niedziela, 9 listopada 2014

Ograniczanie swobodnego dostepu do internetu i swobodnego korzystania ze swietlic

Do dyrektora GCK Kowale Oleckie
Karola Czerwinskiego

W ostatni piatek korzystalam z biblioteki w Kowalach Oleckich.
Mlody mezczyzna korzystajacy z komputera w bibliotece przy okazji ladowal sobie pradem z gniazdka swoj laptop.
Ja takze podladowalam swoj tablet z gniazdka obok.
Uslyszalam od tamtejszej pani bibliotekarki, ze nie bede mogla juz podladowywac sobie tabletu w zadnej bibliotece i swietlicy w gminie Kowale Oleckie, ani korzystac z tabletu podlaczonego na swietlicy. Podobno wprowadza pan nowy punkt regulaminu swietlicy ktory ma tego zabraniac. Czy to prawda?
Kto jest pomyslodawca? Kto ten pomysl zatwierdzil?
Prosze podac: imie, nazwisko, stanowisko, miejsce pracy tych osob.

Czy ten nowy zakaz i zmiany w regulaminie byly konsultowane z uzytkownikami swietlic i bibliotek wiejskich, soltysami, mieszkancami wsi okolicznych?

Czy jest to wylacznie pana despotyczna decyzja nie liczaca sie ze zdaniem i potrzebami uzytkownikow?

Jakie pan jeszcze zakazy ma zamiar wprowadzic do bibliotek i swietlic wiejskich?

Czy wprowadzi pan zakaz jedzenia kanapek i picia sokow na swietlicy? Kogo ma ten zakaz dotyczyc? Czy wszystkich osob przebywajacych w swietlicy w tym swietliczanek czy wylacznie uzytkownikow?

Czy wprowadzi pan zakaz korzystania z lazienek w tym mycia rak w lazience i oplukania butelki po soku?

Czy wprowadzi pan zakaz sporzadzania pism formalnych do urzedow i instytucji?

Czy wprowadzi pan zakaz wydruku, skanowania, kopiowania w swietlicach i bibliotekach?

Czy wprowadzi pan zakaz grania w gry komputerowe i sluchania muzyki na komputerach i ogladania filmow?

Czy wprowadzi pan zakaz zgrywania zdjec z komorek i tabletow?

Czy wprowadzi pan zakaz podlaczania pendrivow i pracy na nich?

Czy wreszcie zainstaluje pan aktualne i dzialajace oprogramowanie antywirusowe na komputerach w swietlicy?

Czy ma pan zamiar  zainstalowac oprogramowanie blokujace dostep do niektorych stron? Jakie strony bedzie pan blokowal?

Czy wprowadzi pan zakaz podlaczania czajnikow elektrycznych i piekarnikow do gniazdek w swietlicach i bibliotekach wiejskich?

Komu i czemu maja sluzyc swietlice, biblioteki i publiczne punkty dostepu do internetu w gminie?

Czy gdy dziecko lub osoba dorosla zje kanapke lub jablko w swietlicy bedzie pan wzywal policje aby ukarala mandatem?

Czy swietliczanki gdy dziecko lub osoba dorosla zje drozdzowke lub jablko beda wzywaly policje by ukarala mandatem?

Czy w zwiazku z zatrudnieniem pana swietliczanek na pelnych, 40 godzinnych etatach wszystkie biblioteki i swietlice beda czynne 40 godzin tygodniowo i przez 40 godzin tygodniowo beda dostepne dla uzytkownikow wszystkie komputery?

Uprzejmie prosze o odpowiedz.

ps. Widze, ze pan startuje na radnego.
Ja na pana glosowac nie bede, gdyz moim zdaniem jest pan zlym czlowiekiem nie liczacym sie ze zdaniem i elementarnymi potrzebami uzytkownikow swietlic i bibliotek, zamieniajacym te miejsca w obozy karne jezace sie od absurdalnych zakazow wymierzonych w uzytkownikow ktorych pan zwyczajnie traktuje
jak bydlo i przestepcow, a nie jak ludzi.

Indianka

sobota, 8 listopada 2014

Poscielone na bogato! :-)

U koni, u matek, u kur! :-) Zostalo jeszcze scielenie w owczarni i koziarni. To juz na jutro, bo ciemno, a Indianka kontuzjowana i nie moze nozki chorej nadwyrezac.

U koni scielila juz po ciemku, ale miala swiatelko na glowie, wiec widziala co nieco. Glownym problemem nie byl brak bardzo jasnego swiatla (przydaloby sie zaopatrzyc w bardzo jasna latarke), lecz dobrych widel. Te male, poreczne gdzies zniknely, a te duze sa polamane i nie ma czym wygodnie i szybko rozscielac slomy.

