianka wypatrzyła dorodne ścinki składające się z plasterków boczku i szlachetnej szynki. Będzie leczo, a i jajecznica na boczku. Niam :)

Na stoisku z pieczywem zaś zaobserwowała zmanierowaną bananową młodzież co nigdy głodu nie zaznała. Śliczna Barbie i zjawiskowy, długowłosy Ken mieli problem z zakupami pieczywa. Na półkach leżało co najmniej 10 rodzajów świeżego pieczywa.
 "Nie ma wyboru!" - skwitowała zdegustowana blondynka. Odeszli zniechęceni od półek... ;)))

"Oho!" - pomyślała Indianka - "Od razu widać, że to pokolenie nigdy nie stało w kilkusetmetrowej kolejce po jeden wydzielony bochenek zwykłego chleba. W głowach im się przewraca od tego dobrobytu!"

Indianka zaś kupiła 20 tanich bułeczek po 15 groszy sztuka.
W wiejskim sklepie są po 40 groszy. Kupiła też chleb z ziarnem, bo lubi. Był niedrogi, po ledwo 2,50 zł/bochenek.

Indianka nabyła też swój ulubiony napój marchewkowy w cenie 1,70 zł za 750 ml tym samym zdobywając zasilanie dla swego nadwyrężonego 5cio godzinną jazdą na rowerze organizmu.
Szklana butelka po soku zaś przyda się do wyrobu koziego jogurtu.

Takim to oszczędnym sposobem Indianka gospodaruje swoimi skromnymi zasobami. Ucz się ciemny ludu! :)

Indianka

Ścinki

Dziś na śniadanie ścinki z najlepszej możliwej wędlinki :-)
Do tego tanie bułeczki z kauflandowej półeczki :-)

Indianka zaopatrzyła się też w dwie nowe, duże, nieprzywieralne blachy,
na których zimową porą będą powstawać ciasta, pizze, zapiekanki i wielkie chlebachy :-)

czwartek, 29 października 2015

Czwarteczek

To ulubiony dzień Indianki. Dziś słoneczny, choć zimny jak na koniec października przystało. Indii dziś zjadła na śniadanie jabłecznik i sernik własnego wyrobu i popiła herbatą miętową z liści mięty zebranych latem nad swoją rzeczką.

Zaraz idzie robić obchód swej licznej zwierzyny, a potem się zabierze za mycie kolejnych dwóch okien. Tym razem w graciarni. W świetle słońca widać doskonale jak bardzo zapyziałe są.

środa, 28 października 2015

Zmęczona


Indianka zmęczona i znużona, ale odwaliła dzisiaj i wczoraj kawał ważnej roboty. To zaprocentuje. Dzięki niewielkiemu zapasikowi energii udaje jej się lepiej kontrolować swoje sprawy.

Poza tym napaliła w piecu, nagrzała wody, zmyła naczynia, gotuje zupę, piecze chleb i ciasto na jutro. Będzie świeże pieczywko na śniadanie i gotowa zupa na obiad.

Prezydent Duda (PiS) zawetował 3 ustawy

Jakie? Te złe i szkodliwe dla naszego kraju!
Wystarczy wyłowić z internetu komentarze oświeconych patriotów polskich by wyrobić sobie zdanie o szwindlach platfusów i ich przydupasów.
Teraz z praworządnym PiSowskim składem Senatu Polska ma szansę obronić się przed całkowitym demontażem gospodarki i zniszczeniem majątku i zasobów naturalnych kraju. Mamy większość parlamentarną!
Naród na wyborach spisał się na medal. Mamy szansę przetrwać rozpad gospodarki europejskiej jeśli właściwie zadbamy o swoją, polską.
Dziękuję tym, którzy głosowali na Prawo i Sprawiedliwość.
Dzięki Wam ocalimy nasz Kraj.

Cytat:
"W nocy z dnia 17 na 18 grudnia 2014 roku miała miejsce próba zmiany Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która umożliwiałaby w przyszłości sprzedaż Lasów Państwowych na zasadach zapisanych w ustawie. Za uchwaleniem zmian głosowało 291 posłów, przeciw było 150 a 2 wstrzymało się od głosu. Do uchwalenia zmian zabrakło zaledwie 5 głosów. Za przyjęciem zmian w konstytucji głosowało PO, SLD, PSL, TR, BiG oraz 11 posłów niezrzeszonych. Przeciw był PiS, KPSP Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina oraz 8 posłów niezrzeszonych.
W czasie kiedy mainstreamowane media karmiły nas nagonką na jedną z posłanek opozycyjnych, która na sali sejmowej spożywała drugie śniadanie, w sejmie trwała debata o przyszłości polskich Lasów Państwowych i polskiej ziemi. 18 grudnia o godzinie 0:45 obecna koalicja rządząca razem ze swoimi "odnogami" próbowała bez konsultacji ze społeczeństwem zmienić Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej.

