RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
niedziela, 9 listopada 2014
Ograniczanie swobodnego dostepu do internetu i swobodnego korzystania ze swietlic
sobota, 8 listopada 2014
Poscielone na bogato! :-)
U koni scielila juz po ciemku, ale miala swiatelko na glowie, wiec widziala co nieco. Glownym problemem nie byl brak bardzo jasnego swiatla (przydaloby sie zaopatrzyc w bardzo jasna latarke), lecz dobrych widel. Te male, poreczne gdzies zniknely, a te duze sa polamane i nie ma czym wygodnie i szybko rozscielac slomy.
Za to jest czym nagarniac slome - Indianka ma specjalne, zagiete widly, ktore sa doskonale do rozbierania beli i przeciagania snopow slomy do stajni. Nagarnela prawie cala bele slomy do stajni koni. Wiekszosc rozscielila mniej wiecej rownomiernie po posadzce.
Jutro za dnia poprawi i rozscieli rowniutko i dokladniutko na calej powierzchni stajni.
Zrobila tez w miedzy czasie zmiane warty. Teraz w stajni rezyduje Indiana i Denver. Dakota i Driada na podworku.
Owce i kozy spia na podworku na rozgrzebanych belach slomy, ktore jutro Indianka wciagnie do stajni i kurnika.
Juz 18.00. Jak na chora i tak dzisiaj za dlugo pracowala. Wystarczy.
Posilku cieplego tez nie zjadla, ale jutro sobie to zrekompensuje.
Koza-matka i owca-matka zgodnie spia razem wraz ze swymi mlodymi w jednym pomieszczeniu. Pieknie. Lagodne, dobre mamusie pelne cieplych uczuc. Az milo popatrzec i serce rosnie od tego widoku :-)
Indianka im tam troskliwie dolozyla slomy swiezej, a siano i wode jeszcze maja. Poglaskala mamusie i ich malenstwa i weszla do swego mrocznego i wychlodzonego domu spac.
Dobra Gospodyni
Indianka kustyka, ale powoli zagospodarowuje swoje zapasy. Doglada zwierzat. Odebrala porod od najwiekszej i najsympatyczniejszej owieczki jaka ma.
Zaprowadzila na pastwisko koze mame i jej kozlatko.
Koza ze smakiem skubie soczysta trawe i nabiera pelne wymiona mleka dla swojego kozlecia.
Indianka uwiazala na lace kozly by nie zaczepialy matki-kozy po porodzie.
Z tego samego powodu zabrala sie za baranki. Na razie pozakladala im obroze. Jeszcze ich nie wiaze, bo owca-matka odizolowana w swoim macierzynskim boxie, wiec nie ma takiej potrzeby.
Nakarmila konie, owce, kozy. Bardzo chetnie jedza te owsiana slome. Chetniej niz to drogie siano. Sloma jest super. Drobno pocieta, prawie jak sieczka. Swieza i pachnaca. Do skarmiania owsa i jako uzupelnienie trawy w sam raz. Takze dobrze zastepuje siano.
Urzadzila owieczce-matce bezpieczny box, gdzie nic nie wlezie i nie zezre przychowku. Poscielila sloma owsiana. Dala wiadro wody. Przyniosla siano. Owieczka spokojnie skubie slome i siano. Owca napila sie wody do syta. Na owies za wczesnie. Nie mozna podawac, bo straci mleko i przychowek padnie.
Indianka z ganku wniosla do domu pszenice i ziemniaki. Pszenice wsypala do kasty. Niech zboze oddycha. Sypnela do karmidel kurom do pelna. Niech dziubia i jaja niosa.
Ziemniaki przelozyla do wiader i kustykajac zniosla do piwnicy, gdzie im uszykowala kaste do ktorej wpierw na spod wsypala slome owsiana.
Rozwinela 3 bele slomy. Sznurek przyda sie do wyznaczania ogrodzenia.