Za to jest czym nagarniac slome - Indianka ma specjalne, zagiete widly, ktore sa doskonale do rozbierania beli i przeciagania snopow slomy do stajni. Nagarnela prawie cala bele slomy do stajni koni. Wiekszosc rozscielila mniej wiecej rownomiernie po posadzce.
Jutro za dnia poprawi i rozscieli rowniutko i dokladniutko na calej powierzchni stajni.

Zrobila tez w miedzy czasie zmiane warty. Teraz w stajni rezyduje Indiana i Denver. Dakota i Driada na podworku.
Owce i kozy spia na podworku na rozgrzebanych belach slomy, ktore jutro Indianka wciagnie do stajni i kurnika.

Juz 18.00. Jak na chora i tak dzisiaj za dlugo pracowala. Wystarczy.
Posilku cieplego tez nie zjadla, ale jutro sobie to zrekompensuje.

Koza-matka i owca-matka zgodnie spia razem wraz ze swymi mlodymi w jednym pomieszczeniu. Pieknie. Lagodne, dobre mamusie pelne cieplych uczuc. Az milo popatrzec i serce rosnie od tego widoku :-)
Indianka im tam troskliwie dolozyla slomy swiezej, a siano i wode jeszcze maja. Poglaskala mamusie i ich malenstwa i weszla do swego mrocznego i wychlodzonego domu spac.

Dobra Gospodyni

Indianeczka po wysilkach dnia wczorajszego zdeczko odpoczela i razno zabrala sie za swoje zwierzeta i zapasy. Nozka jeszcze boli.

Indianka kustyka, ale powoli zagospodarowuje swoje zapasy. Doglada zwierzat. Odebrala porod od najwiekszej i najsympatyczniejszej owieczki jaka ma.

Zaprowadzila na pastwisko koze mame i jej kozlatko.
Koza ze smakiem skubie soczysta trawe i nabiera pelne wymiona mleka dla swojego kozlecia.

Indianka uwiazala na lace kozly by nie zaczepialy matki-kozy po porodzie.
Z tego samego powodu zabrala sie za baranki. Na razie pozakladala im obroze. Jeszcze ich nie wiaze, bo owca-matka odizolowana w swoim macierzynskim boxie, wiec nie ma takiej potrzeby.

Nakarmila konie, owce, kozy. Bardzo chetnie jedza te owsiana slome. Chetniej niz to drogie siano. Sloma jest super. Drobno pocieta, prawie jak sieczka. Swieza i pachnaca. Do skarmiania owsa i jako uzupelnienie trawy w sam raz. Takze dobrze zastepuje siano.

Urzadzila owieczce-matce bezpieczny box, gdzie nic nie wlezie i nie zezre przychowku. Poscielila sloma owsiana. Dala wiadro wody. Przyniosla siano. Owieczka spokojnie skubie slome i siano. Owca napila sie wody do syta. Na owies za wczesnie. Nie mozna podawac, bo straci mleko i przychowek padnie.

Indianka z ganku wniosla do domu pszenice i ziemniaki. Pszenice wsypala do kasty. Niech zboze oddycha. Sypnela do karmidel kurom do pelna. Niech dziubia i jaja niosa.

Ziemniaki przelozyla do wiader i kustykajac zniosla do piwnicy, gdzie im uszykowala kaste do ktorej wpierw na spod wsypala slome owsiana.
Rozwinela 3 bele slomy. Sznurek przyda sie do wyznaczania ogrodzenia.

Do swietlicy dzisiaj raczej nie pojdzie, bo jej sil nie starczy. Ma jeszcze wiele pism procesowych do przerobienia, ale jest chora i zmeczona, a przed nia dzis jeszcze wiele pracy na podworku, w piwnicy, kurniku i w kuchni. Nie da rady. Poza tym ogarnia ja wstret na mysl o pomarszczonej, zlosliwej gebie Krystyny i jej szykanach jakie z upodobaniem i bezkarnie stosuje wobec Indianki od dlugich miesiecy.