A tak naprawde społeczeństwo wyraziło swoją opinię na ten temat. Do tej pory zebrano 2,5 mln podpisów w sprawie przeprowadzenia referendum, które dotyczyłoby utrzymania statusu Lasów Państwowych w dotychczasowym charakterze oraz uniemożliwiłoby obcokrajowcom obrotu polską ziemią. Tymczasem kilka godzin wcześniej miało miejsce głosowanie na temat przeprowadzenia takiego referendum. I oczywiście 2,5 mln podpisów nie zrobiło na nikim wrażenia. Za przeprowadzeniem referendum opowiedziały się partie: PiS, KPSP, 30 posłów SLD, 11 posłów niezrzeszonych, 7 posłów BiG oraz 4 posłów TR. Przeciwko była koalicja PO-PSL, 1 poseł SLD, 6 posłów niezrzeszonych oraz 3 posłów BiG.

Czym tak właściwie był odrzucony projekt zmian w konstytucji RP? Przyjęcie tego projektu zmian oznaczałoby otwarcie tylnych drzwi umożliwiających sprzedaż Lasów Państwowych, jeżeli wymagałoby tego "dobro publiczne". W praktyce chodzi prawdopodobnie o pozyskiwanie środków ze sprzedaży lasów na podtrzymywanie bankrutującej III RP. Gdyby doszło do uchwalenia tych zmian to najprawdopobobniej umożliwiałoby to także ostateczne wyrzucenie do kosza 2,5 mln podpisów Polaków, którzy sprzeciwiają sprzedaży naszych lasów i naszej ziemi podmiotom zagranicznym oraz osobom prywatnym.
Czy więc możemy się obawiać, że za kilka lat nie wejdziemy do lasów bo będą one ogrodzone a na ogrodzeniu będzie wisiała tabliczka: TEREN PRYWATNY WSTĘP WZBRONIONY? Wystarczy pojechać do Niemiec żeby zobaczyć jak to tam wygląda. Przed wieloma terenami leśnymi wisi informacja "Verboten". Do takiej sytuacji prowadzi polityka obecnego rządu PO więc to Polacy zdecydują przy urnach czy lasy będą w przyszłości dobrem wspólnym czy będą one zarezerwowane tylko dla najbogatszych."

Zdecydowali :-)
Po wyborach rząd PO pójdzie won i skończy się rozkradanie naszego kraju.
Nareszcie! :-)





wtorek, 27 października 2015

Berta w zaawansowanej ciąży

Bercia bardziej przypomina krówkę lub lochę niż kozę.
Gabaryty ma zaiste potężne - zwłaszcza jak na kozę.
Będzie rodzić lada moment. Indianka zaprowadziła ją do porodówki i pilnuje jej. To raczej sędziwa koza i może mieć problem z porodem. Być może trzeba będzie wyciągać koźlęta z niej. Berta to mądra i spokojna, inteligentna, przyjazna, pewna siebie, dostojna koza. Oby szczęśliwie urodziła zdrowe koźlęta. 
Na pewno będą wspaniałe jeśli się tylko szczęśliwie urodzą.

Czernidlaki?

Czernidłak zwyczajny

Czy to czernidlaki kołpakowate?
Jadalne?


To już jesień


Na foto Czarunia medytuje pod gruszą. A właściwie czai się na kicię ;)

Większość dnia dziś ponura. To już jesień. Dnie krótkie.
Trzeba się śpieszyć z pracami domowymi i gospodarskimi zanim zapadnie zmrok.
Indianka wreszcie przyjęła do wiadomości, że wszystkiego nie zrobi w jeden dzień, ale codziennie coś po troszku i w końcu osiągnie swój cel, jakim jest PRZYTULNY DOMEK i SIEDLISKO.

Na siedlisku błogi spokój. Indianka zaraz zrobi obchód swych zwierzaków i sprawdzi, czy wszystko gra. 