Do swietlicy dzisiaj raczej nie pojdzie, bo jej sil nie starczy. Ma jeszcze wiele pism procesowych do przerobienia, ale jest chora i zmeczona, a przed nia dzis jeszcze wiele pracy na podworku, w piwnicy, kurniku i w kuchni. Nie da rady. Poza tym ogarnia ja wstret na mysl o pomarszczonej, zlosliwej gebie Krystyny i jej szykanach jakie z upodobaniem i bezkarnie stosuje wobec Indianki od dlugich miesiecy.
Poza tym ma byc wdrozony, nowy, negatywny regulamin, ktorego celem - zdaniem Indianki - ma byc utrudnienie jej swobodnego dostepu do internetu oraz sprzetu komputerowego zgromadzonego w punkcie PIAP i kawiarence internetowej. Z cala pewnoscia nowy wymysl utrudni jej swobodny dostep do internetu i odetnie ja od biezacego kontaktu ze swiatem. Utrudni to zarowno zmaganie sie ze sprawami sadowymi i administracyjnymi, wynajdywanie dostawcow pasz, jak tez poszukiwania uczciwego, rzetelnego opiekuna dla jej zwierzat w obliczu planowanego wyjazdu. Chyba o to tylko chodzi pomyslodawcy nowego regulaminu, aby utrudnic Indiance i tak juz trudne i ciezkie zycie.
Indianka miala dzis isc na spotkanie z kandydatem na wojta Panem Janem Prosinskim, ale praca i bol nogi oraz zmeczenie jej to skutecznie uniemozliwily. Jednak i tak na niego zaglosuje, gdyz rozmawiala z nim wczesniej i wydaje sie on jedynym przyzwoitym, uczciwym i otwartym na ludzi kandydatem. Indianka lubi ludzi uczciwych i przyjaznych, ludzkich. Jan wydaje sie byc w porzadku.
Na pewno by nie ograniczal dostepu do internetu. Skromny, mily czlowiek, ktory umie sluchac i slyszy. Jezdzi starym samochodem, a nie wozi dupy limuzyna z szoferem, jak np. kandydujacy na wojta Locman (czy to Zyd? - nazwisko wyglada na zydowskie).
Jan Prosinski umie sluchac, a tego daru brak zapatrzonej w siebie wojtowej Zukowskiej. Obecna wojt nie umie sluchac i nie slyszy co czlowiek do niej mowi. Wierci sie, kreci, przerywa wypowiedz petenta, wyglasza frazesy i konczy spotkanie splawiajac byle czym i byle jak. Indianka takiego lekcewazacego traktowania nie cierpi, dlatego przestala chodzic do niej na te jalowe i bezsensowne audiencje.
Ogolnie Indianka brzydzi sie pazernymi gnidami ktore pra po trupach do przodu, byle sie tylko nachapac cudzym kosztem i krzywda. Na takie na pewno nie zaglosuje.
Indianka ma po dziurki w nosie starej ekipy rzadzacej, ktorej brak wrazliwosci na drugiego czlowieka, a ktora twardo trzyma sie przy urzedniczych zlobach od lat. Nigdy nie wybaczy Locmanowi ni Zukowskiej wyrzadzonej jej i Satji krzywdy - zaboru jej psa do bezdusznego, brudnego schroniska.
Pora na swieza krew. Pora na Pana Jana Prosinskiego z Kowal Oleckich - kandydata z ramienia PiS.
24 bele slomy owsianej :-)
Razem ze sloma przybyla pszenica dla kur i worek ziemniakow.
Indianka jest z grubsza zaprowiantowana na zime. Jesli nie wyjedzie, a chyba jednak nie przy takich chamskich numerach pseudo pomagierow - to bedzie musiala dokupic jeszcze ziemniakow dla siebie i pszenicy dla kur.
Koguta cos zezarlo gdy Indianka lezala chora. Trzeba policzyc pozostale kury.
Kozlatko pilnowane przez Indianke ma sie dobrze. Mocne jest i zywotne. Energicznie bryka po lace przy matce.