Poza tym ma byc wdrozony, nowy, negatywny regulamin, ktorego celem - zdaniem Indianki - ma byc utrudnienie jej swobodnego dostepu do internetu oraz sprzetu komputerowego zgromadzonego w punkcie PIAP i kawiarence internetowej. Z cala pewnoscia nowy wymysl utrudni jej swobodny dostep do internetu i odetnie ja od biezacego kontaktu ze swiatem. Utrudni to zarowno zmaganie sie ze sprawami sadowymi i administracyjnymi, wynajdywanie dostawcow pasz, jak tez poszukiwania uczciwego, rzetelnego opiekuna dla jej zwierzat w obliczu planowanego wyjazdu. Chyba o to tylko chodzi pomyslodawcy nowego regulaminu, aby utrudnic Indiance i tak juz trudne i ciezkie zycie.

Indianka miala dzis isc na spotkanie z kandydatem na wojta Panem Janem Prosinskim, ale praca i bol nogi oraz zmeczenie jej to skutecznie uniemozliwily. Jednak i tak na niego zaglosuje, gdyz rozmawiala z nim wczesniej i wydaje sie on jedynym przyzwoitym, uczciwym i otwartym na ludzi kandydatem. Indianka lubi ludzi uczciwych i przyjaznych, ludzkich. Jan wydaje sie byc w porzadku.
Na pewno by nie ograniczal dostepu do internetu. Skromny, mily czlowiek, ktory umie sluchac i slyszy. Jezdzi starym samochodem, a nie wozi dupy limuzyna z szoferem, jak np. kandydujacy na wojta Locman (czy to Zyd? - nazwisko wyglada na zydowskie).

Jan Prosinski umie sluchac, a tego daru brak zapatrzonej w siebie wojtowej Zukowskiej. Obecna wojt nie umie sluchac i nie slyszy co czlowiek do niej mowi. Wierci sie, kreci, przerywa wypowiedz petenta, wyglasza frazesy i konczy spotkanie splawiajac byle czym i byle jak. Indianka takiego lekcewazacego traktowania nie cierpi, dlatego przestala chodzic do niej na te jalowe i bezsensowne audiencje.

Ogolnie Indianka brzydzi sie pazernymi gnidami ktore pra po trupach do przodu, byle sie tylko nachapac cudzym kosztem i krzywda. Na takie na pewno nie zaglosuje.

Indianka ma po dziurki w nosie starej ekipy rzadzacej, ktorej brak wrazliwosci na drugiego czlowieka, a ktora twardo trzyma sie przy urzedniczych zlobach od lat. Nigdy nie wybaczy Locmanowi ni Zukowskiej wyrzadzonej jej i Satji krzywdy - zaboru jej psa do bezdusznego, brudnego schroniska.

Pora na swieza krew. Pora na Pana Jana Prosinskiego z Kowal Oleckich - kandydata z ramienia PiS.













24 bele slomy owsianej :-)

Indianka zadowolona jest, gdyz udalo jej sie zalatwic transport dobrej jakosciowo slomy - 24 bele slomy owsianej. Tym razem towar dotarl traktorem z turem, wiec mozna bylo ladnie i sprawnie poukladac bele w stajniach, podopychac do konca. Prawie wszystko zmiescilo sie pod dach. To co sie nie zmiescilo bedzie rozwiniete i takze pod dach wepchniete. Dzisiaj Indianka poscieli na bogato w stajniach. Zwierzeta beda mialy czysta sciolke do polozenia sie.
Razem ze sloma przybyla pszenica dla kur i worek ziemniakow.
Indianka jest z grubsza zaprowiantowana na zime. Jesli nie wyjedzie, a chyba jednak nie przy takich chamskich numerach pseudo pomagierow - to bedzie musiala dokupic jeszcze ziemniakow dla siebie i pszenicy dla kur.
Koguta cos zezarlo gdy Indianka lezala chora. Trzeba policzyc pozostale kury.
Kozlatko pilnowane przez Indianke ma sie dobrze. Mocne jest i zywotne. Energicznie bryka po lace przy matce.
Rolnik ktory przywiozl Indiance slome bardzo Indiance pomogl wiec zostanie jej stalym dostawca slomy. Pomogl jej poukladac nie tylko swoja slome, ale i siano poprzedniego dostawcy, a takze zawiozl klody do tarcia na dechy. Slome ma w przystepnej cenie po 25 zl za bele, czysta i sucha, nadajaca sie na pasze, a nie tylko do scielenia. Za transport traktorem na trasie 40km bierze tylko 200 zlotych i nie dolicza 10zl od beli za zaladunek i rozladunek jak to robi pazerny ''Brzuchaty'' z Kowal Oleckich. Miejscowy ''Brzuchaty'' za transport na trasie 11 km bierze az 150 zl i dolicza po 10 zl do beli za zaladunek i rozladunek, czyli drogo. Przy 20 belach podraza on koszty transportu o 200 zl, czyli transport w jego wykonaniu to 350zl za ledwo 11 km. Kurewsko drogo. Do tego jest antypatyczny i chamski wobec klientow i nie dotrzymuje slowa. Inni okoliczni maja slome pognita i droga, po 50zl za bele w dodatku robia problem z transportem, wiec niech spadaja na bambus banany prostowac :-) :-) :-)
Indianka juz swojego dostawce stalego znalazla i z nim bedzie wspolpracowac dlugoterminowo. Miejscowi niech sie cmokna w czolo.
No, z paroma miejscowymi Indianka tez juz wspolpracuje. Nie wszyscy z okolicy sa gnojami. Jest paru porzadnych ludzi.
Ogolnie jednak duzo bardziej odpowiada jej mentalnosc i wspolpraca z ludzmi z Podlasia. Sa generalnie przyjemniejsi i mniej problematyczni niz miejscowi. Interesy z nimi to czysta przyjemnosc :-)