Indianka

Czyste okienka

Tym razem na krótki moment słoneczko rozbłysło dając szansę 
na skuteczne umycie południowych okien na strychu.
Indianka rzetelnie wyszorowała okna wraz z ramami - w kociej asyście. Wszystkie kocięta towarzyszyły Indiance na strychu podczas mycia okien kręcąc się jej pod nogami i rękami oraz wspinając na belki nad nią. 

Indianka

poniedziałek, 26 października 2015

Prawo i Sprawiedliwość wygrały wybory! :D

Indianka obudziła się w wolnym kraju... :-)
Noooo, nareeeeeeszcie skończyła się hujoza rządów platfusów :-) :-) :-)
Pora na kruszenie czerwonego betonu! :-)

Na kogo zagłosowała światła Indianka?

Oczywiście na Prawo i Sprawiedliwość, (na kandydatów PiS - Małgorzatę Kopiczko i Wojciecha Kossakowskiego z okręgu olsztyńskiego) gdyż chce by w Polsce wreszcie zapanowało autentyczne, uczciwe, propolskie prawo i ludzka, chrześcijańska sprawiedliwość.

By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.

Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((

Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
  1. Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Czyli warto było pedałować w tę paskudną pluchę te dłuuugie 13 kilometrów do szkoły w Stożnem :-) (razem w obie strony mordercze 26 kilometrów pod obstrzałem zimnego deszczu... Brrr... Jakże przejmująco zimnego...).
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.

Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.


niedziela, 25 października 2015

Zagłosowane!

Z trudem Indianka znalazła punkt wyborczy dla swojej wioski ustanowiony aż kilka wsi dalej zamiast w pobliskich Sokółkach. Dawniej chodziło się na wybory 2 km do Sokółek. Teraz trzeba przejechać aż 13 km. Na rowerze. W deszcz i zimno. W sumie w dwie strony jest to 26 km. Trzeba końskiego zdrowia i koziego samozaparcia aby komuś się chciało w taką pluchę jechać tyle kilometrów na rowerze! Indianka się zmusiła do tego wyczynu. Przemokła do suchej nitki i wymarzła. Ale głos oddała.

Ze Sokółek drogą asfaltową do Stożnego jest 8 kilometrów, a z Sokółek do Czukt na kolonię jadąc żwirową drogą jest 5 kilometrów. Daje to razem 13 kilometrów w jedną stronę. Są jakieś skróty przez pola, przez Kiliany, ale nikt przy zdrowych zmysłach samochodem osobowym czy nawet rowerem nie jeździ przez te koleiny i błoto po deszczu i po nocy  - co najwyżej traktorem. Jak ktoś nie zna tych skrótów to może i w dzień zabłądzić, a co dopiero w nocy!

Szkoda, że lesby się nie wpieprzyły w te drogi polne, gdy człapały do Indianki w deszczu 3 lata temu latem. Wdepłyby w jakie bagno i utopiłyby się pożytecznie co uchroniłoby Indiankę od ich obłudnego, judaszowego towarzystwa i zaoszczędziłoby Indiance tony przykrości jakie na nią ściągnęły te dwie gładkie żmije... Och, jaka szkoda, że nie polazły skrótem... Byłby spokój!


sobota, 24 października 2015

Czyste okienko

Dziś słoneczko zaświeciło w okna domku Indianki i pokazało, które należy umyć. Indianka umyła dwa z nich. Dwa kolejne zostały jej na jutro.

Uporządkowała kolejną partię szpargałów rozmaitych.
Zamknęła je w czyste, estetyczne pudełka. Pudełka opisała.

Chora owieczka nadal niedomaga, ale ma się już znacznie lepiej.
Indianka osobno karmi ją i poi oraz przemywa skaleczenie nogi wodą utlenioną.

Indianka przygotowała sobie sprzęt i narzędzia. Jutro skręci nową, mocniejszą instalację solarną. To tylko 55 Watt, a o tej porze roku da pewnie ledwo 5 Watt mocy, ale lepszy rydz niż nic. Chociaż komórkę może się uda naładować. Mieszkając wśród wrogów trzeba mieć własne zasilanie. Niezależność to podstawa.

Indianka

Sobotni coconing

Indianka odpoczywa w kojącym otoczeniu natury i jej zwierząt po wczorajszym maratonie pisania zażaleń na niegodziwe zatrzymanie jej zacnej osoby.

Zmęczona i znużona była, ale zdążyła. Ah, ledwo 7 dni na złożenie zażalenia. Człowiek zanim się otrząśnie z tej przemocy to kilka dni mija. A termin zawity :) Jak się zażalenia w terminie nie złoży to przepada możliwość dochodzenia swoich praw.
Trzeba się śpieszyć, a tu prądu nie ma by pisać.