Rolnik ktory przywiozl Indiance slome bardzo Indiance pomogl wiec zostanie jej stalym dostawca slomy. Pomogl jej poukladac nie tylko swoja slome, ale i siano poprzedniego dostawcy, a takze zawiozl klody do tarcia na dechy. Slome ma w przystepnej cenie po 25 zl za bele, czysta i sucha, nadajaca sie na pasze, a nie tylko do scielenia. Za transport traktorem na trasie 40km bierze tylko 200 zlotych i nie dolicza 10zl od beli za zaladunek i rozladunek jak to robi pazerny ''Brzuchaty'' z Kowal Oleckich. Miejscowy ''Brzuchaty'' za transport na trasie 11 km bierze az 150 zl i dolicza po 10 zl do beli za zaladunek i rozladunek, czyli drogo. Przy 20 belach podraza on koszty transportu o 200 zl, czyli transport w jego wykonaniu to 350zl za ledwo 11 km. Kurewsko drogo. Do tego jest antypatyczny i chamski wobec klientow i nie dotrzymuje slowa. Inni okoliczni maja slome pognita i droga, po 50zl za bele w dodatku robia problem z transportem, wiec niech spadaja na bambus banany prostowac :-) :-) :-)
Indianka juz swojego dostawce stalego znalazla i z nim bedzie wspolpracowac dlugoterminowo. Miejscowi niech sie cmokna w czolo.
No, z paroma miejscowymi Indianka tez juz wspolpracuje. Nie wszyscy z okolicy sa gnojami. Jest paru porzadnych ludzi.
Ogolnie jednak duzo bardziej odpowiada jej mentalnosc i wspolpraca z ludzmi z Podlasia. Sa generalnie przyjemniejsi i mniej problematyczni niz miejscowi. Interesy z nimi to czysta przyjemnosc :-)
piątek, 7 listopada 2014
Kradziez komorki
Niedzielna wyprawa na pola
Pozytywne nastawienie
czwartek, 6 listopada 2014
Bolesne kolanko
Opatrunek
Owinela sie koldra i rehabilituje. Moze samo przejdzie. Musi to wylezec i wygrzac.
Wszystkie zwierzeta z wyjatkiem dwoch klaczy wypuszczone i skubia siano i trawe. Klacze dostaly wczoraj siano na noc. Pozniej Indianka sprobuje wstac i dac im wiecej siana, albo wypusci te dwie na lake.
Chyba nici z wyjazdu, jak tak wyglada "pomoc''.
Indianka potrzebuje pomocy
Kozy, owce i konie same sie pasa na szczescie, ale i tak ktos tutaj powinien byc i miec je na oku.
Ten co tutaj mial byc na probe tydzien wczoraj przyszedl pozno, zanocowal ale nie pomogl nic. Dostal nad ranem telefon w swoich sprawach i pojechal obojetnie. Nie wiadomo, czy wroci, ale raczej nie.
środa, 5 listopada 2014
Koziol morderca
wtorek, 4 listopada 2014
Siano na podwórku
Niestety drogo, bo z daleka. Ok. 80 km siano jechało. Na miejscu w Kowalach Oleckich nie dało się zorganizować transportu, aby z wioski położonej stosunkowo niedaleko bo 12 km - przewieźć sianko na rancho do Indianki. Cóż - dobrze ze się dało przywieźć pasze z innego powiatu. Indianka kupiła jeden transport 20 sztuk bel wielkich, ciężkich po 130 cm średnica, a waga to chyba po pól tony, bo mocno zbite i zamówiła kolejny aby mieć full paszy i ściółki na zimę. Jeszcze potrzebna słoma z dowozem, póki co gorszej jakości bele siana pójdą na ściółkę, gdyż niestety i takie zostały Indiance wciśnięte pomiędzy dobre bele z dobrym sianem. Co najmniej jedna bela jest spleśniała. Tylko do ścielenia od biedy się nada, a była cholernie droga, bo 70 zł/sztukę :(
Niestety - trzeba jednak jechać za te granice i zarobić na swój własny sprzęt rolniczy - traktor i osprzęt czyli kosiarkę, zgrabiarkę, przewracarkę, kostkarkę, przyczepę i robić swoje, pachnące i zielonkawe sianko. Przydałoby się tez stare laki zaorać i posiać świeża trawę z koniczyna i innymi motylkowatymi. Jakby w okolicy był jaki uczciwy dzierżawca, to można by mu było ziemie oddać w dzierżawę i dzielić się plonami, ale wygląda na to, ze nikomu tu ziemia orna niepotrzebna.