piątek, 7 listopada 2014

Kradziez komorki


Indianka w ciagu niespelna miesiaca zostala juz dwukrotnie okradziona przez tzw. potencjalnych opiekunow jej zwierzat.
Najpierw zginal plecak i latarka, teraz czarna komorka marki sony ericsson k800i po zaledwie jednym noclegu kandydata na opiekuna zwierzat i domu. Brrr... az ciarki przechodza jak sie pomysli ile by ukradl, gdyby Indianka zostawilaby go samego...

Indianka ma po dziurki w nosie tych odpadow ludzkich, ktore do niej trafiaja pod pretekstem opieki nad zwierzetami, a ja okradaja.

Nie zaryzykuje wyjazdu w takiej sytuacji. Obcym nie mozna ufac za grosz. Sa nic nie warci. To smiecie. Odrzuty spoleczenstwa.

Indianka

Niedzielna wyprawa na pola

Kilka dni temu Indianka uradowana zapasami siana, wpierw sprawdziwszy czy
koza urodzila - wybrala sie na poszukiwanie swoich konnych pociech. Pociechy tropila na 200 hektarach. Pogoda byla piekna. Widocznosc doskonala. Mimo to pociech nie bylo widac. Najpierw ruszyla w kierunku slodkiej farmy. Znalazla swieze tropy: odciski kopyt, konskie paczki, zerwany drut.
Weszla na najwieksza gore w okolicy i rozejrzala sie po panoramie wioskowych gruntow. Widok przepiekny zapieral dech w piersiach, ale srokatych skarbow nie bylo widac.

Zaszla na slodka farme. Oprocz krow i koni gospodarza nie bylo innych zwierzat na wygryzionym do cna pastwisku.
Na wszelki wypadek zapytala corke gospodarza czy jej koni nie widziala. Nie. Zaczela sie niepokoic. Zadzwonila na policje z pytaniem, czy kto nie zglaszal walesajacych sie koni. Opisala swoje klacze. Dyzurny powiedzial, ze widziano jednego konia za Sedrankami w kierunku na Suwalki, ale nie umial powiedziec jak ten kon wygladal. Jednak Indianka przerazila sie, ze to mogl byc jeden z jej koni. Jesli tak, to strasznie daleko by zawedrowaly.
Rozerwany drut w kierunku na Sedranki zdawal sie potwierdzac te wersje. Niepokojac sie coraz bardziej postanowila sprawdzic jeszcze jeden teren. Obeszla szmat hektarow w kierunku na Ciche. Doszla do wybiegu koni innego gospodarza. Znalazla tropy konskie, ale swoich koni nie. Poszla dalej penetrowac gory i doliny, tym razem w kierunku na Sokolki. Zadzwonila do sasiadki z Czukt czy moze nie widziala jej koni. Widziala! Sasiadka podala dokladnie gdzie je widziala i Indianka poszla w to miejsce, ale koni nie znalazla. Natomiast znalazla liczne tropy i uslyszala zadowolone oddalone konskie wrrrrr, co ja upewnilo, ze jest blisko swoich pociech. Obeszla dwie gory i jedno dlugie bagno.
Wreszcie zobaczyla w duzej odleglosci 3 konskie lby wystajace zza wzniesienia. Udala sie tam ukrywajac za plecami linke i wyciagajac przed siebie jabluszko.
Jedna z klaczy - Dakota podbiegla do Indianki.
Klacz dostala jablko i Indianka wziela ja na linke.
Klacz narowila sie, ale szla. Indianka zaprowadzila swoje stadko pod swoja farme. Spuscila Dakote. Wszystkie konie pogalopowaly na farme do zrodla. Potem Dakota probowala dywersji i ucieczki na poludnie, ale Indianka wziela Indiane na linke i zaprowadzila stadko do stajni, gdzie w zlobach czekalo siano i owies. Zamknela skarby w stajni i poszla regenerowac sily w domu. Umordowala sie ta wyprawa. Ktos inny nie dalby rady koni znalezc i sprowadzic. Strach wyjezdzac majac takie wedrujace klacze. Obcy nie da sobie z nimi rady.
Indianka

