RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
środa, 12 lutego 2014
Chłopi bronią polskiej ziemi
Notatka pokontrolna
Art. 190a. Uporczywe nękanie - stalking
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego
wtorek, 11 lutego 2014
Stajnia wyścielona - pasza nałożona
poniedziałek, 10 lutego 2014
Kontrola weterynaryjna
Tym razem odbyło się bez wielkich emocji i ekscesów, ale i tak było to stresujące i irytujące przeżycie dla Indianki.
Jeszcze świeżo ma w pamięci zabór jej psiny i późniejszą policyjną przemoc podczas próby jej odbioru pieska ze schroniska, a obecnie jest nękana sprawą karną o rzekome "naruszenie nietykalności funkcjonariuszek" (no bo jak szarpały Indiankę to ją dotykały przecież).
Tydzień temu dostała pogróżki z internetu od osobnika podpisującego się "komucha".
Osobnik odgrażał się, że napuści na Indiankę weterynarza powiatowego. I oto przyjechali.
Naczelny vet powiatowy Salamon został w aucie, a inspektor vet Kornel poszedł z Indianką zobaczeć czy ma paszę dla zwierząt.
Indianka ma. Przecież niedawno dokupiła, a i jeszcze zostało jej trochę kostek które zbierała latem. Pan Kornel zajrzał tu i tam, czyli do paszarni, na strychy, do stajni. Zrobił foto i oddalił się spokojnie nie denerwując Indianki. Indianka też zrobiła foto panów inspektorów aby uwiecznić tę kontrolę. Pan vet Kornel potwierdził, iż Indianka ma zarówno paszę jak i ściółkę dla swych zwierząt i zwierzęta Indianki są w dobrym stanie - zdrowe i zadbane. Niczego im nie brakuje. Teraz Indianka czeka na protokół z tej kontroli. Indianka też zna nazwisko donosiciela. Pan Kornel ujawnił nazwisko donosiciela. Donosiciel, faktycznie tak jak się odgrażał - wysłał donos do weterynarii tydzień temu.
Donosicielem okazał się facet pracujący dla Akademii Bosej Stopy, wcześniej pracujący dla PolakPotrafi oraz obecnie stanowiący członka zespołu Mieszadło, jak także powiązany z Cohabitatem. Witold Z. jak pokazuje jego własne info na jego profilu na portalu CouchSurfing - nawet nie ma żadnego zwierzęcia i widać nie specjalnie zwierzęta lubi, skoro nawet nie zgadza się żadnego ugościć w swojej budzie na kółkach.
Nie przeszkodziło mu to jednak napisać fałszywy donos i pomówienie, gdzie rzekomo troska się o "niedolę zwierząt" należących do Indianki.
Indianka jest pewna iż ten zbój ma głęboko w dupie zwierzęta Indianki, a jego jedyną motywacją było dokopanie Indiance, zaszkodzenie jej i sprawienie przykrości. Zbój nie zna Indianki osobiście. Tylko tyle co z bloga. Kręcą go silne emocje. Tak wynika z jego profilu na CS.
Chyba lubi się bawić ludźmi. Przede wszystkim jednak nie ma takiego dużego domu jaki ma Indianka, nie ma też gospodarstwa ani tych wszystkich fantastycznych zwierzątek, więc najwyraźniej chciał się poczuć lepiej kosztem biednej, zapracowanej dziewczyny z Mazur.
Taka hiena, co się żywi negatywnymi emocjami - cierpieniem i rozpaczą innych, którym bezduszne urzędy kradną zwierzęta pod byle pretekstem. Psy sąsiadów są uwiązane na łańcuchach i nikt im z tego powodu nie robi kontroli ani nie zabiera psów.
Wracając do zbója, który napuścił na Indiankę kontrolę: ciekawa sprawa jak rozmaici cwaniacy potrafią sprytnie żonglować ładnymi słówkami by ubrać w elegancką szatę parszywe pomówienie i donosicielstwo.
Intruzi na celowniku
sobota, 8 lutego 2014
Zaorana łąka
Komornik prześladuje mnie teraz na kwotę ok. 500zł. Czycha na mój majątek i pieniądze których nie mam. Jak widać, ta "łąka" to zero trawy tylko sama przeorana głęboko gleba.
"problematyczne gospodarstwo". Czyli oczywiście chodzi o niepokorną rolniczkę, której chcą dokopać. Wykorzystują swoje stanowiska i stanowiska swoich znajomych do gnębienia rolniczki, która łapówek nie daje, a domaga się od Gminy elementarnej pracy za którą
Gmina bierze od ludu pieniądze. To patologia. Ktoś powinien zrobić z tym porządek.
Wymiar "sprawiedliwości" zorganizowaną organizacją przestępczą?
Pokłosie okrągłego stołu – władza psychopató
Posted by Marucha w dniu 2014-02-08 (sobota)
W dyskusjach na temat negatywnej spuścizny Okrągłego Stołu, jest dużo ogólników. Propagandziści mainstreamu, czy też głównego ścieku jak kto woli, kontrargumentują, że przecież w zapisach ówczesnych ustaleń nie było nic na temat dzikiej prywatyzacji, wysokiego bezrobocia i korupcji. Trudno żeby takie zapisy były.