Jeśli znajdzie się jaki uczciwy, odpowiedzialny opiekun do zwierząt Indianki - pojedzie. Inaczej nie będzie ryzykować.
Dziś się dowiedziała we wsi, ze Bolesław to kłamczuch. Ten rzekomy "jego kolega z Gdańska" to żaden jego kolega, lecz miejscowy mieszkaniec wioski Żydy, którego naciągnął na wożenie swojej dupy po wsi. Zresztą Indianka z tym mieszkańcem już dawniej gawędziła, ale gdy przyjechał w ubraniu motorowym na rancho Indianki z Bolesławem, to go nie poznała.
Bolesław nie pojechał na motorze do Gdańska czy do swojej mieściny czyli do Starogardu Gdańskiego, jak deklarował będąc u Indianki z motorzysta.
Bolesław najzwyczajniej w świecie wsadził swój tyłek w PKS i tak wybył ze wsi. Co prawda próbował mieszkańca Żyd naciągnąć na wiezienie go motorem do Tczewa, ale mu się ten numer nie udał. :)
Zanim wyjechał, zdążył nałgać we wsi, ze rzekomo przyjechał do Indianki tirem (buhahaa :))) - taksówką w nocy ledwo dotarł na rancho po asyście Indianki - inaczej by spal na dworcu w Ełku... :))))
i rzekomo przywiózł Indiance agregat prądotwórczy... Hmmm... ten który Indianka kupiła kilka tygodni temu i dostała go za pośrednictwem kuriera??? :)))) Bolesław okazał się człowiekiem z wybujałą fantazja. Ciekawe czemu tak kłamał? Może przymierzał się do kradzieży i sprzedania Indianki zielonego agregatu marki barracuda na wsi? To by miało sens - urabianie wieśniaków poprzez wmawianie im, ze agregat jest jego. Może chciał zapłacić agregatem Indianki za przewiezienie jego dupy do Starogardu Gdańskiego??? :))) Kurrrwa! Indianka musi bardziej uważać na te rozmaite łajzy, które pchają się na jej rancho.
Łachudrę do łachudry ciągnie. Indianka wie, kto fałszywie nastawił Bolesława przeciwko Indiance i kto go podwoził usłużnie na żwirówkę swoim autem. Łajzy zawsze się wyczuwają na kilometr i szybko potrafią się skumać.
Nie dziwi w tej sytuacji nerwowa reakcja Bolesława, gdy dowiedział się, ze Indianka wspomniała o nim na swoim blogu wcześniej. Wtedy pisała o nim w superlatywach. Widać sam wiedział, ze nie zasługuje na jej zaufanie, bo już wtedy planował coś nikczemnego i było mu bardzo nie na rękę, ze Indianka o nim pisze na swoim blogu...
Szczęście w nieszczęściu, ze pan Bolek wypierdzielił z Rancha ZANIM Indianka wyjechała do pracy za granice...
Dobrze, ze się szybko wydało, ile jest wart. Ufff... Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, czy czegoś ze sobą nie zapierdolił.
Plecaka i latarki tak czy inaczej nie zwrócił. Za to została jego piżama i portki. Być może potrzebował miejsce w torbie na coś z narzędzi Indianki? Już tak się kiedyś przydarzyło, ze inna łajza przed laty zostawiła swoje manele by wywieźć w swojej torbie Indianki pile spalinowa...
Śliczna dzidzia
Szczęściem koźlątko dziś się odnalazło cale i zdrowe, nienaruszone.