Pozytywne nastawienie


Grunt to pozytywne nastawienie. To nic, ze Indianke boli nozka.
To nic! Wazne, ze lozko ma suche, czyste i cieple.
Ma gaz i mozliwosc zagotowania sobie wody na herbate.
Ma kilka rodzajow herbat owocowych i ziolowych.
Kustykajac dotarla do czajnika i zrobila sobie goracy napoj.
Co prawda nic nie jadla od wczoraj, ale nie jest glodna.
Nie ma apetytu.

Indianka

Olalalaaa!

Boli!

Bolesciwa Indianka :(

czwartek, 6 listopada 2014

Bolesne kolanko

O lalalalaaa... jakzesz boli Indianke kolanko! :(((
Nie moze zginac biedna dzidzia...
Cierrrpi!

Bolesciwa Indianka :(

Opatrunek

Indianka nasmarowala sobie spuchniete kolano rozgrzewajaca mascia dla zwierzat ktora dal jej Pawel zanim poszedl w sina dal podajniki naprawiac u jakiegos chlopa. Nalozyla opatrunek.
Owinela sie koldra i rehabilituje. Moze samo przejdzie. Musi to wylezec i wygrzac.
Wszystkie zwierzeta z wyjatkiem dwoch klaczy wypuszczone i skubia siano i trawe. Klacze dostaly wczoraj siano na noc. Pozniej Indianka sprobuje wstac i dac im wiecej siana, albo wypusci te dwie na lake.
Chyba nici z wyjazdu, jak tak wyglada "pomoc''.

Indianka potrzebuje pomocy

Bardziej niz zwykle. Nie jest w stanie sie ruszac, a trzeba zajac sie zwierzetami - wydoic kozy, nakarmic kury, takze napalic w piecu. Powinna jechac do szpitala z tym kolanem. Spuchlo. Boli. Nie moze chodzic.
Kozy, owce i konie same sie pasa na szczescie, ale i tak ktos tutaj powinien byc i miec je na oku.
Ten co tutaj mial byc na probe tydzien wczoraj przyszedl pozno, zanocowal ale nie pomogl nic. Dostal nad ranem telefon w swoich sprawach i pojechal obojetnie. Nie wiadomo, czy wroci, ale raczej nie.

środa, 5 listopada 2014

Koziol morderca

Rogate bydle zaatakowalo Indianke. Nie pierwszy raz. Tym razem przetracilo kolano walac rogami w nie z calej sily. Bydlak jest nie tylko narowisty i agresywny, ale i psychiczny. Nie meczy lecz wyje i warczy. Jak wsciekly. Atakuje inne kozy i rzuca sie na ludzi. Poprzedni opiekun kozla od ktorego koziol przybyl podobno lubil sie z nim tarmosic. Ciekawe co jeszcze z nim robil, ze koziol taki wsciekly. Indianka jeszcze nigdy nie wyhodowala kozla, ktory by sie rzucal brutalnie na ludzi. Nigdy.

wtorek, 4 listopada 2014

Siano na podwórku


Po zeszłotygodniowej walce o dostawę siana na rancho - szczęśliwie dojechało.
Niestety drogo, bo z daleka. Ok. 80 km siano jechało. Na miejscu w Kowalach Oleckich nie dało się zorganizować transportu, aby z wioski położonej stosunkowo niedaleko bo 12 km - przewieźć sianko na rancho do Indianki. Cóż - dobrze ze się dało przywieźć pasze z innego powiatu. Indianka kupiła jeden transport 20 sztuk bel wielkich, ciężkich po 130 cm średnica, a waga to chyba po pól tony, bo mocno zbite i zamówiła kolejny aby mieć full paszy i ściółki na zimę. Jeszcze potrzebna słoma z dowozem, póki co gorszej jakości bele siana pójdą na ściółkę, gdyż niestety i takie zostały Indiance wciśnięte pomiędzy dobre bele z dobrym sianem. Co najmniej jedna bela jest spleśniała. Tylko do ścielenia od biedy się nada, a była cholernie droga, bo 70 zł/sztukę :(

Niestety - trzeba jednak jechać za te granice i zarobić na swój własny sprzęt rolniczy - traktor i osprzęt czyli kosiarkę, zgrabiarkę, przewracarkę, kostkarkę, przyczepę i robić swoje, pachnące i zielonkawe sianko. Przydałoby się tez stare laki zaorać i posiać świeża trawę z koniczyna i innymi motylkowatymi. Jakby w okolicy był jaki uczciwy dzierżawca, to można by mu było ziemie oddać w dzierżawę i dzielić się plonami, ale wygląda na to, ze nikomu tu ziemia orna niepotrzebna.