Przyjrzyjmy się jednak szczegółom, a w szczególności kształtowi obecnego sądownictwa, który został ustalony właśnie przy Okrągłym Stole.
Otóż uzgodnina wówczas struktura sądownictwa przewidywała monopol władzy dla środowisk prawniczych. Nie było mowy o reformie w kierunku społecznej kontroli wymiaru sprawiedliwości w rodzaju ławy przysięgłych, czy autentycznego udziału ławników.
Patrząc wstecz, można przypuszczać, że część uczestników obrad była manipulatorami, którzy ubierali w ładne słowa zamierzenia mające utrwalić ich władzę i status materialny, a pozostali byli pożytecznymi idiotami, nie posiadając ani wiedzy, ani zdolności, aby przeniknąć zamiary psychopatycznych manipulatorów. Efekt jest taki, że praktycznie niekontrolowaną władzę przejęła powiązana rodzinnie grupa wywodząca się wprost z komunistycznego aparatu terroru, oszustw i serwilizmu.
Osobowości tych ludzi podsumował Andrzej Łobaczewski w „Ponerologii politycznej”, gdzie zdiagnozował ich jako psychopatów, dbających jedynie o własny interes, pozbawionych emocji, kalkulujących i manipulujących z zimną krwią. Ideologia zaś miała służyć jedynie podporządkowaniu sobie reszty społeczeństwa, bo przecież ktoś musiał na nich pracować. Co więcej, stwierdził, że tego typu zaburzenia osobowości mają podstawy biologiczne i że są w dużym stopniu dziedziczne. Skutki Okrągłego Stołu i spuścizny komunizmu odczuwamy do dziś w postaci korupcji, arbitralnych wyroków, rozbijania rodzin czy przejmowania majątków wskutek kreatywnych manipulacji prawem. Niszczona jest niezależna przedsiębiorczość. Władza i majątek mają być jedynie dla swoich.
Efektów działania psychopatów doświadczam na własnej skórze. Przed dziewięciu laty zostałem oskarżony o znęcanie się nad rodziną. Rozpoczęło się piekło. Odizolowano mnie od dzieci, rozpoczęły niekończące się do dzisiaj procesy i egzekucje z majątku stanowiącego dorobek życia. Próba zmiany prawa i wprowadzenia do sądów normalności ludzi, skończyła się dla mnie kilkumiesięcznym pobytem za kratami. Później doszły dodatkowe areszty. Jeden z nich był ewidentną prowokacją w odpowiedzi na próbę powołania sądu obywatelskiego. Wyroki zapadały wbrew dowodom, w tym wbrew badaniu wariografem, które wypadło na moją korzyść. Wskazywałem na poszlaki wskazujące na zaburzenia psychiczne oskarżycielki. Dowody mojej niewinności sądy odrzucały sądy odrzucały jako „niedopuszczalne”. Po ośmiu latach w jednej z wielu wytaczanych mi spraw, wyznaczona przez sąd biegła psycholog zdiagnozowała moją oskarżycielkę jako osobowość psychopatyczną ze skłonnością do kłamstw i manipulacji. Opinia ta nie została podważona ani przez prokuraturę ani przez samą zainteresowaną. Charakterystyczne jednak, że nie wystarczyło to dla zakończenia żadnego z czterech obecnych procesów przeciwko mnie, które mają miejsce z inicjatywy tej samej pani. Przykłady takiego sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem zachowana się braci urzędniczej można by mnożyć. Pokazują je nawet media mainstreamu, oczywiście bez uogólnień, takich jakie tutaj przedstawiam. Za tego typu stwierdzenia dziennikarze mogliby pożegnać się z pracą.
Sześć lat temu opublikowałem w Internecie tekst „Polski wymiar sprawiedliwości – przestępcza organizacja psychopatów”. Jest on w pełni aktualny i opisuje on ze szczegółami rzeczy, o których tutaj jedynie wspomniałem. Wówczas tytuł mógł wydawać się na wyrost, z perspektywy czasu widzę jednak, że był on jak najbardziej trafny. Co więcej, przez te lata przybyło mi przykładów ilustrujących psychopatię wśród urzędników wymiaru „sprawiedliwości”, jak chociażby przypadek sędziego Adama Skowrona z Tarnowskich Gór. Widzę wyraźnie, że tego typu zachowania są normą w polskim sądownictwie, a normalność w ludzkim tego słowa znaczeniu, jest rzadkością. O moich spostrzeżeniach wspomniałem kilku psychiatrom sądowym. Okazało się, że dobrze znali sprawę, publicznie jednak na ten temat się nie wypowiedzą.