Ale Indianka zorganizowała sobie zapasik energii i dalej może działać. Nie jest zależna od kaprysów obrzydliwego trolla świetliczanego. Poradziła sobie alternatywnie.

Teraz oczekiwać będzie na sztampowe policyjne i sądowe pierdu pierdu, że nic się nie stało. Ale kiedyś zmieni się władza a wraz z nią nieuczciwi funkcjonariusze i urzędnicy pójdą pod lupę. Kiedyś oko sprawiedliwego dojrzy zażalenia i skargi Indianki i rozliczy z nich policję, sądy i urzędy. Uczciwie i sprawiedliwie.





Indianka

piątek, 23 października 2015

"Dołek"

Poniższy opis dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Policjantka Bachor i dzielnicowy Wars po uprowadzeniu Indianki z jej domu pozwolili sobie zaprowadzić niegroźną, nieskazaną, niewinną osobę na tak zwany "dołek". Było to nadużycie władzy, albowiem tego typu osób nie prowadza się do takich miejsc, gdyż nie ma to żadnego uzasadnienia i potrzeby.

To nie był groźny przestępca czy pijany awanturnik, lecz zwykła, spokojna osoba. Wystarczyło zaprowadzić na komendę do pierwszego z brzegu pokoju by tam dopełnić formalności. Zaprowadzenie na "dołek" nie miało żadnych podstaw. Był to raczej chwyt psychologiczny mający na celu upokorzenie i zastraszanie osoby typu: "Jak będziesz składać zawiadomienia na matkę policjanta - naszego kolegi - to wylądujesz w więzieniu pod byle pretekstem".

Wpierw weszli na komendę policji w Olecku. W "akwarium" siedział Indianki "ulubiony" dyżurny Grzegorz Mikulski. Z zadowoleniem ujrzał Indiankę w roli aresztowanej. Widać to było już zaplanowane z góry gdzie ma iść niewinna Indianka, bo na retoryczne pytanie Bachora "Na dołek?" - dyżurny skwapliwie i z szerokim uśmiechem bez wahania przytaknął.

Bachor też się świetnie bawiła. Z gęby nie schodził jej złośliwy uśmiech.
Zaprowadzili Indiankę do celi przesłuchań. Przez kratkę Bachor zadawała Indiance pytania pisząc protokół z zatrzymania w przyległym do celi pokoiku. Między innymi zapytała, czy Indianka choruje na coś przewlekle. Indianka wymieniła: zaawansowana niedoczynność tarczycy, reumatyzm, słabe serce, choroba lokomocyjna.

Bachor w protokole wpisała: zdrowa. Czyli skłamała.

Potem Bachor gdzieś poszła, a protokół kończył dzielnicowy Wars.
On na żądanie Indianki poprawił wpis w protokole i dopisał wymienione przez Indiankę choroby.

Indianka zapytała, czy może iść do ubikacji. Bachor ją zaprowadziła i stała nad nią gdy Indianka załatwiała się w odsłoniętej do połowy ubikacji.
Drzwi do tej ubikacji miały tylko połowę wysokości normalnych drzwi, także policjantka widziała Indiankę, gdy ta się załatwiała. To też było nadużycie.
Indianka nie jest groźnym przestępcą który miałby chęć czy powód by uciekać z ubikacji. Nie było uzasadnionej potrzeby by ingerować w prywatność Indianki. Załatwianie potrzeb fizjologicznych to rzecz intymna.
W takiej sytuacji policjantka powinna była wykazać się dyskrecją, a nie nahalnym sterczeniem nad osobą. U policjantki widzimy tutaj ewidentny brak kultury osobistej i wręcz żenujące nadużycie stanowiska.

Indianka czekała na ten transport do Węgorzewa od dawna i dziwiła się, że tak długo go nie było.
Co prawda nie miała ochoty być gdziekolwiek wywożona, ale chciała mieć to badanie już z głowy. Policjanci o tym wiedzieli. Indianka dzielnicowemu już dawno powiedziała, że gdy będzie transport ona nim spokojnie pojedzie. Prosiła, by jej drzwi do domu nie wyważać i okien nie wybijać, tylko normalnie zadzwonić na komókę lub zapukać do drzwi.