Jeśli znajdzie się jaki uczciwy, odpowiedzialny opiekun do zwierząt Indianki - pojedzie. Inaczej nie będzie ryzykować.
Dziś się dowiedziała we wsi, ze Bolesław to kłamczuch. Ten rzekomy "jego kolega z Gdańska" to żaden jego kolega, lecz miejscowy mieszkaniec wioski Żydy, którego naciągnął na wożenie swojej dupy po wsi. Zresztą Indianka z tym mieszkańcem już dawniej gawędziła, ale gdy przyjechał w ubraniu motorowym na rancho Indianki z Bolesławem, to go nie poznała.
Bolesław nie pojechał na motorze do Gdańska czy do swojej mieściny czyli do Starogardu Gdańskiego, jak deklarował będąc u Indianki z motorzysta.
Bolesław najzwyczajniej w świecie wsadził swój tyłek w PKS i tak wybył ze wsi. Co prawda próbował mieszkańca Żyd naciągnąć na wiezienie go motorem do Tczewa, ale mu się ten numer nie udał. :)

Zanim wyjechał, zdążył nałgać we wsi, ze rzekomo przyjechał do Indianki tirem (buhahaa :))) - taksówką w nocy ledwo dotarł na rancho po asyście Indianki - inaczej by spal na dworcu w Ełku... :))))
i rzekomo przywiózł Indiance agregat prądotwórczy... Hmmm... ten który Indianka kupiła kilka tygodni temu i dostała go za pośrednictwem kuriera??? :)))) Bolesław okazał się człowiekiem z wybujałą fantazja. Ciekawe czemu tak kłamał? Może przymierzał się do kradzieży i sprzedania Indianki zielonego agregatu marki barracuda na wsi? To by miało sens - urabianie wieśniaków poprzez wmawianie im, ze agregat jest jego. Może chciał zapłacić agregatem Indianki za przewiezienie jego dupy do Starogardu Gdańskiego??? :))) Kurrrwa! Indianka musi bardziej uważać na te rozmaite łajzy, które pchają się na jej rancho.
Łachudrę do łachudry ciągnie. Indianka wie, kto fałszywie nastawił Bolesława przeciwko Indiance i kto go podwoził usłużnie na żwirówkę swoim autem. Łajzy zawsze się wyczuwają na kilometr i szybko potrafią się skumać.
Nie dziwi w tej sytuacji nerwowa reakcja Bolesława, gdy dowiedział się, ze Indianka wspomniała o nim na swoim blogu wcześniej. Wtedy pisała o nim w superlatywach. Widać sam wiedział, ze nie zasługuje na jej zaufanie, bo już wtedy planował coś nikczemnego i było mu bardzo nie na rękę, ze Indianka o nim pisze na swoim blogu...

Szczęście w nieszczęściu, ze pan Bolek wypierdzielił z Rancha ZANIM Indianka wyjechała do pracy za granice...
Dobrze, ze się szybko wydało, ile jest wart. Ufff... Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, czy czegoś ze sobą nie zapierdolił.
Plecaka i latarki tak czy inaczej nie zwrócił. Za to została jego piżama i portki. Być może potrzebował miejsce w torbie na coś z narzędzi Indianki? Już tak się kiedyś przydarzyło, ze inna łajza przed laty zostawiła swoje manele by wywieźć w swojej torbie Indianki pile spalinowa...

Śliczna dzidzia

Koźlątko wczoraj zaginęło na cały dzień. Indianka od zmysłów odchodziła. Sadziła, ze wilk poniósł, bo ostatnio widziała kilka sztuk wilków w pobliżu swego rancza, a koza z małą siedziała wczoraj w otwartej stajni i sprytny wilk mógł tam wpaść i wynieść maleństwo, tak jak to się ostatnio stało z nowo-narodzonymi jagniętami. 
Szczęściem koźlątko dziś się odnalazło cale i zdrowe, nienaruszone.
Jednak trzeba pomyśleć o nowym, obronnym psie. Urząd Gminy wyszkolonego przez Indiankę psa Indianki nie chce oddać.
Trzeba rozejrzeć się za szczeniakiem z jakiej bojowej rasy i go od małego trenować, tak jak Indianka trenowała swoje psy dawniej. Jej psina Satja bardzo dobrze strzegła siedliska i inwentarza. Żaden intruz na podwórko nie wszedł.

niedziela, 2 listopada 2014

Uciekajacy pracownicy?