W dyskusjach stowarzyszeń opozycyjnych w stosunku do obecnego systemu, jest praktycznie czysta polityka z kluczową kwestią jednomandatowych okręgów wyborczych. Nie ma tam natomiast praktycznego zrozumienia zasad sprawnego i harmonijnego funkcjonowania społeczeństwa, jak chociażby kwestii prawa własności, nie mówiąc już o sądownictwie czy finansach. Brak zaś instytucjonalnych gwarancji uczciwego i harmonijnego funkcjonowania społeczeństwa sprawi, że psychopaci będą dalej u władzy, co najwyżej zmienią kolory partyjne i retorykę. Będą jednak nadal manipulować, oszukiwać i pasożytować na społeczeństwie. A jest ich naprawdę bardzo wielu. Wszędzie tam gdzie jest władza, pojawiają się czarodzieje, mówiący o interesie społecznym, a tak naprawdę zawsze myślący o sobie. Trzeba zdać sobie sprawę, że nie wystarczy nawet wygrać wybory. Trzeba mieć jeszcze potężne zaplecze uczciwych i mądrych ludzi żeby reformować ten kraj na lepsze. Poza tym, pranie mózgów jakiemu zostało poddane społeczeństwo sprawia, że brak jest kadr myślących i zachowujących się zgodnie ze zdrowym rozsądkiem a nazywanie rzeczy po imieniu, jak w tym artykule, spotyka się z niedowierzaniem lub obojętnością. Typowy urzędnik całe swoje doświadczenie życiowe wyniósł z Polski, nigdy nie żyjąc w normalnym kraju. Dlatego być może łatwiej było tworzyć niepodległą Polskę po 1918 r. korzystając z aparatu administracyjnego państw zaborczych niż po upadku komunizmu.
Mój sposób widzenia polskiej rzeczywistości jest być może inny ze względu na długi czas życia w Australii, gdzie de facto nauczyłem się pracy i etyki życia. Oczy otworzyła mi też lektura literatury specjalistycznej „Ponerologii politycznej” – Andrzeja Łobaczewskiego, czy klasyki z tej dziedziny „Psychopaci są wśród nas” – Roberta Hare.
Bogdan Goczyński
http://bgoczynski.wordpress.com
Dam jaja za zboże
Siano jest? - Jest :)))
piątek, 7 lutego 2014
Miłego weekendu miłym czytelnikom :)
APEL
APEL
Apeluję do polskich polityków,
aby położyli kres dyskryminowaniu dobrej, polskiej żywności
i wsparli wysiłki legislacyjne zmierzające do umożliwienia
polskim rolnikom i małym producentom
bezpośredniej sprzedaży swoich produktów do konsumentów.
Wystarczy usunąć szkodliwe przepisy antyrolnicze utrudniające handel bezpośredni.
A mianowicie:
- znieść zakaz uboju gospodarczego na gospodarstwach
- znieść zakaz sprzedaży żywności wprost z gospodarstw
- znieść zakaz tranportu żywności chłopskiej firmami kurierskimi.
- znieść wszelkie mniej lub bardziej wydumane a kolczaste i przykre formalne "wymogi" dotyczące powyższych punktów, mające na celu w sposób zakamuflowany związać ręce polskiemu rolnikowi i praktycznie uniemożliwić mu normalną działalność.
My rolnicy nie chcemy mieć skrępowanych rąk. Chcemy produkować zdrową, tradycyjną żywność.
POLSKA ŻYWNOŚĆ TRADYCYJNA JEST NAJLEPSZA W EUROPIE.
Za to co produkują polscy rolniczy należą się nagrody, a nie kary finansowe i więzienie.
Trzeba być zdrowo pierdolniętym debilem lub po prostu skończonym degeneratem i sprzedajną kanalią by niszczyć to co dobre, to co polskie, a POLSKA ZDROWA NATURALNA ŻYWNOŚĆ TRADYCYJNA JEST TO NASZE DOBRO NARODOWE. Polska jest krajem rolniczym. Już nie ma tu przemysłu. Zniszczony, zbankrutowany, za grosze sprzedany.
Ostatnia i główna gałąź naszej gospodarki czyli ROLNICTWO jest niszczona od środka przez mega negatywne zakazy.
ŻYWNOŚĆ POLSKA JEST NAJLEPSZA W EUROPIE.
Sprzeciwiam się kolejnym ograniczeniom krępującym wolność
produkowania i sprzedaży
produktów regionalnych i tradycyjnych.
Domagam się wyeliminowania z polskiego prawodawstwa
ograniczeń działalności gospodarczej
i tym samym wyrównania szans konkurencyjnych między
polskimi i europejskimi przedsiębiorcami i przede wszystkim zachowania suwerenności żywieniowej w Polsce.
Nie może być tak, że obce korporacje będą głodziły naród polski gdy odmówi im całkowitego poddaństwa.
RATUJCIE POLSKĄ ZDROWĄ NATURALNĄ TRADYCYJNĄ ŻYWNOŚĆ!