Jednak trzeba pomyśleć o nowym, obronnym psie. Urząd Gminy wyszkolonego przez Indiankę psa Indianki nie chce oddać.
Trzeba rozejrzeć się za szczeniakiem z jakiej bojowej rasy i go od małego trenować, tak jak Indianka trenowała swoje psy dawniej. Jej psina Satja bardzo dobrze strzegła siedliska i inwentarza. Żaden intruz na podwórko nie wszedł.
niedziela, 2 listopada 2014
Uciekajacy pracownicy?
Halloween
Wiekszosc ludzi ja nudzi
sobota, 1 listopada 2014
Alternatywny styl zycia
Wyczerpana
Cel osiagniety - na farme przybyl transport dobrego jakosciowo, porzadnego siana w gigantycznych i ciezkich jak cholera (jej rece to wiedza) belach. Pozostale na podworku bele trzeba wtoczyc do srodka stajni. Dzisiaj Indianka nie ma na to ni sily, ni ochoty. Stawy po calotygodniowym wysilku, a zwlaszcza po wczorajszym zrzucaniu bel z ciezarowki i wtaczaniu bel do stajni bola jak cholera.
Wczoraj przed przybyciem transportu sprzatala stajnie i podworko by zrobic miejsce na bele, wiec gdy ciezarowa dotarla - juz jej watle sily byly nadwyrezone m.in. targaniem nieziemsko ciezkich klod drewna zaoszczedzonych na dechy. Beda te klody do potarcia na deski do zrobienia nowych drzwi do stajni.
Swieto zmarlych
Nachodzila sie dzidzia przez tydzien kilometrami po gminie probujac zalatwic transport do przewiezienia siana. Na daremno. Na 10 proszonych o odplatne przewiezienie siana 8 odmowilo. Dwoch zgodzilo sie, z tym ze jeden chcial absurdalnie wysoka zaplate za krotka, 11km trase bo az 400 zl do tego ciezarowa niewygodna do ladowania kostki bo wysoka burta, a drugi chcial 150zl za 11km, ale gdy Indianka poszla na umowiony dzien i godzine - brzuchaty chlop ja niegrzecznie wyrzucil z podworka.
Do tego jakby sie zmowili na Indianke - zadzwonil inspektor weterynarii ze chce znowu ja nekac kontrola czy ma ona pasze. Co to go obchodzi? Nie partycypuje w kosztach hodowli. A jakby Indianka nie miala paszy to co?
Zapierdolic jej konie? Za darmoche zapierdolic nie placac ani za jej prace i koszty poniesione w hodowle, nie placac za czas i zycie poswiecone hodowli zwierzat? Ani KRUSu nie placa, ani podatku rolnego - za pasze ani uslugi polowe nie placa, za robocizne nie placa tylko brac cudza wlasnosc, cudzy inwentarz gotowi? Co za bezczelnosc! Przeciez te instytucje w niczym nie pomagaja, a tylko nekaja i krzywdza biednych rolnikow takich jak Indianka.
W sumie wyszlo na to, ze wspolczynnik znieczulicy w gminie Kowale Oleckie wynosi 100%. Co prawda kazdy jeden odmawiajacy mial swoje powody by odmowic: a to brak czasu czy nie taki stan techniczny traktora itp.
ale sobie uzywaja swego sprzetu na codzien bez problemu i na biezaco.
2 godzin pozalowali na transport niezbednej na zime dla zwierzat paszy...
Na szczescie Indianka znalazla pasze w innym powiecie, ale to droga pasza i niestety juz jej nie starczy na wymiane drzwi do stajni i budowe boxow dla owiec i koz oraz koni, ktore planowala.
Nie ma wyjscia. Trzeba jechac za granice i zarobic na wlasny traktor, kosiarke, odwracarke, kostkarke i przyczepe do zwozenia siana. Trzeba robic wlasne siano. Lub co najmniej kupic ciezarowke do przywozenia sobie siana od innych. Wtedy bedzie mozna kupowac taniej pasze w roznych miejscach.