Do tej pory nie bylo u mnie zadnego pracownika.
Nigdy wczesniej nikogo nie zatrudnialam.
Wczesniej trafiali tu znajomi z netu ktorzy chcieli pomoc na farmie za darmowy pobyt. Przyjezdzali na kilka dni czy tydzien i dalej jechali na inna farme. Przed przyjazdem deklarowali tydzien lub dwa pomocy i tyle tu byli.
Trafiali sie tez tacy podrozni autostopowicze czy rowerzysci ktorzy chcieli przenocowac dzien lub dwa za darmo i jechali dalej do wybranego wczesniej miasta lub kraju.

Jeden ze znajomych z netu byl tu miesiac, dwie inne pary po poltora miesiaca, jeden byl 2 i 1 miesiac czyli w sumie 3 miesiace.

Trafiali sie tez bezdomni z nalogami, ktorych przyjmowalam pod swoj dach i na swoje wyzywienie w zamian za pomoc w gospodarstwie, ktorzy nie majac na papierosy i wodke okradali mnie i albo sami uciekali z moim sprzetem, albo ich wyrzucalam odkrywszy kradziez.
Jedna parka zlodziei tez probowala mnie otruc.
Wsypali mi do herbaty kreta do udrozniania rur.

Generalnie to mam po dziurki w nosie calej tej holoty bezdomnych nalogowcow.

Natomiast wolontariuszy czy CouchSurferow, ktorzy chca tu wpasc i troche pomoc zapraszam, jesli prymitywne warunki zycia ich nie zrazaja. Z tym, ze obecnie nie moge sobie pozwolic
na sponsorowanie ich wyzywienia. Zatem powinni miec ze soba swoj prowiant.Oczywiscie zapraszam po wczesniejszym kontakcie emailowym i telefonicznym i mojej akceptacji goscia.

Indianka

Halloween

Indianka nie spi, gdyz koza zaczela rodzic i sprawdza ja co jakis czas. Jak na razie koza urodzila jedno kozle. Kozka dostala imie Halloween, gdyz urodzila sie 1 listopada, a Zaduszka jakos nie bardzo brzmi. Moze jednak zostanie Zaduszka?
Jak nazwac koze ktora urodzila sie w Swieto Zmarlych?

Koza nadal gruba. Powinno sie jeszcze cos urodzic. Chyba ze taka spasiona i oszukuje.

Koza mama z corcia spia w czystym boxie na swiezo poscielonym sianie z wierzchniej warstwy beli.

Jutro trzeba bedzie posprzatac w calej koziarni i poscielic posadzke sloma ze strychu.

Koza dostala snop zielonkawego siana oraz kubel z woda.

Lezy sobie spokojnie z kozka przytulona do jej boku.

Wiekszosc ludzi ja nudzi

- do takiego wniosku doszla Indianka podczytujac toksyczne, sliskie od jadu wypowiedzi pod swoim blogiem ktorych nie publikuje bo nie zasluguja na to, oraz sporadycznie natrafianych w necie obrazliwych wypowiedzi roznych tepakow ktorzy jej osobiscie nie znaja a jakies pseudo diagnozy stawiaja.

Sa i dobre osoby na swiecie, ale niewiele i daleko.
Indianka musi sie bardziej skupic na sobie i swoich zwierzetach.
Pomyslec o dodatkowej pracy. 
Powoli sobie wyremontuje siedlisko i odetnie sie od uciazliwych haraczy. Nigdy w zyciu nie wezmie kredytu.

Dozyje poznej starosci w spokoju i samotnosci.

W domu juz nie chce widziec zadnych obcych, przypadkowych osob z ktorymi nic ja nie laczy.

Indianka

sobota, 1 listopada 2014

Alternatywny styl zycia


Indianka w koncu zrozumiala ze nie ma i nie bedzie zadnej przyjazni z reszta wspolczesnego spoleczenstwa dopuki ona Indianka jest biedna, nie ma pradu, wody w kranie i sprawnego ogrzewania. Zanosi sie na to, ze nigdy nie bedzie miala pradu ani biezacej wody, wiec nikt jej tu nie odwiedzi i nie bedzie chcial z nia przebywac. Lepiej sie od nich odciac raz na zawsze.
To bezwartosciowi ludzie sa. Puste glowy i twarde serca.
Jalowa wyobraznia i brak wznioslych idealow. Tacy sa.
Po prostu nudni i zbedni.