APEL
Apeluję do polskich polityków,
aby położyli kres dyskryminowaniu dobrej, polskiej żywności
i wsparli wysiłki legislacyjne zmierzające do umożliwienia
polskim rolnikom i małym producentom
bezpośredniej sprzedaży swoich produktów do konsumentów.
Sprzeciwiam się kolejnym regulacjom ograniczającym wolność
produkowania i sprzedaży
produktów regionalnych i tradycyjnych.
Domagam się wyeliminowania z polskiego prawodawstwa
ograniczeń działalności gospodarczej
przekraczających wymagania UE (EU + 0)
i tym samym wyrównania szans konkurencyjnych między
polskimi i europejskimi przedsiębiorcami.
czwartek, 6 lutego 2014
Miseczka
Indianka po długim, pracowitym dniu w którym napoiła i nakarmiła obficie wszystkie swoje ukochane zwierzęta wczoraj przywiezionymi belami siana – postanowiła się wykąpać. Woda niestety zamarzła w piwnicy, lub poza nią w gruncie, ale Indianka wcześniej zgromadziła sporo wody w potężnych kotłach oraz w wielu wiadrach. Co prawda woda z wiader dawno zużyta do pojenia zwierząt, ale w kotłach zostało jeszcze trochę wody, którą jednak trzeba oszczędzać do gotowania i zmywania. Zatem Indianka wzięła niewielką miseczkę sześciolitrową i umyła się w 4 litrach wody oraz spłukała w kolejnych 4 litrach.
W sumie zużyła jedno wiaderko wody do wykąpania całej swej osoby i umycia włosów.
Skoro Witek potrafił się na Rainbow Gathering w Indiach wykąpać w jednym kubku wody, to Indianka tym bardziej mogła się wykąpać w wiaderku wody. Woda ciepła, nawet gorąca – prosto z pieca. Dobrze nagrzanego pieca. Indianka od wczoraj pali w piecu nieprzerwanie i temperatura w domu znacznie wzrosła, a przy piecu jest bardzo gorąco, wręcz parzy. Idealne okoliczności do kąpieli. Także Indianeczka czyściutka, pachnąca i suchutka, gdyż wpierw wytarła się i zawinęła w wielki ręcznik i suszyła przy piecu susząc włosy, a potem zdjęła ręcznik, powiesiła go na sznurze nad piecem by wysechł i nago dosuszyła się przy mocno grzejącym piecu. Wyschła szybko.
Następnie wzięła dezodorant i namaściła skórę pod pachami. Potem sięgnęła po pachnącą oliwkę do namaszczenia swych ciemnych, indiańskich włosów. Dreadów już dawno nie ma. Włosy jeszcze przed Sylwestrem rozczesała, co wymagało z jej strony morza cierpliwości i staranności. Wszak nie jest łatwo rozczesać sfilcowane włoski :) Praktycznie jest to niemożliwe, ale dała radę mimo to.
Ostatnimi zabiegami pielęgnacyjnymi było psiuknięcie szyi pięknymi zapachem perfum oraz obcięcie pazurków u stóp Indianki.
Teraz jest już czyściutka, pachnąca i gotowa do rozprawy sądowej, tylko nie wie, na kiedy ma termin. Może już był??? Nie może za żadne skarby znaleźć powiadomienia.
Tak czy inaczej na wszelki wypadek trzeba się przygotować na wizytę eskorty konwojującej ją na salę rozpraw.
Wyciągnęła czyste, eleganckie ciuszki. Wszak trzeba w tym sądzie jakoś wyglądać przyzwoicie.
Rzadko Indianka opuszcza swój rezerwat Indian by udać się do cywilizacji.
Powiesiła na sznurku w kuchni nad rozgrzanym piecem aby ogrzać i dosuszyć z wilgoci:
biały koronkowy staniczek, białą bluzeczkę z wdzięcznymi, delikatnymi frędzelkami u mankietów,
biały sweter o grubych, plastycznych splotach dzierganych, czarne, eleganckie obszerne i powiewne szarawary z żorżety. Pod piecem ustawiła czarne trzewiki, Jest przygotowana.
Jeszcze trzeba dowód przygotować i komórkę z wystukanym numerem do rodziny, jakby znowu Indiankę bili i poniewierali tak jak w kwietniu 2013 roku, gdy pojechała zabrać do domu podstępnie wyłudzonego od niej psa. Jest też telefon do pewnej organizacji zajmującej się prawami człowieka.
Indianka nie pozwoli się bezkarnie poniewierać żadnym policjantkom.
Na sali rozpraw w Giżycku przydałoby się jakieś wsparcie moralne. Tylko kiedy ta rozprawa?
Indianka znalazła stertę papierów, ale nie ma wśród nich tego zawiadomienia o terminie.
Rozprawa niestety jest w Giżycku, czyli 60 km od miejsca zamieszkania Indianki.
Indianka nie jest w stanie tam dotrzeć o własnych siłach. To zdecydowanie za daleko, poza tym nie ma czym i za co. Ostatnie pieniążki wydała na zakup siana, aby zabezpieczyć paszę zwierzętom do wiosny, bo ta co zbierała ją latem okazała się niewystarczająca (z winy usługodawcy jak doskonale pamiętacie ci co wiernie jej bloga czytają).