Potem dzielnicowy zaprosił ją do pokoiku przyległego do celi (widać uznał, że po zrobieniu kupy w ubikacji aresztu przestała być groźnym przestępcą bezwzględnie wymagającym zamknięcia w celi z kratami), gdzie wyjął akta sprawy kradzieży rowera Indianki i akta sprawy pokaleczenia zwierząt Indianki przez Wąsa. Poprosił, by podpisała swoje zawiadomienia wysłane emailem miesiące temu i do tej pory nie rozpatrzone i pozbawione postępowania.

Za plecami Indianki huknął męski głos: DZIEŃ DOBRY!!!
Obejrzała się nieśpiesznie. To policjant Piotr Kacprzyk - szef dzielnicowych.
Przełożony Warsa i dobry kolega syna świetliczanki z Sokółek.
Chyba liczył na to, że Indianka się zlęknie, ale wymęczona jazdą na komendę Indianka ani drgnęła.






Niedysponowana

Indianka źle się dziś czuje. Musi swoje odleżeć. Zajrzała tylko do chorej owieczki. Dała jej jeść i pić. Wypuściła drób. Przyniosła wodę.
Położyła się. Jajniki bardzo bolą. :(

Uprowadzenie - opis transportu z dnia 16 października 2015

Opis niniejszego transportu dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Do transportu niewinnego cywila, osoby nieskazanej, nie poszukiwanej listem gończym, nigdy nie karanej, samotnej, ciężko pracującej rolniczki odpowiedzialnej za stado zwierząt, skierowanej postanowieniem sędziny li tylko na parogodzinne badania psychiatryczne i to właściwie nie wiadomo po co, skoro obwiniona (rzekomej winy nie udowodniono) o rzekomo bezzasadne wezwanie policji (faktem jest, iż od półtora roku ma miejsce złośliwe nękanie Indianki przez lokalną świetliczankę, matkę policjanta) oświadczyła na sprawie, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa oraz nigdy nie była psychiatrycznie leczona, ani takiego leczenia nie wymagała, ani nie wymaga, mało tego - była już wcześniej dokładnie zbadana przez trzyosobową komisję i biegły psychiatra orzekł, że jest zdrowa zarówno psychicznie jak i umysłowo - podstawiono wielkiego busa z klatką z tyłu.

Indianka cierpi na chorobę lokomocyjną od dziecka. Długa jazda telepiącą się budą, którą rzuca po dziurawych mazurskich drogach jak handlującym Żydem po sklepie doprowadza ją do mdłości a nawet omdlenia lub wymiotów. Nadto ma klaustrofobię - źle znosi małe, ciasne pomieszczenia. Dusi się w nich i wpada w panikę. Poinformowała o tym policyjną parę. Poprosiła by pozwolili jej usiąść na siedzeniu w przedniej części radiowozu. Dzielnicowy odmówił.
Kazał jej usiąść w tej małej, ciasnej, niewygodnej i dusznej klatce.

Mogę zwymiotować. - ostrzegła Indianka.
Nieszkodzi, umyje się auto. - odrzekł rezolutnie dzielnicowy Wars.

Zatrzymana i doprowadzana na badanie psychiatryczne czy psychologiczne osoba, ma prawo powiadomić o tym rodzinę, adwokata - kogo chce. Wszak na farmie zostały jej zwierzęta bez opieki, w sumie na cały dzień. Jest potrzeba, by sprowadzić kogoś do opieki na czas badania skierowanej.

Niestety, policyjna para w składzie Wars i Bachor zabronili Indiance powiadamiać kogokolwiek. Tym samym złamali prawo. Mało tego, gdy ukradkiem zadzwoniła do Kamyka by poprosić go by przyjechał na rancho przypilnować zwierząt i by powiadomił o sytuacji Mamę Indianki - dzielnicowy wyrwał Indiance telefon, zabrał jej plecak z jej rzeczami w tym z drugim telefonem i założył Indiance kajdanki. Zatrzasnął drzwi więziennej klatki i ostro ruszył po wertepach. Jechali szybko. Więzienny bus gwałtownie podskakiwał na wertepach.
Indiance żołądek podszedł do gardła. Zemdliło ją. Zrobiło jej się słabo. Miała odruchy wymiotne. Walnęła w ściankę klatki krzycząc, że się źle czuje, by otworzyli okno.
Nie otworzyli okna. Indianka osłabła. Dostała dreszczy. Żołądek czuła w gardle. Była na czczo, więc nie mogła zwymiotować. Okropnie źle się czuła. Rozpłakała się. Na wpół żywą i zemdloną dowieźli ją na parking przed komendą. Tam oddała dzielnicowemu kajdanki z których się uwolniła w klatce.