Gdyby nie pieprzony haracz dla KRUSu, ARiMR i zakladow energetycznych oraz lichwiarski kredyt z banku - nie musialaby wyjezdzac. Niestety i tak nie moze jechac. Zatem zostanie i sprobuje prawnie zawalczyc z uzurpatorami.
Nic nie jest winna KRUSowi, ARiMR ani zakladom energetycznym czy bankowi.

Musi znalezc prace na miejscu.

Indianka

Wyczerpana

Indianka po tygodniowej walce o dostawe siana na farme jest absolutnie wyczerpana. Swego dopiela, ale kosztowalo ja to zaiste mnostwo wysilku fizycznego i samozaparcia psychicznego.
Cel osiagniety - na farme przybyl transport dobrego jakosciowo, porzadnego siana w gigantycznych i ciezkich jak cholera (jej rece to wiedza) belach. Pozostale na podworku bele trzeba wtoczyc do srodka stajni. Dzisiaj Indianka nie ma na to ni sily, ni ochoty. Stawy po calotygodniowym wysilku, a zwlaszcza po wczorajszym zrzucaniu bel z ciezarowki i wtaczaniu bel do stajni bola jak cholera.
Wczoraj przed przybyciem transportu sprzatala stajnie i podworko by zrobic miejsce na bele, wiec gdy ciezarowa dotarla - juz jej watle sily byly nadwyrezone m.in. targaniem nieziemsko ciezkich klod drewna zaoszczedzonych na dechy. Beda te klody do potarcia na deski do zrobienia nowych drzwi do stajni.

Swieto zmarlych

Indianka lezy jak niezywa. Nogi bola. Rece bola. Nogi od chodzenia po gminie, a rece od zwalania z ciezarowki i wtaczania bel siana do stajni.
Nachodzila sie dzidzia przez tydzien kilometrami po gminie probujac zalatwic transport do przewiezienia siana. Na daremno. Na 10 proszonych o odplatne przewiezienie siana 8 odmowilo. Dwoch zgodzilo sie, z tym ze jeden chcial absurdalnie wysoka zaplate za krotka, 11km trase bo az 400 zl do tego ciezarowa niewygodna do ladowania kostki bo wysoka burta, a drugi chcial 150zl za 11km, ale gdy Indianka poszla na umowiony dzien i godzine - brzuchaty chlop ja niegrzecznie wyrzucil z podworka.

Do tego jakby sie zmowili na Indianke - zadzwonil inspektor weterynarii ze chce znowu ja nekac kontrola czy ma ona pasze. Co to go obchodzi? Nie partycypuje w kosztach hodowli. A jakby Indianka nie miala paszy to co?
Zapierdolic jej konie? Za darmoche zapierdolic nie placac ani za jej prace i koszty poniesione w hodowle, nie placac za czas i zycie poswiecone hodowli zwierzat? Ani KRUSu nie placa, ani podatku rolnego - za pasze ani uslugi polowe nie placa, za robocizne nie placa tylko brac cudza wlasnosc, cudzy inwentarz gotowi? Co za bezczelnosc! Przeciez te instytucje w niczym nie pomagaja, a tylko nekaja i krzywdza biednych rolnikow takich jak Indianka.

W sumie wyszlo na to, ze wspolczynnik znieczulicy w gminie Kowale Oleckie wynosi 100%. Co prawda kazdy jeden odmawiajacy mial swoje powody by odmowic: a to brak czasu czy nie taki stan techniczny traktora itp.
ale sobie uzywaja swego sprzetu na codzien bez problemu i na biezaco.
2 godzin pozalowali na transport niezbednej na zime dla zwierzat paszy...
Na szczescie Indianka znalazla pasze w innym powiecie, ale to droga pasza i niestety juz jej nie starczy na wymiane drzwi do stajni i budowe boxow dla owiec i koz oraz koni, ktore planowala.

Nie ma wyjscia. Trzeba jechac za granice i zarobic na wlasny traktor, kosiarke, odwracarke, kostkarke i przyczepe do zwozenia siana. Trzeba robic wlasne siano. Lub co najmniej kupic ciezarowke do przywozenia sobie siana od innych. Wtedy bedzie mozna kupowac taniej pasze w roznych miejscach.