Zewnętrznie Indianka jest przygotowana do rozprawy, duchowo też – opanowana i spokojna jak święci tureccy. Nie da się nikomu sprowokować. Well, jeśli krzywda wytrąci ją z równowagi i zacznie płakać jak bóbr – trudno. Będzie płakać. Wszak wielką krzywdę jej robią. Pobili, sponiewierali, poniżyli, porwali, zastraszali, uprowadzili do szpitala a potem na komendę, a tam ją zrewidowali jak groźnego kryminalistę poszukiwanego za co najmniej kradzież czy rozbój, zmusili do dmuchania alkomatu który ku rozczarowaniu policjantek pokazał zero alkoholu, a następnie przesłuchali i wypuścili w środku nocy by sobie sama wracała z buta 60 km do domu.
Takie traktowanie zwykłych, porządnych obywateli przez policję świadczy dobitnie o roli policji w tym państwie. Policja nie jest dla ludu, by go chronić i bronić. Ona jest po to, by trzymać go za mordę jak bandę niewolników bez elementarnych praw ludzkich.
Prawnie niestety Indianka nie jest przygotowana do rozprawy. Niestety, nie jest w stanie jeszcze nad prawem siedzieć. Ma za dużo ciężkiej pracy fizycznej na gospodarstwie i jest przemęczona.
Cała nadzieja w pani mecenas. Oby nie zawiodła.
poniedziałek, 3 lutego 2014
Piękna pogoda lutowa
Ufff... Pierwszy głód zaspokojony tostami z patelni z serem oraz herbatą z cukrem i cytryną.
Teraz pora wypocząć i zregenerować siły.
Dzień był piękny. Słoneczny i bezwietrzny. Jak na zimę - ciepły.
Z samego rana najpierw zaprowadziłam do wodopoju owieczki. Drugi raz im pokazałam gdzie jest woda. Już pamiętają :) Teraz same chodzą się napić, gdy mają chęć. Dałam im siano do jedzenia na dworze i skubały sobie je pracowicie, a gdy je suszyło – raźno maszerowały nad rzeczkę, gdzie rozbiłam im lód i skąd piją wodę głębinową wypływającą spod ziemi.
Następnie zabrałam się prowadzić nad rzeczkę kozy. Opornie szły, ale jak już zaszły, to też chyżo wody się napiły. Nad nimi jeszcze trzeba będzie popracować. Same za leniwe aby iść nad rzeczkę.
Trzeba im pokazywać, gdzie jest wodopój i woda oraz specjalnie prowadzić..
Na końcu konie. Tutaj sprawa prosta. Potrafią doskonale sobie same poradzić. Kłusem popędziły nad źródło zaraz po ich wypuszczeniu ze stajni. Kopytami rozbiły resztki lodu i napiły się do woli wody. Potem wróciły na podwórko, gdzie grzecznie jadły wyłożone dla nich siano.
W tym czasie Ja im nałożyłam na noc siano do żłobów w stajni oraz zrzuciłam słomę na ściółkę ze strychu i pościeliłam na grubo, bo już przemieliły dokładnie poprzednią słomę.
W stajni powstaje fajna warstwa obornika końskiego. Będzie jak znalazł do ogródka ziołowego :)
W koziarni już wcześniej zrzuciłam kostki siana i je rozdzieliłam sprawiedliwie pomiędzy wszystkie kozy.
Owieczki dostały nowe kostki też.
Jeszcze muszę do kur zajrzeć, ale jestem zbyt zmęczona by iść teraz. Muszę odpocząć.
Pod wieczór nadjechał kurier Kex. Gdy zadzwonił – zawołałam koniki do stajni, a te grzecznie wbiegły do środka jedna za drugą. Pełna końska kultura :))) Tam od razu zajęły się sianem wyłożonym dla nich w wielkich żłobach betonowych.
Tymczasem kurier dotarł na podwórko, a właściwie pod samo podwórko, bo do bramki wjazdowej na podwórko. Co prawda dojazd na podwórko obecnie jest, ale facet ma łyse opony, nie ma napędu na 4 koła ani chyba nawet na tylne koła, nie ma też łańcuchów, więc po śliskiej drodze nie umiał wjechać, ani wyjechać pod górkę i uparcie się ślizgał w miejscu, zamiast cokolwiek podłożyć pod koła. Przysiągł, że więcej nie przyjedzie nic dostarczyć. No, trudno. Na szczęście inni kurierzy sobie lepiej radzą. Dałam Kexowi telefon do rolasa co ma traktor. Rolas nie chciał Kexa wyciągać traktorem. Olał go. Kurier wkurwiony ślizga się na drodze chyba nadal. Chciałam mu pomóc wyjechać, ale nie słuchał i pyskował. Wystarczy przecież gałęzie podłożyć pod koła, lub sypnąć popiołu na śliską drogę. Ale skoro on pyskaty, to niech sobie sam radzi.
Zabrałam pakę do domu. Na podwórku jeszcze wyjęłam z niej lizawki solne i zaniosłam owcom i kozom. Lizawki z minerałami. W sam raz odpowiednie dla owiec i kóz. Wszystkie zwierzaki zadowolone. Koty wparowały do środka chaty i zajęły pozycje na moim łóżku, gdzie niebawem i ja dołączyłam posiliwszy się nieco. Jestem zmęczona i śpiąca. Muszę się przespać.
Niebawem zawracanie gitary, czyli rozprawa w sprawie rzekomego „naruszenia nietykalności osobistej funkcjonariuszek na służbie” rzekomo mającej miejsce podczas mojej próby odbioru psa ze schroniska w kwietniu 2013 roku. Psa podstępnie wyłudzonego z mojego gospodarstwa i nielegalnie zawłaszczonego przez schronisko w Bystrym.
niedziela, 2 lutego 2014
Indianka ma na siano
Indianka ma na siano i tylko na siano i paliwo za przywiezienie. Nie ma natomiast na zaspokojenie wybujałej chciwości większości rolasów,
którzy żądają za siano i transport więcej niż jest warte i więcej niż się należy. Wielu z nich kitra siano i słomę po 2-3 lata lub dłużej aż spleśnieje, zgnije i straci jakąkolwiek wartość, ale jak Indianka chce kupić póki jeszcze jadalne w rozsądnej cenie to robią trudności. Efekt jest taki, że zostają z hałdami siana i słomy które im gniją latami, zamiast sprzedać kobiecie co hoduje zwierzęta. To jest wysoce haniebna praktyka wymagająca kary grzywny. Powinni także automatycznie tracić dopłaty za tą antyrolniczą działalność niezgodną z dobrą praktyką rolniczą.
Bo skoro nie hodują zwierzyny, tylko zbierają siano, które im gnije latami, to powinni mieć odebrane dopłaty, gdyż to nie jest działalność zgodna z najlepszą praktyką rolniczą. ARiMR powinien skontrolować te gospodarstwa i odebrać im dotacje rolne, bo oszukują ARiMR by wyłudzić dopłaty. Nic nie produkują, a gdy rolniczka chce kupić siano czy słomę dla zwierząt - nie chcą sprzedać, lub próbują wyłudzić ogromne pieniądze nieadekwatne do wartości zmagazynowanego towaru.
Indianka znalazła siano w przyzwoitej cenie. Siano jest blisko, trzeba załadować i przewieźć.
Indianka nie ma siły by chodzić na piechotę w zamieci kilometrami by obejrzeć siano.
Woli zadzwonić i by przywieziono, a nie utrudniano i przedłużano sprzedaż. Po to są telefony, aby dzwonić.
Dopilnowała, aby drogę odśnieżono, a to i tak sporo jak na tę gminę.
Zapłata na podwórku. Dojazd dla traktora jest bez problemu na samo podwórko.
Wskazany traktor z turem, aby to siano upchać w spiżarni i stajni.
Indianka ma też 100 jaj na sprzedaż lub wymianę na siano, słomę, zboże, ziemniaki, mięso.
Kontrola gospodarstw została przełożona na następny tydzień. Jeśli do końca nadchodzącego tygodnia na gospodarstwie Indianki nie znajdzie się siano,
kontrole w pobliskich gospodarstwach zostaną przeprowadzone nieuchronnie, a gospodarze poniosą konsekwencje swojej ohydnej znieczulicy.
sobota, 1 lutego 2014
Słonecznie
Dzisiaj ładna pogoda. Indianka wypuściła zwierzęta na spacer. Konie same poszły do wodopoju, a owcom i kozom dała wodę zgromadzoną szczęśliwie w wiadrach w domu przed zamarznięciem wody w piwnicy. Jednak niebawem trzeba będzie je prowadzać także do wodopoju, chyba że uda się rozmrozić kran. Indianka napaliła w piecu. Słabo się pali, ale pali. Trzeba będzie gorącą wodą polać kran - może odtaje dzięki temu :).
Zwierzaki dostały swoje kostki siana, a kury pszenicę. Indianka otworzyła worek z witaminami dla kur. Pięknie pachnie.
Indianka dziś skręciła wiadro do pojenia jagniąt i koźląt ze smoczkami. To okazało się proste. Wystarczyło wcisnąć smoczki lateksowe w otworki w wiadrze. To przerażające żelastwo towarzyszące wiadru służy do mocowania wiadra na ścianie lub ogrodzeniu. Indianka zastanowi się, gdzie to najwygodniej przymocować. Smoczki latexowe w które jest wyposażone wiadro są maleńkie i miękkie - w sam raz dla najmniejszych pyszczków. Indianka zadowolona. Dla noworodków będzie w sam raz, ale trzeba się jeszcze wyposażyć w wiadro z mocniejszymi, większymi smoczkami niż te - dla większych jagniąt i koźląt.
Jagnięta i koźlęta rosnące intensywnie mocno szarpią takie cycki i te maleńkie to mogą wyrwać i spuścić mleko z wiadra. Zatem trzeba się wyposażyć w mocniejsze smoki. Takie w jaki jest wyposażona butla do pojenia jagniąt są wystarczająco mocne. W sumie butla jest ze smoczkiem - dla starszych jagniąt będzie jak znalazł, ale jest tylko jedna i na raz tylko jednego zwierzaka można napoić. Także jednak trzeba będzie dokupić wiadro z grubszymi smoczkami, aby kilka jagniąt lub koźląt mogło ssać mleko jednocześnie.
Teraz Indianka uzbrojona w wiadro i butlę do pojenia maluchów oraz wór mleka zastępczego czeka na wykoty. Powinny być gdzieś w kwietniu/maju, ale trzeba być wcześniej na tę okazję przygotowaną, jakby się zdarzył jakiś wcześniejszy wykot. Także przyjrzenie się sprzętowi i ewentualne reklamacje wymagają czasu, którego nie ma podczas wykotów w razie nagłej potrzeby użycia mleka zastępczego. Indianka swój nowy sprzęt hodowlany już obejrzała, poskręcała, wypłukała gorącą wodą z fabrycznych drobinek. Jest gotów do użycia. Smoczki się mężnie prężą gotowe do karmienia maluchów. Wór mleka w proszku bezpiecznie spoczywa na półce w gablocie hodowlanej. Wszystko pod kontrolą :)
Teraz trzeba dorwać rolasa z traktorem i przyczepą, aby przywiózł upatrzone siano dla zwierząt Indianki. Dzięki interwencji "komuchy" zapewne będzie to łatwiejsze niż zwykle :D
Kara 5000 zł za odmowę udzielenia pomocy
Jak się nie ma do czynienia z ludźmi tylko wrogimi rarogami, to niestety tylko prawnie można ich ludzkości nauczyć.
Życzliwa "komucha" napisała do Indianki, że złożyła donos na rolników z jej wsi w związku z ich odmową pomocy w przewiezieniu siana dla zwierząt Indianki. Każdy rolnik z pobliskich wsi, który ma traktor, a odmawia przewiezienia siana do gospodarstwa Indianki poniesie karę grzywny w wysokości 5000zł i zostanie ukarany trzema miesiącami więzienia za celowe głodzenie zwierząt i znęcanie się nad nimi. TOZ i powiatowy lekarz weterynarii w tym celu skontroluje jutro gospodarstwa we wsi Indianki oraz wsie okoliczne. Ci rolnicy, którzy mimo posiadania traktora i przyczepy odmówią pomocy - zostaną ukarani karą grzywny w wysokości 5000 zł. Szykujcie sakiewki, chłopy :D
Komucho, dziękuję za interwencję w imieniu moich zwierząt :D
Wdzięczna Indianka
Potrzebny transport
Potrzebny transport do załadunku i przewiezienia 20 bel siana w okolicy.
Najlepiej traktor z turem.
tel. 607507811 Gmina Kowale Oleckie
Zwierzęta w potrzebie! Ruszcie się trutnie i niby katolicy!
Czy w tej gminie mieszkają jacyś chrześcijanie czy tylko same bezbożne łachudry?
Osłabiona, wyziębiona i obolała.
Miała iść oglądać siano do zakupu, ale nie dała rady.
Indianka dziś została w łóżku na cały dzień. Rano tylko napoiła owce. Jeszcze miały siano.
Położyla się by się zagrzać i kurować. W domu minus jeden. Woda w piwnicy zamarzła. Schowała się pod dwie kołdry, dwa koce i ubrała sweter. Mimo fatalnego samopoczucia, załatwiła kilka zaległych spraw przez internet w komórce.
Jak zombie - przez mgłę czytała pilną korespondencję i odpowiadała. Resztkami świadomości doprowadziła zaległości do ogarnięcia i zapadła w sen. Wieczorem doszła do siebie na tyle, że wstała, napaliła w piecu i nakarmiła oraz napoiła pozostałe zwierzęta.
Późno dostały wodę i siano oraz ziarno, ale dostały. Nie raz i nie dwa w większych stajniach zwierzęta mają gorszą opiekę gdy stajenny zapije i nie przyjdzie do pracy, albo przyjdzie i zada karmę byle jak i byle gdzie, że zwierzęta chodzą głodne lub niedojedzone.
Tutaj jednak dostają codziennie wodę i paszę, z reguły rano. Gdy Indianka chora lub przemęczona to wtedy o różnych porach, ale dostają.
Głodne nie są. Indianka też stara się im dawać letnią lub ciepławą wodę z pieca aby się zagrzewały od środka. Jej siano jest dobrej jakości i świeże, więc jest wydajne w karmieniu. Owce strasznie dużo siana marnują, bo mają zwyczaj rozgrzebywania kostek i ścielenia sobie sianem pod brzuchami. Trzeba będzie im drabinkę zamontować, aby nie marnowały tyle siana.
Fajnie jeśli latem uda się zamontować automatyczne poidła w stajniach, koziarni, owczarni i kurniku. Wtedy Indiance będzie o niebo lżej i gdy będzie chora to zwierzęta bez niej się napiją bez problemu.
Dopiero w nocy, po obrządku dobrała się do zastępczego mleka sprawdzić czy przyszły też witaminy i sączki do mleka. Przyszły :))
Mimo bardzo późnej pory - przy świecach - umyła półkę w gablocie w korytarzu gdzie umieściła bezpiecznie worek z mlekiem w proszku.
Tam będzie dobrze zabezpieczony przed kotami, myszami i szczurami.
Położyła tam też worek z witaminami dla zwierząt oraz czystą, umytą, wypłukaną i wysuszoną butelkę dla jagniąt i koźląt.
Pora skręcić smoczki z wiadrem i to wielkie poidło na nóżkach dla kur. Wszystkie akcesoria będą trzymane w jednej hodowlanej gablocie.
Oczywiście poidło dla drobiu zaraz po skręceniu trafi do drobiu zapewniając kurom czystą wodę. Tę wodę co im Indianka podaje w misce strasznie brudzą, bo stają pazurami na krawędzi, w dodatku kaczki dzioby sobie płuczą w tej wodzie. Potrzebne okazało się odpowiednie poidło. Takie Indianka znalazła i zakupiła. Co prawda drogie jak cholera, ale warte tych pieniędzy z uwagi na zapewnienie zwierzętom czystej wody i wygodę w obsłudze poidła, które nie powinno się tak brudzić jak inne. W ogóle nie powinno się brudzić.
W tej chwili Indianka ma dylemat jak to skręcić, bo przyszło w kawałkach, ale jest instrukcja to chyba da radę :)
Strasznie dużo drobnych dziwnych elementów ma to poidło. Indianka zbyt rozkojarzona by to szybko poskładać, ale skręci to.
Jest poidło, ale woda zamarzła w kranie. Trzeba będzie ten kran jakoś rozgrzać i napuścić wody do poidła.
Skad ten mróz w piwnicy?? Trzeba będzie tam piecyk wstawić i grzać w największe mrozy, coby zapobiec zamarzaniu zaworu i rur.
Generalnie Indianka zadowolona z nowego sprzętu hodowlanego i pomysłu na podręczną gablotę hodowlaną. Jak coś robić, to profesjonalnie.
Do gabloty trafią wszelkie niezbędne sprzęty hodowlane. Gdzieś na strychu jest butelka dla cieląt i żrebiąt oraz wiadro dla cieląt.
Na parterze są nowiutkie butelki niemowlęce ze smoczkami w sam raz dobre dla najmniejszych zwierzaczków Indianki.
Wszystkie środki do karmienia noworodków zwierzęcych Indianka zabezpieczyła. Gdzieś są jeszcze poskromy do krów. Na razie niepotrzebne, ale trzeba mieć wszystko w jednym miejscu aby nie szukać, gdy potrzebne. Półkę na szczotki, zgrzebła i kopystki też trzeba urządzić. Niech wszystko będzie pod ręką. Po porządkach Anglika Jeffa Indianka wiele rzeczy nie może znaleźć. Koniec z mieszaniem obcych w jej domu.
Najlepiej sobie to wszystko samemu ogarnąć i uporządkować.
Indianka ma też jakieś stare poradniki weterynaryjne. Też trafią do gabloty. Trzeba być maksymalnie samowystarczalną. Indiankę nie stać na wizyty kosztownych weterynarzy, poza tym im nie ufa.
Półka hodowlana w sypialni Indianki też się wzbogaciła o kilka nowych poradników i podręczników. Zawierają wiele cennych informacji, które pomagają unikać zachorowań wśród zwierzyny, a nawet podpowiadają jak niektóre schorzenia i choroby leczyć.
No, jeszcze to siano trzeba uzupełnić, bo mało. Niestety - będzie musiała znowu wydać pieniądze na zakup siana tej zimy.
Ale tego lata kupi sobie mega kosę spalinową i będzie na bieżąco kosić trawę na siano bez sponsorowania niepoważnych pajaców co rozgrzebane sianokosy porzucają w polu na zmarnowanie zostawiając Indiankę z wielkim problemem i ogromną stratą. Przez nich teraz się martwi o siano, zamiast spokojnie do wiosny korzystać ze swoich zasobów nagromadzonych latem.
Kicia bialutka czołga się pod kołdrą po Indiance rozmasowując jej obolałe podbrzusze. Kotek wie, gdzie boli Indiankę i tam się układa lecząc Indiankę z bólu. Kochana kicia <serce>.
Indianka lubi słuchać:
http://www.youtube.com/watch?v=ygNuRpwZqRU
Indianie amerykańscy byli bardzo dzielni.
Ona też próbuje być dzielna i przetrwać wszystkie trudy zimowe i te urzędnicze i reżimowe które zakłócają jej wolność i szczęście...